Zofię ta zdrada bolała jak diabli i miała na nią niezbite dowody. Nie wiedziała, co z tą wiedzą zrobić, bo tak bardzo bała się jego reakcji. Może ją zostawi, a może będzie błagał o przebaczenie i danie mu drugiej szansy. Bała się cholernie rozmowy z nim, że wszystko wie, choć dowiedziała się ostatnia w mieście. Jakie to typowe, że żony dowiadują się na szarym końcu, że ich mężowie cichaczem spotykają się ze swoimi kochankami. Nie ona pierwsza i nie ostatnia, ale ją to szczególnie ubodło – tak myślała.
Po kątach płakała i myślała, że może się zabić i po prostu uwolnić się od tego upokorzenia. Przecież wszyscy wiedzieli i szeptali za jej plecami, a więc bała się spojrzeń ludzkich i ukradkiem przemykała się po mieście, aby dojść do pracy i zrobić szybko zakupy.
Zauważył, że jest z nią coś jest nie tak, bo nagle w domu zrobił się bałagan i brakowało gorących obiadów. Nagle jego żona była leżąca i odwrócona plecami do całego świata, za zamkniętymi drzwiami i to milczenie, które do niej było niepodobne. Zawsze była taka radosna i od progu opowiadała, co się jej w ciągu dnia wydarzyło, a tu taka zmiana!
Domyślał się, że chyba Zofia już wszystko wie, ale też się bał rozmawiać na ten temat. Nie tłumaczył się i czekał.
Pewnego dnia kupił jej kwiaty, choć wciąż się bał do niej podejść i otworzyć te zamknięte drzwi, za którymi się skryła na kilka, zbyt długich dni.
Nie wytrzymała i rzuciła mu tymi kwiatami w twarz i kazała się wynosić.
– Pakuj się natychmiast i nie chcę cię tu dłużej widzieć. – Wynoś się do tej swojej kochanki i nie okłamuj mnie więcej, bo ja ci tego nigdy nie wybaczę i wiesz co? Cieszę się, że nie mamy dzieci, bo tak mi jest łatwiej i sobie sama poradzę bez ciebie.
Wywaliła jego ubrania z szafy i pakowała je do walizki jak leci. Buty jego wrzuciła do worka i wszystkie jego kosmetyki wylądowały na przedpokoju.
Patrzył na nią przerażony i nie wiedział jak się zachować, kiedy jego rzeczy wylądowały na klatce, a ona pokazała mu całą sobą, gdzie są drzwi.
Wyszedł i pozbierawszy to, co leżało na klatce, nie wiedział, co dalej ma począć, bo przecież nie pójdzie do kochanki, skoro ona ma trójkę dzieci. Nie chciał im robić za ojca, a więc poszedł do kumpla, aby go przetrzymał parę dni, aż sobie czegoś nie znajdzie.
Kumplowi opowiedział, że to był jednorazowy wybryk, przy alkoholu i tamta go omotała i tak znalazł się u niej w łóżku, ale nic do niej nie czuł i nie czuje i się siebie brzydzi, że zdradził Zofię z kobietą polującą na facetów, bo taką miała naturę. Zwierzył się, że nawet dokładnie nie pamięta jak mu było z nią w łóżku i wszystko stało się tak szybko, że kiedy rano się u niej obudził i zauważył, że zmyła makijaż, a jej twarz i dekolt były pełne siarczystych piegów i poczuł od razu do niej niechęć, bo zupełnie nie była w jego guście i nie mógł sam siebie zrozumieć, co mu się w niej podobało.
Znalazł kawalerkę i tak żył samotnie przez parę miesięcy. Nie kontaktował się z Zofią. Nie śmiał jej prosić o przebaczenie, gdyż zbyt ją kochał, aby dokładać jej i ją nachodzić. Cierpiał i tęsknił ogromnie, lecz nie miał śmiałości, bo koledzy mu mówili, że Zofia się jako tako podniosła, ale nikomu się nie zwierzała. Ukryła się w swoim świecie. Zapisała się na basen i tam spędzała z innymi kobietami swój wolny czas. Pokazywała światu, że wszystko sobie już poukładała, choć wieczorami bardzo za nim tęskniła, wtulając się w jego poduszkę, która nim jeszcze pachniała.
Pewnej, samotnej niedzieli, tuż po porannej kawie Zofia usłyszała, że ktoś puka do drzwi. Kiedy otworzyła, zobaczyła na progu kolegę swojego męża. Powiedział, że chce kilka chwil z nią porozmawiać.
– Nie mogę patrzeć jak marnujecie swoje życie – rzekł i opowiedział całą historię zdrady jej męża. Powiedział, że powinni się zejść, bo się wciąż kochają, a tamta kobieta, to była jedna, wielka pomyłka i ona nie powinna rozdzielać dwoje ludzi, którzy nie widzą poza sobą świata. Zostawił adres do męża Zofii, napisany już wcześniej na kartce i wyszedł.
Dała jej ta rozmowa wiele do myślenia, ale nie miała odwagi zapukać do drzwi swojego, wciąż męża. Sprawa była dość świeża i wciąż się nie zabliźniła w jej sercu. Postanowiła dać sobie jeszcze czas, aby to wszystko poukładać w jedną całość i nie stać było ją jeszcze na wybaczenie.
Pewnego dnia znów ktoś zapukał i Zofia zdziwiona otworzyła drzwi, a była zdziwiona, bo w zasadzie nikt jej w domu nie odwiedzał, gdyż zerwała wszelkie towarzyskie kontakty. Chciała mieć w swoim domu spokój.
Otworzyła od nie chcenia drzwi i zobaczyła tą piegowatą kobietę, która pod warstwą pudru ukrywała swoje piegi. Była umalowana dość dziwacznie i usta miała podkreślone niezdarnie konturówką. Była taka komiczna i tak strasznie prosta z przepalonym głosem i przepitym.
– Przyszłam, by pani powiedzieć, że jestem w ciąży z pani mężem! Nie wiem, gdzie on się teraz podziewa, ale informuję panią, że podam go o alimenty, bo skoro zrobił mi dziecko, to ja będę musiała je wychować, a nie usunę, gdyż jestem katoliczką i moja wiara zabrania mi takich czynów.
Zofia stała jak wryta i odjęło jej mowę. Słuchała oto kobiety, która określa się jako katoliczka, która zaprasza żonatych do łóżka, ale jedno, co nagle przyszło jej do głowy, to jej zatrzasnąć przed nosem drzwi i kazać się wynosić i tylko wykrzyknęła, że kurwa nie ma prawa nachodzić ją, w jej domu i niech zrobi badania DNA, bo nie wierzy, że jej mąż jest ojcem jej dziecka i zatrzasnęła z impetem przed nosem tamtej drzwi.
Sięgnęła po adres, jaki zostawił jej kolega męża i poszła do niego z podniesioną głową i już była pewna, że chce się z nim zestarzeć, a badania DNA zaprzeczyły ojcostwa tamtego dziecka!