Archiwa tagu: piwo

Rozmowa przy piwie!

Pisałam wczoraj, że moje miasto ma swoje piwo i dzisiaj je skosztowałam.

Nie jestem znawczynią smaków piwa, ale to mi smakowało, bo jest takie babskie właśnie.

Nie ma w sobie za dużo goryczki, a jest bardziej słodkie i pachnie świeżością i lekkością.

Ma cudowny, słoneczny kolor, a kiedy naleje się piwo do szklanki, to piana jest tak duża, że trwa jakiś czas, kiedy opadnie.

Produkt się udał więc i niech promuje moje miasto.

O ile się orientuję, to piwo zarabia na cel charytatywny i tylko przyklasnąć.

Niżej wkleiłam zdjęcia z porannego Szczecina, które zrobił mój Zięć odprowadzając mojego Wnuka na zajęcia piłkarskie.

Szczecin jest bardzo interesującym miastem i każdego namawiam, aby je zwiedzić, tak przy okazji!

Teraz chciałabym napisać na inny temat i naprawdę długo się zastanawiałam, czy o tym napisać.

Czasami wchodzę na profil facebookowy Doroty Zawadzkiej – psycholog rozwojowej i tam był nagrany live – nie wiem, czy dobrze to określam – o dzieciach.

Jak długo żyję już na tym świecie, to nie wiedziałam, że małe dzieci się masturbują, bo ja z moimi dziećmi nie miałam takiego kłopotu.

Jednak tam w komentarzach wypowiadały się mamy, że ich dzieci – tak – to robią na wszelkie sposoby i podobno jest to okres rozwojowy, który z czasem mija, ale nie musi.

Zmierzam do tego, że niedawno rozmawiałam z osobą pracującą w szkole dla dzieci lekko upośledzonych, które nie tylko się tam uczą, ale i śpią i są pod opieką opiekunów i nauczycieli.

Usłyszałam w tej rozmowie, że chłopiec lekko upośledzony ogłasza wszem i wobec, że „lubi walić konia” i będzie to robił zawsze.

Nie ma na niego siły, a w szkole nie ma absolutnie fachowców od takich zachowania, kiedy dzieci w nocy napadają jedno na drugie i wymuszają zachowania seksualne.

W szkole nie ma seksuologa, który by z tymi dzieciakami rozmawiał i uczył adekwatnie, co robić z takim popędem, bo o tym w przestrzeni publicznej się absolutnie nie rozmawia.

Takich dzieci jest naprawdę dużo.

Ludzie ciężką pracą chcą nakierować je na lepszą drogę i nauczyć je zawodu, ale to jest walka z wiatrakami i o tych dzieciach w Polsce się nie mówi!

Rodzice chętnie się pozbywają kłopotu z domu i obarczają problemem odpowiednie placówki, w których dzieją się dramaty!

Czy Kaja Godek wie, że istnieje problem większy niż ślub kobiety z kobietą?

Czy ma jakiś plan, co robić z tymi dziećmi, kiedy staną się dorośli, a mimo to, co je interesuje, to zaspokojenie seksualne.

Podkreślam, to są dramaty i nikt w tym kraju nie chce w tych dramatach grzebać!

Lenistwo dziedziczone w genach!

Naukowcy jeśli chcą się dowiedzieć czegoś o człowieku, albo przetestować nowy lek, wykorzystują do tego celu szczury. Szczury, to bardzo inteligentne stworzenia i robią wszystko, aby ich gatunek przetrwał, a więc przystosowują się z wielką łatwością do ekstremalnych i zmieniających się warunków.

Naukowcy zrobili badania na szczurach pod kątem życiowej aktywności i wielce się zdziwili, bo jeśli matka potomstwa jest aktywna i kręci się i kręci na swojej zabawce, to jej potomstwo tak samo jest żywotne i aktywne. Jeśli jednak matka jest ociężała i woli lenistwo, jej dzieci zachowują się bardzo podobnie i naśladują matkę w nic nie robieniu. Obijają się tak jak ona  i mają w nosie wszelkie formy wygibasów i się nie przemęczają.

Skoro szczury tak się zachowują to pewnie i ludzie, ktoś może się zapytać, a ja odpowiem, że znam takie kobiety, które zachowują się zupełnie podobnie do szczurów leniuchów, które wychowały tak swoje potomstwo.

Jedna z nich, to wypisz wymaluj jak z tych badań naukowców. Otóż ma już ponad 50 lat, a w życiu nie przepracowała ani godziny. Zaszła w ciążę z przygodnym facetem, który miał jej zapewnić byt, a ten zwiał, jak się kapnął, że ma być dostarczycielem kasy. Wolał już płacić alimenty na dziecko, niż utrzymywać jeszcze jego matkę. Płakała po nim, ale nie długo, bo na jego miejsce zjawił się za niedługo drugi, który też spłodził jej dzieciaka i też wziął nogi za pas.  Głupia myślała, że złapie go na ciążę. Potem jednak znalazł się trzeci frajer, który się z nią ożenił i spłodził jej dwoje dzieci, ale wysłała go na tiry, aby zarabiał kasę na  całe potomstwo i oczywiście na jej potrzeby, a ich miała sporo, bo kochała się w kosmetykach i złocie. Obwiesiła się złotem wręcz, a w jej uszach wisiały codziennie nowe, złote kolczyki.

Od lat jej dzień wygląda tak, że wstaje, zapala papierosa, trochę ogarnie chatę i idzie robić makijaż, bo zaraz przyjdą koleżanki, które zdadzą jej relację o tym, co dzieje się w mieście. Nie musi wychodzić do miasta, bo dzieci zrobią zakupy, a ona i tak wie, co w mieście się dzieje. Czasami wypije jakieś piwo z psiapsiółkami, zgotuje jakiś obiad dla dzieci, a po południu glebnie się na godzinkę, bo jest zmęczona. Uważa, że jest wspaniałą matką, bo dzieci ma wychowane pod sznurek, gdyż inaczej zrobi im karczemną awanturę, że są nie wdzięczne za to, co dla nich robi.

Mijają lata, a jej dzieci wpadają w alkoholizm, albo narkomanię. Nic nie szkodzi, bo nie za bardzo o nie walczy. Nakrzyczy, nawrzeszczy i na tym sprawa się kończy. Dzieci rosną, ale nie kształcą się i nie szukają pracy. Są patologiczne i stanowią problem dla policji i nauczycieli, a ona ubolewa przed koleżankami, że nie radzi sobie, choć sobie żyły wypruwa – akurat!

Dziś wygląda to tak, że ten jej trzeci, zaiwania na tą zgraję leni na czele z matką, której zdrowie lekko zaczyna się sypać, a więc ma wymówkę, że do żadnej pracy nie pójdzie i jakoś to będzie. Wszak na jakoś to będzie spędziła całe życie, a jej dzieci, też tak je spędzą i szafa gra i tak: Najstarszą córkę wychowała babcia z dziadkiem na wartościowego człowieka. Druga córka wychowana przez leniwą matkę żyje ze złodziejstwa. Trzecia córka chla na umór i rodzi dzieci jedno za drugim,  a najmłodszy syn kombinuje kasę na narkotyki.

Co z mamusią? Ano buja się po portalach typu Nasza klasa i robi sobie foty na zdjęcie profilowe, a kiedy mąż zjedzie udaje, że jest grzeczną i przykładną żoną. Idzie jej na kark sześćdziesiątka i tak minęło jej życie, a więc bezproduktywne, bo urodzić to nie wszystko, ale o tym wiedzą tylko inteligentne kobiety!

Ps. Nie generalizuję, bo w patologii wychodzą czasami wartościowi ludzie, ale naukowcy muszą zrobić inne badanie, czy leniwe szczury rodzą też wyjątki, dążące do lepszego i wartościowego życia.

 

Wódko, pozwól żyć!

Każdego poranka, niezależnie, czy to było lato, czy zima, wybiegała z domu i szybkim krokiem i wzrokiem utkwionym nie wiadomo gdzie. Była zazwyczaj ubrana w jakieś dresy i na szybko założone pierwsze buty z rozwichrzonym włosem. Widać było, że bardzo się spieszy i od niechcenia odpowiadała na dzień dobry. Miała w nosie te wszystkie mijające ją osoby, które znała i miała gdzieś te ich dzień dobry. Miała jeden obrany kierunek – do sklepu monopolowego tuż za rogiem. Wpadała szybko do sklepu z wyliczoną kwotą i pośpiesznie chowała do torebki pięć piw. To taka poranna dawka. Która pozwalała jej stanąć na nogi, bo przecież piła cały dzień, a więc rano męczył ją kac określany jako gigant. Między jednym, a drugim piwem, do których dolewała wódki, aby kop był większy, niedbale wieszała pranie na przyblokowych sznurkach. Alkohol sprawiał, że stała się bardziej rozmowna i już chętnie odpowiadała na dzień dobry. Jej dzieci zaczęły zaniedbywać naukę i uciekały z domu jak najdalej, znikając nie wiadomo gdzie na kilka godzin. Nie wiedziały dlaczego matka ich pije, bo przecież nie za bardzo je to obchodziło. Mogły i miały okazję też imprezować i nikt nie miał do nich pretensji. Monity ze szkoły sprawiły, że zaczęło do niej docierać, że ma poważny problem i trzeba chyba coś z tym zrobić. Miała w sobie jeszcze sporo wstydu i zdecydowała się na leczenie zamknięte. Udało się i teraz już się jej nie widzi biegnącej do sklepu monopolowego.

Krysia pracowała w wielkiej korporacji. Było w jej pracy wielkie ciśnienie i stres. Szybciej, więcej, dokładniej – tak naciskał szef. Siedziała w pracy codziennie po kilkanaście godzin. Kiedy wracała wieczorem do domu, zahaczała o sklep monopolowy i dla kurażu kupowała butelkę, dobrego wina, którą wypijała przed telewizorem, w samotności. Nie miała czasu nikogo poznać, bo praca była dla niej bardzo ważna. Miała ambicję na awans i lepsze pieniądze.

Kiedy w końcu dostała ten upragniony awans, pojechała do rodziców, aby się nim pochwalić. Rodzice otworzyli butelkę szampana i zasiedli do uroczystego obiadu. Cieszyli się wznosili toast za ich uzdolnioną córkę – za sukces. Nagle Krysia źle się poczuła i zemdlała. Karetka przyjechała i zabrała ją do szpitala. Rodzice zaniepokojeni w rozmowie z lekarzem, dowiedzieli się, że Krysia ma w organizmie 1,6 promila alkoholu. Zdziwili się, bo jakże to taki wynik po jednej lampce szampana?

Nie wiedzieli, że ich Krysia ma poważny problem z alkoholem, bo przecież ich córka nie wygląda na alkoholiczkę. Po długiej z nią rozmowie, szczerej do bólu, Krysia przyznała się, że alkohol pomaga jej przetrwać i w ten sposób radzi sobie ze stresem.

Dlaczego o tym piszę? Bo alkohol rządzi światem i jest tak dostępny, jak kupienie paczki zapałek. Na każdym kroku są sklepy tylko z alkoholem, albo alkohol jest dodatkiem do innych zakupów.

Lekarze, prawnicy, wysoko postawieni, sędziowie, prokuratorzy, a także ci szarzy ludzie wpadają w szpony tego jakże dostępnego trunku. Jakże często alkohol staje się produktem pierwszej potrzeby, bez którego nie da się żyć.

Przeczytałam dzisiaj opowieść Pani Barbary Falandysz, żony Leszka Falandysza, który był doradcą w gabinecie Prezydenta Lecha Wałęsy i wykładowcą na Uniwersytecie. Pani Barbara opisała swoją wielką walkę z mężem alkoholikiem. Tak, Falandysz był alkoholikiem i bardzo często wstawał i upadał na samo dno. Pani Barbara napisała znamienne słowa, że alkoholik nigdy się nie podniesie dla ukochanej żony. Alkoholik musi zrozumieć, że ma poważny problem i jeśli podejmuje próbę walki z uzależnieniem, to musi zrobić to najpierw dla siebie. Innej drogi nie ma!

Skoro umiem, to wstawiam piosenkę, dość adekwatną do wpisu :