Archiwa tagu: starość

Co dalej?

Migawka z mojego miasta

Wczesny poranek i ktoś dzwoni na domofon – otwiera M i słyszy od nieznajomego – dlaczego pan głodzi swoją matkę!

Moja Teściowa liczy sobie 86 lat i już nic nie zrobi koło siebie, a więc wszyscy się organizujemy, aby jej w tej starości pomóc.

Moja Teściowa często wychyla się przez okno i skarży się przechodniom pod blokiem, że jest głodna, albo wymyśla inne powody, aby tylko kogoś z nas wezwać.

Nie raz ludzie do nas dzwonią i mówią, że starsza pani stoi w oknie i zaczepia ludzi.

Jest zaopiekowana, bo cała rodzina jest w to włączona i zmieniamy się z gotowaniem dla niej posiłków, a do tego zatrudniona jest opiekunka, która przychodzi do niej trzy razy w ciągu dnia.

Opiekunka pilnuje posiłków i tego, aby Teściowa je zjadała, a także podaje leki i do tej pory jakoś to funkcjonowało.

Jednak jest coraz gorzej, bo wkrada się demencja, oraz fakt, że Teściowa stała się złośliwa, co rozumiemy i jakoś to wszyscy znosimy.

Nikt jednak nie może z nią być całą dobę, bo M pracuje, a także wciąż pracuje jego brat, a więc byłaby potrzebna opiekunka na całą dobę, ale takiej się nie znajdzie oczywiście.

Robimy, co możemy, aby jej tę samotność jakoś zapełnić, a więc M często chodzi, aby z nią posiedzieć, ale widocznie to wszystko już nie spełnia swojego zadania.

Brat M także nie zapomina o matce i mając sklep zawsze dostarcza jej wszystko świeże – z najwyższej półki, a więc moja Teściowa z pewnością nie jest głodna, ale fama po osiedlu może się roznieść, kiedy ona informuje ludzi, że jest głodna.

Ja gotując obiad zawsze gotuję z myślą o Teściowej, aby na czas miała zupę, czy też drugie danie.

Staram się, aby ta zupa była zawsze ciepła i pożywna i tak samo robi druga synowa, bo dzielimy się dniami, która w jaki dzień przygotowuje jej obiad.

Jeśli chodzi o higienę, to Teściowa tylko mojej Córce daje się wykapać, która zabiera rzeczy jej do prania, ale widocznie wszystko jest za mało co, robimy, gdyż Teściowa nikomu nie dziękuje i wciąż ma o wszystko pretensje.

To szczegół, bo się przyzwyczailiśmy do narzekania, ale co dalej, bo z miesiąca na miesiąc jest coraz tragiczniej.

Tak sobie myślimy, że dobrym rozwiązaniem było by umieszczenie Teściowej w DPS i u nas w mieście taki wybudowali.

Weszłam na ich stronę i faktycznie warunki są luksusowe, a więc może w takim miejscu Teściowa by się odnalazła – w towarzystwie innych seniorów, ale to kosztuje i uwaga –

za jeden miesiąc opieki, to jest 6 tysięcy złotych.

Zajrzałam do innych ośrodków i jest to samo, a więc kogo na to jest stać się pytam?

Jest to dylemat, który nas wszystkich rozwala i mamy związane ręce!

A tak sumując dzisiejszy dzień, to minęło właśnie, że jesteśmy z M już 47 lat!

Nie uciekniemy od starości!

W ostatni weekend byłam sama w domu, gdyż M pojechał nad morze ze swoim związkiem emerytów i rencistów.

Ja nie jadę z M, ponieważ bardzo źle sypiam w obcych miejscach i wolę być w miejscu, gdzie czuję się najlepiej, czyli w domu!

Pojechali do Rewla powdychać trochę jodu, spacerując nad morzem – zdjęcie poniżej.

Wiedziałam, że nie będzie mi się chciało dla siebie gotować, bo ostatnio mam tak, że wcale bym nic nie jadła, ale się zmuszam!

Jakoś kompletnie nie smakuje mi mięso i mogę je praktycznie wykluczyć z jadłospisu, ale mam zawsze ochotę na warzywa.

Poprosiłam M, aby mi kupił na czas jego nieobecności – warzywa na patelnię i tak sobie je w ciągu 10 minut przygotowywałam.

Naprawdę można się nimi najeść i przeżyć do kolacji.

Czasami właśnie mam ochotę na warzywa, a lubię je wszystkie – łącznie z brukselką.

Okazało się, że mrożone warzywa nie tracą zbyt wiele witamin podczas ich mrożenia i stanowią pełnowartościowy posiłek!

Wystarczy na patelni rozgrzać trochę oleju, czy też masła, wrzucić warzywa, lekko posolić i przykryć pokrywką, a już za chwilę są gotowe do spożycia.

M wrócił, a więc dziś ugotowałam już treściwą zupę – fasolową na żeberkach i wędzonym boczku!

A teraz zmieniam temat i idę w stronę kobiet trochę starszych.

Pamiętam, kiedy oglądałam na TVN Style „Miasto kobiet” i tam występowała Paulina Młynarska razem z Dorotą Wellman, które w tym programie prowadziły przeróżne rozmowy!

Pamiętam śliczną blondynkę Paulinę i oto stało się tak, że Paulina opuściła Polskę i zaszyła się na wyspie Kreta.

Prowadzi ona na wyspie szkołę jogi otoczona kobietami kursantkami i zwierzakami.

Ma ona tam swój świat, ale jak widomo wszyscy się starzejemy i z roku na rok przybywa nam lat – zmieniamy się bezpowrotnie.

Wiele kobiet nie godzi się z upływem czasu i majstruje przy twarzy robiąc jakieś zabiegi, botoksy, które zmieniają zupełnie rysy twarzy, ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie i zabiegi trzeba powtarzać.

Widzimy w sieci jak niektóre kobiety stają się niepodobne do siebie i tu podam przykład Małgorzaty Rozenek, Joanny Racewicz, czy Ewę Minge, które kompletnie się zatraciły w poprawianiu urody!

Paulina Młynarska nie poddaje się żadnym zabiegom i starzeje się z godnością, a wielu jej zarzuca brak dbałości o siebie, ale ona odpiera te ataki, bo chce żyć w zgodzie ze sobą i pisze dzisiaj:

Paulina Młynarska jest w: Crete.

Nie farbuję już włosów, bo podoba mi się moja siwizna. Nie ostrzykuję się, bo jak po diagnozie, po której musiałam się poddać mastektomii, w ramach (nie) radzenia sobie chwilowo ze strachem przed rakiem, zapodałam sobie botox, moje czoło zastygło w jakimś tak rozpaczliwym marsie, że mnie to tylko jeszcze bardziej zdołowało. Jestem zdrowa i kompletnie nie czuję się „przezroczysta” z moimi zmarszczkami i widocznym na twarzy i chyba w oczach, upływem czasu. Ćwiczę codziennie, ale wiadomka, że kiedy rano wstaję, boli mnie w różnych miejscach. Kuśtykam i pojękuję. Mam prawie 52 lata. Byłam już w życiu ładna ładnością młodej kobiety. Nawet dość długo to trwało, moim zdaniem. Tej „ładności młodej” nie da się ani zatrzymać, ani podrobić. To już za mną i to jest Ok. Cieszę się, że się tym nie przejmuję. Teraz więc zwrócę się do tych miłych pań, które mi piszą: „trzeba zadbać o wygląd” i „ ale się baba zestarzała”. I do panów, zauważających, że „ już by mnie nikt nie ruszył”. Walcie się. Czas przerobi nas wszystkich i wszystkie bez wyjątku. Można z tym walczyć, ale mnie szkoda czasu i kasy. Mam robotę do wykonania, książki do napisania, miejsca do zobaczenia, bliskich do nakarmienia, pocieszenia, ugoszczenia i zwierzaki do wytarmoszenia. Mam wieczory do przegadania, poranki do zachwycania się i mnóstwo problemów życiowych do rozwiązania. Od niektórych osiwiałam, inne pogłębiły mi bruzdy nosowo wargowe, czy jak tam się to zwie fachowo. Na ogół tak to się dzieje, kiedy się żyje. Moim zdaniem, życie czasem jest naprawdę piękne. Całe życie. Dziękuję za uwagę.

Prawo do eutanazji!

Moje miasto jak wiele razy pisałam, jest miastem raczej ludzi starszych, bo młodzież stąd wyjeżdża nie mając żadnych perspektyw.

Jest naprawdę mało miejsc pracy, bo nie ma zakładów pracy, a jeśli coś jest, to tylko budżetówka i to wszystko.

Zresztą wszyscy wiemy, że społeczeństwo w Polsce się starzeje, ale nie tylko w Polsce.

Jeśli się starzejemy, to i chorujemy, a także nie chcemy żyć z chorobą w łóżku, zupełnie zależni od bliskich, bo na hospicjum nie każdego jest stać.

Jestem po seansie filmu pt. „Bez pożegnania” z cudowną Susan Sarandon!

Film ten siedzi mi w głowie i chyba z racji wieku mielę go i rozbieram na cząstki!

Lili zachorowała stwardnienie i po pewnym czasie odjęło jej władzę w połowie ciała.

Z każdym dniem słabła i opadała z sił i robiła się niezdarna.

Dużo rozmawiała ze swoim mężem, który był lekarzem o tym, co ją dalej czeka!

Mąż będąc wobec niej szczery uświadomił ją, że przyjdzie czas, iż będzie musiała być podłączona do wszystkich rurek do oddychania, karmienia i stanie się po prostu warzywem.

Dużo ze sobą rozmawiali i Lili podjęła decyzję o eutanazji, gdyż nie wyobrażała sobie, że będzie takim ciężarem dla męża i rodziny!

Zwołała rodzinne spotkanie i przyjechały jej dwie, dorosłe córki, najlepsza przyjaciółka, oraz zięć i wnuk!

W środku roku zażyczyła sobie, że trzeba zorganizować Boże Narodzenie i mąż w domu ustawił choinkę i przygotowano wigilijne potrawy.

Lili przygotowała prezenty i po prostu rozdała swoją biżuterię córkom, a mężowi wręczyła swoją obrączkę!

Przy stole było dużo rozmów i zamknięto sprawy niedokończone i choć córki wiedziały, co się ma wydarzyć, to nie chciały się na to zgodzić!

Płakały i się złościły, ale Lili oznajmiła, że to jest jej decyzja i nieodwołalna!

W szafce stał płyn, który jej mąż jako lekarz kupił w Google.

Lili poprosiła swoją przyjaciółkę, aby zaopiekowała się jej mężem, aby oboje nie zostali sami na tym świecie.

Przyszedł ten dzień i mąż Lili podał jej ten specyfik, a obok matki leżały w nią wtulone córki!

Lili zasnęła na wieki, a zaraz potem rodzina się rozjechała, aby nie wzbudzać podejrzeń u władz, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości!

Mąż poszedł na długi spacer, co było uzgodnione z Lili, aby w razie czego zeznać, że to ona sama popełniła samobójstwo!

Piszę o tym dlatego, że każdy z nas w razie niewyleczalnej choroby miał wybór, tak jak to się dzieje w Holandii i trzeba zadać sobie pytanie czy to Holendrzy są mordercami, czy Hitler, który zagazował miliony ludzi zdrowych!

Wielka szkoda , że w tym katolickim kraju Polsce, nie rozmawia się o tym wcale, a powinno!

Skazuje się ludzi na konanie w domu w boleściach, albo w hospicjach i to uważam za nieludzkie!

„Rekordowa liczba eutanazji w Holandii! Samobójstwo w asyście lekarza wybrało kilku pacjentów… chorych na Covid-19.

W zeszłym roku w Holandii poddano eutanazji rekordową liczbę 7 tys. osób. Część z nich wybrała samobójstwo w asyście lekarza w rozpaczy po zarażeniu się z Covid-19.

Holenderskie Regionalne Komisje Kontroli Eutanazji, które śledzą śmierci pacjentów w asyście lekarza i monitorują, czy zostały spełnione wszelkie kryteria, zarejestrowały w zeszłym roku 6938 przypadków eutanazji, co oznacza wzrost o nieco ponad 9 proc. w porównaniu do roku 2019.

„Coraz więcej pokoleń postrzega eutanazję jako rozwiązanie”

Ostatni podobny wzrost liczby eutanazji odnotowano w Holandii w 2017 roku. W 2018 liczba ta spadła do 6126 osób, najprawdopodobniej z powodu aktów oskarżenia przeciw lekarzom wykonującym eutanazję w Holandii i Belgii, które zresztą zostały oddalone.

Przewodniczący Regionalnych Komisji Kontroli Eutanazji Jeroen Recourt powiedział w rozmowie z gazetą „Trouw”, że nie jest zaskoczony rekordową liczbą przypadków eutanazji.

Te dane stanowią część większego rozwoju

— przekonywał.

Coraz więcej pokoleń postrzega eutanazję jako rozwiązanie w sytuacji cierpienia, które jest nie do zniesienia

— wyjaśniał. Dodał, że „pomysł, że eutanazja jest opcją na wypadek beznadziejnego cierpienia daje ludziom wiele pokoju”.

Kto prosi o eutanazję?

Najczęstszym powodem prośby o eutanazję jest diagnoza nowotworu (5 tys. przypadków). W czterech przypadkach osoby zdecydowały się na eutanazję ze względu na cierpienia spowodowane koronawirusem.

Poważnie zachorowali z powodu tego wirusa

— mówi Recourt w rozmowie „Trouw”.

Na przykład ci starsi ludzie zarazili się zapaleniem płuc, ale nie chcieli trafić na intensywną terapię. Albo wylądowali w ośrodku rehabilitacyjnym bardzo słabi

— stwierdził Recourt podkreślając, że śmierć z powodu Covid-19 może być straszna i i ci ludzie „chcieli tego uniknąć”.

Holandii eutanazja dozwolona jest od 2002 roku. W październiku rząd poinformował, że przedłoży projekt ustawy zezwalającej na eutanazję dzieci za zgodą rodziców. Rozważa także rozszerzenie kryteriów dopuszczania eutanazji o ludzi, którzy nie cierpią na żadne schorzenie, ale „zmęczyli się życiem”.

aw/LifeSiteNews

Wszyscy umrzemy!

Tego bloga piszę ja – starsza już kobieta, która przeżyła nie jedno.

Dlatego często poruszam na blogu tematy o ludziach starszych – o starości właśnie.

Czas leci jak szalony i sama się dziwię kiedy stałam się starszą panią.

Często, a może nawet codziennie teraz myślę o odchodzeniu z tego świata, a tego nikt naprawdę nie wie – nikt kiedy, bo chyba ten, któremu lekarz określi ile danemu pacjentowi zostało życia, choć też może się pomylić.

W śnie bym chciała, aby nie cierpieć w łóżku z morfiną i tymi wszystkimi maściami przeciwodleżynowymi , zmianami pampersów i całej tej otoczki.

Patrzę przez okno i widzę balkon mojej sąsiadki, która zawsze miała przecudowne pelargonie – w tym roku ich nie ma i dowiedziałam się, że odeszła w marcu.

Myślę sobie, ale jak to odeszła skoro jeszcze niedawno widziałam ją na balkonie – wygrzewającą się w wiosennym słońcu.

Moja druga koleżanka, z którą pracowałam w jednym biurze 7 lat i bardzo ją lubiłam skurczyła się.

Zawsze była wysoką, postawną, dumną i zadbaną kobietą, a teraz porusza się o kulach.

Wciąż z makijażem, ale zmalała o połowę.

Inna koleżanka ze szkoły podstawowej całe swoje życie poświęciła wychowaniu 7 dzieci.

Dziś czasem wychodzi z domu – o balkoniku.

Starzejemy się i nie mamy świadomości, co starość z nami zrobi i czy nasze dzieci już dorosłe będą się chciały nami zająć, czy będą obecne ze względu na finansowe gratisy, czy z miłości do rodzica?

Nie chciałabym tak i nie chciałabym iść do domu starców, w których starzy ludzie są często poniewierani, a nawet bici.

Piszę o tym dlatego, że nigdy nie wiemy, co nas spotka w ostatnim dniu naszego życia, kiedy ostatni raz zaczerpniemy powietrza.

Starość jest wredna jak cholera i tu polecam przeczytać poniższe, które znalazłam na FB.

To takie nawiązanie do Dnia Matki!

Dopiszę tylko, że dzisiejsi politycy z PiS myślą, że będą żyć wiecznie i wiecznie będą kraść.

Nic z tych rzeczy – śmierć też ich dopadnie – niestety!

Umrze Kaczyński, Ziobro, Morawiecki, Pawłowicz, Wójcik i tak dalej, a w trumnie nie ma kieszeni na pieniądze i nic ze sobą nie zabierzecie – ale wy tego nie rozumiecie.

Ich życiorysy zostaną zapisane na czarnych kartach historii i kuźwa jak można tego nie przewidzieć i bez skrupułów psuć wszystko w Polsce.

Rafał Chmielewski 

Pewna historia💪💪 i jakże pasująca do dzisiejszego dnia 😉

Syn zabiera swoją starszą mamę do restauracji, aby cieszyć się pysznym obiadem. Jego mama jest dość stara i dlatego trochę słaba. Podczas jedzenia, trochę spada jej na koszulę i spodnie. Pozostali goście gapią się na kobietę z obrzydzeniem, ale jej syn pozostaje spokojny.

Po zjedzeniu syn, który wciąż nie jest zawstydzony całością, idzie z mamą do łazienki. Tam wyciera jej skrawki jedzenia z pomarszczonej twarzy, próbuje zmyć plamy z ubrań, oraz z miłością czesze jej siwe włosy.

Kiedy dwójka wychodzi z łazienki, cała restauracja jest pełna ciszy. Nikt nie może pojąć, jak można publicznie się tak zawstydzać. Syn jeszcze płaci rachunek i chce odejść, wstaje pewny starszy pan z pośród gości i pyta go: „Nie sądzisz, że coś tu zostawiłeś?”

On na to „nie, nie nic nie zostawiłem”. Ale odpowiedź dziwnego mężczyzny brzmi: „A jednak zostawiłeś!” Zostawiliście tu lekcję dla każdego syna, a nadzieję dla ich matek! W restauracji jest teraz tak cicho, że nawet nie słychać było oddechów.

Jednym z największych zaszczytów jest troszczyć się o tych, którzy kiedyś troszczyli się o nas. Z całym czasem, wysiłkiem i pieniędzmi, które poświęcili nam rodzice przez całe życie, oni i wszyscy starsi ludzie zasługują na najwyższy szacunek ❤️❤️❤️

~ Natura i zdrowie

Nostalgia i wściekłość!

Tak, tak moi drodzy z każdą sekundą stajemy się starsi – z każdym dniem i tego nie można w żaden sposób powstrzymać! 

Najważniejsze w moim życiu, że  wydarzyło się, że mam co wspominać i jak to w życiu złe i dobre chwile!

Wszystko to mnie ukształtowało i sądzę, że potrafię odróżniać dobro od zła!

Dzisiaj będzie we wpisie i nostalgicznie, ale jestem także  pełna złości, na to, co się w naszym kraju wyprawia.

Dopuściliśmy – [nie ja] do rządzenia naszym krajem bandytów i cwaniaków!

Polska nie cofnęła się do PRL-u, a do średniowiecza, kiedy palili czarownice na stosie – czyt. Czarnek!

Przerywnik więc:

Przemijanie (śpiew Dinków)

Kiedy w szarości pradawnego czasu Bóg czynił rzeczy
Stworzył słońce:
I słońce przychodzi i odchodzi i znowu wraca.
Stworzył księżyc:
I księżyc przychodzi i odchodzi i znowu wraca.
Stworzył człowieka:
I człowiek przychodzi i odchodzi i nie wraca nigdy.

Wojciech Bellon

No właśnie – jaka Ty jesteś teraz Polsko, którą kocham całym sercem, ale Polskę, bo nie wszystkich ludzi, którzy tę Polskę oddali w łapy łupieżców, złodziei i cwaniaków!

Jaka Ty jesteś, Polsko? Co z Ciebie nam zostało?
Z tej mojej, naszej, wspólnej, tak wiele i tak mało.
Gdzie się uczciwość skryła, gdzie duch Twój, serce, wiara,
Gdzie rozum i dojrzałość, gdzie wina i gdzie kara?
Gdzie są podłości tamy, gdzie chamstwa, hejtu, buty,
Że Ten co czyni dobro, tak łatwo jest opluty.
Gdzie są granice prawa, którego strzegł nasz Orzeł,
Że nić ludzkiego życia przecina się dziś nożem.
Gdzie spokój, szczęście, miłość, o których kiedyś śniłem,
Nie takiej Polski chciałem, nie taką wymarzyłem.
Tadeusz Ross
 
Kiedy były wybory w 2015 roku, to wiedziałam, co się wydarzy, jeśli PiS dojdzie do władzy!
Po prostu wiedziałam, bo pamiętałam  szarlatanerię w 2005/07 i wszystko się powtórzyło.
 
Kaczyński się powtórzył ze swoją mściwą manierą, by zniszczyć wszystko.
 
Ubolewam nad tym, że Polska mogła się cudnie rozwijać, budować, handlować, inwestować, aż przyszli oni!
 
Dopóki PiS nie doszedł do władzy, to nie wiedziałam, że w Polsce jest tylu idiotów, którzy nie widzą, bo dostali kasę {moją też} i zwariowali popierając tę szajkę!
 
Serce mi rozrywa od 6 lat widząc głupotę moich rodaków!
 
Oni za dwa lata zagłosują na nich, bo jak napisała moja znajoma na FB idą za złodziejami jak w dym i tym samym pokazują swoje ograniczone myślenie bez cienia refleksji i czytamy:
 
 
Uny dajo, a tamte nie dawali! Uny dajo naszym dzieciom pińcet, a tera 12 tysiency… Uny dbajo o polskie rodziny, a tamte kradli…
Te może tyż kradno, ale sie dzielo...
No i git!
A teraz z chorymi dziećmi zapie*dalać na rozstajne drogi, albo do pieca na trzy zdrowaśki, pisowskie przygłupy! Na ochronę zdrowia nie liczcie, bo oddziały pediatryczne znikają z dnia na dzień. Na samej lubelszczyźnie, w ostatnim czasie syndrom znikających oddziałów pediatrycznych dotknął m. in. Włodawę, Lubartów, Zamość, Lublin. W ostatnich dniach mówi się już oficjalnie o zawieszeniu pracy oddziału pediatrycznego w szpitalu powiatowym w Krasnymstawie. Powód: braki kadrowe.
Czy rządzących przeraża ten stan rzeczy? Czy próbują mu przeciwdziałać?
Nie!
Przecież dali „pińcet”, więc leczcie swoje dzieci we własnym zakresie… Krowim łajnem, ziołami i modlitwą.
Pisowscy posłowie zajmują się obecnie walką z covidową segregacją sanitarną, promując jednocześnie powolną segregację naturalną całego społeczeństwa, tj. kto nie umrze, ten żył będzie. Od ognia, głodu i wojny chroń nas Panie. Wicie, rozumicie…Taka filozofia. Nowy Łat😏
Zapaść służby zdrowia jest już całkowicie realnym zjawiskiem, szczególnie w kontekście braku reakcji rządzących na sterty covidowych trupów, składanych każdego dnia na pisowskim ołtarzu durnoty, podłości i zła!
PIS to mordercy!!!
Autor; Marta – Marta
 
 
Przem.Szubartowicz na TT.
Kiedy zorientowali się, że na śmierci w Smoleńsku można zbić kapitał polityczny, zbijali go. Kiedy zorientowali się, że tak liczne zgony na COVID nie szkodzą im politycznie, przestali słuchać Rady Medycznej i ulegli antyszczepionkowej ciemnocie. W kategoriach moralnych są zerami.

Starość idzie i nie ma na to rady!

Zdjęcie zrobiłam dzisiaj i jest lekko poruszone, gdyż biegłam po aparat do drugiego pokoju i spieszyłam się, by je zrobić mając pomysł na wpis.

Kiedy jest ładna pogoda, a póki co mamy piękne dni, to sporo czasu przebywam na balkonie i tak sobie ten mój świat obserwuję.

Codziennie podczas ładnej pogody widzę, jak córka idzie na spacer ze swoją już wiekową mamą.

Mama chwyta córkę pod pachę i pomału z nią idzie podpierając się laseczką.

Ten widok mnie rozczula, ale i niepokoi, bo przecież ja, sama nie młodnieję, ale o tym potem.

Mamy w rodzinie seniorkę, a jest to Mama mojego Męża, która liczy sobie ponad 80 lat.

Zawsze taka żywotna, bo bardzo uwielbiała uprawianie działkę, a potem przerabiała swoje zbiory na zimę.

Zawsze uwielbiała szydełkować i robiła prześliczne rzeczy na drutach, bo nawet dla moich Córek, ale potem dla prawnuków, ale do czasu.

Teraz zrobiła się taka krucha, malutka, której trzeba już pomagać w codziennych czynnościach, ale zrobiła się także bardzo złośliwa i podejrzliwa.

Mąż opłaca opiekunkę, która się nią zajmuje, ale Teściowa jest dla niej strasznie surowa i potrafi nawet na nią krzyczeć.

Mąż wciąż pracuje i dzieli swój czas między pracą, a dochodzeniem do swojej Mamy i często Jej proponuje właśnie spacer, ale propozycje są odrzucane.

Wiemy, że ciężko już jej się chodzi, a fuka na propozycję spaceru na wózku, gdyż twierdzi, że nikt nie będzie jej oglądał Jej na tym wózku!

Sytuacja jest więc patowa, a ja się obawiam wizyty u Niej, gdyż potrafi posądzić niektóre osoby o kradzież czegoś tam, a potem jest opowiadanie na telefon, że ktoś Jej coś ukradł.

Ograniczam się więc do tego, że gotuję obiady i zawsze mam dla Niej coś ciepłego, bo wiem, że już zaprzestała dla siebie gotować!

Wracam więc do tego, że każdego z nas czeka starość i często sobie wyobrażam jaka ona będzie dla mnie i mojego Męża, bo jesteśmy równolatkami.

Póki co nie jest źle, bo jeszcze jest bardzo dobrze, ale lata lecą i każdy dzień nas do tej starości przybliża.

Jeszcze o tym nie rozmawiamy, ale zdarza się, że coś tam w rozmowach się pojawia.

Ja mam wyobraźnię i sobie wyobrażam, że będę leżała w wyrku jako roślina, albo jeśli Mąż nie da rady, to znajdę się w jakim domu starości!

Wyobrażam sobie, że może będą musiały nasze Dzieci chodzić koło mnie, a może i koło Męża i to mnie strasznie przygniata, bo tak bym nie chciała być ciężarem dla nikogo.

Pochodzę z rodziny samobójców, bo członkowie mojej rodziny nie zgadzali się na starość.

Ojciec mojej Mamy się powiesił, a Matka mojego Ojca utopiła wmawiając sobie, że ma raka, a nie miała.

Mój Ojciec też popełniła samobójstwo, bo także bał się starości, a jak będzie ze mną?

W moim małżeństwie podczas rozmowy o starości padło, że jeśli oboje będziemy schorowani, to wsiądziemy w samochód i się na drzewie z impetem rozwalimy!

Kobieta, kobiecie wilkiem!

Zdjęcie

Póki co, nikt nie może mi pomóc w sprawie znikających zdjęć!

Napisałam do grupy wsparcia na WordPress i nawet admin amerykański nie umie rozwiązać tej zagadki.

Napisałam także na Facebooku do grupy WordPress PL i jest to samo.

Zastanawiam się czy nie zmienić motywu bloga, bo może te zdjęcia wskoczą na nowo!

Jest to dla mnie przykra sytuacja niesłychanie.

U góry wkleiłam zdjęcie z czerwonego dywanu – aktorki dla mnie cudnej w wieku po 60 -tce – Andy MacDowell.

Dla mnie jest piękna, bo chyba nie robiła specjalnie nic z twarzą na zasadzie poprawek, botoksu, powiększania ust.

I te włosy grube, zdrowe, choć nie farbowane są dla mnie ewenementem.

Jest to piękna i zadbana kobieta o figurze nastolatki.

Miałam w swoim życiu kilka „przyjaciółek”, którym ufałam i zawsze, ale to zawsze na tej przyjaźni się przejechałam.

Podam taki przykład, że jednej z nich poręczyłam kredyt, a ta się zwinęła i odjechała w siną dal zostawiając mnie z długiem.

Mogłabym podawać wiele takich draństw, co mnie skutecznie wyleczyło z „przyjaźni z kobietami i dobrze na tym wyszłam.

Zawsze lepiej się dogadywałam z mężczyznami bez podtekstów erotycznych, bo czy to w pracy, czy też na polu towarzyskim.

Nieważne i czytając w Internecie wypowiedzi kobiet na temat urody innej kobiety, to zawsze jest awantura.

Jeśli kobieta poprawi sobie urodę, to spada na nią stek inwektyw, że one wszystkie wyglądają tak samo, a jeśli kobieta jest naturalna, to też źle, bo jak tak można!

Czytam i stwierdzam, że zawsze tak było, że kobieta – kobiecie była wilkiem.

Tu nie chodzi tylko o kwestie urody, ale także w każdej kwestii, bo na przykład w aspekcie wychowywania dzieci, czy też związków, czy to małżeńskich, albo konkubinatu.

Często czytam wypowiedzi kobiet na grupach dyskusyjnych na Facebooku i tam idą iskry i walą się tam kobiety słowem i ranią okrutnie, aż przykro czytać.

Podam więc taki przykład, kiedy panna młoda przyszła do salonu ślubnego, aby wybrać sukienkę.

Właścicielka salonu powiedziała jej, że dobrze, iż przyszła z matką, bo przyjaciółki przeważnie doradzają, aby wybrała jak najbrzydszą suknię!

Nie mam pojęcia, czy tylko w Polsce kobiety są tak wredne, czy w innych krajach jest podobnie, ale kiedy przeczytałam Paulinę Młynarską, która zebrała opinie od Polek na temat przecudownej urody aktorki – Andy MacDowell, to zrobiło mi się smutno.

Życzę wszystkim 30 latkom – kobietom, aby w wieku powyżej 60 -lat tak wyglądały jak ona!

Uwielbiam patrzeć na kobiety, które starzeją się z godnością, bo to świadczy o ich godności właśnie.

Zdjęcie

Opowiadanie!

Plakat Matka całuje swoje dziecko, pojedyncze grafiki symbolem • Pixers® -  Żyjemy by zmieniać

Teresa zawsze chciała mieć dzieci i rok po ślubie urodziła się córeczka, a po trzech latach przyszedł na świat syn!

Bardzo się cieszyła, że dzieci urodziły się zdrowe i kochała oboje nad życie, dając z siebie wszystko.

Wychowanie dzieci spadło jedynie na nią, gdyż mąż pracował dużo, aby zapewnić im byt.

Kiedy dzieci podrosły prowadzała je do przedszkola, a sama biegła do pracy i tak było codziennie.

Po pracy często nie wiedziała gdzie wsadzić ręce i nadrabiała wszelkie roboty w domu!

Było jej ciężko, ale dawała radę, bo była młoda i zdrowa, a więc dzieci rosły i była z nich bardzo dumna.

Były chwalone w szkołach przez nauczycieli i ani razu nie miała powodu, aby się za nie wstydzić, a wręcz odwrotnie – rozpierała ją duma!

Obcy ludzie często Teresie gratulowali tak dobrych i zdolnych dzieci, gdyż nie potrafiły przejść obojętnie obok cudzej krzywdy, a Teresa rosła i rosła!

Czas szybko leciał i Teresa się nawet nie obejrzała, kiedy dzieci jej skończyły studia, a potem się zakochały i córka wyszła za maż, a syn się ożenił dwa lata później.

Dzieci Teresy wyprowadziły się z domu, a Teresa trzy lata dochodziła do siebie z powodu pustego gniazda, ale z czasem się z tym pogodziła!

Gdzieś tam w środku modliła się, aby oboje żyli w szczęśliwych i udanych związkach i czekała na pojawienie się wnucząt.

Przyszedł ten czas, że stała się babcią, a jej mąż dziadkiem i oboje pokochali swoje wnuki może jeszcze bardziej jak swoje dzieci.

Wychowywała oboje tak samo – wpajając im te same wartości i myślała długo, że się jej to udało!

Syn wyjechał do innego miasta wraz z rodziną, a córka mieszkała w tym samym mieście, w którym mieszkała Teresa z mężem.

Jednak coś poszło nie tak i o ile syn wciąż się kontaktował z rodzicami i często dzwonił oraz pisał na komunikatorach o tyle z córką Teresy po latach stało się coś dziwnego!

Często Teresa broniła ją przed mężem, który uważał, że ma lekceważący stosunek do swojej rodziny, choć w mieście miała setki znajomych, którzy ją na każdym kroku podziwiali.

Nigdy sama z siebie nie zadzwoniła do Teresy, a także jej nie odwiedzała, a jeśli to się zdarzyło dwa razy w roku, choć mieszkała dwie przecznice dalej.

Teresa zauważyła wielką zmianę swojej córki, ale starała się nie wisieć na telefonie z pretensjami, bo wiedziała, że córka jest zatyrana i bierze udział w wyścigu szczurów.

Dlatego zawsze ją rozgrzeszała i z tego powodu dochodziło do kłótni z mężem, który uważał, że jeśli chce się odwiedzić rodziców, to czas powinien się znaleźć!

Nagle dotarło do Teresy, że jej córka nienawidzi starości, a ona z mężem się starzała i zrozumiała, że dlatego ich córka ich nie odwiedza.

Przyszedł Dzień Matki i Teresa wiedziała, że w końcu doczeka się odwiedzin swojej utęsknionej córki.

Przygotowała się i upiekła ciasto z rabarbarem i kruszonką w oczekiwaniu na wizytę!

Ktoś już wieczorem zapukał do drzwi i uradowana Teresa pobiegła je otworzyć!

W drzwiach stała jej córka z kwiatami, a więc szybko zaprosiła ją do pokoju z myślą, że zjedzą ciasto, napiją się herbaty i sobie prozmawiają.

Nic z tego!

Córka wręczyła kwiaty Teresie i nawet nie usiadła w fotelu, bo oznajmiła Teresie, że jest śmiertelnie zmęczona i leci do domu, a wizyta trwała aż dwie minuty!

Zszokowana Teresa podziękowała za kwiaty i po wyjściu córki usiadła w fotelu nie myśląc nawet o tym, że te kwiaty trzeba wstawić do wazonu!

Zakryła dłońmi twarz i się rozpłakała i płakała tak długo!

Kiedy doszła do siebie, to pomyślała sobie, że kiedy ona odejdzie z tego świata, to może jej ukochane dziecko zrozumie jaką jej wyrządziła krzywdę!

Teresa z tym się przespała, a na drugi dzień spojrzała z niechęcią na te kwiaty dane od niechcenia!

Doskonale sobie zdała sprawę z tego, że na kolejną wizytę córki u niej, będzie musiała poczekać kolejne pół roku jeśli dożyje!

Życie to wielka niewiadoma!

Obraz może zawierać: tekst „DEMOTYWATORY.PL Smutny wpis lekarki, który skłania do refleksji tych najbardziej samotnych w święta: "Mój zisiejszy dyżur ostatni przedświa ąteczny skupia tych osobach świętar zeby choć Odwiedzając Pana Jana, lata. mieszkana będzie decyzyjnej "aleo Sybirakie więźniem umysłowo, słucha sie pojawia. herbaty topowe zapalenie wygodnie bo niemoże mponach, nochodzie. mówi życiu przeszedł piekło. "Kochana jeślito przeczytas swojego iskiego jego koszmarnego zlituj się zabierz Ajaidęzaparzyć kolejny banek”

Wiele możemy w swoim życiu przewidzieć, ale nikt nie jest w stanie zgadnąć jak odejdzie z tego świata i kiedy!

Dzisiaj odpoczywam od gotowania, naczyń i garnków i prawie cały dzień słuchałam polskich kolęd, bo są chyba najpiękniejsze na świecie.

Dumałam także, bo święta do tego  skłaniają, aby zastanowić się nad naszym życiem i co znaczymy na tym świecie wobec jego wielkości i wszechświata.

Jesteśmy okruszkami po prostu, a życie dane nam jest tylko raz i do tego jest takie krótkie.

Kiedy się jest młodym, to jest zrozumiałe, że zupełnie nie myślimy o starości, bo i po co, kiedy ma się przed sobą całe życie.

U mnie było tak, iż kiedy stuknęła mi pięćdziesiątka, to pojawiły się automatycznie myśli o przemijaniu!

Człowiek zaczyna się zastanawiać ile mu jeszcze zostało i żyje w takim lekkim lęku, że śmierć może nas dopaść w każdej chwili!

Może to być zawał, wylew, udar, czy też stajemy się roślinami i warzywami nie potafiącymi żyć bez pomocy innych!

Codziennie  budzę się i jestem szczęśliwa, że się obudziłam, a do tego mimo chorób współistniejących nie złamał mnie COVID, choć było ciężko!

Wszystko, co piękne, kiedyś się kończy i oto zadajemy sobie pytania, co z nami będzie, kiedy staniemy się zależni od innych!

Kto będzie się nami opiekował i czy znajdą się tacy odważni, bo chodzenie obok takiego chorego, to jest ciężka harówka!

Może oddadzą nas do domu opieki, albo do hospicjum i całą opiekę zwalą na personel, a sami będą niechętnie nas odwiedzać, bo staniemy się dla nich balastem.

Młodzi są zapędzeni i robią kariery, a do tego brzydzą się starością, bo nie myślą o swojej za chwilę!

Pędzą przez życie i taki stary rodzic staje się wielką przeszkodą, a więc jakże często oddają staruszków do szpitala, aby mieć chociaż wolne święta od opieki nad chorym.

Może i dopadają ich wyrzuty sumienia, a może zwalają opiekę na pozostałe rodzeństwo i kłócą się, kto więcej dla rodzica zrobił.

Najgorsze, że stary człowiek nie może sobie wybrać rodzaju i terminu śmierci i dlatego jest skazany na łaskę i niełaskę!

To jest taki moment w życiu starego człowieka, który po prostu staje się bezwolnym wobec przeznaczenia.

Umrzeć jak najszybciej, a najlepiej we śnie i nie być wobec swojej osoby tego niewygodnego, czegoś dla wszystkich, bo jakże często inni nie widzą w nas już człowieka!

Zawsze piszę, że eutanazja powinna być na życzenie i koniec i kropka!

Starość!

Powyższe video znalazłam dzisiaj na Facebooku i jako seniorkę już – niezmiernie mnie wzruszyło.

Video ma 10 263 53 odsłon na całym świecie!

W opisie było, że oboje mają  102  lat,  i jest to małżeństwo związane ze sobą do grobowej deski!

Video pochodzi z Chin i opisuje cudowną relację kobiety i mężczyzny i można jedynie się zastanowić nad tym – ile oni ze sobą przeszli i jakie były ich losy i wybory życiowe.

Ile mieli dzieci, czy się kłócili, mieli ciche dni, czy też razem walczyli o przetrwanie!

Można także się zastanowić, co on jako młody mężczyzna porabiał, bo może był na jakieś wojnie, a ona w tym czasie na niego czekała z gromadką dzieci.

Uważam, że to jest  bardzo szczególna opowieść o tym – jak razem się zestarzeć!

Ja też bym tak chciała, aby mąż trzymał mnie za rękę, albo ja jego, kiedy kostucha zapuka!

Takim małżeństwom dedykuję wiersz mówiący o tym, że ci, którzy się razem zestarzeli mieli wielkie szczęście w życiu!

Teraz młodzi często się rozwodzą – znudzeni sobą i jest coraz więcej rozwodów z przeróżnych przyczyn i w zasadzie jest to bardzo przykre.

Małżeństwo

Anna Kamieńska


Że tak im było dane
zestarzeć się jak świątkom przy drodze
tak samo spróchniali
tak samo
poorani mrozem i zawieją

Że tak im dozwolono
iść serce w serce
biodro w biodro
zmarszczka w zmarszczkę

Że tak im darowano
istnieć w sobie podwójnie
i milczeć wzajemnie

Że tak im dopuszczono
by nawet w sen wchodzili razem
on ją obejmował na poduszce
by o kamień snu nie zraniła stopy.

Że tak ich wysłuchano
aby to on
czerwone jabłko niósł jej do szpitala
i ukląkł w jej ostatniej łzie

Skoro napisałam o starości, to nawiążę także do starości przedmiotów!

Pamiętam, że 45 lat temu w prezencie ślubnym – dostaliśmy prodiż!

Pamiętam, że jako młoda żona i kobieta używałam go nie tylko do pieczenia ciasta, ale także do pieczenia kurczaka, czy też innych mięs!

Pamiętam, że kurczak z prodiża był bardzo smaczny z chrupiącą skórką!

Teraz wszyscy mamy kuchenki z termoobiegiem, a więc po co się rozwodzić nad prodiżem?

Mój staruszek wciąż stoi w piwnicy jako relikt młodości!

Pamiętam, że zawsze mogłam kupić kurczaka u mojej znajomej na wsi, a więc musiałam go sprawić sama!

Potem taką sztukę nacierałam solą, czosnkiem, papryką i innym ziołami odstawiając go na noc do lodówki!

Na drugi dzień wkładałam na dno prodiża marchewkę pokrojoną w krążki i cebulę, aby zapachy przechodziły przez mięso!

Po godzinie pieczenia można było podawać pokrojoną tuszę do ziemniaków i surówki!

Takie to były ciekawe czasy i wspominam to – ku pamięci!

Prodiż elektryczny – co to jest? – Nasza Rodzina Oszczedza