Archiwa miesięczne: Październik 2018

Odchodzenie!

 

Znalezione obrazy dla zapytania umieranie

Nigdy w swoim życiu nie byłam blisko przy osobie umierającej.

Mam już dużo lat, ale los mi oszczędził bycia przy odchodzeniu widzianym na własne oczy.

Nigdy nie miałam babci i dziadka, gdyż wszyscy odeszli kiedy mnie jeszcze nie było na świecie.

Nigdy nie siedziałam na kolanach ukochanej babuni i nigdy nic dla mnie nie ugotowała, jak to się często czyta o tym, że babcie kochają karmić swoje wnuki.

Nigdy żaden z dziadków mnie nie wziął za rączkę – jak małego dzieciaka i nie zaprowadził na przykład do lasu, aby pokazać piękno tego lasu i nie zdążył mi pokazać jak trzeba zbierać grzyby, czy jak nazwać ptaki, albo drzewa.

Zawsze, całe życie zastanawiałam się dlaczego los mnie tak doświadczył, że nie poznałam swoch babć i dziadków, kiedy inne dzieci w szkole opowiadały o swoich.

Mój Ojciec umarł szybko i w szpitalu, a więc nie widziałam na własne oczy Jego odchodzenia.

Odszedł 20 lat temu i pamiętam go w trumnie, która była otwarta.

Pamiętam, że pierwszy raz w życiu pożegnałam nieboszczyka, który był taki zimny i sztywny.

Pierwszy raz zetknęłam się ze śmiercią i potem długo, długo było mi to oszczędzone.

Zawsze wiedziałam, że Mama kiedyś odejdzie, ale byłam szczęśliwa, że mimo wieku doskonale sobie radziła.

Wciąż miała dość dobry wzrok, świetną pamięć i wciąż wiele rzeczy robiła sama nie potrzebując pomocy z zewnątrz, co z czasem się zmieniało, ale mimo wieku można rzec, że była bardzo dzielna.

Dwa lata temu, dokładnie w listopadzie Mama zachorowała na raka wątroby i w ciągu tych dwóch lat chyba ze cztery razy myśleliśmy, że to koniec, ale to były takie przełomy i dzielnie wracała do rzeczywistości.

Leżąca i kompletnie od nas zależna jakoś się otrzepywała i wciąż wracała do nas.

Dziś nastąpił przełom na niekorzyść i chyba nam Mama umiera, bo Jej mózg prawie się wyłączył i przestała z nami się kontaktować.

Patrzyłam tak na Nią i wydaje mi się, że Ją tracimy, choć nikt nie wie ile taki stan może jeszcze potrwać, ale ja przygotowuję się do żałoby i moi bliscy także.

Zbliża się dzień Wszystkich Świętych i możemy w ten dzień utracić Mamę, ale Ona jest mimo wszystko bardzo mocna i może zrobić nam psikusa!

Wszycy zgłupieliśmy w tej Jej chorobie, bo na żadnym filmie nikt nie widział takiej woli życia mimo, że Mama od wielu miesięcy jest warzywem.

Na razie trzymam się dzielnie, bo Mama wciąż oddycha, ale boję się pogrzebu i czasu po tym, bo mogę się rozsypać na kawałki i długo będę się zbierała do kupy.

Ludzka psychika w takich momentach jest niezbadana i każdy z nas inaczej reaguje na odchodzenie Rodziców.

Ja siebie nie znam w tej materii, bo mnie temat śmierci oszczędzał.

Mój Mąż wyprowadza swoją Mamę – staruszkę na spacery, która choruje na serce i tak oboje i moja Rodzina osaczeni jesteśmy śmiercią, a prawda jest taka, że nadchodzi czas na nas – ludzi też już w kwiecie wieku seniora.

Idziemy na cmentarze!

Pan Stefan i Pani Helena poznali się w sanatorium.

Byli równolatkami, bo oboje liczyli sobie po 60 lat.

Jak to bywa w sanatoriach, aby kuracjusze się zintegrowali – organizuje się wieczorek zapoznawczy.

Pani Helena była wdową od trzech lat, a pan Stefan rok temu stracił ukochaną żonę, z którą w zgodzie i miłości przeżył prawie 40 lat.

Pani Helena przyjechała do sanatorium podleczyć chore stawy kolanowe i biodro, a pan Stefan schorowane serce – osłabione z powodu tęsknoty za żoną.

Na balu poprosił panią Helenę do tańca i tak im się dobrze tańczyło, że za pół roku pan Stefan poprosił panią Helenę o rękę.

Po wyjeździe z sanatorium utrzymywali stały kontakt przez komunikatory w Internecie i w końcu pani Helena przyjęła oświadczyny pana Stefana.

Zamieszkali razem w domu pana Stefana i wzięli od razu ślub.

Pan Stefan miał dużą rodzinę i pani Helena trochę się bała, bo w końcu była  jego żoną, ale nr dwa..

Niby rodzina pana Stefana przyjęła panią Helenę przyjaźnie i mogła myśleć, że się spodobała i została zaakceptowana.

Przyszedł dzień 1 listopada i cała rodzina wybrała się na grób pierwszej żony pana Stefana, a także na inne groby rodzinne.

Kiedy stali nad grobem pierwszej żony pana Stefana, to stało się coś dziwnego.

Pani Helena zapaliła znicz i postawiła go na grobie żony swojego męża.

Nie spodobało się to rodzinie, gdyż jej znicz automatycznie został przesunięty w inne miejsce, bo w tej rodzinie był jakiś tajemny rytuał i wszyscy go znali, ale nie znała go druga żona pana Stefana.

Jakby tego było mało, to pani Helena usłyszała wspominki, że jak to pierwsza żona była dobra, bo pastowała wszystkie, rodzinne groby i samodzielnie robiła cudowne stroiki.

Zachwalano jej talent do gotowania i dbanie o męża i dom i pan  Stefan takiej drugiej nie znajdzie!

Wychwalano pierwszą żonę pod niebiosa i pani Helena poczuła się jak jakaś czarna owca.

Pan Stefan ją uspokajał, że rodzina tak ma, ale pani Helena obiecała sobie, że nigdy więcej nie stanie nad grobem jego byłej żony, kiedy będzie skupiona przy nim rodzina pana Stefana.

Stało się coś cudownego, bo pan Stefan doskonale odczytał uczucia żony  i w każde, następne Święto Zmarłych oboje szli na cmentarz w Zaduszki, kiedy mogli tylko we dwoje celebrować pamięć o byłej żonie pana Stefana, a pani Helena mogła postawić zapalony znicz w dowolnym miejscu!

Dla tych, którzy odeszli

Dla tych
którzy odeszli w nieznany świat,
płomień na wietrze
kołysze wiatr.
Dla nich tyle kwiatów
pod cmentarnym murem
i niebo jesienne
u góry

Dla nich
harcerskie warty
i chorągiewek
gromada,
i dla nich ten dzień –
pierwszy dzień listopada.

Danuta Gellnerowa

100 – lecie Odzyskania Niepodległości!

Starsi ludzie z pewnością pamiętają piosenkę, którą śpiewała Krystyna Prońko do wiersza Ernesta Brylla – „Za czym kolejka ta stoi”.

Przypomnę ten smutny tekst:

Za czym kolejka ta stoi?
Po szarość, po szarość, po szarość
Na co w kolejce tej czekasz?
Na starość, na starość, na starość

Co kupisz, gdy dojdziesz?
Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie
Co przyniesiesz do domu?
Kamienne zwątpienie

Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj
Kiedyś te kamienie drgną
I polecą jak lawina
Przez noc, przez noc, przez noc

Bądź jak kamień, stój, wytrzymaj
Kiedyś te kamienie drgną
I polecą jak lawina
Przez noc, przez noc, przez noc

Ernest Bryll

Znamienne słowa to są, że bądź jak kamień, stój wytrzymaj, kiedyś te kamienie drgną i drgnęły i otrzepała się Polska i odkleiła od rosyjskiego buta i zaczęliśmy budować swoją, polską tożsamość.

Szło jak po grudzie, bo w polskiej historii było wiele, bardzo smutnych kart i musieliśmy budować swoje państwo – niezależne i tylko nasze.

Musieliśmy przeżyć Stan Wojenny i pojawił się Lech Wałęsa, który za sprawą „Solidarności” kroczył do budowania w Polsce – demokracji.

Potem Polska weszła do Unii Europejskiej i zaczynała rosnąć, pięknieć za sprawą dotacji unijnych i gdzie się nie obrócimy, to tam widać efekty prawie 30-letniego wstawania z kolan.

Drgnęły więc te kamienie i Polska zaczynała być widoczna na scenie światowej i doceniana w końcu.

Zaczynaliśmy wychodzić z grajdoła i biedy, bo zaczęły powstawać cudowne autostrady i mosty, a miasta piękniały z roku na rok.

Taka byłam dumna z rozwoju naszego kraju i mojego, małego miasteczka, które robiło się coraz bardziej kolorowe i wychodziło z szarości.

12 listopada 2018 roku będziemy obchodzili 100-lecie Odzyskania Niepodległości, ale, że Polską rządzi od 3 lat PiS, to ja z nimi nie będę świetować.

Nie będę świętować z draniami, którzy w moim kraju popsuli już wszystko i nazwali mnie gorszym sortem, a dali przyzwolenie ruchom nacjonalistycznym, które niosą hasła brunate i rzucają race.

Nie będę z nimi świętować, gdyż pogwałcili Konstytucję i złamali wszystkie prawa w moim kraju.

Nie będę świętować z niby prezydentem i niby premierem, kiedy Polską rządzi zwykły poseł Kaczyński, któremu w życiu nic nie wyszło!

Nie mam prezydenta i nie mam także premiera, a więc póki co, będę świętowała w gronie rodziny ze smacznym obiadem przy wspólnym stole.

Jest to sytuacja dla mnie bardzo przykra, ale chcę być w zgodzie ze sobą i swoimi poglądami politycznymi i patriotycznymi.

Ku pamięci przypominam Polskę za Bruno Barbey – światowym fotografem, który fotografował Polskę w latach 1979 – 81.

Przeżyjmy to jeszcze raz i zobaczmy jak wyglądała Polska na początku wstawania z kolan.

Zdjęcia pokazują naszą rzeczywistość w tamtych latach – szarą, burą, biedną i zagubioną!

Tacy byliśmy jeszcze wczoraj, a teraz czekam na powrót  do czasów rozkwitu, ale musi przeminąć PIS, który ciągnie nas w stronę opuszczenia Unii Europejskiej i dąży do POLEXT-u i tu nie ma mojej zgody!

 

https://designyoutrust.com/2018/10/stunning-color-photographs-capture-daily-life-in-poland-in-the-early-1980s/?fbclid=IwAR1aXpG2xtruasG8ObfQu8OUA2Yw4bpm7f2XPDJatThyZ8y78Qa7aHkubVc#.W9WUBABSHiM.facebook

Bezstresowe wychowanie – czy to ma sens!

 

Obraz może zawierać: 2 osoby, ludzie siedzą i tekst

Znajomego syn powiedział:

– Nie krzycz na mnie bo pójdę na policję!
Na co znajomy odpowiedzial:
– Idź, zabiorę Ciebie od nas i dadzą do jakiejś rodziny zastępczej a tam nikt nie będzie znosił twoich fochów….a powrotu do domu już też nie będzie.
Chlopak przestraszył się i spokorniał. 
Kiedyś dostał by pasem po dupie i byłby spokój….
Czy kara fizyczna jest czymś do czego rodzic ma prawo czy nie?
Dorosły wie, że jak narozrabia to może trafić do więzienia….I będzie to sroga kara. Dziecko wie że ma prawa, bo wszyscy wybijają mu to do głowy…często  zapomina, że ma obowiązki!

Taki wpis spotkałam na Facebooku i na chwilę się zatrzymałam, bo przypomniałm sobie historię z jakiegoś marketu.

Mama ze swoim dzieckiem robiła zakupy – może dziecko miało jakieś na oko – 6 lat.

Wszystko szło dobrze i mama  spokojnie poruszała się między półkami wkładając do kosza na kółkach artykuły i było tego towaru dość sporo.

Dziecko szło grzecznie przy wózku, ale w pewnym momencie zauważyło pojemnik wypełniony po brzegi kolorowymi pluszakami.

Dziecko podbiegło i wyjęło z pojemnika maskotkę, a kiedy mama kazała mu maskotkę wrzucić do pojemnika, tłumacząc spokojnie, że ma w domu takich maskotek dużo, to dzieciak wpadł w szał.

Zaczął matkę szarpać, pluć na nią, ciągnął wózek i w końcu położył się na podłodze, waląc głową o posadzkę. Matka straciła cierpliwość dając mu w tyłek siarczystego klapsa, co ostudziło skutecznie histerycznego dzieciaka.

Psychologowie piszą wszędzie i edukują rodziców, że nie wolno dzieciom dawać klapsów, gdyż to jest pogwałcenie wszelkich kanonów w wychowaniu dzieci.

Teraz jest bardzo modne wychowanie bezstresowe i klaps uważany jest za przestępstwo.

Byłam też dzieckiem i nie dostawałam klapsów jeno, a byłam regularnie bita przez ojca.

Byłam bita nie z powodu złego zachowania, złych ocen, a za to, że broniłam Matki przed razami, które ojciec stosował kiedy się uchlał.

Pewnej niedzieli wpadł w szał i wybił wszystkie szyby w drzwiach, a wówczas nie wytrzymałam i jako nastolatka pobiegłam na policję, aby go zabrali do wytrzeźwienia.

Przyszła policja, a ojciec siedział w kuchni  spokojnie obierając ziemniaki i się wykpił, a więc nic mu nie zrobili.

Już wtedy wiedziałam, że rodzina katowana i dzieci nie mają żadnej ochrony z żadnej strony i dalej katował rodzinę, bo sąsiedzi słyszeli, ale nikt nie reagował.

Kto nie dał klapsa swojemu dziecku, to niech pierwszy rzuci kamieniem, bo mnie się w życiu zdarzyło i biorę to na klatę, bo w paru sytuacjach nie wytrzymałam, choć teraz się tego wstydzę.

Mamy inne czasy i inne podejście do wychowywania dzieci. Prawo zabrania klapsów, bo nawet dorosły nie chce być uderzony, ale uważam, że teraz dzieci wchodzą rodzicom na głowę i nauczycielom też.

Teraz dzieci myślą, że wszystko im wolno i swoim zachowaniem, jakże często pokazują dorosłym swoją wyższość i tak powstaje błędne koło!

 

Obraz może zawierać: tekst

Polską rządzą durnie!

 

Znalezione obrazy dla zapytania lot

Mieliśmy naprawdę solidną Polskę budowaną bezustannie po II Wojnie Światowej.

Odbijaliśmy się od dna z każdym dniem, aby naszą Polskę budować na nowo i abyśmy zostali dostrzeżeni na świecie.

Bardzo dobrze nam szło i Polska piękniała z każdym rokiem, kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej, z której dostajemy fundusze i dlatego było Polskę stać na nowe drogi, chodniki, świetlice, oczyszczalnie itp.

W całej Polsce można dostrzec plakietki, że dana inwestycja jest sfinansowana z funduszy Unii Europejskiej.

W moim mieście też tak jest, bo Burmistrz z Unii sfinansował wiele projektów na rzecz swoich mieszkańców i nie wolno tego negować.

Ale stało się tak, że oto od trzech lat rządzi Polską PiS, który swoimi działaniami robi wszystko, aby Polskę z tej Unii wyrzucono.

Nasz „prezydent” jeździ po Europie i ględzi androny, że Unia zakazała dystrybucji  zwykłych żarówek, bo wprowadziła żarówki enerooszczędne i obwinia Unię za spowodowanie Brexitu!

Takiego kretyna  nigdy Polska nie miała za „prezydenta’ – bo nawet zwykły elektryk Wałęsa nie był takim durniem.

Gdziekolwiek nie pojedzie, to razem ze swoją Agatką robi takie jaja, że ja Polka kulę się ze wstydu i zażenowania.

Polska miała świetne marki, bo marką była Stadnina Koni w Janowie i marką były Polskie Linie Lotnicze „LOT”.

Dorwali się do władzy i w trzy lata popsuli wszystko, bo konie Araby zaczęły padać, a linie lotnicze bankrutować.

Załoga  LOT-u zaczęła się domagać lepszych pensji i przystąpiła do strajku w wyniku czego  prawie 70 osób zostało zwolnionych z pracy – często drogą mejlową.

To są osoby bardzo wysoko wykwalifikowane i mają licencje i mocne papiery dowodzące temu, iż to są ludzie kompetentni i wyszoleni.

Co się dzieje?

Dzieje się tak, że ten nierząd ma w dupie tych ludzi i zastępuje ich ludźmi bez znajomości procedur, dyletantów i tylko czekać na to, że ponowinie zdarzy się okropny wypadek typu Smoleńsk bis!

Wszystko jest byle jakie i byle jakie są przewozy VIP-ów limuzynami, które roztrzaskują się co rusz, bo ten nierząd gna przez Polskę i nie przetrzega niczego, bo oni przecież chcą są bliżej ludzi!

Jeśli tak dalej będą Polską rządzić, to możemy się spodziewać kolejnej tragedii na skalę światową.

Durnie są przy władzy i czego się nie dotkną, to popsują!

 

„Żona” – moje kino!

W zachodniej części Polski skończyła się już piękna, złota jesień i od dwóch dni jest smutno i ponuro.

Pada deszcz i dość mocno wieje wiatr, który strząsa kolorowe liście z drzew, które robią się łyse i złowrogie, zapowiadając długą zimę, którą trzeba jakoś przeżyć.

Bardzo współczuję paniom sprzątającym, które wygrabują złote runo z trawników i pakują je do platikowych worków i tak wielkokrotnie.

No właśnie trzeba przeżyć i trzeba zagospodarować sobie wolny czas, kiedy jest się seniorką!

Zaczynam więc odpalać swoje domowe kino, bo wieczory już są długie, a więc w wolnej chwili lubię oglądać, dobre, porządne kino!

Na blogu mam tag – kino, film i można tym sposobem prześledzić proponowane przeze mnie filmy – gorąco polecam.

Wczoraj wybrałam dla siebie film pt. „Żona” – produkcji szwedzko – amerkańskiej, zrealizowany w 2017 roku z posągową Glenn Close i świetnym Jonathan Pryce.

Mogłabym wkleić na blogu recenzję z sieci i było by szybciej, ale nie chcę tak i chociaż nie jestem na tyle uzdolniona, aby pisać recenzje fachowo, to napisze po swojemu tak jak umiem.

Björn Runge – reżyser tego filmu skierował swój film chyba najbardziej do kobiet, żon, matek, które swoje całe życie poświęcają dla mężczyzny, w którym się zakochały miłością bezgraniczną i najczęściej ślepą.

Joan i Joe poznali się w latach 50-tych i zbudowali swoje szczęście na nieszczęściu innej kobiety, bo Joe był w związku małżeńskim i w tym związku urodziło się dziecko.

Joe był profesorem literatury – początkującym pisarzem, a Joan była jego studenntką i od razu wpadli sobie w oko – zasikrzyło i pojawiła się chemia.

Ona też pisała, ale inna pisarka na pewnym wernisażu powiedziała jej, że książki pisane przez kobiety najczęściej zalegają na półkach i w świecie pisarzy liczą się tylko pisarze.

Poświęciła się więc swojemu małżonkowi, któremu urodziła dwoje, wspaniałych dzieci, ale ich małżeństwo miało swoją tajemnicę, o której nikt na świecie nie wiedział.

Pewnej nocy otrzymali telefon ze Sztokholmu i zostali powiadomieni, że mąż Joan otrzymał nagrodę Nobla za całokształt swojego pisarstwa.

Pojechali na ceremonię i w pokoju hotelowym stało się coś dziwnego.

Żona pisarza zdała sobie sprawę z tego, że swoje, całe życie poświęciła nieudacznikowi, który ją wykorzystał, bo to ona nadawała treść i artyzm w jego powieściach i to ona powinna zostać nagrodzona, gdyż w zamkniętym pokoju, latami poprawiała męża powieści i nadawała im głęboką treść.

Przypomniała sobie o tym jak wiele razy ją zdradzał, kiedy to ona dbała  o jego wizerunkek poprawiając krawaty i muszki i to ona przez 40 lat ich małżenstwa pilnowała, aby zażywał leki i odpowiednio się odżywiał.

Całkowicie poświęciła się swojemu mężowi, aby stał się kimś w świecie pisarzy, ale na rozdaniu nagrody Nobla zrozumiała, że to nie było warte, bo w ten sposób zatraciła swoją, własną tożsamość i godność.

Mąż umarł na atak serca zaraz po przyjęciu nagrody Nobla, kiedy oświadczyła mu, że odchodzi!

Otworzyła w samolocie wracając do Ameryki brulion z czystą kartką, co by oznaczało, że będzie pisała na własny rachunek, bo była piekielnie uzdolnioną pisarką.

Obejrzycie ten film – koniecznie!

Nie liczę na komentarze na ten wpis, bo zwykle tak bywa, że Polacy deklarują miłość do filmów na festiwalach, ale gorzej jest z recenzją!

Znalezione obrazy dla zapytania żona film fotosy

 

Nowa miotła!

 

Znalezione obrazy dla zapytania urząd miasta choszczno

W tym budynku Urzędu Miasta pracowałam ostatnie 11 lat mojej kariery zawodowej.

Jest to niepozorny budynek, który stoi pośrodku ulicy głównej w moim mieście.

11 lat wchodziłam przez drzwi główne do urzędu, w którym po lewej stronie znajdowało się biuro informacji.

Każdy, kto chciał profesjonalnej porady, pomocy, pokierowania w tym biurze znalazł.

Minęło parę lat, a ja do dziś pamiętam na jakim piętrze znajdował się dany wydział, choć numery telefonów z głowy mi wywietrzały.

Doznałam w swojej pracy mobbingu, ale pocieszam się tym, że osoba mnie nękająca ma zarzuty karne za grabież i podrabianie faktur na swoją korzyść i nigdzie do dzisiaj nie dostała pracy, a mnięło jakieś 5 lat, a do tego rozleciało się jej małżeństwo!

Piszę o tym wspomnieniowo, bo w moim mieście odbędzie się II tura wyboru Burmistrza mojego miasta.

4 listopada mieszkańcy ponownie udadzą się do urny, aby zdecydować kto będzie naszym miastem władał.

Zawsze tak jest, że kiedy zbiżają się wybory, to pracownicy urzędów, szkół, przedszkoli, szpitali, bibliotek itp. – żyją w ogromnym stresie.

Jeśli wybory wygra obecny Burmistrz, to mogą żyć spokojnie, gdyż z pewnością nie będzie chciał zmieniać swojej zaufanej kadry i sprawdzonej.

Jednak kiedy do władzy dojdzie nowa twarz, to jak to zwykle bywa będzie zamiatał i wielu ludzi może pracę stracić.

Pamiętam ten stres przed każdymi wyborami i po wyborach, gdyż ze zmianą włodarza ludzie się bali utraty pracy i to nie ci starzy, umocowani pracownicy, a właśnie ci nowi, którzy nie zdążyli się jeszcze wykazać.

Naprawdę współczuję wszystkim samorządowcom w województwach, powiatach, gminach, którzy drżą o swoją przyszłość.

Jak to się potocznie mówi, że nowa miotła będzie zamiatać, bo zapragnie powoływać na stanowiska swoich znajomych, a częto rodzinę, bo tak było zawsze i tak będzie.

Mogą polecieć na bruk ludzie wykształceni, ale nie z tej opcji i nastanie czystka.

Jak ja zagłosuję?

Poprę Burmistrza miasta, który od wielu lat się sprawdził, bo wiele dobrego zrobił dla ludzi i są tego ewidentne, zrobione dla miasta inwestycje.

Drugi kandydat ogłasza się jako bezpartyjny, a jednak na samym początku kłamie, bo dał się sfotografować z logo PiS, a więc ma u mnie pozamiatane.

Jak do tej pory w moim województwie PiS nie rządziło, a więc niech tak będzie dalej!

Nie wolno oszukiwać wyborców!

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, garnitur i tekst

W domach z betonu!

Obraz może zawierać: roślina, drzewo, kwiat, tabela, niebo, na zewnątrz i przyroda

Stanisław Dygat

„Po­gar­da jest właści­wa ludziom słabym i nik­czem­nym, którzy usiłują od­wrócić uwagę od drob­nych świństw, przy których po­mocy przedzierają się przez życie.”

Zaczynam swój dzisiejszy wpis od cytatu –  dlaczego? Ponieważ toksyczna seniorka napisała, że ja żyję w jakiejś kiszce liczącej 30 metrów kwadratowych i się mądrzę. A ja się pytam – NO… i?!

Wiem, że ludzie pogardzają tymi, którzy mieszkają w blokach, a nie w wypasionych domkach jednorodzinnych na wsiach, czy też obrzeżach miasta.

My mieszkańcy bloków jesteśmy dla nich grupą w najniższej hierarchii, biedni i zakompleksieni.

Dla nich jesteśmy niczym zaraza skupiona obok siebie i żyjąca w symbiozie, jakiej oni nie znoszą.

Jesteśmy dla nich barachłem, biednym elementem, które do niczego w swoim życiu nie doszło!

Jesteśmy dla nich leniami, którym nie chciało się pracować, aby do czegoś dojść w życiu,  zamiast pławić się w luksusach o powierzchni przynajmniej 200 metrów kwadratowych i poruszać się po wielkim i wypasionym ogrodzie wypełnionym licznymi roślinami z tarasem i najlepiej z basenem. 

Tak sobie myślę, że osoba kpiąca z moich metrów kwadratowych, pewnie tak mieszka i dlatego jest taka złośliwa, bo nie wie, co zrobić z tym swoim szczęściem posiadania. 😀

Pewnie siedzi pod baldachimem z filiżanką kawy w chińskim, porcelanowym kubku i miesza swoją kawkę srebrną łyżeczką, a wynajęta służąca wachluje jej powabne ciało, aby czacha się jej nie przegrzała za bardzo. 😀

Swoje mieszkanie wykupiliśmy z mężem, a liczy sobie blisko 50 metrów kwadratowych.

Mamy dwa pokoje, spory przedpokój, kuchnię wystarczającą i oczywiście wyśmiewany mój balkon.

Po naszej śmierci moje dzieci zadysponują naszym mieszkaniem i dostaną za nie niezłą sumkę, ale póki co, kocham swoje mieszkanie, w którym mieszkam ponad 40 lat i nie zamierzam go zmieniać.

To w tym mieszkaniu wychowały się moje dzieci i wyszły na porządnych ludzi, z których dumna jestem.

To w tym mieszkaniu wydarzyło się całe nasze życie i może przyjdzie mi w nim umrzeć, a bardzo bym chciała.

Obok mojego bloku są inne bloki, w których mieszkają lekarze, nauczyciele i ważni ludzie w moim mieście, bo nie wszyscy chcą, podkreślam chcą się budować, czy też kupować domek jednorodzinny.

Nie wszyscy pragną mieszkać na wsi i dojeżdżać codziennie do pracy, skoro mają wszystko pod nosem i szybko wszędzie. 

Młodzi ludzie nie garną się do wsi, a starzy często sprzedają domki i wracają do bloków, aby resztę życia spędzić sobie w wygodnych warunkach z ciepłą wodą w kranie i ogrzewaniem c.o.

Sama znam takich, którzy po latach mieszkania w domku jednorodzinnym, nagle na stare lata, kiedy brakuje sił na utrzymanie domku i ogrodu, wprowadzają się do niewielkich mieszkań w bloku i najlepiej do pierwszego piętra, aby mieć siłę wejść po schodach.

Spytałam swoich starszych znajomych swego czasu, czy chcieli by zamieszkać gdzieś z dala od zgiełku miasta, a Oni mi na to, że nigdy w życiu. bo domek na wsi, to owszem, ale wyłącznie na wakacje.

Nie lubimy małych miejscowości gdzie każdy o każdym wszystko wie i robactwa latającego w koło, szczekających w nocy psów, ciemności, nieodśnieżonych dróg, grzebania się w ziemi w ogrodzie, naprawiania wszystkiego samemu, odległości od wszelkich sklepów i rozrywek jakie daje miasto, a także słabej komunikacji i możliwości, że nie dojedzie karetka pogotowia – tak mniej więcej mi odpowiedzieli.

Każdy swoje metry w bloku urządza po swojemu i z reguły są to przemyślane i coraz ładniejsze wnętrza.

Bloki są odnawiane i ocieplane, a samorządy blokowe dbają o czystość w koło i zieleń, aby każdemu miło się żyło w tej blokowej społeczności.

U mnie są ławeczki i trawniki, a klatka pilnowana domofonem, czysta i spokojna. Sąsiedzi dbają, by był porządek i starają się, by innym nie zakłócać  spokoju.

Naprawdę żyje się się w bloku całkiem miło, ale to wszystko zależy od świadomości społecznej. 

Dla niektórych wieś jest szczytem marzeń i domek jednorodzinny, a inni wybierają życie w społeczności i to jest indywidualny wybór, a więc nie potępiajmy innych za te wybory, a wieś i owszem, ale najpiękniej dla mnie już teraz  – wygląda w wierszach, ponieważ była i jest natchnieniem poetów.

Ludmiła Marjańska

Lato na wsi

Marii i Wiesławowi Feduniewiczom

Susza. Spękana ziemia. Nawet kret
chowa się głębiej w korytarze chłodu.
Wody brakuje w studniach. Strumień
wysechł i mostek śmiesznie zawisł w próżni.
Upał wysysa sok z czarnych porzeczek,
maliny jak suszone korale na krzaku.
Bielinek niestrudzenie lata nad grządkami
młodej kapusty, lekki jak powietrze,
wolny od trosk o jutro.
Pełnia lata. Siano w brogach schnie.
Konie rżą.
Na pagórach wiszą mgły poranne,
zanim słońce z nich zrzuci przejrzyste koszule
i zalśni – bezlitosne jak wspaniały władca
złotą kolczugą okryty
i tak spragniony, że gotów jest wypić
nie tylko Wiar , Turnicę, San,
lecz Jezioro Solińskie.
Wtedy na mieliźnie
osiądą wodne rowery, łodzie i stateczki,
a jachty zwiną skrzydła jak bielinki
pod koniec upalnego dnia. Z wieczorem
przyjdzie uspokojenie.
Siądziemy pod gruszą
pijąc schłodzone wino i będziemy mówić
o Pogórzu Przemyskim, Bieszczadach, o życiu
w mieście i na wsi,
o tym jak się rodzą wiersze
i legendy.

 

Polska odzyskała uśmiech!

„Czekam na wiatr, co rozgoni
Ciemne skłębione zasłony
Stanę wtedy na „RAZ!”
Ze słońcem twarzą w twarz”.

Olga Jackowska – Kora

Od wczoraj cieszę się jak dziecko, które dostało w prezencie coś, co spełniło jego marzenia.

Od trzech lat, kiedy PiS doszedł do władzy byłam w politycznej depresji – dosłownie.

Nie mogłam znieść tych głosowań w sali kolumnowej, barierek na ulicach Warszawy i kordonów Policji wystawionej przeciwko godnym Polakom.

Nie mogłam znieść łamania polskiej Konstyucji, żarcia w Sejmie przez Pawłowicz i popychania innych posłów, oraz znieważania.

Nie mogłam znieść pogardy dla mnie i dla innych Polaków, którzy cenili sobie wolność i bycie w Unii Europejskiej.

Nie mogłam znieść marszów nazioli po warszawskich ulicach z podłymi hasłami obrażającymi nas Polaków, którzy są chronieni przez PiS.

Nie mogłam znieść arogancji i wyzywania mnie od komunistów i złodziei, gorszego sortu i mord zdradzieckich.

Nie mogłam znieść wycinki Puszczy Białowieskiej, zabijania leśnych zwierząt i konania koni w Stadninie w Janowie.

I tak bym mogła wymieniać i wymieniać, bo tych draństw jest tyle, że gdzie się nie wejdzie, to tam widać jak Polskę traktuje PiS.

Traktuje Polskę jak swój własny folwark i jak szmatę, którą płucze się we wiadrze, wykręca i na nowo szoruje się nią podłogę.

Nie mogę znieść tego w końcu, że PiS chce Polskę wyprowadzić z Unii Europejskiej i chce nasz kraj wykluczyć ze wszystkich struktur – dość!

Na Facebooku i na moim fan-page udzielałam ludziom porad, jak mają głosować, ale bez wskazania. Ludzi wciąż trzeba edukować jak mają głosować i ile krzyżyków trzeba postawić na każdej karcie.

Robiłam to dla dobra Polski, którą noszę w sercu, a byłam zła, że ludzie omamieni 500+ nie dostrzegają tego, że Polska idzie w niebyt na arenie europejskiej.

Prosiłam, aby Polacy ruszyli dupę i zaczęli decydować o swoich, małych Ojczyznach i robili tak też inni ludzie ze świata politycznego i artystycznego, oraz kulturalnego.

I zadziałało, bo Polacy do urn poszli i stał się cud, bo PiS dostał cięgi, gdyż utracił większe miasta i te mniejsze też!

Polska wczoraj odzyskała uśmiech i nadzieję, że PiS za dwa lata utraci swoją siłę, a w Polsce będzie jeszcze pięknie i normalnie po tym jak rozliczymy „Prezydenta” za łamanie Konstytucji, a inni staną w stan oskarżenia za demolkę w Polsce.

Od rana się cieszę, że w końcu coś drgnęło i Polacy zrozumieli, że wszystko jest w ich rękach, a nie tylko 500+ na koncie.

Zauważyłam, że szczury pisowskie zaryglowały swoje konta na Twitterze i usunęły z avatarów swoje facjaty! Niby wygrali, a jednak przegrali.

Mam radę dla opozycji, aby nie kopali leżącego, a wzięli się uczciwie do roboty, aby nie oddać sukcesu w następnych wyborach!

Na Nowogrodzkiej wielkie poruszenie i będzie ziemi trzęsienie, bo Kaczyński rozliczy swoich za błędy! 😀

Mojej kochanej Polsce dedykuję Walc skomponowany przez Anthoniego Hopkinsa, który nie jest tylko aktorem, ale i kompozytorem.

Jest tak piękny, że zasługuje na to, abym za każdym razem ryczała tak, jak płaczę nad Polską!

Obraz może zawierać: 1 osoba, garnitur

Dostali łupnia!

 

Niedziela i od rana wielkie poruszenie w moim domu!

Ja i Mąż szykowaliśmy się do lokalu wyborczego, aby spełnić swój obywatelski obowiązek.

Ja się denerwowałam, a Mąż był na luzie, a więc wsiedliśmy do samochodu, bo nam znowu zmienili lokal wyborczy, bardziej oddalony od domu.

Poszło gładko, bo oboje od wielu dni się przygotowaliśmy do głosowania i mieliśmy w głowie swoje typy.

Zabraliśmy ze sobą mazaki, aby nikt nie ważył się sfałszować naszego głosu, bo o tym od tygodni pisało się w sieci.

Wyjechaliśmy o 11 godzinie i w lokalu nie było ludzi, ale kiedy lokal opuszczaliśmy, to wiara szła głosować.

Widziałam zadowolonych ludzi, uśmiechniętych, niedzielnych i świątecznych, co dało mi wiarę, że Polacy do tych wyborów pójdą i nie zawiodłam się, bo frekwencja jest naprawdę wysoka.

Po głosowaniu padłam jak kawka na kanapie zmęczona i zatroskana o losy naszej Ojczyzny i pilnie śledziłam podawane dane przez komisję wyborczą.

Kochani Polacy – oliwa zawsze na wierzch wypływa i Polacy poszli do wyborów dając PiS-owi czerwoną kartkę na znak tego, że mają dość dewastacji naszej Ojczyzny.

Czytałam w sieci, że ludzie czekali po 40 minut przed lokalami, czego nigdy nie było i w końcu się obudzili chcąc zmieniać scenę polityczną.

500+ im spowszedniało i zagłosowali w większych miastach bardzo liczne i nie dopuścili PiS-u  do władzy.

Jezu jak się cieszę, bo to będzie dla mnie spokojna noc!

Dostali łupnia! Polacy obudzili się!