Archiwa tagu: zupa

To nie ja jestem Magda Gessler!

 

Obraz może zawierać: roślina, jedzenie, na zewnątrz i przyroda

Poprosiłam Męża, aby kupił mi włoszczyznę do rosołu, który Mąż uwielbia i poszedł na nasz bazarek.

Mamy ulubioną panią, u której kupujemy warzywa z własnej działki bez zastosowania sztucznych nawozów, a wszystko na naturalnym.

Mąż przyniósł mi do domu tak dużo zielska, że się załamałam, bo związane nitką warzywa włożyłam do rosołu, a reszta leżała na blacie i zastanawiałam się, co z tym zrobić.

Mam zamrożone zielone i musiałam coś postanowić, aby zielone się nie zmarnowało. Wpadłam  na pomysł, że ponownie ugotuję zupę crem, bo było by zbrodnią na zielonym, kiedy sezon  na świeże warzywa jest tak krótki.

I tak zrobiłam bez żadnego trybu, a więc z głowy zupkę, która Mężowi smakowała.

  • do garnka wlałam odrobinę oleju i na nim podsmażyłam pokrojoną w kostkę dużą cebulę,
  • obrałam sporo marchewek nie idelanych, jak to kupuje się w markecie i je pokroiłam na mniejsze części,
  • dużego pora też pokroiłam – zieloną natkę,
  • duży seler obrałam i pokroiłam, a także natkę selera,
  • duży wiecheć zielonego kopru posiekałam,
  • miałam kabaczka i też go obrałam i pokroiłam w kostkę,
  • posiekałam wiecheć zielonej pietruszki,
  • obrałam dużego ziemniaka i też pokroiłam w kostkę,
  • to wszystko dodałam do garnka i zalałam wrzątkiem,
  • posoliłam i popieprzyłam oraz dodałam łyżkę masła,
  • to wszystko gotowałam jakieś 20 minut, aby warzywa zmiękły i potraktowałam to blenderem na zupę crem  i na koniec dodałam dwa ząbki czosnku zmiażdżonego praską.

Mąż zrobił do tego grzanki z pokrojonego chleba w kostkę na suchej patelni, ale ludzie kupują gotowe jakieś ptysiowe groszki, ale my wolimy zrobić swoje grzanki i tak oto  powstała bomba witaminowa z kleksem śmietany na środku talerza.

Jeśli macie w domu kabaczka, cukinię, patisona i nie wiecie, co z tym zrobić, to należy dokupić parę warzyw, bo choćby pora i marchewkę i z tego bardzo łatwo jest ugotować taką zupę.

A teraz inny temat:

Mój Mąż wciąż pracuje w firmie, gdzie zatrudniają ludzi, ale z tym zatrudnianiem jest coraz gorzej, bo od kiedy wprowadził rząd PiS – 500+, to o tych ludzi jest coraz trudniej.

Wkleiłam tekst poniżej, znaleziony na Facebooku i tak się zastanawiam czy to fake news jest, czy czysta prawda!

Skoro jest w rodzinie sporo dzieci, to po co ludziom pracować i wierzę w to, że ten program wielu totalnie rozpuścił i oni z pewnością nie wyjdą na manifestacje w obronie niczego i nie będą zakładali koszulek na pomnikach z napisem „Konstytucja” bo mają to głęboko gdzieś.

Dokąd zmierzasz Polsko!

 

Obraz może zawierać: tekst

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i tekst

Zamyślenia!

Dostałam od mojego Sąsiada dwie cukinie i ugotowałam z nich zupę crem.

Wykorzystałam to, co miałam w kuchni, a więc dwie cukinie, dwa pomidory, dwie cebule, czosnek, natka pietruszki i koperku zielonego.

I tak:

  • na maśle podsmażyłam pokrojoną w kostkę cebulę i dwa ząbki czosnku,
  • obrałam cukinie ze skórki i też pokroiłam w kostkę,
  • dodałam łyżkę jarzynki i zalałam 1,5 wodą, popieprzyłam,
  • wstawiłam na gaz, aby cukinia zmiękła i się ugotwała,
  • potem dodałam pokrojone pomidory i na koniec pokrojoną zieleninę,
  • na końcu zblendowałam wszystko na zupę crem.

Wyszła dobra, dietetyczna i leciutka, którą jemy z uprażonym chlebem na suchej patelni.

Nie miałam mięsa, bo można też dodać np. pierś z kurczaka i też zblendować.

Jeśli macie kabaczka, to też można go w ten sposób wykorzystać i własciwie wszystkie warzywa nadają się na zupę crem i od czasu do czasu można sobie ją przyrządzić.

Zdjęcie użytkownika Elżbieta Maria Saga.

Ale to nie wszystko w dzisiejszym wpisie, gdyż oglądałam dziś dokument na temat naszej, kochanej Ziemi i o tym, jak na niej powstawało życie.

Dla mnie nie do ogarnięcia jest moim umysłem, że najpierw na Ziemi mieszkały ogromne zwierzęta, zwane dinozaurami.

Nasza Ziemia liczy sobie kilka miliardów lat i w tym czasie drogą ewolucji zaczęły powstawać pierwsze organizmy.

Dinozaury zamieszkały Ziemię 200 milionów lat temu, a wymarły 60 milionów lat temu wg. Wikipedii.

Kiedy żyły dinozaury...

Nikt nie wie dlaczego wymarły i naukowcy wciąż, to badają, ale istniały naprawdę, bo do dziś wykopuje się ich skamieliny w różnych miejscach na Ziemi.

Znalezione obrazy dla zapytania muzeum dinozaurów londyn

Zmierzam ku końcowi, ale zastanawia mnie to, że skoro życie  na Ziemi powstawało przez miliardy lat, bo w tym czasie Ziemia była niegrzeczna i szalała wybuchami wulkanicznymi, powstawały kontynenty, a płyty tektoniczne wybrzuszały różne formy gór, to dlaczego człowiekowi dano żyć tak mało czasu?

Skąd pochodzimy, bo czy od małpy faktycznie i dlaczego jesteśmy tak różni etniczne – takie tematy wciąż są badane i jest to wciąż wielka tajemnica, kiedy możemy wystosować satelity na Marsa i latać w kosmos.

To wszystko jest nie do ogarnięcia moim zaledwie 62 letnim umysłem, ale cóż to jest do  tworzenia się życia na Ziemi! Nawet nie ziarenko piasku!

Naukowcy wciąż mają rękę na pulsie, bo obserwują największy wulkan w USA  –  w Parku Yellowstone i jeśli on wybuchnie, a może jutro, albo za milion lat, to zmiecie życie na Ziemi i zginiemy jak dinozaury,  a wówczas zacznie się wszystko od początku.

Może ponownie Bóg powoła nas do życia i da nam więcej lat do istnienia – takie są moje przemyślenia!

Znalezione obrazy dla zapytania park yellowstone

Chyba ugotowałam zupę królewską!

 

Wczoraj ugotowałam zupę królewską hi hi – z kurkami!

Już jest sezon na te smakowite grzybki i kiedy Mąż mi je dostarczył do domu, to zastanawiałam się, czy zrobić z nich sos, czy też ugotować zupę.

Kurek miałam jakieś 0,5 kg.

W lodówce znalazłam młode marchewki, korzeń pietruszki, spory kawałek selera i pora, oraz dwie kalarepki.

Kurki podsmażyłam na maśle, aż puściły swój, naturalny sok.

Potem podsmażyłam na szkliście dużą cebulę i dołączyłam do kurek.

Ziemniaki i pozostałe składniki pokroiłam w drobną kostkę i też podsmażyłam na patelni, aż na spodzie lekko się przypaliły – dla koloru.

Wszystko to dodałam do wcześniej ugotowanego rosołu, w którym znajdowały się drobniutkie kęski mięsa.

Zaciągnęłam leciutko mąką i dodałam dwie łyżki przecieru pomidorowego,a na koniec garść zielonego koperku.

Na sam koniec dodałam dwie łyżki gęstej śmietany,

Wyszło mi pysznie.

30 minut w kuchni

Moja Wnusia szaleje z Dziadkiem, a ja?

 Rozejrzałam się po kuchni i znalazłam:

– średniego kabaczka

– czosnek

– paprykę

– pomidora

– dużego ziemniaka

I tak:

Wszystko pokroiłam w kostkę po obraniu rzecz jasna.

Na oliwię wrzuciłam 3 ząbki rozdrobnionego czosnku i podsmażyłam. Ach jaki zapach!

Na to wrzuciłam wszystkie warzywa i dusiłam, aż puszczą swój naturalny sok.

Kiedy zmiękły, dodałam pół litra gorącej wody i tak gotowałam jeszcze około 7 minut.

Ostatnia czynność, to zblendowanie i tak wyszła mi zupa krem o nieziemskim smaku.

Można dodać też kostkę rosołową, a jak ktoś ma, to podlać rosołem. 

Można też dodać pierś z kurczaka i po podsmażeniu połączyć z resztą przed blendowaniem. 

Polecam taką lekką i słoneczną zupkę na upalny dzień.

 

 

 

Wiosna w garnku :)

Dzień dobry 🙂

Zimno za oknem – wieje silny wiatr i jest bardzo nieprzyjemnie, a więc trzeba sobie robić małe przyjemności. 

U mnie na obiad dziś była pyszna zupa z wiosennej botwinki, bo trzeba korzystać z tych dobroci.

Jak ja uwielbiam wszystkie warzywa, a najbardziej te świeże, które mamy pod dostatkiem na wiosnę. 

Czekam z utęsknieniem też na truskawki i pomidory dojrzewające pod polskim słońcem. 

O dziwo zrobiłam już dwa duże słoje ogórków małosolnych, choć u nas jeszcze ich nie ma z gruntu!

Miałam wątpliwości, czy te ze szklarni się zakiszą, bo nie wiadomo czym są traktowane, ale o dziwo wyszły twarde i jędrne. 

Tak więc zaczął się sezon na pyszne jedzonko i trzeba sobie dogadzać witaminami ile się tylko da – a teraz!

Żeby botwinka była pyszna trzeba:

Zaczęłam od przygotowania wywaru. Umyłam mięso (dwa udka kacze) i zalałam wodą, by mięso podgotować. Oczywiście powstałą przy gotowaniu pianę trzeba koniecznie usunąć.
Potem dodałam pokrojoną w kostkę włoszczyznę i ziemniaki pokrojone w większą kostkę oraz przyprawy: pieprz, ziele angielskie. Gotowałam, co najmniej kwadrans i wywar miałam już gotowy. 
Botwinkę (liście, łodygi i buraczki) pokroiłam w małe kawałki i wrzuciłam do wywaru. Gotowałam ok. 5 minut. Teraz czas na pozostałe przyprawy. Dodałam sól, pieprz, sok z cytryny. Na koniec śmietanę i posiekaną natkę pietruszki, koperek i szczypiorek.
W międzyczasie ugotowałam jaja na twardo. Zupę podałam udekorowaną ćwiartkami gotowanego jajka. I oto botwinka – któż się jej oprze?
Tak przygotowana botwinka smakuje i wygląda wyśmienicie.

Polecam!

A  może macie swoje tajemne przepisy na taką zupę z botwinką, to się podzielcie – co jeszcze dodajecie, by zupa była jeszcze pyszniejsza.

Coś tam upitrasiłam :)

Dzień dobry.

Zupa krem, to nie jest nie wiadomo jaki tam wyczyn w kuchni, ale miałam akurat pod ręką warzywa i dwa bataty, a więc postanowiłam coś z tego ugotować, a więc warzywa jak na zdjęciu:

– drobno posiekaną cebulę, 4 ząbki czosnku też posiekane i wszystko wrzuciłam na gorący olej, aby się zeszkliło.

– pokrojoną marchewkę, a także paprykę, oraz dwa bataty wrzuciłam do cebuli i czosnku i jeszcze trochę to wszystko dusiłam, aż papryka puściła swój cudowny sok.

– Zalałam wodą, aby tylko lekko przykryła warzywa, a następnie gotowałam na małym ogniu do miękkości.

– Sól i pieprz są konieczne, a na koniec dodałam posiekany, zielony koperek.

– Następnie wszystko zblendowałam i wyszła super smaczna zupa krem.

Ostatnia czynność, to pokroić chleb w drobną kostkę i usmażyć go na suchej patelni i oczywiście łyżka jogurtu, albo gęstej śmietany na wierzch zupy. 🙂

Zapewniam, że wyszła mi bardzo dobra zupa z batatami w roli głównej.

 

Nowalijki to jest coś wspaniałego :)

Dzień dobry wiosenne, a skoro wiosna, to i nowalijki. 🙂

Będzie czerwony barszcz ze świeżej botwiny i kto jeszcze w tym roku nie gotował tej pysznej zupy, to już jest na nią czas.

Przepisów w sieci jest dostatek, a więc można po nie sięgnąć sobie. Moja zupa będzie ze śmietaną oczywiście i jajkiem ugotowanym na twardo, a na osobnym talerzu młode ziemniaki ze skwarkami i posypane młodym koperkiem. 

Dziś jest dzień dobrych uczynków, a więc nie zapominajcie o swoich bliskich, aby zrobić coś dla nich, albo ugotować, a może upiec ciasto i wspólnie je skosztować. 

To na razie tyle. Uciekam do swoich prac, ale jeszcze pewnie pojawi się jakiś wpis, bo lubię uderzać w klawiaturę.

Nadmienię tylko jeszcze, że wyczytałam w sieci przepis na pyszną i bardzo łatwą szarlotkę.

Wklejam i być może upiekę. 🙂

Szarlotka sypana
  1. Wcześniej zamrozić masło.
  2. Przygotować dwie miski. Jedną dla składników suchych, drugą dla jabłek. 
  3. Wymieszać w jednej misce mąkę, kaszę manną, cukier, sodę, cynamon, wanilię. 
  4. W drugą zatrzeć jabłka na dużej tarce. 
  5. Posmarować masłem formę do pieczenia. 
  6. Składniki suche wizualnie podzielić na 4 część, a jabłka na trzy. 
  7. Najpierw wysypać mieszankę suchą, potem jabłka, suchą, jabłka, suchą, jabłka. Zakończyć mieszanką suchą.  
  8. Na górną warstwę poukładać starte na tarce masło.  
  9. Zapiec szarlotkę przy temperaturze 180°C ok. 50 minut do koloru złotego.

Miłego dnia. 🙂

 

Dziś będzie wpis typowo lifestylowy, czyli danie pokoleniowe

Może będziecie się uśmiechać pod nosem na ten mój dzisiejszy wpis, ale coś mi się przypomniało z przed lat i od nowa z mężem wprowadzamy to w czyn.

Pamiętam, że kiedy dzieci były małe, a na rynku wciąż wszystkiego brakowało, to czasami ratowaliśmy się zupą zwaną wodzianką chlebową, a my nazywamy ją „ciuty”

Nikt nie wie dlaczego tak się nazywa ta zupa i wpisałam w przeglądarkę „ciuty”, a tam nie ma takiej nazwy, a więc wpisałam wodzianka i jest!

Zupę taką przekazał na następne pokolenia mój teść, który wychowywał się w klasztorze pod Warszawą i tak zagościła w naszym rodzinnym menu.

Dowiedziałam się, że jest to danie pochodzące ze Śląska i tam często nazywano ją zupą biedy i wiem już, że:

„W wielu śląskich domach wodzianka była zupą na beztydzień – dzień powszedni. W niektórych domach spożywano ją na śniadania a w innych często była posiłkiem spożywanym przez cały dzień. Niekiedy dla urozmaicenia podawano ją z bratkartoflami. Ta proste i postne danie, które kiedyś było synonimem śląskiej biedy dziś jest wizytówką śląskiej kuchni a także tematem piosenek i fraszek, których autorzy przekonują, że wodzionka to „najlepsza z wszystkich śląskich zup i ósmy świata cud”.

Jak dobrze mieć internet i w końcu dowiedzieć się skąd i dlaczego ludzie wymyślili tak proste danie, a ja muszę przyznać , że bardzo smaczne, na które od czasu do czasu mamy z mężem chęć i my gotujemy ją tak:

– z mąki i jajka trzeba zrobić ścisłe ciasto, lekko posolić.

– zagotować wodę, my oczywiście już tylko na dwie osoby i wrzucać na wrzątek takie rwane kluseczki, a jak ciasto jest rzadsze, to też może być.

– na patelni z kiełbasy, albo boczku zrobić skwarki i wlać, kiedy już kluski będą gotowe.

– dodać sporo czosnku, posolić, dodać trochę pieprzu i taką zupę już na talerzu, czy miseczce posypać pokrojonym w kostkę chlebem. Może być czerstwy.

W sieci są różne przepisy, ale nasza jest zmodyfikowana po naszemu i zapewniam, że jest doskonała w smaku. Najbardziej smakuje w długie zimowe wieczory. Dodaje energii i mocno rozgrzewa,  a czosnek sprawia, że wirusy nie mają prawa bytu. 🙂

Ciekawa jestem, czy jesteście w posiadaniu takich przepisów przekazywanych z pokolenia na pokolenie, które na stałe zadomowiły się w Waszej kuchni?

Pachnie grzybowo :)

Tegoroczne zbiory grzybów zakończone i jak widać zbiory mamy pokaźne. Postanowiłam więc ugotować zupę grzybową, a raczej pierwszy raz w życiu – grzybową krem. Patrzę, że mam warzywa, a więc do dzieła i tak:

Podsmażyłam na oleju dużą, posiekaną cebulę, potem zalałam wrzątkiem i dodałam dużą marchewkę, pokrojoną na mniejsze kawałki, a także korzeń pory i korzeń pietruszki i dodałam łyżkę vegety.

Zalane wodą grzyby postały dwie godziny i umyte dodałam do wywaru i teraz się to mi na małym ogniu pitrasi. Kiedy będzie wszystko już miękkie, to zmiksuję to wszystko, dodam pieprzu, zielonej pietruchy i odrobinę śmietany. Podam mężowi z makaronem kupnym, bo nie chce mi się robić swojego he he.

Ciekawa sama jestem tego smaku, który sobie w głowie wymyśliłam. 🙂