Archiwa tagu: niesmak

Na koniec roku zapachniało kupą

Agnieszka Kublik z Gazety Wyborczej ponoć, napisała felieton „Pampers z niespodzianką”, w drugim członie tytułu dodając, że nie jest to „felieton przeciwko matkom”. Przeczuwała, że tekst wywoła burzę – i absolutnie się nie pomyliła, bo ch…, de… i kamieni kupa, to pikuś do tego, co napisała owa dziennikarka i jak podzieliła społeczeństwo.

Poszła do włoskiej restauracji z przyjaciółmi z USA, aby sobie porozmawiać i się rozerwać, a tu nieopodal jej stolika jakaś polska mamuśka na kanapie przy stoliku, bez skrępowania zaczęła zmieniać, że tak delikatnie rzeknę, zafajdanego przez dzidziusia pampera i się zaczęło!

Pani Agnieszka ni chybił opowiedziała tę scenę w gazecie jako okropnie zdegustowany gość owej restauracji, bo tak nią to wzburzyło. Ten pseudo pachnący pampers został przeniesiony demonstracyjnie, obok stolika Pani Agnieszki i umieszczony z niespodzianką w toalecie, w kuble na śmieci i w zasadzie sprawę tak zakończyła owa matka, ale burza się rozpętała kupkowo na sam koniec roku.

Tak sobie myślę, że mnie taka sytuacja pewnie by obeszła, bo nie należę do szczególnych wrażliwców i wszystko, co ludzkie nie jest mi obce, ale tutaj trafiło na estetkę i kobietę wymagającą, trzymającą się standardów i mamy kłopot, bo i goście z USA pewnie źle ocenią polską mentalność!

Kłopot polega na tym, bo czy rodzice powinni przychodzić do restauracji z tak małymi dziećmi, które często wrzeszczą, piszczą, plują i wybrzydzają. Dzieci, które mogą w trakcie jedzenia, czy picia kawy, albo wina zrobić ową kupkę jakiegoś tam koloru.

Ja sobie myślę, ze nastały dziwne czasy, że dzieci zaczynają ludziom przeszkadzać. Złoszczą się na dzieci w samolotach, w uzdrowiskach, restauracjach i kawiarniach, a także na plażach. Dzieci, które nie potrafią się zachować i stanowią zło konieczne w przestrzeni publicznej, bo są miedzy nami ludzie, a często kobiety, które dzieci nie znoszą i najlepiej dla nich by było, aby dzieci w ich otoczeniu wcale nie było.

Trochę to smutny czas nastał, że ocenie kategorycznej i często bardzo złej, poddawane są Matki Polki, które bardzo się rozpanoszyły podobno i kiedy idzie taka z wózkiem, to klękajcie narody, bo oto idzie bohaterka wszech czasów, bo jest matką!  Trzeba jej ustępować na każdym kroku, bo jak nie, to walnie tym wózkiem w biodro, albo obrzuci stosownie słowami, że zapamięta się do końca życia.

Czy tak jest? Nie wiem, bo nie spotkałam się w swoim życiu z taką roszczeniową matką i żadna mnie wózkiem nie pchnęła, a więc nie mogę oceniać, ale chyba coś jest na rzeczy jednak, skoro takich kwiatów jest tak dużo w sieci i tu konkluzja:

Przypominam sobie jak to było, kiedy sama byłam młodą kobietą i chodziłam dwukrotnie w ciąży pracując do rozwiązania obu ciąż. Żaden lekarz się nade mną nie roztkliwiał i nie zaproponował zwolnienia na ten czas, a mnie coś takiego nie przyszło do głowy nawet. Zwolnienia były tylko dla ciąż zagrożonych, a nie jak teraz – jak leci, że każda ciężarna powinna odpoczywać, bo to jest szczególny czas błogosławiony i już! Może w traktowaniu ciąży jak chorobę tkwi cały szkopuł, że obecne, młode kobiety czują się jak księżniczki i krzyczą na prawo i lewo, że oto ona jest matką i należą się jej wszystkie dobroci tego świata.

Nie wiem, może się mylę i nie chcę oceniać pochopnie, ale ja byłam matką przede wszystkim dla siebie i dla swoich dzieci i nie szpanowałam tym swoim matczeniem, bo to była tylko i wyłącznie moja i tylko moja sprawa, a tak na koniec, to dobrze, że pani w tej restauracji miała pampersa, a nie jak my kiedyś – pieluchy tetrowe, bo dopiero było by fuj 😀

Dlaczego Maria Czubaszek to sobie robi?

 Ten wpis leżał trochę w szkicach i bałam się  zahaczyć o ten temat, aby nie być posądzoną o jakieś tam animozje do osoby publicznej, bo Maria Czubaszek jest osobą publiczną w medialnej przestrzeni. Mimo dość już sędziwego wieku, bo urodziła się w 1939 r., wciąż jest aktywna i ma się bardzo dobrze. Pisarka, blogerka, felietonistka, autorka tekstów do piosenek i tak dalej, że nie wymienię, ale to można przeczytać w Wikipedii. 

Ludzie lubią ją ze jej szczególne poczucie humoru i należy do osób, którą jedni uwielbiają, a inni nienawidzą, za jej głośne wypowiedzi na temat swoich aborcji, czego w kraju katolickim bodajże nie powinno się głośno mówić. 

Osobiście nic nie mam do Marii Czubaszek i podczytuję jej bloga i oglądam czasami „Szkło Kontaktowe” w niedzielny wieczór, kiedy rozmówczynią jest Pani Maria, choć przyznam, że bardziej mnie bawi Wojciech Zimiński i Tomasz Sianecki, ale jak jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Mnie humor Pani Mari w szkle nie podchodzi i czasami zupełnie nie bawi, bo mnie bardziej bawi jednak grono męskiego humoru i tu zahaczam o seksizm?

Raczej nie, ponieważ okropnie mnie razi druga twarz Pani Marii – ta z papierosem na każdym niemalże zdjęciu w sieci. Nie mam nic do kobiet palących, bo każdy jest dorosły i pali za swoje i to jest jego zdrowie. Sama czasem lubię sobie dymka puścić, kiedy na przykład myślę o następnej notce na bloga, ale za żadne skarby nie zrobiłabym sobie zdjęcia z papierosem w ustach, a nawet w dłoni. Nienawidzę takich zdjęć, a epatowanie Pani Marii swoim nałogiem jest tak nachalne i niesmaczne, że chciałoby się głośno krzyknąć – po co sobie to Pani Mario robisz? I dodam, że jest to tym bardziej niesmaczne, że kobiecie, seniorce tym bardziej nie wypada.

No ale może ja się czepiam!

 

Patologiczny i idiotyczny TVN!

Do południa to ja nie mam czasu za bardzo, by wgapić się w telewizor, bo wiadomo, że jest od rana coś do zrobienia. Jednak dziś musiałam sobie odpuścić domowe prace, gdyż po wczorajszym skakaniu po oknach dostałam zakwasów i dlatego miałam luz blues. 

Włączyłam rano telewizor, by posłuchać wiadomości, gdyż chyba jak każdy człowiek pragnę wiedzieć, co dzieje się w kraju i zagranicą, a dzieje się bardzo dużo. U nas poszukiwania nowego Premiera i walka o stołek, a tam na wschodzie ginie coraz więcej ludzi. No cóż, tak ułożony jest ten świat i ludzkość nie znosi nudy. Musi się coś dziać.

Ok, potem włączyłam na TVN o godzinie 15, a tam jakiś nowy program nazywający się „Szkoła”. Patrzę pierwszy raz i oczom nie wierzę. Młodzież gimnazjalna i ten jej słownik i zachowanie. Jeśli tak rzeczywiście dzieje się w szkołach, to ja już boję się o moje wnuki, bo to jest proszę państwa patologia szkolna. Nie wiem, po jaką cholerę pokazuje się młodzieży różne sytuacje, od których włos na głowie się jeży. To wygląda mi na podpowiedź jak mogą się zachowywać i jak mogą kombinować, a nic im się nie stanie, bo nauczyciel w szkole to jest pan pikuś i w zasadzie to nauczyciel biega za uczniem po szkole, aby gówniarzowi nie stało się nic. A gdzie nauka? Skoro szkoły naszpikowane są takimi zachowaniami, to na naukę prawie nie starcza czasu. Gdzie się podziały moje lata szkolne, kiedy nauczyciel to był jak druga matka i ojciec, a nie policjant!

Dobra! Leci następny program „Rozmowy w toku”, a tam też patologia. Matka chodzi z córką na melanże i pozwala jej w swojej obecności chlać piwo. Pozwala sobie mówić po imieniu, bo jaka z niej mama, skoro może być kumpelą do podrywu i wspólnych imprez. Gdzie się podziały moje czasy, kiedy matka była tylko jedna, a jej słowa stanowiły nietykalną świętość!

Lecimy dalej! Program „Szpital”, a tam chory człowiek, a obok rozgrywają się dantejskie sceny, bo ktoś kogoś zdradził, ktoś inny oszukał, albo porzucił i skłamał. No kurza twarz! Bywałam w szpitalu, bywałam na izbie przyjęć, ale nigdy nie byłam światkiem takich krzyków i rozmów i załatwiania życiowych problemów, a może coś się zmieniło i może to nie dzieje się w moim kraju? Patologia pokazywana na siłę, aby mi wmówić, że jestem starej daty i nic nie rozumiem. Takie wapno na drutach!

Następny, nowy program, w którym mamusie poszukują żony dla swego maminsynka, ale drogi TVN-enie! Nie będziesz ze  mnie więcej robić idiotki i w to, to ja się z pewnością nie wkręcę i tylko spytam o co wam właściwie chodzi, promując ludzi i ich zachowania na poziomie głupoty straszliwej i serwując nam patologiczne zachowania non stop. 

Ciekawa jestem, co jeszcze zostanie objęte produkcją, bo chyba już nie pozostaje nic innego jak wyreżyserowane sceny, prosto z łóżek polskiego społeczeństwa, gdyż ta telewizja zeszła na psy, a tak dobrze się do kiedyś zapowiadało.

Z pamiętnika Dojrzałej Psycholożki – Jak bronić się przed staruchami

Będąc dojrzałą psycholożką o specjalności „Jak bronić się przed staruchami” umiejącą rozpoznać wśród ludzi starszych dobre i złe intencje, po mojej świadomej decyzji uczestnictwa na forum Klub Senior Cafe czyli lata obserwacji tego wbrew pozorom i nazwie – szambie, weszła raz do mojego gabinetu  pacjętka mocno zasmucona i rence jej opadły do oponek 😀

PACJENTKA – Dzień dobry, pani psycholog!

DOJRZAŁA PSYCHOLOG – Dziędobry, co pani dolega?

P – Mnię dolega Pani Psycholog okrutna prawda o ludziach w moim wieku, jak by nie patrzył Seniorach. Wydawałoby się, że określenie Senior zobowiązuje do godności i szacunku. Pokłonienia się przed człowiekiem, który coś tam w życiu osiągnął, zdobył po drodze życiowe doświadczenie, chcący się nim dzielić z innymi. Wydaje mnię się Pani Psycholog, że na Seniorze się poślizgnęłam jak na gównie krowim i mokrej trawie i ubolewam Pani Psycholog, że byłyśmy obie na tym samym forum, choć znałyśmy się tylko wirtualnie. Pani Psycholog, czytałam jak Pani pierwsza trzasnęła drzwiami tak mocno, że u mnie na profilu zadrżały okna. Oho, pomyślałam. Czas zwijać żagle, nic tu po mnie, skoro autorytety naukowe, jak Pani, mają dość tego szamba i rolują swój piękny profil. Pani Psycholog, czy widziała Pani te wszystkie ckliwe obrazki, kwiatuszki i kawki, pod którymi ukryte są gniazda żmij i os? Nie daj panie bożyczku przyznać się do swojego szczęścia, nie daj napisać o swojej niedoli, nieszczęściu, bo natychmiast jest to wykorzystane w perfidny sposób. Nie ma zmiłuj się, nie obroni się nikt, kiedy rój wstrętnych os zaatakuje ze zdwojoną siłą. Pani psycholog, jaką my dobrą decyzję podjęłyśmy, tylko mam prośbę i proszę mnie nauczyć obojętności na zachowania zdziczałych seniorów. Proszę mnię wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, że seniorzy w Polsce nie zachowują się godnie, jak na wiek przystaje, a wbrew pozorom, stanowią bandę schamiałych potworów!

DP – Rozumiem boleści i skręcanie się ze złości i oburzenia. Proszę położyć się na mojej mnięciutkiej kozetce, a ja drogą hipnozy sprawię, że będzie Pani olewała (brzydkie słowo) to miejsce, w którym właściwie nie ma treści życiowej żadnej. Żyją sobie te seniory, klepią w klawiturkę, od rana do wieczora, tracąc cenny już czas na bzdety bez wartości, a ja po hipnozie oczyszczającej, zapraszam Panią na jesienny spacer. Proszę spojrzeć za okno – dziś znowu wyszło słońce, ptaki śpiewają, jest jeszcze zielona trawa i przed długą zimą, spróbujemy razem pobyć, porozmawiać, pomilczeć. 

P – Czy da się Pani Psycholog zaprosić po spacerze na partyjkę szachów w towarzystwie aromatycznej kawy i lampki wina?

DP – Ależ oczywiście i niech żyje życie jak w Madrycie z godnościom osobistom 😀