Stasiu i Ola byli nierozłączni, a ich mamy były siostrami. Staś i Ola jako małe dzieci przebywali ze sobą całe dnie na podwórku. Kiedy Ola się spóźniała, to Staś stał pod jej oknem i wrzeszczał w niebo głosy, aby się pospieszyła, bo on nie umie się bawić sam, a tylko ze swoją siostrą przyrodnią pragnie wymyślać nową zabawę.
Wszędzie razem, a więc razem wdrapywali się na drzewa w parku i razem pokonywali wszelkie przeszkody takie jak płoty, by skubnąć z ogródka niedojrzałe jeszcze jabłko, czy śliwkę, a potem uciec by nie zostać złapanymi. Śmiechu było co nie miara, a ich zabawy i wiszenie na trzepaku codziennie rozśmieszało innych, podwórkowych rówieśników. Byli nierozłączni i lubiani na podwórku, a do tego byli bardzo do siebie podobni.
Kiedy Ola się przewróciła, to Staś ją pocieszał i dawał wsparcie, a kiedy Staś się pokłócił z kolegą o piłkę, to Ola łagodziła spór i odciągała go od zwady, tłumacząc, że nie powinien się bić z kolegą i zaraz wymyślała inną, ciekawszą zabawę.
Byli ze sobą potem w szkole podstawowej i siedzieli w jednej ławce, a po lekcjach razem odrabiali zadane do domu lekcje i nikogo to nie dziwiło, że tak bardzo dobrze się rozumieją, a wręcz przeciwnie, bo wszyscy byli zadowoleni, że te dwa szkraby tak fajnie się z sobą dogadują i uzupełniają.
Potem razem dostali się do tego samego liceum. Staś był świetnym sportowcem i Ola mu bardzo kibicowała, kiedy jej przyrodni brat grał tak świetnie w koszykówkę, a on podziwiał ją za zmysł artystyczny, bo Ola grała na gitarze i była duszą towarzystwa na obozach i szkolnych wypadach za miasto.
Pewnego lata wyjechali z rówieśnikami na obóz w Bieszczady i tam przy blasku księżyca, z niebem błyszczących gwiazd – Stasiu pod wpływem chwili pierwszy raz w swoim życiu pocałował się z dziewczyną, a tą dziewczyną była właśnie Ola.
Wystraszyli się oboje i jak oparzeni odskoczyli od siebie i w wielkim zawstydzeniu nie wracali do tego tematu. Nie chcieli i nie umieli roztrząsać tej zakazanej miłości i temat został zamknięty na wiele lat. Jednak kiedy przychodził czas świąt, które ich mamy zawsze wspólnie urządzały, trudno było im się błyszczącym wzrokiem nie spotkać przy stole. Nikt niczego nie zauważył, że coś jest nie tak, a dalej wszyscy uważali, że łączy ich niebywała siostrzana i braterska nić i tych dwoje świetnie się ze sobą dogaduje.
Przyszedł czas, że pierwszy raz musieli się rozstać, gdyż po skończeniu liceum, Ola postanowiła studiować medycynę, a Staś wolał być inżynierem i pragnął budować wielkie statki. Nauka i dorosłe życie rozdzieliło ich na wiele, długich lat.
Ola na studiach poznała chłopca i szybko się zdecydowali na ślub, a Stasiu związał się z kobietą i po zakończeniu studiów i otrzymaniu pierwszej pracy też postanowił zalegalizować swój związek. Potem u Oli pojawiły się dzieci i Stanisławowi urodził się syn.
Życie się toczyło u obojga i zaganiani w codzienności od czasu do czasu do siebie dzwonili i opowiadali, co wydarzyło się w ich małżeństwach. Opowiadali o pierwszych ząbkach, pierwszych krokach ich dzieci. Opowiadali, że kupili samochód, albo planują wyjazd, czy też remont. Byli ze sobą bardzo szczerzy i nie ukrywali przed sobą niczego. Czasami miało się wrażenie, że więcej sobie mówią, niż własnym towarzyszom życia.
Mijały lata i dzieci ich rosły, a Stanisław bardzo przepracowany dostał skierowanie do sanatorium w mieście, gdzie mieszkała Ola. Spotkali się po latach na kawie i nie mogli się ze sobą nagadać. Potem wybrali się razem do kina, a potem Staś zaprosił ją do swojego pokoju w sanatorium, aby zobaczyła jak mu się odpoczywa. Nie wiedzieli kiedy, ale znaleźli się w łóżku i kochali się namiętnie wiele godzin. Oboje zrozumieli, że nie widzą dalszego życia bez siebie, gdyż byli jak dwie połówki jabłka, których życie nie powinno było rozdzielać. Nie mogli się rozstać i płakali obydwoje, zdając sobie sprawę z tego, jaki wielki grzech właśnie popełnili. Jednak, mimo zakazów etycznych i moralnych i wbrew prawu spotykali się dalej na miłość, aż Stanisław musiał już wyjeżdżać z sanatorium.
Nikt o niczym się nie dowiedział, ale oboje przechodzili męki z tych najcięższych, jakimi była tęsknota za sobą i wielkie cierpienie, że nie mogą światu wykrzyczeć swojej miłości. Wiedzieli, że nie mogą zdradzić nikomu swoich uczuć i dać się potępić przez rodzinę i bliskich. Znowu zostały im tylko telefony, aby w ukryciu wyszeptać sobie – tęsknię i kocham!
Najpierw Ola się rozwiodła z mężem, ponieważ zrozumiała, że jej życie przy nim stało się nudne i rutynowe. Przestała go kochać już wiele lat temu, ale ze względu na dzieci, trwała w tym związku. Kiedy dzieci poszły na swoje, postanowiła swój związek zakończyć i pragnęła żyć sama i nie oszukiwać się więcej.
Stanisław pewnego dnia do niej zadzwonił i oznajmił, że u jego żony wykryto raka i w zasadzie nie ma już dla niej ratunku, choć czeka ją chemia, lekarze rozkładają ręce. Syn Stanisława był razem z nim i oboje trwali przy żonie i matce do końca!
Minęły dwa lata i Ola przyprowadziła się do mieszkania Stanisława, aby zamieszkać z nim razem pod jednym dachem. Oboje mieli po pięćdziesiąt lat i wszystkim tłumaczyli, że mieszkanie razem, to mniejsze koszty utrzymania i wszyscy to kupili bezapelacyjnie. Nikomu nie przyszło nawet do głowy, że Ola i Staś żyją ze sobą jak stare, dobre małżeństwo.
Jednak ubolewają nad tym, że nadal muszą swoją miłość ukrywać przed światem i on nie może jej prowadzić za rękę podczas spaceru w parku i nie może się nią nigdzie pochwalić, aby nie wzbudzić niepotrzebnej im sensacji, a więc żyją razem i ukrywają swoją miłość przed wszystkimi, ale są za to wreszcie niesłychanie szczęśliwi.