

„Nie idę, żeby nie stać się memem”. Uczniowie rezygnują ze studniówki.
Boję się, że ktoś wyśmieje mój wygląd”, „Nie umiem tańczyć, a nie chcę znaleźć się na Tik-Toku i stać się pośmiewiskiem” – to tylko jeden komentarz maturzystów, którzy zrezygnowali z tegorocznej studniówki”
Przeczytałam to w „Wyborczej” i nie zdawałam sobie sprawy z tego, że może być aż tak źle z młodymi ludźmi.
Okazuje się, że technologia i Internet nie zawsze działa na ich korzyść, a staje się wrogiem i odbieraniem pewności siebie.
Boją się wyśmiania i napiętnowania, oraz osaczenia przez rówieśników, z którymi tyle lat siedzieli w jednej klasie i w zasadzie powinni czuć się bezpiecznie, a się nie czują.
Fakt jest taki, że ludzie młodzi nie rozstają się w telefonami i teraz wszystko się nagrywa i wszyscy robA zdjęcia, a więc wszystko jest na sprzedaż do sieci, a w sieci bywa różnie!
Jeśli się na kogoś uprą, to i zrobią z nim mema i będą mieli bekę jak to się teraz mówi.
Nie będą patrzeć, że komuś mogą zrobić okropną krzywdę i go po prostu ośmieszyć – zniszczyć mu życie.
Moja studniówka była w czasach PRL-u, bo w 1975 roku i jak ja to piszę, że kiedyś było jakoś fajniej i nie baliśmy się memów, bo nie było Internetu.
Osobiście ze swojej studniówki nie mam żadnej pamiątki w postaci zdjęcia i ubolewam, ale za to wspominam tę uroczystość z rozrzewnieniem, kiedy siedząc z innymi przy stole mieliśmy przemyconą butelkę wina.
Moja klasa, to same dziewczyny i było nas w klasie 31 sztuk.
Niektóre nie miały chłopaka, a więc towarzyszył im brat, albo kolega.
Skromnie było tak jak na powyższych zdjęciach i dziewczyny w strojach czarno – białych nie wyróżniały się, bo wszystkie byłyśmy skromnie ubrane i wydaje mi się, że to było w porządku.
Fryzura, makijaż, paznokcie, to wszystko robione było w domu, bo mama zrobiła włosy, ciocia makijaż i tak dalej.
Obecnie dziewczęta narzekają, że przygotowanie do studniówki jest bardzo drogie i wcale się nie dziwię, kiedy niektóre robią sobie doczepy i korzystają z makijażystki, a do tego musi być wypasiona kreacja, buty, a to kosztuje.
Do tego dochodzą wysokie opłaty za osobę towarzyszącą, menu, salę, orkiestrę i wszystko oscyluje w granicach tysiąca złotych, a więc nie jest mało w czasach drożyzny i inflacji.
Młodzi zaczynają się do tego buntować, że sponsorują nauczycielom imprezę i masz tu babo placek.
I znowu napiszę, że kiedyś było jakoś fajniej i fakt, że nikt z nas mema nie zrobił.
Mogliśmy rozrabiać, ale nic do sieci nie trafiło!