Kiedy mąż Lili po wielu udarach stał się roślinką, ona postanowiła razem z nim zamieszkać w domu spokojnej starości. Uważała, że tylko ona jest w stanie opiekować się nim najlepiej.
Jedyna córka Lili i Maksa nie miała warunków by opiekować się swoimi rodzicami, bo miała zbyt małe mieszkanie i wiele zawodowych obowiązków, a więc zgodnie wszyscy postanowili, że Lili zamieszka z mężem i będzie z nim do końca jego dni.
Biedna Lili nie wiedziała, że ma początki starczej demencji, ale wiedziała o tym jej córka, która ukryła przed matką tę diagnozę.
Lili w domu opieki była w najlepszej formie. O poranku, kiedy się budziła, włączała ich ulubioną melodię i wyjmowała koszulę dla Maksa na cały dzień. Dbała o to by był czysty i zadbany. Siedziała przy mężu i dużo do niego mówiła, wierząc, że on wszystko słyszy i doskonale ją rozumie.
I tak było każdego dnia, że mąż był sadzany na wózek inwalidzki i zabierała go na zajęcia z muzyki, a także cieszyła się kiedy rodzina ich odwiedzała. Była podekscytowana, że Maks spędzi parę godzin z córką, zięciem i dwiema wnuczkami. Specjalnie go stroiła na takie okazje. Była mu szczerze oddana i całkowicie swoje życie w domu spokojnej starości poświęciła swojemu mężowi.
Zatraciła się w tym wszystkim i straciła kompletnie rachubę i nie potrafiła policzyć ile czasu oboje znajdują się w tym domu. Nie wiedziała, że jej choroba też postępuje. Jednak była dzielna i wciąż bardzo aktywna.
Miała przecież córkę i miała rodzinę, a więc to dawało jej siłę do działania. Dbała o siebie i codziennie nakładała na twarz makijaż mając nadzieję, że taką ładną widzi ją jej mąż.
Pewnego dnia usłyszała dźwięk trąbki roznoszący się po domu opieki, do którego dołączył przystojny, starszy pan o imieniu Eryk, zwany pilotem, gdyż całe życie nim był.
Zwiedził kawał świata i zaliczył wiele miłości, ale starość i choroba Parkinsona zmusiła go do decyzji, że ktoś musi się nim już opiekować.
Za niedługo jakby zaiskrzyło między żywotną Lili i ciekawym człowiekiem grającym na trąbce.
Siadali razem przy lampce wina i Eryk jej opowiadał o Wenecji, Istambule, a ona zdradziła mu, że zawsze marzyła o tym, by spędzić chociaż kilka dni w Paryżu.
Eryk ujął ją jeszcze bardziej i obiecał, że do tego Paryża ją kiedyś zabierze, a Lili była taka szczęśliwa, że w końcu spełni swoje marzenie.
Wróciła do pokoju i wzięła rękę swojego męża, która opadła bezwładnie na pościel i poczuła się strasznie samotna.
Jak nastolatka pobiegła do Eryka i rzuciła mu się na szyję. Zaczęli się całować tak delikatnie i krucho, jak kruche było już ich życie.
Eryk zaprosił ją do łóżka i kochali się namiętnie nie widząc u siebie zmarszczek i żadnych oznak starości. To było dla Lili coś nowego, bo jej mąż nigdy nie dał jej tyle namiętności i ciepła, co dał jej Eryk, jej wielka miłość, bo oboje w sobie się zakochali.
Oboje zrozumieli, że się znaleźli dopiero w domu opieki i w dodatku na stare lata, a pasowali do siebie jak dwie połówki jabłka. Ona całe życie pełna marzeń, a on mógłby je spełnić. Szalone, zakazane uczucie, bo przecież mąż Lili wciąż żył.
Przyszła Wigilia i Lili przyszykowała męża na to świąteczna spotkanie. Było miło jak to na Wigilię, ale w pewnym momencie Lili oznajmiła córce, że jest zakochana w Eryku.
Nie myślała, że córka zareaguje agresją i wytknie jej, że ojciec wciąż przecież żyje, ale w Lili coś pękło i oznajmiła córce, że jej ojciec nie dał jej nigdy takiej namiętności jaką dał jej Eryk. Wykrzyczała, że zawsze krążyła wokół męża jak satelita i spełniała każdą jego zachciankę, a do tego sypiali w osobnych łóżkach, bo mąż jej był egoistą i cenił sobie przede wszystkim wygodę. Wykrzyczała, że dopiero teraz czuje się kochana i dopieszczona.
Mąż Lili zaraz po świętach odszedł cichutko, a ona nie za wiele rozpaczała, gdyż była przygotowana na jego odejście. Zaproponowała córce, że chętnie z nią zamieszka i będzie jej gotowała i sprzątała, ale córka nie miała na to ochoty, gdyż zdawała sobie sprawę z tego, że choroba matki się pogłębia.
Kupiła przez Internet dwa bilety do Paryża i kiedy o tym powiedziała Erykowi – ten zmarkotniał i powiedział wprost, że jest tak bardzo zmęczony życiem i chorobą, że nie pojedzie z Lili do Paryża. Wściekła się jak mała dziewczynka i obtłukła Eryka kijem. Pogniewała się na niego, że jej obiecał, a teraz ją oszukał.
Spytała wprost, dlaczego nie chce spełnić jej marzenia, a Eryk się przyznał, że wie o jej chorobie i miał nadzieję, iż Lili zapomni.
Spakowała się, zamówiła taksówkę, by ta ją zawiozła na lotnisko. Miała bilet i postanowiła samotnie lecieć do Paryża, by spełnić swoje marzenie.
Wsiadła do taksówki i dopiero po wielu kilometrach zdała sobie sprawę z tego, że w domu opieki zostawiła swoją największą miłość życia. Wróciła i razem z Erykiem zamieszkali w jej pokoju – złączyli swoje łóżka!
I tak opisałam całkowicie dobrowolnie piękny, norweski film pt. „Klucz, dom. Lustro”.
Miałam chęć opisać ten film, który sprawił, że podczas oglądania miałam cały czas „gulę” w gardle, bo starość i do mnie biegnie lotem błyskawicy.



