Archiwa tagu: marihuana

Senior i marihuana!

Najarana Seniorka

Paliliście w swoim życiu marihuanę w czasach młodości?

Ja nigdy nie paliłam zioła w młodym wieku, bo nigdy mi, to do szczęścia nie było potrzebne, a zresztą nie miałam żadnych kontaktów gdzie można było to nabyć.

Kiedyś dzieciaki nie jarały, bo nie pamiętam takich przypadków w szkole podstawowej i potem średniej.

Nawet nikt na studniówce się nie zwarzył, bo alkohol był zabroniony!

Jaka frajda była jeśli komuś się udało pod stołem schować butelkę wina.

To były zupełnie inne czasy – czyste czasy, a co robiły „dzieci kwiaty”, to znam tylko z opowieści.

Jednak będąc lekko przed 60-tką zapaliłam na pół z M dżonta – jak to młodzi mawiają.

Po kilku buchach – tak to się piesze? Oboje wpadliśmy w dziki śmiech, ale to nie był efekt, że zadziałało, a śmialiśmy się, że do takiej sytuacji w ogóle doszło.

Rano się obudziłam i poczułam jednak efekt jarania, gdyż wyspałam się jak młody bóg.

Obudziłam się bez spięcia mięśni i kości, lekka, zwiewna i powiewna – zadowolona!

Zawsze miałam niespokojny sen, a tamtej nocy wyspałam się wspaniale.

Chciałabym może kiedyś to powtórzyć dla higieny snu!

Amerykańscy naukowcy polecają amerykańskim seniorom palenie Maryśki, bo jest ona zbawienna w wielu dolegliwościach ludzi starszych.

Wnukowie powinni polecać swoim dziadkom i babciom palenie raz na jakiś czas, bo Maryśka niweluje wiele dolegliwości i ludzie starsi zażywają mniej leków chemicznych.

Maryśkę już 7 tysięcy lat temu palono w Tybecie i Chinach i nie zrobiła ona nikomu krzywdy.

Trzeba tylko do zioła podchodzić mądrze z korzyścią dla człowieka.

W Polsce za posiadanie grama zioła idzie się do więzienia!

W Polsce dziecku, który ma 20 razy napady padaczki odmówiono medycznej marihuany – to jest chory kraj!

A wiecie, że po w sejmowych korytarzach hotelowych od 7 lat roznosi się zapach palenia, ale tym draniom wolno.

Nie mam pojęcia jak rozmawiać z lekarzem pierwszego kontaktu, aby mi to przepisał, choćby na sen i zniwelowanie bólów reumatycznych.

Chciałabym mieć wybór kiedyś – nawet przed śmiercią!

Moja śp. Mama miała w najgorszych boleściach coś na bazie narkotyku, co niwelowało straszne boleści!

Zalegalizować marihuanę w Polsce!

Gdzieś przeczytałam, że w hotelu dla polityków wieczorami unosi się zapach palonej marihuany.
Politycy PiS  po stresującym dniu pełnych kłamstw,  uspokajają się widocznie w ten sposób, albo piją alkohol.
Politycy mają wejścia do tego świata i im jest łatwo załatwić sobie jointa i go zarajać .
Zwykły obywatel w naszym kraju ma utrudniony dostęp  i jeśli zdobędzie, to jest to karalne.
Ja uważam, że marihuana lecznicza powinna być w Polsce dostępna, bo może nawet na receptę, aby nie zadzierać z prawem.
W Polsce dostępny jest alkohol i papierosy przez 24 h, a magiczna roślina zabroniona pod rygorem więzienia.
Przeczytałam świadectwo jednej sędzi, która z powodu bardzo stresującej pracy wysiadła psychicznie i takich ludzi w Polsce jest miliony.
On wie, że do końca swoich dni skazana jest na leki uspokajające!
Ludzie faszerują się chemią, bo tak im przepisują lekarze psychiatrzy zamiast leczyć ich najbardziej skuteczną rośliną na świecie jaką jest właśnie marihuana.
Sama zmagam się z depresją pomieszaną z nerwicą i wolałabym zażyć medyczną marihuanę, a nie prochy zwane antydepresantami.
W swoim życiu przeżyłam tak dużo, że się  dziwię, iż jeszcze żyję!
Po dłuższej przerwie dopadła mnie zmora z dnia na dzień, a bliżej w rocznicę śmierci mojej Mamy!
Nie poszłam do lekarza, bo nie mam na to siły i nie chcę lekarzowi się spowiadać, bo opowieść byłaby bardzo długa!
Dziś też przeczytałam świadectwo ojca, który pali „marychę”, która pomaga mu być spokojniejszym ojcem i cierpliwym i uważa, że dzięki temu jest lepszym ojcem.
Koncerny produkują różne leki i na tym zbijają ogromne pieniądze, a lekarze koncernom w tym pomagają!
Po co to tak działa, kiedy w Polsce ludzie chorują na nerwicę i depresję w miliony i gdyby marihuana była legalna, to po prostu budżet dostałby ogromny zastrzyk, a chorzy ulgę!
Dlaczego nie pozwala się sprzedaży leczniczej marihuany dla dzieci cierpiącym na padaczkę, albo ludziom cierpiącym na stwardnienie rozsiane, a także ludziom chorującym na raka i tym, którzy zmagają się z rakiem mózgu!
To jest zła polityka w tym katolickim kraju, kiedy zabrania się pomocy potrzebującym!
Kiedy moja Mama cierpiała, to zastanawiałam się dlaczego nie mam prawa marihuaną jej ulżyć w cierpieniu, bo zabraniają tego politycy, którzy regularnie się wspomagają?
Jakże wiele krajów zalegalizowało „Maryśkę, a my tu w Polsce odbijamy się od muru!
Na rynku w Polsce dostępny jest i legalny olej CBD, który prawdopodobnie pomaga przeżyć kolejny dzień potrzebującym, bo czytamy:
Czy olej CBD pomaga na nerwicę?

Czy olej CBD pomaga na nerwicę?

Szacuje się, że na różne odmiany nerwicy cierpi nawet osiem milionów Polaków. Tak wielka liczba osób, czyni nerwicę najpowszechniej występującym zaburzeniem na tle psychicznym. Psychoterapia jest w przypadku nerwicy długotrwała i wymaga cierpliwości oraz konsekwencji w działaniu. Okazuje się, że w czasie trwania zaburzeń można sobie pomagać olejem CBD, który łagodzi i wycisza pewne, towarzyszące nerwicy objawy.

Chroniczny stres, napięcie i nieustanne wewnętrzne konflikty związane z niemożnością pogodzenia ze sobą sprzecznych poleceń w pracy, niewykonalnością codziennych zadań (brak czasu!), kłopoty rodzinne, zamartwianie się o bliskich, niedostatek pieniędzy, nadmierny szum informacyjny – stała ekspozycja na te i inne stresory skutkuje społeczną epidemią zaburzeń o charakterze nerwicowym i lękowym.

W efekcie zaczynamy cierpieć na bóle różnych narządów, od głowy i kręgosłupa, aż po serce i kończyny. Pojawia się nadmierna senność, problemy z koncentracją i zapamiętywaniem informacji oraz nieuzasadnione lęki. Z czasem mogą one stać się tak głębokie, że uniemożliwiają normalne funkcjonowanie, a nawet wychodzenie z domu.

Olej CBD stosowany na nerwicę

Leczenie zaburzeń nerwicowych wymaga udania się po pomoc do psychoterapeuty i psychiatry, który pomoże zdiagnozować przyczynę problemu, ustali, czy jest ona wyłącznie zewnętrzna (czynniki stresowe), czy też przypadkiem chorobie nie sprzyja dodatkowo któraś z cech osobowości pacjenta.

I tu powoli dochodzimy do roli, jaką w terapii nerwicy odegrać mogą kannabinoidy oraz – szczególnie – olej konopny CBD. Jedną z charakterystycznych cech nerwicy jest tzw. sprzężenie zwrotne. Towarzyszący zaburzeniom o charakterze nerwicowym lęk nasila objawy somatyczne, te z kolei potęgują lęk i w efekcie chory traci zdolność do jakiejkolwiek samodzielnej aktywności.

Tymczasem pozyskiwany z konopi siewnych kannabidiol (CBD) który w przeciwieństwie do THC nie wykazuje działania psychoaktywnego, zdolny jest łagodzić wiele towarzyszących nerwicy objawów. W badaniach na szczurach udało się potwierdzić osłabienie somatycznej reakcji na lęki. Skuteczność CBD jako substancji przeciw lękowej udowodniono zresztą w całym szeregu badań przedklinicznych.

Czy olej CBD pomaga na nerwicę?

Badania nad olejem z konopi a nerwicą

Do jednego z badań prowadzonych w Brazylii zaproszono np. pacjentów cierpiących na lęk społeczny. Podzielono ich na dwie grupy – jednej z grup podawano kannabidiol, druga otrzymywała placebo. W ramach badania dowiedziono, iż olej CBD stosowany na nerwicę, redukuje uczucie niepokoju. Dodatkowo wpływa na faktyczne zmniejszenie lęku i obawy przed kontaktami z ludźmi u osób z zdiagnozowanym lękiem społecznym.

Jeśli chodzi o wspomaganie terapii zaburzeń nerwicowych (lękowych), wpływ oleju CBD jest nie do przecenienia. Także jeśli chodzi o inne, poza lękowe objawy zaburzenia. Olej CBD wykazuje działanie rozluźniające i wspomagające zasypianie, sprzyja także poprawie jakości snu.

Zmniejszenie objawów psychosomatycznych po podaniu oleju CBD

Zregenerowany układ nerwowy będzie sobie lepiej radził zarówno ze stresorami pojawiającymi się w życiu codziennym. Ale także z nawracającymi symptomami nerwicy. Do takich symptomów można zaliczyć bóle o charakterze psychosomatycznym, kołatania serca, czy problemy z koncentracją i lęk. Dowiedź się, więcej na temat dawkowania oleju CBD w nerwicy.

Na koniec podkreślić należy, że badania nad dobroczynnym wpływem oleju CBD na osoby dotknięte nerwicami wciąż trwają. Ponieważ jednak nie tylko naukowcy, lecz także lekarze-praktycy dostrzegają potencjalną wartość kannabidiolu jako leku wspomagającego terapie zaburzeń lękowych, wkrótce spodziewać należy się pierwszych leków aptecznych zawierających CBD. Na razie na uspokojenie polecamy olej CBD!

Czy olej CBD pomaga na nerwicę?

 

Zalegalizować Marihuanę!

Znalezione obrazy dla zapytania marycha

W swoim, dość długim już życiu zapadłam na depresję nie jeden raz.

Kto nie chorował na tą groźną chorobę, ten nie zrozumie, co się dzieje z takim człowiekiem.

Jest takie powiedzenie, że, co to jest szczęście, a odpowiedź jest taka – dobrze dobrane leki w tej chorobie.

Człowiek w depresji ma wszystko w sobie chore, bo całe ciało jego jest chore i głowa zaprzątnięta myślami sto pięćdziesiąt na minutę i szuka rozwiązania jak wyjść z tego marazmu i niemocy, a często jest to myśl o samobójstwie.

Kiedy się wpada w taki stan, to automatycznie sypie się całe życie.

Nie chce się wstać do pracy i nie chce się jeść, a także nie chce się myć, oraz wiele się nie chce!

Najchętniej przeleżało by się w łóżku i z nikim nie rozmawiało mając w głowie – niech się wszyscy odczepią.

Depresja, to nie jest znak naszych czasów, bo była zawsze, ale dopiero w naszych czasach lekarze potrafią ją diagnozować.

Chorowałam wiele razy i raz mocniej, a raz lżej, ale moja dusza cierpiała okropnie, kiedy w moim życiu wydarzyło się wiele zła, na które wcale sobie nie zasłużyłam.

Chorowałam, bo chorują wrażliwcy, którzy nie godzą się na takie, czy inne traktowanie i wydaje mi się, że ludzie przebojowi nie mają takich stanów, bo potrafią odpowiednio walczyć o swoje.

Miałam poczucie niższej wartości i zawsze czułam się gorsza od innych – mniej wartościowa i interesująca i tak zaczęłam unikać ludzi – nawet swojej rodziny sprawiając Jej ból.

Lekarze nie potrafili dobrać dla mnie odpowiedniego leku i w końcu trafiłam na psychoterapię trzymiesięczną i dopiero tam się pozbierałam i uwierzyłam w siebie, że jeśli tylko chcę, to mogę wszystko.

Zauważyłam tam, że jestem lubiana i wielu do mnie lgnęło i tym sposobem uwierzyłam, że nie jestem dziwadłem, a interesującą jednostką.

Mieliśmy tam przeróżne zajęcia jak rysunek, muzyka, ćwiczenia gimnastyczne itp.

To mi dało siłę i tak udaje mi się trwać już wiele lat w dość dobrej kondycji psychicznej i niczym się nie różnię od ludzi zdrowych i wolnych od depresji.

Jednak tamtego okresu nijak nie da się zapomnieć i zawsze w tyle głowy mam, aby siebie chronić, bo jestem podatna i depresję i mam w genach.

Dość jednak tego wspominania, a napiszę, że swego czasu obejrzałam świetny, polski film pt. „Moje córki krowy” i w tym filmie nagle córki i ojciec ich zapalili dżointa i śmiali się do rozpuku mimo, że sytuacja w rodzinie była skomplikowana.

Poprosiłam kogoś, aby mi ten specyfik załatwił i tak się stało, że jedyny raz w życiu z Mężem to zapaliliśmy – tak dla ciekawości.

Może nie wpadliśmy w szaleńczy śmiech, ale trochę prychaliśmy i było to zaraz przed snem.

Powiem Wam, że po tym incydencie spałam jak młody bóg – spokojnym, niemowlęcym snem i obudziłam się w błogostanie i byłam szczęśliwa i rozluźniona, gotowa na przyjęcie nowego dnia.

Dlatego uważam po swoim doświadczeniu, że „Marycha” powinna być wykorzystywana mądrze w leczeniu depresji, a ludzie nie powinni być faszerowani chemią, która szkodzi i nie zawsze pomaga.

Do światowej depresji dołączyła nowa odmiana, a nazywa się Hikikmmori, a polega na tym, że ludzie nie wychodzą latami do społeczeństwa – izolując się.

Ola nie wychodzi z pokoju odkąd skończyła 21 lat. Czyli rok i siedem miesięcy. Z łazienki korzysta, kiedy zyska pewność, że nikogo nie ma w domu. Zazwyczaj je to, co mama zostawia jej pod drzwiami. W zasadzie można uznać, że Ola nie istnieje. Jest jak japońscy Hikikomori. Zamknięta przed światem.

Marek przez 26 lat podłej egzystencji przeżył wystarczająco dużo poniżeń, by usprawiedliwić swoje pustelnictwo. Od Oli różni go względna otwartość. Po kilku latach samotności powoli otwiera się na ludzi. Okna w jego pokoju są zasłonięte. W szybach wiszą brązowe koce, jakby właściciel tego pomieszczenia walczył o swoją prywatność. Jest duszno, powietrze gęstnieje od dymu z papierosów. Ich zapachem przeszły ubrania, tapety i ciężkie zasłony.

– Mam tu wszystko, czego potrzebuję – mówi. – Zrezygnowałem z życia typu „open air”, bo wystarczająco mnie pokarało. Nie żałuję.

Od dwóch lat ani razu nie wyszedł na zewnątrz. Traktuje to jako osobisty sukces. Przestał bać się poranków. Długo zajęło mu zrozumienie, że rzeczywistość za drzwiami mieszkania po prostu go przerasta. Tylko tu czuje się bezpiecznie.

We wczesnym dzieciństwie ma problem z komunikacją, nie potrafi bawić się z rówieśnikami. W wieku szkolnym rozwija się prawidłowo, lecz nigdy już nie dogodni innych dzieci. Zbyt dziwny, by mieć go za przyjaciela. Za powolny do gry w piłkę. Nudny jak na chłopaka w tym wieku. Wkrótce szkoła przekształca się dla niego w miejsce kaźni. Dobrze jest czasem wsadzić jego głowę w kibel, ściągnąć majtki na środku holu i zabawić się jego kosztem. – Facet ma być facet, a nie cipa – mówi wychowawca, kiedy Marek prosi go o pomoc. – Jeszcze podziękujesz kolegom, jak zrobią z ciebie mężczyznę.

W tym czasie rodzice zajmują się małżeńskimi awanturami. – Ojciec z matką byli niedobrani. Rozwód nastąpił za późno, kiedy wszyscy byli już sobą zmęczeni do granic możliwości – tłumaczy. – Zasądzili mi alimenty tysiąc złotych od ojca. Matka zobowiązała się płacić za mieszkanie i też sypnęła kasą. Gdy poszedłem do liceum, stwierdziła, że jestem już dorosły i na stałe wyjechała do nowego partnera. Wpadała raz na parę miesięcy. Dla mnie to był superukład, ale sam już nie wiem, czy mnie ta samotność bardziej nie pokrzywiła.

W ogólniaku jest trochę lepiej: mniej przemocy fizycznej, a więcej docinek na temat wyglądu i zachowania. Uczy się słabo, ale maturę zdaje zadziwiająco dobrze. W 2009 r. dostaje się na psychologię. Myśli, że studia pomogą mu zrozumieć ludzi. Do pierwszej sesji nie podchodzi, ze strachu przed ustnymi egzaminami. Od tej pory rozpoczyna proces stopniowej izolacji.

– Nakupowałem sobie jedzenia w puszkach, masę żywności instant i obiadów w słoikach. Później zlokalizowałem internetowy sklep spożywczy z dostawą do domu. W końcu przestałem wychodzić w ogóle.

Rodzice orientują się za późno. Dopiero po dwóch latach blokowego pustelnictwa udało im się namówić syna na rozmowę z psychiatrą. Lekarz stwierdził u niego rys Aspergera oraz fobię społeczną. Do tego doszło uzależnienie. Traumy, które powinien przepracować, zaleczał osiedlową amfetaminą i antydepresantami. Od niedawna Marek bierze nowe leki. Jest z nim dużo lepiej. Coraz częściej powala się odwiedzać. Matka próbuje odbudować z nim relację. Rozmawiają codziennie przez Skype.

– Syndrom Hikikomori przekracza granice Japonii – mówi dr hab. n. med. Marek Krzystanek, który jako pierwszy opisał przypadek Hikikomori w Polsce. – Trudno oszacować ilu jest polskich Hikikomori. Bywa, że są diagnozowani jako osoby uzależnione od sieci czy gier komputerowych. Podczas swojej praktyki leczyłem takie osoby. Hikikomori nie są w stanie sprostać stawianym im wymaganiom. Cywilizacja przyspiesza i wraz ze swoim wyścigiem szczurów przypomina pędzący pociąg, z którego Hikikomori po prostu wysiadają i nie mają zamiaru wrócić na swoje miejsca. W Polsce styl życia nie jest jeszcze porównywalny do tego, który panuje w Japonii, ale aspirujemy do niego i im bardziej się zbliżamy, tym mocniej widoczne będzie to zjawisko.

– Są pacjenci, którzy prawie nie mają kontaktu ze światem rzeczywistym, ale odnajdują sens istnienia w tym wirtualnym – mówi prof. Kobayashi. – Jeśli dodatkowo boją się życia i stawiają sobie za duże wymagania, prowadzi to do coraz większej izolacji. A to może przyczynić się do szybkiego zwielokrotnienia liczby Hikikomori w Polsce.

Skalę problemu potwierdza widoczna obecność polskich Hikikomori w internecie, gdzie funkcjonuje wiele grup dla samotników. Na stronie PhobiaSocialis.pl, zrzeszającej pacjentów z objawami fobii społecznej, zarejestrowało się ponad 8,5 tys. użytkowników, którzy napisali już prawie 340 tys. postów. Dyskusję otwiera pytanie nastolatki: – Macie ochotę gdzieś się schować? Odizolować od ludzi, zniknąć? Mam dość innych i siebie. Ciągle błędy, napięcie, stres, strach, złe wybory – wylicza.

Użytkownicy PhobiaSocialis rozważają, czy zorganizowanie pustelni pomogłoby im w zwalczeniu lęków. Piszą jak powinna wyglądać, albo zdają relację z okresu separacji. – Utknąłem tu (w swoim pokoju – dop. red.) na 7 lat – pisze jeden z internautów.

– A ja chcę się schować w swojej wyobraźni, odizolować albo popełnić samobójstwo. Nie musiałbym już nigdy z nikim rozmawiać – uzasadnia inny.

Podczas gdy Marek i Ola powoli wynurzają się z otchłani lęków, 24-letnia Karolina wciąż nie może ich pokonać. Jej mama siedzi w przestronnym pokoju. Na prostych, skandynawskich półkach stoją ramki ze zdjęciami. Z fotografii uśmiecha się ta sama dziewczyna, raz młodsza, raz starsza. To mała galeria żalu. Wydaje się, że Karolina wyemigrowała na inny kontynent – zbyt daleko, żeby mogła znieść to matka. Jednak córka jest w pokoju obok. Nie wychodzi prawie rok. Jej fobii społecznej towarzyszyły: depresja, agorafobia, ataki paniki. – Na początku sądziłam, że córka wymierza mi karę, że ta izolacja, to jeden z jej ataków złości – wspomina Bożena, mama Karoliny. – Okres zamknięcia przedłużał się. Dla rodzica to jest koszmar, potrzebowałam wsparcia psychicznego, do dziś korzystam z pomocy terapeuty. Do pokoju córka wpuszcza tylko swojego lekarza. Wie, że nie wypisze jej leków bez konsultacji. Wystawałam godzinami przed pokojem. Mówiłam, że się o nią boję. Próbowałam wyciągnąć córkę siłą, ale wejście do środka pogłębiało tylko jej lęki. Przeżyłam jej dwie próby samobójcze i nie zniosę kolejnej. Nie wiem, czy kiedykolwiek odzyskam swoje dziecko.

W ostatnich miesiącach stan Karoliny jest stabilny. Leczenie trwa. To długi proces. Bożena czeka więc na dzień, kiedy drzwi się otworzą. Patrzy w nie godzinami, jakby mogła je przeniknąć wzrokiem.

https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/zamknieci-przed-swiatem-kim-sa-polscy-hikikomori/5bhhkfr?ut&fbclid=IwAR0lMOyRSuYPYXmReSBbWWu_7bHgANal68EYPwqre0U6aT7RfnkEEPQKxmE

Dajcie im Marihuanę, bo przyroda zrodziła najbardziej skuteczny lek w jej leczeniu.

 

Marihuana – roślina zakazana!

 

Kiedy powstawało życie na Ziemi, a być może tworzył je Bóg, to sobie myślę, że stworzył pośród miliona roślin i gatunków, taką jedną o nazwie marihuana.

Jeśli Bóg stworzył tysiące gatunków drzew, kwiatów, krzewów, mchów, to dał człowiekowi coś bardzo cennego, co człowiek powinien wykorzystać, by w razie choroby marihuana nie była wykorzystywana tylko do „upalania się”, a właśnie do leczenia, bądź łagodzenia dolegliwości w różnych chorobach.

Nie znam się na tym narkotyku, ale wiele się o nim w ostatnich czasach mówi, że z marihuany tworzone są specyfiki, które łagodzą padaczkę, chorobę Parkinsona, a także znoszą bóle rakowe.

Nie jest to specyfik chemiczny, a tylko roślinny, doceniany w wielu zakątkach  świata i zalegalizowany, bo naukowo został dopuszczony do kontrolowanej sprzedaży na receptę.

Kiedy w rodzinie pojawia się rak, to od razu włącza się myśl, żeby jak najszybciej pomóc choremu w uśmierzaniu boleści.

Chcemy zrobić wszystko, aby dziecko chore na padaczkę po podaniu leku na bazie marihuany miało jak najmniej ataków.

W Polsce się mówi, że nie ma miarodajnych badań, że olej konopny pomaga chorym, ale to jest kłamstwo.

Firmy farmaceutyczne oszukują w Polsce obywateli, że leki na bazie marihuany pomagają, bo zbijają kokosy na lekarstwach stworzonych na bazie chemicznych specyfików.

To jest spisek  polityków i firm farmaceutycznych, aby tylko leków tych nie dopuścić do dystrybucji, bo stracą miliardy i nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.

Lobby trzyma się mocno i nawet taka matka, która walczy o olej konopny dla swojego dziecka, chorego na padaczkę i jej twierdzenie, że po zażyciu kilku kropel oleju prawie natychmiast znikają ataki do polityków nie trafiają.

Nawet testament Tomasza Kality, który umarł na glejaka nie przekonał polityków, że lek znosi niemiłosierne bóle.

Kalita do końca wałczył o zalegalizowanie tego leku, bo nie chciał współpracować z dilerami marihuany, by kupować pokątnie ją w bramie.

Przyjął Kalitę Prezydent Duda i tylko sobie pogadał. Ustawa została odrzucona i tyle w temacie.

Mam chorą Mamę i pragnę zrobić wszystko, by ulżyć jej w bólu, ale  mogę zapomnieć o oleju konopnym, bo w tym kraju wszystko jest skostniałe i kiedy PiS doszedł do władzy, to tym bardziej te leki są na straconej pozycji.

Jeśli Bóg stworzył roślinę, która miałaby pomagać ludziom, to politycy chorych ludzi mają gdzieś.

Wklejam filmik  i proszę zobaczcie jak jedna kropla leku  na bazie marihuany, daje nadzieję na lepsze życie. Być może tylko na parę godzin, ale daje.

Bóg patrzy na ten skorumpowany świat i tylko kręci głową, że człowiek nastawiony na mamonę, sam siebie niszczy.

  

https://www.youtube.com/watch?v=qOIrCNSbWHA