Archiwa miesięczne: Grudzień 2018

Podsumowanie mijającego roku!

Podobny obraz

Życzenia

Idź Nowy Roku… 

tak mówi Rok Stary i znika…

z łezką w oku. 
Z ostatnią kartką kalendarza zerwijmy złe nastroje, 
zapomnijmy o wszystkich nieudanych dniach, 
przekreślmy niewarte pamięci chwile
 i wejdźmy w Nowy Rok

 jak wchodzi się na najwspanialszy bal świata!

Tego życzę bywalcom mojego bloga:))

Jaki był dla mnie, ten mijający rok?

Nie mógł być dobry, kiedy Mama kolejny rok przeleżała w łóżku z różnymi stanami, koło której wciąż trzeba chodzić i się opiekować, a to jest coraz większym wyzwaniem.

Umierała w jeden dzień, a na drugi zmartwychwstała  i tak było wiele razy ku naszemu zdumieniu.

Nie powinno się tak umierać przez – już 26 miesięcy, bo wszyscy padli na pysk i żyjemy w wiecznym stresie, gdyż z dnia na dzień trzeba pokonywać tytaniczną robotę.

Nawet nie wiem kiedy mi z przed nosa uciekły te dwa ponad lata, bo każdy dzień podobny jest do poprzedniego, a więc ciągła gotowość i wysłuchiwanie telefonu, bo trzeba pomóc, zastąpić, wziąć dyżur.

W pewnym momencie wysiadłam na maksa i ogłosiłam, że nie dam rady, że potrzebuję kilka dni na odpoczynek, wyciszenie i uspokojenie mojego skołatanego serca.

Musiałam to ogłosić, bo bym umarła prędzej niż moja Mama, gdyż nawet tabletki na serce przestały działać, a moja nerwica odezwała się na nowo.

Podobno wszystko jest po coś na tym świecie i w naszym życiu, ale nie umiem sobie wytłumaczyć tego, że po co Mama tak nas katuje i nie chce spokojnie odejść, abyśmy wszyscy odzyskali swoje życie, a do tego sądzę, że ta Jej katorga nie pogodzi zwaśnionych!

Spytałam Męża, czy mógł by się bawić na balu Sylwestrowym, a On mi odpowiedział szczerze, że w obliczu chorej, mojej Matki jest to wykluczone i ja tak samo uważam.

Nasi, starsi znajomi i odrobinę młodsi, będą balować, a my będziemy w domu, bo na żadne tańce nie mamy ochoty.

Nie mamy ochoty w obliczu umierania skakać do melodii –  te oczy zielone, czy ona tańczy dla mnie!

Mój Mąż pomagał w oporządzeniu mojej Mamy ze śmierdzącego i za to Mu bardzo dziękuję i podziwiam  za to, że co wieczór idzie ze swoją Mamą – staruszką na spacer, która jest po zabiegu na sercu.

Oboje, my starsi już ludzie uwikłani jesteśmy w starość 20 lat później i musimy na co dzień zmagać się z chorobami naszych Matek, ale jakie mamy inne wyjście?

Za chwilę i aż się boję sobie wyobrażać, kiedy to my będziemy potrzebowali pomocy ze strony naszych Dzieci i co one postanowią w razie naszej niedołężności?

Może oddadzą nas do domu seniora, a może do hospicjum – któż to wie?

Wciąż piszę na moim blogu, że każdy chory, nieuleczalnie powinien mieć prawo do eutanazji na swoje, wyraźne życzenie – koniec i kropka.

Ja sobie nie życzę, aby moje Dzieci uprzątały spode mnie to śmierdzące!

W obliczu tego, co nas z Mężem dotyka, rozmawiamy dość często o przemijaniu i mój Mąż pracoholik podkreśla, że jeśli nie będzie mógł pracować, to umrze z nudów, zgorzknieje i zdziwaczeje, a ja będę miała z Nim nie lada kłopot i już się boję takiego stanu!

Odchodząc od trosk z umieraniem chcę też podkreślić, że ten rok był fatalny dla naszej Polski.

Ludzie, którzy teraz rządzą krajem, to wyjątkowi kłamcy, dranie i może w następnym roku w Polsce coś się takiego stanie, że Polacy przejrzą na oczy i pokażą im czerwoną kartkę!

Na Twitterze przeczytałam dość ciekawy wpis, bo:

Z Twittera wzięte!

Jack‏ @zKaszebe

Coraz częściej nachodzi mnie perwersyjna myśl by w wyborach parlamentarnych zagłosować na PiS. Niech wygrają i zmierzą się z kryzysem gospodarczym, drożyzną, wzrostem bezrobocia, strajkami itd. Będzie ciekawie i będzie się działo.

Bądźmy dla siebie dobrzy!

W swoim już dość długim życiu, jak każdy człowiek popełniłam masę błędów, ale zawsze z każdego pragnęłam wyciągnąć takie wnioski, aby więcej ich nie popełniać.

Nie jestem kryształowa i mam swoje wady, ale wydaje mi się, że tak jak w realu, tak i w wirtualu staram się być szczerą osobą i nie posługuję się krętactwem i kłamstwem.

Piszę bloga od 6 lat i każdy wpis jest prosto z serca i niczego nie ubarwiam, aby przypodobać się czytelnikom.

Tak samo staram się zachowywać na innych portalach społecznościowych, aby ludzie mnie odbierali przede wszystkim, jako osobę szczerą, niemściwą, pozytywną, przyjazną.

Jeśli mam zakląć, bo coś mi się nie podoba, to klnę, a jeśli mi się podoba, to piszę opinię tak jak to faktycznie odczuwam.

Nie chcę, aby ludzie odbierali mnie jak chamkę, niczym Krycha Pawłowicz i kto mnie zna, to wie, że staram się być sprawiedliwa i taktowna.

Nigdy nie potrafiłam się kłócić nawet o swoje, bo w takich momentach odpowiednie argumenty grzęzą mi w gardle i zawsze wychodzę na przegraną z czym się potem gryzę.

Nigdy nie mogłabym być członkiem partii PiS, bo te wszystkie dyrdymały jakie z ust posłów płyną są niezgodne z moim poglądem na to, że prawda zawsze się obroni, a oni kłamią jak zdziczałe bestie i w moich oczach są kanaliami, którzy dla kasy zrobią wszystko.

Szukam w ludziach prawdy, szczerości, dobroci i nie rozumiem tych, którzy są zdolni do wszystkiego, aby komuś dowalić i zhejtować. Takie coś nie leży w mojej naturze.

Uważam tych ludzi za brudne dusze, zdeprawowane, oszukańcze, kłamliwe, zdolne do wszystkiego i tak uważam, że jeśli ktoś całe życie był kanalią, to taką kanalią umrze.

Moja hejterka, która nękała mnie przez 5 lat teraz pisze na innym forum i udaje intelektualistkę pozując na dobrego człowieka, a ja kiedy ją czytam widzę kobietę o brudnej, zdeprawowanej duszy i nic tego nie zmieni.

Doniosła mojego bloga na Policję, co skutkowało zaborem moich komputerów, a jej imię to Maria Pałac, zamieszkała w Krakowie.

Nie mam pojęcia jak ona patrzy po tym wszystkim w lustro nazywając moje zmarłe Wnuki – zdechlakami! To się w głowie nie mieści, ale przeżyłam i to i teraz wiem, że w sieci i w realu nie brakuje chorych psychicznie!

Niech sobie pisze jak najmądrzej, bo ludzie jej nie znają, ale mnie nie oszuka i wiem, że jest albo pijaczką, abo chorą psychicznie. To bolało jak diabli i zostanie we mnie na zawsze i szkoda, że policja jej nie dopadła – szczęściara.

Poniżej mamy  przykład kanalii w sutannie, którą po mistrzowsku opisał człowiek prawy, którego następna kanalia nazywa trepem, a chodzi o faceta w czarnej sukience z guzikami i sorry, że ponownie czepiam się wiary katolickiej.

 

Panie Arcybiskupie Sławoju Leszku Głodziu,

jestem pod wrażeniem Pańskiego wystąpienia podczas ostatniej pasterki w Oliwie. Gdybym nie znał realiów, pewnie poszedłbym za tymi słowami zatroskanego pasterza. Tyle było emocji, tak wiele troski tylko…, o co, Panie Arcybiskupie? O dobre imię Kościoła, o pomyślność wiernych czy może wyłącznie o interes hierarchów i kościelnych pedofili?Panie Arcybiskupie,
znamy się dobrze i pewnie pamięta mnie Pan, jako oficera, z organizacji wizyty do ojczyzny Jana Pawła II, bo to ja (szef sztabu jednostki w Opolu) otrzymałem rozkazy przyjęcia pielgrzymów wojskowych i kapelanów. To ja, poprzez ks. Marka, udzielałem Panu porad, co i kiedy nosi się do munduru wojskowego. To mnie odmówił Pan poświecenia sztandaru jednostki, bo nie nadawałem odpowiedniej rangi Pańskiej świętości. Nie przeszkadzało to jednak Jego Świątobliwości w regularnym upijaniu się w Ośrodku Szkolenia Piechoty Górskiej „Jodła”, (który mnie gospodarczo podlegał) na Jamrozowej Polanie. Spotkaliśmy się na Monte Cassino, gdy pojechałem, by pokłonić się bohaterskim Karpatczykom. Przyjechałem na własny koszt, bowiem zabrakło dla mnie miejsca w oficjalnej delegacji, mimo że byłem dowódcą jednostki karpackiej, a delegacja liczyła kilkaset osób. Pamiętam, jak w Watykanie zamęczał Pan orkiestrę wojskową wielogodzinnym graniem dla zwrócenie na siebie uwagi. Spotkaliśmy się również w Iraku, biadolił Pan wtedy na brak zaangażowania żołnierzy w msze polowe, a oni jeździli w konwojach, narażając się na utratę zdrowia i życia, zamiast się modlić. Po apelu Jego Świątobliwości: „Nie zdejmujcie krzyża ze ściany naszej ojczyzny, to znak zbawienia. To znak naszej ojczyzny” – to ja oficjalnie odpisałem, że „symbolem mojej ojczyzny jest Orzeł Biały, a biskup jest symbolem pychy, kasy i flachy”.
To za to nakazał Pan dyżurnym propagandzistom PiS-u, Goebbelsom naszych czasów zniszczyć mnie wszystkimi możliwymi sposobami, przede wszystkim propagandowym kłamstwem i oskarżyć o wszystkie plagi tego kraju, tworząc mi nowy życiorys na potrzeby Pańskiej zemsty.
Arcybiskupie,
nie będę jednak przypominał, kto współpracował z służbami bezpieczeństwa PRL, nie będę wypominał zdrady w Watykanie i niejasnych okoliczności powołania na biskupa polowego Wojska Polskiego oraz awansu z cywila na generała. Prasa regularnie ujawnia te fakty.
Mnie interesuje żołnierski honor oficera i generała. Nie chodzi mi nawet o wiecznie pobrudzony mundur, na skutek ciągłego biesiadowania i załatwianie awansów wszystkim, którzy dostatecznie nisko zginali karki przed biskupem polowym.Opowiem jednak ciekawą historyjkę.
Pewien zacny kapelan wojskowy nie czuł się dobrze w mundurze i chciał odejść do cywilnej parafii. Biskup polowy zgodził się: odejdziesz i dostaniesz dobrą parafię, jednak pod warunkiem. Kapelan zwrócił się do dowódcy o zaliczenie mu okresu nauki w seminarium duchownym oraz służby w Kościele do okresu służby wojskowej. Żaden dowódca w tym czasie nie odważyłby się nie wyrazić na to zgody, jak i na przydzielenie dużego wojskowego mieszkania służbowego. Zaraz, jak tylko zostało to załatwione, kapelan rozchorował się na serce i trafił do szpitala wojskowego. Parę dni później złożył wniosek o rentę do Wojskowej Komisji Lekarskiej. Komisja określiła, że kapelan utracił zdrowie w wojsku i przyznał mu rentę. Kapelan ten nigdy nie był na poligonie ani nie spał w okopie na mrozie, nie był na misji poza granicami kraju, ale komisja orzekła i nikt się nie odwoływał. Pozostało już tylko przesyłanie renty wojskowej, w związku ze służbą wojskową, na wskazane przez biskupa konto i można było spokojnie odejść z wojska i otrzymać ze zasługi bogatą parafię.Panie Arcybiskupie,
ilu takich kapelanów do tej pory wspomaga Pana i ilu Pan tak ulokował?
Ile takich wyłudzonych rent i emerytur wpływa z MON na Pańskie konto, oprócz Pańskiej nieprzyzwoitej emerytury generała dywizji ze wszystkimi możliwymi dodatkami za uciążliwość służby, mimo że głównie przy biesiadnym stole?Panie Arcybiskupie, dla mnie to Pan jest tą kanalią, o której wspominał wiadomy prezes z trybuny sejmowej i człowiekiem, którego dopadły wszystkie plagi grzechów głównych. Jest Pan przykładem zakłamania i pazerności. Człowiekiem, bo nigdy mi nie przejdzie przez usta, że generałem, bez honoru.To jest jednak sprawa Pańskich wiernych, ale to, jak Pan oszukuje bliźnich i państwo, to sprawa dla prokuratury (nazwiska i fakty do dyspozycji). Teraz ubliża Pan ludziom, szczuje, usprawiedliwia pedofilię w Kościele, gromadzi pałace i złote obrazy, z których kapie paragrafami karnymi, krwią i potem ofiar. Chce Pan narzucić swoje wymyślone prawo dla wszystkich Polaków, tylko nie dla siebie, bo tak Panu smakuje władza bez odpowiedzialności.Pan poucza innych, jak mają żyć? Co za podłość?Każdy, kto robiłby podobne rzeczy, dawno siedziałby w kryminale. Tymczasem arcybiskup poucza i grzmi butą, straszy siłą poparcia swoich owieczek?! Wykorzystuje słabość władz rządowych, samorządowych i zwykłych urzędasów, aby zdobywać grunt za przysłowiową złotówkę, dobra i przywileje dla siebie i swoich kolaborantów w kłamstwie, bo Panu się wszystko należy za służbę, komu?Panie Arcybiskupie Sławoju Leszku Głodziu, brzydzę się Panem i mam nadzieję, że i po Pana przyjdzie prawo i sprawiedliwość. Nie ta obiecana, święta, po śmierci, ale ta ziemska, normalna, dla ludzi.Bo chyba nie jest Pan Bogiem?Adam Mazguła

 

Fot: A. M. – Przed cmentarzem na Monte Cassino.

Obraz może zawierać: 3 osoby, ludzie stoją i na zewnątrz

Dlaczego te kmioty z PiS nie interesują się światem?

Minęły święta i można w końcu odpocząć od szykowania, sprzątania, gotowania, kiedy lodówka nadal pęka w szwach.

Zaczęła się w telewizji znowu ta durna polityka i dziś słuchając posiedzenia w Sejmie stwierdziłam, że ten nierząd chce mi zrobić ponownie pranie mózgu, ale daremny trud, bo swój rozum mam.

Odleciałam dzisiaj w kanały podróżnicze, aby nie słuchać kłamców i imbecyli, co dobrze mi  zrobiło, bo poznaję piękno tej Ziemi za przyczyną wspaniałego, francuskiego podróżnika – Philippe Gougler.

Podróżnik ma taką metodę zwiedzania świata, że wsiada w pociąg i tym sposobem dociera do najbardziej trudnych, ale ciekawych miejsc, gdzie często trzeba jechać wiele godzin, a nawet dni, aby dotrzeć do celu podróży.

Niezwykłe podróże koleją, to jest wyjątkowa seria,  w której podróżnik Philippe Gougler przemierza pociągiem kolejne kraje, regiony, kontynenty, poznając ich kulturę i odkrywając ich zaskakujące oblicze. Każdy kolejny cel obiecuje wspaniałą przygodę.

Dziś byłam z podróżnikiem w Mongolii – kraju wciąż biednym, który był pod butem rosyjskim, ale za to pozostał krajem kochającym wolność.

Ludzie żyjący na tym terenie, gdzie przeważają ogromne równiny i pustynia Gobi są przede wszystkim narodem zjednoczonym ze swoją przyrodą, która jest dla nich wszystkim.

Wciąż żyją w jurtach, hodują zwierzynę i nią się żywią, a rodzina jest dla nich podstawą, a także tradycja i przywiązanie do swoich wierzeń, przywoływania duchów zmarłych.

Na stepach Mongolii żyje tysiące, dzikich koni, którymi opiekują się ludzie, którzy świetnie znają ich zwyczaje.

Ludzie tego kraju są przyjaźni i bardzo serdeczni, a więc podróżnik został zaproszony do jurty i mógł porozmawiać bliżej o tym, co ważne jest dla tych ludzi i czym się szczycą, oraz z czego są dumni.

Gdzieś na Pustyni Gobi stoi klasztor i do niego jadą Mongołowie, aby się wyciszyć i nabrać energii ze wschodzącego słońca. Wyciągają do promieni swoje dłonie i tak ładują swoje baterie.

Zdjęcia z tego wydarzenia są przepiękne!

W poprzednim odcinku odwiedziłam z podróżnikiem Korę Południową, która diametralnie różni się od północnej, gdzie jest reżim i dyktatura i tak po kolei będę zwiedzała świat z niesamowicie przyjaznym i wiecznie uśmiechniętym francuzem – polecam, bo robi ogromnie wartościową robotę, a to wszystko na Planete+

Znalezione obrazy dla zapytania Philippe Gougler.mongolia

Znalezione obrazy dla zapytania konie w mongolii

Znalezione obrazy dla zapytania konie w mongolii

Znalezione obrazy dla zapytania Niezwykłe podróże koleją

 

Znalezione obrazy dla zapytania Niezwykłe podróże koleją

Znalezione obrazy dla zapytania Niezwykłe podróże koleją

 

Hej kolęda, kolęda!

 

Znalezione obrazy dla zapytania kolęda

Oto idzie czas, że do każdego, polskiego domu zapukają ministranci z pytaniem, czy przyjmie się księdza po kolędzie.

Kiedy z nami mieszkały nasze Dzieci, to przyjmowałam księdza w domu, bo moja Teściowa mocno im wiarę wpoiła i nie chciałam z tym walczyć.

Minęło 10 lat od odejścia z domu Dzieci i nie wpuszczałam księdza za próg, a więc przestałam wręczać kopertę z kasą i nie o to, chodziło, że nie miałam pieniędzy, ale chodziło o niesmak po każdej takiej wizycie, która była dla mnie nieszczera i komercyjna.

Zazwyczaj ksiądz wchodzi, kropi dom wodą święconą, odmówi modlitwę tak szybko, że nie zdążę załapać, o co w niej chodzi. Bierze kopertę i wychodzi sobie, by zapukać do innego domu i ponownie wziąć kasiorę.

Po takiej wizycie zazwyczaj nic nie czułam, a tylko niesmak, bo uważam, że te wizyty powinny być uduchowione, aby coś tam po nich w człowieku zostało – choćby to, żeby bardziej się starać i być lepszym człowiekiem.

Dziś po świętach miałam dzień zadumy i rozmyślań, bo moja chora Mama wciąż żyje, choć takiego umierania nikt, nigdzie nie opisał, bo ani Tołstoj, ani Rej, ani Kochanowski, ale nie chcę wdawać się w szczegóły, bo jest to bolesne okropnie.

Pomyślałam więc dzisiaj, że gdybym w tym roku przyjęła księdza uprzedzając go, że nie mam przygotowanej koperty i poprosiła, aby usiadł na chwilę rozmowy o śmierci, sensie życia, rodzinie i pedofilii w kościele, to co by on zrobił?

Czy poświęciłby mi ten czas, a może by odmówił, bo się obraził, był zawiedziony, oburzony, a może by zrozumiał moją intencję, że nie chciałam zapłacić za chwilę rozmowy z nim, która by była wartościowa dla mnie samej.

Coraz więcej ludzi odchodzi od kościoła, bo wielu kościół zawiódł i czytamy:

„Nie przyjmę kolędy. Do modlitwy nie potrzebuję pazernego tłuściocha, który sprawdza, ile jest w kopercie” [LIST]

  • Od lat nie przyjmuję kolędy i w tym roku będzie tak samo – przyznaje pani Ewa i wyjaśnia, dlaczego nie wpuszcza księdza do domu.
    Mój ojciec żył przez 40 lat w małej wiosce pod Tarnowskimi Górami. Dopóki żyła mama zawsze przyjmowaliśmy kolędę, a każda niedziela zaczynała się od mszy świętej. Po śmierci mamy ojciec topił żal w alkoholu, a ja z braćmi wylądowaliśmy w domu dziecka. 10 lat później ojciec zmarł na raka.

Od kilku tygodni byłam już pełnoletnia, wiec zajęłam się załatwianiem pogrzebu. Firma załatwiła wszystko (bardzo mili i niedrodzy) jednak ksiądz proboszcz odmówił pochówku, bo jak argumentował „ojciec nie miał spowiedzi w szpitalu”.

W końcu udało mi się wywalczyć pochowek, ale mszy za ojca nie było. Od tamtej pory nie chodzę do kościoła i nie przyjmuje kolędy. Do modlitwy nie potrzebuje pazernego tłuściocha, który sprawdza, tylko ile jest w kopercie, bo zbiera na powiększenie basenu w ogrodzie. Nie podaje nazwy parafii, bo już nawet starsi parafianie wysyłali w jego sprawie skargi do biskupa, ale bez rezultatów.

Dawno temu, bo w 2014 roku, popełniłam taki felieton, który mi pasuje do dzisiejszego wpisu!

Wczoraj telewizja, w porze wysokiej oglądalności, kiedy powinno być Szkło Kontaktowe wyemitowała reportaż Ewy Ewart o tajemnicach Watykanu i zastanawiałam się dlaczego o tak nietypowej porze był ten reportaż?

Może dlatego, aby dotarł do większej masy ludzi i aby ludzie przejrzeli w końcu na oczy. Od jakiegoś czasu tajemnice Watykanu już nie są tajemnicami, gdyż coraz częściej ludzie wygrzebują ze swojej pamięci, jak byli z dzieciństwie wykorzystywani przez księży i gwałceni.

Oglądałam ten reportaż ze ściśniętym sercem, a oczy zalały się łzami. Nie mogłam długo się uspokoić i następnie zasnąć, gdyż ów reportaż był niesamowicie obiektywny, żeby nie napisać drapieżny, do bólu, do łez.

Dziś opowiada kobieta, że jako mała dziewczynka, została zaproszona przez księdza do pomocy w kościele, po czym brutalnie ją zgwałcił w tym kościele, pozostawiając z płynącą krwią po nogach. 

Opowiadają dorośli mężczyźni, że kiedy należeli do Legionów Chrystusa, byli notorycznie, latami wykorzystywani seksualnie i  nie mieli prawa się nikomu poskarżyć. Byli osamotnieni ze swoim cierpieniem i zamykano im usta pod groźbą grzechu i nie rozgrzeszenia.

Bali się księży, którzy czasami byli dla nich i matką i ojcem, bo nie mieli nikogo oprócz księdza, który pod przykrywką kościoła i sutanny, stanowił dla nich autorytet.

Żaden Papież, w tym Jan Paweł II nie otworzył i nie ujawnił archiwów, w którym jest setki doniesień na księży dopuszczających się molestowania, pedofilii i gwałtów za zamkniętymi drzwiami, w kuriach, na plebaniach i w kościołach!

W latach 40 w Meksyku został założony Legion Chrystusa, mający na celu rekrutację młodych księży i przygotowywanie ich do posługi kapłańskiej, a w rzeczywistości jest to sekta, mająca na celu werbowanie młodego narybku do niecnych czynów księży wyżej postawionych i owe legiony działają w każdym zakątku naszej ziemi, za przyzwoleniem oczywiście Watykanu, bo kolejni Papieże wiedzą, iż legiony mają niechlubną opinię, ale zarabiają dla kościoła katolickiego wielkie pieniądze, idące w miliardy i dlatego wciąż przymyka się oczy i udaje, że nic się nie dzieje.

Oświadczam, że jestem agnostyczką, wciąż poszukującą i lubię patrzeć na strzeliste, dawno budowane kościoły, bo mają w sobie taki magnetyzm, który mnie porywa, ale moja noga nie postanie w kościele, w żadną niedzielę, na żadnej mszy i kazaniu. Żaden ksiądz nie będzie mi mówił jak ja mam żyć i z czego mam się wyspowiadać. Nie ufam tym ludziom, tak ludziom niestety, którzy założyli sutanne, by nawracać narody i ludzi, będąc jednocześnie diabłami w sutannach.

Mogę wejść do kościoła i oddać się modlitwie i prośbie, ale zrobię to po swojemu. Mogę wejść do kościoła, by w tej specyficznej atmosferze pobyć sama ze sobą i oddać się przemyśleniom, ale nigdy nie uwierzę w moc księdza, który uważa, że ma odpowiedź na wszystkie ludzkie bolączki, bo ja uważam, że nie ma odpowiedzi dlaczego kościół skrzywdził i nadal krzywdzi niewinne dzieci.

Więcej pytań, a mniej odpowiedzi i jeśli nowy Papież nie oczyści skostniałego kościoła z naleciałości pedofilskich, tym będą mieli mniej na tacę, bo ludziom klapki powoli opadają!

 

I stał się cud!

 

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, tabela, salon, roślina i w budynku

Jak zwykle święta bardzo szybko upłynęły, a było tyle nerwów, czy się wyrobię, a tu kolejny raz wszystko się udało i sądzę, że nasi Goście spędzili miły czas z nami – rodzicami.

Bardzo mnie cieszył fakt, że wszystko Im smakowało i o dziwo dziś mieli apetyt i nikt nie grzmiał, że nie zje więcej, bo się odchudza!

O godzinie 12 zaczęłam nakrywać do stołu świątecznego, a w między czasie gotowałam makaron do rosołu i ziemniaki, aby wszystko było gotowe na godzinę 13.

Zasiedliśmy więc do obiadu i była pochwała, że wszystko jest smaczne, ale schab w sosie chrzanowym wzbudził najwięcej zachwytów, bo był soczysty w środku i mięciutki jak masło – rozpływał się w ustach.

Jak przyrządzić smakowity schab w sosie?

Robiliśmy go z Mężem tak, że cztery dni przed świętami mięso zapeklowaliśmy w oleju, czosnku, ziołach i podlaliśmy to octem jabłkowym.

Wczoraj podsmażyliśmy go z obu stron, obtoczony w mące  trafił do garnka z przyprawami, podlany wrzącą wodą, a na koniec dodaliśmy słoiczek chrzanu – niebo w gębie.

Nasi goście cały rok też czekają na czerwoną kapustę z jabłkiem startym i rodzynkami, doprawioną na koniec sokiem z cytryny.

Po obiedzie nastąpiło rozdawanie prezentów i każdy coś fajnego dostał, ale to Wnuki, które wciąż wierzą w Mikołaja cieszyły się najbardziej – jak to dzieci!

Udały się do drugiego pokoju i tam rozłożyły swoje prezenty i pięknie się nimi bawiły, kiedy dorośli przy stole toczyli dysputę, ale na szczęście bez polityki i kościoła.

Było bardzo miło mnie, jako gospodyni, że tak jak sobie wymarzyłam, to tak się stało.

Ale ja tak ogólnie nie o tym chciałam napisać, bo w te święta stało się coś niespodziewanego.

Jakieś 10 lat temu moja Teściowa zrobiła mi ogromną przykrość i nie będę opisywała jaką, ale wówczas przysięgłam sobie, że nigdy, ale to nigdy się do Niej nie odezwę, bo bolało jak cholera.

Teściowa liczy sobie dobrze po osiemdziesiątce i jest wdową.

Zgodziłam się, aby przyszła do nas na święta, bo przecież trzeba wybaczać i tak też się stało, że urazę schowałam głęboko i doszłam do wniosku, że staruszka nie może spędzać świąt w samotności.

Kiedy się żegnała po zjedzeniu tego i owego nagle  mnie przytuliła, pogłaskała i powiedziała wiele ważnych słów, jakby dziękując, że dbam o Jej Syna i zauważyła ile pracy włożyłam w przygotowanie tych świąt.

Kiedy to się działo, co mnie samą zamurowało – wszyscy wstrzymali oddech, że to się zadziało.

A ja Jej przebaczyłam, bo w końcu nie chcę tej urazy zabierać do grobu.

Stał się cud, który zapamiętam do końca swoich dni i dalej będę gotowała więcej, aby zanieść Teściowej coś dobrego do zjedzenia, bo taka jestem – nie mściwa.

A tak podsumowując, to mimo wysiłku włożonego w szykowanie świąt, mimo ograniczeń zdrowotnych, to warto je szykować, aby pobyć z Córkami i ich Mężami, oraz Wnukami, bo takich chwil jest bardzo mało.

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i w budynku

Refleksje świąteczne!

Jak zwykle święta, święta i za chwilę będzie po świętach, a także pójdzie w zapomnienie, to wariactwo sprzątania i pitraszenia.

Odpoczniemy za chwilę od świąt.

Jeszcze jutro u nas odbędzie się świąteczny obiad i wieczorem będę mogła Mężowi powiedzieć, że kolejny raz staruszki dali radę.

Kto wie jak będzie, to wszystko wyglądało za rok, bo przecież nie młodniejemy, a zbliżamy się do tego ostatecznego.

Kiedy szykowałam świąteczne potrawy, to zewsząd słyszałam kolędy, ale żadna mnie w tym roku nie rozczuliła.

Nawet moja ulubiona „Lulaże Jezuniu – moja perełko”,  ani na minutę nie sprawiła, że poczułam w tym roku tą sławną magię świąt!.

Uciekła gdzieś, schowała się w cierpieniu z powodu umierającej Mamy i nie byłam w stanie i nie jestem, aby wykrzesać z siebie ten nastrój świąteczny, mimo, że potraw zrobiłam chyba za dużo – jakby w amoku!.

Nie potrafię szykować świąt minimalistycznie, a zawsze się rozpędzamy z Mężem i gotujemy o wiele za dużo, tak jak byśmy się bali, że będzie za mało, za skromnie!.

Zawsze miałam tak, że lubiłam moich gości nakarmić i naprawdę lubię gotować, ale chyba z Mężem przesadziliśmy, bo lodówka pęka w szwach, a i na balkonie stoją gary!

Ja wiem i rozumiem, że w tym wszystkim nie chodzi o żarcie, ale o atmosferę, a mimo to zawsze się rozpędzam za bardzo, a potem pakuję jedzenie dla bliskich w pojemniki, aby się nie zmarnowało nic, a nic.

Moim popisowym daniem, którego nauczyła mnie moja Teściowa, to są drożdżowe racuchy z sosem grzybowym i na to danie wszyscy czekają cały rok.

Robię je tak:

  • do miski wsypuję kilogram mąki, dodaję 4 jajka, lekko solę i dodaję odrobinę cukru, oraz trzy szklanki mleka,
  • wcześniej nastawiam całą kostkę drożdży rozpuszczonych w mleku do wyrośnięcia na kaloryferze,
  • Kiedy drożdże wyrosną, to dodaję to do mąki i jajek, a potem ręką wyrabiam ciasto mocno, aby dostało się do niego powietrze,
  • Tak wyrobione ciasto znowu stawiam na kaloryferze do wyrośnięcia i następnie nabieram na łyżkę zamoczoną w wodzie i smażę na dobrze rozgrzanym oleju.

Sos grzybowy to łatwizna, bo:

  • cztery garście suszonych grzybów zamaczam na noc,
  • na drugi dzień je osączam i mielę w starej maszynce do mielenia mięsa,
  • na oleju podsmażam pokrojoną w kostkę cebulę, dodaję zmielone grzyby i kostkę rosołową,
  • lekko solę i podlewam wodą, mieszając aż grzyby zrobią się miękkie, a na koniec dodaję odrobinę śmietany i to wszystko.

Jutro swoim bliskim zaserwuję:

  • rosół z makaronem,
  • ziemniaki ubijane ze schabem w sosie chrzanowym,
  • surówkę z czerwonej kapusty z rodzynkami, lekko zakwaszoną,
  • dwie sałatki – jarzynową i z paluszków krabowych z selerem naciowym,
  • rybę po grecku,
  • bigos i kiełbasę białą – smażoną w głębokim oleju,
  • ciasto, kawę, herbatę i kompot z suszu.

Mam nadzieję, że głodni nie wyjdą, a ja kolejny raz podkreślę, że z Mężem wspólnie daliśmy radę, choć trochę boli mnie krzyż i biodro, ale staram się nie poddawać.

Tak po cichu liczę na to, że na następne święta, to my starzy zostaniemy zaproszeni na świąteczny obiad, ale Oni są młodzi i uczestniczą w wyścigu szczurów, a więc jest takie powiedzenie, że jeśli umiesz liczyć, to licz na siebie i niech los nam – starym da zdrowie na następne święta.

Pragnę ogromnie, aby kiedy my odejdziemy, to nasze Dzieci i ich rodziny miały wspomnienia, że jednak się staraliśmy, by być razem.

Trzeba coś po sobie zostawić, a najbardziej pamięć, że się staraliśmy.

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, tabela, jedzenie i w budynku

Obraz może zawierać: jedzenie

 

Obraz może zawierać: tabela, roślina i w budynku

To był cudowny, wigilijny wieczór!

 

Obraz może zawierać: ludzie siedzą, roślina, tabela i w budynku

Podczas naszego małżeństwa, które w styczniu osiągnie 43 lata stażu, Wigilię tylko we dwoje spędzaliśmy pierwszy raz.

Jak ja się bałam tej chwili, że kiedy skończymy wszystkie sprawy związane z przygotowaniem świąt, to nie będziemy mieli o czym przy stole rozmawiać.

Oboje dość wykończeni przygotowaniami, gdyż byliśmy zaangażowani w tym ferworze, to zasiądziemy do stołu zmęczeni i obawiałam się, że nastanie cisza!

Nakryłam stół dla trojga, bo zaprosiliśmy samotną, moją Teściową, ale jak co roku znowu zrobiła focha i nie przyszła.

Zrobiło nam się kolejny raz przykro, ale Teściowa jest dorosła i wie, co robi.

Ubraliśmy się świątecznie, tak jak byśmy wychodzili do kogoś na Wigilię, albo miał by ktoś do nas zawitać – zaproszony.

Postawiłam na stole moje popisowe danie wigilijne, a więc drożdżowe racuchy i sos grzybowy, a do tego rybę po grecku, sałatki, ciasto, kompot z suszu, bo my już jesteśmy w podeszłym wieku i nie jemy za dużo, a jeno na smak i symbolicznie.

Ja zrobiłam sobie kawę z mlekiem, a Mężowi herbatę zieloną i tak sobie posiedzieliśmy we dwoje – gadając, wspominając nasze dzieciństwo i buzie nam się nie zamykały.

Spędziliśmy tą Wigilię tak jak lubimy, a więc bez spinki, sztucznych uśmiechów, bez tego tragicznego słowa – wzajemnie.

Przytuliłam się do tego mojego Męża mocno, „mocniteńko” i wyszeptałam mu do ucha życzenia prosto z serca, a na koniec powiedziałam, że Mu dziękuję i, że Go okropnie kocham i to zostało odwzajemnione!

Bardzo wiele razy chcieliśmy oboje uciec na święta i Sylwestra gdzieś do domu wczasowego, hotelu, ale baliśmy się bycia tylko we dwoje.

Baliśmy się nudy i tego, że coś stracimy nie będąc z rodziną, ale dzisiejsza Wigilia nam pokazała, że potrafimy ze sobą mile spędzić czas!

Kiedy ja odpoczywałam, to Mąż poszedł na wieczorny spacer i zrobił mi masę świątecznych zdjęć z naszego miasta, które wrzuciłam na mojego fan – page  i tak oto się dopełniamy w zgodzie i miłości.

Jestem szczęśliwa, bo pod choinkę przed wcześnie dostałam smartfona, perfumy i zimową kurtkę, oraz buty, a dziś pod choinkę dostałam jeszcze „Biovital” na moje skołatane serce.

Moim prezentem dla Męża są moje potrawy, które Mąż uwielbia, bo się strasznie staram, aby przez żołądek do serca!

Sprawdza się!

Kochani wszystko przemija, ale wspomnienia nigdy!

Obraz może zawierać: tabela i w budynku

Obraz może zawierać: noc

 

Obraz może zawierać: noc i w budynku

Wigilia tylko we dwoje!

Obraz może zawierać: w budynku

Obraz może zawierać: tekst

Jutro zasiadamy do Wigilii i oby, to był dobry czas spędzony z bliskimi, z którymi bywa, że nie widzimy się cały rok.

W telewizji widziałam tych zabieganych ludzi w galeriach handlowych w poszukiwaniu prezentów dla bliskich, a były ich tłumy.

Zmęczeni ludzie stali w kolejach w marketach za karpiem, cytrusami, produktami niezbędnymi do szykowania kolacji, a potem reszty świąt.

Powyższe motto Alberta Einsteina wyraża mnie całą, bo obserwują to szaleństwo zakupowe i dziwię się ludziom i też pytam, czy inni oszaleli, czy ja wariuję, że z Mężem nie staliśmy w żadnych kolejkach, a zakupy były tak rozplanowane, aby zaopatrzyć się w małych sklepikach i to trwało na dwa tygodnie przed świętami – małymi kroczkami.

Kiedy przystępowałam dwa dni temu do szykowania potraw miałam wszystko w domu i niczego nie trzeba było już dokupywać, a więc stres jest prawie żaden.

U nas jest podział obowiązków i wydaje mi się, że sprawiedliwy, bo Mąż robi zakupy, a ja to w kuchni przetwarzam nie prosząc Męża już o pomoc.

Nawet się złoszczę, kiedy próbuje mi pomagać, bo ja ma swój, własny system pracy w kuchni, a Mąż wprowadza swój i jest chaos, co mnie wnerwia, a więc w tym czasie niech odkurzy mi mieszkanie.

Sprawa prezentów także jest rozwiązana, bo kiedy jest tyle na rynku zabawek, to my dziadkowie w tym gąszczu się gubimy, a więc, to rodzice kupują w naszym imieniu, a my zwracamy te koszty. Tym sposobem nie ma nietrafionych prezentów, a nam zaoszczędzony jest czas i stres.

Przychodzą na Wigilię goście i tu jest większe niebezpieczeństwo, bo drżymy o to, aby przy wspólnym stole się nie pokłócili na przykład o politykę.

W każdym domu do stołu siadają ludzie z różnych bajek, bo jedni są wierzący, a drudzy ateiści. Jedni są za PiS, a drudzy niekoniecznie i trzeba zapobiec niesnaskom i to jest wyzwanie dla gospodyni domu!

Jutrzejsza Wigilia w moim domu będzie tylko we dwoje i wiecie co? Cholernie się cieszę, bo będzie, ta chwila, że spojrzymy sobie w oczy i powiemy to, co niezbyt często sobie mówimy w natłoku zajęć – że się wciąż kochamy, a nawet bardziej jak na początku, a minęło 43 lata.

Opiszę też moją najgorszą Wigilię.

Mój Ojciec był w Domu Spokojnej Starości i wyraził zgodę, by z nami spędzić Wigilię.

Pojechaliśmy po niego 130 kilometrów i kiedy był już w naszym domu, to oświadczył, że chce wracać i żadne argumenty do Niego nie trafiały.

Odwieźliśmy go więc i w domu byliśmy późnym wieczorem i do Wigilii zasiedliśmy wraz ze swoimi dziećmi o godzinie 21, kiedy to dzieci odgrzały dla nas pierogi.

Za dziewięć miesięcy mój Ojciec popełnił samobójstwo, a ja do dzisiaj nie wiem dlaczego?

Do stołu zasiadają ludzie, którzy się często nie lubią, albo są skłóceni i jaka na to jest rada?

Spektakl „Wzorowa rodzina”

Umiejętność rozmowy, poruszania spornych kwestii bez nadmiernych, często negatywnych emocji, to skuteczny sposób rozwiązywania problemów i umacniania więzi w rodzinie.
Nie zawsze jednak się to udaje. Żeby to osiągnąć, trzeba umieć słuchać i postarać się zrozumieć motywy, którymi kierują się inni. A to dla wielu z nas są to, niestety, trudne do opanowania umiejętności.
O ile ze znajomymi, których nie lubimy, można zerwać kontakt, o tyle z rodziną związani jesteśmy do końca życia.

Utrzymujemy więc relacje z nielubianą teściową, ze względu na męża i dzieci, i z niedobrą siostrą, ze względu na matkę. Wybieramy mniejsze zło i decydujemy się znowu odgrywać rolę kochającej rodziny, zebranej przy świątecznym stole.
Teściowa, która nie cierpi synowej, zgadza się przyjść na świąteczny obiad i nawet udaje się jej wykrzesać sztuczny uśmiech. A ciotki od lat skłócone o majątek, siadają dla bezpieczeństwa przy stole, na odległych od siebie miejscach.
Spektakl trwa, pojawia się jednak pytanie: Czy faktycznie ten czas niesie dla nas radość? Czy takie rozwiązanie jest najlepsze?

– Okres świąteczny powinien być czasem, który w pełni poświęcamy bliskim i szczerze cieszymy się z ich obecności. Wiele osób zmusza się do tego, aby pomimo konfliktów i poczucia krzywdy, „poudawać” radosną atmosferę. To nie sprzyja rozmowie, ani konstruktywnym rozwiązaniom, lecz wręcz przeciwnie, może pogłębiać w nas niechęć do tych osób– mówi Anna Mochnaczewska – Dzik.

Rozwiązać problem

Zdaniem psycholga, warto spróbować rozwiązać problemy i odbyć trudne rozmowy, jeszcze przed świątecznymi spotkaniami. Jeżeli natomiast osiągnięcie porozumienia jest niemożliwe, to warto przemyśleć spędzenie świąt oddzielnie, wcześniej wyjaśniając jednak bliskim, dlaczego podjęliśmy taką decyzję. Być może to rozwiązanie uświadomi wszystkim, ile tak naprawdę dla siebie znaczą.
Bo przecież najważniejsze jest, aby w okresie świątecznym, otoczać się ludźmi, którzy są nam życzliwi, dla których jesteśmy ważni. Wtedy dopiero będziemy mogli cieszyć się świąteczną atmosferą.

– Nie kombinujmy, jak na siłę pogodzić zwaśnioną rodzinę. Może po prostu lepiej będzie, jak zaczniemy głośno mówić o tym, co widzimy, licząc, że to zmobilizuje resztę do rozwiązania problemu. Warto zadać sobie pytanie, czego my tak naprawdę chcemy. A święta spędzić bez brania odpowiedzialności za cudze konflikty – mówi Anna Mochnaczewska – Dzik.

https://kobieta.wp.pl/swieta-bez-rodzinnych-klotni-to-jest-mozliwe-5982408628499585a

Życzenia na Święta Bożego Narodzenia i kapka refleksji!

Brak automatycznego tekstu alternatywnego.

Moi drodzy!

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i z tej okazji wszystkim, którzy tu zabłądzili, życzę przede wszystkim zdrowia, bo jeśli jest zdrowie, to można przenosić góry.

Życzę również wewnętrznego wyciszenia i spokojnej Wigilii w gronie najbliższych bez polityki i rozmów o kościele, bo jest naprawdę dużo innych tematów do rozmów.

Nasze stoły nie muszą się uginać od 12 potraw, bo ważniejsza jest rozmowa w świetle świec i uroczystych lampek na choince.

. .•*☆. ☆
WESOŁYCH ŚWIĄT »*¯*«*»:
¸..*BOŻEGO NARODZENIA*..¸
…. .•*☆. ☆

…… ………. (¯ ┼´¯)
…… …….…… / | \
…… ……… …*••*
…… …… … *♫♫*’.
…… … …. *♫••*
…… ….. **
…… …..*#*#* ‚
…… ….*♫* ‚
…… …**’
…… ..*♫ *’
…… ‚*♫ *’
…… ………. ╬╬╬╬╬..
*,.*,*.*,*.*,*.*,*.*,.**.,*

Wczoraj kiedy byłam kolejny raz u chorej Mamy, aby zmienić  pampersa poczułam jak stres odbiera mi władzę w nogach.!

Wróciłam do domu na nogach jak kołki – chwiejąc się, a do tego dołączył ból kręgosłupa, bo Mamę trzeba dźwigać.

Myślałam, że kompletnie nie przygotuję nic na święta, bo padłam jak kawka na kanapę i leżałam obezwładniona do wieczora.

Na szczęście trochę złapałam formę po przespanej nocy i to co z menu było w głowie poukładane, tak od rana zaczęłam realizować.

Krzątałam się po kuchni krojąc, siekając, doprawiając, gotując i to mi zrobiło dobry dzień, bo oderwałam się od przykrych myśli zajmując się czym innym.

Zjechała już moja młodsza Córka z Mężem i moimi Wnukami – Anielką i Wojtusiem.

Usiedliśmy w pokoju, ale najpierw ich nakarmiłam i od Wnusi usłyszałam pochwałkę – babciu robisz najlepszą sałatkę. Zrobiło mi się miło jak jasny gwint, że doczekałam się takiej chwili od prawie za chwilę nastolatki.

Dzieci trzeba czymś zająć, a więc dałam im do oglądania album ze zdjęciami, na których mogły zobaczyć swoją Mamę w młodości i nasze, rodzinne życie, kiedy moje Córki mieszkały w domu rodzinnym.

Padło wiele pytań typu – a kto to, a gdzie to było i stwierdzeń, że ich Mama też kiedyś była dzieckiem.

To był taki dla mnie cholernie przyjemny moment, że nagle dotarło do mnie, że mam Wnuki, z którymi można porozmawiać już o wszystkim, bo tak wydoroślały.

Jednym zdaniem – rodzinnie było i tak pod sercem zrobiło się ciepło.

Nasze Wnuki mają to szczęście, gdyż żyją wciąż dla Nich dwie Babcie i dwóch Dziadków.

Mnie los tego poskąpił, bo nigdy moich nie poznałam. Nigdy z babcią nie piekłam świątecznych pierników i nigdy nie miałam okazji powiedzieć swojej babci, że robi najlepszą sałatkę na świecie.

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba

Reforma Zalewskiej jest zbrodnią na polskiej edukacji!

Znalezione obrazy dla zapytania nauczyciel

Nie tak dawno rozmawiałam z kimś, kto blisko widzi, co zrobiła reforma szkolnictwa podczas rządów Anny Zalewskiej.

Jest horror, gdyż nauczyciele uczący do niedawna tylko w jednej szkole i będący na etacie, teraz biegają od szkoły do szkoły i łapią godziny, aby jakoś zarobić na chleb.

Jest ogólny rozgardiasz, co przekłada się na stosunki nauczyciela z dyrekcjami szkół, które nie przejmują się rozdarciem tych ludzi i nakładają na nich obowiązki ponad zdrowy rozsądek.

Nauczyciele zarabiają mało i dlatego strajkują, ale to co zrobiła Zalewska z tymi ludźmi jest zbrodnią na żywym człowieku.

Dochodzi do tego fakt, że teraz uczniowie są strasznie roszczeniowi, niegrzeczni, rozwydrzeni i jak często zapominają, że ten człowiek, który chce ich czegoś nauczyć ma swoje życie poza szkołą i nie jest ono często różowe.

Nie sprowadza się tylko do sprawdzenia kartkówek, testów, wypracowań, bo nauczyciel ma masę swoich problemów, często na ostrzu noża!

Wszyscy chodziliśmy do szkół i mało kto z nas wiedział o problemach swoich nauczycieli poszczególnych przedmiotów, bo oni przychodzili do pracy i nie epatowali swoimi nimi.

Pamiętam, że w szkole podstawowej mieliśmy nauczycielkę od języka polskiego, o której chodziły pogłoski, że jej mąż jest przemocowcem, ale ona nigdy nie dała tego po sobie poznać.

Przychodziła do szkoły nienagannie ubrana i uczesana z lekkim makijażem – była piękną osobowością i ja ją kochałam za jej charakter, wiedzę i podejście do każdego ucznia.

Z pewnością i inni nauczyciele mieli swoje problemy po szkole, ale byli oddani swojej pracy i im zależało!

Jakże często teraz bywa, że dzieciarnia nie szanuje swoich nauczycieli i na lekcjach robi różne akcje poniżej pasa i pewien nauczyciel napisał list do dzieci i młodzieży, a także do jej rodziców.

Wszyscy powinni to przeczytać, bo jest to nauka o tym, że każdy nauczyciel – to człowiek!

Ps. Czasami wspominam swoich nauczycieli i wszyscy byli wspaniali, pełni pasji i wykonywali swój zawód nienagannie. Szanowałam każdego z nich i do dziś są w moim sercu, bo kiedyś szkoła, to nie był przymus, a przywilej!

Trzeba też mocno podkreślić, że nie mieliśmy komórek, smartfonów, tabletów, bo te przedmioty zastępowali nam wspaniali ludzie!

 

„Dwa etaty, chora matka, mąż alkoholik”. List nauczyciela otwiera oczy”.

Nie wystarczy powiedzieć, że „nauczyciel to też człowiek”, żeby dziecko to zrozumiało. Jeśli jednak powie mu się, że być może opiekuje się chorą mamą, że zarabia marne grosze i ledwo wiąże koniec z końcem, że boi się czy uczennica z równoległej klasy nie popełni samobójstwa – empatia rośnie. I współpraca uczeń-nauczyciel zaowocuje.

Krystian Ostrowski jest jednym z tych nauczycieli, którzy wciąż „chcą zmienić świat”. Uczy języka angielskiego i prowadzi facebookowy profil „School Sucks”, na którym pojawia się co jakiś czas pisany z serca list – najpierw do nauczycieli, potem do rodziców.

Teraz pojawił się list, który powinien przeczytać każdy uczeń – ze szczególnym wskazaniem na tych nastoletnich. Nauczyciel przypomina o tym, co każdy uczący się wie doskonale: że nie jest fajnie zwlekać się z łóżka skoro świt, że nie jest niczym miłym „uczenie się miliona pierdół”, że w szkole bywa nudno, a nauczyciele częściej niż mili i kompetentni okazują się zdenerwowanymi i zmęczonymi służbistami, którzy nie traktują ucznia jak człowieka.

„Dwa etaty, chora matka, mąż alkoholik”
– To prawda, że nauczyciel jest w szkole z własnego wyboru, a Ty musisz do niej chodzić. To prawda, że on jest dla Ciebie, bo to jego praca. Pomyśl jednak, że on też jest człowiekiem. Że też jest mu czasem cholernie ciężko, bo wykonując jeden z najważniejszych zawodów, dostaje za to marną zapłatę i aby utrzymać rodzinę, pracuje na dwóch etatach albo w kilku szkołach, i musi na to znaleźć siłę. Że też musi walczyć ze sobą o 7:30, aby poprowadzić lekcję, która z powodu wczesnej pory nie ma większego sensu, ale nie ma na to wpływu.

„Może wymiotuje na samą myśl”
I wykłada to, co nieraz niewidoczne: że nie każdy nauczyciel z entuzjazmem zgadza się wykonywać swoje obowiązki. Że widzi „jak głupi jest system i jak przeładowany jest program”, ale niewiele może z tym zrobić.– Jak nie przerobi narzuconego z góry materiału, to dostanie opierdziel najpierw od dyrektora, potem od kuratora, a na deser jeszcze od rodziców, może nawet Twoich, że jest beznadziejnym nauczycielem, bo nie daje rady.Może wymiotuje na samą myśl, jaka atmosfera panuje w pokoju nauczycielskim i ma dyrektora, któremu zwisa to, jak się czują jego pracownicy i jakie mają problemy. Jeśli zarzuca Cię sprawdzianami co dwa tygodnie, pomyśl, że nie potrafi inaczej, bo nikt go tego nie nauczył. Może wpisuje uwagi częściej, niż się uśmiecha, bo sobie nie radzi, bo musi pracować w ponad dwudziestoosobowej klasie, co nie jest normalne – pisze anglista.„Nie ma żadnego eksperta, z którym mógłby pogadać”
I opisuje oczywistość, którą czasem trudno dostrzec – że nauczyciel też jest człowiekiem, który ma prywatne życie. A jego prywatne życie nie zawsze układa się rewelacyjnie, co ma wpływ na wszystko, co robi.– Cierpisz, bo rzuciła Cię dziewczyna albo zdradził chłopak? A czy wiesz, że Twojego nauczyciela od chemii rzuciła żona i mimo tego musi iść do pracy i udawać, że wszystko jest ok, bo nie ma nikogo, z kim mógłby o tym pogadać? Czy wiesz, że Twoja polonistka jest taka zgorzkniała czy może nawet wredna, bo jej mąż znowu puścił się z młodszą i po raz kolejny zawalił się jej świat?Czy masz świadomość, że nauczyciel, który sobie nie radzi w pracy, nie ma nikogo, z kim mógłby o tym porozmawiać? Żadnego doradcy, eksperta, psychologa, trenera? Że nie rozumie Twojego języka, bo jego znajomi to tylko ludzie w jego wieku – tłumaczy.– Nie możesz zasnąć, bo wciąż myślisz jak pomóc swojemu chłopakowi, którego ojciec nie akceptuje jego niskich ocen. Pomyśl, że Twój nauczyciel kładzie się spać, próbując wymyślić, jak pomóc tej Klaudii, która nie radzi sobie z życiem i dwa razy już próbowała popełnić samobójstwo i Michałowi, który zaczynał od marihuany, a teraz regularnie wciąga amfę. I jeszcze Kacprowi, którego rodzice się rozwodzą, a on płacze na każdej lekcji, bo sobie z tym nie radzi. I Gosi, nad którą koleżanki z klasy znęcają się psychicznie tylko dlatego, że jest gruba.„Bądź takim uczniem, którego Twój nauczyciel kiedyś miło wspomni”
– Czy widzisz w swoim nauczycielu człowieka? Człowieka, któremu czasem potrzeba wsparcia, dobrego słowa, zapytania „co słychać?” – pisze założyciel profilu „School Sucks”.I zachęca, żeby dać nauczycielowi szansę. Uśmiechnąć się i powiedzieć „dzień dobry”, nawet bez czekania na odpowiedź. Pochwalić, kiedy przeprowadzi ciekawą lekcję albo wykaże się zrozumieniem dla uczniowskich wybryków.– Traktuj nauczyciela tak, jak sam chciałbyś być traktowany. To bardzo trudne, wiem, ale trudne rzeczy mają sens w życiu. Jeśli jest dla Ciebie autorytetem, nie traktuj go jako kogoś doskonałego. Ludzi doskonałych nie ma. On ma prawo się pomylić, ma prawo nie wiedzieć (nie jest Wikipedią).– Pokaż, że można inaczej. Że można być człowiekiem. Że można kochać. Rozumieć i wybaczać. Że szkoła nie musi być do du*y. Bądź takim uczniem, którego Twój nauczyciel kiedyś wspomni i pomyśli: „Ale to był zaje*isty koleś. Gdyby nie on, nie byłbym teraz tym, kim jestem”. Dobro za dobro. Miłość za miłość. Szacun za szacun – kończy swój list Ostrowski, niewątpliwie skłaniając do refleksji.
Myśli (nie)banalne Joanny

Moje spojrzenie na świat

Wrzosy

O tym co było, co jest i czasem trochę marzeń

𝓛𝓾𝓼𝓽𝓻𝓸 𝓬𝓸𝓭𝔃𝓲𝓮𝓷𝓷𝓸ś𝓬𝓲 - 𝓴𝓪𝓵𝓲𝓷𝓪𝔁𝔂

𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝒷𝓎ł𝒶𝓂 𝐸𝓌ą 𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝓈𝓀𝓇𝒶𝒹ł𝒶𝓂 𝓃𝒾𝑒𝒷𝑜 𝒞𝒽𝑜𝒸𝒾𝒶ż 𝒹𝑜𝓈𝓎ć 𝓂𝒶𝓂 ł𝑒𝓏 𝑀𝑜𝒾𝒸𝒽 ł𝑒𝓏, 𝓉𝓎𝓁𝓊 ł𝑒𝓏 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑜 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓀𝑜𝒸𝒽𝒶ć 𝓂𝓃𝒾𝑒

ocalić - od --zapomnienia

https://blogaisab.wordpress.com/

mysz galaktyczna

Tu i tam; zmiany na lepsze, zaczynanie od nowa, Irlandia/Polska, mieszkanie na wsi, łażenie & qltura

Tatulowe opowieści

" Poczuj się jak słuchacz opowieści ojca wracającego po pracy do domu i dzielącego się z rodziną tym, co przemyślał i przeżył"

Wirujące myśli

Poezje i zmyślone historie.

Kuchnia w kolorach lata

Kontynuacja bloga Czerwień i błękit

FacetKA

... bo ktoś musi nosić spodnie!

artystkowo

wszystko co piękne ; rękodzięło,antyki z pchlich targów,ręcznie wytwarzana biżuteria,ozdoby do domu ,postarzanie mebli ,ozdoby z recyklingu,opisy ciekawych miejsc.

Słowna kawiarka

Love, stories & passions #2017

Mysza

w sieci

BEATA GOŁEMBIOWSKA www.bgbooks.com.pl

Felietony, reminiscencje, spostrzeżenia

Burgundowy Kangur

Zawiłości codzienności

Agata nie gotuje

o wszystkim, byle nie o gotowaniu

Wiecznie Niezadowolona Kacha

Kino, bez względu na to czy chce być bajką, czy ambicją jest przede wszystkim magią i według tego trzeba je oceniać - Zygmunt Kałużyński

Kazimierz Wóycicki

In Web scribis

sudeckie klimaty

hipsters and cowboys

Burza-W-Glowie

~Myślodsiewnia~ Ten blog jest dla ludzi, którzy lubią zastanawiać się nad tym, co w dzisiejszym materialnym i sceptycznym świecie jest łatwo zapominane i odchodzi w cień. Sny, miłość, honor, wzajemny szacunek i ciekawość świata- o tym jest ten blog.

Wędrownej Mrówki Dziennik

Komu w drogę temu sznurowadło!

Tamnadole.wordpress.com Intymne historie ludzi odwiedząjących sklepy dla dorosłych. Bez tabu. Sklep erotyczny od środka, prawdziwe historie, fetysze, seksoholizm, bdsm, przyjemność, erotyka, seks i miłość

Ja – incognito w sklepie dla dorosłych, dopytuje o intymne sprawy kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych. W kraju bez edukacji seksualnej. W kraju gdzie zaglądanie do łóżka jest krajową rozrywką. Tamnadole.wordpress.com to blog poświęcony seksualnym historią kobiet i mężczyzn, które zgromadziłam pracując pod przykrywką w sklepach erotycznych w Polsce. Opowieści pozytywne, intymne, ale i pełne traum czy uprzedzeń i stereotypów. Bohaterkami są one – od tych wycofanych przez nazywane rozwiązłymi, aż po te bardzo świadome swojego ciała. W końcu udało mi się zauważyć pewną sekwencję. Z czym zmagają się kobiety w zaciszu swojej sypialni? Tamnadole to przestrzeń dla opowieści i dyskusji. Czy życie seksualne Polaków jest pełne perwersji czy granic?

ogryzekzycia

Nauczyć się być radosnym, kiedy serce płacze... Nauczyć się płakać, kiedy serce się cieszy... Nauczyć się dawać, nie dając... Nauczyć się brać, nie biorąc... Nauczyć się żyć, nie czując życia.. Nauczyć się ....miłości nie kochając... Nauka jest sztuką!!!!

Saania's diary - reflections, learnings, sparkles

Life is all about being curious, asking questions, and discovering your passion. And it can be fun!

Travel N Write

Travel, Poetry & Short Stories

Szufladkowe poezje

Wiersze, poezja, skryte myśli. Jestem słowem.

Pamiętnik, opis moich przeżyć, itp.

Moje życie - tak to można określić, chciałbym się wygadać o swoim uzależnieniu od kobiet, etc.

U stóp Benbulbena

pocztówki z Irlandii

Roma Carlos

I'm not sure what I did last time

Wiedźmowisko

Dzień po dniu

Home Of Charity

#blogging, #charity, #travel, #love, #christianity, #google, #life, #blog,

ulotnechwile

Kiedyś malowałam pędzlem, teraz słowem, nigdy nie byłam w tym dobra, tak jak w okazywaniu uczuć. Jednak dobry jest każdy sposób żeby je z siebie wyrzucić. Zanim cię uduszą.

Blog Caffe

Mój punkt widzenia / My point of view

Sport News

Blood Sport

Free gold bird

No one let you down, we can move the mounds/mount

Alek Skarga Poems

Poezja w słowach i obrazach