Archiwa tagu: zwierzęta

Żebranina!

 

rachunek

Zwierzęta na swoich przewodników wybierają mądre, silne, waleczne osobniki.
Ludzie wybierają idiotów, cyników, złodziei i jeszcze im klaczą!

Drodzy!

Dobiją podwyżkami już wszystkich i zaczyna się walka z czasem, bo zwierzęta nawet dobijają, którym pomagają dobrzy ludzie.

Wszelkie portale pomocowe będą pękały w szwach od próśb wszystkich potrzebujących, którzy za chwilę nie będą mieli jak istnieć i pomagać.

8 tysięcy ma zapłacić Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie za gaz!

Nie dość, że te instytucje nigdy nie miały lekko i były słabo dofinasowane, to teraz dobija je ten nierząd!

Samorządy nie pomogą, bo same ledwo piszczą, gdyż  na ich konto nie wpływają żadne pieniądze z Unii Europejskiej.

Zbieramy pieniądze na chore dzieci i do tego dochodzą prośby, by ratować zwierzaki.

Może wyjdzie ustawa, że trzeba będzie te zwierzęta mordować i utylizować, bo się interes nie opłaca, a jest tylko kłopotem dla tych drani!

Ja nie namawiam do wpłacania, a tylko podaję przykład, że źle się dzieje, a będzie jeszcze coraz gorzej!

Nie dostałam jeszcze rachunków za gaz i energię, ale już się boję!

Wciąż piszę, że nas dobiją cenami i inflacją i oto się to dzieje, a przecież to dopiero miesiąc od wprowadzenia nowego wału, a co będzie dalej?

Niżej wklejam spot Donalda Tuska, który w sposób namacalny pokazuje z jakiej kasy rezygnują frajerzy z PiS – posłuchajcie, bo moża tylko zakląć i chwycić się za głowę, co się tu kurna wyprawia!

Za chwilę wszyscy będziemy nędzarzami!

Baliśmy się tej informacji, a list z rachunkiem otwieraliśmy jak najgorszy wyrok. Jesteśmy załamani. 8000,00 zł za gaz? W naszej siedzibie 18-19 stopni. OSIEM TYSIĘCY?! Jak mamy to zapłacić?! A zima jeszcze się nie skończyła! 😣😭
Z czego mamy zrezygnować by uregulować tę płatność? Gdzie szukać oszczędności? Oszczędzamy na wszystkim. Prosimy Was o… wszystko, nawet o pieluchy… 🙁 Nie radzimy sobie z wszechobecnymi podwyżkami, a już na pewno nie z taką!!! Ta kwota to sporo ponad 100 kastracji wolno żyjących kotów, to setki kilometrów interwencji, to dziesiątki kilogramów usuniętych guzów czy kilkadziesiąt pełnych postępowań diagnostycznych bezdomnych zwierząt, to kilkaset kilogramów karmy czy żwirku… to ogrom pomocy, której nie udzielimy…
Podobno jest tak dobrze… gdzie jest to DOBRZE? Kto ma dobrze?! Bo my boimy się o każdy następny dzień.
8000 zł za trochę ciepłej wody i całe dnie w polarach!!! Kotom dogrzewamy piecykami elektrycznymi!!! Skandal!!!
Prosimy, pomóżcie nam dalej działać… 🙁
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Polsce
Oddział w Szczecinie
ul. Beyzyma 17, 70-391 Szczecin
PKO: 63 1020 4795 0000 9402 0103 5419
 
 

Kot i polityka!

Artystka Lea Rosh – Akwarela.

Ja osobiście nie lubię kotów, bo nigdy z nimi nie umiałam się dogadać, ale powyższa akwarela mnie urzekła i dlatego niech sobie będzie na blogu.

Całe życie byłam wielbicielką piesków i przewinęły się przez mój dom, a były to przeważnie znajdy, które u nas miały spokojny, ciepły dom.

Każde ich odchodzenie, to była jedna, wielka, rodzinna trauma i żałoba.

Na ścianie mam zdjęcia wszystkich piesków naszych kochanych!

Raz trafił nam się kot przyniesiony przez dzieci, ale to był szatan, a nie kot.

Potrafił tylko targać firanki, a w nocy skakał na nasze twarze, że zawału można było dostać i strasznie drapał.

Niereformowalny, dziki kocur, który z braku sposobu na niego, wylądował na wsi u naszych znajomych!

Powiedziałam sobie, że nigdy więcej w domu kota!

Zmieniam temat i przytaczam, co o Polakach powiedziała nasza aktorka – Krystyna Janda i ja popieram jej stanowisko i czytamy:

TAK – ta podłość zawsze w Polakach była, ale na chwilę, po transformacji o niej zapomnieliśmy, bo i Internetu nie było wówczas.

Teraz kiedy każdy z nas może w sieci wyrazić swoją opinię, to Polacy dali sobie upust i hejtują wszystko i wszystkich.

Nie wiem gdzie ja żyłam przez wiele lat mając przeświadczenie, że Polacy to dobrzy i empatyczni ludzie, którzy mają swoją dumę i są mądrym Narodem.

W szkole mnie uczyli, że Polacy byli na wszystkich frontach i ginęli nie tylko za Polskę.

Żyłam z tym zdaniem wiele, wiele lat, ale byłam chyba ślepa.

Od kiedy PiS doszedł do władzy, to tak strasznie nas podzielił, że widać jak na dłoni, że jesteśmy zwykłymi kanaliami!

W szpitalu znalazł się Piotr Gąsowski – aktor i prezenter, który zachorował na COVID i dostaje wiadomości, że powinien zdechnąć!

Na granicy polsko – białoruskiej koczują żywi ludzie – migranci, a Polacy piszą, że trzeba ich traktować świńską krwią, a druty podłączyć pod prąd.

Właśnie ten nierząd zrzucił z siebie odpowiedzialność za COVID w Polsce, bo przecież musi utrzymać swój elektorat, który ma na nich głosować.

Nie przeszkadza im, że oto właśnie wymiera jego elektorat, bo nie ma pomysłu na to, aby ludzie zaczęli się szczepić, a temu nierządowi już nie przeszkadza, że codziennie spadają 3 Tupolewy.

Dla sondaży są w stanie poświęcić życie nasze i nie kiwną ręką, aby ustrzec Polaków przed wymieraniem.

Oto pracodawcy mają sprawdzać kto jest zaszczepiony, a kto nie i oto ponownie napuścili Polaka na Polaka, a oni umywają ręce.

Wszystko się dzieje na naszych oczach i w tej sytuacji – bardzo napiętej pytam – gdzie jest opozycja – gdzie jest Tusk!

Jeśli będzie tak dalej, że opozycji już nie ma, to będzie oznaczało, że już nie ma ratunku dla Polski, bo w sieci czytam:

„Paweł Lęcki
Nie jest dobrze, gdy jeden tak zwany lider opozycji mówi, że trzeba iść razem, a drugi odpowiada mu memem ze Star Treka z podwójnym facepalmem.
NIE WIEM, CZY DONALD TUSK JEST MĘŻEM OPATRZNOŚCIOWYM, ALE WIEM, ŻE TAK DALEJ JAK JEST, BYĆ NIE MOŻE.
Jestem tak bardzo zmęczony, że jeśli w najbliższym czasie nie zobaczę wspólnej deklaracji opozycji wobec tego wszystkiego, co się z nami dzieje, to stracę wszelką nadzieję na cokolwiek.
W ogóle nie chcę jednego bloku wyborczego.
CHCĘ JASNEGO OKREŚLENIA WSPÓLNEGO MIANOWNIKA.
Rozumiem, że ktoś nie jest w stanie znieść Donalda Tuska, choć uważam, że utyskiwanie na temat jego elektoratu negatywnego jest przesadzone.
Jarosław Kaczyński ma jeszcze większy, a rządzi już drugą kadencję i póki co wszystko wskazuje na to, że będzie trzecią.
Rozumiem, że komuś przeszkadza Szymon Hołownia, ja też nie jestem fanem, ale absolutnie jest mi całkowicie obojętne, czy to on będzie premierem, czy Donald Tusk, albo Rafał Trzaskowski, albo ktokolwiek w miarę ogarnięty z Lewicy, kto spowoduje, że poczuję się wcale nieidealnie, ale wystarczająco spokojnie.
Nawet niech to już będzie Władysław Kosiniak-Kamysz.
Mam po prostu tak, kurwa, dość chamstwa, agresji, kłamstwa, braku kompetencji, nieskończonych afer, złodziejstwa, podłości, arogancji kościoła katolickiego, tych wszystkich Wojowników Maryi, którzy wychodzą na ulice z różańcami, tych wszystkich III wojen światowych, tych wszystkich okupacji, tych cudów Adama Glapińskiego, groteski Andrzeja Dudy, tych manipulacji, nienawiści, walki z LGBT, z uchodźcami, kobietami, nauczycielami, tych wszystkich zaniedbań, zaniechań, wmawiania wszystkim, którzy myślą inaczej, że nie są patriotami, tych Bąkiewiczów, Suskich, Terleckich, Sasinów, Kajów Godków, Telewizji Polskiej Jacka Kurskiego, Jakimowiczów, nadskakiwania Putinowi, skrzynek pocztowych Michała Dworczyka, ścieżek Stefana Wyszyńskiego Przemysława Czarnka, nieruchomości Daniela Obajtka, bezradności wobec pandemii, inflacji, kryzysu psychiatrii dziecięcej, ochrony zdrowia, edukacji, tego całego gówna, które wnieśli na butach do mojej ojczyzny prawi i sprawiedliwi od Boga, Honoru i Funduszy dla swoich koszmarnych idei oraz krewnych.
Tylko dzisiaj zanotowałem kilkanaście przykładów absurdów, kłamstw i podłości obecnej władzy.
Nie napiszę tym razem o nich, bo to nie ma sensu, co nie znaczy, że nie będę pisał w ogóle.
Trzeba prowadzić kronikę zaistniałej podłości.
Dziennikarze, którym jeszcze się chce o tym wszystkim pisać, muszą czuć podobną bezradność.
Piszą o wynikach swoich śledztw w sprawie nepotyzmu Zjednoczonej Prawicy i nic się nie dzieje. W zasadzie codziennie pojawia się artykuł, który w każdym normalnym kraju spowodowałby upadek rządu.
U nas w zasadzie nic się nie dzieje.
MAM TAK BARDZO DOŚĆ TEGO NIC, ŻE TO AŻ TRUDNO POWIEDZIEĆ.
Głupawa pycha prawicy doprowadza mnie do szału. Jej urojone wojny, które toczą ze wszystkim i wszystkimi, rozwalają mnie zupełnie.
TO PRZECIEŻ NIE MOŻE TAK DŁUŻEJ TRWAĆ. W KOŃCU WSZYSCY SIĘ DO TEGO PRZYZWYCZAIMY, GDYŻ CZŁOWIEK MOŻE PRZYZWYCZAIĆ SIĘ W ZASADZIE DO WSZYSTKIEGO.
Wszystko może zobojętnieć. Ludzie mogą chodzić na demonstracje przeciwko Zjednoczonej Prawicy i powinni, ale też się zniechęcą, jeśli nie zobaczą mądrego i wspólnego wsparcia różnorodnej Zjednoczonej Opozycji.
WCALE NIE LICZĘ, ŻE NOWA WŁADZA BĘDZIE JAKAŚ DOSKONAŁA.
To nadal będą ludzie, którzy nie widzą wszystkiego i mają swoje rachunki do wyrównania.
Nowej władzy będę patrzył jeszcze bardziej na ręce, gdyż jeśli popełni błędy, to ten koszmar obecny może powrócić.
Chciałbym jednak mieć chociaż taką pewność, że nikt nie będzie toczył urojonych wojen, gdyż mamy przed sobą tyle prawdziwych zagrożeń, że to aż strach.
A JA JUŻ NIE MAM SIŁY BAĆ SIĘ O TO, CO JESZCZE ZNISZCZY W NASZYM WSPÓLNYM KRAJU OBECNY RZĄD”

Pisowski Titanic zbliża się do góry lodowej.
Za chwilę w nią pieprznie.

Cisi bohaterowie

 

Może być zdjęciem przedstawiającym tekst „Człowiek je krzywdzi, przez człowieka cierpią TYLKO CZŁOWIEK MOŻE JE URATOWAĆ”


Odkąd jestem na emeryturze, to moje wyjścia z domu są praktycznie zerowe, bo kompletnie nie czuję potrzeby wychodzenia z domu!

Mam w sobie pewien lęk przed wychodzeniem spowodowany wieloma przykrymi doświadczeniami, o których bym nie chciała pisać po raz wtóry.

Kto mnie czyta na bieżąco, to się domyśli!

Mam to szczęście, że zakupy wszelkie robi nam mój Mąż i dla niego wielkie pokłony za cierpliwość i siłę!

Jeśli wychodzę, to tylko by cyknąć parę zdjęć naszego miasta  na potrzeby mojego fan-page i bloga!

Jeśli wyjdę, to po to by wspomóc Strajk Kobiet, albo uczestniczę w występie kogoś ciekawego, który odwiedzi moje miasto i ostatnio byłam na koncercie Edyty Geppert, ale to też było dawno.

Rok temu wybuchła pandemia, to tym bardziej ukryłam się w domu, a i tak mnie dopadł, a teraz dmucham na zimne i jeśli wyjdę, to tylko na rodzinny obiad świąteczny!

Taka jestem i się nie zmienię.

Nigdy nie byłam typem plotkary i naprawdę mało mnie zawsze interesowało życie innych osób w moim mieście.

Znam jednak takie osoby, które w głowie zapisują informacje o innych do pierwszego pokolenia wstecz i kodują kto, gdzie, z kim i za ile!

Bardzo mnie to denerwuje, że mają taki plotkarski talent i nikomu nie odpuszczą.

Piszę o tym dlatego, że nie wiem, co w mieście piszczy i co się w nim faktycznie dzieje.

Nie chodzę do nikogo na żadne kawki i nie przesiaduję na ławeczkach z paniami w moim wieku i właściwie zawsze tak było, że zawsze byłam domatorką z krwi i kości.

Jeśli wiem, co dzieje się w moim mieście, to wiem, gdyż ważne informacje ludzie przesyłają mi na mojego fan-page, abym opublikowała coś interesującego dla miasta.

I stąd wiem, że ludzie są często jak cisi bohaterowie, o których nikt nie wie, że nimi są, albo byli!

Wstawiłam poniżej zdjęcie kobiety, którą znałam z widzenia, ale nie wiedziałam, że poświęciła swoje życie w ratowaniu zwierząt.

Można przypuszczać, że wokół nas jest wielu takich bohaterów, którzy działają po cichu i często są nie zauważani, albo niedocenieni!

Cicha bohaterka, to Pani Zofia Sieradzka, która odeszła [*] i mam nadzieję, że tak gdzieś ktoś doceni jej zaangażowanie w ratowaniu naszych braci mniejszych!

Była pierwszą prekursorką, która założyła schronisko dla naszych psiaków!

Na Facebooku jest takie jej wspomnienie:

„Niebo płacze, gdy odchodzą ludzie o wielkich sercach dla zwierząt… Odeszła Pani Zofia Sieradzka.Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy informację o śmierci osoby, która całe swoje życie poświęciła dla bezdomnych zwierząt.Z początkiem lat 90, mieszkanka naszego miasta – Pani Zofia Sieradzka, założyła pierwsze, nielegalne Przytulisko dla Bezdomnych Zwierząt w Choszcznie. Wszystko zaczęło się od ulokowania porzuconych czworonogów na ogrodach działkowych przy ul. Dąbrowszczaków. Z czasem liczba podrzucanych jej zwierząt wzrosła do setki. W pomoc zaangażowana była cała rodzina Pani Zofii. Bez względu na porę roku, w upale czy w mrozie – walczyła o ich lepsze życie przynosząc w rękach ciężką karmę bądź wożąc taczką przygotowane ciepłe jedzenie. Szkalowana i karcona przez działkowiczów, dzielnie stawiała im czoła w obronie swych podopiecznych. Nie raz ze łzami w oczach patrzyła na otrute czy też zabite psy…W czasach, kiedy internet i media społecznościowe w naszym kraju raczkowały – Pani Sieradzka znajdowała psom domy na terenie całej Polski. Niestety – ciężka praca przy zwierzętach, ciągły stres jaki fundowali jej okoliczni mieszkańcy, przełożyły się na kłopoty zdrowotne. Te, nie pozwoliły na dalsze prowadzenie przytuliska.Z pomocą ówczesnego burmistrza Choszczna – wszyscy jej podopieczni zostali zabezpieczeni i przewiezieni do Niemiec.W wywiadzie ze swoją wnuczką powiedziała: „To trochę tak, jakby zabrano mi element samej siebie. Kochałam te zwierzęta. Duża część mojego życia była właśnie tam.”Żegnamy Panią Zofię z podziwem wspominając wszystko, co zrobiła w tamtych czasach dla bezdomnych zwierząt.Składamy prosto z naszych serc płynące kondolencje dla najbliższej rodziny.Fot. Tadeusz Krawiec.Wywiad z Panią Sieradzką udostępniła nam jej wnuczka – Milena Migdalska”

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba, pies, na świeżym powietrzu i tekst „Fot. Tadeusz Krawiec”

Nasi bracia mniejsi. Dbajmy o nie, bo niosą samą radość!

Już tu gdzieś pisałam o naszym piesku rasy kundel, wzięty z budowy, gdzie robotnicy rzucali w suczkę kamieniami i czym się dało. Ta trauma tkwi w niej do dzisiaj i gdyby nie my, to pewnie by nie przeżyła, bo tak bardzo boi się ludzi. To kochany i mądry pies i jest z nami 10 lat, ale nie wiemy rzecz jasna ile nasza Diana ich ma. Może 11, a może 13, to zawsze pozostanie tajemnicą, zresztą jak ze wszystkimi naszymi pieskami, a Diana jest pieskiem nr 3 i chyba ostatnim, bo przecież się starzejemy i my.

Już nie weźmiemy psa do domu, choć ja się zastanawiam, bo w domu zawsze był pies i bardzo się przyzwyczaiłam, że takie zwierzątko z nami mieszka.

Dbamy o nią jak o królową, bo na to zasługuje. Jest okropnie grzeczna, nigdy nic nie zniszczyła i nie ściągnęła kotleta ze stołu. Nigdy sobie nie pozwoliła na to, by pod naszą nieobecność zdemolowała dom, a wręcz przeciwnie, bo pilnuje domu, że mucha się nie prześlizgnie.

Dzwonię pewnego razu do męża, który był w pracy, że nasza Diana szykuje się chyba do odchodzenia, bo jej zachowanie mnie totalnie zaskoczyło.

– Przyjedź szybko, bo nie wiem, co z psem się dzieje. Piszczy bez przerwy (nowość dla mnie) i chce wchodzić pod brodzik, zagląda za muszlę klozetową, drapie w dywan i swoje posłanie i chyba szuka miejsca, aby tam umrzeć. Jestem zrozpaczona i nalegam, aby mąż przyjechał i zabrał ją do lekarza.

– Spokojnie, mąż mnie uspokaja. Zaraz przyjadę, wezmę ją na spacer, pobiegamy po polach i jej to przejdzie. Przecież jest jeszcze za młoda na umieranie i każe mi się uspokoić, a ja siedzę w łazience i ją głaszczę z włosem i pod włos i gapię się w te jej mądre oczęta i nie wiem, co z psem się dzieje.

Sprawa trochę ucichła, bo piesek dobrze przespał noc i wszystko wróciło jakby do normy, ale wieczorem jest powtórka z rozrywki i znów mąż był w pracy, a ja ponownie obserwuję jej miotanie się po domu, jakby szukała miejsca na umieranie. Drżę i boję się i jestem zła, że mąż sobie zlekceważył stan naszego psa.

O nie! Na następny dzień, bezwzględnie wysłałam męża z psem do weterynarza, bo sobie myślę, że może bolą ją stawy, bo staruszka przytyła znacznie, a może boli ją serce, bo swój wiek ma i pojechali.

Mąż wpada do domu i oznajmia mi, że będziemy mieli szczeniaki w domu!

– Hę, zaniemówiłam, bo nasza Diana nigdy sama, nigdy z nikim. Kobieta nie lubiąca seksu i kiedy niby i gdzie? Konsternacja, że co?

Mąż śmieje się do rozpuku, bo minę miałam nie tęgą i oznajmia mi, że staruszka wmówiła sobie ciążę i dlatego kopie i szuka miejsca, aby urodzić swoje wymyślone dzieciątka.

O matko i córko, wpadam do sieci i już jestem w domu. Moja biedna! Jak ona się męczy, bo hormony buzują jak oszalałe, a lekarz nie przepisał żadnych leków, gdyż nie chce rozwalić staruszce wątroby. Nie wiem czy to dobre posunięcie, bo psiak się okropnie męczy i wciąż szuka miejsca na powicie swoich dzieci.

A więc z sieci dowiedziałam się, że nie wolno: Nie wolno nad psem się roztkliwiać, bo jeszcze bardziej uwierzy w swój stan błogosławiony. Nie wolno głaskać po brzuchu, bo wzbudzić tym można laktakcję. Nie wolno bawić się z nią zabawkami, a zwłaszcza piszczącymi, a najlepiej zabrać, aby nie nosiła jak własne młode. Zmienić dietę, albo ograniczyć jedzonko, a piesek musi dużo pić wody. Odczekać 3 tygodnie i powinno przejść, ale bacznie obserwować i uważać, czy nie krwawi, bo jeśli tak, to lekarz ponownie się kłania.

Czekam, obserwuję pilnie i głęboko współczuję, bo czuję jak się męczy. Natury się nie oszukać drodzy państwo. Dobrze, że już wiem na przyszłość, że piesek nie będzie umierał, a natura obdarzyła suczkę moją  –  ciążą urojoną. Jestem oświecona i już wiem, co jest  pięć.

To tylko łoś, tak mówisz – Tylko łoś. A ja Ci powiem, że łoś to czasem więcej jest niż człowiek

Wszyscy krzyczą z plakatów i bilbordów wyborczych – „Wybierz mnie, to ja sprawię, że będzie się wam lepiej żyło, bo mam program wyborczy doskonały. Wybierz mnie i koniecznie postaw krzyżyk przy moim nazwisku, bo jak czarodziejską różczką sprawię, że Polska, albo powiat, czy też gmina zamieni się w krainę mlekiem i miodem płynącą”.

Aż tu nagle samochód potrąca łosia, a sprawca ucieka i nie powiadamia nikogo o wypadku. Zbiega z miejsca i udaje, że nic się nie stało i całkiem spokojnie sobie śpi. Ten człowiek nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności i zostawia ranne zwierzę na poboczu.

Łoś resztkami sił doczłapał się do lasu, ale ten las to teren prywatny i tam pada, zaklinowując się między drzewami przez 4 dni i tu zaczyna się polska „spychologia”, bo nagle nikt nie poczuwa się, aby zwierzęciu pomóc i zaczyna się odbijanie piłeczki od starosty do burmistrza. Nagle obserwujemy niemoc urzędniczą, bo tu chodzi o kasę, której nie mają, aby zwierzaka przetransportować w celu ratowania mu życia.

Nie ma pieniędzy, a chodziło o kwotę 2 tys. Nie ma pieniędzy, bo muszą być w urzędach na najlepszą kawę i ciasteczka dla urzędasów podczas sesji i innych posiedzeń. Muszą być pieniądze na wielkie wiązanki kwiatów z okazji imienin i urodzin, a może i nawet dla miejscowego księdza, który zjawia się, by poświęcić nową inwestycję. Musi być kasa na nowe mebelki i najlepsze komputery, aby urzędnikowi w biurze było ciepło i przyjemnie.

Tak to wygląda drodzy Państwo – niestety i dopiero kiedy wkracza zwykły, szary Obywatel, który nie ma serca w de…, to jest ratunek, że ranny łoś z tego wyjdzie i stanie na nogi.

Pan Franciszek, który zaopiekował się rannym zwierzakiem stał się dla mnie „miernikiem” polskiej bezduszności urzędniczej i z tego wynika, że sloganami wyborczymi możemy podetrzeć sobie de…

Jakie to smutne!