Archiwa tagu: las

Czas grzybobrania!

Zaczął się przepiękny czas, bo czas grzybobrania.

Mój Mąż pojechał wczoraj z kolegami do lasu, w którym coś tam uzbierali, ale bez szału!

Grzybów za dużo nie było, ale było tyle, że po ususzeniu starczy na pyszną zupę grzybową.

Starsi panowie jadą razem, bo w starszym wieku muszą się już wzajemnie pilnować, bo licho nie śpi, choćby zdrowotne.

Ja już nie wybieram się do lasu, gdyż musiałabym mieć na nosie okulary, ale kiedyś byłam zdeklarowaną grzybiarką!

Jakieś 40 lat temu Mąż zakupił wojskowy samochód „Gaza-69”, który sam wyremontował i właśnie tym samochodem zabieraliśmy się rodzinnie na grzyby.

Wstawaliśmy o 5 rano i z piciem i prowiantem ruszaliśmy w drogę, a jak wiadomo taki samochód, to nie był zbyt szybki i do celu jechaliśmy nawet do 3 godziny, a potem szliśmy w las.

Kto mnie nauczył zbierać grzyby?

Mój Ojciec, który chyba nauczył mnie tylko tego jednego.

Kiedy miałam 8 lat, to pamiętam jak jechaliśmy na grzyby też wojskowym „Lublinem” i to był szok!

Była ścieżka i po lewej jej stronie rósł sobie malutki zagajnik choinek.

Weszliśmy tam i oczy nam zrobiły się jak monety – 200 prawdziwków na tak malutkim obszarze i tego nie zapomnę nigdy.

Pamiętam też inną historię, która też mi utkwiła w pamięci.

Pojechaliśmy do Głuska – Głusko (niem. Steinbusch) – osada w Polsce położona w województwie lubuskim, w powiecie strzelecko-drezdeneckim, w gminie Dobiegniew za Wikipedią!

Zostaliśmy tam zaproszeni przez kolegę Męża i tam spędziliśmy dwa tygodnie w sercu lasu!

Ten kolega był w związku z Ukrainką – starszą ode mnie i ona zaprowadziła mnie do cudnego lasu, takiego nigdy więcej nie widziałam i nie spotkałam.

Bardzo wysokie drzewa – o potężnych konarach różnego gatunku.

Słońce świeciło i ten las wyglądał zjawiskowo i był pełen magii!

Gdzie się nie obróciłam tam rosły grzyby, ale nie jednego gatunku, a wszystkich gatunków jakie znałam!

Nazbierałam wówczas dwa kosze przeróżnych grzybów, które potem suszyłam na kuchni opalanej drzewem.

Pamiętam jeszcze taką sytuację, kiedy mój śp. Teść nazbierał cały kosz grzybów i zostawił go za jakimś drzewem.

Z drugim koszem poszedł w las i zapomniał gdzie zostawił pierwszy.

Rzuciliśmy się wszyscy na poszukiwania i kosz został odnaleziony! Uf…

Nasze uzbierane grzyby suszymy na słońcu na balkonie jeśli ono jest.

Jeśli nie, to suszymy nad gazem na siatkach, które mają już jakieś 40 lat!

Lubię mieć zapas suszonych grzybów, bo dodaję je do różnych potraw jako podkręcanie smaku!

Wypad do lasu!

Ponownie wspomnienia!

Pamiętam, że jakieś 25 lat temu Mąż wypożyczył przyczepię kampingową i na dwa tygodnie pojechaliśmy do lasu w Głusku – woj. zachodniopomorskie.

Przyczepę ustawiliśmy na podwórku znajomego, który w tym lesie miał swój dom.

Pojechaliśmy na grzyby i aby wypocząć i to była taka nasza przygoda.

Sami sobie gotowaliśmy posiłki na butli gazowej, a spaliśmy w tej przyczepie właśnie.

Pamiętam, że największym zbieraczem grzybów byłam ja i wiedziałam drogą prób i błędów gdzie ich jest najwięcej.

Miałam dwa, duże kosze i skoro nastał świt – wyruszałam do lasu.

Grzyby suszyliśmy u znajomego na piecu opalanym drzewem na dużych, metalowych sitach.

Ususzonych mieliśmy ponad 2 kilogramy – pamiętam.

Grzybów było tak dużo, że je sprzedawałam w skupie.

Przyjeżdżał samochód pod sklepik spożywczy i tam te grzyby sprzedawałam i nawet nieźle zarobiłam.

Ludzie mówili, że te grzyby pojadą do Niemiec, bo podobno Niemcy wcale grzybów nie zbierają!

Całe życie swoje uwielbiałam wypady do lasu i zbieranie grzybów sprawiało mi przyjemność, a także był to wypoczynek od wszystkiego.

Dzisiaj Mąż z kolegą wybrali się w nasze stare miejsca i póki co, w lesie nie ma grzybów.

Niby jest wilgoć i jest ciepło, ale to chyba jeszcze nie ta pora!

Nazbierał parę kurek i jutro będą do jajecznicy!

Następnym razem pojadę z Mężem do lasu i choć być może nic nie nazbieram, to porobię sobie zdjęcia i pooddycham świeżym powietrzem w ramach relaksu!

Lubicie zbierać grzyby i może macie swoje sukcesy, bo na przykład nazbieraliście 100 borowików? 🙂

Ostatnie grzybobranie w tym roku!

Pisałam już o tegorocznych zbiorach grzybów i naprawdę mam ich już sporo, ale postanowiliśmy jeszcze raz jechać do lasu, by nazbierać dla Córki.

Miastowi, zapracowani, z małymi dziećmi nie zawsze mają czas pojechać do lasu, a więc w domu ponownie pachnie i zostanie im przekazane.

Do lasu, który uwielbiamy mamy 40 kilometrów w jedną stronę i w tym miejscu grzyby są zawsze w okresie grzybobrania.

Jest to  Drawieński Park Narodowy i do niego wchodzić nie wolno, ale obok jest las, gdzie można buszować!

Byliśmy w lesie w południe i ja zbierałam bliżej samochodu.

W ciągu 30 minut udało mi się zebrać całe wiaderko – wiem, wiem, że powinno się wrzucać grzyby do koszyka, ale gdzieś nasze kosze przepadły z dawnych lat i ostał się tylko jeden.

Dreptałam sobie w kółko i gdzie się nie obróciłam, to tam znajdowałam podgrzybki rosnące w grupach, a więc szybko mi to poszło!

Mąż oznajmił mi, że idzie do swojego lasu po prawdziwki, a ja cofnęłam się do samochodu, by coś zjeść i odpocząć.

W lesie praktycznie już nie było widać samochodów i grzybiarzy, bo w tym roku grzyby obrodziły i każdy się zaopatrzył do woli.

W lesie totalna cisza, słońce, nawet ptaki chyba spały, a ja zrobiłam kilka zdjęć na pamiątkę, bo w tym roku pojechaliśmy ostatni raz na grzybobranie.

Jednak nie do końca było tak pięknie, bo Mąż poszedł po te prawdziwki i dość długo nie wracał, a ja nie wzięłam telefonu.

Wystraszyłam się, że może zabłądził, a ja zostanę w tym lesie do wieczora – taką miałam wizję!

Usiadłam na wiaderku na leśnej drodze i wypatrywałam Męża, bo powinien wrócić tą samą drogą.

Trwało to chyba z godzinę, kiedy umierałam ze strachu i w końcu pojawił się z oddali – odetchnęłam!

Niby wygląda na to, że jest to ostatnie grzybobranie, ale w październiku i listopadzie jest jeszcze wysyp zielonek, które uwielbiamy szukać we mchu!

Te grzyby są smaczne w sosie z cebulką!

Obraz może zawierać: drzewo, niebo, chmura, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, niebo, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: na zewnątrz

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, niebo, roślina, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, niebo, roślina, tabela, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: drzewo, roślina, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: chmura, niebo, drzewo, trawa, roślina, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, drzewo, roślina, na zewnątrz i przyroda

Obraz może zawierać: roślina, na zewnątrz, jedzenie i przyroda

 

Poplątanie z pomieszaniem!

 

Obraz może zawierać: jedzenie

Na zdjęciu to już ostatnia partia grzybów przywiezionych przez Męża, bo co za dużo, to nie zdrowo.

W tym roku na moich terenach bardzo ładnie sypnęło grzybem i o dziwo nie ma prawie robaczywych!

Grzyby są śliczne, zdrowe, jędrne i dają w domu obłędny zapach, który chyba wszyscy lubią.

Obraz może zawierać: w budynku

A teraz drugi temat:

Trochę się już boję poruszania tematów politycznych, gdyż wszyscy możemy być prześwietleni przez obecną władzę systemem „Pegasus”.

Może oni nie tylko śledzą nasze smartfony, bo może także nasze wpisy na różnych portalach i także nasze blogi.

Zaczyna być coraz groźniej i nigdy nie wiadomo, czy nie zapukają do naszych drzwi o 6 rano, czyli strach się bać.

Może już trzeba pisać tylko o de… Maryni, aby się nie narażać systemowi za miliony złotych!

Po to zakupili ten program, aby mieć nas pod kontrolą i zakładają nam na buzie kaganiec!

Ciekawe jak się obecnie czują reporterzy, dziennikarze i inni ludzie publiczni, którzy załatwiają wiele spraw przez telefon właśnie!

Miałam nalot Policji na moje komputery i doskonale sobie zdaję sprawę z ogromnego zagrożenia i muszę wszystkich uprzedzić, aby zrozumieli wielkie niebezpieczeństwo czyhające na piszących blogi o tematyce politycznej – już to nie są żarty!

Mój blog na Onet trafił do kartoteki policyjnej i prokuratorskiej za sprawą sygnalistki z Krakowa, a komputery były przeglądane przez biegłego sześć tygodni, a więc doświadczyłam na własnej skórze, że ta władza ma instrumenty, by każdego mieć na widelcu!

Na szczęście nic nie znaleźli, a mnie się marzy, aby byli ścigani ci, którzy bezczelnie popierają tą jakże zdradziecką władzę i plują na przyzwoitych ludzi, którzy bonią resztek demokracji w Polsce!

Aby jednak nie było tak minorowo, to napiszę taką ciekawostkę.

Otóż zadzwoniłam dzisiaj do mojej rodzinnej i poprosiłam o receptę na moje stałe leki.

Zawsze to jest dla mnie stres, bo ja tak bardzo nie lubię lekarzom zaprzątać sobą im głowę!

Zostałam poinformowana, że już nie muszę prosić rodzinnej o receptą, gdyż został mi podany „Nr Recepty”, którą będę mogła załatwić w każdej aptece w Polsce – hurra – wreszcie coś budującego, co skraca kolejki do lekarza!

Jeden stres mniej!

Nie rozmawiaj z wyznawcą PiS!

Obraz może zawierać: jedzenie

Słuchałam dzisiaj na TVN w programie „Fakty po Faktach” wypowiedź niejakiego „Osła” Żalka, który zaciekle bronił tego sutenera z Krakowa – Mariana Banasia – szefa Najwyższej Izby Kontroli w Polsce!

Był to występ tak żałosny, żenujący, masakryczny, że zastanawiam się co oni biorą w tej partii.

Krzyczał na ekranie i nerwowo się śmiał, podskakiwał, aż prawie się opluł ze złości i kompletnie nie potrafił odpowiadać na pytania dziennikarza!

Ludzie w tej partii są tak zepsuci i patologiczni, że nie potrafią prowadzić rzetelnej debaty, a zakrzykują wszystkich, którzy mają inne zadanie i to jest nagminne.

Patologiczni są także wyznawcy tej partii, bo nie potrafią logicznie myśleć, analizować, a tylko łykają co ten rząd im znowu da!

Wierzą z każde kłamstwo „Premiera” i łykają każdą wypowiedzianą bzdurę Kaczyńskiego.

Nie widzą tego, że:

4 lata minęły i się pytam – gdzie te ich autostrady, mosty, bo zdaje się tylko im się udało to:

Rachunek który zapłaci Polska po rządach PiS.
Za niszczoną armię.
Za demolowany system edukacji.
Za rozwalane szpitale.
Za wycięte puszcze i drzewa w miastach.
Za popsute relacje międzynarodowe.
Za 27:1.
Za największe w historii zadłużania państwa.
Za mianowanie kuzynów, pociotków, kolegów bez żadnych kompetencji do spółek skarbu państwa.
Za niszczoną Konstytucję.
Za anarchię prawną.
Za brutalizację Policji.
Za podzielenie społeczeństwa.
Za upartyjniane sądy.
Mało?
Roman Gertych!

A to nie wszystko przecież, bo czego się nie tkną, to schrzanią, a potem się tłumaczą, że przez 8 lat Polki i Polacy – tamta władza zrobiła gorzej od nich!

Dość powoływania się na 8 tamtych lat, bo teraz wy rządzicie i przez 4 lata rozwaliliście ten kraj!

Czytam tu i ówdzie wypowiedzi fanatyków PiS i włos się na głowie jeży, bo ten rząd omamił na zawsze patologię o wielkości jakieś 5 milionów Polaków, którzy mimo draństwa da się ta patologia – pokroić.

Staram się być sprawiedliwa w ocenach i znajduję w tej partii tylko jeden punkt, który zrobili dobrze, a jest to 500+ na każde dziecko i nie zrobili nic więcej dla tego kraju, a wręcz przeciwnie – ośmieszyli Polskę na cały świat i przede wszystkim Europę.

Doszło do tego, że nie mamy „Prezydenta”, „Premiera”, bo Polską rządzi ta mała cholera!

W 2015 roku ostrzegałam wszystkich, by nie głosowali na PiS, bo ta partia upolityczni wszystkie nasze instytucje i tak się stało!

Można już przez rządzących prowadzić burdele i nikomu z głowy włos z głowy nie spadnie.

Można powoływać na najwyższe stanowiska ciotki i pociotki i ten nepotyzm także nikomu nie zaszkodzi choć to jest paraliż wszystkiego już!

Boże jak wiele jeszcze można pisać i tu się zastanawiam nad tym, że oto wielkimi krokami zbliżają się święta.

Jeśli w rodzinie macie zwolenników tej kłamliwej partii, to nie siadajcie z nimi do wspólnego stołu, bo się poróżnicie na śmierć i życie – oni nie odpuszczają, a atakują ze zdwojoną siłą.

Nie radzę wdawać się w dyskusję z pisorem na forum społecznościowym, czy innych portalach, bo oni mają opracowaną taktykę i zeszmacą, zdepczą, oplują, gdyż nie mają żadnych zahamowań, bo są otumanieni ideologią Kaczyńskiego, tego konusa bezzębnego w podartych i schodzonych butach i garniturze!

Doszło do tego, że oni są w stanie zabić w imię swojej partii, tak jak groził posłance Katarzynie Lubnauer  – funkcjonariusz Straży Marszałkowskiej!

Otrzymała pogróżki, w których została wyzwana od suk i zostanie zabita jak Prezydent Adamowicz w Gdańsku!

Funkcjonariusz  miał  ostrą broń!

Proszę zauważyć jak zostaliśmy podzieleni przez gnoma Kaczyńskiego, że można domniemywać, że będziemy mordowani za przekonania!

Jeśli wygrają, to grozić nam będzie wojna domowa!

Aby odlecieć trochę od zła – prezentuję mego Męża w lesie, na łonie natury z koszykiem grzybów! W domu cudny zapach!

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie stoją, drzewo, na zewnątrz i przyroda

 

Sezon grzybowy!

Spójrzcie do tego powyższego wiaderka!

Całe wiaderko prawdziwków, a zdjęcie dostałam od mojego Zięcia!

Dziwię się, że w lesie jest dość sucho, a jednak prawdziwki się pojawiły.

Oczywiście każdy grzybiarz ma swoje, niezawodne miejsca i nikomu nie chce ich zdradzić!

Pamiętam czasy, kiedy byliśmy piękni i młodzi i w okresie grzybobrania nie odpuszczaliśmy.

Wstawaliśmy o 6 rano i szykowaliśmy wałówkę, aby jak najszybciej znaleźć się w lesie!

Mąż miał Gaza – 69 i to nim całą rodzinką jechaliśmy na piknik połączony ze zbieraniem grzybów.

Jechaliśmy do lasu nawet 2 godziny, ale zawsze się opłacało, a do domu wracaliśmy wieczorem.

Najczęściej grzyby były przeznaczone na susz, a suszyliśmy je na sitach nastawianych na kuchenkę gazową!

Pamiętam czas spędzony w samym lesie, kiedy wypożyczyliśmy wóz camping i tak mieszaliśmy 2 tygodnie.

Chodziłam sama do lasu i zebrałam bardzo dużo grzybów, a je suszyłam u znajomego i po ważeniu okazało się, że suszu było dwa i pół kilo.

Nie ususzone sprzedawałam hurtownikom, którzy przyjeżdżali pod wiejski sklep i skupowali świeże grzyby i płacili, a więc  udało mi się trochę zarobić.

Kiedy się suszy grzyby w domu, to jest nieziemski zapach, który uwielbiam, a w kuchni dość często sięgam po zapasy.

Najwięcej schodzi mi suszu na Święta Bożego Narodzenia, bo robię sporo sosu do racuchów drożdżowych, które moja rodzina uwielbia.

Ze zbieraniem grzybów wiąże się opowieść, kiedy mój Teść znawca tematu zostawił pełen koszyk z grzybami pod drzewem i tak się zakołował, że ten koszyk mu zginął.

Musieliśmy wszyscy udać się na poszukiwania, które skończyły się powodzeniem.

Innym razem mój Mąż poleciał za grzybem w las i się też zagubił, a my baliśmy się, że coś mu się stało.

Mąż doszedł do jakieś malutkiej wioski i przy pomocy dobrego człowieka odnalazł nas i samochód.

Jednym zdaniem w lesie trzeba się bardzo pilnować, bo łatwo się zakręcić i stracić orientację!

W związku z grzybami przypomina mi się też coś, kiedy miałam osiem lat.

Jednostka Wojskowa mojego Ojca zorganizowała wypad na grzyby.

Pamiętam, że jechałam wojskowym samochodem „Lublin” i przypominam sobie, że za Ojcem weszłam do brzydkiego lasu – zagajnika, w którym drzewa uschły.

W tym zagajniku znaleźliśmy ponad 200 cudnych, pachnących borowików i tu muszę oddać hołd Ojcu, że nauczył mnie zbierać grzyby i je nazywać!

Jedna Ukrainka nauczyła mnie jak smażyć większe kapelusze borowików, a więc trzeba je naciąć w kratkę i obtoczyć w cieście naleśnikowym i smażyć na patelni z dwóch stron – niech schabowy się chowa!

Umówiłam się dziś z Mężem, że we wtorek wybierzemy się do lasu i obyśmy mieli dobry dzień w zbieraniu grzybów i wrócą nam wspomnienia z młodości!

Zdjęcia poniższe są moje!

Obraz może zawierać: jedzenie

Obraz może zawierać: przyroda

Poszedł do lasu, a lasu już nie ma!

 

Człowiek poszedł do znajomego lasu w Bieszczadach, a lasu już nie było.

Drzewa, które tam były tysiące lat, ale pojawił się PiS i tnie bez opamiętania – video powyżej.

Ktoś mi zarzuci, że PO też rżnęło, ale chyba nie na taką, bezczelną skalę!

Uważam, że były to wycinki kontolowane.

Pod video jest taki wpis:

Rząd pozwala na masową wycinkę drzew w Bieszczadach i transport statkami do Szwecji!!!
Niedawno ukazały się zdjęcia niemieckiego masowca w porcie Gdynia załadowanego polskim drewnem. Robi kilka kursów w tygodniu do Szwecji. A drewno między innymi z bezcennych miejsc w Bieszczadach. Kto powstrzyma ten rabunek? Kto rozliczy? Do kogo idzie kasa?

źródło: YouTube

Będąc urzędniczką pamiętam ile zachodu kosztowało, by zdobyć zezwolenie na wycinkę drzewa na własnej posesji.

Ile papierków trzeba było wypełnić, aby otrzymać zezwolene, bądź zakaz o czym decydowali urzędnicy z Wydziału Ochrony Środowiska.

A co robi ten rząd?

Wycina bez żadnego zezwolenia i nic sobie nie robi z tego, że degraduje nasz klimat i  jeśli się nie zatrzyma tego draństwa, bo przyjdzie takie ocieplenie klimatu, że się spalimy w atmosferze, a tyczy się to całego Świata.

Kaczyński sobie zamarzył przekop na Mierzi Wiślanej i wycięto tam tysiące drzew, a przekopu nie będzie i za to powinny być kiedyś konsekwencje za degradację przyrody.

Naukowcy biją na alarm, że jest to ostatni dzwonek, by zaprzestać dewastacji lasów, bo to one chronią ludzkośc przed zagładą, ale wielcy tego Świata mają to gdzieś, bo liczy się tylko kasa!

Chiny są wszędzie i wycinają lasy deszczowe  zakładając plantacje np. soi, bo na tym są świetne dochody, a miejscowi są bez pracy i klepią biedę – taki jest teraz świat.

Oceany są plastikowe już, a także cały Świat zalany jest plastikiem, a wielkie koncery jak np. „Coca Cola” mają się świetnie i mają w de… , że wieloryby i inne morskie zwierzęta duszą się tym plastikiem, a także ptactwo.

Codziennie na Świecie ginie jeden gatunek ssaków, owadów, ptactwa i nikogo to jak na razie nie obchodzi i taki Trump ma się dobrze i taki Kaczyński nie szanuje polskiej przyrody.

Bogowie jeśli istnieją, to się kiedyś wnerwią i taki Park Narodowy Yellowstone – USA może wybuchnąć, bo pod nim jest krater wulkaniczny i wyfruniemy w kosmos jak miliony lat temu – dinozaury!

Najnowszy sondaż na jesienne wybory to:

Najnowszy sondaż pracowni Estymator dla portalu @DoRzeczy_pl (19-20.06):

PiS – 47,9 proc.,
PO – 22,7 proc.
Wiosna – 7,3 proc.

II wariant:

PiS – 46,7 proc.
PO + N + SLD + Zieloni – 30,1 proc.
Wiosna 8,2 proc.

A ja jestem za tym, aby PiS wygrał jesienne wybory, a tak to podsumował mój internetowy kolega Dominik!:

„Nie ja to pierwszy wymyśliłem, ale jak się zastanowić CO BY BYŁO – jakby Opozycja w październiku WYGRAŁA WYBORY PARLAMENTARNE – to nie byłoby czego jej zazdrościć!! :boisie:
Okres gospodarczej koniunktury światowej na jaki trafił PiS ze swą kadencją – bezspornie mija i analitycy zapowiadają że kolejny okres dekoniunktury (co jest normalne!) – zacznie się już w przyszłym roku!! :pomocy:
Bartłomiej Sienkiewicz to wizjoner który przewidział co Polskę czeka nazywając to:
CH.J – DUPA i KAMIENI KUPA”.. :bezradny:
I jego wizja powoli się ziszcza! :zmeczony:

Ciemnota PiS-u łyka wszystkie kłamstwa o „bajkowej Polsce”, oraz PiS-owskie afery – jak jak łykali u „Sowy>>” ośmiorniczki. :mniam:
I będzie łykała, dopóki Prezesowi starczy dóbr do rozdania, a one już się powoli kończą. :bezradny:
Prezes jak bogaty Wujek z Ameryki – rozdaje nie swój majątek, bo sam przecież nic nie ma – więc daje to co nam wszystkim zabiera w coraz wyższych podatkach, albo pożycza na nasze konto. :zaciera:

Ja nie wiem czy to dobry pomysł aby jak PiS-iory – Opozycja jeździła po wsiach jak niejaki Duda i tańczyła w rytmie ludowych przyśpiewek. Albo jeździła limuzyną jak Prezes, wchodzący na estradki i straszący Ciemnotę tym, że jak wygra opozycja to wszystko im zabierze. :pomocy:

TEJ CIEMNOCIE WISI KALAFIOREM DEMOKRACJA, POLSKA, CZY WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI!! 
ICH INTERESUJE KTO WIĘCEJ DA A SKĄD WEŹMIE TO NIE ICH PROBLEM!
(choć co rezolutniejsi podpowiadają że PINIENDZE – „najlepiej niech weźmie z BANKU!!”) :ubaw:

A może Prezes że swym PiS-em powinien sam wypić to piwo które nawarzył?? :okok:

Może PiS powinien rządzić do własnego unicestwienia które jest nieuniknione!! :wsciekly:
Należałoby powoli, ale skrupulatnie uświadamiać i edukować tzw. SIUWERENA – ale nie obiecywać niczego ponad miarę, bo to się potem zemści. :grozi:
Jak się będzie zbliżał krach, Kaczyński będzie chciał powtórzyć, jak w niegdysiejszej swojej kadencji, manewr z votum zaufania i oddaniem władzy. I wtedy należy mu KONIECZNIE udzielić tego „zaufania” i niech pisiory żrą te żaby i popijają stęchłym piwem które nawarzyli!! :cwaniak:
Dowiodła komuna że to w przypadku polskiej Ciemnoty jedyny sposób – aby przejrzała na oczy, stanęła frontem przeciw nim i pogoniła na wieki wieków. 

Obecnie wygrana opozycji, to złudne zwycięstwo a nawet, totalna klęska z zajadłym, mściwym i podstępnym przeciwnikiem w opozycji.
Opozycja powinna wziąć senat, (co jest łatwiejsze!) i mieć dużo, jak najwięcej miejsc w Sejmie, żeby blokować niszczenie państwa, ratować co się da. :dziadek:
Jeśli wygra Sejm – to PiS w opozycji z ludem, któremu nie będzie z czego płacić doprowadzi do KATASTROFY na miarę lat 80-tych!! :mur:

Może dla dobra Polski – warto poczekać aż PiS połknie swoją żabę i popije piwem, którego nawarzył. 
Nie uważacie??” :mysli:

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, na zewnątrz, tekst i przyroda

 

Już nabili strzelby, aby zabić 23 tysiące dzików!

9 lat temu te dranie zorganizowali wyprawę samolotem do Katynia, bo zbliżały się wybory.
Wyprawę zorganizowali tak niechlujnie, że samolot spadł w Smoleńsku we mgle  i zginęło 96 osób na czele z Prezydentem i jego żoną.
Potem na tej katastrofie doszli do władzy w 2015 roku i tak już rządzą 3 lata zamieniając Polskę w ruinę!
Kiedy dorwali się do władzy, to zaczęli wycinać nasze dobro narodowe, czyli Puszczę Białowieską.
Wycinali nie tylko chore drzewa, ale i stuletnie dęby i cała, normalna Polska opłakiwała te drzewa.
Potem dorwali się do Stadniny Koni w Janowie i doprowadzili ją do stanu tak mrocznego, że znowu cała, normalna Polska płakała, bo tylko koni żal.
Następnie ustalili, że w grobach smoleńskich będą szukali trotylu i zaczęli niepokoić zmarłych, ale także ich rodziny, które nie godziły się na ekshumacje! Rodziny przegrały i przeżywały następną żałobę!
Jest to banda, która lubi taplać się we krwi i kocha grzebać w grobach, a wszystko dla swoich nędznych celów, aby tylko utrzymać władzę, która po trzech latach wymyka się im z rąk.
Już nie chce mi się pisać o zniszczeniu Trybunału Konstytucyjnego, łamaniu Konstytucji, Sądu Najwyższego i upolitycznieniu Policji, Wojska Straży Pożarnej.
Mało jest im krwi i zarządzili w całej Polsce odstrzał zwierzyny, a więc dzików, żubrów, bo nie znają się na niczym i lubią wciąż maczać swoje łapy we krwi.
Od soboty będą strzelać do ciężarnych loch i do małych dziczków, bo dla nich nie ma żadnej świętości i kompletnie się nie znają na profilaktyce i mądrych odstrzałach, a więc zabiją 23 tysiące sztuk tego pożytecznego dla lasów zwierzęcia.
Jeśli zabiją żubry i dziki, to wezmą się za sarny, jelenie i wilki i nie zostanie w polskich lasach kamień na kamieniu, a oni będą zlizywać z uwielbieniem krew ze swoich łap morderców i dobrze na tym zarobią!
Nie jestem przyrodnikiem, ani biologiem, ale wiem, że w przyrodzie wszystko jest potrzebne, bo się uzupełnia i jeśli zabraknie jakiegoś gatunku, to przyroda wariuje i dzieją się rzeczy niepożądane, a więc powstaje chaos.
O tym pisze Adam Mazguła, a potem jest artykuł o tym jak Chińczycy wytrzebili wróble, a potem zalała ich szarańcza, która zżarła im uprawy!
W przyrodzie wszystko jest potrzebne i jeśli człowiek w nią ingeruje, to najczęściej przegrywa!
Powstaje pytanie o co w tym chodzi, bo jeśli nie wiadomo o co, to chodzi o kasę,a więc kto na tym zarobi, bo chyba za każdą zabitą sztukę myśliwy zgarnie 600 złotych!
Masakra, eksterminacja, holokaust!

Adam Mazguła

PiS marzy o zapisaniu się w historii Polski i tworzy nowy rozdział również w dziejach ziemi.

Najpierw PiS wybije dziki, potem drapieżniki, które nie będą się miały czym żywić i zaatakują zwierzęta domowe. Następnie wytną lasy, bo larwy owadów, które były pożywieniem dzików opanują lasy. Potem wybiją te zwierzęta, które nie będą mogły schować się do lasu, bo ich nie będzie i wyjdą na drogi, do miast roznosząc zagrożenie dla ruchu i zdrowia ludzi…

Tak wygląda „czynienie sobie ziemi poddanej”, które to stwierdzenie jest głównym motorem działania ludzi demolki, zniszczenia i otępienia, których ojcem chrzestnym jest były minister Szyszko i jego rydzykowi wyznawcy.
Tak tworzymy historię naszej planety, na której niedługo nie da się żyć, bo ludzie zniszczą jej faunę i florę.

PiS marzy o zapisaniu się w historii Polski i tworzy nowy rozdział również w dziejach ziemi.

Adam Mazguła

60 lat temu Chińczycy wypowiedzieli wojnę wróblom. Zapłacili za to bardzo wysoką cenę…

Natury tak łatwo ujarzmić się nie da i człowiek od zarania dziejów musi borykać się z paskudztwami niszczącymi nasze uprawy, lasy czy przydomowe ogródki. 


W latach 50. wielki przywódca chińskiego ludu – Mao Zedong zapragnął udowodnić światu, że owszem – można odnieść zwycięstwo w walce ze szkodnikami, ale potrzebna do tego jest solidarność narodu. Głowa Chińskiej Republiki Ludowej zakasała więc rękawy i poszła na wojnę z… wróblami.

Wielki Skok Naprzód – taką nazwą ochrzczony został cykl gospodarczych reform, które przeprowadzono w latach 1958 -1962. Według planów Mao w tak krótkim czasie Chiny miały przejść drogę od prymitywnego kraju rolniczego do przemysłowej potęgi, z którą liczyć się winny wszystkie światowe imperia.

Jednym z pierwszych kroków w ramach tego projektu była tzw. „Kampania przeciwko Czterem Szkodnikom”. Pierwszym z wrogów, którego należało wyeliminować był komar – bestia odpowiedzialna za roznoszenie malarii. Równocześnie na innych frontach miała się odbyć walka ze szczurami i muchami. Ostatnim z wrogów chińskiego narodu był wróbel.
Autor tego planu – Mao, który absolutnie nie znał się na mechanizmach zachodzących w przyrodzie, polegał na rachunkach chińskich uczonych. A ci wykalkulowali sobie, że każdy wróbel pałaszuje 4,5 kilograma nasion rocznie, a każdy milion tych ptaków pozbawia jedzenia ok. 60 tysięcy osób!

Takie rachunki zrobiły na przywódcy ogromne wrażenie i utwierdziły go w przekonaniu, że mały ptaszek jest wrogiem ludu i należy się go jak najszybciej pozbyć. Ponadto sama idea poskramiania natury bardzo dobrze wpasowywała się w komunistyczną ideologię. Sam Marks przecież głosił, że środowisko naturalne powinno być w pełni wykorzystywane i zmieniane dla ludzkich potrzeb.

Pierwszym krokiem walki była machina propagandowa. Należało przecież wytłumaczyć Chińczykom z jaką to straszliwą bestią mają do czynienia. Każdy obywatel miał misję bezwzględnego tępienia wróbli. Do ptaków strzelano, truto je i niszczono ich gniazda. Oprócz tego szkodniki trzeba też było płoszyć i nie dopuszczać, aby te zaznały choć chwili wytchnienia. W ruch poszły bębny, a każda chińska pani domu miała pod ręka garnek i chochlę, aby w razie pojawienia się wróbla móc przestraszyć go donośnym hałasem. Wiele ptaków padło z wyczerpania. Dziś szacuje się, że w wyniku kampanii Mao uśmiercono setki milionów zwierząt, które zgodnie z tym co mówiły media – wyżerały nasiona z pól uprawnych i dopuszczały się rabunków jedzenia ze spichlerzy.

Na obrzeżach miast postawiono setki tysięcy strachów na wróble, powołano też specjalne bojówki odpowiedzialne za tropienie i zabijanie ptaków. Miejskie parki, skwerki i cmentarze stały się miejscami tzw. „wolnego ognia”, gdzie dokonywano prawdziwych jatek przeprowadzanych na szukających schronienia wróblach.

W tej historii pojawia się też polski wątek. Dochodziło do tego, że zaszczute przez mieszkańców Pekinu ptaki szukały schronienia na parapetach i dachach budynków należących do zagranicznych misji dyplomatycznych. Urzędnicy ambasady Polski w Pekinie nie zgodzili się wpuścić na jej teren tłumu obywateli, którzy przez płot zobaczyli watahę kryjących się na terenie placówki wróbli. Rozwścieczeni Chińczycy otoczyli więc budynek i zaczęli tłuc w bębny, talerze i garnki.

Po dwóch dniach nieustannego hałasowania ciągle płoszone ptaki padły z wycieńczenia. Do akcji musieli wejść polscy pracownicy ambasady, którzy łopatami pozbywali się tysięcy zdechłych zwierząt walających się na całym, należącym do placówki, terenie.

Niech nikt nie waży się twierdzić, że z naturą nie da się wygrać! – te słowa mógłby powiedzieć Mao, kiedy to w krótkim czasie, dzięki narodowemu ruszeniu, wróbla można było już uznać za gatunek w Chinach wymarły.

Radość ze zwycięstwa nie trwała jednak zbyt długo. W kwietniu 1960 roku, na początku sezonu wysiewów, chińscy przywódcy zorientowali się, że do diety wytłuczonych w pień ptaków nie zaliczały się jedynie ziarna, ale także i insekty. W szczególności zaś – szarańcza. Kilka pestek wydziobywanych z pól przez ptasiego „wroga narodu” było doprawdy niską ceną w porównaniu z ilością owadów, które zwierzę to zjadało.
Dopiero teraz zdecydowano się dokonać sekcji zwłok jednego z uśmierconych wróbli. Okazało się, że 75% zawartości jego żołądka to insekty! Ups…

Kiedy Chińczycy pozbyli się naturalnego wroga szarańczy, w ciągu kilku tygodni wiosny populacja tych szkodników była przeogromna.
Dopiero teraz Mao zorientował się, jakim strzałem w stopę było wprowadzenie w życie rozporządzenia o tępieniu wróbli. Natychmiast kazał zaprzestać ich zabijania i skupić się na akcjach wymierzonych przeciwko pluskwom.
Za późno już było na jakikolwiek ratunek – plagi owadów zaatakowały pola. W szczególności zaś upodobały sobie uprawy ryżu.

Pozbawione naturalnego wroga owady mnożyły się na potęgę. Stojąc w obliczu naturalnej klęski, rząd Chin podjął desperackie próby ratowania sytuacji. Zaczęto sprowadzać wróble ze Związku Radzieckiego licząc na to, że importowane ptaszątka szybko uporają się z problemem. Nic z tego – uprawy zostały już przetrzebione. Pewne było już tylko jedno – w najbliższym czasie Chińczycy nie będą mieli co włożyć do garnków (tych samych, które jeszcze niedawno służyły za „bęben” przydatny do płoszenia wróblowej zarazy).

Dziesiątki milionów ludzi skazanych zostało na głód – nie mając dostępu do pożywienia Chińczycy jedli trawę, trujące grzyby i korę z drzew. Według oficjalnych, chińskich raportów z powodu niedożywienia zmarło 15 milionów osób. Wiadomo jednak, że dane te były znacznie zaniżone. Dziś szacuje się, że ilość zgonów będących następstwem fatalnej decyzji komunistycznych władz, wahała się pomiędzy 45 a nawet 78 milionami!

Przez ponad 50 lat temat ten w Chinach uchodził za tabu. Tym bardziej, że jednym z przykrych efektów głodu były dość częste przypadki kanibalizmu wśród najuboższych rodzin. Tysiące ludzi zostało zabitych i zjedzonych.
Ostateczne zwycięstwo w tej wojnie natury z ludzką ignorancją odniósł więc zdziesiątkowany, umęczony i sfatygowany wróbel.

 

Grzybobranie – wspomnienia!

 

Obraz może zawierać: jedzenie

Kiedy jest się już w starszym wieku, to chciał, czy nie chciał włączają się wspomnienia z młodości.

Dziś Mąż pojechał na grzyby i myślałam, że nic nie przywiezie, bo w zachodniej Polsce jest od pół roku susza i deszczu prawie nie było.

Jednak ku mojemu zdziwieniu przytachał cały koszyk grzybów jędrnych i całkiem przyzwoitych, a trafiły się tylko trzy robaczywe.

Włączają się więc wspomnienia, bo doskonale pamiętem nasze rodzinne wypady do lasów, których na mojej ziemi nie brakuje.

Każdy zresztą chwali swoje ziemie i swoje lasy, a ja dumna jestem z tego, że naprawdę mamy gdzie zbierać grzyby.

Kiedy byliśmy młodzi i piękni jeździliśmy całą rodziną na grzybobranie Gazem-69, który Mąż zakupił za małe pieniądze i go wyremontował.

Wstawaliśmy bardzo wcześnie i cała rodzina pakowała się do samochodu i jechaliśmy zbierać grzyby, a w lesie byliśmy już o 7 rano, kiedy słońce przebijało się przez gałęzie.

Zawsze w mojej kuchni miałam suszone grzyby i bywało tak, że nadmiar sprzedawałam świeże w skupie, bo nie dawało się tego przerobić.

Uwielbiam zbierać grzyby, bo to jest dla mnie ogromny relaks i na grzybach się znam.

Czasy kiedy rodzinnie jechaliśmy na grzyby się skończyły, bo nasze Mamy są już wiekowe, a moja pomału odchodzi, a mój Teść – wielki zbieracz i znawca już nie żyje, a Dzieci mają swoje rodziny.

To były piękne, rodzinne czasy, w których byliśmy razem i czas grzybobrania nas niesamowicie łączył.

Uwielbiam gotować zupę grzybową i nie tylko na Wigilię, ale i w ciągu roku, a także kilka razy w roku piekę racuchy drożdżowe polane sosem grzybowym, a robię go tak:

  • Namaczam w zimnej wodzie kilka garści suszonych grzybów,
  • W garnuszku na oleju smażę pokrojoną w kostkę cebulę,
  • Namoczone grzyby przekręcam przez maszynkę do mięsa.
  • Łączę cebulę i zmielone grzyby i podlewam rosołem,
  • Dodaję wody, pieprzę i solę, a kiedy są miekkie dodaję odrobinę śmietany – pycha!

Mam dla Was jeszcze jedną poradę kulinarną, że jeśli znajdziecie dorodne borowiki, to ich nie suszcie na sicie, a zróbcie tak jak mnie nauczyła pewna Ukrainka.

  • Natnijcie kapelusz borowika w kratkę i obtoczcie w panierce, tak jak kotlety schabowe i usmażcie na maśle – niebo w gębie.

Dziś u mnie w domu pachnie pięknie i taki zapach daje kopa do życia!

 

Podobny obraz

Seniorka, która nie jest już kozicą!

W Ameryce rozgrywa się armagedon i kiedy w telewizji pokazują migawki z tego, co się tam dzieje, to moje oczy robią się wilgotne.

Nikt na tej naszej, kochanej Ziemi nie zasługuje na takie traktowanie przez naturę.

Niestety, ale zdaje się, że nasz klimat radykalnie się zmienia i być może globalne ocieplenie działa tak, że ludzie pozbawiani są całego, swego dobytku, a także często życia.

Wystarczy wrócić pamięcią jak nawałnica w Pomorskim potraktowała hektary lasu i dobytek ludzi.

Z żywiołem nie da się wygrać niestety.

Tegoroczne lato też nie należało do udanych, gdyż po trzydniowym upale – natychmiast pojawiły się burze i silne, niszczycielskie wiatry.

Dziś z Mężem pojechaliśmy na grzyby.

Weszłam do cudnego lasu, w którym żaden świr Szyszko nie wycina drzew i poczułam się szczęśliwa.

Nie ważne ile grzybów nazbieraliśmy, bo nie wiele, ale kontakt z lasem dał mi wielkie  wyciszenie i spokój!

Gapiłam się na jesienne wrzosy, wysokie drzewa i zielony mech. Gapiłam się na samosiejki i gdzieniegdzie powalone drzewa przez wiatr, których nikt nie usuwa.

Zdałam sobie sprawę z tego, że nigdzie nie muszę uciekać przed wielką wodą, ogromnymi falami i tsunami.

Poczułam wolność, bo w lesie nie było praktycznie żadnych ludzi, a tylko śpiewające ptaki, a w mchu ukryte malownicze muchomory.

To był cudny dzień, co uwieczniłam na zdjęciach.

Pamiętam, że kiedy byłam młodsza, to żaden grzybek mi nie umknął. Przemierzałam las jak kozica i nawet potrafiłam w zagajniku czołgać się, aby tylko zdobyć kolejne trofeum do koszyka.

A teraz już bardziej dostojnie się poruszam po lecie, bo w końcu czas zrobił swoje! 😀