Takie mam kwiatki za balkonem. Miło się na nie patrzy.
Tomasz Lis – dziennikarz i szef tygodnika „Newsweek Polska” został parę tygodni zdjęty ze swojej funkcji i na jego miejsce wskoczył Tomasz Sekielski.
Także dziennikarz od dokumentu o pedofilii w kościele „Tylko nie mów nikomu”
Doskonały dziennikarz, ale coś czułam, że po objęciu szefostwa spotka go na początku coś nie miłego i zaskakuącego.
Dziennikarka Renata Kim zgłosiła, że Tomasz Lis od lat mobbinguje swoich pracowników i czytam, że:
Sekielski: „Tomasz Lis jak autokrata”. Kontrola w „Newsweeku” po zawiadomieniu Renaty Kim.
Lubiłam czytać Lisa na Twitterze, bo miał w sobie coś z drapieżcy w pokazywaniu, że polityka PiS jest zła.
Miał celne uwagi i naprawdę się z nimi zgadzałam, a tu takie coś.
Podobno od lat znęcał się nad swoimi pracownikami i ich zastraszał, ale wielu siedziało cicho, bo każdy ma rodzinę, kredyt i tak dalej.
Wielu się bało, a niektórzy płakali i mieli ataki paniki, bo to działo się podobno nagminnie.
Nie chciało mi się wierzyć, że facet komentujący politykę w TVN i w radio okazuje się despotą i nie osądzam, bo jest komisja, która ma to dogłębnie wyjaśnić.
Jeśli to się okaże prawdą, to Lis jest skończony i nigdzie roboty nie znajcie, bo mobbing boli i zostaje na całe życie.
Często tak bywa, że ktoś, kto jest wyżej od innych sprawia, że traci się poczucie własnej wartości i sprowadza się go do gówna , które jest gorsze i nic nie warte i śmierdzi!
Nie zwolnią z pracy, bo wiedzą, że nie mają żadnych dowodów, iż ten ktoś popełnia kardynale błędy w swojej pracy i jest bezużyteczny.
Upatrzą sobie ofiarę i jadą po niej latami.
Przeżyłam w swoim życiu taki mobbing i faktycznie odcisnął na mnie piętno na zawsze.
Wykonywałam swoją robotę z pełnym zaangażowaniem i nie miałam sobie nic do zarzucenia, ale znalazła się taka naczelniczka, która co rusz sprowadzała mnie do parteru.
Patrzyła nieustannie na ręce, wymyślając, co rusz nowe obowiązki i wytrzymywałam to 3 lata.
Pewnego dnia znowu mnie zaatakowała, a ze mnie zeszło powietrze.
Stanęłam jak wryta i nie potrafiłam już odpierać jej ataków.
Nie byłam sobą, nie miałam już sił i odebrało mi mowę.
Znalazłam się u lekarza psychiatry, bo tam mnie skierowała rodzinna.
Dostałam zwolnienie na pół roku, ale już nigdy do tej pracy nie wróciłam.
Musiałam brać leki, bo nie mogłam funkcjonować i spać.
Byłam na psychoterapii, abym doszła do porządku sama ze sobą i dopiero uwierzyłam w siebie.
Po jakimś czasie dowiedziałam się, że ta osoba została aresztowana, bo okazała się złodziejką.
Podrabiała faktury, a kasę sobie wkładała do portfela i to jest taka dla mnie pociecha, że w końcu dopadła ją sprawiedliwość.
Ja sobie żyję z nieposzlakowaną opinią, a ona od lat nie może znaleźć roboty, bo nikt jej nie ufa.
Jeśli sprawdzą się zarzuty wobec Tomasza Lisa, który przeżył udar, to tym bardziej sądzę, że karma wraca za wiele jego ciemnych spraw – czytaj Kinga Rusin i nieudany związek z Hanną Lis.