Archiwa tagu: obawy

Lęki i obawy!

Kwiatki od moich Dzieci z okazji moich urodzin i to jest ta miła chwila, że pamiętają.

Jednak muszę się przyznać, że nie lubię już obchodzić urodzin, bo jak to mówił Linda – to ty stara dupa już jesteś.

Kiedyś zdałam sobie sprawę z tego, że jako bardzo podobna do ojca, który odszedł kiedy miał tyle lat, co ja teraz, to pójdę jego śladem.

Jako córka podobna do ojca jak dwie krople wody zewnętrznie i po trochu wewnętrznie moje życie tak samo się potoczy i będzie niestety krótkie i trochę mnie to, co jakiś czas martwi.

Sama sobie życzę, aby jeszcze trochę pożyć w miarę, dobrym zdrowiu i dotrzymać do czasu wygranych wyborów i powrotu Polski na normalne, demokratyczne tory, bo już nie mogę patrzeć na tę bandę złodziei i cwaniaków – może się uda.

W taki dzień całe życie przelatuje w głowie i tak naprawdę miałam w życiu dobre chwile, ale i były złe, które jakoś udało mi się przetrwać.

Bardzo boję się permanentnej starości, kiedy choroba zrobi ze mnie warzywo, a nie chciałabym, aby bliscy musieli się mną opiekować.

Nikt nie zasługuje na to, aby swoje życie spędzać z chorym dzień i w nocy, bo każdy ma prawo do swojego życia.

W razie co, to nie wiem, co zrobię, aby ulżyć sobie i bliskim i zawsze powtarzam, że eutanazja powinna być powszechna, tylko wiem, że nie w Polsce.

Uważam, że eutanazja jest najbardziej humanitarnym sposobem na odchodzenie, a nie trzymanie człowieka na morfinie czasami latami.

Moje dwa pieski poddane były eutanazji i nie cierpiały, bo wystarczył jeden zastrzyk i słodko usnęły i tak powinno być z człowiekiem.

Przepraszam na tak minorowy wpis, ale tak to się dzieje, że im człowiek staje się starszy, tym ma więcej leków – tak, to jest ułożone.

A co mnie to wszystko obchodzi!

Wieczorne dzień dobry wieczór.  🙂

Dzień mi uciekł nawet nie wiem kiedy. Wyjątkowo szybko, ale to tak już jest, że jak ma się trochę więcej zajęć, to czas mknie jak szalony.

Poskakałam dziś trochę po blogach i gdzie nie wdepnęłam, tam bardzo złowieszcze wpisy, pełne obaw i utyskiwania na otaczającą nas rzeczywistość. Nie będę przytaczała przykładów, bo i po co, skoro sama dziś nie byłam w najlepszym nastroju. Czasami tak mam, że kiedy wzmaga się wiatr, a dziś u mnie wieje, to robię się odrobinę nerwowa i nadwrażliwa. Pewnie wiele ludzi tak ma, choć nie jestem meteopatką i pogoda raczej nie ma wpływu na mój nastrój, ale dziś i mnie dopadało.

Tak sobie myślałam, że co mnie to wszystko obchodzi i ta myśl krążyła mi dziś po głowie, a dlaczego?

Co mnie obchodzi, że sąsiad pobił sąsiada, choć wcześniej razem pili alkohol?

Co mnie obchodzi, że czyjaś córka, czy syn rozwala cudze małżeństwo i nawet okiem nie kiwną, bo co tam jakieś wyrzuty sumienia. Im się należy i już!

Co mnie obchodzi, że ktoś po koronografii wraca do domu i od rana zalewa robaka?

Co mnie obchodzi, że kobieta robi libację w domu, zaraz, gdy tylko jej mąż wyjeżdża do pracy?

Co mnie w końcu obchodzi, że na wschodzie toczy się wojna i pewien pan ma krew na rękach?

Co mnie obchodzi, że tam ludzie za chwilę nie będą mieli co jeść?

Co mnie obchodzi, że na forach ludzie nie potrafią dyskutować, a obrzucają się od rana do wieczora epitetami rodem z meliny?

Co mnie obchodzi to, czy tamto, no bo na co mi te wszystkie wiadomości, na które nie mam żadnego wpływu, a u mnie, pod moim dachem jest spokój i wszystko układa się w jak najlepszym porządku?

No właśnie i tu dochodzę do ściany, że jednak wybiórczo to i tamto mnie gniecie i spokoju nie daje, bo nie da się uciec od wszystkiego. Wcześniej, czy później zaczyna się człowiek przejmować, bo wiadomości docierają zewsząd i kotłuje się to w głowie, każąc analizować, bo skoro jestem, to myślę!

Udało mi się wyciszyć jednak i już jestem naprowadzona na właściwe tory, po spacerze z mężem i przyroda ukoiła wiele moich mrocznych myśli, które mnie dziś niespodziewanie dopadły.

Zapraszam na spacer 🙂