Na zdjęciu jest droga na nasz cmentarz, którą zawsze idę z Mężem na groby przez park!
Zawsze było tu tłoczno i ludzie idąc na cmentarz nieśli znicze i kwiaty, by ustroić swoje groby!
Dużo mijanych znajomych i mówiliśmy sobie – dzień dobry!
W tym roku jest inaczej, bo moja ścieżka jest pusta i tak bardzo jest pusto w mieście i to napawa ludzi smutkiem, bo nie mogą iść na cmentarz, by pobyć z nimi i z rodziną!
Tak dziwnie jest dziś nie pójść na cmentarz. Tak dziwnie uświadomić sobie, że kwiaty, świeczki zapalone na grobach – one są dla nas, nie dla nich!
Ten spacer po jesiennych, wilgotnych liściach, które jak miękki dywan ścielą się między grobami i ta cicha zaduma jest dla nas, by pomóc nam zrozumieć, jak wiele dostaliśmy, jak ogromne mieliśmy szczęście. Bo mieć kogo kochać, to olbrzymie szczęście.
Ja z Mężem wciąż żyjemy i właśnie mamy oboje, to szczęście, że jeszcze jesteśmy razem, ale w tyle głowy padają oczywiście pytania – jak długo i chyba w naszym wieku każdy tak ma!
Lubię chodzić alejkami na cmentarzu i bywa, że oddając się zadumie odwiedzam znajomych – czytam tablice – liczę lata ile żyli i to daje mi taką zadumę, że jestem tutaj wciąż i musze być dobrym człowiekiem.
Po to, by po mojej śmierci nie gadali, że byłam zołzą, plotkarą i nie do życia!
Dziś zapaliłam w domu światełko dla mojej matki, ojca, dwóch wnuków, teścia i babci mojego Męża!
Dziś już nic więcej nie napiszę, bo jestem strasznie nerwowa.
Jutro na świat przyjdzie moja trzecia Wnusia, bo tak świat się plecie, że jedni umierają, a inni się rodzą!
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, bo przecież mamy pandemię i dlatego tak bardzo się denerwuję!
Będzie sama, bo nawet Męża do Niej nie wpuszczą – takie czasy!
Nie zobaczę Jej szybko, bo pandemia – jasna cholera!
Dobrej nocy Wam!