Obejrzałam dzisiaj dokument opowiadający o 5 szkołach najdziwniejszych i trafiłam do Bangladeszu, gdzie dzieciaki pobierają naukę na pływających łodziach.
W Bangladeszu często występują powodzie i w ramach eksperymentu wymyślono takie właśnie, pływające szkoły.
Dzieciaki pochodzą przeważnie z bardzo biednych rodzin, ale są głodne wiedzy i chętnie do szkoły chodzą.
W domach nie mają prądu, a więc nie mają komputerów, a korzystają tylko z jednego komputera w szkole dzięki bateriom solarnym zamontowanym na dachu łodzi.
Ten komputer służy nie do zabawy, a do nauki.
Dzieci większość czasu przebywają na świeżym powietrzu i są bardzo grzeczne i rozsądne.
Wiedzą, że aby do czegoś w życiu dojść, to trzeba się uczyć, aby sprawić rodzicom radość, to biorą udział w przeróżnych konkursach, bo na przykład w pływackich maratonach i konkurują ze sobą, ale to jest zdrowa konkurencja.
Chłopiec, który wygrał maraton pływacki wywalczył dla swojej rodziny baterię solarną i tym sposobem będą mieli w domu prąd.
Na twarzych tych dzieci nie widać smutku, bo są wychowywane w natrulalnym środowisku w zgodzie z przyrodą, a nie ma mowy, aby tak jak w innych krajach siedziały przy komputerach.
Od 2002 roku, kiedy fundacja zaczęła działać, w szkołach na łodziach uczyło się ponad 70 tysięcy dzieci.
Pływające szkoły:

Piszę o tam dlatego, bo jakże inny, zdrowszy jest świat dla dzieci z Bangladeszu, a jakże inny jest w krajach bogatych, gdzie dzieci wychowuje się bezstresowo i żyją one w świecie wirtualnym, a rodzice bardzo często nie sprawdzają, co ich dzieci robią w sieci.
Robią różne rzeczy i jakże często zamieniają się w istne bestie, zdolne od gnębienia, wyzywania, pomawiania, straszenia, wyszydzania.
Jakże wiele dzieci gnębi inne dzieci i zaszczuwa, a są to dzieci, którym nie brakuje ptasiego mleczka, ale są tak podłe, że potrafią zabić inną, słabszą osobę. (Artykuł poniżej).
Nie jestem dzieckiem, ale doskonale wiem jak się czuje zaszczuty człowiek – obojętnie w jakim jest wieku.
Pisałam nie raz, że paniusia Maria Pałac zgotowała mi w sieci piekło przez 5 lat.
Nie raz wstawałam w nocy z lękiem, włączałam komputer, by sprawdzić, co nowego wysmażyła.
Nie popełniłam samobójstwa tylko dlatego, że strasznie kocham swojego Męża i moje Dzieci i Wnuki i sobie tłumaczyłam, że ta kanalia mnie nie zmiecie z powierzchni ziemi i się nie dam.
Mam nadzieję, że kiedyś zapomnę to piekło i nigdy więcej o tej bestii pisać nie będę!
Hejterka ma córkę pisarkę, którą prosiłam grzecznie, aby matkę powstrzymała.
Hejterka ma wnuka, który nigdy się nie dowie jaką kanalą jest jego babcia, ale ja hejterce nigdy nie zapomnę, że małam przez nią myśli samobójcze.
O swojej traumie nie mówiłam bliskim, bo ani Dziecom, ani Mężowi i cierpiałam samotnie, aż w końcu poszłam na Policję, która za rządów PiS miała mnie w tyle i kanali się upiekło.

Nie jestem gołosłowana i mam zapisane wszystkie jej draństwa, bo potrafiła napisać tak w roku 2016 i powielić w 2017, a mamy 2019 rok.
[22.04.2017] 22:24 |
art. kk |
/-/ (16.10.2016.16 22:08):
co ci do tego pijaczko (16.10.2016.15 17:27):
pilnuj swoich zdechlaków na cmentarzu! zaraz znicze im zapalisz pier..dolnięty swirze.
|
|
|
|
Mam wszystkie jej wpisy zapisane, a wyszłaby z tego pokaźna książka i o mało mne nie zabiła, a co dopiero się dzieje, kiedy hejt dopada dziecko, któremu trudno się pogodzić, gdyż dziecka psychika jest dużo słabsza i taka ofiara nie potrafi sobie wytłumaczyć dlaczego musi tak cierpieć z powodu rozwydżonych rówieśników.
Chce się krzyczeć, co stało się z ludźmi małymi i dużymi, bo kiedy powstawał Internet, miał łączyć ludzi, a sprawia, że dzięki niemu doświadczamy słowa pisanego, które zabija.
Mam trójkę Wnucząt szkolnych i już jedno dopadł hejt w szkole i na szczęście moje Wnuki mają mądrych rodziców, którzy reagują i edukują, oraz wspierają.
O tym nie mówi się głośno. Mama dziewczynki, która popełniła samobójstwo przerywa milczenie.
Wstrząsająca historia młodej dziewczyny. • Zrzut z ekranu Facebook/Linda Trevan
22 miesiące walki z demonami, wspomnieniami, strachem, nocnymi koszmarami. Droga donikąd.
Tak trudno czasem pomóc najbliższej osobie
Dla każdego rodzica przeżycie śmierci swojego dziecka jest najbardziej traumatycznym przeżyciem. Zwłaszcza gdy dziecko umiera nie z powodu nieuleczalnej choroby, a z powodu depresji i smutku – konsekwencji gwałtu. Ta mama milczała dwa lata, starając się ze wszystkich sił przywrócić dziecku chęć do życia. Nie udało jej się… 15-letnia córka Cassidy zmarła. Posłuchajcie.
„Trzymałam to zbyt długo w tajemnicy…”
Cass miała dopiero 13 lat, kiedy stała się ofiarą bestialskiego ataku kolegów. Te dzieciaki miały 13-15 lat i dokonały obrzydliwych, nienawistnych zbrodni wobec mojej córki. Spędziłam blisko dwa lata, desperacko utrzymując ją przy życiu, ale nigdy nie zapomniała. Nawet wtedy, gdy zabrałam ją daleko od dawnej szkoły, nawet wtedy, gdy nie widziała więcej tych ludzi, którzy ją skrzywdzili, nie potrafiła zacząć życia na nowo. Do tego stopnia, że nawet krótki spacer do sklepu budził w niej przerażenie.
22 miesiące walki z demonami, bo ona cały czas obawiała się, że ją znajdą i będą znowu gnębić. I udawało im się przez social media albo przez wspólnych znajomych. Cierpiała na bezsenność, lęki, ataki paniki, miała koszmary, aż wszystko przerodziło się w chorobę psychiczną. Musiałam być z nią całymi dniami, patrzeć jak cierpi. Aż w końcu coraz rzadziej wstawała z łóżka i któregoś dnia odeszła. Nie mogła dłużej znieść cierpienia i samej siebie.
Wiem, kim jesteście. Wy też wiecie, kim jesteście. Policja też wie. Mam nadzieję, że wiedza o tym, co zrobiliście, będzie wam towarzyszyć do końca życia i pewnego dnia, kiedy będziecie mieli już własne dzieci, przypomnicie sobie, co zrobiliście mojej córce. Może wtedy będziecie sobie umieli wyobrazić co czułam patrząc na cierpienia Cass.
Ona była moim całym światem i pozostanie nim. Teraz jednak nie mam nic, cały czas staram się znaleźć powód, by żyć bez niej. I to nie tylko dlatego, że moje dziecko, dziecko, które kochałam z całych sił przez prawie 16 lat, umarło, ale dlatego też, że zabraliście mi przyszłość. Nigdy nie zobaczę jak Cass będzie wychodzić za mąż, nigdy nie doczekam się wnuków.
Zniszczyliście nie jedno a wiele żyć swoim głupim, samolubnym, złośliwym działaniem. To nie była gra, to nie była jedna zabawna noc, zabraliście mojemu dziecku niewinność, a potem zniszczyliście ją pomówieniami i zastraszaniem. Zabraliście jej prawo do godnego życia, do normalności, aż w końcu odebraliście jej życie. Nie jestem mściwa i zła, ale nie mogę spokojnie patrzeć na to, co dzieciaki robią sobie nawzajem. Macie krew na rękach, bo zastraszanie może zabijać, trzeba traktować to bardzo poważnie”.
Cassidy napisała list przed śmiercią
Matka Cass, Linda Trevan postanowiła też upublicznić list, który pozostawiła po sobie jej córka. Napisała w nim, że wie, co piszą i mówią o niej ludzie, że wiele razy słyszała, że jest „k…”, „dz…”. Prawda jest jednak taka, że została zgwałcona przez chłopców ze szkoły, którzy potem rozpuścili na jej temat plotki, które zniszczyły jej życie. Zamęczali ją, wyszydzali, zastraszali do tego stopnia, że straciła chęć do życia.
Ta historia jest niezwykle smutna, tym bardziej że nie odosobniona. Pomijamy fakt gwałtu, bo to historia wyjątkowo trudna, ale warto wspomnieć o coraz częściej spotykanym linczu wśród młodzieży, ostracyzmu wobec każdego, kto jest choć trochę inny.
W mediach społecznościowych można dziś napisać wszystko o wszystkich. Kilka zdań może zniszczyć bezpowrotnie czyjąś reputację. Dla osoby nieodpornej na ataki ludzkie, o słabej psychice, może to być zbyt trudne do podźwignięcia. Obserwacja dzieci jest ogromnie ważna, musimy bacznie przyglądać się ich zachowaniu. Musimy rozmawiać z nimi o „potędze” wyrażania publicznie swoich przekonań, o szacunku dla innych i nieczynienia innym tego, czego sami nie chcielibyśmy doświadczyć.