Archiwa tagu: uzależnienie

Dzieci siedzą w sieci!

W Internecie naprawdę jest dużo zdjęć o tym – jak kiedyś, w czasach PRL-u dzieci spędzały czas wolny i nie tylko.

Zresztą ja sama pamiętam, że nie było nudy, bo zawsze było coś do zrobienia, bo czy to na podwórku, a i w szkole też.

Bywało, że wracałam ze szkoły o 18, kiedy często było już ciemno, choćby zimą.

W szkole zajęcia pozalekcyjne, a należałam do chóru, zespołu „Stokrotki” i oczywiście haratałam w gałę w ramach SKS.

Absolutnie nie było nudy i moi rówieśnicy też się nie nudzili, bo spotykaliśmy się na podwórkach i graliśmy z różne gry.

Czemu o tym po raz kolejny piszę.

Psychologowie alarmują, że źle się dzieje ze współczesnymi dziećmi, które zginęły z podwórek i są już uzależnione od komputerów, tabletów i smartfonów.

Już małe dzieci garną się do tego ustrojstwa i na widok smartfona trzęsą im się łapki, tak jakby rodziły się już z obsługą tych urządzeń i szybko wszystko rozkimią.

Te starsze wpadają w uzależnienie od gier na kompie i trudno jest je odgonić, bo wpadają w furię.

Czyja to jest wina, to chyba wiadomo, bo często rodzice nie kontrolują tego, co ich dzieci robią w swoich pokojach.

Jakże często jest za późno na reakcję, kiedy dzieci przepadają przed komputerem.

Może i szkoła jest winna, bo zamiast zajęć sportowych – dzieci muszą siedzieć na religii, bo tak chce Czarnek.

Czasy okrutnie się zmieniły ze szkodą dla dzieci właśnie i jest to problem już ogónoświatowy.

W sieci widziałam obrazki, kiedy dzieciak zdemolował cały dom, rozbijając dosłownie wszystko w domu, bo matka zabrała mu sprzęt.

Znam jednak taką historię z realu, kiedy 15 latek po zabraniu mu komputera postrzelał wiatrówką cały ekran telewizora na złość matce, która nie była w stanie go uspokoić i po prostu wezwała policję.

Nie okłamuję siebie, że kiedy mi wyłączą z powodu awarii laptopa, to jest mi źle i autentycznie czuję niepokój, ale daleka jestem od demolki.

Jestem głodna informacji i faktycznie przeglądam wiadomości o poranku przy kawie.

Dopiero po jakiś czasie zabieram się za codzienne, domowe czynności i na szczęście nie siedzę na telefonie, aby za wszelką cenę wszystko wiedzieć.

Niestety, ale i tak uważam, że jestem uzależniona od Internetu, choć na szczęście noce przesypiam.

Jak to u Was drodzy wygląda?

Zgubna technologia!

 

Znalezione obrazy dla zapytania korea południowa smartfony

W Korei Północnej Internet jest dozowany i nie każdy ma do niego dostęp, a za to w Korei Południowej jest inaczej i w tym kraju wszyscy są w sieci i robią w nim dziwne rzeczy.

Obejrzałam program podróżniczy Martyny Wojciechowskiej „Na krańcu świata”, która pokazała obraz bardzo smutnej i zagubionej społeczności, kompletnie uzależnionej od technolgii.

Obejrzałam i zrobiło mi się smutno, bo tam ludzie większość swojego czasu spędzają w sieci i są po prostu od niej uzależnienieni, tak jakby chorowali na chorobę alkoholową.

Wojciechowska dotarła do nastolatków, którzy robią sobie posiłki i jedzą je przed komputerem na jakimś kanale, gdzie obserwuje to masa ludzi, którzy towarzyszą w jedzeniu – maskara!

Ta młodzież jest bardzo samotna i smutna, bo nie mają szans na poznanie drugiej połówki, gdyż pracują często po 16 godzin i są przeważnie singlami.

Po pracy idą na drinka wieczorem i często nie wracają do swoich domów, bo za chwilę muszą być gotowi ponownie do pracy, a więc śpią po hotelech.

Wszystko trafia do sieci, bo biegają po mieście i na wysięgnikach mają zamontowane smartfony.

Nagrywają filmiki, które natychmiast trafiają do Internetu dla poklasku i lajków.

Martyna Wojciechowska będąc w Korei poczuła się strasznie samotna, chociaż na ulicach są tysiące mieszkańców, którzy sprawiają wrażenie, że  nie są ludźmi, a robotami.

Wszyscy gapią się w okienka smartfonów i tabletów.

Ogromna presja nauki i stres na uczelniach sprawia,  że wiele młodych ludzi w Korei Południowej popełnia samobójstwo. Ich ilość poraża, a także wpadanie w alkoholizm.

Pewna mama z Australii postarała się, aby uchronić swego syna przed uzależnieniem, ale wielu dorosłych nie zwraca uwagi na to, co ich dzieci robią w sieci.

To jest już problem światowy i trzeba reagować, ale wydaje się, że to daremny alarm, bo to już się dzieje!

Że większość nastolatków nie rozstaje się ze smartfonem w dłoni i oczami w wyświetlaczu nawet na lekcjach, a niekiedy i przechodząc przez jezdnię – to już niemal norma.

Smartfon może w ręku nastolatka być zarówno narzędziem pożytecznym i wspomagającym jego bezpieczeństwo, jak i prawdziwym źródłem nieszczęścia.

I jak to pogodzic?? 
Nadchodzi taki moment, że dziecko zwyczajnie chciałoby, podobnie jak rówieśnicy, korzystać z gier i aplikacji, robić zdjęcia. Po prostu mieć telefon. Jak jednak przygotować dziecko, uświadomić mu, z czym wiąże się dostęp do internetu i jak działają media społecznościowe?

Australijska mama 12-latka wymyśliła kontrakt, który jej syn musiał podpisać, by korzystać ze smartfona! :dziadek:
Obrazek
12-latek podpisał taki 17-punktowy kontrakt, by korzystać ze smartfona:

1. Akceptujesz, że jeżeli zgubisz lub zepsujesz telefon, to naprawisz go lub wymienisz na swój koszt. My jesteśmy odpowiedzialni za zapewnienie ci najlepszego pokrowca na telefon.

  1. Zawsze odbieraj telefony od rodziców. Jeśli nie możesz odebrać, napisz sms’a albo zadzwoń, gdy już możesz. Jeśli się z nami nie skontaktujesz, zaczniemy cię szukać.

  2. Transfer danych – jeśli go przekroczysz, to nie dostaniesz nowego do czasu następnego doładowania.

  3. Zabronione jest zabieranie telefonu do swojego pokoju.

  4. Telefon należy oddawać rodzicom przed pójściem spać.

  5. Czas na używanie telefonu jest ograniczony. Nie ma wysyłania sms’ów przed 7:30 rano, niektórzy ludzie wtedy śpią, dziwne, prawda?

  6. Przestrzegaj zasad dotyczących używania telefonów obowiązujących w szkole.

  7. Nie rób zdjęć i nie nagrywaj ludzi, którzy nie są tego świadomi. To się tyczy także obcych. Zwłaszcza jeśli ktoś prosi cię o nierobienie mu zdjęć.

  8. Nie wrzucaj na portale społecznościowe niczego, czego nie chciałbyś zobaczyć o sobie albo o swoich siostrach. Albo czego nie chciałbyś, żeby zobaczyła twoja mama lub babcia.

  9. Nie trolluj ludzi na portalach społecznościowych.

  10. Hasła i loginy – są dla nas dostępne w każdym momencie. Jeśli zmienisz hasło w tajemnicy przed nami – NIE MASZ TELEFONU.

  11. Jeśli celowo ukryjesz lub usuniesz coś z telefonu, portalu społecznościowego lub skrzynki pocztowej, to stracisz wszystkie konta.

  12. Zastanawiaj się nad tym, co piszesz i mówisz. Napisanie czegoś może zostać zupełnie inaczej zrozumiane, niż miałeś to na myśli.

  13. Pamiętaj, że to, co opublikujesz na portalach społecznościowych, pozostanie tam na zawsze.

  14. Jeśli ktoś się nad tobą znęca – powiedz nam. Nie ukrywaj tego.

  15. Zrozum, że dostęp do karty SIM i naszego telefonu to dla ciebie ogromny przywilej.

  16. Jakakolwiek przemoc albo zdarzenie, które sprawi, że stracimy do ciebie zaufanie, poskutkuje zabraniem ci telefonu.

Mnie się podoba – a Wam?? :D

 

Autor „D”

Kiedy alkohol rządzi życiem!

Daj im szansę – odpowiedziałam, kiedy Mąż mnie zapytał, czy ma zatrudnić pewne małżeństwo do pracy.

Nie był pewny, czy powinien, bo w tym małżeństwie wiele złego się działo, gdyż alkohol zawsze stał na stole.

Pił on i piła jego żona, a dzieci poszły na swoje, gdyż nie mogły dłużej patrzeć na swoich rodziców i na biedę w domu.

Nie miały co jeść, ale rodzice na alkohol pieniądze zawsze jakieś wyłuskali. Dzieci więc zwiały gdzie pieprz rośnie i musiały znaleźć pracę, by się jakoś utrzymać.

Do mojego Męża zadzwoniła matka pijącego syna z prośbą o jakiekolwiek zajęcie, ponieważ ciągnęli z jej niskiej emerytury pieniądze, a ona nie potrafiła synowi odmówić.

Ręczyła, że jeśli w końcu znajdą pracę, to będą mieli motywację, aby wyjść z biedy i zarobić parę groszy na życie i na rachunki.

Mama tego syna jest moją znajomą i dlatego powiedziałam Mężowi, by dał im szansę, bo człowiekowi zawsze trzeba ją dać.

Mąż uprzedził, że jeśli zawiodą, to nie będzie sentymentu i robotę stracą.

Przyrzekali oboje, że chcą pracować i dziękują za zaufanie i w końcu staną na nogi.

Opcjonalnie, każde z nich mogło zarobić tysiąc dwieście złotych, a więc razy dwa, to już nie jest tak mało jak na warunki w Polsce.

Praca nie była ciężka i ja od czasu do czasu pytałam Męża jak im idzie. Mąż był z nich zadowolony, bo stawiali się do pracy i byli w porządku. Uśpiło się w Mężu podejrzenie, że mogą coś wywinąć.

Pewnego wieczoru zadzwoniła do Męża Policja i okazało się, że pani w pracy ma w krwi ponad 1 promil alkoholu. 

Piła w pracy w ukryciu i Mąż musiał ją natychmiast zwolnić z roboty. Bardzo się zdenerwował, bo zawsze stawia na kulturę w pracy i zależy mu, aby nikt nie zarzucił mu, że coś jest nie tak.

Jej mąż wziął sobie zwolnienie L4, gdyż oboje z żoną wpadli w ciąg i na nowo piją w domu.

Mąż nie miał sentymentów już i oboje pracę stracili.

Moja znajoma już nie dzwoni do mego Męża i już nie prosi o kolejną szansę, bo jest jej okropnie wstyd za tych dwoje, dorosłych ludzi.

I taki z tego wniosek, że ja się myliłam, by dać im szansę, bo tam gdzie rządzi alkohol, to tam będzie rządził.

Bardzo rzadko ludzie odbijają się od dna. To są wyjątki!

Aby odejść od tej przykrej historii, pojechałam z Mężem na zdjęcia jesieni, a w głowie śpiewała mi Zdzisława Sośnicka, którą uwielbiam:

 W błękicie mamy swój dom na wyspie słońca 
W błękicie mamy swój ląd zwyczajnych spraw 
Jesteś mój, czemu więc 
Tak często myślę, że 

Bez Ciebie jesień dogoni mnie 
Bez Ciebie marzeń oduczę się 
Bez Ciebie pasjans nie wyjdzie mi w pochmurne dni 
Bez Ciebie zmartwi mnie byle co 
Bez Ciebie nic nie będzie mi szło 
Bez Ciebie na zawsze schowam się na serca dnie 

Jeszcze wciąż jest tyle słońca 
Jeszcze nam nie płynie czas 
Jesteś mój, czemu więc 
Tak często myślę, że 

Bez Ciebie wino utraci smak 
Bez Ciebie nigdy nie powiem,”tak” 
Bez Ciebie drogi zasypie wiatr popiołem z gwiazd 
Bez Ciebie smuci mnie każdy wiersz 
Bez Ciebie nie przychodzi sen 
Bez Ciebie w jesień zapadnie świat na tysiąc lat 

Bez Ciebie jesień dogoni mnie 
Bez Ciebie marzeń oduczę się 
Bez Ciebie pasjans nie wyjdzie mi w pochmurne dni 
Bez Ciebie zmartwi mnie byle co 
Bez Ciebie nic nie będzie mi szło 
Bez Ciebie na zawsze schowam się na serca dnie 

Bez Ciebie jesień…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Myślisz, że masz przyjaciół w sieci? Nie masz!

Kiedy Maria zachorowała na serce, które w pewnym momencie zaczęło dziwnie bić w jej piersiach, bardzo się przeraziła.

Zaczęły się ataki coraz częstsze, że serce chciało jej wyskoczyć i w tych momentach wpadała w panikę, bo tak była przerażona i się bała.

Była stosunkowo młodą kobietą po czterdziestce i lekarz orzekł po bardzo gruntownych badaniach, że potrzebne są jej bajpasy, bo bez tego ten jej mięsień nie da sobie rady.

Praca? Jak żyć, kiedy lekarz orzecznik orzekł, że nie nadaje się do pracy, bo każde wzruszenie i każdy stres może ją zabić, a więc otrzymała dozgonną rentę i przykazanie od lekarzy, że ma na siebie uważać, dużo odpoczywać i powinna prowadzić bardzo higieniczne życie.

Przeraziła się, gdyż mimo, że nie była w żadnym związku i wiodła życie singielki,  to serce poplątało jej wszystkie plany. Była otoczona życzliwymi ludźmi w pracy i w zasadzie jej to wystarczało, a teraz?

No właśnie, co teraz, kiedy jest po operacji odcięta od zewnętrznego życia, bo z czasem zaczęły milknąć telefony i szła w zapomnienie, jak to zwykle bywa. Bywa, że ludzie zapewniają nie urywać kontaktu, ale znając życie już nie mają dla takich ludzi czasu i energii.

Czuła, że zostaje sama i w związku z tym postanowiła wziąć sobie na raty dobrej marki laptopa, bo pojęcie o poruszaniu się w sieci jakieś miała.

Od tego momentu miała swojego, prywatnego przyjaciela, który zastąpił jej realne kontakty z innymi ludźmi.

Zorganizowała sobie przyjemny kącik, a na stoliku – w centralnym miejscu ustawiła jego i zmieniała swoje życie z dnia na dzień.

Założyła konta na wielu forach, oraz konto na Facebooku i Twitterze. Pojawiały się w jej życiu nowe osoby, z którymi zawierała wirtualne znajomości i cieszyła się z każdej, ufając bardzo ludziom, których kompletnie nie znała.

Również dla rozrywki założyła konto na portalu randkowym i tam niegroźnie prowadziła dyskusje z zainteresowanymi panami, co ją bawiło i ubarwiało jej życie.

Odkąd miała komputer, to każdy poranek jej wyglądał tak samo.

Wstawała o dziewiątej, bo lubiła sobie pospać, a potem brała prysznic, robiła makijaż, a po śniadaniu niosła kubek gorącej kawy i zasiadała do swojego laptopa i tak czasami schodziło jej do wieczora z przerwą na inne czynności.

Skupiła wokół siebie masę ludzi, z którymi korespondowała i prowadziła ciekawe rozmowy, ale pewnego poranka było inaczej.

Zaparzyła sobie kawę i odpaliła laptopa, a tu nagle pokazał się komunikat – brak dostępu do Internetu!

Zdziwiona zaczęła sprawdzać kontakt, czy nie uległ awarii i wszystkie kable, bo może jakiś się obluzował, ale nie przyniosło to żadnej zmiany.

Zadzwoniła więc do dostawcy Internetu i okazało się, że jest wielka awaria, bo gdzieś został przecięty kabel podczas jakiś prac i być może awaria potrwa dłużej, a  nawet do tygodnia.

Nagle znalazła się w bezradnej sytuacji, bo przecież jej dzień został zaburzony, a ona kompletnie źle się z tym czuła i nie wiedziała, jak ma spędzić ten dzień, bez dostępu do Internetu.

Wzięła głęboki oddech i wyszła od wielu dni pierwszy raz na długi spacer, a potem zajęła się porządkami w domu, ale w tyle głowy wciąż miała widok odpalonego komputera. Tęskniła za swoim, stałym rytmem i nagle poczuła się cholernie samotnym człowiekiem.

Źle spała w nocy i wstawała, by sprawdzić, czy awaria została usunięta, a o poranku, bez kawy i prysznica po raz kolejny odpaliła komputer, a on wiąż był martwy.

Zaczęła więc wydzwaniać do koleżanek, by umówić się na kawę i po prostu mieć z kim wyjść i porozmawiać, ale wszystkie były zapędzone i gnały do swoich rodzin i dzieci. Czekał ją  więc kolejny dzień bez Internetu, który spędziła na mało znaczących czynnościach i poczuła ogromy brak tego ekranu i tych wszystkich wirtualnych czynności. Zaczęły drżeć jej ręce, a serce waliło jak młoty. Były to oznaki wielkiego uzależnienia od komputera. 

Operator ją uprzedził, że awaria jest poważna, a więc może naprawa potrwa jeszcze z pięć dni, a ona?

Przestała sprawdzać dostępność do sieci i przestała wstawać z łóżka. Brała tabletki na sen, by przespać swoją samotność, aż pewnego poranka przyszedł odwiedzić ją jej brat, który miał klucze i zastał ją martwą w łóżku.

Lekarze orzekli, że jej serce nie wytrzymało długiego stresu.

Kiedy brat uporał się jako tako z żałobą po siostrze, pewnego dnia otworzył jej komputer, a tam nikt nie zauważył jej nieobecności. Nikt nie spytał, czy wszystko w porządku, co dla niego oznaczało, że nie mamy żadnych przyjaciół w Internecie i takie wrażenie, to złudne wrażenie i tylko jest to wymyślony świat jak – w bajkach.

Tylko, że bajki nie zabijają!

Kiedy alkohol rządzi człowiekiem!

Kiedy zobaczyłam te zdjęcia upadłej aktorki z serialu przede wszystkim „Klan”, to przypomniała się mi historia bardzo podobna z mojej miejscowości.

Alkohol, to zabójstwo, a do tego jeśli ktoś przestanie się kontrolować, bo zwykle kończy się to marnie.

Mówi się, że koniecznie trzeba wyciągnąć rękę do osoby uzależnionej i zrobić wszystko, aby jej pomóc i próbować wyrwać ze szponów nałogu, ale niektórzy nie przyjmują żadnej pomocy i nie dają sobie po prostu pomóc.

Znałam takie małżeństwo w swoim otoczeniu, bo miasteczko jest małe i ludzie się w małych miasteczkach znają.

Zaczęła pić i nikt, bo nawet jej mąż nie wiedział dlaczego żona sięgnęła po alkohol. Najpierw piła w samotności i w ukryciu, ale wciąż była w stanie rano podnieść się do pracy.

Mąż robił wszystko, aby ją oderwać od złych nawyków, ale nie wiele mógł. Miał taką pracę, że musiał często wyjeżdżać, a więc korzystała z okazji i zapijała się w domu, ale wciąż dbała o dzieci, bo mieli dwóch, nastoletnich synów,

Była jeszcze w stanie im ugotować i wyprać, oraz dbała o dom, ale przyszedł moment, że wódka była najważniejsza. Troskliwy mąż wysłał ją na leczenie zamknięte i był pełen nadziei, że to pomoże żonie i w końcu na nowo staną się udanym małżeństwem, a wszystko wróci do normy.

Po powrocie z leczenia był promyk nadziei, że ona zrozumiała, że nie tędy droga, a więc bardzo często mąż zabierał ją na spacery i cieszył się, że ich życie już będzie tylko lepsze.

Minął rok, a może krócej i ona uciekła z domu i zamieszkała w altanie na działce i tam piła od rana do wieczora. Często piła w towarzystwie sobie podobnych i całkowicie zapomniała, że jest żoną i matką. Wódka wzięła górę i całkowicie zawładnęła jej życiem.

Pewnego dnia miasteczko obiegła wiadomość, że ona na tej działce umarła, bo zapiła się na śmierć.

Ta historia potwierdza, że nie wszyscy chcą wsparcia i pomocy, bo uzależnienie od alkoholu jest tak silne, że odrzucają pomoc. Mówi się też, że trzeba sięgnąć dna, aby się od niego odbić, ale nie wszyscy zdają sobie sprawę w amoku alkoholowym, że na tym dnie są już od dawna.

Patrząc na Panią Kotulankę krwawi każde serce człowieka wrażliwego i moje krwawi, bo jednak jest mi jej strasznie żal, a czytając różne takie historie, to jest tylko kwestią czasu, że i ta historia zakończy się dramatem.

Seks telefon zniszczył ich związek

Monika i Radek byli po ślubie siedem lat. Oboje świetnie zarabiali, bo ukończone studia dały im ciekawą pracę i ona spełniała się w projektowaniu mody, a on był dobrym adwokatem, który zdążył wypracować swoją markę w dużym mieście.

Nie chcieli mieć dzieci przed trzydziestką, ponieważ ustalili, że najpierw się przyzwoicie urządzą, a więc wybudują duży dom, aby było im dobrze i luksusowo. Oboje pochodzili z rodzin, że niczego im nie brakowało. Postanowili sami na to wszystko zarobić, nie obciążając rodziców, którzy byli skłonni im pomóc finansowo, ale oni nie chcieli.

Kochali się i wiedzieli, że ta miłość pomoże im spełnić marzenia snute po ekscytującym seksie. Najlepiej po seksie im się rozmawiało, przy papierosie i lampce wina na dobry sen. Ona była zadowolona, że tak wspaniale się rozumieli w łóżku i kompletnie nie wyobrażała sobie innego faceta obok siebie. Była z nim szczęśliwa, a on za nią szalał i była między nimi wielka chemia.

Wybrali działkę, bardzo niedaleko miasta, a by szybciej docierać do centrum i do pracy, ale bardzo ładną, bo położoną blisko lasu z widokiem na rozległe pola. Widok był sielski i anielski, bo na pola często wychodziły sarny i jelenie, aby toczyć walkę o swoją wybrankę. Było to ekscytujące, a więc wybrany architekt planował im dom, jednopoziomowy, ale koniecznie z tarasem, dużym tarasem z widokiem kiedy słońce wschodzi.

Byli wniebowzięci, że tak im się wspaniale układa, ale pewnego dnia mąż Moniki oświadczył, że ma propozycję wyjazdu do kancelarii prawnej w Paryżu, gdzie pieniądze są o niebo większe, a pieniądze będą im bardzo potrzebne przecież.

Monika się z wielkim bólem zgodziła, bo zdawała sobie sprawę, że ich marznie o luksusie pochłonie masę pieniędzy i uzgodnili, że ona zajmie się budową, a on będzie zarabiał pieniądze.

Przylatywał do domu raz na miesiąc, ale jakby to był inny człowiek. Coraz częściej jego instrument nie działał i tłumaczył to wielkim stresem w pracy. Monika była wyrozumiała i taktowa, ale pewnego dnia nakryła męża ma dziwnej rozmowie przez telefon, którą natychmiast przerwał, kiedy się zorientował, że nie jest sam. Dla niej to było coś podejrzanego i wyobrażała sobie, że jej ukochany mąż ją zdradza i umawia się z kochanką.

Zajrzała na ich wspólne konto bankowe i stwierdziła, że tam wcale nie ma więcej pieniędzy, a wręcz dużo mniej, które upłynniały się kompletnie nie na budowę ich wymarzonego domu. Nie zamierzała tak tego zostawić i poprosiła zaufanego kolegę o założenie podsłuchu na telefon męża. Miała wyrzuty sumienia, że przestała mu ufać, ale coś jej w tym wszystkim nie pasowało.

Zaczęła podsłuchiwać jego rozmowy i usłyszała, że mąż pyta jakąś kobietę w co jest teraz ubrana, a ona odpowiadała, że w haleczkę, ale majteczek nie założyła, a on drążył z nią temat, aż do telefonicznego sapania i orgazmu. Monika już wiedziała, że jej mąż zużywa się na seks telefonach i jest od nich uzależniony, bo także przejrzała jego bilingi, z których wynikało, że ich zarobione pieniądze na dom idą na jego szaleńcze uzależnienie od kobiet świadczących usługi pod numerem 700 –

Przeprowadziła z nim kategoryczną rozmowę, a on jej się przyznał, że od początku ich małżeństwa korzystał z tego rodzaju usług, bo jest chorobliwie uzależniony od tego i nie wie, jak sobie z tym poradzić. Przyznał, że to jest jego ucieczka od codzienności i chyba przeholował, bo ona przestała go już podniecać i dlatego mają kłopoty w łóżku.Płakał i prosił o wybaczenie, ale przyznał, że zapisał się na terapię, która nic mu nie dawała, a więc jest przypadkiem beznadziejnym,bo będzie to robił zawsze.

Nie wierzyła, ale postanowiła się zemścić, a raczej pokazać mu jak to boli i poszła do klubu swingersów i tam kochała się z kilkoma mężczyznami naraz. Zleciła owe rozpustne sceny do nagrania i przesłała je na komputer męża z pytaniem – jak mu się to podoba?

Nie odezwał się do niej ani słowem i po kilku miesiącach spotkali się w sądzie. Otrzymali rozwód na zasadzie nie zgodności charakterów!

Uzależniona egoistka od komputera

Lubimy swoje komputery i laptopy, a zwłaszcza kiedy znajdziemy sobie miejsce w sieci, gdzie się zagnieżdżamy na dłużej i tam szukamy znajomych, czy też chętnych do pisania. Wiadomo, że takimi miejscami są fora dyskusyjne, gdzie po jakimś czasie identyfikujemy się z grupą i piszemy na forum, albo prywatnie.

Ja pisałam jakiś czas z jedną kobietą, użytkowniczką forum właśnie. Już nie pamiętam od czego zaczęła się ta nasza korespondencja, ale na początku było mi miło, że mogę o poranku skrobnąć do niej pozdrowienia. To jest takie miłe uczucie, kiedy mamy do kogo się w tej przepastnej sieci odezwać.

Nazwę tę panią od luźniej korespondencji Krysią np. Krysia była w naszym pisaniu od razu bardzo wylewna i kiedy nie prosiłam o jej zdjęcia i jej rodziny, bo sama nie miałam zamiaru się dzielić, to zaraz na poczcie je miałam i tym sposobem wiedziałam z kim piszę. Przystojna kobieta nie powiem, ale ja byłam na etapie składania do kupy swojego małżeństwa i nie miałam zamiaru dzielić się swoją prywatnością, którą wolałam przeżywać w swojej, tylko duszy. Nie miałam się czym chwalić i starałam się nie zwierzać, jakie to przeżywam katusze i dlatego wolałam czytać, co też Krysia ma mi do napisania.

Krysia dzieliła się ze mną swoim życiem prywatnym i wiedziałam jak wygląda jej życie na co dzień. Czasami udzielałam jej swojego poparcia, czy też negacji, ale Ona się nie gniewała. Od niej dowiedziałam się, że jej mąż bardzo się denerwuje kiedy Ona siedzi całymi dniami na forum i w zasadzie na nią krzyczy, bo to On robił zakupy do domu i On sprzątał, a także gotował, bo Krysia była przypięta łańcuchem do komputera. Od rana do wieczora udzielała się na wątku babskim pisząc takie bzdurki nic nie znaczące.

Pisała mi, że by ułagodzić męża, to szła z nim na szybki seks i na jakiś czas miała spokój, aż do następnej awantury. Tego seksu to jej zazdrościłam najbardziej, bo u mnie na etapie odbudowy małżeństwa mogłam sobie tylko o tym pomarzyć, ale wspierałam ją w jej trudnej doli, choć tłumaczyłam, że mąż ma prawo mieć do niej pretensje, gdyż wyraźnie go zaniedbuje. Nie posłuchała, a ja jej szczerze zazdrościłam, że kobieta ma tylko takie problemy ze swoim chłopem. Stukała dalej, nabijając na forum ponad 30 tys. postów i pisała z przerwą, tylko na sen.

Pewnego razu przeczytałam jej euforyczny wpis na forum, że wyprowadziła się od męża, a mieli dwa domy, a więc miała dokąd. Mieli dom w apartamencie i domek letni z ogrodem, a więc spakowała swoje rzeczy, wzięła psa i oczywiście komputer.

Mnie ten wpis wprawił w osłupienie, bo nie wierzyłam, że powodem rozstania po 30 latach małżeństwa jest uzależnienie od pisania na forum od rana do wieczora. Wstawała rano, napaliła w kominku i zaszywała się w koc z laptopem i po śniadaniu miała luz bluz na cały dzionek z przerwą na nakarmienie i wyprowadzenie pieska.

Zganiłam ją za takie potraktowanie męża, a Ona mi napisała, że mam się nie wtrącać i jestem psychicznie chora, skoro bronię jej męża, a nie ją… hm.

I tak skończyła się nasza pisanina, a ja sobie odpuściłam kobietę, egoistkę, której od dobrobytu w de… się przewróciło. Niech jej będzie, pomyślałam, ale śledziłam jej wpisy na forum.

Była szczęśliwa, choć nie do końca, bo latem ogród wołał o to, by się nim zająć. Chwasty rosły na potęgę, a winorośle wołały o pielęgnację. Trzeba było zacząć gromadzić opał do kominka i trzeba było robić drobne naprawy, bo w domu zawsze coś się psuło, a do tego?

Przychodziła synowa z wnuczką bardzo energiczną, co odciągało Krysię od komputera i bardzo ją to męczyło. Pisała, że po tych wizytach jest padnięta i czekała z utęsknieniem kiedy sobie pójdą, aby Ona miała czas na klikanie z wirtualnymi koleżankami, bo tylko to jej sprawia niesamowitą przyjemność.

Odpuściłam czytanie jej pierdół, ale pewnego dnia zajrzałam na ten jej ukochany wątek i się dowiedziałam, że mąż machnął ręką i stwierdził, że niech Krycha sobie klepie te bzdury, z których nie ma żadnej korzyści dla niego, ale tak bardzo za nią tęsknił i ubolewał nad swoją samotnością, że machnął ręką i się zeszli. Znowu on robi zakupy i gotuje i pierze, a Krycha uwiązana do kompa klepie i klepie i klepie i tylko pies to zaakceptował siedząc z panią pod kocem.

Już nikt jej nie zrzędzi i jest szczęśliwą kobietą, notabene i ja też, bo przez ten czas na nowo zbliżyłam się z mężem i zbudowaliśmy wszystko od początku i On godzi się na to, że piszę bloga, a potem spędzamy czas razem najczęściej jak się da.:)

Morał z tej historii jest taki, że na starsze lata nie wszystkie panie rozumieją, że to są może ostanie wspólne chwile, które powinno się cenić jak drogocenny skarb, bo drugi raz na ten świat nikt nas nie zaprosi. 

Czy komputery i tablety – nie dla Seniora niestety?

„Parę dni temu ruszyła kampania „Wyloguj się do życia”, która ma zwrócić uwagę na problem uzależnienia od internetu.

Badania EU Kids Online 2011 pokazują, że ponad 38 % polskich nastolatków w wieku 11-16 lat „czuje się bardziej sobą online” niż w kontaktach bezpośrednich z innymi ludźmi. 35 % dzieci w tym wieku zaniedbuje bliskich, szkołę i hobby z powodu spędzania czasu w internecie, a 32 % bezskutecznie próbuje marnować mniej czasu przy komputerze, czyli nie kontroluje już problemu.”

http://www.wylogujsie.org/

Faktem jest, że komputery są już wszechobecne. Widzimy je w bankach, sklepach, u lekarzy, w biurach, a więc nie potrafimy z nimi już się rozstać. Martwi tylko, że młodzież, tak jak kiedyś bywało, gdy nikt jeszcze o komputerach nie słyszał nie spędza więcej czasu z rówieśnikami na podwórkach. My starsi więcej czasu spędzaliśmy na boiskach, uprawiając sport i tak się wyżywaliśmy w ruchu i będąc większość czasu na świeżym powietrzu. Każdy senior pewnie pamięta swoje dzieciństwo i młodość i byliśmy chyba szczęśliwsi, niż współczesne nastolatki, które bez komputera nie potrafią już żyć. Załatwiają wszystkie swoje sprawy przez portale społecznościowe, komunikatory i tak się ze sobą porozumiewają. Smutne jest to, że nie potrafią już inaczej funkcjonować i chyba wielu z nich cierpi na samotność, bo brak realnych kontaktów z innymi, tę samotność jednak musi sprawiać.

Rodzice często nie panują nad swoimi dziećmi i praktycznie nie mają pojęcia, co ich latorość w sieci robi. Nie kontrolują, często niewłaściwego zachowania swoich dzieci. Smutne jest to, że Internet często sprawia, że młodzież chce się komuś przypodobać i publikują swoje zdjęcia, narażając się niejednokrotnie na ostrą krytykę, a potem nie mogą sobie z tym poradzić.

Istotne zagrożenia czyhają w sieci dla ludzi bez doświadczenia życiowego, co często powoduje rozterki i niemoc poradzenia sobie z krytycznymi ocenami. 

Dlatego myślę, że akcja „Wyloguj się do życia” jest bardzo potrzebna, ale tutaj dużą rolę musi odegrać zaangażowanie rodziców i szkoły – rzecz jasna.

A jak jest z Seniorami?

 „Badania przeprowadzone w marcu 2012 roku przez Megapanel PBI Gemius pokazują wyraźnie, że niewielu polskich seniorów korzysta z komputera i internetu – w grupie 60+ to jedynie 12 proc, czyli ponad 900 tys. osób. Polska boryka się z problemem starzejącego się społeczeństwa i powinniśmy pamiętać, że grupa osób 60+ stale rośnie. Na tle grupy wiekowej 7-59, z której ponad 65 proc. osób korzysta z sieci, wynik najstarszej części społeczeństwa nie napawa optymizmem. Starsze osoby nie korzystające z komputera i odcięte od sieci tracą szansę na realizację swoich pasji i nie są w stanie skorzystać z wszystkich rzeczy, które oferuje im internet.”

http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Internet-dla-babci-i-dziadka-Czy-seniorzy-korzystaja-z-komputerow-i-sieci,wid,15270537,wiadomosc.html

Senior powinien za to wbrew wszelkich uzależnieniom od Internetu mieć w domu komputer i to jest Seniorowi zalecane po prostu! 

Senior z racji, że ma więcej wolnego czasu, bo się już w życiu napracował, powinien nauczyć się serfowania po sieci, choć zdaję sobie sprawę, że wielu Seniorów nie stać jest, aby ten komputer sobie kupić, odbyć jakiś kurs na początek, a potem opłacić abonament.

Ale jeśli tylko tak się składa, że stać nas na ten komputer, to lekarze wręcz zalecają Seniorom surfowanie po sieci, ponieważ taka aktywność powoduje, że Senior ćwiczy sobie komórki mózgowe o wiele skuteczniej, niż podczas czytania książek, czy rozwiązywania krzyżówek. Sorry, tak wyczytałam gdzieś tam.

Ponadto Senior często mieszka sam, z dala od swoich dzieci i rodziny, a więc za pomocą tej szalonej maszynki, może z powodzeniem spotkać się na komunikatorach z kamerką i sobie tak umilić życie. 

W sieci mamy wszytko, dosłownie wszystko i za pomocą Internetu Senior będzie się mniej czuł samotny, bo przecież jeśli tylko jest dobra wola, można w sieci zapoznawać nowych ludzi i spełniać swoje marzenia. Można posłuchać ulubionej muzyki, czytać wiersze, czy też oglądać filmy. Wszystko to za pomocą tego czegoś, bez wychodzenia z domu, pod ciepłym kocem i z gorącą herbatą. Fajnie co nie? 

Ja nie wiem, jak ja kiedyś żyłam bez Internetu, a teraz to sobie kompletnie nie wyobrażam życia bez kompa, jak to mawia młodzież. Jestem zakochana w moim laptopie i cieszę się, że mogę zajrzeć na YT, mogę obejrzeć film na VOD. Mogę pogadać na FB i mogę się zobaczyć z rodziną na Skype. Obcykana jestem – prawda? 😀

Pewnie, że jeszcze dużo nie wiem i wciąż szperam i wciąż szukam czegoś nowego i się uczę jak mądrze korzystać z sieci, a wciąż mam z tego radość. Może powinnam trochę się wylogować, bo dzieci się trochę martwią, że ich matka spędza tyle czasu w sieci, ale ja Im zadaję od razu pytanie, czy jeśli mnie potrzebują, to czy mnie nie ma? W ten sposób zakańczam dyskusję nad moim uzależnieniem, a z drugiej strony, to ciężko jest zagospodarować Seniorowi cały swój dzień i tych wszystkich godzin w ciągu doby, a więc komputer to jest świetne rozwiązanie, na samotność i na poszerzanie swoich horyzontów i oczywiście świetne rozwiązanie, by pisać bloga. 🙂

Ciekawa jestem jak to z Wami jest? Pogadajmy. 🙂

Kobiety piją przeważnie w samotności!

Zadzwonił budzik jak każdego poranka, nastawiony wieczorem przez Hanię. Niestety, czas wstawać pomyślała, ale postanowiła poleżeć jeszcze pięć minut. Pięć minut przeciągnęło się do piętnastu i Hania wystraszona, że spóźni się do pracy jak katapulta wyskoczyła z łóżka.

Prysznic i te wszystkie zabiegi kobiece obowiązkowe każdego poranka miała opracowane do perfekcji. Kiedy skończyła makijaż, przypomniała sobie, że wieczorem wywiesiła na balkon upraną bluzkę, a więc poszła, aby ją zdjąć i przeprasować lekko żelazkiem.

To był moment, kiedy rzuciła okiem dalej niż wisząca jej ulubiona bluzka i stanęła jak wryta. Zauważyła w zaułku oddalonego budynku, między jedną, a drugą klatką, swoją koleżankę z pracy – Beatę.  Siedziały w jednym pokoju w urzędzie. Znały się od roku i bardzo polubiły, a tu tak widok. Widziała bardzo wyraźnie, że Beata odkręciła małą buteleczkę i wypiła jej zawartość jednym haustem. Postała jeszcze chwilę i wzięła głęboki wdech, a za chwilę odwinęła gumę do życia i skierowała się w stronę miejsca pracy.

Beata przeważnie pierwsza była w pracy i tłumaczyła innym współpracownikom, że cierpi na bezsenność i dlatego jako pierwsza rozpoczynała dzień w urzędzie, robiąc przy okazji wszystkim poranną kawę. Wszyscy się do tego już przyzwyczaili i pytań było coraz mniej, bo Beata po prostu tak ma i już!

Hania niewiele wiedziała o Beacie, ale ta raz jej się zwierzyła, że jej mąż jest bardzo wymagający i wręcz obsesyjnie perfekcyjny, kiedy ona sama nie przywiązuje wagi do wielu detali i dlatego żyje z mężem jak pies z kotem. Maż Beaty wymagał od niej bezwzględnej czystości w domowych kątach i zwracał jej na każdym kroku uwagę, a więc na tym tle dochodziło do ostrych spięć. Beata nie skarżyła się nikomu, że jej małżeństwo to czyste piekło, z którego nie wiedziała jak się uwolnić, gdyż mąż zawsze twierdził, że nigdy nie da jej rozwodu i jest skazana na niego do końca życia.

Hania zaczęła obserwować Beatę i zauważyła, że jej koleżanka z pracy często wychodzi z torebką do toalety po czym czuła od Beaty zapach alkoholu, tłumiony cukierkami miętowymi. Hania wiedziała już wszystko – Beata pociąga alkohol przed pracą i w pracy. 

Minęło kilka dni, a Beata wciąż przychodziła do pracy pod wpływem i tylko Hania to już wiedziała na pewno. 

Nie wiedziała, co ma zrobić z tą wiedzą, bo żal było jej koleżanki, która była bardzo dobrą pracownicą i wykonywała swoje obowiązki najlepiej jak umiała. Petenci ją szanowali za kompetencje, a ona była dla nich zawsze miła i bardzo pomocna, a więc nikt się nie domyślał, że Beata ma problem.

Hania pewnego razu zdobyła się na odwagę i prosto w oczy powiedziała Beacie, że wie o jej problemie. Rozmowa odbyła się w pokoju, kiedy innych współpracowników w nim nie było. Beata zrobiła się czerwona, a jej oczy zalały się łzami. Nie wiedziała jak ma się zachować, ale poprosiła, aby Hania nikomu o tym nie mówiła, a ona zrobi wszystko, aby się takie sytuacje więcej nie zdarzyły. 

Hania czuła, że Beata ma poważny problem w swoim życiu, ale uwierzyła koleżance, że stanie na wysokości zadania i więcej do tematu nie wracała, gdyż czuła, że Beacie jest bardzo z tym źle. Nie chciała jej zdemaskować, choćby ze względu na to, że jak dotąd Beata była świetnym pracownikiem.

Przyszedł okres, kiedy Beata stwierdziła, że musi zostać dłużej w pracy, gdyż musi dokończyć sprawozdanie, aby je przedłożyć nazajutrz przełożonemu. Wszyscy już wyszli z pracy, a Beata została, ale nikogo to nie dziwiło, gdyż Beata miała takie okresy w swojej pracy, wymagające godzin nadliczbowych.

Nagle w mieście rozległy się syreny karetki jadącej na sygnale w godzinie dość już późnej, a do Hani zadzwonił kolega z pracy, że Beata wpadła pod samochód i jest bardzo ciężko ranna, a najgorsze jest to, że była kompletnie pijana i to była jej wina, że pod ten samochód wpadła.

Hania zamarła po tym telefonie i na drugi dzień wybrała się do szpitala, aby dowiedzieć się jaki jest stan jej koleżanki. Lekarze nie chcieli z nią rozmawiać, ale po znajomości dowiedziała się, że Beata jeśli przeżyje i wybudzą ją ze śpiączki, już nigdy nie stanie na własnych nogach. Czeka ją wózek i prawdopodobnie rehabilitacja nie przyniesie oczekiwanej poprawy.

Mijały miesiące i Beata otrzymała grupę inwalidzką. Zniknęła wszystkim z oczu i zapadła się jakby pod ziemię i tylko Hania wie, że mąż Beaty złożył pozew o rozwód i ją zostawił z tym nieszczęsnym wózkiem!

To jest faktyczna patologia w naszym kraju!

Dziś rano Jarosław Kuźniar (chyba wszyscy go znamy z programu Wstajesz i Wiesz, choć niektórzy twierdzą, że Wstajesz i Łżesz), zamieścił taki oto wpis na FB

„Kraj, w którym co chwilę wszystko zamykamy żeby odpocząć po odpoczynku, a żyją tylko monopolowe musi być cholernie bogaty… p.s: piłeś, nie jedź – kampania stylizowana na rosyjską ruletkę”
ruletka
Całkowicie się zgadzam z tym wpisem, ponieważ tak właśnie w Polsce jest, że w okresie świąt wszystkie sklepy są pozamykane i nie ma gdzie zakupić przysłowiowej szklanki cukru, czy brakujących jajek do ciasta, a alkohol jest dostępny 24 h. Tak jest wszędzie w naszych miastach i miasteczkach, że dostępność do pól litra, czy małpeczki nie stanowi najmniejszego problemu i uważam, że rząd powinien coś z tym zrobić, a nie przyzwalać na narodowy alkoholizm. To jest nasza hańba i mówi o wielkiej pazerności polskich polityków. Proszę wyjść na spacer w dniu świątecznym i uważnie się przyjrzeć jakie sklepy są otwarte non stop i z pewnością nikt nie będzie miał problemu z zakupem alkoholu. To jest chora polityka, która przyzwala na pijanych kierowców na naszych drogach, ponieważ alkohol dostępny jest wszędzie, bodajże nawet na stacjach benzynowych. Jedno piwko nikomu nie zaszkodzi, tak sobie myśli kierowca i wsiada sobie spokojnie do samochodu jak gdyby nic i staje się w tym momencie potencjalnym mordercą! 
Ciekawa jestem statystyk z powrotów z majówek i wypadów za miasto i mam nadzieję, że nie będzie tak źle, że stajemy się coraz bardziej świadomym społeczeństwem i obym się nie myliła.
Dobrego dnia 🙂