Archiwa tagu: dzieciństwo

Dzieciństwo!

Zrobiło się u mnie dziś ciepło i nawet wyszło słońce, po wczorajszej ulewie!

Mamy w mieście taką ulicę, że kiedy leje, to tam zawsze ulica płynie wodą.

Ludzie muszą osuszać swoje piwnice i garaże – masakra.

Na zdjęciu jest mała dziewczynka, która jedzie na rowerze.

Jest sama, bo innych dzieci kompletnie na podwórku nie ma i nie mam pojęcia jaka jest przyczyna tego stanu rzeczy.

Obserwuję z balkonu tę dziewczynkę i mocno ją podziwiam, bo sama sobie organizuje czas, bo potrafi się ze sobą bawić i sobą się zajmować.

Jest dzielna i widzę, że siada czasami w piaskownicy i głęboko rozmyśla machają rączkami i mówi ze sobą jakąś opowieść -jest słodka.

Chyba ma swój świat i chyba jest marzycielką, gdyż zbiera malutkie kwiatki, liście i w piaskownicy je sobie układa nie potrzebując towarzystwa.

Kiedy tak patrzę na tę dziewczynkę, to widzę siebie – 60 lat temu dokładnie.

Mając 7 lat ten plac był mój i tak jak to dziecko uczyłam się na tym placu też jeździć na rowerze, tylko miałam czerwony i nie miałam takiej czapeczki na głowie.

Ten sam plac i ta sama trawa, a w oddali plac betonowy do grania w dwa ognie.

Teraz dzieci się w to już nie bawią i nie grają w gumę, kapsle, państwa – miasta.

Jeśli się pojawi jakaś grupka dzieci, to przeważnie z wyzwiskami od debili.

Słyszałam na własne uszy, że się wyzywają, a ja nie pamiętam w dzieciństwie, byśmy sobie ubliżali.

Patrzę na ten plac z sentymentem, bo tu spędziłam dzieciństwo z rówieśnikami i to tu odbywały się dziecięce zabawy, bo w bloku było sporo dzieci i wszyscy się znaliśmy.

Wpis ten, to taki sentymentalny powrót do dzieciństwa i przez 60 lat plac się ten nie zmienił i nawet chodnik, którym chodziłam po mleko – jest ten sam – dosłownie.

Na tym placu potem bawiły się moje dzieci, które wieczorem wołałam do domu z balkonu.

Wspomnienia, które przywołała właśnie ta dziewczynka.

Mieszkam naprawdę w pięknym miejscu pełnym zieleni i drzew, gdzie ptaki nas rano budzą.

Nie chciałabym nigdy mieszkać w innym miejscu – tu jest spokój i do tego taki niewinny obrazek wzbudza nostalgię z dziecinnego okresu mojego życia.

Jak Wy wspominacie swoje dzieciństwo?

Ja tylko żałuję, że ze swojego dzieciństwa nie mam prawie żadnych zdjęć, kiedy teraz dzieci mają ich tysiące i filmiki także.

Moje wspomnienia mam tylko w głowie.

Gdyby nie ta dziewczynka – tego wpisu by nie było!

Jesiennie w duszy!

Jesień mamy i musimy się na to przygotować, bo nie wszyscy ją lubią.

U mnie dzisiaj było bardzo chłodno, a najbardziej w domu, a więc się podgrzewałam, choć idą wielkie podwyżki energii, ale zdrowie jest ważniejsze.

Dopiero i na szczęście wieczorem kaloryfery zaczęły grzać i zrobiło się przyjemnie i bezpiecznie, kiedy za oknem pada deszcz i naprawdę dość mocno wieje.

Mam więc swoje domowe ciepełko, a liczę, że pogoda nas jeszcze zaskoczy i będziemy mieli słoneczną namiastkę lata jeszcze.

Myślałam o czym tu dzisiaj napisać i do tego wpisu mnie natchnął Stasiu na swoim blogu, który w piątek u siebie zadał pytanie.

Aby mu odpowiedzieć – musiałam się chwilę zastanowić, a pytanie brzmiało – czy podałbyś rękę rodzicowi, który zrobił ci w dzieciństwie piekło na ziemi?

Niby zamknęłam w sobie ten temat i chyba wybaczyłam swojemu Ojcu, ale tego nie da się zrobić na zawsze i do końca, bo od czasu do czasu – dusza boli!

Byłam dziewczynką, a potem nastolatką, która miała w domu rodzinnym piekło właśnie.

Alkohol, bicie, rozwalanie mebli, wybijanie szyb w drzwiach i wielki strach.

Raz było tak, że za obronę matki przed ojcem dostałabym nożem w plecy, a w nocy trzeba było barykadować drzwi w strachu o nasze życie.

Trzeba było uciekać z domu do obcych ludzi i mieszkać z obcymi ludźmi!

Nie można było tak dalej żyć, a więc wymusiłam na Matce, by się z tyranem rozeszła, bo inaczej wszystkie skończymy na cmentarzu!

Po rozwodzie Ojciec dostał osobne mieszkanie, ale kompletnie sobie nie radził mimo dość wysokiej emeryturze.

Potem dostał mieszkanie w innym mieście i tam do niego jeździłam i wszystko się powtórzyło.

Sprzątałam, opłacałam rachunki, ale i tak wpuszczał do domu pijaków, którzy zdemolowali mieszkanie i okradali z pieniędzy.

Pewnego dnia dostałam telefon, że zebrali Ojca z ulicy i trafił do szpitala.

Pojechałam i poprosiłam ordynatora szpitala, aby znalazł Ojcu dobry Dom Opieki Społecznej.

Opisuję wszystko po krótce, bo nie da się tej traumy opisać dokładnie, a i wiele na szczęście uleciało z pamięci!

Minęło parę lat i miałam już swoją rodzinę i mogłabym sobie powiedzieć, że niech się dzieje z nim co chce, ale nie potrafiłam, bo gdzieś podskórnie go kochałam.

Zdawałam sobie sprawę z tego, że zniszczył go ten komunistyczny system, bo Ojciec był żołnierzem LWP, a wówczas się działo.

Ordynator pewnego dnia zaprosił mnie na rozmowę w Gorzowie Wlkp. i oznajmił, że jest miejsce w DOS i czy się na to zagadzam.

Przewieziono Ojca do tego domu i tam też go odwieziałam.

Był to ośrodek cudownie wyremontowany z fantastycznym dyrektorem, którego też poznałam.

Tym sposobem przedłużyłam życie Ojcu o 7 lat, ale i tam nie potrafił się przystosować i pewnego dnia popełnił samobójstwo.

Sprowadziłam jego ciało na nasz cmentarz i przez rok, codziennie – przed pracą chodziłam zapalić mu światełko!

Potem mi to przeszło, kiedy w sobie poukładałam wszystko, a dwa lata temu dołączyła do niego Matka i mam nadzieję, że tam się już nie tłuką i nie kłócą!

Piszę o tym dlatego, że chyba zrobiłam wszystko dla człowieka, który się kompletnie pogubił w życiu!

Zrobiłam, co mogłam i zasypiam każdego wieczoru z czystym sumieniem.

Luz, blues w niebie same dziury!

Powyższe zdjęcie przepłaciłam bólem. 😀

Przy oknie stoi kanapa i trochę ją odsunęłam, aby otworzyć okno i zrobić zdjęcie wigwamu i uderzyłam się kolanem o kaloryfer! 😀

Ten obrazek mnie rozczulił i brawo dla taty, który go ustawił dla swojego dziecka i innych, które się tam bawią.

Już dawno nie widziałam na podwórku takiego obrazka, gdyż dzieci praktycznie nie ma na podwórkach nawet podczas wakacji!

Pamiętam czasy swoich dzieci, kiedy na podwórku z koleżankami i kolegami, stawiali namioty prawdziwe, albo budowane z koców, które klamerkami przypinały do sznurków, na których suszyła się pościel!

Była to świetna zabawa, gdyż dzieciaki w tych namiotach grały w planszówki, karty, albo w inne dziecięce gry.

Miały taki swój azyl, a i bywało często w gorące lato, że rodzice pozwalali, aby dzieci spały w tych namiotach i jakoś nikt się wówczas nie bał.

Czasy były takie, że dzieci rzadko jechały gdzieś na wakacje, bo nie wszystkich rodziców było na to stać, a więc spędzały czas na podwórkach.

Ja jeździłam na kolonie, ale koszty wyjazdu pokrywały zakłady pracy i dlatego mogłam miesiąc spędzić raz w roku – nad morzem.

Niektóre dzieci jeśli miały dziadków na wsi, to także tam spędzały wakacje i jestem ciekawa jakie Wy macie wspomnienia z dzieciństwa i chętnie poczytam jak je pamiętacie.

Na balkonie zaraz będą dojrzewały nasze pomidory – zdjęcie poniżej.

W tamtym roku też mieliśmy kilka krzaczków, a ich smak był taki, że brakuje wprost słów jakie były smaczne.

Pisałam, że sąsiadka moja pod balkonem zrobiła sobie kwiatową działkę i tam rośnie taka dziwna roślina, której kompletnie nie znam, a zdjęcie wkleiłam niżej.

Mąż mówi, że to kukurydza, a ja, że może bananowce, bo w Polsce jest teraz taki upał, że kto wie, ale to są żarty.

Zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na Facebooka z pytaniem, kto zna nazwę tej rosliny.

Okazuje się, że to Kanna, która powinna pięknie zakwitnąć lada moment, a wygląda ona tak:

Siła Facebooka jest wielka, ale i tak siedzę więcej na Twitterze, gdzie produkuje się klęczący Adrian!

Póki co – moje zdjęcia nie znikają, a wiec chyba znalazłam na nie sposób!

Ps. Zrobiono sondaż, że 80% badanych Polaków stoi murem za TVN, a reszta niech idzie na szczaw, albo wspomaga złodziejaszka Rydzyka!

Test na cierpliwość

Waga sprawiedliwości w życiu społecznym

Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek i weekend!

W wymienione dni powszednie czekam na listonosza, który u mnie roznosi korespondencję mniej więcej do południa!

Czekam i czekam na list polecony dotyczący sprawy o zachowek, a sprawa toczy się już równo dwa lata!

21 stycznia otrzymałam ekspertyzę wyceny mieszkania mojej Matki przez Biegłego Sądowego i myślałam, że sprawa zmierza ku końcowi, ale nie!

Dla seniora dwa lata, to jest bardzo długo, bo może się choćby pogorszyć stan zdrowia i ten zachowek nie będzie wcale cieszył.

To jest mój test na cierpliwość, a więc na drodze stanął mi oczywiście COVID,  bo sądy orzekały bardzo wolno, a do tego z pewnością nowe, rządowe przepisy wprowadzone w sądach, bo jest jakieś losowanie i dlatego tak się to ślimaczy!

Z tym zachowkiem mam plany, bo chciałabym swoją kuchnię przebudować i odświeżyć, ale póki co, jest to wszystko w sferze marzeń.

Nowy rząd mówił w kampanii, że sądy będą pracowały szybciej i sprawy będą szybciej wprowadzone na wokandę, a jak jest, to ja piszę!

Nie napiszę więcej na ten temat, bo czyta mnie rodzina, a więc muszę cedzić słowa.

Mimo wszystko – Mamo spoczywaj w spokoju!

A teraz taka „przypominajka”z naszych dziecinnych lat:

Może być czarno-białym zdjęciem przedstawiającym 5 osób, dziecko i ludzie stoją

„Tak było…
Dorastałem w Polsce.
Szliśmy do szkoły i z powrotem z przyjaciółmi. Nasza kolacja była o 19. Tak jak dobranocka… Muminki, Smerfy, Drużyna RR, Przygód kilka Wróbla Ćwirka, Krecik…
NIGDY nie jedliśmy w restauracji. Obiady były zawsze w domu. Ziemniaki chowało się pod pierzynę aby były gorące. Klucz zawsze był pod wycieraczką. Nikt nikogo nie okradał. Ciuchy się nosiło jeden po drugim. Tak po prostu było. Święta się spędzało z rodziną i wtedy była sałatka warzywna.
Zdejmowałem szkolne ubrania, jak tylko wróciłem do domu i zakładałem ubrania do zabawy. Musieliśmy odrobić lekcje, zanim pozwolili nam wyjść na zewnątrz. Obiad jedliśmy przy stole.
Nasz telefon tarczowy stał na naszym ′′stoliku telefonicznym′′ w przedpokoju i miał przymocowany „sznurek”, więc nie było takich rzeczy jak rozmowy prywatne.
Telewizja miała tylko kilka kanałów. Właściwie to 3! Zawsze trzeba było zapytać o pozwolenie, przed zmianą kanału.
Skakaliśmy w gumę i w kabel, bawiliśmy się w chowanego, gonitwę na ulicach czy grę w piłkę. Zimą wracając ze szkoły zjeżdżaliśmy z górek na tornistrach
Pobyt w domu był karą i jedyne, co wiedzieliśmy o ′′znudzeniu′′ to: ′′Lepiej znajdź sobie coś do roboty, zanim ja znajdę to dla Ciebie!”
Jedliśmy to, co mama zrobiła na obiad albo…nic nie jedliśmy.
Wszyscy byli mile widziani i nikt nie wyszedł z naszego domu głodny.
Nie było wody butelkowej, piliśmy z kranu lub z węża ogrodowego na zewnątrz (i wszyscy zdrowi).
Naszym ulubionym poczęstunkiem była kromka białego chleba z masłem i cukrem.
Oglądaliśmy kreskówki w sobotnie poranki, jeździliśmy godzinami na rowerach, pływaliśmy w rzekach.
Nie baliśmy się niczego. Graliśmy do zmroku… zachód słońca był naszym czasem powrotu do domu (a nasi rodzice zawsze wiedzieli, gdzie jesteśmy).
Gdy ktoś się kłócił, za chwilę zapominał o co i znowu byliśmy przyjaciółmi – tydzień później, jeśli nie szybciej.
Wszystkie ciotki, wujki, dziadkowie, babcie i najlepsi przyjaciele naszych rodziców byli „przedłużeniem” naszych rodziców, a my nie chcieliśmy, żeby powiedzieli naszym rodzicom, jeśli źle się zachowywaliśmy. Graliśmy w 2 ognie, w podchody i w siatkę na trzepaku.
To były stare dobre czasy. Tak wiele dzieci dzisiaj nigdy nie dowie się, jak to jest być prawdziwym dzieckiem. Kochałem moje dzieciństwo. Słowo, przepraszam, dziękuję, proszę ( i „dzień dobry”) było używane przez nas na co dzień, bo to było normalne, bo tak nas wychowali rodzice.
A szacunek do starszych i do drugiego człowieka był wyssany z mlekiem matki. Oglądaliśmy bajki które uczyły, jak być dobrym człowiekiem, jak kochać ludzi, jak pomagać słabszym.
Dobre czasy!”~ Autor nieznany

Powrót do dzieciństwa!

Moja pierwsza bajka z dzieciństwa przeczytana samodzielnie!

Mister Twister - Oceny, opinie, ceny - Samuel Marszak - Lubimyczytać.pl

Kiedy słucham piosenki pt. „Moja matko ja wiem”, to zawsze ryczę jak bóbr!

Przez lata śpiewał tę piosenkę Bernard Ładysz, a dziś proponuję inną interpretację, jakże też cudną, wykonaną przez Braci Kaczmarek!

Płaczę dlatego, że moja mama odchodząc nie powiedziała mi niczego miłego i ważnego, tak jakbym dla niej nie była!

Bardzo nad tym ubolewam!

A teraz powrót do dzieciństwa, choć tak jakoś się dzieje, że niewiele z niego pamiętamy!

Teraz dla dzieci wydawane są książeczki i jest ich cała masa – do kupienia nawet w marketach!

Kiedyś tak nie było i ja pamiętam, że mając 7 lat, pod choinkę dostałam bajkę pt.  „Mister Twister fabrykant guzików”

Takie to były czasy głębokiego komunizmu, że nawet bajka zahaczała o zimną wojnę między ZSRR i USA!

„Mister Twister” Samuela Marszaka, był to dziecięcy poemat o amerykańskim milionerze, który wybrał się z wycieczką do Związku Radzieckiego. W przekładzie Janusza Minkiewicza początek tej bajki  zaczynał się od słów „Mister Twister, były minister, fabrykant guzików, właściciel dzienników i hut w USA”

Pamiętam, że jeszcze dobrze nie umiałam czytać, ale składałam literki i siedząc pod ciepłym piecem pochłaniałam lekturę i to pamiętam do dziś!

Chciałabym przedstawić  wybitnego ilustratora bajek i nie tylko, który był w swojej profesji fenomenalny, a to dlatego, że ozdabiał wydawnictwa swoimi ilustracjami, a jak wiadomo na wyobraźnię dziecka ilustracje działają znakomicie!

Kiedy stałam się starsza, to czytałam oczywiście „Świerszczyk”  i inne bajki przeznaczone dla mojej grupy wiekowej!

Przypomnijmy sobie więc swoje dzieciństwo i poczytajmy komu zawdzięczamy nasz dziecinny, zaczarowany świat!

JAN MARCIN SZANCER
12.11.1902 – 21.03.1973

Czarodziej wyobraźni. Twórca ilustracji do ponad 200 książek, m.in. baśni Andersena, „Pinokia”, „Pana Tadeusza”, Trylogii Sienkiewicza, „O krasnoludkach i sierotce Marysi”, „Dziadka do orzechów”, wierszy Tuwima. Był też przyjacielem i współpracownikiem Jana Brzechwy, dzięki czemu powstały ilustracje, które towarzyszyły dzieciństwu wielu z nas, jak postać pana Kleksa.

Macie swoje ulubione ilustracje Szancera?

Jan Marcin Szancer był też kierownikiem artystycznym w telewizji, wydawnictwach książkowych i czasopiśmie „Świerszczyk”. Tworzył scenografię. Projektował kostiumy dla zespołu „Starówka”. Był autorem bajek, felietonów, scenariusza filmowego, dwóch tomów autobiografii: „Curriculum Vitae” oraz „Teatr cudów”. Był również wykładowcą warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Ukończył Akademię Sztuk Pięknych i Wyższą Szkołę Dramatyczną w Krakowie. Miał na swoim koncie doświadczenia jako aktor, ale w teatrze spełniał się jako artysta tworząc około 60 scenografii.

Nazywany „królem ilustracji” i „malarzem dziecięcych marzeń” wyczarował swą cudowną kreską wspaniały świat baśni i kształtował wyobraźnię. Niezapomniane, ponadczasowe piękno, które do dziś sprawia radość, łączy literaturę ze sztuką i stanowi część naszych wspomnień. Dorota

Film & Art

Jakie macie swoje bajowe wspomnienia?

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba i ludzie stoją

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Obraz może zawierać: rysunek

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Różne dzieciństwa!

Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi i na zewnątrz

Starzeję się chyba, bo coraz częściej przypominam sobie moje dzieciństwo.

Stoję na balkonie, za którym jest dość duży plac i widzę się we wspomnieniach jak uczyłam się na tym placu jeździć na rowerze.

Miałam taki czerwony rower, który pamiętam do dziś i w związku z tym stłuczone kolana, ale byłam uparta!

Z drugiej strony bloku położony jest  60 lat temu bruk, po którym jeździłam zimą na łyżwach przykręcanych do butów kluczykiem, które co chwila odpadały!

Latem obowiązkowo na podwórku graliśmy w przeróżne gry z dziećmi z bloku, a więc zabawa w chowanego, pięć cegiełek, skakanie przez gumę i gonitwa po parku w zabawie – podchody!

Do dziś za blokiem jest taki betonowy plac, położony też jakieś 50 lat temu, na którym dzieci grały w siatkówkę, czy też w dwa ognie!

Teraz nikt tam nie gra i smutno się patrzy na to miejsce, a także za balkonem na placu nie ma dzieci, który by grały w piłkę, czy też w kometkę – jest pusto!

Jeśli pojawią się dzieci, to przeważnie z telefonami i nawet psy wyprowadzają gapiąc się w ekran smartfona!

My oblegaliśmy boiska sportowe przy szkole podstawowej i byliśmy w ciągłym ruchu!

Wisieliśmy na trzepaku do wieczornych godzin, aż rodzice zaczęli nas zwoływać do domu!

Czasami we mnie odzywa się taka fala wspomnień, bo teraz dzieciństwo naszych Wnuków jest zupełnie inne, a zwłaszcza w czasie koronowirusa, który zmusza dzieci do wszelkich obostrzeń w szkołach i skazuje je na częsty kontakt z Internetem.

To sprawia, że dzieci się od siebie oddalają i skazane są na nakazy i zakazy, co z pewnością niszczy w nich poczucie przynależności do grupy z innymi dziećmi!

Wszystko się na tym świecie zmienia bardzo szybko i nas nie uczono wówczas o katastrofie klimatycznej.

W serialu, który dziś skończyłam „Wielkie kłamstewka” pokazano, że dzieci boją się tej katastrofy i popadają w depresję, bo dziecięca wyobraźnia działa!

Współczesne dzieci są osamotnione i często bardzo smutne z powodu izolacji właśnie z powodu pandemii.

Na szczęście rodzice moich Wnuków zapisują je np. do Harcerstwa i działają wspólnie, co sprawia, że mają kontakt z rówieśnikami!

Kilka dni temu na piechotę Harcerze pokonali odcinek – idąc do lasu, by zdobyć kolejne sprawności!

Cd. niżej!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie stoją, drzewo, niebo, dziecko i na zewnątrz

Tymczasem na Facebooku przeczytałam jak to było kiedyś i naprawdę tak było:

„Dorastałem w Polsce
Szliśmy do szkoły i z powrotem z przyjaciółmi.
Nasza kolacja była o 7.
Jedzenie w restauracji NIGDY się nie wydarzyło. Tego po prostu nie było 🙄
Zdejmowałem szkolne ubrania, jak tylko wróciłem do domu i zakładałem ubrania „po domu”. Musieliśmy odrobić lekcje, zanim pozwolili nam wyjść na zewnątrz. Zjadaliśmy obiad przy stole
Nasz telefon tarczowy usiadł na naszym ′′ stoliku telefonicznym ′′ na przedpokoju i miał przymocowany sznurek, więc nie było takich rzeczy jak rozmowy prywatne, telefony komórkowe nie istniały!
Telewizja miała tylko kilka kanałów. Właściwie to 2! Musieliśmy zapytać przed zmianą kanału.
Graliśmy w policjantów i złodziei, w chowanego, pomijając piłkę nożną na ulicach
Pobyt w domu był karą i jedyne, co wiedzieliśmy o ′′ znudzeniu ′′ to — ′′ Lepiej znajdź coś do roboty, zanim znajdę to dla Ciebie!”
Zjedliśmy to, co mama zrobiła na obiad albo nic nie jedliśmy..
Wszyscy byli mile widziani i nikt nie wyszedł z naszego domu głodny.
Nie było wody butelkowej, piliśmy z kranu lub węża ogrodowego na zewnątrz (i wszyscy zdrowi).😊
Naszym ulubionym poczęstunkiem była kromka białego chleba z masłem i cukrem (dla znajomych było jeszcze pyszniej) 🍞
Oglądaliśmy kreskówki w sobotnie poranki, jeździliśmy godzinami na rowerach, pływaliśmy w rzece.
Nie baliśmy się niczego. Graliśmy do zmroku… zachód słońca był naszym czasem powrotu do domu (a nasi rodzice zawsze wiedzieli, gdzie jesteśmy).
Gdy ktoś się kłócił, oto co było , to i tak znowu byliśmy przyjaciółmi tydzień później, jeśli nie szybciej.
Szanowaliśmy starszych, ponieważ wszystkie ciotki, wujki, dziadkowie, babcie i najlepsi przyjaciele naszych rodziców byli przedłużaczami naszych rodziców, a Ty nie chciałeś, żeby powiedzieli Twoim rodzicom, jeśli źle się zachowywałeś!
To były stare dobre czasy. Tak wiele dzieci dzisiaj nigdy nie dowie się, jak to jest być prawdziwym dzieckiem.
Kochałem moje dzieciństwo
Dobre czasy”.

Dzieci w PRL-u: zabawki i gry | www.wroclaw.pl

Dzieciństwo w PRL. Jak wyglądało życie w PRL-U

 

Piekło polskich kobiet w czterech ścianach!

 

Już tu u siebie gdzieś pisałam o tym, że moje dzieciństwo nie było usłane różami.

Moje dzieciństwo było szkołą przetrwania i dlatego bardzo szybko dorosłam i wciąż czuję, że coś mnie fajnego w życiu ominęło za sprawą ojca despoty, bo odebrał mi dzieciństwo i młodość!

Tak, bardzo szybko spoważniałam, bo musiałam myśleć jak przetrwać kolejny dzień.

Gdzie uciec, aby schować się przed razami pijanego ojca.

Uciekałam, najczęściej do szkoły, gdzie brałam udział w zajęciach pozalekcyjnych i starałam się do domu wracać jak najpóźniej, ale w niedzielę, to już było gorzej.

Pewnej niedzieli się znowu awanturował i jako mała dziewczynka pobiegłam na policję, bo telefonów wówczas nie było!
Przyszła policja, a ojciec udawał, że obiera ziemniaki na obiad i siedział w kuchni na stołku, a więc policja nie miała już nic do roboty – poszła sobie!

Byłam, tak uważam, dobrym dzieckiem i zupełnie nie zasłużyłam na przemoc domową.

Dobrze się uczyłam, ale ojciec się tym nie interesował.

Nie wiedział do jakiej szkoły chodzę i jakie oceny mam na świadectwie.

Nie myślę teraz już tak często o swoim przegranym dzieciństwie i już potrafię wytłumaczyć ojca dlaczego tak robił.

Ale to mi zabrało tak wiele lat mojego życia, aby przebaczyć.

Mamie pomógł Dowódca Jednostki, w której pracowała.
Rozkwaterował mieszkanie i tak ojciec dostał osobną kawalerkę, a ja mogłam już spokojnie żyć w nowym mieszkaniu.
Jakże jednak często jest tak,  że oprawca latami mieszka ze swoją kobietą i rodziną i jest w Polsce zgoda na trwałą przemoc!
W poniedziałek Ziobro ma wypowiedzieć w Polsce kampanię stambulską, a więc polskie kobiety nie będą miały prawdopodobnie żadnej już ochrony ze strony państwa.

Ojciec już nie żyje, ale za sprawą wypowiedzenia konwencji stambulskiej, to wszystko wraca na chwilę i tak się potrafię na nowo zadumać.

Przemoc w moim domu była zupełnie bezzasadna, bo ani ja na nią niczym sobie nie zasłużyłam, a trauma została na lata!

Wciąż przemoc rządzi w bardzo wielu domach.

Podobno w 700 tysiącach domów dochodzi do niej rocznie.

Wielu nie przeżywa przemocy i targają się na swoje życie z bezsilności i depresji.

Bite są kobiety, bite są dzieci, ale bici są mężczyźni – tak, tak oni też.

Nie orientuję się jak obecnie można bronić się przed przemocą skoro ten nierząd szykuje Polkom piekło na ziemi i wielu rodzinom.

Niebieska linia, policja, sądy, telefony zaufania, ale jakże często wstydzimy się zgłaszać i tkwimy w domach i związkach, w których regularnie dochodzi do aktów przemocy.

Przemoc jest trudno udowodnić i pamiętam, że kiedy moja mama do sądu zgłosiła świadków, sąsiadów, to nikt się nie odważył zeznawać.

Teraz jest akcja – widzisz, słyszysz, to reaguj, ale w praktyce, to tak nie działa.

Ludzie boją się wychylać i często milczą  – odwracając głowy.

Nie chcą żadnych kłopotów – tego ciągania po policjach i prokuraturach.

Przeżyłam domowe piekło w czterech ścianach i rozumiem bardzo dobrze przemoc domową i nie mogę się pogodzić z tym, co robi ten nierząd!

Kobiety wychodźcie na ulicę i brońcie się!

Przeczytałam w sieci taki komentarz pod artykułem o przemocy i to też mną wstrząsnęło:

„Działo się to na niewielkiej wsi, w dawnym woj. Kaliskim, zabitej dechami dziurze oddalonej od najbliższego miasta o 40 km. Była niedziela, piękny letni dzień. Pewna wielodzietna rodzina wybrała się do kościoła, po mszy, żona z dziećmi poszła do domu, a szanowny małżonek do wiejskiej knajpy. Po kilkugodzinnej biesiadzie, powrócił do domu i …. on jej nie zbił, on ją skatował. Nie było mowy o wezwaniu policji czy pogotowia, najbliższy telefon był we wsi oddalonej o kilka kilometrów, po za tym „tradycyjny” światopogląd tubylców nie pozwalał na takie „odchyły”. Kobieta, udała się do proboszcza i …. wielebny najpierw przestrzegł ją przed samym myśleniem o rozwodzie, a później dał do zrozumienia, że źle służy mężowi. Katowanie powtórzyło się jeszcze kilka razy, były również wizyty u wielebnego. Obiecał modlitwę. Kobieta, całkowicie osamotniona powiesiła się na samotnym drzewie, w środku pola. Nie pomógł jej nikt, a modlitwy chyba nie zostały wysłuchane.”

Biją swoje kobiety mężczyźni niezależnie od wykształcenia i wykonywanej pracy!

Biją lekarze, sędziowie, nauczyciele i biją policjanci, a zwłaszcza oni!

Katarzyna  wyszła za mąż  za policjanta.

Wszyscy ją ostrzegali, że policjant, to cholernie zła partia, bo to jest specyficzna grupa zawodowa, która kompletnie nie nadaje się, by rodzinę zakładać.

Nie słuchała i wierzyła, że jej się uda i koleżanki bredzą i jej zazdroszczą tak przystojnego mężczyzny.

Poznali się na domówce jej koleżanki i od razu wpadli sobie w oko.

Przetańczyli ze sobą całą noc i przegadali.

Była wniebowzięta, że mając około trzydziestki wreszcie trafiła na tak interesującego faceta.

Po roku wzięli ślub i otrzymali służbowe mieszkanie.

On jeździł na akcje, bo pracował w kryminalnym.

Wiele widział i był doceniany przez kolegów, bo był najbardziej skuteczny.

Był dobry w swojej robocie, ale to była praca bardzo stresująca, a więc często zbierali się w zakamarkach komisariatu i chlali na umór, a Komendant udawał, że nic nie widzi.

Tolerował to, bo chłopakom należy się odskocznia i kiedy przyszła na skargę, że jej mąż pije na terenie, obiecał, że wezwie go na rozmowę, ale raczej nie wezwał, bo jej mąż chlał coraz więcej, pod przykrywką własnego szefa.

Kiedy robiła mu wymówki i biła się o jego godność, ten przychodził i od progu walił ją pięścią w twarz.

Twierdził, że ma się zamknąć i nie fikać, bo nie takie numery on w pracy widział i ma być posłuszną.

Przychodził do domu i okładał ją ile wlezie.

Miał pretensje o wszystko i choć nie mieli dzieci, to ona służyła mu za worek treningowy za przyzwoleniem kolesi z pracy, którzy udawali, że nic się nie dzieje.

Chowała przed światem te swoje siniaki i tak przeżyła z nim dziesięć lat.

Nie mogła dobić się sprawiedliwości, bo wszyscy wiedzieli, że ją bije, ale wszyscy chronili świetnego policjanta.

Pewnego razu nie wytrzymała – uzbroiła się w kuchenny nóż i wbiła go mu prosto w serce.

Nagle stała się wolna od przemocowca i agresora, ale sąd postanowił, że zamordowała męża, nie dając jej cienia na obronę.

Odsiaduje karę 25 lat za kratami za to, że jej mąż ją chciał zaszczuć i zrobił z niej ofiarę i nikt za nią się nie wstwił!

 Rodzaje Przemocy

Fizyczna – naruszanie nietykalności fizycznej.

Psychiczna – naruszenie godności osobistej.

Seksualna – naruszenie intymności.

Ekonomiczna – naruszenie własności.

Zaniedbanie – naruszenie obowiązku do opieki ze strony osób bliskich.

Fizyczna – naruszanie nietykalności fizycznej. Przemoc fizyczna jest intencjonalnym zachowaniem powodującym uszkodzenie ciała lub niosącym takie ryzyko, np.: popychanie, szarpanie, ciągnięcie, szturchanie, klepanie, klapsy, ciągnięcie za uszy, włosy, szczypanie,, kopanie, bicie ręką, pięścią, uderzenie w twarz – tzw. „policzek”, przypalanie papierosem, duszenie, krępowanie ruchów, itp.;

Psychiczna – naruszenie godności osobistej. Przemoc psychiczna zawiera przymus i groźby np.: obrażanie, wyzywanie, osądzanie, ocenianie, krytykowanie, straszenie, szantażowanie, grożenie, nieliczenie się z uczuciami, krzyczenie, oskarżanie, obwinianie, oczernianie, krzywdzenie zwierząt, czytanie osobistej korespondencji, ujawnianie tajemnic, sekretów, wyśmiewanie, lekceważenie, itp.;

Przemoc psychiczna jest najczęstszą formą przemocy i jest trudna do udowodnienia.

Seksualna – naruszenie intymności. Przemoc seksualna polega na zmuszanie osoby do aktywności seksualnej wbrew jej woli, kontynuowaniu aktywności seksualnej, gdy osoba nie jest w pełni świadoma, bez pytania jej o zgodę lub gdy na skutek zaistniałych warunków obawia się odmówić. Przymus może polegać na bezpośrednim użyciu siły lub emocjonalnym szantażu. Np.: wymuszanie pożycia, obmacywanie, gwałt, zmuszanie do niechcianych praktyk seksualnych, nieliczenie się z życzeniami partnerki/partnera, komentowanie szczegółów anatomicznych, ocenianie sprawności seksualnej, wyglądu, itp.;

Ekonomiczna – naruszenie własności. Przemoc ekonomiczna wiąże się celowym niszczeniem czyjejś własności, pozbawianiem środków lub stwarzaniem warunków, w których nie są zaspokajane niezbędne dla przeżycia potrzeby. Np.: niszczenie rzeczy, włamanie do zamkniętego osobistego pomieszczenia, kradzież, używanie rzeczy bez pozwolenia, zabieranie pieniędzy, przeglądanie dokumentów, korespondencji, dysponowanie czyjąś własnością, zaciąganie pożyczek „na wspólne konto”, sprzedawanie osobistych lub wspólnych rzeczy bez uzgodnienia, zmuszanie do spłacania długów, itp.

Zaniedbanie – naruszenie obowiązku do opieki ze strony osób bliskich. Jest formą przemocy ekonomicznej i oznacza np.: nie dawanie środków na utrzymanie, pozbawianie jedzenia, ubrania, schronienia, brak pomocy w chorobie, nie udzielenie pomocy, uniemożliwianie dostępu do miejsc zaspokojenia podstawowych potrzeb: mieszkania, kuchni, łazienki, łóżka, itp.;

Przemoc w rodzinie - Tygodnik PLUS

Dziecięce wspomnienia!

Dawniej, gdzieś w latach 60 – tych,  dzieciaki bawiły się na podwórkach do nocy i to niechętnie wracały do domu.

Wisieliśmy  na trzepakach i gadaliśmy do woli i dopiero mama z okna wołała, że czas wracać do domu.

My dzieci w PRL-u nie mieliśmy komputerów i tej całej technologii, a więc jedyną rozrywką, to byli rówieśnicy i blokowe podwórka.

Dziś sobie tak wspominałam te dziecięce lata i przypomniała mi się historyjka, która utkwiła w mojej głowie na zawsze.

Otóż było ciepłe lato i ciepły wieczór i zgrają siedzieliśmy sobie na ławkach, które stały pod blokowymi balkonami.

Na podwórku pojawił się sąsiad lekko wcięty, a że był wysokim gościem, to rzucał się w oczy

Na balkonie stała jego żona, która prosiła, aby ten zjawił się w końcu w domu!

Mieszkali oboje na trzecim piętrze, a wysoki pan rzucił się na kolana, złożył ręce jak do modlitwy i zakrzyknął doniośle – „Wyjdź na balkon piękna dziewico – nie zważaj na chłód, czy mróz – zobacz jak pięknie gwiazdy świcą”.

My dzieciaki o mało nie umarliśmy ze śmiechu i ta scenka rodzajowa na zawsze wryła się w moją głowę!

W  związku z tym jestem ciekawa, czy Wam też coś tak bardzo śmiesznego wryło się w pamięć z życia wzięte?

Może jakieś powiedzenia, anegdoty, wiersze, śmieszne i zabawne?

Kochani od jutra już nastanie jesień, a więc czekają nas nostalgiczne dni, ale miejmy nadzieję, że jesień będzie piękna ze swoimi kolorami – moje zdjęcia poniżej!

WSPOMNIENIA
Odwiedzaj swoje wspomnienia,
Uszyj dla niech płócienne pokrowce.
Odsłoń okna i otwórz powietrze.
Bądź dla nich serdeczny i nigdy
nie daj im poznać po sobie.
To są twoje wspomnienia.
Myśl o tym, kiedy płyniesz
w sargassowym morzu pamięci
i trawa morska zarasta ci usta.
To są twoje wspomnienia, których
nie zapomnisz aż do końca życia.

Adam Zagajewski

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, niebo, trawa, buty, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, niebo, roślina, trawa, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, niebo, na zewnątrz i przyroda

Uśmiechnijmy się!

Obraz może zawierać: niebo, chmura, drzewo, roślina, trawa, dom, na zewnątrz i przyroda

Na zdjęciu mojego autorstwa przedstawiam moje podwórko z lat dziecięcych.

Nie było 50 lat temu jeszcze tych budynków, ale plac istniał i na tym placu toczyło się życie dzieciaków mieszkających z rodzicami w dwóch blokach, których na zdjęciu nie widać.

Czasami tak patrzę z balkonu na plac i sobie przypominam małą dziewczynkę, która na tym właśnie placu szlifowała naukę jazdy na czerwonym rowerze, a także widzę, w którym miejscu grałam z koleżankami w gumę, klasy i w dwa ognie.

Pamiętam imiona koleżanek i kolegów i naprawdę to są strasznie miłe wspomnienia.

Dzieciaki z kluczem na szyi dawały radę!

Piszę to dlatego, ponieważ w sieci znalazłam świetny, wspominkowy wpis z tamtych czasów.

Przepraszam, że autorka zawarła dużo wulgaryzmów, ale czasami się nie da napisać tak dosadnie i przekląć trzeba!

Potem kiedy stałam się mamą i moje dzieci dorosły, to także okupowały ten sam plac z rówieśnikami.

Znalazłam ten wpis na FB i stwierdziłam, że autorka ma dobrą pamięć i mnie nawet rozśmieszyła.

Nie zawsze trzeba pisać o polityce, bo czasami życiu trzeba nadać inny, weselszy wymiar:

Teresa-Renata Żmuda-Krasek
Wizualny narrator · 30 min
Miałam już dzisiaj nic nie pisać ale się wkurwiłam jak nigdy!
Muszę odreagować.
Sorry za błędy i ogólny chaos, ale mam to w dupie. Niech to ch.j strzeli, jebany dr Oetker! No co mnie k….a podkusiło, żeby kupić budyń z tej zajebanej firmy? Siedziałam sobie w domu, czytałam to i tamto, aż mnie nagle złapała ochota na budyń. A z pięć lat już tego gówna nie jadłam. No i się wziąłam ubrałam, pobiegłam do sklepu. Poproszę budyń. Proszę. Dziękuję. Szybki powrót do domu.
Na opakowaniu napisane, że gotować mleko, potem wsypać, bla, bla, bla. Zrobiłam jak kazali. I co? I wyszło mi kakao! Rzadkie jak sraczka. Tego się nie da jeść. Jak te pieprzone chamy mogą nazywać to coś budyniem i jeszcze chwalić się nową recepturą?
Mam tego dość. Dość jebanej demokracji, kapitalizmu i całego tego ścierwa, które weszło do nas po ’89. Chce takich budyniów jak za komuny! W brzydkich opakowaniach, ale gęstych z takimi wkurwiającymi grudkami!
I kisieli też chcę! Niedawno na własne oczy widziałam jak moja znajoma PIŁA kisiel! Jak k….a można pić kisiel? Czy nasze dzieci już nie będą pamiętały, że to należy wyjadać łyżeczką, do której wszystko się lepi i na koniec trzeba oblizać?
Kto mi zabrał szklane litrowe butelki z koka kolą? Komu one przeszkadzały? I mleko w butelkach i śmietana, które kwaśniały bo były prawdziwe! A teraz po tygodniu stania na kaloryferze dalej jest ‚świeże’ – co to k…..a za mleko? A dzieci myślą, że
to mleczarnia mleko daje a krowa jest fioletowa.
A te butelki takie fajne kapsle miały, skoble do strzelania w dupę się z nich robiło!… A gumki się z szelek wyciągało Gdzie teraz takie szelki?
Dlaczego teraz nawet wafelki prince polo są w tych cudnych opakowaniach zachowujących świeżość przez pięćset lat? Ja chce wafelków w sreberkach! I nie tylko prince polo ale i Mulatków! Jaki dziad sk….ł się zachodnią technologią, dzięki której teraz wszystkie cukierki rozpływają się w ustach, a nie tak jak kiedyś, trzeba je gryźć było, tak normalnie jak ludzie!?
No pytam się, no!
Pierdolę mieć do wyboru setki rodzajów lodów i nie móc zdecydować się, na jaki mam ochotę!
Kiedyś były tylko bambino w czekoladzie i wszyscy byli szczęśliwi, a jak rzucili casatte to ustawiała się kolejka na pół kilometra.
Czy ktoś pamięta jak smakuje prawdziwa bułka? Nie, k….a, nie tak jak w waszych pierdolonych sklepach, napompowane powietrzem kruche gówna.
Prawdziwe bułki są twardawe, wyraziste w smaku, a najlepiej z prawdziwym masłem, które wyjęte z lodówki jest niemożliwe do rozsmarowania! O margarynie za komuny można było tylko pomarzyć, a jak była, to taka chujowa, chyba Palma się nazywała.
Wielkie p……..e koncerny wyjebały na amen z rynku moją ukochaną oranżadę, którą za młodu gasiłam pragnienie, a mordę przez pięć godzin miałam czerwoną. I jej młodszą siostrę – oranżadkę w proszku, której nikt nigdy nie rozpuszczał w wodzie, Bo służyła do wyjadania oblizanym palcem.
Nawet ukochane parówki mi zajebali, dziś już nie robi się takich dobrych jak kiedyś…
W telewizji dwa kanały, na każdym nic do oglądania. Teraz mamy sto kanałówi też nic nie ma. Możemy wpierdalać pomarańcze, banany i mandarynki, a kiedyś jak przyszedłeś z czymś takim do szkoły, to cię szefem nazywali.
Fast foodów też nie było i każdy żywił się w drewnianych budach i żarliśmy z aluminiowych talerzy i jakoś nikt sraczki nie dostał, a śmieci wokoło nie było bo nie było zasranych jednorazówek. A jak chcieliśmy ameryki to żywiliśmy się
zapiekankami z serem i pieczarkami i hod-dogami nabijanymi na metalowe pale. Buła, parówa, musztarda! Nic więcej do szczęścia nie potrzebowaliśmy.
Spierdalaj zasrana Ameryko. A taką k….a miałam ochotę na budyń

Chyba Was zanudzam!

Może jestem monotematyczna, ale dziś ponownie oglądałam zdjęcia i zeszło mi na to trzy godziny.

Karton po butach i chyba ponad tysiąc zdjęć, a ile wspomnień się pojawiło, że chyba będzie mi się to śniło.

Zdjęcia z młodych lat, dzieci malutkich i potem starszych. Zdjęcia ze świąt, spacerów, wycieczek, wyjazdów, naszych pupili domowych i takiego zwykłego życia jak gotowanie posiłków i bycia we własnym domu z dziećmi.

Wędrówka po domowych remontach, a więc zmian mebli, tapet, wystroju domu.

Wpadły mi w ręce dawno zapomniane zdjęcia z najfajniejszych, moich wakcji.

Moja Mama i przyszła Teścowa ( jeszcze wówczas o tym nie wiedziałam), zabrały nas na wieś do zaprzyjaźnionej Pani Danuty chyba, która wraz z mężem prowadziła gospodarstwo rolne na wsi oddalonej od naszego miasta jakieś 30 kilometrów.

Mama zabrała mnie i moją Siostrę, a także naszą koleżankę – Elę, a niedoszła Teściowa swoich synów i ich kolegę – Marka, który już bardzo dojrzale grał na gitarze –  Hey Joe.

Byliśmy tam chyba tydzień i spaliśmy na sianie w stodole, a nasze Mamy szykowały nam wiejskie posiłki.

Młode ziemniaczki, rosół z wiejskiej kury, mizera, buraczki, zsiadłe mleko i pachnący chleb.

Ja chyba miałem jakieś 13 lat, a moja Siostra i Ela liczyły sobie chyba po 11 .

Nie mieliśmy komórek, tabletów, komputerów, ale naprawdę nie pamiętam jak my spędzalismy całe dnie.

Pamiętam, że włóczyliśmy się po lesie z piosenką Czerwonych Gitar pt. „Droga, którą idę”.

Kąpalismy się w jeziorze, a rano robilismy toaletę przy pompie wiejskiej, co widać na zdjęciu.

Wymyślaliśmy scenki rodzajowe jak na zdjęciu, gdzie stoję z łopatą i wyglądało to groźnie, ale pomysł powstał chyba z jakiegoś filmu dla młodzieży, bo może to były „Wakacje z duchami”.

Kiedy wspominam swoje dzieciństwo i wakacje, to na pierwszym miejscu jest właśnie ten pobyt na wsi, gdzie uciekłam z Mamą od toksycznego ojca i tam naprawdę wypoczęłam.

Jeszcze raz namawiam – budujcie wspomnienia z rodzinnych zdjęć.

Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi i na zewnątrz

Obraz może zawierać: 2 osoby, ludzie stoją i na zewnątrz

Obraz może zawierać: 2 osoby, na zewnątrz

Brak dostępnego opisu zdjęcia.