Archiwa tagu: zakochanie

Miłość nie ma wieku!

Panią Stasię uroczyście pożegnano w zakładzie pracy, w którym przepracowała 40 lat z przerwą na dwie ciąże tylko. Sama się zdziwiła jak ten czas szybko przeleciał i nagle przyszła chwila przejścia na zasłużoną emeryturę. Cieszyła się, że wreszcie będzie miała czas tylko dla siebie, ale martwiła się, że po śmierci męża będzie musiała przebywać sama ze sobą w dużym mieszkaniu.

Postanowiła nie martwić się na zapas, gdyż przecież jej dzieci i jedyna wnuczka z pewnością będą ją odwiedzać, a ona może się zobowiązać, aby od czasu do czasu przypilnować siedmioletnią wnuczkę, a w niedzielę będzie zapraszała syna z żoną i córkę z mężem na wykwintniejsze obiady. Wiedziała oni są tacy zabiegani i pewnie jedzą szybko i byle co.

Córka pani Stasi miała swój gabinet psychologiczny, w którym przesiadywała wiele godzin, gdyż z dzisiejszą młodzieżą rodzice nie radzą sobie, a więc pacjentów było coraz więcej i więcej. Wymagało to dużego poświęcenia ze strony pani psycholog.

Syn pani Stasi wykształcił się na inżyniera dróg i mostów i też praca całkowicie go pochłonęła i nie wiele czasu miał dla niej i swojej zapracowanej żony. Nikt nie powiedział, że będzie lekko, a więc pani Stasia wymyśliła sobie, że chociaż podczas niedzielnego obiadu będą wszyscy razem i tak też się stało. Około godziny czternastej w jej domu zaczynało się gwarnie i wesoło, a pani Stasia nie kryła swojego zadowolenia.

Kochała swoje dzieci i zawsze o nich myślała najczulej jak to matka, ale podczas długiego tygodnia czuła się bardzo samotna. Nie bardzo odnajdywała się na tej wymarzonej emeryturze. Musiała coś wymyślić, aby nie popaść w niechcianą depresję i nie zamknąć się tylko w swoim świecie.

Czytała więc dużo książek, wychodziła na spacery i rozmawiała z  przypadkowo poznanymi ludźmi na ławeczce, ale jakoś to wszystko było dla niej za mało.

Miała dopiero 65 lat i wciąż świetnie wyglądała. Była zdrowa, co ją bardzo cieszyło i zdrowie w niczym jej nie ograniczało. Zapragnęła jeszcze raz w swoim życiu przeżyć uczucie do mężczyzny. Pragnęła z kimś wypić poranną kawę, przytulić się, porozmawiać i mieć z kimś iść na spacer.

Kochała swojego męża, który stanowczo za wcześnie ją opuścił i zostawił samą, ale tłumaczyła sobie, że nieżyjący mąż byłby szczęśliwy, gdyby ona po raz drugi odnalazła swoje szczęście.

Nawet sobie wyobrażała tego pana, którego pokocha. Miał to być dystyngowany mężczyzna w jej wieku, a może ciut starszy. Pan dobrze wychowany z manierami, lekko szpakowaty. Pan, który od pierwszego wejrzenia by jej zawrócił w głowie tak, aby poczuła coś od pierwszej chwili.

Obmyślała plan, że może w parku na ławeczce ktoś taki się do niej przysiądzie i rozpocznie rozmowę, albo może w teatrze ktoś pomoże jej włożyć płaszcz, ale nic takiego się nie stało. Pomyślała nawet, że może już nigdy nie spotka kogoś na tyle interesującego i przyjdzie jej do końca swoich dni pozostać samotną kobietą.

Myśl o takim kimś jednak nie dawała jej spokoju. Pragnęła tego, aby o poranku obudzić się przy kimś takim, który podałby jej śniadanie do łóżka i obdarzył  porannym uśmiechem i pocałunkiem.

Dzieci zostawiły jej laptopa. Nie był on najnowszy, ale wciąż sprawny. Pani Stasia miała mgliste pojęcie do czego służy owa maszyna i pewnego razu, kiedy samotność mocno doskwierała, weszła na portal randkowy. Założyła sobie konto z bardzo aktualnym zdjęciem. Opisała siebie tak jak czuła, czyli najszczerzej, iż pragnie poznać mężczyznę niebanalnego. Opisała, że jest gotowa i otwarta na nową znajomość, taką do grobowej deski i konto swoje zatwierdziła.

Oczywiście, że jej dzieci nie miały pojęcia o jej zabiegach w internecie i chęci poznania kogoś interesującego. Nie zwierzyła się nikomu ze swoich pragnień i obserwowała swoje konto na portalu.

Zgłosiło się wielu panów w jej mniej więcej wieku. Zaczęła z nimi pisać i można by stwierdzić, że testowała owych panów, zadając im wiele dociekliwych pytań. Z całej tej plejady wybrała pana Józefa, który wydał jej się najbardziej wiarygodnym i dobrze poukładanym, starszym panem.

Pan mieszkał w tym samym mieście, a więc umówili się na pierwszą randkę w kawiarni, a pani Stasia miała mieć przy sobie tomik wierszy Wisławy Szymborskiej, aby Pan Józef miał ułatwione zadanie – tak się umówili.

Pani Stasia z drżeniem serca czekała pierwsza, a kiedy wszedł wysoki i postawny mężczyzna, nie miała wątpliwości, że to on. Podszedł do stolika i szarmancko pocałował ją w rękę, a ona poczuła natychmiast coś takiego, jakby znali się od wielu lat, bo tak mu z oczu dobrze patrzało.

Rozmawiali najpierw nieśmiało opowiadając o swoim życiu na zmianę. Pan Józef też był wdowcem z 35 letnim stażem w związku i nie zauważyli, kiedy minęły trzy godziny ich pierwszej randki, a tyle mieli sobie jeszcze do powiedzenia i wciąż było im mało.

Zaczęli się spotykać codziennie i dzwonić. Pan Józef zabierał panią Stasię na spacery, do kina i robili wypady za miasto nad pobliskie jezioro. On rozpalał ognisko i piekł dla niej kiełbaski, a przy tym świetnie się bawili i wciąż nie zamykały im się buzie. Mieli wciąż sobie tyle do powiedzenia i jednym słowem zakochali się w sobie i zostało wypowiedziane magiczne słowo – kocham.

Nie wierzyła, że spotkała na swojej drodze tak prawego i z klasą mężczyznę, który góry by dla niej przenosił, a ona dogadzała mu kulinarnie w swoim domu, bo bywał u niej coraz częściej.

Na niedzielny obiad znów przyszły jej dzieci z rodziną i postanowiła zrobić im niespodziankę – zaprosiła też Józefa. Chciała się nim pochwalić i przede wszystkim przedstawić go  swoim  dzieciom.

Jednak jej plan nie wyszedł najlepiej, gdyż spotkała się ze strony swoich bliskich z dziwną konsternacją i zdziwieniem. Usłyszała od swoich dzieci, że w tym wieku to chyba nie wypada sypiać z mężczyzną, bo co by na to powiedział ich ojciec, który chyba się przewraca w grobie. Padło dużo nieprzyjemnych uwag, że chyba zwariowała na stare lata, że to jest niesmaczna sytuacja, a matka robiąc za nastolatkę się ośmiesza w oczach swoje wnuczki.

Pani Stasia nie spodziewała się takiej reakcji i nie znała z tej strony swoich dzieci. Nagle objawiły się jej jako źli ludzie i nie tak ich wychowała. Poczuła się bardzo skrzywdzona tymi osądami, a w głowie powtarzała sobie, że chciała być tylko jeszcze raz szczęśliwa i miała nadzieję, że jej rodzina to zrozumie. Stało się zupełnie nie po jej myśli, bo rozpętało się piekło i nikt nie tknął niedzielnego obiadu, a zaczęto trzaskać drzwiami na odchodne.

Po tym wszystkim pani Stasia się załamała, bo Józef zaatakowany przez rodzinę Stasi skulił się i ukrył z dala od niej, ale to był tylko taki chytry plan.

Pani Stasia przestała wychodzić z domu. Całymi dniami chodziła nie uczesana i nie umalowana, a nie było to do niej podobne. Przestała o siebie dbać i o dom także, a więc w zlewie rosła góra brudnych naczyń i kompletnie przestała sprzątać.

Siedziała taka zaniedbana, a Józef przestał ją zupełnie odwiedzać, a więc kiedy dzieci przyszły, to zastały ją i dom w kompletnym nieładzie. Pani Stasia siedziała i nie reagowała na żadne argumenty, że powinna wziąć się w garść i przestać płakać po swoim lowelasie, bo to przykro patrzeć jak stara kobieta rozpacza za urojoną miłością.

Tak żyła pani Stasia przez miesiąc, aż jej bliscy się zaniepokoili i posądzili ją o depresję po utracie ukochanego, który ją na zawsze opuścił. Obiecali, że jeśli weźmie się w garść, to niech sobie kocha kogo chce, bo już nie mogą patrzeć jak się ich matka zatraciła w tej rozpaczy. Nie mogli patrzeć na ten wszechobecny bałagan, brudne naczynia, warstwy kurzu wszędzie i nie zrobione pranie, a matkę w brudnym szlafroku, rozczochraną i zaniedbaną.

Wpadli razu pewnego wszyscy razem i zaczęli sprzątać dom matki, bo tego było już za wiele. Wyszorowali i wypucowali wszystko, tylko dlatego, aby panią Stasię pobudzić do życia. Zapragnęli aby wszystko było tak, jak przed poznaniem Józefa. Niech wrócą te niedzielne obiady i dawne ich rozmowy i nawet niech uczestniczy w nich Józef, aby tylko matka się otrząsnęła ze swojej rozpaczy. Jednak Stasia wciąż nie była sobą i na dokładkę przestała się  do nich odzywać i wciąż patrzyła w jeden punkt jakby  oszalała.

Ręce rodzinie opadły i zaczęli ze sobą po cichu rozmawiać, że trzeba panią Stasię oddać o szpitala psychiatrycznego, bo dalej tak żyć z taka matką się nie da.

Zadzwonił w pewną niedzielę do wszystkich telefon i pani Stasia ponownie zaprosiła ich na niedzielny obiad. Mówiła spokojnie i składnie prosząc, by się zjawili punktualnie. To był dziwny telefon, bo przecież ich matka zachorowała na depresję, a tu taka nagła odmiana. Odetchnęli, choć nie uwierzyli do końca, że ten obiad faktycznie się odbędzie.

Punktualnie o czternastej wszyscy stali przed drzwiami pani Stasi, które im otworzyła razem z panem Józefem. Oboje byli szykownie ubrani, a ściślej – pięknie wystrojeni. Pan Józef z garniturze pod krawatem, a pani Stasia w czerwonej, twarzowej bluzce, a na szyi korale. Pięknie uczesana i wymalowana, aż trudno było wszystkim w ten widok uwierzyć, że to chyba wszyscy śnią, bo przecież….

Kiedy weszli  do środka, to pani Stasia zadała im tylko jedno pytanie. Czy wolą matkę szczęśliwą, czy też zaniedbaną i wyłączoną kompletnie ze świata i rodziny i niech teraz wybierają, bo ona i jej ukochany wbrew wszystkiemu się kochają i kochać będą, gdyż im się od życia jeszcze coś należy.

Obiad przebiegał w takiej atmosferze, jakiej  Pani Stasia się nie spodziewała, a jej i pana Józefa chytry plan wypalił, bo wszyscy odetchnęli z ulgą, że już nie trzeba myśleć o szpitalu dla pani Stasi. Młodzi się pokajali i bili w piersi, co chyba czegoś ich na zawsze nauczyło, że miłość nie jest reglamentowana i nie ma wieku, bo nie wolno nikomu zabraniać miłości.

Dla ciebie zrobię wszystko – moje kino

Czasami to wstyd się przyznać, że się ogląda melodramaty, ale w końcu choć jestem już seniorką, to wciąż kobietą i dlatego od czasu do czasu poświęcę swój czas na melodramat właśnie.

Która kobieta nie chce, a i mężczyzna też, aby znaleźć w świecie tę drugą połówkę jabłka, z którą zechce się zestarzeć. Kto nie marzy o wielkiej miłości, takiej aż po kokardy, takiej na wieki i aż po grób. Nie wszystkim się tak układa i bywa różnie, bo to by było zbyt piękne i może nawet nudne, a więc tym bardziej namawiam do całkiem dobrego melodramatu pt. „Dla ciebie zrobię wszystko” produkcji USA. 

Oglądając ten film miałam wrażenie jakby to była następna propozycja z cyklu „Love Story”, bo tak się też bohaterowie zaplątali w życiowych perypetiach i pokonywali masę przeszkód, aby tylko być ze sobą na zawsze!

Nie będę opowiadała fabuły, ale namawiam na to kino może we dwoje przytuleni, robiący sobie wieczorny seans, bo myślę, że i płci przeciwnej film się spodoba. 🙂

http://http://www.abckomputera.com.pl/film-fabularny/2271-dla-ciebie-wszystko-the-best-of-me-2014.html

Czasami miło cofnąć się w czasie :)

Nie ma się co okłamywać, że z biegiem dni i biegiem lat, włącza się w człowieku taka „szwendaczka” po zakamarkach pamięci i wspomnień. Dopadło mnie to już dość dawno, bo może od jakiś 5 lat. Kiedy przestajemy pracować i powoli szukamy swojego miejsca w życiu, jakby na nowo, to ta „szwendaczka” po komórkach i półkulach jest coraz mocniejsza i przychodzi w najbardziej niespodziewanych chwilach.

Siedzimy sobie spokojnie z kawą o poranku, coś tam oglądamy w telewizji, czegoś słuchamy uważnie i już coś się włącza i zakłóca nam odbiór w telewizji i odlatujemy.

Nagle nam się przypomina, jak to się zapoznaliśmy z przyszłym mężem, czy żoną? Jak to się wszystko zaczęło i kiedy poczuliśmy to drżenie serducha, że to jest ten jedyny/a i żaden/a inny/a. Albo oglądamy film miłosny i tam się całują, a nam się włącza i przypomina jak smakował nam ten pierwszy, niewinny pocałunek z chłopakiem i jak on nam wyszedł, bo czy był intrygujący, czy może zbyt pośpieszny.  To są te chwile, których nikt nam nie odbierze, bo one są na zawsze w nas, niezależnie od tego, jak potoczyły się dalsze losy i z kim związaliśmy się na stałe, ale ten pierwszy pocałunek smakować będziemy do końca swoich dni.

Albo pokazują łany zbóż, czy też rzepaku i przypominamy sobie ten zapach, kiedy z braku okazji na miłość uciekaliśmy w takie miejsca, gdzie można było się pokochać i poprzytulać. Słońce świeciło, a my w tym gąszczu uczyliśmy się pierwszych uniesień i dotykania.

Albo pokazują przepiękne jezioro, a my od razu przypominamy sobie, że nasze pierwsze randki odbywały się właśnie nad jeziorem i tam była taka tajemna ławeczka – tylko nasza, gdzie pocałunkom i wyznaniom nie było końca.

Albo kajak, czy łódka, którą on wiosłował w najbardziej gęste trzciny, by pokochać się w słońcu i z dala od ludzkich spojrzeń. Takie chwile, kiedy świat nie istniał, bo byliśmy tylko my, woda i słońce, a u góry ćwierkały  ptaki, które nas podglądały.

Albo pokazują w filmie młodą parę w kinie w miłosnym uścisku i natychmiast przypominamy sobie ten film, na którym byliśmy razem, trzymając się za rękę i nie chcieliśmy by ta chwila się kiedykolwiek skończyła, choć zupełnie nie wiedzieliśmy, co się działo na ekranie.

Albo powiedzmy, że nagle mieliśmy wolną chatę, bo rodzice gdzieś wyjechali, a więc koniecznie trzeba było tę okazję wykorzystać i uczyliśmy się miłości na tapczanie rodziców.

Albo i albo i albo, bo takich wspomnień jest w nas mnóstwo, kiedy to wszystko zaczęło w nas kwitnąć i uczyliśmy się siebie. Te pierwsze wzloty i trzepoty i motyle. Te noce przy gwiazdach i przy ognisku, gdzie ktoś grał ballady na gitarze. Takie chwile, które pozwalały nam się zauroczyć, zakochać, omamić i przysięgać, że ona, czy on są dla nas  całym światem.

Ja pamiętam wiele takich chwil, zakodowanych w pamięci i wiecie co? To były piękne dni, po prostu piękne dni i nie zna już kalendarz takich dat.

Było minęło? Oj nie! Są wciąż, choć już całkiem inne, ale wciąż bardzo cenne i oby tak jeszcze przez wiele lat.

Tak mnie naszło i namawiam, że jeśli wciąż jesteście razem i niezależnie, co się wydarzyło w ciągu wielu, wielu lat, to warto:

Warto wspominać jak to było na początku i w środku, aby chwile pod koniec warte też coś były i intrygujące i ciekawe, bo życie jest za krótkie, by na starość źle się działo.

Moją maksymą życiową jest , że jeśli przeszliśmy przez wichury i tornada, to po tym następuje cisza i spokój, gdyż zawsze zaświeci kiedyś słońce, czego wszystkim życzę, choć zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy już swoją połówkę pożegnali, ale proszę – wracajcie wspomnieniami do tych pięknych chwil. 🙂

Pozdrawiam 🙂