Odkąd jestem na emeryturze, to moje wyjścia z domu są praktycznie zerowe, bo kompletnie nie czuję potrzeby wychodzenia z domu!
Mam w sobie pewien lęk przed wychodzeniem spowodowany wieloma przykrymi doświadczeniami, o których bym nie chciała pisać po raz wtóry.
Kto mnie czyta na bieżąco, to się domyśli!
Mam to szczęście, że zakupy wszelkie robi nam mój Mąż i dla niego wielkie pokłony za cierpliwość i siłę!
Jeśli wychodzę, to tylko by cyknąć parę zdjęć naszego miasta na potrzeby mojego fan-page i bloga!
Jeśli wyjdę, to po to by wspomóc Strajk Kobiet, albo uczestniczę w występie kogoś ciekawego, który odwiedzi moje miasto i ostatnio byłam na koncercie Edyty Geppert, ale to też było dawno.
Rok temu wybuchła pandemia, to tym bardziej ukryłam się w domu, a i tak mnie dopadł, a teraz dmucham na zimne i jeśli wyjdę, to tylko na rodzinny obiad świąteczny!
Taka jestem i się nie zmienię.
Nigdy nie byłam typem plotkary i naprawdę mało mnie zawsze interesowało życie innych osób w moim mieście.
Znam jednak takie osoby, które w głowie zapisują informacje o innych do pierwszego pokolenia wstecz i kodują kto, gdzie, z kim i za ile!
Bardzo mnie to denerwuje, że mają taki plotkarski talent i nikomu nie odpuszczą.
Piszę o tym dlatego, że nie wiem, co w mieście piszczy i co się w nim faktycznie dzieje.
Nie chodzę do nikogo na żadne kawki i nie przesiaduję na ławeczkach z paniami w moim wieku i właściwie zawsze tak było, że zawsze byłam domatorką z krwi i kości.
Jeśli wiem, co dzieje się w moim mieście, to wiem, gdyż ważne informacje ludzie przesyłają mi na mojego fan-page, abym opublikowała coś interesującego dla miasta.
I stąd wiem, że ludzie są często jak cisi bohaterowie, o których nikt nie wie, że nimi są, albo byli!
Wstawiłam poniżej zdjęcie kobiety, którą znałam z widzenia, ale nie wiedziałam, że poświęciła swoje życie w ratowaniu zwierząt.
Można przypuszczać, że wokół nas jest wielu takich bohaterów, którzy działają po cichu i często są nie zauważani, albo niedocenieni!
Cicha bohaterka, to Pani Zofia Sieradzka, która odeszła [*] i mam nadzieję, że tak gdzieś ktoś doceni jej zaangażowanie w ratowaniu naszych braci mniejszych!
Była pierwszą prekursorką, która założyła schronisko dla naszych psiaków!
Na Facebooku jest takie jej wspomnienie:
„Niebo płacze, gdy odchodzą ludzie o wielkich sercach dla zwierząt… Odeszła Pani Zofia Sieradzka.Z ogromnym smutkiem przyjęliśmy informację o śmierci osoby, która całe swoje życie poświęciła dla bezdomnych zwierząt.Z początkiem lat 90, mieszkanka naszego miasta – Pani Zofia Sieradzka, założyła pierwsze, nielegalne Przytulisko dla Bezdomnych Zwierząt w Choszcznie. Wszystko zaczęło się od ulokowania porzuconych czworonogów na ogrodach działkowych przy ul. Dąbrowszczaków. Z czasem liczba podrzucanych jej zwierząt wzrosła do setki. W pomoc zaangażowana była cała rodzina Pani Zofii. Bez względu na porę roku, w upale czy w mrozie – walczyła o ich lepsze życie przynosząc w rękach ciężką karmę bądź wożąc taczką przygotowane ciepłe jedzenie. Szkalowana i karcona przez działkowiczów, dzielnie stawiała im czoła w obronie swych podopiecznych. Nie raz ze łzami w oczach patrzyła na otrute czy też zabite psy…W czasach, kiedy internet i media społecznościowe w naszym kraju raczkowały – Pani Sieradzka znajdowała psom domy na terenie całej Polski. Niestety – ciężka praca przy zwierzętach, ciągły stres jaki fundowali jej okoliczni mieszkańcy, przełożyły się na kłopoty zdrowotne. Te, nie pozwoliły na dalsze prowadzenie przytuliska.Z pomocą ówczesnego burmistrza Choszczna – wszyscy jej podopieczni zostali zabezpieczeni i przewiezieni do Niemiec.W wywiadzie ze swoją wnuczką powiedziała: „To trochę tak, jakby zabrano mi element samej siebie. Kochałam te zwierzęta. Duża część mojego życia była właśnie tam.”Żegnamy Panią Zofię z podziwem wspominając wszystko, co zrobiła w tamtych czasach dla bezdomnych zwierząt.Składamy prosto z naszych serc płynące kondolencje dla najbliższej rodziny.Fot. Tadeusz Krawiec.Wywiad z Panią Sieradzką udostępniła nam jej wnuczka – Milena Migdalska”
