Archiwa tagu: Lech Kaczyński

Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać. Autor: Stanisław Jerzy Lec

Jakim Prezydentem był Lech Kaczyński, to starsi pamiętają.

Lech Kaczyński zapisał się w mojej pamięci, jako wiecznie zastraszony, bojący się i ze strachem w oczach.

W jego małżeństwie, to Maria Kaczyńska nosiła spodnie, bo Lech bez niej był bezradny i zagubiony.

Maria Kaczyńska była uśmiechnięta, wykształcona i empatyczna, a Jej mąż nie potrafił sobie sam zawiązać nawet krawat.

Pewnie się kochali, bo to było widoczne, ale bez żony Lech życiowo by sobie nie poradził.

Jadwiga Kaczyńska wychowała obu synów na niedorajdy życiowe, bo obaj nawet nie potrafili o siebie zadbać i o swoje życiowe potrzeby, bo wszystko robiła za nich.

Fuksem dostali się do polityki, a ojciec Rajmund doskonale przejrzał swoich synów i powiedział:

„Boże, uchroń Polskę przed moimi synami narwańcami” – miał powiedzieć Rajmund Kaczyński.

Rajmund Kaczyński widział dokładnie na jakie niedorajdy wyrośli jego synowie pod spódnicą matki i temu się sprzeciwiał.

Lech Kaczyński nie potrafił bez brata podjąć samodzielnie żadnej decyzji i bez brata poruszał się jak dziecko we mgle.

Lech Kaczyński wcale nie chciał być Prezydentem, ale brat napierał, bo był zachłanny na władzę.

Gdyby nie Jarosław Kaczyński, to by jego brat i bratowa żyli do dzisiaj, ale wysłał go do Katynia, by tam zaczął swoją kampanię wyborczą i zdarzyło się to nieszczęście spowodowane uporem Jarosława i ten ostatni telefon kiedyś zostanie ujawniony.

Jarosława Kaczyńskiego dręczą wyrzuty sumienia i nie chciałabym znaleźć się w jego skórze, bo te wyrzuty, to istna udręka musi być.

Dlatego przez 7 lat mieliśmy, co miesiąc marsze smoleńskie w Warszawie i dlatego teraz stawiane są pominki nieudacznego Prezydenta, którego zgładził jego własny brat.

Podobno w Polsce jest już 460 pomników Lecha Kaczyńskiego. W Korei Płn jest tylko 500 pomników Kim Ir Sena.

Zdjęcie użytkownika Mamy dosyć rządów PiS.

Jarosław Kaczyński w ten sposób się oczyszcza z tej wielkiej traumy i mamy to, co mamy, a więc wsio koszmarki w całej Polsce.

Zastraszone władze w miastach i miasteczkach bez opamiętania stawiają te koszmarki i ostatni taki odsłonięto w Kraśniku. Mieszkańcy Kraśnika chcą wiedzieć, kogo przedstawia rzeźba podpisana prowokacyjnie „Lech Kaczyński, Prezydent Rzeczpospolitej”, a powinno być Rzeczypospolitej, a więc znowu na szybko, prędko, niechlujnie, tak jak organizowano lot do Katynia!

Kiedyś PiS wybory przegra i ciekawa jestem, co Polacy zrobią z tą szmirą na skwerkach i z tymi nazwami ulic zalewającymi całą Polskę!

Zdjęcie użytkownika Racjonalna Polska.

A teraz mamy klęczona, który za łamanie wszystkiego stanie przed Trybunałem Stanu!

Nie mamy szczęścia do Prezydentów, ale pociechą jest, że USA też ma patałacha, a Rosja jeszcze gorzej, bo ma Prezydenta z krwią na rękach!

Zdjęcie użytkownika Marek Szcześniak.

Mały, wielki jak sklep Żabka!

  Szokujące słowa o Lechu Kaczyńskim!

 

Jak stwierdza Robert Krasowski, brat Jarosława Kaczyńskiego był przemądrzały, wiecznie wszystkich pouczał, poprawiał i musztrował. Foto: Damian Burzykowski newspix.pl

 

Robert Krasowski znany jest z oryginalnego spojrzenia na polską politykę, z odnajdywania nowych wątków i interpretacji. W swojej najnowszej książce „Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt”, trzecim tomie „Historii III RP”, obejmującej lata 2005-2010, przedstawia zaskakującą opinię o Lechu Kaczyńskim! Te słowa szokują!

 

Wprawdzie autor „Czasu Kaczyńskiego” naturę zmarłego w Smoleńsku Lecha Kaczyńskiego określa jako „sympatyczną”, to wymienia jej poważne wady. Jak stwierdza Robert Krasowski, brat Jarosława Kaczyńskiego był przemądrzały, wiecznie wszystkich pouczał, poprawiał i musztrował. „Gdy Ziobro wchodził do jego gabinetu, Kaczyński sprawdzał, czy ten się przywitał z sekretarką. Jeśli zapomniał, prowadził go do sekretarki i kazał całować w rękę. Ministra finansów potrafił zrugać za to, że przeszedł drzwiami przed urzędniczką” – opisuje. Ale prezydent miał innych uczyć nie tylko manier. Jak twierdzi Krasowski, ciągle chełpił się swoją wiedzą, a przywódców państw potrafił przepytywać ze znajomości historii!

Robert Krasowski znany jest z oryginalnego spojrzenia na polską politykę, z odnajdywania nowych wątków i interpretacji. W swojej najnowszej książce „Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt”, trzecim tomie „Historii III RP”, obejmującej lata 2005-2010, przedstawia zaskakującą opinię o Lechu Kaczyńskim! Te słowa szokują!

Wprawdzie autor „Czasu Kaczyńskiego” naturę zmarłego w Smoleńsku Lecha Kaczyńskiego określa jako „sympatyczną”, to wymienia jej poważne wady. Jak stwierdza Robert Krasowski, brat Jarosława Kaczyńskiego był przemądrzały, wiecznie wszystkich pouczał, poprawiał i musztrował. „Gdy Ziobro wchodził do jego gabinetu, Kaczyński sprawdzał, czy ten się przywitał z sekretarką. Jeśli zapomniał, prowadził go do sekretarki i kazał całować w rękę. Ministra finansów potrafił zrugać za to, że przeszedł drzwiami przed urzędniczką” – opisuje. Ale prezydent miał innych uczyć nie tylko manier. Jak twierdzi Krasowski, ciągle chełpił się swoją wiedzą, a przywódców państw potrafił przepytywać ze znajomości historii!

„Wiecznie wszystkich poprawiał: polityków, dziennikarzy, nawet tłumaczy, choć nie znał żadnego języka. Jego uwagi były na poziomie, że ‚very, very’ nie można tłumaczyć jako ‚bardzo’, lecz ‚bardzo, bardzo'” – pisze dziennikarz. Ale to nie jedyna słabość, którą punktuje! Zarzuca prezydentowi, że łaknął hołdów, uznania i splendorów. Jak stwierdza Krasowski, obsesja szacunku prezydenta wręcz „zżerała”. „Zachowywał się jak faraon, któremu skradziono pastorał, nieustannie przypominał, że jest prezydentem, swoim urzędnikom, dziennikarzom, politykom. ‚To ja tu jestem prezydentem’, ‚Ja sobie wypraszam!’, ‚Proszę czekać, aż udzielę głosu’, ‚Ja mówię’ – dziesiątki świadectw opowiadają o jego wybuchach” – czytamy.

Wedle Krasowskiego, Lech Kaczyński wciąż się dąsał. I daje przykłady takiego zachowania: „Gdy w pierwszych miesiącach kadencji mieli go odwiedzić Tusk i Rokita, odwołał spotkanie, bo Komorowski skrytykował go w mediach. Gdy potem ich zaprosił, był śmiertelnie obrażony, wyciągnął teczkę z wycinkami z gazet, w których Tusk i Rokita jego zdaniem go obrazili. Innym razem, znowu w tym samym gronie, wpadł w irytację, że Tusk i Rokita zamiast go słuchać, ośmielają się spierać”.

Ale to nie wszystkie „fochy” prezydenta. Jak przypomina dziennikarz, Kaczyński potrafił odwołać szczyt z udziałem kanclerza Niemiec i prezydenta Francji z powodu obraźliwego tekstu w niemieckiej gazecie. Uważał, że naruszono autorytet polskiego państwa i domagał się przeprosin od niemieckich władz. Z kolei, jak twierdzi autor „Czasu Kaczyńskiego”, gdy przyszedł do kancelarii premiera na spotkanie z sekretarzem stanu USA i okazało się, że winda nie działa, Lech dostrzegł w tym świadomą zniewagę! I na nic się zdały tłumaczenia, że kwadrans wcześniej amerykański minister również wchodził po schodach.

Jak pisze Krasowski, w ostatnich latach życia Kaczyński stał się też bardzo podejrzliwy: „Wierzył wyłącznie w mroczne informacje. Nie było tak niemądrej plotki o Platformie, której by nie potraktował poważnie”. Jak stwierdza dziennikarz, choć brat Jarosława Kaczyńskiego przez całe życie poglądy miał trzeźwe, wizję ludzkiej natury pogodną, a usposobienie tolerancyjne, stres prezydentury mocno go odmienił. Popadł wręcz w stan psychicznej rozsypki!

„Fatalnie się czuł na swoim urzędzie, destabilizowały go krytyka mediów, własne błędy, mieszkanie w Pałacu” – wymienia dziennikarz. Ale to nie wszystko! Fatalnie wpływała na niego też emocjonalność kobiet, którymi się otoczył. „Zimne, męskie intrygi zastąpiły też intrygi, ale pełne szlochów i chichotów, scen wybuchów i pogodzeń. Prezydent zawsze był emocjonalny – gdy dowiedział się, że koleżanka z podziemia choruje na raka, publicznie się rozpłakał – ale atmosfera Pałacu nerwowość wprowadziła w centrum jego charakteru” – czytamy w „Czasie Kaczyńskiego.

Lech Kaczyński, jak pisze Robert Krasowski, był labilny, rozdygotany, pełen osobowościowych atutów, które jednak w ciągłych atakach gniewu, depresji lub paniki przechodziły w wady. „Rację mieli zarówno jego obrońcy, jak też krytycy, każdy jego opis był prawdziwy, bo ze skromności płynnie przechodził w pychę, z powagi w nadęcie, z patosu w groteskę. Zmiany były tak częste i szybkie, że każdy mógł w nim zobaczyć tego, kogo chciał. Ta niestabilność stanowiła jego najgłębszą tożsamość i przełożyła się na charakter prezydentury. Nie był prezydentem ani wielkim, ani małym, ani złym, ani dobrym, ani partyjnym, ani ponadpartyjnym, ani poważnym, ani groteskowym. Bywał każdym z nich, w zależności od dnia, od nastroju, od okoliczności. Dla tak kapryśnej natury dźwiganie ciężaru prezydentury było osobistym dramatem. Lech emocjonalnie nie sprostał stresującej funkcji, czym zresztą mocno się gryzł” – podsumowuje Krasowski (na podstawie „Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne).

http://www.fakt.pl/politycy/robert-krasowski-ostro-o-lechu-kaczynskim,artykuly,631807.html?utm_source=Interakcja