Archiwa tagu: bezdomni

Za dużo by umrzeć, za mało by żyć – bieda w Polsce

Lubisz mnie i mojego bloga, to: Wyślij SMS o treści A00759 na numer 7122 – dziękuję, bardzo, bardzo 🙂

Według policyjnych statystyk, w ciągu pierwszych 6 miesięcy 2013 r., na swoje życie targnęły się 4192 osoby. Trzy tysiące z nich poniosły śmierć. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, liczba prób samobójczych może wzrosnąć nawet do 8 tysięcy, ponieważ zazwyczaj w drugim półroczu prób samobójczych jest więcej. W ubiegłym roku licznik prób zatrzymał się na liczbie 5791 (4177 osób odebrało sobie życie). Tak podają statystyki policyjne.

Powody? Najczęściej niedostatek i bieda. Tak, w Polsce jest bieda i żadne działania polityków w celu zamaskowania biedy w kraju nic nie dają. Ona jest widoczna, tylko politycy nie lubią tego tematu. Obiecanki poprawy także niczego lepszego nie wnoszą do poprawy sytuacji materialnej rodaków, a bezrobocie się nie zmniejsza. W Polsce są takie regiony, gdzie ludzie żyją w ubóstwie i wiążą z ledwością koniec z końcem.

Ciężko jest o pracę, bo ważniejsze, dające zarobić na chleb, zakłady poupadały i nigdy nie wrócą do stanu swojej świetności. Upadły PGR, upadły fabryki, nie ma po prostu nic!

Wczoraj przejeżdżałam z mężem przez nasze miasto i daje się lepiej zauważyć podczas zimy zwłaszcza, kiedy zieleń nie zasłania brzydoty opuszczonych budynków, że z powierzchni ziemi zniknęła dawna, dobrze prosperująca fabryka, w której produkowano ważne części do maszyn. Na sprzedaż są nieruchomości po dawnej fabryce włókienniczej, rozsławionej na cały kraj. Jednostka Wojskowa pracuje na pół gwizdka. Ludzie zakładają działalność gospodarczą i na każdym kroku powstaje jakiś mały sklepik, ale widać w tych sklepikach bezruch i pewnie więcej kosztuje opłata zusowska i cena wynajmu, niż miesięczne dochody z handlu. Ludzie otwierają sklepiki, jakże często nastawione na sprzedaż alkoholu i papierosów, bo na tego typu towar zawsze jest zbyt. Co 100 metrów za to stoi, wielki market, co doprowadza do szału właścicieli tych drobnych, osiedlowych sklepików. Każdy przędzie jak może i jednym się udaje, a drudzy skazani są na niepowodzenie. No więc, widać tę marność nad marnościami na każdym kroku.

Spojrzałam w tym kontekście na swoją sytuację materialną ze zdrowym, prawdziwym rozsądkiem, z  racji tej wstrząsającej wiadomości, że Polacy zabiją się z biedy!

Pracowałam uczciwie wiele lat, mając nadzieję, że starczy mi zdrowia, aby dotrwać do emerytury i spokojnie sobie potem żyć i odpoczywać, ciesząc się z życia. Co prawda w Polsce te emerytury są bardzo marne, ale zawsze trzeba mieć nadzieję, że da się radę i jakoś to będzie. Niestety, ale zdrowie postawiło na mojej drodze kamień milowy i zmuszona byłam starać się o rentę, na której jestem do dzisiaj. Moje zdrowie wcale się nie poprawia, ale jakoś tam jeszcze żyję. Otrzymuję co miesiąc 780 zł. Mało by żyć, a za dużo by umrzeć i gdyby nie mąż, to bym znalazła się pod mostem niczym kloszard. Jeśli miałabym jeszcze wolę życia, to znosiłabym kartony, stare kanapy i szmaty, aby przetrwać zimę. Ale jeśli by tej woli zabrakło, to jak nic – dobiłabym do tej policyjnej statystyki.

Zmierzam do tego, że naprawdę o biedzie nie decyduje niechęć do pracy, lenistwo i uchylanie się, czy też nałogi. Czasami jest tak, że to zdrowie nam wysiada, co  wyrzuca nas automatycznie na aut, jak zepsuty, do niczego nie nadający się przedmiot. Owszem, są rewaloryzacje tych wszystkich świadczeń, ale jakby ich nie było. Dlatego nigdy nie oceniam ludzi pod kątem ich statusu materialnego, bo tak nie można nikogo sprawiedliwie ocenić. Na nasz status wpływa bardzo wiele czynników i jakże często nie mamy na to wpływu.

Zimowa herbatka i rozmyślania w moim magicznym domku

Witam w zimową sobotę.
Zimno za oknem, mróz trzyma i podobno jeszcze parę dni tak będzie. W moim magicznym domu kaloryfery grzeją ze zdwojoną siłą, a to za przyczyną naszej ciepłowni. Muszę przyznać, że dają parę w rury i osobiście muszę trochę  skręcać, aby się nie ugotować. Za oknem, gdzieś tam pojedynczy przechodnie i ogólnie zapanował bezruch. Może to za przyczyną mrozu, a może dlatego, że Polacy w weekend siedzą pod kocykami z zimową herbatką, rozkoszując się ciepełkiem. W telewizji pokazują bezdomnych, którym szczególnie ciężko jest w tym czasie. Ogacają się jak mogą i potrafią, ale nie wszyscy z nich chcą skorzystać z noclegowni, gdyż w tych miejscach trzeba być trzeźwym! Osobiście współczuję wszystkim, którzy żyją w nieludzkich warunkach, ale w pewnych przypadkach nawet służby porządkowe nic nie mogą zrobić, bo nikt nie może zmusić drugiego człowieka, aby skorzystał z pomocy. Obrazek smutny i zmuszający do myślenia, gdyż jakże często jeden błąd w życiu sprawia, że można wszystko w życiu stracić i znaleźć się na ulicy. Myślę, że mały odsetek spośród tych ludzi żyje w okropnych warunkach na własne życzenie. Jakże często z powodu różnych okoliczności życiowych, ludzie stają przed dylematem – co dalej? Jak żyć i z czego? Utrata pracy, niepowodzenia w życiu osobistym, uzależnienia i inne przyczyny sprawiają, że nagle ktoś, gdzieś tam – traci wszystko!
Zamykając ten temat, bo nie wiele mogę zrobić, przechodzę do innego tematu.
Otóż wczoraj wieczorem przyjechała do nas Córka. Na drugi dzień miała umówioną wizytę u lekarza i w związku z tym, zmuszona była u nas przenocować. Pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja, po prawie sześciu latach, odkąd odeszła z domu. Pościeliłam jej łóżko, posiedziałyśmy na rozmowie i przed godziną 22 postanowiłam pójść do drugiego pokoju, bo Córka miała wziąć prysznic i jeszcze trochę poczytać, a więc dałam jej wolną przestrzeń, aby czuła się swobodnie.
Leciało w TV moje szkiełko, które jest sztandarową moją, wieczorną pozycją, ale gdzieś tam, mimo woli słyszałam krzątaninę Córki po mieszkaniu i wiecie co? Zrobiło mi się tak jakoś, strasznie miło, gdyż wróciły do mnie wspomnienia, kiedy to dzieci z nami mieszkały i dom tętnił życiem. Zrobiło mi się tak miło na serduchu, że mogę wrócić pamięcią do tamtych lat, do tej Córek krzątaniny, odgłosu otwieranych drzwi, zapalania i gaszenia światła, wieczornej kąpieli, przyciemnionej lampki w pokoju. Fajnie jest tak sobie to wszystko przypomnieć i wrócić pamięcią, do czasu, gdy dzieci z nami mieszkały. Jednak z drugiej strony, to nie fajnie jest zdać sobie sprawę, że te sześć lat, tak na pstyk, minęły nie wiadomo kiedy i my rodzicie zbliżamy się do nieuniknionego.

No cóż, życie toczy się dalej i na koniec mojego wpisu, chyba trochę nudnego, na zimowy wieczór, kiedy już nic ciekawego nie zaproponuje Wam telewizja, polecam piękny film pt. „Jane Eyre”. Można odlecieć w inną epokę i inne czasy, ale w każdej epoce i w każdych czasach ludzie chcieli kochać i być kochani. Polecam w pojedynkę, ale i podczas kolejnej herbatki we dwoje.