
Został powołany Komitet jak za PZPR w sprawie budowy dwóch pomników w centrum Warszawy. Jeden będzie poświęcony tym, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej i drugi zamordowanemu Prezydentowi – Lechowi Kaczyńskiemu!
Czekają nas więc ciekawe czasy, kiedy to powstaną nowe przewodniki po miastach i wsiach, ponieważ nasza przestrzeń może wyglądać tak:
Rok 2016 i lata poźniejsze
– Panie, jak dojechać do Bulwaru Lecha Kaczyńskiego?
– Pojedzie pan ulicą Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, skręci w prawo w ulicę Braci Kaczyńskich, potem przez Męczenników 10 Kwietnia, dalej prosto przez Prezydenta Tysiąclecia i skręci pan w lewo, w Bojowników o Prawo i Sprawiedliwość. Potem już prosto do Placu Braci Bliźniaków z pomnikiem Jarosława Boga Żywego, a tuż za nim jest Bulwar Lecha Kaczyńskiego.
Czy ja się czepiam? Wdaje mi się i tu mam swoje zdanie, że faktycznie się czepiam, ale sobie to przemyślałam. Przystaję na budowę jak największej ilości pomników, na wszystkich skwerkach, na których nie ma jeszcze pomnika Jana Pawła II.
Niechaj powstają te wszystkie potworki, gdyż Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu te pomniki się należą z racji takiej, że był o wiele lepszym Prezydentem od Prezydenta obecnego. Niech upamiętniają człowieka pierwszego w Polsce, który sprzeciwiał się łamaniu prawa i szanował Konstytucję oraz Trybunał Konstytucyjny. Niech się Prezes cieszy i dokona swojego dzieła i wyczyści swoje sumienie!
Obecny „Prezydent” to jest tylko z nazwy i nie jest Prezydentem wiarygodnym, gdyż tak bardzo się boi brata Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że za trochę sprzeda nasz kochany kraj, bo tak mu Prezes nakaże!
Przebrał miarę i u mnie stracił wszystko, kiedy przyjmował ślubowanie od sędziego wybranego w przestępczy sposób, poprzez głosowanie na dwie ręce i tu daję felieton Mariusza Szczygła, którego uwielbiam czytać. Pan Mariusz o dziwo zauważył tylko raz, że Andrzej Duda zachował się jak człowiek, a nie jak pacynka pociągana za sznurki.
Zachęcam do przeczytania.

Mariusz Szczygieł
Oto co ostatnio usłyszałem, podsłuchałem, przeczytałem.
Jak w ubiegłym roku najpierw pojechałyśmy po różę, żadne tam żonkile. Kwiaciarka zapytała, dla kogo. „Dla Marka Edelmana”. „O, dla pana doktora to musi być najpiękniejsza” – powiedziała i podała taką o olbrzymim, rozłożystym kwiecie. „Jakaś erotyczna ta róża – stwierdziła Hanna Krall. – Rozbuchana taka. Może dlatego, że z Argentyny przyjechała, tak powiedziała pani kwiaciarka”. Przed cmentarzem – policja i ochroniarze. Dziwne, rok temu tak nie było. Od prezeski gminy żydowskiej dowiadujemy się, że będzie prezydent Duda z prywatną wizytą na grobie Edelmana. „Wyprzedźmy delegację, pani Julio” – rzuca Krall i łapie mnie za rękę. Odwiedzamy inne groby, wiemy, że do Edelmana przyjdzie dużo ludzi, a te nawiedzamy tylko my. Spomiędzy macew spoglądają na nas czujnie BOR-owiki. Prezydenta widzimy z daleka, ale kluczymy, żeby uniknąć oficjalnego spotkania. W końcu i on, i my jesteśmy na cmentarzu prywatnie i po chwilę zadumy. Prezydent już był przy grobie Edelmana, a to nasz ostatni przystanek, decydujemy się więc tam pójść, choć BOR-owiki ciągle depczą nam po piętach. Do grobu jednak nie możemy podejść, bo otacza go wianuszek dzieci. Nauczycielka tłumaczy, kim był Edelman i że w przyszłości będą czytać o nim w książce Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem”. „Pani Haniu, autorka musi poczekać, bo teraz bliżej grobu jest książka” – szepczę. Nauczycielka wyławia jednak wzrokiem postać reporterki, którą ledwo widać zza dzieci: „O Boże, przepuśćcie panią Krall!”. Podchodzimy do grobu w szpalerze szóstoklasistów. Na grobie wiązanka z biało-czerwoną szarfą i napisem ANDRZEJ DUDA. Pani Hania kładzie na płycie tę erotyczną różę. Zapala znicz i zamienia kilka słów z Edelmanem. Nagle poruszenie wśród BOR-owików. Prezydent wraca! Chcemy więc pójść już w kierunku bramy, ale pani BOR-ówka zastępuje nam drogę. Nie wycofamy się też drugą stroną, bo za naszymi plecami stoi cała klasa szósta ze Szkoły Podstawowej nr 210 imienia Bohaterów Pawiaka. No więc czekamy, aż przejdzie prezydent wraz z niewielką świtą. To oczywiście nie mogło się udać – spotkanie było nieuniknione. Rabin Schudrich wskazuje Hannę Krall prezydentowi, który podchodzi, żeby się przywitać. „Cieszę się, że tu jestem – mówi prezydent. – Miałem zaszczyt poznać Marka Edelmana, choć pani książki niestety w szkole nie omawialiśmy”. „A ja się cieszę, że przyszedł pan do Marka” – odpowiedziała Krall. Uznałyśmy, że to ładne, że przyjechał w ten dzień na cmentarz żydowski bez kamer i zamieszania, nieoficjalnie. Oficjalnie pojawił się dopiero pod pomnikiem Bohaterów Getta. Że spędził godzinę na chodzeniu między grobami, słuchaniu opowieści rabina i kadyszu. Pani Hanna była poruszona: „Przecież w osobie prezydenta to Polska przyszła dzisiaj do Edelmana”.
Tę opowieść Julianna Jonek zamieściła na swoim fejsbukowym profilu jeszcze tego samego dnia, kiedy z pisarką uczciły rocznicę wybuchu powstania w getcie. Internauci zaczęli sobie post masowo udostępniać. Wzruszali się nim, dziękowali zań, „Fakt” zrobił z niego newsa, pan prezydent napisał o tym na Twitterze.
– Oszołomiło nas, że prezydent może zachować się jak człowiek, a nie robot wynajęty przez PiS, piękne! – powiedziałem.
– Ludzie chyba zobaczyli inną twarz prezydenta. Choć nie miała być to twarz do publicznego pokazania – powiedziała J.
A ja przytaczam to wszystko, ponieważ pan Hubert Kopacz z FB umocował całość w bliskim mi kontekście: „Może jest tak – napisał – że z człowieka, mimo urzędu, mimo wszystkiego, zawsze gdzieniegdzie wyjdzie jego prawda”.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,151494,19985799,u-pana-doktora-szczygiel.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza