Zdjęcie powyżej, to jest moje ukochane zdjęcie z tych wakacji, które, to młodsza Córka mi przysłała.
Jechali na wakacje do Wrocławia, aby pokazać swoim dzieciom, to piękne miasto, pełne atrakcji.
Wybacz mi Zięciu, że zaszczycisz mojego bloga, ale nie mogę obojętnie przejść obok takiego zdjęcia, kiedy Ojciec pokazuje Synowi, jak można spędzić czas w pociągu razem – czytając książkę.
Jak pisałam niżej, to mamy Wnuki u siebie od dwóch dni i Mąż troi się i dwoi, aby dzieciom zapewnić jakąś, sensowną rozrywkę.
Dzisiaj o 10 rano pojechał po nie na wieś, gdzie mieszkają drudzy dziadkowie, a ja zrobiłam w tym czasie im kanapki, aby kiedy zgłodnieją nad wodą, mogłyby zaspokoić głód.
W międzyczasie, kiedy Dziadek mocował łódkę, to miałam chwilkę, aby z Wnukami pogadać sobie.
Kiedy dorosły nie wiadomo kiedy, to jeżdżą na kolonie, obozy i nie mam z nimi już tak bieżącego kontaktu i w zasadzie mało o nich wiem.
Mieszkają z rodzicami w innym mieście i dlatego nie jestem z Nimi tak często jak to bywało dawniej.
Wnuczka – ta najstarsza – długo wyczekiwana czyta, a właściwie pochłania książki.
Dziś się dowiedziałam, że interesuje się Japonią, czyli historią, zwyczajami, tradycją tego państwa.
Dowiedziałam się, że na własną rękę uczy się języka japońskiego w mowie i piśmie, co mnie kurcze pod niebiosa zadowoliło, a tego o Niej nie wiedziałam.
Ona wie, że Japończycy strasznie dużo pracują, a dzieci uczą się od 5 roku życia i ona wie, że Japończycy są narodem niezbyt szczęśliwym, a nawet są samotni.
Wnuczek, trochę młodszy „harata w gałę” i zna wszystkich piłkarzy świata, a do tego nieźle mu to haratanie wychodzi.
Jestem dumna z tych dzieciaków i jak każdej babci serce rośnie, że mają już swoje zainteresowania i kochających rodziców.
Dziadek z Wnukami był nad jeziorem 5 godzin, a ja zrobiłam im na powrót bardzo banalny, lekki obiad, a więc młode ziemniaki z koperkiem, mizerię i jajko sadzone.
Zmiotły z talerza, aż miło było patrzeć.
Odpoczęły trochę i udały się do Prababci, czyli do Mamy mojego Męża, a ja wpadłam w przemyślenia.
Nigdy nie miałam babci i dziadka, bo kiedy się urodziłam, to oni umarli, a więc takie przeżycie bycia z dziadkami kompletnie mi los odebrał.
Nigdy żadna babcia, czy dziadek nie wziął mnie na kolana, nie pogłaskał, nie porozmawiał, a babcia nie ugotowała dla mnie pysznej zupy, czy też nie usmażyła smacznych pączków.
Nigdy babcia ze mną nie porozmawiała, nie wytłumaczyła, nie pobyła ze mną i tu jestem ograbiona z dziecięcych wspomnień.
Zazdroszczę mojemu Mężowi, który miał swoją ukochaną Babcię, która była świetną kucharką i dogadzała gotując frykasy dla wnuka.
Do dziś wspomina rozmowy z babcią, która odeszła, kiedy Mąż miał 19 lat.
Mąż wspomina, że babcia mu mówiła, że zmieni się klimat w Polsce tak bardzo, że będą u nas rosły drzewa bananowca i się chyba nie pomyliła, bo klimat właśnie się zmienia!
Nasze Wnuki są już na tyle duże, że jestem pewna, iż zapamiętają to, co dla nich robią babcie i dziadkowie i i wbije się w ich pamieć to, że byliśmy z nimi.
Może na zawsze zapamiętają, że my seniorzy o nie dbaliśmy i pragnęliśmy by były szczęśliwe.