Archiwa tagu: lesbijki

Nie nadążam!

P1050163

 Już pokazywałam, że sąsiedzi zrobili sobie ogródek pod naszym pionem.

Mam ładnie pod balkonem, a oni z tego kawałka ziemi zrobili sobie sposób na życie.

Także mają spory staż małżeński i dzieci dawno z gniazda odleciały, a więc tak zajmują sobie czas.

Wciąż tam coś dosadzają i widać, że sporo już w to włożyli pieniędzy.

Podlewają też i to też będzie ich kosztowało, a ja się zastanawiam jak te roślinki przeżyją większe mrozy, bo rododendron przeżyje, a reszta to nie wiem.

Teraz inny temat, bo oto na Twitterze ktoś pokazał zdjęcie surogatki, która urodziła dziecko dwóm gejom, a było to tak: 

” Sesja z surogatką: para homoseksualistów pozuje do zdjęć z matką jedynego z mężczyzn. Matka jest ich surogatką: rodzi dla nich dziecko. Adoptowane przez homoseksualistów dziecko jest więc jednocześnie synem/córką 1 geja, ale też jego bratem/siostrą”

Czy to powinno być legalne?

Podobno jest tak, że zakochują się w sobie dwaj mężczyźni, albo dwie kobiety i kiedy minie ta namiętność na początku, z czasem chcą mieś dziecko i stworzyć rodzinę.

Geje mogą wynająć sobie surogatkę za spore pieniądze, a lesbijki mogą skorzystać z banku nasienia.

Kobiety mają więcej manewru, gdyż jedna z nich może się przespać z mężczyzną i zajść w ciążę.

Ludzie zrobią wiele, aby spełnić swoje marzenie i często pogwałcą prawo, aby się ziścilo.

Osobiście jestem za tym, by pary jednej płci mogły mieć dziecko/dzieci, bo te dzieci są często bardziej kochane jak w tradycyjnych związkach.

Oczywiście można spotkać się z patologią i wykorzystaniem dziecka, ale czy w rodzinach normalnych tak nie bywa?

W Polsce też takie rzeczy są, ale w ukryciu, bo takie pary nawet nie mają szans się pobrać, aby w przyszłości po sobie dziedziczyć, gdyż polski „prezydent” wykrzyczał przecież, że to nie są ludzie, a ideologia.

Może kiedy zmienią się rządy, ludzie ci będą potraktowani jak ludzie.

Oglądam Sopot z uporem maniaka i twierdzę, że TVN skopał temat.

Nuda, nudą pogania, a publiczność średnio się bawi.

Właśnie wystąpił Michał Szpak i dzisiaj był genialny, ale wczoraj „Bursztynowym Słowikiem” przedłużył sobie penisa i obraził swoich słuchaczy – zdjęcie poniżej.

Na Twitterze czytałam komentarze oburzonych ludzi i oto przestawiam Wam opinię Tomasza Raczka – znawcę mediów i filmów na temat tego festiwalu.

Napisał, że nigdy więcej nie da się nabrać TVN-owi na festiwal!

Ja sądzę, że gdyby dziś – w 3 dniu festiwalu dali covery z dawnych lat, to byłby sukces i euforia, a tak jest totalna nuda.

TOMASZ RACZEK napisał, że Sopot jest na haju!

„Mam pradawny odruch by w drugiej połowie sierpnia robić sobie „święto piosenki” pod hasłem Festiwal w Sopocie. A jak festiwal to Opera Leśna i wieczorne telewizyjne transmisje koncertów, które tam się odbywają.

Wczoraj ten odruch kosztował mnie sporo nerwów. Dziwaczny pomysł by wymieszać informacje o wojnie i nieszczęściach z koślawymi coverami polskich i zagranicznych piosenek wprowadził mnie najpierw w konsternację a potem, w miarę następujących po sobie coraz bardziej katastrofalnych wykonań, zaczął wywoływać narastającą potrzebę panicznej ucieczki.

Tak, po godzinie wcisnąłem pilota i dalszej części koncertu już nie widziałem. Postanowiłem też że nie dam już temu festiwalowi drugiej szansy. Nie wierzę, że w konstelacji która tam jest da się wyprodukować coś dobrego. Za to proponuję wpuścić za kulisy ze dwa szkolone psiaki, które na co dzień obwąchują bagaże turystów na lotniskach a przed wyjściem na estradę temu i owemu, czy tej i owej kazać dmuchnąć w balonik. Może trochę pomoże: głosy staną się czystsze, tonacje stabilniejsze a oczy mniej szklane”

Na miłość nigdy nie jest za późno, ale jest jedno ale…

Julia wychowywała się w rozbitej rodzinie, gdzie matka z ledwością wiązała koniec z końcem, by Julii i  jej siostrze niczego, w miarę nie brakowało. To był trudny okres, kiedy rodziny nie miały za wiele pieniędzy, a aby jakoś żyć trzeba było pracować za marne grosze. Trudno było mamie Julii, ale dawała radę. Wszystkie mieszkały w mieszkaniu dwupokojowym, które trzeba było ogrzewać samemu, aby nie marznąć i mieć w kranie ciepłą wodę.

Julia i jej siostra nie miały prawa narzekać, bo mama stawała na wysokości zadania i nie odczuły za bardzo braku mężczyzny w domu.

Uczyły się obie w miarę dobrze, co cieszyło matkę i miała nadzieję, że będzie im w życiu lepiej, bo nauka to potęgi klucz. Miała nadzieję, że po szkole wyjdą dobrze za mąż i będą miały dobrych i pracowitych mężów, a potem urodzą jej wnuki i to będzie nagroda za to, że tak bardzo się starała.

Julia uwielbiała czytać książki i pochłaniała je wprost jedna za drugą. W ten sposób poznawała inny świat i identyfikowała się z bohaterkami powieści wchodząc po przez książki do pałaców i często była księżniczką, albo zwykłą chłopką, a to wszystko zależało od fabuły połykanej  powieści.

Mijały lata i dziewczyny doroślały, aż przyszedł moment, że siostra Julii wyszła za mąż i wyjechała za mężem daleko od domu rodzinnego i Julia została sama z matką.

Nie spieszyło się jej do za mąż pójścia i dobrze jej było jak jest. Swój wolny czas spędzała najchętniej z książką i bibliotekarki nie nadążały odkładać dla niej pozycji, bo w mig je czytała.

Kiedy je tak czytała, to poczuła zew do pisania i zapisywała zeszyty swoimi opowiadaniami, ale pisała je tylko dla siebie, do szuflady. Zebrała się tego pokaźna ilość, skrzętnie chowana przed światem.

Wszystkie jej koleżanki powychodziły za mąż już, a więc kiedy pojawił się na horyzoncie pewien chłopak, zabiegający o względy Julii, to po pewnym czasie zgodziła się i powiedziała przed ołtarzem magiczne słowo – tak i w ten sposób stała się żoną bardzo dobrego i pracowitego chłopaka.

Nie wiadomo, czy go kochała, czy też wyszła za mąż, bo już był ten czas, a może dlatego, że koleżanki były już mężatkami, a ona nie chciała być inna.

Mąż Julii to był dobry człowiek, taki spolegliwy, który bardzo ją kochał i ciężko pracował, by zarobić na dwoje dzieci, które im się z czasem urodziły. Julia nie pracowała, bo nie musiała, a mężowi  wystarczyło, że wychowuje ich dzieci i zajmuje się domem i tak było przez wiele lat. Kiedy dzieci podrosły, to Julia zajęła się obejściem koło domu i w ogrodzie spędzała dużo czasu. Dbała o ogród i swoje warzywne grządki, a także lubiła mieć swoje kwiaty i drzewa owocowe. Wszystkie plony wekowała, gdyż zima była długa, a więc na stole zawsze był własnej roboty kompot, czy też  sałatki i pyszne ogórki  swojej produkcji.

Czas leciał jak szalony i nie obejrzeli się, kiedy stuknęło im 35 lat pożycia małżeńskiego, kiedy to dzieci zdołały pokończyć szkoły i wyfrunęły z domu. Starzeli się już we dwoje i w zasadzie wszystko było w porządku, ale do czasu.

Julia otrzymała sanatorium na podratowanie zdrowia i nie chciała jechać za bardzo, ale dobry mąż spakował ją i kazał kategorycznie jechać i się kurować. Sam osobiście zawiózł ją na miejsce do tego sanatorium, nad samym morzem. To był wspaniały miesiąc lipiec i Julia trafiła na cudną, bo słoneczną pogodę.

Spacerując brzegiem morza, zaraz po zabiegach napawała się spokojem i często siadała na leżaku, by czytać. Znów miała czas na książki, które mogła pochłaniać w spokoju i nikt od niej nic nie chciał.

W sanatorium zapoznała bardzo miłą panią, w swoim wieku i nie wiadomo, co się między nimi wydarzyło, ale spojrzały na siebie pierwszy raz i od razu zaiskrzyło między tymi dwiema, już nie młodymi kobietami.

Wylądowały w łóżku w sanatorium o czym nikt nie wiedział. Kochały się w szaleństwie i wielkiej ekstazie, przysięgając sobie miłość na całe życie. Nie wstydziły się swoich ciał i swojej nadwagi oraz obwisłych piersi, bo dla siebie były najpiękniejsze na świecie. Nie wchodziły z łóżka, badając swoje ciała i je poznając. Wciąż odkrywały w miłosnych uniesieniach coś nowego i nie chciały, aby te chwile dobiegły końca. Płakały, że za chwilę turnus się skończy i będą musiały się rozstać.

Julia odkryła, że nigdy nie pociągali jej właściwie mężczyźni, a jej mąż to była wielka pomyłka, bo dopiero przy swojej kochance czuje się szczęśliwa i spełniona, ale zaczęła się bać, co dalej? Jej kochanka też się bała, że nagle to wielkie uczucie się skończy i trzeba będzie się rozstać, choć pokochała Julię i nie wyobrażała sobie, aby nigdy więcej miały się nie spotkać.

Julia zaczęła oszukiwać męża, że poznała wspaniałą kobietę, która nagle stała się jej wielką przyjaciółką i raz na miesiąc kłamała mężowi, że jedzie ją odwiedzić, bo nie chce jej stracić. Tłumaczyła  mężowi, że to jest taka przyjaźń, która się nie zdarza i mąż Julii tym sprytnym sposobem żyje od dwóch lat w nieświadomości, że jego żona jedzie do kochanki, by się wykochać.

Julia ma swój blog w sieci i kiedy przeczytałam, że składa serdeczne życzenia swojemu mężowi z okazji urodzin i deklaruje swoją wielką miłość i oddanie, to mnie zebrało się na wymioty! Na wymioty i nie dlatego, że w wyobraźni mam widok dwóch kobiet w łóżku już nie młodych, a tylko dlatego, że kłamstwo i obłuda mnie w tym wszystkim przerosła i mam nadzieję, że to się nigdy nie wyda, bo staruszek mógłby paść na zawał. Trzeba jeszcze dodać, że Julia jest zdeklarowaną katoliczką, co kompletnie się kłóci z życiem w grzechu prowadzonym,  bo albo rybka, albo akwarium.