
Mariola była wysoką kobietą w wieku blisko czterdziestki, a w wieku dwudziestu lat zakochała się w przystojnym panu, ale starszym od niej o całe 20 lat. Zakochała się w nim bez pamięci i nie przeszkadzała jej zupełnie ta różnica wieku. Pasowali do siebie, bo ona postawna kobieta, której niczego w urodzie nie brakowało, a on szpakowaty, postawny i wysportowany pan.
Na samym początku małżeństwa mieli duży dom, bo on go odziedziczył po swoich rodzicach. Dom z wielkim i zadbanym ogrodem na obrzeżach miasta, a więc ostoja spokoju, w której Mariola od razu poczuła się jak u siebie.
Mąż Marioli dobrze zarabiał, gdyż miał swoją szkołę tenisa ziemnego i szkolił w niej młodzież marzącą o sukcesach sportowych, a więc przez wiele godzin nie było go w domu, ale pieniądze z tego były bardzo dobre, a z upływem czasu coraz lepsze, że w zasadzie Mariola nie musiała pracować.
Urodziła syna pięknego, dużego i zdrowego, a za rok powiła drugiego synka i tak im się rodzina powiększyła. On szalał z radości, że dała mu takich chłopaków i już widział ich na korcie jako zdolnych chłopców, którzy kiedyś pociągną jego biznes.
Mijały lata i synowie rośli na zdrowych i przystojnych mężczyzn. Urodę odziedziczyli po wysokich rodzicach i to Mariola ich w zasadzie wychowywała, bo mąż był wiecznie zapracowany, ale kiedy wracał zawsze miała dla niego w kuchni coś smacznego, bo Mariola była świetną gospodynią i w kuchni czarowała cuda, a kuchnię miała wyposażoną we wszystko, bo to było jej królestwo. Dogadzała rodzinie robiąc wspaniałe przetwory na zimę i potrafiła ugotować niemal wszystko. Miała taki w sobie dar kulinarny i cieszyła się kiedy może dogadzać swoim mężczyznom życia.
Nie pracowała, ale wychowywała chłopców i doglądała ogrodu, który był niesłychanie zadbany i wiele sąsiadek jej zazdrościło, że ma taki estetyczny zmysł, bo Mariola miała duszę artystyczną i wielkie wyczucie smaku, a więc wszystko co robiła, to robiła z wielkim sercem i zaangażowaniem, bo taka była Mariola.
Mąż pewnego dnia jej zakomunikował, że źle się czuje, a lekarz zaproponował mu sanatorium dla podratowania zdrowia, gdyż ma stresującą pracę i dobrze by było, aby się odciął od pracy i zażył kilku zabiegów dziennie, co miało mu wrócić siły witalne.
Mariola z radością go spakowała, a więc odprasowała i ułożyła wszystko w walizce i odwiozła na dworzec, aby mąż miał te trzy tygodnie na podratowanie swojego zdrowia, bo wiek swój miał, a więc jako wyrozumiała żona nie stawiała żadnych sprzeciwów.
I tak przez osiem lat, każdego roku mąż Marioli jeździł do wód, a ona z utęsknieniem na niego zawsze czekała, aż pewnego dnia zabrała się za gruntowne porządki w domu, kiedy chłopcy byli w szkole. Musiała się czymś zająć, więc postanowiła, że zrobi porządki w komodach i wszystko ogarnie, tak, by miało to ręce i nogi.
Przekładała, wyrzucała, układała, aż nagle wpadł jej w ręce notatnik męża, który był schowany w szufladzie rzadko otwieranej.
Zaczęła przeglądać ten notatnik i w jej oczach objawił się nie jej mąż, a jakiś inny mężczyzna. Znalazła podwójne bilety do teatru, rachunki z restauracji na dwie osoby i jakieś inne paragony na zakup perfum i bielizny osobistej.
Zaczęła szukać w pamięci kiedy to mąż kupił jej perfumy Chanel nr 5, których nie znosiła i kiedy to ją obdarował bielizną, którą zawsze kupowała sobie sama, albo zaprosił ją do teatru i sobie nic takiego nie przypomniała, a więc szybko wzięła kąpiel, ułożyła włosy i zrobiła makijaż i drżącymi rękoma otworzyła garaż i wyruszyła w podróż do tego sanatorium, gdzie wypoczywał jej mąż.
Jechała osiem godzin bez przerwy, mając przed oczyma te wszystkie znalezione papierki i kiedy była na miejscu, od razu na recepcji poprosiła o nr pokoju swojego męża legitymując się oczywiście, że jest żoną i kiedy zapukała do pokoju myślała, że to wszystko, to tylko sen.
Otworzyła jej nieznana jej kobieta jakby w jej wieku, tylko o wiele niższa, z pięknym biustem, korpulentna i zadbana w zwiewnej haleczce, a kiedy Mariola wtargnęła siłą do pokoju zobaczyła swojego męża na łóżku przykrytego niedbale prześcieradłem i już Mariola wszystko wiedziała.
Dostała szału i zaczęła mocno krzyczeć i zrobiła karczemną awanturę, aż wezwano karetkę, bo Mariola zemdlała i konieczna była pomoc lekarza.
Zawieziono ją do szpitala, gdzie otrzymała leki na uspokojenie i kilka zastrzyków na wyciszenie. Mąż ją w tym szpitalu odwiedził z kwiatami i kalał się i postanowił powiedzieć jej całą prawdę, że zdradzał ją z tą kobietą od ośmiu lat i razem spędzali chwile w sanatorium, a także spotykali się kiedy tylko mogli. Prosił ją o wybaczenie i płakał nad jej łóżkiem, bo niby wciąż ją kocha nad życie, a tamta kobieta to tylko taka odskocznia od wszystkiego.
Mariola po tym wyznaniu straciła zmysły i kompletnie zamilkła. Psycholog nie potrafił do niej dotrzeć, ani dzieci, ani nikt. Zasklepiła się w swojej rozpaczy i nie odzywała się do nikogo, aż padła decyzja, że Mariola wylądowała w szpitalu psychiatrycznym w celu zdiagnozowania jej stanu, a także próby doprowadzenia jej do w miarę normalnego funkcjonowania.
Mąż odwiedzał ją w tym szpitalu, gdzie leżała po lekach zbolała i zwinięta w kłębek przez całe dnie i noce. Przywoził jej owoce, kwiaty i najlepsze jedzenie i kajał się, by tylko mu wybaczyła, ale nie wierzyła w ani jedno jego słowo.
Kiedy poczuła się lepiej, trafiła na psychoterapię, gdzie wyrzuciła swój cały ból. Otrzymała wsparcie innych, zranionych kobiet, które utwierdzały ją w przekonaniu, że warto jeszcze raz zaufać, bo widzą, że mąż się stara. Płakała przez cały czas, a psycholog radził jej, aby faktycznie zaufała, bo wciąż mówiła, że kocha męża nad życie i nie wyobraża sobie bez niego istnienia.
Mijały miesiące psychoterapii i Mariola czuła się coraz mocniejsza i kiedy przyjechał, by ją po wielu miesiącach terapii zabrać do domu, wsiadała do samochodu uśmiechnięta i czule wszystkim dziękowała za pomoc i wsparcie. Widziano ją, że była szczęśliwa, że teraz wszystko już będzie tylko dobrze. Machała z samochodu tym, którzy ją wspierali i uśmiechała się.
Minął rok kiedy Mariola wróciła do domu i do swoich dzieci, które bardzo matkę wspierały, ale po cichu nienawidziły ojca za to, co zrobił ich matce. Chłopcy odsunęli się od ojca i mieli do niego żal nie do zmazania, ale Mariola jak dawniej próbowała na nowo scalić rodzinę, aby było tak jak dawniej.
Pewnego dnia mąż Marioli oznajmił, że musi jechać na szkolenie sportowców do miejscowości oddalonej o 800 kim. Ponownie go spakowała, ale za kilka godzin pojechała za nim. Okazało się, że ponownie spotkał się w hotelu z czarującą czarnulką i tego było już dla niej za wiele.
Wracając roztrzęsiona i zamroczona uderzyła w barierkę w moście i spadła z impetem to rzeki. Śmierć nastąpiła w wyniku uderzenia i utonięcia.
Kiedy mąż Marioli dowiedział się o wypadku, był prawie natychmiast. Po pogrzebie zostawił synom list, że osobiście odpowiada za śmierć ich matki i powiesił się w pobliskim lesie.
Minęło trochę czasu, a synowie przejęli dochodowy biznes ojca, ale nigdy nie zanieśli kwiatów na jego grób, ani nie zapalili jednego znicza!