Tyle gadania o polskiej piłce i tyle nadziei pokładanych w naszych piłkarzach, a tu totalna klapa!
Typowałam niestety, że Senegal wygra i się nie pomyliłam.
Oglądałam mecz sama, bo Mąż sobie tego widowiska oszczędził, gdyż za bardzo to przeżywa.
Nie jestem jakiąś tam zagorzałą kibicką, ale wciąż gdzieś tam są we mnie pokłady patriotycznej postawy i kiedy grają na wstępie nasz polski hymn, to zawsze się zryczę.
Jurata, Arłamow, świetne jedzenie, baseny, masaże i cudowny doping naszym i na nic się to wszystko zdało, bo w konsekwencji przegraliśmy ten mecz z czarnoskórymi!
Senegalczycy są niesamowicie szybcy i zwrotni, a z tyłu głowy jakby mają jeszcze oczy, bo podają piłkę bezbłędnie, a w kolanach jakby mają gumowe stawy, bo skaczą po boisku jak kangury.
Nasi niestety mają w sobie europejskie geny i są o wiele wolniejsi i sztywni, a więc nigdy nie dorównają czarnoskórym, którzy z natury są taneczni, szczupli i giętcy.
Nasze sztywniaki nie mają w sobie szybkości i jakby zapomnieli, co to jest drybling a więc dali się koncertowo ograć i wbito nam dwa gole.
Ogólnie rzecz umując, to nasi zagrali bardzo słabo i przykro się na to patrzyło – nawet mnie kobiecie.
Krychowiak strzelił przeciwnikowi jednego gola – takiego na pocieszenie, ale w sumie nasza reprezentacja wypadła blado i anemicznie.
Nie wierzę, że zagrają jeszcze dobry mecz na Mundialu, bo czegoś tej drużynie brakuje, a najbardziej chyba zimnego prysznica, by wzięli się do roboty i przestali się nad sobą użalać i pieścić ze sobą!
Wszyscy łącznie z trenerem wystąpują w reklamach, bo żadną kasą nie gardzą, a z pewnością chłopaki z Senegalu nie mają takich profitów i poszli jak burza – dla kraju, a nie dla kasy!