Archiwa tagu: analiza

Obraża się tylko służba domowa – tak mawia Maria Czubaszek

Dzień dobry moim miłym czytelnikom piszę. Zastanawiam się o czym będzie mój kolejny wpis i czy kiedyś zabraknie mi tematów do publikacji na moim blogu? Pewnie powstanie kiedyś jakaś pustka, ale póki co nie jest źle. O obrażaniu chcę napisać dzisiaj, a więc na Facebooku powstała strona, aby odwołać jedną z prezenterek Dzień Dobry TVN – Jolantę Pieńkowską. Wielu ludzi na tej stronie daje upust swojej niechęci i jest obrażona na Panią Jolantę za całokształt. Uważają, że jest irytującą prowadzącą i zadziera nosa. Owszem, na niedostatek Pani Jola narzekać nie może, gdyż jest żoną jednego z najbogatszych facetów w Polsce. Mnie osobiście Pani  Jola w niczym nie przeszkadza i lubię ją i jej podejście do widza. Nie jestem w żadnym razie obrażona na nią, że jest obrzydliwie bogatą kobietą i mogłaby nie pracować, a pracuje. Nie wiem skąd się biorą tacy ludzie, którzy zakładają na FB takie strony, jakby nie mieli innych problemów i trosk. Nie jestem także obrażona na swojego osobistego trolla, który łazi za mną jak wierny pies. Kocham psy – naprawdę je kocham. Nie jestem obrażona na Adama Hofmana, który sprytnie chciał się wymigać od podatków. Mogę jedynie pogrozić mu paluszkiem – nu, nu – nie ładnie Panie Pośle tak oszukiwać Urząd Skarbowy. Jeśli ja biedna emerytka muszę je płacić, to Pan tym bardziej, choć mówimy o tak różnych kwotach. Mam nadzieję, że wbił sobie Pan gwóźdź do trumny politycznej i nie będę musiała znosić Pana na ekranie. Nie jestem na Pana obrażona, ale raczej zniesmaczona, bo przykład powinien iść z góry. Pan chciał być na górze, ale spadł Pan na samo dno, bo podobno pieniądze szczęścia nie dają. Reasumując, nie jestem obrażona na nikogo, a jeśli kogoś nie lubię, co mi wolno, to się odsuwam jak najdalej i sobie dalej spokojnie żyję. Jest parę osób, których nie lubię w telewizji, to wówczas korzystam z pilota i już mnie nie ma oko w oko z osobnikiem. Aby dopełnić swoją analizę, nie jestem obrażona na moją teściową, która w niczym mi nie pomogła, a wręcz zaszkodziła. Co ja wobec tego robię? Nie myślę, nie chodzę i nie odwiedzam, bo mam do tego prawo. Mam prawo wyboru i mam prawo żyć jak chcę. Nie jestem już małą dziewczynką i swoje przeżyłam i chcę więc dać prawo innym do swoich wyborów i swojego postrzegania świata. Mnie może się nie podobać, ale nie narzucam nikomu własnego zdania. Chcę być szczęśliwą osobą i tak żyję, aby było we mnie dużo radości i po prostu już wiem, że nie będę się na nikogo obrażała i ten model i ta metoda sprawdzają się doskonale. Miłego dnia.

Budzikom śmierć i czy pieniądze dają szczęście ?

Codziennie się budzimy z nadzieją, że ten dzień będzie wyjątkowy, inny. Obiecujemy sobie, że weźmiemy sprawy w swoje ręce i przystąpimy do działania i nadrobienia zaległych spraw. No dobra, ja wyskakuję z wyrka też z takim postanowieniem, iż dziś dokonam niemożliwego, ale najpierw musi być kawa i po tej kawie, moje płonne nadzieje rozpływają się, bo może jutro, bo jutro też jest dzień, a więc może zacznę od poniedziałku, skoro mam przed sobą weekend. Kawę moją, z mleczkiem piję podczas programu „Dzień Dobry TVN”, bo lubię od rana poznać ciekawe sprawy i ciekawych ludzi i dziś się lekko zawstydziłam, gdyż wysłuchałam rozmowy z Urszulą Dudziak, niezłomną kobietą 70 letnią i jak by to określić, że tylko pogratulować jej urody, a także pogody ducha. Zadałam sobie pytanie, skąd ta sławna kobieta czerpie swoją siłę – pewnie ze swego talentu, bo nadal koncertuje i jeździ po całym świecie. No dobrze, czerpie energię od sympatyków jej talentu jazzowego, a wygląd? Ani jednej zmarszczki i nic a nic jej nie zwisa. Czyżby interwencja dobrego chirurga, a może dobre geny, z pewnością tak, ale nie mam jej tego za złe, bo jeśli pieniądze zostały tak dobrze zainwestowane, to się chwali. Nie mam do niej pretensji, jako Seniorka 57 letnia, że inna kobieta o wielkim talencie wokalnym zarobiła całym swoim życiem na taki wygląd i kondycję psychiczną i fizyczną, bo Ona daje ludziom piękno i piękno odbiera, a ja, taka zwykła szara Seniorka jej nie zazdroszczę, ani troszeczkę, bo ja 57 letnia Seniorka żyłam jak żyłam, bez większego huku w okół swojej osoby. Gdybym to ja miała jakieś ukryte talenty i dzięki temu mogłabym zarobić kupę kasy, pewnie nie pisałabym skromnego bloga, a brylowałabym na salonach, a tak… stuk, puk w klawiaturę. Pewnie dzisiaj nie wykonam nałożonych sobie obowiązków, takich codziennych, dość rutynowych, bo jutro też jest dzień! Spokojnie, nie utalentowana Seniorko, nie porywaj się już z motyką na słońce, bo tu strzyka, tam zaczyna, a więc tylko spokój Cię uratuje.

Usłyszana rozmowa i wspomnienia

Mąż do żony rzecze:

– I co ty masz z tej pracy, że takie małe pieniądze zarabiasz? 

– A co ja zrobię, że w naszym kraju kobiety zarabiają mniej od mężczyzn – odpowiada żona.

– Robisz wciąż te swoje studia, a efektów finansowych nie widać, a więc po co się wciąż kształcisz – mówi.

– Po to się kształcę, bo nigdy nic nie wiadomo, kiedy będę musiała się przekwalifikować – odpowiada coraz ciszej żona.

– Na nic nie masz czasu, choć masz tylko jedno dziecko – zarzuca!

– To zajmij się naszą córką od czasu do czasu, a ja zajmę się innymi sprawami – odpowiada już drżącym głosem!

– Tak ją wychowałaś, że woli przebywać tylko z Tobą – syczy przez zęby!

– Bo ciebie nigdy w domu nie ma, bo masz nas gdzieś – odpiera zarzuty żona i nagle zamilkła i nagle miała wszystkiego dość, bo jej własny, ukochany mąż wpadł w jakiś amok i na wszystko ma odpowiedź. Żadne jej argumenty nie docierają do niego, a powodują jeszcze większy potok zarzutów, których nie ma już sił odpierać, bo za dobrze ją wychowano, aby używała niecenzuralnych słów, a on nagle dostał szaleńczego słowotoku. Słuchałam i zrobiło mi się strasznie przykro, że jej nie docenia, że ona się stara go we wszystkim zadowolić i spełniać wszystkie jego życzenia, a nawet je wyprzedza. Biega do pracy niełatwej, potem po dziecko do żłobka, a następnie ma dziesiątki innych ważnych spraw do załatwienia  i tak do wieczora, ale jemu ciągle mało, wiecznie jest nie zadowolony i naburmuszony. Rozlicza ją z każdej minuty jej życia i nie daj boże, żeby ją zmarnowała na swoje przyjemności, na odskocznię tylko dla siebie, bo ma już u niego przechlapane i uważa ją za totalnego lenia i nieroba, a jej w ustronnym miejscu, gdzie nikt nie widzi, po policzkach płyną łzy bezradności! Pewnie nie raz zadaje sobie pytanie, jak ma żyć, co ma jeszcze zrobić, aby zadowolić swojego „kochanego” męża! Czy będzie w stanie dalej mu dogadzać, domyślać się? Czy będzie rozpatrywać inne awaryjne rozwiązania, aby uwolnić się od przemocowca psychicznego? Czy kiedyś przepłaci to swoim zdrowiem i w pewnym momencie rozsypie się na kawałki i trafi pod opiekę psychoterapeuty, bo sama nie będzie umiała sobie poradzić i w lustrze nagle ujrzy kobietę przegraną, o niskim, wypranym poczuciu własnej wartości? 

Ludzie, ludziom gotują taki los, a piszę o tym dlatego, że moja Mama takie właśnie miała życie, ale to było dawno, a więc pewne fakty się zatarły, wiele zostało wymazane z pamięci, bo ponoć czas leczy rany, ale nie zatarło się w pamięci to, że mój Ojciec – przemocowiec już dawno nie ogląda naszej pięknej ziemi i świata, a Mama od dawna chodzi na cmentarz palić mu znicze z czystej ludzkiej przyzwoitości. I na co ci Ojcze to było? I na co ci mężczyzno opisany wyżej ta pogoń za wszystkim, kosztem swojej porządnej i lojalnej żony? Mam do ciebie mężczyzno pytanie – czy jest w twoim mieście kobieta, która zaspokoi wszystkie twoje pragnienia i oczekiwania i czy chciałbyś, aby kiedyś twoja córka też trafiła na takiego niereformowalnego typa?

Moi rodzice, rok  1953 – piękni i młodzi, ale jeszcze nie wiedzieli jak ich małżeństwo się potoczy!

Lubię siebie i nie obchodzi mnie, że ktoś myśli inaczej

Na Facebooku przeczytałam na jednym z profili takie słowa i postanowiłam się do nich odnieść, a więc potnę  na kawałeczki tę myśl i postaram się być szczera do bólu, choć boleć najbardziej będzie mnie i zobaczę jaka jestem:

Kiedy ostatni raz czułeś, że wyrażasz swoją duszę?

Odpowiedź: – Chyba dość często wyrażam swoją duszę, choćby tutaj pisząc bloga, na którym już zawarłam wiele wiadomości o sobie i choć staram się być bardzo ostrożna, moja cząstka jest na tym blogu. Ponadto bardzo często oglądam dobry film – duszą właśnie i nie jeden raz zapłaczę nad losem bohatera. Wzruszam się ostatnio zbyt często i kładę to na karb swojego, jakże dojrzałego wieku, tęskniąc często do swojej młodości, co się już nie wróci. Lubię siebie i lubię dobrych ludzi, serdecznych, prawdomównych, czasami tajemniczych, z dużą dawką empatii 🙂

Kiedy ostatni raz płakałeś z radości?

Odpowiedź: – Hm, z radości? Nie pamiętam, bo płaczę bardzo rzadko, gdyż taka moja uroda, że potrafię zdusić w sobie emocje, a płakałam ostatnio, ale z powodu wielkiego bólu, jaki doświadczył moją całą rodzinę. Ból ten zostanie we mnie do końca moich dni i wielkie, nie do opisania współczucie dla mojej dzielnej córki!

Pisałeś wiersze?

Odpowiedź: – Coś tam napisałam, ale nie było to dobre, a jakiś zlepek nieudolnie poskładanych myśli. Ubolewam nad brakiem talentu, ale nie wszyscy muszą pisać jak Szymborska, bo by się na świecie za bardzo ckliwie zrobiło. Wolałabym umieć pisać bajki dla dzieci – może kiedyś!

Muzykowałeś?

Odpowiedź: – Nie gram na żadnym instrumencie, bo kiedyś dostęp do szkoły muzycznej był u mnie zerowy, ale ja strasznie kocham dobrą muzę i wiele utworów mam w głowie jako mistrzostwo świata. Wracam często do dawnych piosenek, napawam się nie banalnym tekstem i piękną muzyczną oprawą. Santor, Sośnicka, German, Grechuta i wielu innych z zagranicznej półki, nieśmiertelnych. Ostatnim moim odkryciem jest Mela Koteluk i Dawid Podsiadło. Dlaczego? Trafiają sobą w moje czułe struny!

Tańczyłeś w deszczu?

Odpowiedź: – Oczywiście, że nie tańczyłam, bo jak by to wyglądało, że starsza pani brodzi i podskakuje w deszczowych kałużach – wstydzę się, ale gdyby nikt nie patrzył – kto wie?

Kocham ludzi z fantazją i popieram ich chęć do życia i za to, że wciąż noszą w sobie dziecko – to się nazywa radość życia!

Upiekłeś ciasto?

Odpowiedź: – Tak, upiekłam i nawet sama zmodyfikowałam przepis wzięty z internetu, a potem drżałam, aby nie wyszedł zakalec z powodu mojej fantazji. Lubię piec ciasta z owocami, a to znaczy latem i jesienią, kiedy obrodzą nasze polskie owoce jak truskawki, jagody, jeżyny, brzoskwinie, maliny – wybór niesłychany!

Malowałeś cokolwiek?

Odpowiedź: – Tak, malowałam ostatnio obrazki z moją wnusią, którą musiałam jakoś zająć, a wiec obie byłyśmy umazane farbami. Fajne doświadczenie, choć jestem i na tej płaszczyźnie – antytalent i najlepiej mi wychodzą abstrakcje hi hi !

Naprawiłeś coś zepsutego?

Odpowiedź: – Jestem w dobrej sytuacji, że wskażę mężowi, że coś trzeba naprawić i jest zrobione. Ostatnio poluzowała mi się szafka kuchenna, ale już jest po kłopocie. Nie znaczy to, że nie wiem jak się wbija gwoźdź w ścianę i wiem, co to są kombinerki, wiertarka itp.!

Całowałeś dziecko?

Odpowiedź: – Gdzieś przeczytam, że nie wolno zmuszać dziecka do nastawiania się do buziaka. Niektóre dzieci strasznie tego nie lubią, a więc witam się z moimi wnuczętami tak, aby je do niczego nie zmuszać i nie musiały po mnie ocierać swojego policzka. Jeśli będzie chciało dziecko, babcinego całusa – samo przyjdzie!

Przytuliłeś kota? 

Odpowiedź: – Kociarze by mnie zabili, bo nie cierpię kotów. Ja z kotem nie umiem gadać i nigdy nie wiem, czy jest do mnie przyjaźnie nastawiony, bo nie rozumiem mowy kociej, ale kocham za to psy i je zawsze mieliśmy i mamy. Każdego poranka, moja sunia wita się ze mną, podając mi swoją łapkę, a potem towarzyszy mi grzecznie przez cały dzień. Czasami, gdy widzę, że się nudzi, rozpoczynamy swoją rytualną zabawę i jest szczęśliwa, bo wie, że ją kocham!

Wspiąłeś się na górę?

Odpowiedź: – Od starszej pani proszę tego nie wymagać, ale w czasach dzieciństwa, a potem młodości, z pewnością zaliczyłam nie jedną górę, ale chyba nie szczyt. Nie pojmuję ludzi, którzy idą w wysokie góry, nawet za cenę swego życia, ale nie mnie to osądzać!

Pływałeś nago?

Odpowiedź: – I znowu odwołuję się do swego, poważnego wieku. Kiedyś tak, a teraz bym nie śmiała psuć komuś dobrego humoru. Tak to jest już w życiu, że pewne sprawy już nie pasują w wieku dojrzałym!

Spacerowałeś o świcie?

Odpowiedź: – Ja się budzę bardzo długo, czasami do południa chodzę śnięta i bez kawy ani rusz, ale dawnymi czasy nie raz zaznałam porannego, orzeźwiającego spaceru, w kaloszach po porannej rosie i nie raz przysiadywałam na kładce nad jeziorem, patrząc jak opada poranna mgła – to były cudne lata, pełne wzniosłości i kontaktu z przyrodą, a kawa wypita w porannym słońcu – bezcenne uczucie!

Grałeś na harmonijce?

Odpowiedź: – Jak wyżej napisałam, nie gram na żadnym instrumencie, choć sama próbowałam, będąc dzieckiem, grać na gitarze. Efekt marny – no cóż!

Rozmawiałeś do białego rana?

Odpowiedź: – Jesteśmy już tylko we dwoje i szanujemy swoje noce, a to znaczy, że sprawy wszelkie, załatwiamy za dnia. Noc jest od spania i wypoczynku, co teraz bardzo szanuję, gdyż bywały czasy bezsenne. Podobno ludzie dojrzali nie potrzebują 8 godzin snu, a ja potrzebuję i cieszę się, że bezsennik mnie nie dotyka. Czy marnuję cenny czas? Z biologią nie chcę walczyć na razie!

Kochałeś się godzinami… na plaży, w lesie? Obcowałeś z naturą? Szukałeś Boga?

Odpowiedź: – Cóż to za pytania z tym kochaniem. Młodzi ludzie uważają, że seks w moim wieku jest nie smaczny i nie apetyczny, ale ciekawe co powiedzą, gdy ich samych wiek seniora dotknie. To nie tak jak myślisz kotku! Każdy wiek ma swoje prawa i każdy ma prawo do bliskości bez dwóch zdań, a więc kochajcie się ludziska!

Obcowanie z naturą, to moje ulubione zajęcie kiedyś było, co troszkę zaniedbałam, ale sobie myślę, że jeśli dożyję do następnego lata, wszystko się zmieni, bo planujemy rodzinny biwak i z tej racji, mąż zakupił piękną łódź wiosłową i będziemy zwiedzać nasze pobliskie jeziora. Kiedyś uwielbiałam siedzieć z wędką nad jeziorem i może uda się to jeszcze powtórzyć.

Boga nie szukam, bo niech Bóg poszuka najpierw mnie i nie pozwoli, bym jeszcze w swoim życiu cierpiała – pozwolił sobie pominąć mnie w wielu kwestiach i życiowych zakrętach, ale nie mam mu za złe z tego powodu, bo może w ten sposób chciał mnie nauczyć pokory!

Kiedy ostatni raz siedziałeś w ciszy, zstępując do najgłębszych pokładów swej istoty? Kiedy ostatni raz przywitałeś się ze swoją duszą?

Odpowiedź: – Codziennie jestem wiele godzin ze sobą tylko i chyba coraz częściej sięgam w głąb swojego jestestwa. Nawiedzają mnie wspomnienia, dogrzebywanie się wgłąb siebie, wiercenie, doszukiwanie wad i zalet, a więc jestem, bo jeszcze żyję. Często te poszukiwania nie są miłe, a i wspomnienia bolą, ale życie nie składa się tylko z samych płatków róż, ale i z kolców! Kolce umacniają człowieka i mnie umocniły bardzo. Jestem coraz silniejsza wbrew pozorom!

[ Neale Donald Walsch ]

Zimno na dworze, jesień nas nie rozpieszcza, ale w sercu mam dziś wielką radość i niech tak zostanie na długo.