Archiwa tagu: błąd

Dorota Zawadzka – kobieta bez klasy!

Staram się żyć tak i głosić swoje poglądy tak, aby nikogo nie urazić.

Często na moim blogu piszę o polityce, ale nie obrażam ani Prezesa, ani Premier i całej tej rządzącej ferajny.

Ja sobie mogę powarczeć w domu przed telewizorem i nawet rzucić „K”, ale nie wyśmiewam się z ludzi rządzących publicznie, a jeśli już, to staram się ubrać swoją krytykę w formie żartu, kabaretu, czy też połączenia słów z jakieś piosenki – tak, aby czytający mieli odrobinę humoru. Tak robię np. na Facebooku i tu podaję przykład.

„Na lewo plac.

Na prawo plac, a obok Wisła płynie.

Co Prezesie zrobiłeś tej krainie!

Tak, tak wiem, że głupie i infantylne, ale kto mnie zna, to wie, co chcę przez to przekazać. Tu chodzi o zagarnięcie największego palcu w Warszawie przez PiS.

Ja jestem zwykły, szary człowiek, ale Dorota Zawadzka już nie, gdyż jest osobą publiczną.

Dziś zachowała się  prostacko i jak kobieta bez klasy, bo założyła maskę z wizerunkiem Beaty Szydło – Premier Polski.

Przebrała się tak na to durne święto – Halloween i niech się nie zdziwi jak trafi na kundla – tfu „Pudelka”, a potem poczyta sobie na swój temat bezlitosne komentarze, że taka psycholog, a swoich dzieci nie potrafiła wychować.

Sama sobie będzie winna – żaden psycholog, a masochistka bez odrobiny  wyobraźni, aby tylko zaistnieć!

Wstyd, bo czy chcemy, czy nie, to Beata Szydło jest polskim Premierem i czy nam się podoba, czy nie, to PiS jest partią wiodącą

Możemy się z tym nie zgadzać, bo mamy Premiera jak katarynkę – nakręconą na Nowogrodzkiej, ale fakt jest faktem.

Pani Zawadzka – gdzie posiała Pani instynkt samozachowawczy?

Jak tam wasze przebrania na Halloween?

Czy kłamstwo jest miarą człowieczeństwa!

Henryk Ibsen „Od­bierz prze­ciętne­mu człowieko­wi je­go kłam­stwo życia, a wziąłeś mu za­razem całe szczęście.”

Stephen King 

„Uf­ność niewin­nych jest naj­większym da­rem dla kłamcy.”

Wybrałam dwa cytaty o kłamstwie, a jest ich cała masa w sieci, a to oznacza, że wielcy ludzie mieli swoje osobiste spojrzenie na temat kłamstwa.

Przeczytałam, że każdy człowiek codziennie kłamie przynajmniej dwa razy i tu od razu pod koniec dnia zweryfikowałam swój dzień i dziś nie skłamałam chyba ani razu.

Mąż mi dziś zarzucił, że przesiedziałam cały dzień w domu zamiast wyjść na spacer, kiedy On był w pracy. Moja odpowiedź była zgodna z prawdą, ponieważ dziś na zachodzie, co chwilę padał deszcz i było pochmurnie, a więc nie wyszłam, ponieważ nie miałam ochoty zmoknąć, a więc ani grama nie skłamałam. Drugiego kłamstwa chyba nie było w dniu dzisiejszym, a więc teza, że dwa razy kłamiemy się nie sprawdziła.

Jednak wiadomo jest, że kłamstwo ma się całkiem dobrze w przestrzeni publicznej i wśród stosunków międzyludzkich.

Kłamstwo jest potrzebne bardzo, bo gdyby wszyscy ludzie mówili prawdę na kuli ziemskiej, to mogłoby dojść do końca ludzkości. Gdyby każdy mówił prosto z mostu prawdę, to ludzie by się na siebie gniewali za prawdę i skakali by sobie do oczu, a tak kłamstwo zamyka wiele spraw, bo na przykład.

Kiedy mężczyzna mówi kobiecie miły komplement, a trochę kłamie, to sprawia, że kobieta czuje się o wiele lepiej i ma dobry dzień. Gdyby jej powiedział prawdę, że ta sukienka jej nie pasuje, to proszę sobie wyobrazić kobiecą reakcję. Znienawidziła by faceta do końca życia, bo powszechnie wiadomo, że kobiety są łase na komplementy.

Kłamią „zdradzacze” i to obu płci, bo który „zdradzacz” się przyzna, że zdradza i ma kogoś na boku, skoro chce mieć ciastko i zjeść ciastko i na dwóch frontach jest mu całkiem wygodnie. Kłamstwo pozwala więc na mniejszą skalę rozwodów i rozstań, a sądy mają tym sposobem mniej pracy w tej kategorii.

Kłamią politycy, a jakże! Kłamią na salach sejmowych i przed wyborami, choćby teraz przed wyborem Prezydenta. Kłamią, bo muszą kłamać, co to nie załatwią i o co to nie zadbają, by społeczeństwu żyło się lepiej. Padają deklaracje z sufitu i tylko mądry wyborca nie da się na te czułe słówka nabrać. Muszą kłamać, bo przecież bez kłamstwa nie usiądzie taki jeden z drugim na ciepłej posadzie, a więc łże, że robi się niedobrze.

Kłamią lekarze i urzędnicy. Kłamią sędziowie i wszyscy ci, którzy zrobili błąd w swojej profesji, bo nie chcą odpowiadać za swoje zaniedbanie, czy też braki w wiedzy.

Każdy ma w swoim otoczeniu notorycznego kłamcę, któremu nie raz kłamstwo udowodniono, a mimo tego osobnik kłamie dalej i idzie w zaparte.

Kłamią ludzie na forach i portalach społecznościowych, bo każdy chce uchodzić za pięknego, młodego, żyjącego w godziwych warunkach, któremu już niczego do szczęścia nie brakuje. Jakże często prawda jest zupełnie inna, bo jak zacytowałam „Od­bierz prze­ciętne­mu człowieko­wi je­go kłam­stwo życia, a wziąłeś mu za­razem całe szczęście.”

Są między nami duzi kłamcy i nieszkodliwi kłamcy, a co robić i jak żyć, by w kłamstwie nie żyć? Czy dobrą metodą będzie, że po prostu nie mówić prawdy, albo przemilczeć? Nie wiem, co jest lepsze, choć czasami warto skłamać, ale ważne jest, by nie żyć w kłamstwie całe lata, bo to jest wyniszczające dla kłamcy i dla tego, kto wie, że kłamca kłamie.

I na koniec jeszcze jeden aspekt. Czy powiedzieć wprost, że wiemy o kłamstwie trwającym jakiś czas i w skandaliczny sposób kłamca udaje, że jest w porządku wobec oszukiwanej osoby, czy też przemilczeć i udawać, że ktoś pluje, a my udajemy, że pada deszcz.

Niestety, ale należę do tej grupy ludzi, którzy kłamstwem się brzydzą i nie napiszę personalnie, ale wytknęłam pewnej osobie, że to kłamstwo mi się nie podoba i powinna zrobić porządek ze swoim życiem, ale za karę wyrzucono mnie poza nawias. Może to i dobrze, bo będę miała psychiczną wygodę i oderwę się od kłamcy i dobrze mi z tym.

Kłamcy życzę wszystkiego dobrego i życzę jeszcze, by owe kłamstwo się nigdy nie wydało, bo jeśli się wyda, to będzie:

Armagedon!

Takich dzieci jest coraz więcej, a rodzicom opadają ręce

Iwona nie miała lekko. Ojciec pił i bił i w domu działy się cuda. Przepijał całą wypłatę i matce Iwony rzucał jakieś ochłapy, a w domu było dwoje dzieci w wieku szkolnym, którym matka jakoś łatała najpilniejsze potrzeby. Często  nie miała za co kupić podstawowych artykułów, aby dzieci nie chodziły głodne, a więc wisiała w sklepie na zeszycie, a kiedy dorwała parę groszy, to oddawała i tak w kółko.

Iwona wstydziła się biedy  i wstydziła się, że policja interweniowała często w ich domu, aby ojca uciszyć, który udawał przed policjantami, że przyjechali niepotrzebnie, bo on jest dobrym ojcem i mężem i tak gehenna trwała latami.

Matka Iwony w końcu zdecydowała się na rozwód, a Iwona rozpoczęła szkołę średnią, bo matce zależało by się uczyła i miała w życiu lżej. Po dwóch latach nauki poznała Jędrka, który jej imponował, bo dbał o nią. Kupował od czasu do czasu jakiś ciuch, albo perfumy. Chodzili ze sobą bardzo zakochani i nierozłączni, a Iwona wierzyła, że nie podzieli losu swojej matki i będzie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.

Zaszła w ciążę i maturę zdawała z dzidziusiem w brzuchu, ale nie martwili się tak bardzo, bo Jędrek miał mieszkanie po rodzicach, a więc kiedy oboje podejmą pracę, to nie będzie im źle i dadzą sobie radę.

Zamieszkali w większej wiosce, liczącej jakieś pięćset mieszkańców. Jędrek miał po rodzicach trochę ziemi, a także niewielki inwentarz, a znał się na robocie, to wiodło im się całkiem dobrze. Iwona podjęła pracę w szkole i pilnowała dzieci na świetlicy, a także dorabiała sobie sprzątaniem w niewielkich blokach, jakie wybudowano w wiosce i nie narzekała na nadmiar obowiązków. Była kobietą ambitną i pracowitą, a do tego bardzo mocną fizycznie i psychicznie.

Iwona zaszła w ciążę.  Co prawda nie planowali jeszcze dziecka, ale skoro się stało, to oboje się cieszyli na przyjście małego człowieczka. Jędrek też się cieszył i robił pierwsze zakupy do pokoiku, aby przygotować miejsce dla swojego potomka.

Urodziła się dziewczynka i dali jej na imię Lila. Od samego początku ich serca należały do tej istotki, która przewróciła ich życie do góry nogami i wszystko było jej podporządkowane i tak Iwona została w domu i zamierzała wychowywać córkę bez żłobka. Postanowiła, że do trzech lat będzie z Lilą w domu. Jędrek za to wziął na siebie więcej obowiązków i często do domu wracał wieczorem i bardzo zmęczony, ale też nie narzekał, bo przecież pracował dla swoich dziewczyn, które kochał nad życie.

Lila rosła i wspaniale się rozwijała. Była bardzo bystrą dziewczynką, z którą nie mieli w zasadzie żadnych kłopotów. Szybko nauczyła się nocnika i szybko zaczęła chodzić i nie obejrzeli się kiedy skończyła trzy latka i można ją było prowadzać do przedszkola.

Iwona wróciła do pracy, a Jędrek każdego poranka wiózł Lilę do przedszkola, gdzie się świetnie za klimatyzowała i panie przedszkolanki bardzo ją polubiły i chwaliły.

Sielanka rodzina jednak się skończyła, kiedy do pracy Iwony zadzwonił telefon i została wezwana do dyrekcji. Kiedy usłyszała, że jej mąż nie żyje, bo spadł z rusztowania i śmierć była na miejscu Iwona nie uwierzyła od razu w to co usłyszała. Jednak to była prawda i Iwona została niespodziewanie wdową z maleńkim dzieckiem.

Długo się podnosiła po pogrzebie, ale musiała wziąć się szybko w garść, bo miała dla kogo żyć i musiała robić wszystko, aby Lila nie odczuwała braku ojca. Teraz sama zawoziła córkę do przedszkola, ale zaczęły ją dopadać kłopoty finansowe, bo nagle pieniędzy miała coraz mniej, a odszkodowanie po ojcu zabezpieczyła na koncie Lili, by kiedyś mogła z tego skorzystać, bo miała nadzieję, że Lila pójdzie na studia i będzie miała lepiej niż ona w życiu.

Przyszedł czas, że Lila musiała po szkole podstawowej, którą ukończyła z czerwonym paskiem, aby zadecydować o jej dalszym losie. Lila wyjechała z domu do szkoły z internatem, by nauczyć się zawodu gastronomicznego. Iwona została sama w domu, bo nigdy więcej nie chciała już wychodzić za mąż, a swoją uwagę w całości poświęciła ukochanej  córce i wszystko byłoby dobrze, gdyby ze szkoły nie zaczęły przychodzić monity. Lila nie uczęszcza na lekcje, bo wagarowała i dyrekcja musiała usunąć  ją z listy uczniów. Iwona się załamała i jeździła do córki, aby zorientować się dlaczego jej córka tak się zachowuje.

Nie mogła z nią dojść do porozumienia, bo jej dziecko zmieniło się o 180 stopni i oznajmiła, że nie będzie się uczyła i już, ale kiedy matka zgodzi się na rok przerwy w nauce, to się pozbiera i zacznie wszystko od nowa.

Lila wróciła do domu, bo Iwona zgodziła się na taki warunek z nadzieją, że córka jej nie okłamuje, przemyśli i powróci do nauki. Lila zaczęła nie wracać do domu na noc, a Iwona umierała ze strachu.

Lila zmieniła się nie do poznania, bo zaczęła ubierać się na czarno, przywdziała ciężkie buty. Ufarbowała też włosy na czarno, a w uszach zrobiła sobie tunele, gdzie wisiały czarne kolczyki. Znikała z domu na całe dnie, a kiedy wracała pijana i naćpana, Iwona słyszała z ust swojego dziecka, że jest matką nieudacznikiem, która nie śmierdzi groszem, a Lila potrzebuje dużo pieniędzy.

Wrzeszczała, że musi mieć wysokie kieszonkowe, a jak matki na to nie stać, to niech wypierdala do roboty za granicą i tam podciera tyłki staruchom za porządne pieniądze. Ona musi mieć na telefon wypasiony, na komputer z najwyższej półki i musi mieć na rozrywki i ciuchy i nic ją to nie obchodzi, bo matka jest od tego, aby wspomagać swoje dziecko.

Wrzeszczała, a nie rozmawiała. Popychała Iwonę na meble, rzucała naczyniami i tylko żądała pieniędzy, bo inni rodzice je mają, a jej matka nie wykształcony pomiot na wszystko jej żałuje, a jak tak jej dobrze w tej biedzie, to niech zdycha jak pies pod płotem, bo jej take nic nie jest do niczego potrzebne.

Iwona siedziała i płakała i nie wiedziała gdzie popełniła błąd wychowawczy, bo przecież tak bardzo się starała. W banku sprawdziła, że Lila wybrała wszystkie pieniądze po swoim ojcu, ale nie wiedziała na co je wydawała. Przeszukała jej pokój i znalazła  pod materacem córki dużo saszetek z narkotykami i już wszystko wiedziała. Domyśliła się, że jej córka jest uzależniona i wpadła w złe towarzystwo i stąd nastąpiła w niej taka zmiana.

Pewnej nocy Lila wróciła do domu kompletnie naćpana, Chichotała się i znów wytykała matce wszystkie jej ułomności. Krzyczała, że jest brzydka, że nawet pies by jej nie tknął i wstydzi się takiej matki. Znów znieważała ją i wysyłała do burdelu, to może ktoś ją tam zechce i będą z tego pieniądze, ale Iwona tego już nie wytrzymała!

Nie wiedziała kiedy,  chwyciła za kryształowy wazon i uderzyła córkę mocno w głowę, a Lila leżała na dywanie zalana krwią i nie dawała znaku życia.

Iwona  zorientowała się, że trzeba wezwać karetkę, ale lekarz zawiadomił policję i ta w kajdanach ją z domu wyprowadziła.

Wyrok – dożywocie, bo uznano, że nie działała w afekcie. Iwona nie załamała się w więzieniu, tylko codziennie rozmyśla, dlaczego kiedy ona była młoda nie była taka roszczeniowa. Potrafiła znosić ból, alkohol ojca, biedę w domu, a jej córka potraktowała ją jak ostatniego śmiecia, a tak bardzo się starała, by wychować ją na kobietę z klasą.