Każdy teraz w Polsce, mający jakiekolwiek kłopoty z członkiem rodziny, jak na przykład kobieta, która jest bita przez „przemcowca”, bo „zupa jest za słona” niech zadzwoni na nr 112!
Niech zgłosi interwencję, a policja przyjedzie i „przemocowca” ubije pałami do utraty tchu, a więc kłopot będzie z głowy!
Już nie nadążam ilu ludzi w ostatnim czasie zabiła policja, bo teraz mają takie metody!
Po co kierować delikwenta do więzienie, czy też do szpitala psychiatrycznego, skoro lepiej go zabić w czasie interwencji, a prokuratura nie dopatrzy się żadnej winy!
Niedawno widziałam komisję sejmową dotyczącą zabicia Bartka przez policję, ale główny komendant nie dopatrzył się winy w działaniach swoich bandytów i rodzina będzie się ubiegała o sprawiedliwość do końca swoich dni, albo do upadku tego nierządu!
Przydusili tego człowieka i złamali mu krtań po czy, ten człowiek umarł.
Stachowiaka zamordowali na komisariacie i także nikt nie odpowiedział za ten mord.
Kto następny, tego jeszcze nie wiemy, a tym czasem zamordowali Łukasza, który cierpiał na depresję.
Widzieliśmy już działania policji, kiedy to z pałami szli na kobiety w Strajku Kobiet i ja się pytam kogo oni tam przyjmują do służby.
Jak wygląda ich szkolenie i nauka przestrzegania procedur, bo wydaje się, że teraz w policji są kibole i bandyci, którzy po porostu zabijają ludzi!
Maleje automatycznie zaufanie do stróżów porządku i ja zaczynam się bać nawet dzielnicowego.
Niżej jest opis brutalnego zamordowania Łukasza, który mógłby żyć, ale zjawiła się bandycka policja, która nie przeszkolona nie radzi sobie w czasie interwencji i chyba trzeba zacząć się bać stróżów porządku!
Jak było kiedyś za czasów milicji?
Kolega mi opowiadał, że często podczas patrolu „suką” natrafiali na pijanego rowerzystę!
Co robili?
Spuszczali mu powietrze z roweru i puszczali chodnikiem wolno i go nie zabijali, a nawet nie sporządzali żadnej notatki i taka to jest różnica!
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych
· KOLEJNY MŁODY MĘŻCZYZNA ZAMORDOWANY PODCZAS INTERWENCJI POLICYJNEJ WE WROCŁAWIU
Łukasz został pobity na śmierć przez policjantów, bo wpadł w depresję po śmierci ukochanego psa i nie otwierał drzwi do mieszkania.
Miał 29-lat mieszkał we Wrocławiu cierpiał na depresję.
Mieszkał sam. Rodzina bała się, że może odebrać sobie życie, więc wezwała do niego pomoc.
Miał załamać się po stracie ukochanego psa.
Z relacji siostry wynika, że podczas interwencji mężczyzna był przez policjantów rażony gazem, bity pałkami i pięściami w głowę.
Zmarł kilka godzin po przewiezieniu do szpitala.
ŁUKASZ Łukasz Łągiewka prowadzi własną firmę, ma 29 lat.
Wysoki brunet, przystojny, dobrze zbudowany, typ sportowca.
Mieszka sam, ale chciałby mieć żonę i dzieci.
To jego marzenie.
Od lat cierpi na depresję. Nie radzi sobie z emocjami.
Rodzinie mówi, że gdy jest w dołku, sięga po narkotyki.
Pół roku temu przerywa terapię.
Pod koniec lipca stracił ukochanego psa, chihuahuę Boni, bez której nigdzie się nie ruszał.
Zwiedzał z nią cały świat.
INTERWENCJA POLICJIR.
Rodzina martwi się o niego.
Boją się, że może sobie coś zrobić.
Wysyła niepokojące SMS, jakby się żegnał.
Pisze w nich: „Tak będzie lepiej”, „Mamo, przepraszam”.
– Pomyśleliśmy, że skoro Łukasz ma taki stan depresyjny, to zadzwonimy po pomoc, zabiorą go do szpitala, dadzą mu leki i będzie bezpieczny.
Ojciec dzwoni na 112, opisuje sytuację.
Pyta, czy mogą mu jakoś pomóc.
Jeszcze nie wie, jak bardzo będzie tego żałował.
– Odpowiedź była taka, że wyślą kogoś na interwencję i żebyśmy też tam pojechali.
Ojciec z Wiktorią jedzie do jego mieszkania.
Nowe osiedle. Czwarte piętro. Na miejscu są już strażacy, którzy sprawdzają, czy ktoś jest w środku.
Nikt nie odpowiada. Głucha cisza.
Łukasz jest w mieszkaniu, odbiera telefon od ojca, który prosi, by go wpuścił.
Ten jednak odmawia. Patrzy przez wizjer, ale nie poznaje bliskich. „Was tutaj nie ma”. „To nie wy”.
Na miejsce przyjeżdża dwoje policjantów. Zjawia się także pogotowie ratunkowe.
Gdy strażacy po drabinie próbują wejść do środka i świecą w okna latarkami, Łukasz wpada w szał.
Uderza w drzwi. Krzyczy: „Odejdźcie! Zostawcie mnie!”, a potem „Ratunku!”, „Pomocy!”.
Przez telefon mówi ojcu, że będzie się bronił. Boi się.
Strażacy rezygnują z wejścia przez okno. Przenoszą się na klatkę, przed jego drzwi. To długi, wąski korytarz.
Policjanci nie podejmują z Łukaszem żadnej rozmowy. Nie negocjują. Wzywają za to posiłki.
Łukasz nie wierzy, że za drzwiami są policjanci i strażacy. Ani jego bliscy.
Może to przez leki albo narkotyki. Nie wiadomo. Cały czas uderza w drzwi.
Sam dzwoni na policję. Mówi, że ktoś próbuje się do niego włamać i zrobić mu krzywdę.
Błaga o pomoc.
Na klatce zjawiają się kolejni policjanci, w tym dwaj nieumundurowani. Teraz jest ich sześcioro.
Gdy jeden z nich słyszy dobiegające ze środka walenie w drzwi, rzuca: „Ale będzie akcja”.
Bliscy Łukasza mają wrażenie, że funkcjonariusze wzajemnie się nakręcają.
– Ten policjant nieumundurowany był nabuzowany.
To on potoczył akcję w taki, a nie inny sposób – mówi Wiktoria.
Łukasz nie reaguje na wezwanie: „Policja, otwierać”.
Decydują się na siłowe wejście. „Łukasz, odsuń się, będziemy wchodzić do mieszkania”.
Wtedy też strażacy zaczynają wyważać drzwi, które oddzielają ich od niego.
Ten jeszcze mocniej zaczyna w nie walić i krzyczeć, żeby odeszli.
Policjanci stoją przed wejściem z gazem i pałkami.
Ten nieumundurowany wyciąga broń i celuje w drzwi. „Odsuń się od drzwi, na glebę”.
Opuszcza ją i chowa, gdy bliscy Łukasza krzyczą: „Co pan robi? On nie jest agresywny!”.
Proszą, by Łukasz mógł ich zobaczyć po otwarciu drzwi, bo wtedy się uspokoi.
Policjanci każą im się odsunąć i nie przeszkadzać.
Gdy ojciec chce odwołać interwencję, jeden z funkcjonariuszy odpycha go. „To nie twoja sprawa, obywatelu”. „Wiemy, co mamy robić”.
– Patrzyliśmy i nie mogliśmy nic.
Kiedy jeden zamek puszcza i w drzwiach robi się szczelina, nieumundurowany policjant krzyczy: „On ma nóż!”.
– Poza policjantami nikt tego noża nie widział. Ani my, ani strażacy, ani ratownicy.
Przez szczelinę w drzwiach policjanci psikają do środka gazem.
Rażony nim Łukasz ciągle blokuje drzwi i próbuje zamknąć je im przed nosem, by nie weszli.
Po klatce niosą się krzyki: „Uspokój się!” i „Zostawcie mnie!”.
Wszędzie czuć gazem. Ściany obok wejścia są aż żółte od niego. Podobnie jest w mieszkaniu, ślady po jego użyciu są na meblach, podłodze i suficie.
Wiktoria będzie sprzątać ten syf przez trzy dni.
– To nie wyglądało, jak akcja ratunkowa. Tylko jakby przyjechali do groźnego bandziora.
Zapomnieli, że mieli mu pomóc.
Gdy Łukasz opada z sił, w końcu udaje im się sforsować drzwi.
Wtedy wchodzą do środka.
Wersje policji i rodziny Łukasza odnośnie do tego, co dzieje się później, są diametralnie różne.
Kilka godzin po interwencji policji Łukasz umiera w szpitalu.
WERSJA POLICJI.
Gdy otwierają się drzwi i policjanci wchodzą do środka, Łukasz wymachuje nożem w ich kierunku.
Grozi, że go użyje. Jest pobudzony.
Policjanci obezwładniają go i przekazują służbom medycznym.
Rzecznik wrocławskiej policji nie tłumaczy, w jaki sposób interweniujący policjanci obezwładniają mężczyznę.
Podkreśla jedynie: „Zagrożenie, jakie stwarzał dla siebie i otoczenia nie pozostawiło policjantom żadnego wyboru”.
Na szczegółowe pytania nie odpowiada.
Odsyła do oświadczenia.
WERSJA ŚWIADKÓW ZDARZENIA I RODZINY.
Policjanci, którzy jako pierwsi wchodzą do środka, są nieumundurowani.
Łukasz nie wie, że to policja. Obezwładniają go. „Kur.. na glebę”, „Kur.., nie szarp się”.
Uderzają go pałkami, aż do krwi. Rażą gazem. Krępują mu ręce i nogi, jeden z policjantów siada na niego.
Bliscy nie widzą, by Łukasz miał w ręku nóż.
Widzą za to kolano na jego szyi. Krzyczą: „Zdejmij tę nogę!”.
Policjant po chwili cofa kolano.
Łukasz próbuje się wyswobodzić, szarpie się. Woła: „Pomocy!”.
Wiktorii jego krzyk śni się teraz po nocach.
– On już leżał, a oni dalej okładali go pałkami.
Byli strasznie brutalni. Nie wierzę, że są tak uzdolnieni, że patrzyli, gdzie biją.
Przez moment nawiązałam z nim kontakt wzrokowy.
Prosiłam: „Łukasz, uspokój się”. Chciałam, żeby to się już skończyło.
Potem policjanci wywlekają go na klatkę, rzucają nim i przyciskają do ziemi.
Policjantka butami staje mu na kostkach u nóg. Ktoś inny zakłada mu kajdanki.
Nieumundurowany policjant dwa razy uderza Łukasza pięścią w głowę.
Pałki nadal są w ruchu. „Kur.., nie ruszaj się, kur.., leż spokojnie”.
Chwilę potem, gdy Łukasz leży na ziemi i nie ma już sił walczyć, policjanci odsuwają się, a ratownicy podają mu środki w zastrzyku.
Kładą go na nosze i zabierają do karetki, gdzie po raz pierwszy dochodzi do zatrzymania akcji serca.
Kolejny raz serce staje już w szpitalu.
– Gdy zabierali go do windy i przejeżdżał obok mnie na noszach, miał błędny wzrok.
Wtedy po raz ostatni widziałam mojego brata.
Kiedy ratownicy zabierają Łukasza, ojciec ma łzy w oczach. Obwinia się, że wezwał do syna policję.
Nie tak wyobrażał sobie pomoc dla niego.
Razem z córką słyszy, jak policjant mówi, że Łukasz pójdzie siedzieć za napaść na funkcjonariusza.
Ale Łukasz nie pójdzie siedzieć, bo umiera kilka godzin po przewiezieniu do szpitala.
– To ja podsunęłam ojcu pomysł, żeby zadzwonił na policję. Teraz pluję sobie w brodę i obwiniam o jego śmierć.
Kiedy Wiktoria podchodzi do nieumundurowanego policjanta, ten mówi jej, że to była „standardowa akcja”.
– Jeżeli tak wygląda każda akcja, to ja nie widzę przyszłości dla tej służby.
– Potraktowali go jak bandytę – mówi Wojciech Kasprzyk, jeden z pełnomocników rodziny Łukasza.
– Oni chyba zapomnieli, że zostali wezwani, żeby mu pomóc.
Przecież nikt, kto chce odebrać sobie życie, nie otworzy w nocy drzwi i nie zaprosi policjantów na herbatę.
Powinni wysłać do niego negocjatora, który by z nim spokojnie porozmawiał, ale tego nie zrobili – mówi mec. Katarzyna Cupiał, pełnomocniczka rodziny.
Prokuratura twierdzi, że nie wiadomo, co było przyczyną śmierci Łukasza.
Wyniki sekcji mają być znane do 15 września. Wbrew insynuacjom policji w jego mieszkaniu nie znaleziono narkotyków
.Na całym ciele Łukasza znaleziono za to ślady bicia i uderzeń policjantów…
____Stajemy zawsze po stronie osób prześladowanych i krzywdzonych. Wspieraj nas w tych działaniach, bo rząd na pewno tego nie zrobi:PayPal i karta płatnicza: www.omzrik.pl/wesprzyj-naszbiórka:zrzutka.pl/omzrikDane do przelewu:nr konta 19 2490 0005 0000 4520 8435 8540Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i KsenofobicznychPlac Dąbrowskiego 500-057 Warszawatytuł : „darowizna na działalność statutową”IBAN : PL19249000050000452084358540SWIFT: ALBPPLPW