Archiwa tagu: szkoła

Co się wydawało niemożliwe – stało się możliwe!

09.11.2021 Warszawa Aleja Szucha 25 Ministerstwo Edukacji i Nauki Konferencja prasowa ministra edukacji i nauki Przemyslawa Czarnka i wiceministra edukacji i nauki Dariusza Piontkowskiego w sprawie podstawy programowej przedmiotu Historia i Terazniejszosc fot. Adam Burakowski/REPORTER n/z: Przemyslaw Czarnek

Każdy, nasz dzień jest inny i każdego dnia dowiadujemy się czegoś nowego i niekoniecznie przyjemnego jak to się stało dzisiaj u mnie!

Dostałam prawie z samego rana telefon, który wbił mnie w tzw. fotel.

Córka mojej znajomej – z dawnej pracy – młodsza ode mnie z końcem grudnia 2021 roku dowiedziała się, że jej 25 letnia córka popełniła samobójstwo.

Położyła głowę na torach i zrobiła to bardzo skutecznie, bez żadnej możliwości ratowania jej życia.

Nie rzuciła się pod pociąg, a z pełną świadomością czekała na nadjeżdżający pociąg!

Jak każde dorosłe dziecko opuściła dom rodzinny i wyjechała do innego miasta i tam chyba coś się wydarzyło, że doszło do takiej tragedii.

Ponoć zostawiła list, ale został zabezpieczony przez służby, a ja nie wyobrażam sobie cierpienia jej rodziców.

Co się stało pewnie z czasem wyjdzie i można zadawać sobie pytania – co się wydarzyło, czemu, dlaczego, że nikt nic nie zauważył, że dzieje się coś tak bardzo złego, co pcha człowieka do tak radykalnego działania?

Może była nieuleczalnie chora – takie pytanie też można sobie zadać.

W małych miasteczkach takie sprawy szybko się rozchodzą i może dowiemy się -dlaczego?

Wróćmy na nasze podwórko w sferze polityki.

Minister Edukacji – Przemysław Czarnek szykuje naszym dzieciom i młodzieży istny armagedon w kwestii nauczania i działalności szkół.

Mam trójkę Wnucząt i boję się autentycznie o ich naukę w szkołach zmanipulowanych przez tego oszołoma – bogobojnego świra!

Cnoty niewieście to pikuś, bo oto nauczyciele mówią wprost, że nasze szkoły będą na podobieństwo nauczania w Korei Północnej, a nauczyciele nie przerobią podstawy programowej jak dawniej!

Będą mieli nową – bogoojczyźnianą!

Wygumkowali Lecha Wałęsę!

Będą mieli nauczanie narzucone przez kuratorów i ani słowa o seksie, zapobieganiu ciąży, budowie anatomicznej człowieka.

Kościoła będzie więcej i więcej i zacznie się ogłupianie tych naszych dzieci, które będą odstawać od młodzieży cywilizowanego świata.

Będzie zupełnie przekręcona historia i zmanipulowane wiadomości, a nauczyciel będzie musiał lawirować, aby nie narazić się kuratorom.

Terlecki dziś powiedział te słowa – grafika niżej i będą te dzieci tresować na swoje podobieństwo, choć sami są malwersantami, złodziejami i oszustami i na podobieństwo cwaniaka – Rydzyka.

Polsko dokąd zmierzasz, bo nawet w PRL-u nie było takiej obłudy i indoktrynacji.

Henryk Sawka – rysownik mniej więcej napisał tak:

„przeżyłem w życiu już wszystko, bo dobre i złe,

mógłbym właściwie już umrzeć,

ale nie umrę, bo muszę doczekać i zobaczyć

upadek tego nierządu”

Mam tak samo!

Szkoła kiedyś i dziś!

Dzisiaj mam taki wisielczy dzień – może z powodu pogody, bo leje cały dzień, że polityka mi po prostu zwisała.

Nie mam przecież na nic wpływu i na tych, na których liczyłam, też mnie zawiedli.

Weźmy wypowiedź na Campusie Sławomira Nitrasa, który sobie palnął, że katolików, trzeba „opiłować” z przywilejów.

Niby ma oczywiście rację, ale po jaka cholerę dawać paliwo reżimowej telewizji, w której jego wypowiedź została wyrwana z kontekstu i niech to szlag trafi.

Wrócił Donald Tusk i też chlapie trzy po trzy, że urodzenie dziecka, to jest udręka dla matki na 20 lat – i po co to było?

Wysłuchałam tzw. „debaty” Tuska i Trzaskowskiego i na wiele pytań zadawanych przez młodych – odpowiedzi były wymijające.

Niestety, ale jeśli opozycja nie przedstawi już swojego programu naprawczego Polski, to nie ma szans pokonania PiS-u.

Ej, dużo by pisać, ale póki, co mi się nie chce.

1 września dzieci idą do szkół i naprawdę nie wiadomo jak to będzie.

Zbliża się już czwarta fala pandemii, a Andżej dziś powiedział, że ludzie nie muszą się szczepić i nie wolno ich do tego przymuszać, a więc dał paliwo antyszczepionkowcom.

Jestem bardzo ciekawa jak szkoła będzie wyglądała w Polsce pod rządami oszołoma Czarnka i czy na dziewczynkach będą wymuszane cnoty niewieście.

Czy nauczyciele będą się bali podejmować jakieś decyzje, by nie narazić się kuratorowi i ministrowi i czy będą tracili robotę za niesubordynację wg. Czarnka – udawanego katolika!

Wszystko się tutaj może zdarzyć.

Znalazłam na YT filmik przestawiający dzieci w szkole podstawowej – nakręcony w 1971 roku!

Filmik mnie rozczulił i dokładnie go obejrzałam przez 16 minut.

Jednak jeden fragment mnie zdziwił, kiedy był sąd nad jednym z uczniów o imieniu Grzesiu.

Nauczycielka zainicjowała rozmowę z uczniami, czy Grzesiowi należy obniżyć ocenę ze sprawowania i to było takie socjalistyczne wychowanie, choć ja takowych praktyk nie pamiętam.

Kochani, to były dzieci chowane bez komputerów i telefonów, a ich bogate słownictwo mnie bardzo wzruszyło.

Sięgnęłam więc do swojego dzieciństwa i przypomniałam sobie taki fakt:

Musieliśmy uciekać z „przemocowego” domu i zamieszkaliśmy u pewnej kobiety, która miała córki w podobnym wieku do mojego.

Nie było komputerów i tak dalej, a i telewizja nie rozpieszczała.

Siadałyśmy wieczorami przy stole i gadałyśmy sobie o wszystkim i nawet o kosmosie, na który każda z nas miała swoje wyobrażenie.

Było też tak, że każda z nas siedziała wieczorami w łóżku – po kąpieli i czytałyśmy wspólnie książki i też to był temat do rozmów.

Mimo pewnej traumy wspominam tamten czas za pożyteczny i miło go wspominam.

Tak wyglądało nasze dzieciństwo i wczesna młodość, a teraz sobie wyobrażam, że wiele dzieci siedzi przed komputerami i mają znajomych, ale wirtualnych, gdyż nie zawsze rodzice tego pilnują!

Nawet, kiedy wyjdą na spacer, to nie potrafią oderwać się od tych maszynek!

Dzieciaki z tego filmiku mają już po 60-tce! 🙂

Tych lat nie odda nikt!

Wzięło mnie dzisiaj na oglądanie zdjęć i wpadło mi jedyne zdjęcie, jakie mam ze szkoły średniej.

To był rok 1975 – tuż przed maturą i wszystkie miałyśmy po 19 lat, a wiąż musiałyśmy nosić fartuszki szkolne z białym kołnierzykiem.

Jedynym dniem, kiedy mogłyśmy być ubrane na kolorowo, to był piątek.

Kończyłyśmy Liceum Ekonomiczne w Stargardzie Szczecińskim, bo teraz jest to tylko Stargard po zmianie administracyjnej.

W mojej klasie były najlepsze uczennice, wybrane z tych, które świetnie zdały egzaminy wstępne i od nas wymagało się więcej.

Maturę zdałyśmy wszystkie i tak się rozjechałyśmy po świecie!

Szkoda wielka, że nie mam więcej zdjęć, ale kiedyś jakoś nie było to w modzie, ale takie jedno zdjęcie świadczy o tym, że nie żyłyśmy w świecie komputerów i smartfonów!

Pamiętam taką sytuację, kiedy już wiele z nas w klasie maturalnej było zakochanych, to nauka poszła w odstawkę.

Pogorszyły się wszystkie statystyki, łącznie z obniżonym czytelnictwem.

Nasza wychowawczyni przyszła na lekcję wściekła i walnęła dziennikiem o biurko ogłaszając, że rezygnuje z wychowawstwa i zrobiło nam się strasznie wstyd!

Wzięłyśmy się za naukę i to procentowało na maturze!

Do matury przystąpiły dwie dziewczyny w ciąży i jaki to był skandal wówczas!

Do szkoły dzień w dzień dojeżdżałam przez 4 lata i naprawdę nie było mi lekko, ale takie to były czasy, że trzeba było wyuczyć się zawodu, by ulżyć rodzicom.

Spotkałyśmy się prawie wszystkie po 25 latach w restauracji i było tak, że wiele z nas się nie poznało, bo tak nas potraktował czas i życie oczywiście.

Potem kilka z nas zostało zaproszone do domu naszej wspaniałej wychowawczyni, gdzie wspomnień nie było końca!

Już nigdy więcej się nie spotkałyśmy, ale wspomnienia zostały w mojej głowie.

Pamiętam, że w szkole mieliśmy przedmiot – ekonomia przedsiębiorstw przemysłowych i chciałabym nawiązać do obecnych podwyżek dla polityków, które zbulwersowały niektórych Polaków i mnie także.

Po cichu sobie przyznali kasę, bo choć tych pasożytów utrzymujemy z naszych podatków, to kanaliom wciąż jest mało.

Kiedyś było tak, że jeśli ktoś uczył się na nauczyciela, lekarza, księgową i tak dalej, to pensje ludzi były ujednolicone i wszyscy zarabiali wg. tzw. „widełek” i to było sprawiedliwe.

Dokładnie tak samo było z cenami na rynku, że np. cukier, sól, kasza, mąką itp. w całej Polce kosztowały jednakowo i to też było sprawiedliwe.

Nie pamiętam, w którym roku podniesiono ceny cukru, a wówczas Polacy wyszli na ulicę, a teraz wszyscy milczymy – mimo, że mamy 5% inflację!

Co się z Polakami stało, że już nie reagujemy na żadne draństwo i dajemy się wpuszczać w maliny i pozwalamy sobą manipulować!

Oni zabierają nam Wolność i Demokrację, ale niczego nie nauczyliśmy się od Powstańców Warszawskich, bo oddajemy im wszystko podane na tacy bez szmeru i buntu!

Dla tego kraju nie ma już ratunku!

Na drugiej stronie zdjęcia są podpisy moich koleżanek ze szkoły i tylko tyle zostało z lat mojej młodości!

Jak Wy wspominacie swój czas nauki, przyjaźni, koleżeństwa z tamtych lat?

Droga do szkoły!

Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej

Zdjęcia nie są mojego autorstwa, a znalazłam je na Facebooku!

To był 1974 rok, kiedy ktoś te zdjęcia zdobił, a mnie one zainspirowały do tej notki!

Włączyły się od razu wspomnienia, bo to była moja młodość!

Szkołę średnią zaczynałam w 1972 roku i codziennie jechałam takim pociągiem do szkoły z Choszczna do Stargardu Szczecińskiego.

Wolne wówczas wszyscy mieliśmy tylko niedziele, bo zajęcia szkolne odbywały się także w soboty!

W moim mieście było tylko Liceum Ogólnokształcące, a ja chciałam po szkole średniej zdobyć zawód, aby odciążyć matkę!

Dlatego pojechałam na wstępne egzaminy w Liceum Ekonomicznym w Stargardzie Szczecińskim.

Moja droga do szkoły nie była usłana różami, gdyż do dworca kolejowego miałam kilometr drogi na nogach, a potem prawie godzina jazdy pociągiem, kiedy następnie miałam 4 kilometry na piechotę do szkoły i tak codziennie!

Do domu ta sama droga i na miejscu byłam około godziny 17 i trzeba było siadać do odrabiania lekcji!

Był taki smutny czas, że trzeba było uciekać z domu, bo ojciec szalał, a więc droga do dworca wydłużyła mi się o następne dwa kilometry.

Nie wiem jak ja dawałam radę, choć wiadomo, że ludzie w czasie wojny mieli gorzej i też wielu dało sobie radę!

Nie pamiętam dokładnie, o której wstawałam, ale chyba o piątej rano, aby zdążyć na pociąg.

Lokomotywa dymiła i sapała, ale w sumie jechało się fajnie z rówieśnikami na drewnianych ławkach!

Często po prostu nadrabialiśmy zaległości szkolne w pociągu właśnie!

Życie później zweryfikowało nasze wykształcenie po maturze, bo nie wszyscy zdobyli pracę zgodnie z nim!

Ja także nie pracowałam w zawodzie, a gdzieś zupełnie obok i w zasadzie trzeba było zdobywać nowe umiejętności zgodne ze stanowiskiem pracy!

Do dzisiaj się zastanawiam, kiedy przyda mi się cosinus i sinus, oraz funkcje, a także równania z dwoma niewiadomymi!

Czasy się wcale nie zmieniły, bo jakże często ludzie po studiach nie mogą znaleźć pracy zgodnie z zawodem i siedzą na zmywaku w Anglii, albo pracują na kasie, lub w korporacjach!

Znajomości z pociągu się rozleciały i nie mam już z nikim kontaktu!

Pamiętam, że w tamtych czasach wielu ludzi dorosłych – codziennie jechało do pracy w Stargardzie, albo do Szczecina, bo w małym miasteczku pracy było jak na lekarstwo.

Pamiętam doskonale, że Szkoła Podstawowa bardzo dobrze przygotowała mnie do egzaminów wstępnych do szkoły średniej i byłam prymuską.

Szkoła średnia nie dała mi nic, bo do dziś nie przydała mi się ekonomia przedsiębiorstw przemysłowych, bo wszystko w Polsce ekonomicznie się pozmieniało i nastały zupełnie inne czasy – czas transformacji!

Maturę obroniłam w maju 1975 roku, a pierwszą pracę podjęłam po znajomości w Wojskowym Węźle Łączności gdzie przyjmowałam i pisałam wojskowe telegramy pod klauzulą tajne/poufne!

Praca zmianowa, ale wspominam ją bardzo mile!

Jak Wy wspominacie swoją drogę do szkoły – opiszcie!

Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej
Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej
Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej

Ala ma kota, a kot ma Alę – wspomnienia!

Zdjęcie - Marek Mikołajczak - Klasa 1A 1963 - 1971 - Szkoła ...

 

Przeglądając dziś Facebooka natrafiłam na profil nazwany – „Ustka na starej fotografii”, w której mieszkałam w latach początkowych – 60 – tych.

Na profilu tym zamieszczono starą fotografię mojej szkoły podstawowej w której w 1963 roku zaczęłam swoją naukę.

Automatycznie włączyły się wspomnienia, a mam je tylko zapisane w pamięci, gdyż nie posiadam ani jednej fotografii z tamtego czasu!

Klasy wyglądały tak jak na górnym zdjęciu, które pobrałam z Google Grafika, ale mnie na tym zdjęciu nie ma!

Jedno zdjęcie, a tyle wspomnień i chyba każdy z nas w moim wieku coraz częściej wspomina, ale to nie znaczy, że czas umierać! 🙂

Miałam zaledwie 7 lat, ale wydaje mi się, że i tak sporo pamiętam z tego okresu.

Wszystkie dzieci miały mundurki granatowe i białe kołnierzyki, a pisać uczyliśmy się najpierw ołówkiem w zeszytach.

Siedziałam w ławce z kolegą o imieniu Waldek, któremu średnio szło pisanie, a więc  czasami mu pomagałam.

Nie pamiętam jednak koleżanek i kolegów, bo czas zrobił swoje, a i nie pamiętam nazwiska mojej nauczycielki.

Mama mnie budziła zawsze rano, bo zajęcia miałam od 8.00 – do 12.00, a kiedy kończyły się lekcje, to dzieci krzyczały do mnie, że przyszedł po mnie mój piesek, który wabił się „As”.

Wiedział kiedy kończę i każdego dnia wysiadywał przed szkołą, aby potem zaprowadzić mnie do domu!

Pamiętam, że kiedy uczyliśmy się pisać stalówką zamoczoną w kałamarzu, to brudziłam sobie palec atramentem i idąc do domu wystawiałam ten palec, aby ludzie wiedzieli, że jestem dumną uczennicą!

Po szkole zawsze odrabiałam najpierw zadania domowe i kiedy zdarzył mi się kleks w zeszycie, to płakałam z żalu, że muszę wyrwać kartkę z zeszytu!

Patrząc na poniższe zdjęcie przypominam sobie, że wchodziłam do szkoły pierwszym wejściem, ale i widzę na tym palcu mojego pieska, który nawet zimą na mnie czekał!

Niestety, ale któregoś dnia wpadł pod karetkę pogotowia i umarł, ale na zawsze jest w mojej pamięci jako psiak czarno – biały, niewielki, ale bardzo mądry!

Wpadł pod karetkę, która przyjechała do postrzelonego z pistoletu mojego kolegę.

Stało się nieszczęście, które pamiętam, gdyż ojciec dwóch synów zostawił pod poduszką pistolet i stało się tak, że brat postrzelił brata, bo ojciec był wojskowy i miał broń.

Na szczęście postrzał był 5 centymetrów od serca i chłopaka uratowano.

Ze strony Facebookowej dowiedziałam się, że moją staruszkę szkołę wyburzono w 2010 roku, choć był to budynek zabytkowy, ale potrzebne było miejsce pod nowy market – szkoda!

W grudniu 1963 roku mój ojciec dostał przeniesienie i wylądowałam z rodzicami w zupełnie innym miejscu, ale to już jest inna opowieść.

Ciekawa jestem, czy ktoś pamięta rozpoczęcie nauki w pierwszej klasie szkoły podstawowej i jakie są Wasze wspomnienia?

 

Zdjęcie z opisem: Właśnie wróciłem z Ustki. Tak wygląda nasza szkoła obecnie. Ach...

Zdjęcie z opisem: Ostatni dzień naszej szkoły...22.02.2010

Galeria - Klasa 1A 1963 - 1971 - Szkoła Podstawowa nr 1 W Ustce, Ustka

Podręcznik szkolny Elementarz Falski (reprint 1957) - Ceny i ...

Chce się wyć!

Znalezione obrazy dla zapytania symon hołowni

Jak to leciało?

Kaczyński grzmi na ostatniej prostej przed wyborami, że wara od polskich dzieci, bo rodzina, to mamusia, tatuś i dziecko!

Skąd ma ten model rodziny, gdy jego bratanica jest w trzecim związku i każde dziecko jest innego tatusia! Taka to jest ta pisowska hipokryzja pana posła szarego, który ma Polaków za durniów.

Kiedy dzisiaj o poranku włączyłam telewizor i usłyszałam, że ten rząd nie będzie wspierał Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży, to zachciało mi się wyć – dosłownie łzy mi płynęły po policzkach, a głos mi się załamał i zabrakło mi oddechu!

Potrzebowałam czasu, aby ochłonąć!

Rozumiecie o co mi chodzi?

Otóż w Polsce rośnie zastraszająco liczba samobójstw wśród dzieciaków i ten telefon jakże często był ostatnią deską ratunkową!

Jakże często ten jedyny tatuś i mamusia tworzą domową patologię i dzieci z takich rodzin są poranione i nie mają znikąd pomocy!

Jakże często są one gnębione w szkołach przez rówieśników za wygląd, za ubiór, za intelekt i orientację seksualną!

Jakże często spada na nich hejt w sieci, z którym nie potrafią sobie poradzić i ty Kaczyński śmiesz ględzić, że wara od polskich dzieci?

To wam w tym rządzie wara od polskich dzieci, którzy zabroniliście w szkołach edukacji seksualnej, bo religia jest ważniejsza.

Młodzi ludzie więc nie mając zielonego pojęcia o seksie płodzą dzieci  w wieku 12 lat.

Wara wam od polskich dzieci, kiedy gwałcą i molestują ich księża, a z waszej strony nie ma żadnej reakcji!

Mogę przeżyć upolitycznienie sądów, prokuratury, policji itd., ale nie jestem w stanie godzić się na rezygnację z młodych ludzi, jakże często zagubionych we współczesnym świecie!

Nie macie prawa takiego, by młody człowiek, wchodzący w dorosłe życie, chorujący na depresję musiał czekać miesiącami na miejsce do psychiatry, czy też do szpitala na leczenie!

Rozwaliliście szpitale psychiatryczne, bo w nich czekają na młodych łóżka na korytarzach i nie ma w nich lekarzy i obsługi, bo na wszystko jest brak kasy!

Co zrobiliście z dziećmi każąc im się uczyć w szkołach do godziny 19, bo przecież taką zrobiliście im reformę szkolnictwa.

Takie przeciążenie młodych ludzi prowadzi do depresji i zaburzeń, ale wy wyjecie – wara od naszych dzieci!

Gdybym na swojej drodze spotkała zagorzałego pisowca, który na nich zagłosuje, to bym mu plunęła prosto pod nogi!

  • Dzwoni dziewczynka na  telefon zaufania i mówi, że ojciec ją molestuje.
  • Dzwoni i mówi, że popełni zaraz samobójstwo, bo nie może tego znieść.
  • Telefon zaufania prowadzi z nią rozmowę, aby jak najdłużej być z nią na linii,
  • a w tym samym czasie namierza się jej telefon i wysyła pod adres karetkę i policję w celu zapobieżenia nieszczęściu i w  wielu przypadkach to się udaje!

I znowu trzeba będzie robić społeczną zbiórkę na funkcjonowanie Telefonu Zaufania o czym pisze Szymon Hołownia!

Wpis Hołowni o obecnej sytuacji w Polsce hitem internetu!

Szymon Hołownia znany jest z akcji charytatywnych, które prowadzi m.in. na swoim facebookowym profilu. Tym razem zorganizował zbiórkę pt. „Rząd nie dał na telefon ratujący nasze dzieci, więc zbierzemy sami”. Nie zabrakło z jego strony mocnych słów pod adresem obecnego rządu. Dlaczego zbieram pieniądze – pyta Facebook? Zbieram, bo trafia mnie szlag. Wspaniała fundacja prowadząca wspaniałą rzecz – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (116 111), działający 7 dni w tygodniu (od 12.00 do 2.00), na który codziennie dzwoni średnio prawie dwadzieścia dzieciaków chcących popełnić samobójstwo (i mnóstwo innych mających problemy z samooceną, akceptacją, agresją w grupie, z rodziną, które – jeśli się nie dodzwonią, nie znajdą pomocy, mogą też pójść w stronę samobójstwa). Ten numer uratował życie setkom z nich (w ciągu dekady – 1538 interwencji w rodzaju: na miejsce jedzie policja i karetka a psycholog z telefonu trzyma dziecko na linii). – zaczął popularny dziennikarz. 

Otóż na ten telefon po raz kolejny nie znalazły się pieniądze w budżecie rządu (a konkretnie MEN). Wniosek konkursowy fundacji został odrzucony, bo zabrakło mu 2,75 pkt, a uzasadnienia są po prostu idiotyczne. I to się dzieje w Polsce, która jest na drugim miejscu w Europie gdy idzie o liczbę samobójstw dzieci. I w której psychiatryczna opieka dzieci i młodzieży na skutek zaniedbań państwa zaraz przestanie istnieć. Na durne grające ławeczki, na wożenie się samolotami do Rzeszowa, objazdowy teatr Poety po kraju, dotacje na kolejne toruńskie deale, i propagandowe kampanie – to mają. Na to, by wesprzeć absolutnie każdego, kto chce (i umie) zrobić cokolwiek, żeby najsłabsi spośród nas – dzieci, nie wytrzymujące tempa, jakie narzuca dziś świat nas, dorosłych – środków brak. – kontynuuje Hołownia.

Dla mnie sprawa jest prosta: wspólnota jest tak silna, jak najsłabszy we wspólnocie. I jeśli państwo, które podobno teraz ma mnóstwo pieniędzy, bo pokonało mafie VAT-owskie i w ogóle jest okres dobrobytu i esktazy, a nie ma na najsłabsze dzieci, to ja bardzo chętnie to państwo wyręczę, bo – z całym szacunkiem – ale wyobrażam sobie Polską politykę bez tych, którzy dziś puchną od władzy, nie wyobrażam zaś sobie Polski bez żadnego z tych dzieciaków, które nie będą mogły się jutro dodzwonić na ten telefon, a pojutrze ich już z nami nie będzie.

Dość jęczenia. Zmieńmy dziś ten chory kraj stawiając rzeczy, które stoją na głowie, znów na nogi. Pokażmy, że możemy. I zacznijmy od tego właśnie. Od naszych dzieciaków. Kto do mnie dołączy? – zakończył.

Źródło: Facebook.com Szymon Hołownia

Znalezione obrazy dla zapytania telefon zaufania

Kościół wkracza z buciorami w polską rodzinę!

Ludzie starsi pamiętają jak to było z religią w szkole za czasów PRL-u.

Pamiętam, że w szkole podstawowej religia odbywała się w salkach katechetycznych, a nie w klasach szkoły.

Pamiętam, że  dziewczynki i chłopcy chodzili do tych salek, kiedy ja nie uczona w domu rodzinnym modłów i takich tam – wolałam spędzać wolny czas na zajęciach pozalekcyjnych i różnych dodatkowych!

Wolałam uprawiać sport na boisku i śpiewać w zespole muzycznym, a także w szkolnym chórze!

Pamiętam, że sobie wyobrażałam Pana Boga jako najmądrzejszego staruszka na Ziemi, od którego tak wiele zależy.

Jednak nigdy nie potrafiłam sobie wytłumaczyć dlaczego pozwolił na II Wojnę Światową, w której jeden psychopata zabił miliony ludzi różnych narodowości?

Dlaczego nadal pozwala na to, że jedni umierają z głodu, a inni opływają w dobrobyt do granic możliwości!

W tamtych czasach nigdy, ale to nigdy nie byłam dyskryminowana za to, że jestem dzieckiem niewierzącym.

Nikt  z nauczycieli mnie nie upomniał w szkole podstawowej i średniej – dlaczego się nie modlę i dlaczego nie chodzę do kościoła!

Dopiero w dorosłym życiu kilka razy zdarzyło mi się, że ktoś mi zasugerował, że powinnam iść do kościoła, aby naprawić swoje relacje z Bogiem i on z pewnością mi pomoże w różnych moich niepowodzeniach życiowych!

Wiele razy w swoim życiu próbowałam uwierzyć z Boga, Kościół i w Księdza, ale zawsze się zawodziłam, bo gdzieś tam mi zgrzytało, kiedy ksiądz okazał się kłamcą i pedofilem!

Czytanie Biblii mnie okropnie nudziło, bo jest napisana takim językiem jakby piszący byli po zapaleniu zioła i tak się im plotło trzy po trzy!

Nigdy nie lubiłam czytać bajek i taką bajką jest dla mnie  Biblia!

I tu spytam jak można wierzyć z kościół skoro taki Rydzyk doi bez opamiętania kasę od staruszków i okrada ich z ostatnich pieniędzy pod przykrywą, że jest księdzem!

Jak można wierzyć w dobroć kościoła, kiedy syn Beaty Szydło po święceniach zapładnia kobietę i będzie miał z nią dziecko – co za obłuda!

Z pewnością wielu się narażę, ale wolę być dobrym, przyzwoitym człowiekiem niż wątpiącym katolikiem!

A tymczasem czasy się zmieniły i katolicyzm wkroczył do szkół z impetem, a  PiS razem z kościołem dyktuje narodowi od najmłodszych lat, że chce wiedzieć wszystko o polskiej rodzinie – zgroza!

Kościół wchodzi z buciorami w życie Polaków i chce o nich wiedzieć wszystko, bo czytamy!

MEN chce wiedzieć czy uczniowie często się modlą. Do szkół trafiły ankiety z pytaniami o sytuację rodzinną.

Nauczyciele alarmują, że dzieci i ich rodzice są pytani o sytuację rodzinną, a także o częstotliwość uczęszczania na nabożeństwa lub przynależność do oazy. Według badań zleconych przez MEN religia pomaga przezwyciężać pokusy związane m.in. z piciem alkoholu i przemocą.

Nauczyciele z niektórych szkół z województwa lubuskiego do dziś mają czas na przeprowadzenie ankiety wśród uczniów i ich rodziców. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie charakter pytań, na które trzeba odpowiedzieć. Zagadnienia dotyczą sytuacji rodzinnej i materialnej, ale są także pytania związane z wiarą i częstotliwością uczestnictwa w nabożeństwach. Całą sprawą jest oburzony Związek Nauczycielstwa Polskiego, który domaga się od resortu edukacji wyjaśnień.

https://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/1430165,ankiety-w-szkolach-religia-sytuacja-rodzinna.html?fbclid=IwAR0mXlfNpAMFcP8ig7lS2sbDv2F5nI8lUrqeXDhUQgVOlor4MFap8q3iFMw

Obraz może zawierać: tekst

Nasz charakter pisma mówi bardzo wiele o nas!

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Udało mi się ocalić parę dokumentów  mojej, zmarłej Mamy, które były przeznaczone do spalenia.

Jestem sentymentalna i takie pamiątki mają dla mnie wartość wspomieniową i historyczną, a więc dlatego je ocaliłam.

Powyżej jest zaświadczenie o pracy mojej Mamy w Łodzi – w Zakładzie Przemysłu Dziewiarskiego, w którym pracowała przez dwa lata, a potem wyszła za mąż i to był początek mnie, gdyż dwa lata potem się urodziłam.

Mama na zawsze opuściła swoje, rodzinne miasto i pojechała w świat za mężem i nigdy do Łodzi nie wróciła.

Wiem z opowiadań, że często szła ulicą Piotrkowską, która wyglądała na kolorowej widokówce tak:

Znalezione obrazy dla zapytania stara łoż

Jednak chcę napisać o czym innym.

Wzięłam ten 64 –  letni dokument do ręki i od razu zauważyłam jakim pięknym i kształtnym pismem  został wypełniony i już nie raz zauważyłam, że kiedyś ludzie pisali z wielką starannością, co przez lata zanikło!

Mam parę zdjęć z tamtych lat i na odwrocie opisy są także wypełnione pięknym pismem, które zachwyca.

Być może, to wynika z faktu, że kiedyś dzieci uczyły się kaligrafii pisanej stalówką i atramentem, a może po prostu nauczyciele zwracali na to baczną uwagę.

Ja w młodości pisałam bardzo ładnie i w rodzinie się mówiło, że piszę tak jak mój wujek i to po nim odziedziczyłam charakter pisma.

Nigdy nie umiałam pisać szybko i dlatego robienie notatek w szkole było dla mnie trudne, bo nie radziłam sobie z bazgraniem.

Moje pismo jest proste, bez zakrętasów, zawijasów i ozdobników, a moje zeszyty szkolne były bardzo porządne  za co byłam chwalona.

Niestety, ale teraz z racji wieku moje pismo się popsuło, gdyż nie ćwiczę, a i okulary na nosie robią swoje.

Od kilku lat piszę przecież na klawiaturze, tak jak obecnie większość ludzi na tym Globie i dlatego nie wyrabiają sobie osobistego charakteru pisma.

Sms-y, telefony, tablety, laptopy, to powoduje zanik manualnego pisania i wyrabiania sobie ręki.

Mijały lata i dzieci dorwały się do długopisów – lekkich w pisaniu i przyjemnych i wydaje mi się, że ta rzecz nie sprzyja temu, by wyrobić sobie swój, indywidualny charakter pisma.

Poniżej podałam, aby każdy mógł sprawdzić swój charakter pisma i prawodpodobnie grafolog potrafi z naszego pisania wyczytać 5 tysięcy cech naszej osobowości – niesamowite!

 

Sprawdź, co mówi o tobie twoje pismo.

Business Insider rozmawiał z Kathi McKnight, znaną ekspertką od grafologii, która zdradziła, że analizując tylko pismo, można wskazać 5000 cech osobowościowych piszącego. Poniżej przykłady tego, czego możemy się dowiedzieć z pisma. Należy zaznaczyć, że są to tylko przykłady i nie sprawdzają się w każdym przypadku. Analiza grafologiczna to żmudny i długi proces. Ale jeśli macie chwilę czasu, warto odłożyć na moment smartfona czy myszkę i sprawdzić, co może mówić o nas nasze pismo. Wystarczy napisać jedno zdanie.

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

 

Foto: adaptacja – Mariusz Olszewski / Mike Nudelman/BI US

Wszystkie litery wychodzące spod naszej ręki tworzą razem nasz niepowtarzalny charakter pisma, który określa kim jesteśmy. Ale, czy można poznać osobowość człowieka badając jego pismo? Odpowiedź jest prosta – tak. Jednak potrzebna jest do tego wiedza z zakresu grafologii czyli psychologicznej analizy pisma.

Charakter pisma może zdradzić czy jesteśmy pewni siebie, czy raczej skryci i nie bardzo wierzący we własne możliwości. Czy mamy konkretne cele życiowe czy też żyjemy z dnia na dzień.

Poniżej przedstawiamy, jak zgodnie z zasadami grafologii zbadać własne pismo:

1. Pismo pochylone:

A. W prawo: Osoba ta jest otwarta na otaczający ją świat i innych ludzi, lubi nawiązywać nowe kontakty. Jeśli litery są bardzo mocno pochylone w prawo, mogą świadczyć o namiętności, silnym charakterze oraz skłonnościach przywódczych.

B. W lewo: Jeżeli osoba jest praworęczna, a jej pismo przechyla się na lewo, może to być oznaką buntu. Osoby pisząc tym stylem lubią podkreślać swoją inność, oryginalność.

C. Proste (bez pochylenia): Świadczy o zgodzie z obowiązującymi przepisami. Osoby piszące w ten sposób kierują się logiką. Trzymają emocje na wodzy. Mogą być jednak niestałe uczuciowo.

D. Mieszane: Świadczy o chwiejności charakteru. Osoby wiecznie niezdecydowane i kapryśne.

2. Wielkość liter:

A. Duże: Typowe dla osób śmiałych i dynamicznych. Osoby piszące litery w ten sposób mają silną osobowość, są towarzyskie i lubią znajdować się w „świetle reflektorów”.

B. Małe: Osoby które piszą małe litery łatwo się koncentrują. Mają tendencje do bycia nieśmiałymi i analizowania samego siebie.

C. Przeciętnej wielkości: Osoby zrównoważone i łatwo przystosowujące się do otoczenia (elastyczne).

D. Różnej wielkości: Osoby o artystycznym usposobieniu.

3. Szerokość liter:

A. Szerokie: Mówi o otwartości na otoczenie, towarzyskości.

B. Wąskie: Charakteryzuje osoby opanowane i ostrożne.

4. Odstępy między wyrazami:

A. Duże: Charakteryzuje osoby ceniące sobie samotność. Osoby te w ten sposób (poprzez duże odstępy miedzy wyrazami) informują, że potrzebują dla siebie „więcej przestrzeni”.

B. Małe: Osoby zawsze skore do pomocy. Potrzebujące bliskości innych.

5. Jeżeli litery górnego poziomu (l, t, h, itp.):

A. Sięgają wysoko ku górze: Cechuje to osoby ambitne. Jeśli litery te są przesadnie wysokie, oznacza to zbyt wysoko postawioną sobie poprzeczkę.

B. Są proporcjonalne w porównaniu do liter dolnego poziomu: Oznacza to, że ktoś lubi wszystko analizować i w rozsądny sposób korzystać z wyobraźni. Jeżeli osoby piszą takie litery jak np. „l” robiąc u góry szeroką pętelkę, oznacza to, że mają tendencję do wymyślania różnych oryginalnych rzeczy.

6. Jeśli litery dolnego poziomu (g, y, j, itp.) mają ogonki:

A. Proste: Oznacza to niecierpliwość w zakończeniu wykonywanego zadania.

B. Niedomknięte, w kształcie łuku: Oznaczają unikanie konfrontacji i agresji.

C. Napisane mocno i domknięte, tworzące pełną pętelkę: Oznacza to duże pokłady energii, zmysłowości i zdolności do zarabiania pieniędzy.

D. Napisane lekko i domknięte w pełną pętelkę: Oznaczają potrzebą bezpieczeństwa.

E. Mające różne kształty: Oznaczają niestabilność emocjonalną.

7. Litery środkowego poziomu (a, c, e, itp.)

(Litery środkowego poziomu reprezentują ego danego człowieka. Dzięki nim uzyskuje się informacje jak dana osoba zachowuje się i co odczuwa przebywając w miejscach publicznych).

Istotnym elementem charakteryzującym daną osobę jest krzywa, wzdłuż której układają się litery środkowego poziomu:

A. Litery położone na łuku zagiętym ku górze: Litery środkowego poziomu w każdym wyrazie coraz bardziej unoszą się ku górze tworząc kształt wklęsłego łuku. Osoby piszące w ten sposób są godne zaufania, lojalne. Jeśli zechcą mogą być również uparte i skryte.

B. Litery położone na łuku zaginającym się w dół: Litery tworzące poszczególne wyrazy wyginają się w łuk wypukły, opadający przy końcach. Osoby o takim charakterze pisma lubią służyć innym pomocą i angażować się w różne sprawy.

C. Litery na prostej lub pod katem: Litery w wyrazach nie są wygięte w łuk, ale ułożone wzdłuż nachylonej ku górze lub ku dołowi prostej. Taki charakter pisma jest typem analitycznym, oznacza osoby dociekliwe. Osoby te również na ogół nie przejawiają cech opiekuńczo – wychowawczych. Natomiast idealnie pasują do pracy nad różnego rodzaju projektami biznesowymi.

D. Litery na krzywej w kształcie fali: Jest to mieszanka pozostałych form i przeważnie charakteryzuje osoby dojrzałe umysłowo i z dużym zapasem umiejętności. Osoby takie potrafią dostosować się do każdej sytuacji.

8. Kropka nad „i” :

Miejsce postawienia kropki ma zdaniem grafologów znaczenie i mówi wiele o wyobraźni, zasobach pamięci i ewentualnej nerwowości.

A. Kropka wysoko w górze: Oznacza bogatą wyobraźnie.

B. Kropka po prawej stronie: Charakteryzuje osoby nerwowe i niecierpliwe.

C. Kropka po lewej stronie: Oznacza skłonność do analizowania wszystkiego, ostrożność, rozpamiętywanie przeszłości.

D. Kropka okrągła: Często dotyczy osób zainteresowanych głównie sobą, świadczy także o naturze artystycznej.

E. Kropka w kształcie pionowej kreski: Charakteryzuje osoby, które bardzo silnie oddzielają swój wewnętrzny świat od zewnętrznego.

F. Brak kropki: Sugeruje lenistwo i nieuporządkowanie.

9. Margines:

A. Lewy (odpowiada zachowaniom zewnętrznym człowieka):

Równy – Osoba zdyscyplinowana i silna.

Szeroki – Osoba tolerancyjna i hojna.

Wąski – Osoba oszczędna i niepewna swojej przyszłości.

Falujący – Osoba niezdecydowana, często wykorzystywana przez innych.

Rozszerzający się ku dołowi – Osoba skłonna do trwonienia pieniędzy, impulsywna.

Zwężający się ku dołowi – Osoba bojąca się ryzyka.

B. Prawy (odpowiada zachowaniom wewnętrznym):

Szeroki – Osoba niepewna, niewierząca we własne możliwości, nieśmiała.

Wąski – Osoba skłonna do przemyśleń, marzycielstwa.

C. Górny: Jeżeli forma danego tekstu nie wymaga pozostawienia górnego marginesu, a piszący i tak go zrobił, można to interpretować jako chęć pozostawiania miejsca dla kogoś ważniejszego. Jeżeli górnego marginesu nie ma, być może piszący chce podkreślić swoja wartość.

10. Siła z jaką naciska się długopis podczas pisania:

A. Duża: Oznacza zaangażowanie i traktowanie rzeczy na poważnie. Jeżeli natomiast nacisk jest zbyt mocny, dana osoba może być bardzo spięta i reagować na wszystko, jako na przejaw krytyki pod jej adresem. Takie osoby są bardzo impulsywne i zdarza się, iż najpierw reagują, a potem myślą.

B. Mała: Oznacza wrażliwość na otoczenie i empatię w stosunku do innych. Może również oznaczać brak sił witalnych, jeśli nacisk jest nierówny.

Źródło: tipy.pl oraz serwis grafologiczny

 

I co mi zrobisz, stara krowo, czyli witaminy w polskiej szkole

Nauczyciele nie mają obowiązku życia w celibacie, więc i oni mogą korzystać z programu 500+ – ocenił w sobotę w „Śniadaniu w Trójce” Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta RP.
Znalezione obrazy dla zapytania szczerski
Szef gabinetu prezydenta RP zaproponował polskim nauczycielom, aby płodzili więcej dzieci, to do portfela wpadnie im 500+ zamiast podwyżek, o jakie będą za chwilę strajkować nauczyciele!
Bezczelność tej władzy sięga szytów w Himalajach i obrazić tak szczytną grupę, społeczność, to dla nich jest codziennością.
Mam pytanie do tego głupca, czy 50 letni nauczyciel też ma płodzić dzieci, aby zarobić na to nędzne 500+?
Tak upodlić ludzi edukacji, to jest wielka sztuka i nawet ignorant tego by nie wymyślił, a tylko nieczuła kanalia!
Wszyscy – my starsi pamiętamy naszą naukę, którą zaczynalismy w czasach PRL-u i pamiętam, że nasi nauczyciele byli dla nas – zaraz po rodzicach, a szkoła stanowiła dla nas drugi dom, w którym staraliśmy się być grzeczni i dojrzali.
Mało było przypadków, że uczeń skakał do oczu nauczycielowi, a jeśli się takie coś zdarzało, to było marginalne.
Szkoła średnia i pamiętam jak zdawałam do niej egzaminy wstępne i trafiłam do klasy dziewczęcej, gdzie było nas 33 sztuk najlepszych uczennic, wyłonionych przez egzamin.
Wszystko szło bardzo dobrze, ale zdarzyło się coś dziwnego w klasie maturalnej.
Wszystkie prawie obniżyłyśmy loty, bo pierwsze milości, zakochania i nauka poszła w las.
Nasza wychowawczyni po sprawdzniu średniej bardzo się zdenerwowała i zagroziła, że jeśli się nie poprawimy do matury, to ona rezygnuje z wychowawstwa.
Położyłyśmy uszy po sobie i zabrałyśmy się ostro do nauki, a efekt był taki, że wszystkie zdałyśmy maturę – celująco. Było nam po prostu wstyd.
Taka kiedyś była młodzież, że wystarczyło wpłynąć nam na ambicję i od razu stawaliśmy do pionu i miło wspominam czas mojej edukacji i do dzisiaj mam w sercu moich nauczycieli.
Co dzieje się teraz w szkołach, to wystarczy przeczytać  poniższy felieton – dość długi, ale mrożący krew w żyłach.
Panie głuptaku Szczerski powinieneś to przeczytać i zaproponować nauczycielom nie rozdrodczość, ale wyższe pensje i do tego szkodliwy dla zdrowia dodatek do pensji –  zwykła kanalio!
Z polityki odejdziesz kiedyś, a smród zostanie!
„I co mi zrobisz, stara krowo, czyli witaminy w polskiej szkole.
Niektórzy nauczyciele wypracowują własne sposoby na radzenie sobie z dziećmi, ale najwrażliwsi po dwóch latach pracy z agresywnymi klasami zapadają na zespół stresu pourazowego. Jakby wrócili z wojny.
Kto ma strach na twarz wpisany, wojnę przegra. Kto ma miękkie serce, wojnę przegra. Kto nie umie być konsekwentny, wojnę przegra. Kto chce się zaprzyjaźnić z wrogiem, zdobyć go uśmiechem albo lizakiem, wojnę przegra. Kto jest słaby w mowie i głosie, wojnę przegra.
Najważniejsze są pierwsze dwa tygodnie każdego września. Wtedy rozstrzygają się decydujące bitwy na słowa, bąki, beknięcia i ogryzki. Jedna strona wojny ma nieograniczone możliwości, drugiej wolno najwyżej wpisać uwagę do dzienniczka.
Z góry na klęskę skazane są młode kobiety, tuż po studiach.
Stres weteranów wojennych
Tomasz Wojciechowski, psycholog z Fundacji na rzecz Bezpieczeństwa i Współpracy w Szkole „Falochron”, mówi, że nauczyciele utracili władzę w wielu szkołach. Tylko rok temu prawie połowa nauczycieli spotkała się z agresją ze strony uczniów (badania CBOS 2011). I wcale nie chodzi o to, że ktoś im włożył kosz na głowę. Wystarczyło, że uczniowie ignorowali ich polecenia do tego stopnia, że prowadzenie lekcji stało się niemożliwe. Albo używali wobec nich wulgarnego słownictwa. Albo tak długo prowokowali nauczycieli, aż wybuchali gniewem.
Wokół agresji wobec nauczycieli w polskich szkołach (podstawówkach, gimnazjach i liceach) panuje zmowa milczenia. Uczniowie przecież nie pochwalą się przed dorosłymi, że poniżają panią od polskiego czy biologii. Nauczyciele milczą, bo wstydzą się swojej bezradności.
Wojciechowski uważa, że nauczyciele nie potrafią sobie radzić z agresją uczniów, bo nikt ich do tego nie przygotowuje. Niektórzy wypracowują własne sposoby na radzenie sobie z dziećmi, ale najsłabsi, najwrażliwsi po dwóch latach pracy z agresywnymi klasami zapadają na zespół stresu pourazowego. – Ten sam, jaki dotyka weteranów wojennych – tłumaczy psycholog.
– Zachodzą w nich fizjologiczne zmiany. Nigdy się nie uspokajają. Wycofują się z relacji społecznych.
Tresura dzikich uczniów
Przemysław (lat 38), biolog z Gdańska, wie. że w jego mieście są elitarne szkoły średnie, gdzie uczniowie słuchają nauczycieli. Na lekcji panuje spokój. Jednak biolog Przemysław uczy w liceum i gimnazjum, które są na szarym końcu rankingu szkół w Trójmieście. Tu trafiają dzieci, które miały niską średnią w poprzedniej szkole. Biolog zauważył, że oznacza to także z reguły ich niską kulturę osobistą. W tych szkołach nauczyciel nie walczy o autorytet, tylko o godność i przetrwanie,
Uczenie było jego pasją. Kilka lat po studiach pracował na uczelni, ale wolał mieć kontakt z uczniami. Piętnaście lat temu trafił do nieistniejącego już liceum w okrytej złą sławą dzielnicy Stogi, gdzie rządził „Tygrys”, szef lokalnej mafii. Mówi, że praca w tamtej szkole wydawała mu się wtedy trudna, część uczniów pracowała dla „Tygrysa”, wielu miało na koncie wyroki. Ale dziś tęskni za tamtymi czasami, gdy nawet młodociani przestępcy znali granice.
Przemysław najbardziej żałuje, że daje się czasem wciągnąć uczniom w słowne, wulgarne potyczki. Takiej bitwy nauczyciel nie może przegrać, bo straci resztki szacunku u uczniów. Ale nie wolno mu jej też wygrać, bo przestanie szanować sam siebie. Dlatego czasem najlepiej udawać, że się nie słyszało rzuconego tekstu w swoją stronę: „Weź spierd**laj, ch**ju” albo „Idź, ssij pałę”. Kiedyś jednak biolog Przemysław nie wytrzymał. Na soczystą wiązankę od ucznia odpowiedział gwałtownie: „I vice versa”. Uczeń na chwilę zamilkł, potem odpowiedział: „Pan nie ma prawa mnie obrażać”.
Po czterech miesiącach prób uspokojenia na lekcji ucznia czwartej klasy szkoły podstawowej Agacie (lat 38), matematyczce z Warszawy, puściły nerwy. Kiedy poprosiła, żeby był cicho, a on się zaśmiał: „I co mi zrobisz, stara krowo?”, złapała go za ucho i wyprowadziła z klasy. Wyszarpała go za to ucho na korytarzu, pilnując jednocześnie, żeby nie wejść w zasięg oka kamery zawieszonej pod sufitem. Od tego dnia krnąbrne dziecko na jej lekcji milczy jak zaklęte, a na przerwie kłania się z daleka. Ale Agata nie jest dumna ze swojego zachowania. Poza tym gdyby chłopiec poskarżył się komukolwiek, miałaby kłopoty. Polski nauczyciel nie ma prawa tknąć ucznia. Ostatnio w jej szkole polonistka chciała przyspieszyć gimnazjalistki marudzące przy wejściu do klasy. Klepnęła jedną lekko w pośladki. Została oskarżona o naruszenie nietykalności uczennicy.
Zdaniem matematyczki Agaty jedyną skuteczną, choć absolutnie niepedagogiczną i nieksiążkową metodą wychowawczą w szkole jest pokazanie, kto ma władzę. Uczniowie muszą wiedzieć, kto na lekcji jest szefem. Mimo wszystko praca w szkole nadal sprawia Agacie frajdę, choć coraz mniejszą. Czasem myśli, że chciałaby już pracować gdzie indziej.
Wuefistka Mirosława (lat 55) z Poznania mówi, że gimnazjum, w którym uczy jest uważane za dobre i stabilne. Ale i tak nie ma dnia, żeby nauczyciele nie prosili jej o interwencję u uczniów z III klasy, której jest wychowawczynią. Ostatnio fizyk, starszy już człowiek powiedział jej: „Ja sobie nie życzę, żeby chłopcy z pani klasy, wchodząc na lekcję, wołali do mnie >>Hello, Kitty!<<„. W dzienniku szkolnym jej klasy roi się od uwag typu: „Uczeń nazwał mnie na lekcji kur**ą”.
Mirosława uczy w szkole już 30 lat i osobiście nie spotkała się z aktem agresji ze strony uczniów. Gwizdek, dres, mocny głos i nieustępliwość sprawiły, że przez lata w swoim gimnazjum zyskała szacunek. Ale wie, że postępowanie z uczniami jest jak tresura dzikich zwierząt. Nigdy nie wolno okazać strachu i słabości, nie wolno powiedzieć: „Nie mogę sobie dać rady”, nawet jeśli to prawda. Inaczej uczniowie, jak dzikie zwierzęta, odgryzą treserowi głowę. A przynajmniej zniszczą samochód, jak chemiczce, której zalali auto farbą olejną, bo nie wpuściła jednego z krnąbrnych uczniów na szkolną dyskotekę.
Oj, dobra, weź przestań
Agata, matematyczka z Warszawy, mówi: – Najważniejsze są dwa pierwsze tygodnie roku szkolnego. Przedstawiam im program na półrocze, wymagania i zasady. Jeśli w tym czasie zapowiem, że zrobię kartkówkę, a potem jej nie zrobię, jeśli zadam pracę domową, a jej nie sprawdzę, jeśli nie wpiszę zapowiedzianej uwagi, to koniec ze mną. Zniszczą mnie. Do końca roku będę miała hałas i niesubordynację na lekcji. Bedą mnie testować, posuwać się po kroczku do przodu, zbadają, gdzie są moje granice wytrzymałości.
Ale nigdy nie wolno opuszczać gardy, nawet po tych dwóch tygodniach. Nauczyciel musi być przebiegły i inteligentny przez cały rok. Ostatnio zwyciężyła ping-pong słowny z liderem
w jednej z klas gimnazjalnych. Poprosiła go, żeby nie jadł na lekcji. Odparł, że nie je, tylko ssie lizaka. Liczył, że się zaczerwienię, spuszczę oczy. – A ja mu dałam paranaukowy wykład, że ssanie z punktu widzenia fizjologicznego też jest jedzeniem – opowiada. – Obśmiałam go w ten sposób, klasa miała radochę, a on odłożył lizak. Od dawna nie mam złudzeń, że nauczyciel może przyjaźnić się z uczniem, być jego przewodnikiem, autorytetem, tutorem. Ja im mówię: „Nie musicie mnie szanować ani lubić. Macie się uczyć”. Są klasy, gdzie się trochę rozluźniam. Nawet jeśli łobuzują, to są dowcipni, inteligentni. Ale przed lekcjami w tych najgorszych czuję dyskomfort psychiczny. Tam zachowuję się inaczej, wbrew swojej naturze. Zamieniam się w sztywniarę, nauczycielkę z PRL. Dzwonek, sprawdzam obecność, pracę domową, żadnych pobocznych, robię swoje i modlę się o dzwonek. To mnie bardzo męczy i wyczerpuje, bo na co dzień jestem miłą i ciepłą kobietą.
Przemysław, biolog z Gdańska: – Wchodzę na lekcję do klasy, gdzie nie jest dobrze. Nie zacznę, jeśli nie wstaną, żeby się przywitać. To zajmuje kilka minut, bo kończą rozmowy, wyłączają empetrójki, w końcu siadamy. Mówię, czym zajmiemy się dziś na lekcji i zawsze jest jęk: „A do czego nam się to przyda?”. Na każdej lekcji stosuję rzutnik multimedialny, żeby uatrakcyjnić zajęcia. Ale to nieważne, cokolwiek bym mówił i pokazywał, zaczyna się harmider. W klasie jest 36 uczniów. Podchodzę do jednego i go uspokajam, ale reszta już gada na całego. Rzucają papiery, gumki, ogryzki, jak dzidzie. Podobnie jest na sprawdzianie. Zwracam uwagę, że ktoś ściąga. Ale 15 innych robi to samo. Nie do opanowania. Najgorsi są klasowi podkręcacze. Czasem udaje się ich spacyfikować, jednak przeważnie zaczynają testowanie. Bekną. Stukną. Rzucą mięsem albo chociaż powiedzą do mnie: „Oj, dobra, weź przestań”. Podchodzę do nich i zastanawiam się, co zrobić, jak zareagować, żeby go nie poniżyć, nie złamać jego praw, ale nie stracić też twarzy. A lekcja ucieka. Bywają jednak momenty, gdy obojętnieję na ich zachowanie. Nazywam to zamykaniem się w słoiku edukacyjnym. Odrywam się, czuję, że nie dam już więcej rady, jestem z nimi, ale mnie nie ma. Najbardziej współczuję młodym nauczycielom, tuż po studiach, szczególnie kobietom. Dla nich pierwszy rok pracy w gimnazjum jak moje to walka o życie. Nauka spada na plan dalszy. One po dzwonku na lekcję mają strach w oczach. Idą do klasy powoli, widać, że się modlą o siły, potem płaczą na przerwie w pokoju nauczycielskim. Często zdarza się, że rezygnują po roku z pracy, idą do podstawówek, bo myślą, że tam bezpieczniej. Albo w ogóle odchodzą z zawodu.
Bezradny funkcjonariusz
Nauczyciele Przemysław, Mirosława i Agata mówią, że są bezradni, bo nie mają żadnych narzędzi dyscyplinujących uczniów.
Polski nauczyciel może: dać uczniowi uwagę do dzienniczka, wpisać uwagę do dziennika szkolnego, zawiadomić wychowawcę, pedagoga, dyrektora, rodziców.
Polski nauczyciel nie może: obrazić ucznia słowami, dotknąć go fizycznie, wyprosić z klasy, nie wpuścić do klasy, jeśli się spóźnił, wybiec za nim z klasy, jeśli uczeń wyszedł z lekcji trzaskając drzwiami, bo nie może na sekundę zostawić uczniów samych w klasie.
Biolog Przemysław tłumaczy, że nie może zrobić karnej kartkówki rozwydrzonej klasie, bo uczniowie mogą się poskarżyć rodzicom na jego niehumanitarne zachowanie. Czasem najbardziej rozrabiających uczniów zostawia po lekcji, bo chce ich zapytać, dlaczego się tak zachowują. Przeważnie milczą obrażeni. Bywa, że o zachowaniu klasy na lekcji zawiadamia dyrektora szkoły. Ten musi powiadomić rodziców i zorganizować zebranie w sprawie zachowania się ich dzieci. Najbardziej straci na tym biolog, który będzie musiał zostać w szkole.
Polski nauczyciel jest funkcjonariuszem państwowym. Obrażony przez ucznia może zawiadomić policję. Ale rzadko nauczyciele korzystają z tego prawa. Wuefistka Mirosława zna przypadek wyzwanej nauczycielki, która zawiadomiła policję. Uczeń stanął przed sądem rodzinnym, trafił do ośrodka opiekuńczego i wyleciał ze szkoły. Ale biolog Przemysław mówi: „Przecież na każdej lekcji spotykam się z kilkunastoma przypadkami agresji słownej. Do każdego mam wzywać policję? Już widzę, jak pędzą na sygnale”. Agresywnego ucznia można ostatecznie wyrzucić ze szkoły. Będzie przerzucany jak gorący kartofel do kilku placówek, aż w końcu nigdzie go nie będą chcieli”. Jeśli szkoła, z której wyleciał pierwszy, była jego rejonową, będzie musiał do niej wrócić.
Wyrzucanie uczniów nie jest jednak dobrze widziane. W szkołach panuje niż demograficzny, dyrektorzy obniżają poziom edukacyjny, żeby zgarnąć jak największą liczbę uczniów. Żeby dostać się do liceum, w którym uczy biolog
Przemysław, na egzaminie gimnazjalnym wystarczy przekroczyć próg 50 punktów. Do najbardziej prestiżowego liceum w Gdańsku próg wynosi 150 punktów. Biolog: – Tak naprawdę, żeby móc normalnie pracować, próg u nas powinien wynieść 100 punktów. Ale musimy brać każdego, bo inaczej polecimy na bruk. Problem tylko w tym, że taki uczeń z progiem 50 punktów nie jest się w stanie nauczyć niczego. Nawet jeśli chciałby. Więc, żeby nie wyjść na tępe pośmiewisko klasy, staje się agresywny, bo chociaż w tym jest najlepszy.
Zlizywał własną krew
Dorota, pedagog w jednym z warszawskich gimnazjów, które uchodzi za przyjazne dziecku, pokazuje mi wpisy nauczycieli na temat ucznia x. Pochodzą z jednego roku szkolnego.
„Dzisiaj podczas lekcji biologii X, uczeń II klasy naszego gimnazjum, wyjął z plecaka zapalniczkę i zapałki. Nie chciał ich oddać ani schować. Podpalił kartki w swoim zeszycie oraz ulotkę reklamową. Nie mając innej możliwości, zgasiłam płomień, zamykając zeszyt, przy czym oparzyłam sobie prawą dłoń”.
„X chodzi za dziewczynką ze szkoły podstawowej, nazywając ją przez całą przerwę „łajzą” <<. Nie reaguje na żadne perswazje nauczyciela i odpowiada: >> Co mi może pani zrobić? <<„.
„X całą lekcję żuł kartkę z papieru. Wychodząc na przerwę, opluł tym drzwi”.
„W czasie lekcji matematyki przedrzeźniał nauczyciela. Słuchał głośno muzyki, bryłą mokrego papieru rzucił w tablicę, na której w danej chwili pisałam. Komentował moje uwagi, używając wulgaryzmów”.
„Dziś na lekcji polskiego X w obecności nauczyciela i uczniów wyjął z kieszeni żyletkę i okaleczył swoją rękę, wielokrotnie naciskając skórę przedramienia. Potem próbował ochlapać krwią kolegów i koleżanki, zlizywał własną krew. Nie reagował na prośby i łagodną perswazję nauczyciela. Uciekł na boisko szkolne”.
Dorota: – „Nogi na stole, głośna muzyka na lekcji to była u X norma. Był nieprzewidywalny, to budziło u nauczycieli lęk. Brzydko pachniał, więc uczniowie nazywali go „Śmierdzielem”. Postanowiliśmy wspólnie popracować nad nim. Byliśmy wobec niego łagodni, ale stanowczy. Nasza wuefistka zaopiekowała się nim, pilnowała, żeby się mył, miał klapki i kąpielówki na basen. Mieliśmy dla niego serce, mieszkał w altance działkowej z wiecznie pijaną matką, która nie zamierzała współpracować z nami. Ale lekceważył wszystkich, mnie, nauczycieli, dyrektora, kuratora. Kiedy wchodziłam na lekcję i mówiłam, że będę musiała zadzwonić po policjantkę do spraw nieletnich, mówił do mnie: „Dobra, tylko włącz tryb głośnomówiący, to też posłuchamy”.
Po dwóch latach starań szkoła się poddała. X przeszedł badania psychiatryczne, okazało się, że jest inteligentnym, zdrowym chłopcem, tylko bardzo zdemoralizowanym. Sąd rodzinny nakazał umieszczenie X w młodzieżowym ośrodku wychowawczym. Ale to rzadkie przypadki. Przeważnie tacy uczniowie są odsyłani od wychowawcy do pedagoga, od psychologa szkolnego do dyrektora, przepycha się ich z klasy do klasy, byle jak najszybciej się ich pozbyć.
Dziwak i outsider
Nauczyciele, z którymi rozmawiam, biją się w pierś Polskich Nauczycieli, którzy nie potrafią zapanować nad agresją w szkole, ale trochę sami są temu winni.
Biolog Przemysław: – Nie jesteśmy konsekwentni ani wobec siebie, ani wobec uczniów. Niby mamy jakiś wewnątrzszkolny system, jakieś zasady postępowania z dziećmi, ale prawie nikt się do nich nie stosuje.
Wuefistka Mirosława: – Jeden z trudnych uczniów w mojej klasie niszczy wszystko, co ma pod ręką. Maże ściany, wykręca śrubki z szafek. Nie robi tego, jeśli siedzi w środkowym rzędzie z przodu. Wypisałam w dzienniku apel do wszystkich nauczycieli, żeby go tak sadzali na lekcji. Zrobiłam to przy nim, żeby wiedział, co go czeka. I co? I nic. Żaden z nauczycieli nie respektuje mojego zalecenia. Chłopiec wie, że nic mu nie grozi.
Matematyczka Agata: – Jestem wymagającym, konsekwentnym nauczycielem. Ale klasa przychodzi do mnie po lekcji u nauczyciela Y, gdzie wolno im wszystko. Więc połowę lekcji zajmuje mi zwykle ustawienie ich na właściwe tory.
Biolog Przemysław: – To ja w oczach szkoły jestem dziwakiem i outsiderem. Bo to ja nie pozwalam sobie podskoczyć. I mam przeciwko sobie uczniów, bo wymagam, ich rodziców, bo stawiam jedynki, przez co poniżam ich dzieci, i nauczycieli, bo to przeze mnie ci najgorsi zostaną na drugi rok.
Matematyczka Agata: – Prawda jest też taka, że połowa nauczycieli nie powinna iść do tego zawodu. Nie radzą sobie ze sobą, a co dopiero z uczniami. Wielu wpada w depresję albo agresję.
Choć biolog i matematyczka nie popierali działań byłego ministra edukacji Romana Giertycha, to przyznają, że za jego panowania był największy porządek w szkolnictwie.
Matematyczka Agata: – Porządki Katarzyny Hall były świetne. Nakazała na przykład indywidualizować nauczanie, inaczej mówiąc, pochylać się nad każdym uczniem z osobna. Ale to się może udać tylko w małych grupach, 10-15-osobowych klasach. Jak mam indywidualizować nauczanie w 36-osobowej klasie?
Nauczyciele, z którymi rozmawiam, biją się też w pierś Polskich Rodziców.
W szkole wuefistki Mirosławy pod koniec gimnazjum organizuje się bal. Każdego roku rodzice angażowali się w pomoc. Mirosława: – W tym roku żaden ojciec ani żadna matka nie zgłosiła się do pomocy. Nasze gimnazjum w tym roku kończy 150 uczniów. Mam wrażenie, że rodziców mało obchodzi, co się dzieje w szkole.
Agata: – Jeszcze w podstawówce chodzą, pytają, współpracują. A w gimnazjum nagle następuje cięcie. Jakby myśleli, że ich dzieci kupiły w sklepie dorosłość i odpowiedzialność.
Biologa Przemysława śmieszą rodzice, którzy pytają go, jak mają sobie poradzić z własnymi dziećmi. „Co ja mam państwu powiedzieć? – odpowiada im. – To od was oczekuję rady. Szkoła nie jest od wychowywania, tylko od wspierania”.

Kiedy hejt w sieci zabija ludzi!

Obejrzałam dzisiaj dokument opowiadający o 5 szkołach najdziwniejszych i trafiłam do Bangladeszu, gdzie dzieciaki pobierają naukę na pływających łodziach.

W Bangladeszu często występują powodzie i w ramach eksperymentu wymyślono takie właśnie, pływające szkoły.

Dzieciaki pochodzą przeważnie z bardzo biednych rodzin, ale są głodne wiedzy i chętnie do szkoły chodzą.

W domach nie mają prądu, a więc nie mają komputerów, a korzystają tylko z jednego komputera w szkole dzięki bateriom solarnym zamontowanym na dachu łodzi.

Ten komputer służy nie do zabawy, a do nauki.

Dzieci większość czasu przebywają na świeżym powietrzu i są bardzo grzeczne i rozsądne.

Wiedzą, że aby do czegoś w życiu dojść, to trzeba się uczyć,  aby sprawić rodzicom radość, to biorą udział w przeróżnych konkursach, bo na przykład w pływackich maratonach i konkurują ze sobą, ale to jest zdrowa konkurencja.

Chłopiec, który wygrał maraton pływacki wywalczył dla swojej rodziny baterię solarną i tym sposobem będą mieli w domu prąd.

Na twarzych tych dzieci nie widać smutku, bo są wychowywane w natrulalnym środowisku w zgodzie z przyrodą, a nie ma mowy, aby tak jak w innych krajach siedziały przy komputerach.

Od 2002 roku, kiedy fundacja zaczęła działać, w szkołach na łodziach uczyło się ponad 70 tysięcy dzieci.

Pływające szkoły:

Piszę o tam dlatego, bo jakże inny, zdrowszy jest świat dla dzieci z Bangladeszu, a jakże inny jest w krajach bogatych, gdzie dzieci wychowuje się bezstresowo i żyją one w świecie wirtualnym, a rodzice bardzo często nie sprawdzają, co ich dzieci robią w sieci.

Robią różne rzeczy i jakże często zamieniają się w istne bestie, zdolne od gnębienia, wyzywania, pomawiania, straszenia, wyszydzania.

Jakże wiele dzieci gnębi inne dzieci i zaszczuwa, a są to dzieci, którym nie brakuje ptasiego mleczka, ale są tak podłe, że potrafią zabić inną, słabszą osobę. (Artykuł poniżej).

Nie jestem dzieckiem, ale doskonale wiem jak się czuje zaszczuty człowiek – obojętnie w jakim jest wieku.

Pisałam nie raz, że paniusia Maria Pałac zgotowała mi w sieci piekło przez 5 lat.

Nie raz wstawałam w nocy z lękiem, włączałam komputer, by sprawdzić, co nowego wysmażyła.

Nie popełniłam samobójstwa tylko dlatego, że strasznie kocham swojego Męża i moje Dzieci i Wnuki i sobie tłumaczyłam, że ta kanalia mnie nie zmiecie z powierzchni ziemi i się nie dam.

Mam nadzieję, że kiedyś zapomnę to piekło i nigdy więcej o tej bestii pisać nie będę!

Hejterka ma córkę pisarkę, którą prosiłam grzecznie, aby matkę powstrzymała.

Hejterka ma wnuka, który nigdy się nie dowie jaką kanalą jest jego babcia, ale ja hejterce nigdy nie zapomnę, że małam przez nią myśli samobójcze.

O swojej traumie nie mówiłam bliskim, bo ani Dziecom, ani Mężowi i cierpiałam samotnie, aż w końcu poszłam na Policję, która za rządów PiS miała mnie w tyle i kanali się upiekło.

Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, okulary

Nie jestem gołosłowana i mam zapisane wszystkie jej draństwa, bo potrafiła napisać tak w roku 2016 i powielić w 2017, a mamy 2019 rok.

 

[22.04.2017] 22:24

art. kk
/-/ (16.10.2016.16 22:08):
co ci do tego pijaczko (16.10.2016.15 17:27):
pilnuj swoich zdechlaków na cmentarzu! zaraz znicze im zapalisz pier..dolnięty swirze.
Mam wszystkie jej wpisy zapisane, a wyszłaby z tego pokaźna książka i o mało mne nie zabiła, a co dopiero się dzieje, kiedy hejt dopada dziecko, któremu trudno się pogodzić, gdyż dziecka psychika jest dużo słabsza i taka ofiara nie potrafi sobie wytłumaczyć dlaczego musi tak cierpieć z powodu rozwydżonych rówieśników.

Chce się krzyczeć, co stało się z ludźmi małymi i dużymi, bo kiedy powstawał Internet,  miał łączyć ludzi, a sprawia, że dzięki niemu doświadczamy słowa pisanego, które zabija.

Mam trójkę Wnucząt szkolnych i już jedno dopadł hejt w szkole i na szczęście moje Wnuki mają mądrych rodziców, którzy reagują i edukują, oraz wspierają.

O tym nie mówi się głośno. Mama dziewczynki, która popełniła samobójstwo przerywa milczenie.
Wstrząsająca historia młodej dziewczyny.

Wstrząsająca historia młodej dziewczyny. Zrzut z ekranu Facebook/Linda Trevan

22 miesiące walki z demonami, wspomnieniami, strachem, nocnymi koszmarami. Droga donikąd.

Tak trudno czasem pomóc najbliższej osobie
Dla każdego rodzica przeżycie śmierci swojego dziecka jest najbardziej traumatycznym przeżyciem. Zwłaszcza gdy dziecko umiera nie z powodu nieuleczalnej choroby, a z powodu depresji i smutku – konsekwencji gwałtu. Ta mama milczała dwa lata, starając się ze wszystkich sił przywrócić dziecku chęć do życia. Nie udało jej się… 15-letnia córka Cassidy zmarła. Posłuchajcie.

„Trzymałam to zbyt długo w tajemnicy…”
Cass miała dopiero 13 lat, kiedy stała się ofiarą bestialskiego ataku kolegów. Te dzieciaki miały 13-15 lat i dokonały obrzydliwych, nienawistnych zbrodni wobec mojej córki. Spędziłam blisko dwa lata, desperacko utrzymując ją przy życiu, ale nigdy nie zapomniała. Nawet wtedy, gdy zabrałam ją daleko od dawnej szkoły, nawet wtedy, gdy nie widziała więcej tych ludzi, którzy ją skrzywdzili, nie potrafiła zacząć życia na nowo. Do tego stopnia, że nawet krótki spacer do sklepu budził w niej przerażenie.

22 miesiące walki z demonami, bo ona cały czas obawiała się, że ją znajdą i będą znowu gnębić. I udawało im się przez social media albo przez wspólnych znajomych. Cierpiała na bezsenność, lęki, ataki paniki, miała koszmary, aż wszystko przerodziło się w chorobę psychiczną. Musiałam być z nią całymi dniami, patrzeć jak cierpi. Aż w końcu coraz rzadziej wstawała z łóżka i któregoś dnia odeszła. Nie mogła dłużej znieść cierpienia i samej siebie.

Wiem, kim jesteście. Wy też wiecie, kim jesteście. Policja też wie. Mam nadzieję, że wiedza o tym, co zrobiliście, będzie wam towarzyszyć do końca życia i pewnego dnia, kiedy będziecie mieli już własne dzieci, przypomnicie sobie, co zrobiliście mojej córce. Może wtedy będziecie sobie umieli wyobrazić co czułam patrząc na cierpienia Cass.

Ona była moim całym światem i pozostanie nim. Teraz jednak nie mam nic, cały czas staram się znaleźć powód, by żyć bez niej. I to nie tylko dlatego, że moje dziecko, dziecko, które kochałam z całych sił przez prawie 16 lat, umarło, ale dlatego też, że zabraliście mi przyszłość. Nigdy nie zobaczę jak Cass będzie wychodzić za mąż, nigdy nie doczekam się wnuków.

Zniszczyliście nie jedno a wiele żyć swoim głupim, samolubnym, złośliwym działaniem. To nie była gra, to nie była jedna zabawna noc, zabraliście mojemu dziecku niewinność, a potem zniszczyliście ją pomówieniami i zastraszaniem. Zabraliście jej prawo do godnego życia, do normalności, aż w końcu odebraliście jej życie. Nie jestem mściwa i zła, ale nie mogę spokojnie patrzeć na to, co dzieciaki robią sobie nawzajem. Macie krew na rękach, bo zastraszanie może zabijać, trzeba traktować to bardzo poważnie”.

Cassidy napisała list przed śmiercią
Matka Cass, Linda Trevan postanowiła też upublicznić list, który pozostawiła po sobie jej córka. Napisała w nim, że wie, co piszą i mówią o niej ludzie, że wiele razy słyszała, że jest „k…”, „dz…”. Prawda jest jednak taka, że została zgwałcona przez chłopców ze szkoły, którzy potem rozpuścili na jej temat plotki, które zniszczyły jej życie. Zamęczali ją, wyszydzali, zastraszali do tego stopnia, że straciła chęć do życia.

Ta historia jest niezwykle smutna, tym bardziej że nie odosobniona. Pomijamy fakt gwałtu, bo to historia wyjątkowo trudna, ale warto wspomnieć o coraz częściej spotykanym linczu wśród młodzieży, ostracyzmu wobec każdego, kto jest choć trochę inny.

W mediach społecznościowych można dziś napisać wszystko o wszystkich. Kilka zdań może zniszczyć bezpowrotnie czyjąś reputację. Dla osoby nieodpornej na ataki ludzkie, o słabej psychice, może to być zbyt trudne do podźwignięcia. Obserwacja dzieci jest ogromnie ważna, musimy bacznie przyglądać się ich zachowaniu. Musimy rozmawiać z nimi o „potędze” wyrażania publicznie swoich przekonań, o szacunku dla innych i nieczynienia innym tego, czego sami nie chcielibyśmy doświadczyć.

 

 

 

Wirujące myśli

Poezje i zmyślone historie.

𝓛𝓾𝓼𝓽𝓻𝓸 𝓬𝓸𝓭𝔃𝓲𝓮𝓷𝓷𝓸ś𝓬𝓲 - 𝓴𝓪𝓵𝓲𝓷𝓪𝔁𝔂

𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝒷𝓎ł𝒶𝓂 𝐸𝓌ą 𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝓈𝓀𝓇𝒶𝒹ł𝒶𝓂 𝓃𝒾𝑒𝒷𝑜 𝒞𝒽𝑜𝒸𝒾𝒶ż 𝒹𝑜𝓈𝓎ć 𝓂𝒶𝓂 ł𝑒𝓏 𝑀𝑜𝒾𝒸𝒽 ł𝑒𝓏, 𝓉𝓎𝓁𝓊 ł𝑒𝓏 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑜 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓀𝑜𝒸𝒽𝒶ć 𝓂𝓃𝒾𝑒

Kuchnia w kolorach lata

Kontynuacja bloga Czerwień i błękit

365 dni w obiektywie LG/Samsunga

365 days a lens LG/Samsung

FacetKA

... bo ktoś musi nosić spodnie!

artystkowo

wszystko co piękne ; rękodzięło,antyki z pchlich targów,ręcznie wytwarzana biżuteria,ozdoby do domu ,postarzanie mebli ,ozdoby z recyklingu,opisy ciekawych miejsc.

Słowna kawiarka

Love, stories & passions #2017

Mysza

w sieci

BEATA GOŁEMBIOWSKA www.bgbooks.com.pl

Felietony, reminiscencje, spostrzeżenia

Burgundowy Kangur

Zawiłości codzienności

Nauka dla Przyrody

Nauka dla Przyrody: polscy naukowcy komentują działania polityków i organizacji pozarządowych dotyczące ochrony przyrody - zawsze merytorycznie, zawsze w oparciu o aktualne dane naukowe.

Agata nie gotuje

o wszystkim, byle nie o gotowaniu

Wiecznie Niezadowolona Kacha

Kino, bez względu na to czy chce być bajką, czy ambicją jest przede wszystkim magią i według tego trzeba je oceniać - Zygmunt Kałużyński

Kazimierz Wóycicki

In Web scribis

sudeckie klimaty

hills and valleys of grassroot creativity

Burza-W-Glowie

~Myślodsiewnia~ Ten blog jest dla ludzi, którzy lubią zastanawiać się nad tym, co w dzisiejszym materialnym i sceptycznym świecie jest łatwo zapominane i odchodzi w cień. Sny, miłość, honor, wzajemny szacunek i ciekawość świata- o tym jest ten blog.

emlodamama

Kiedy czyjeś szczęście staje się Twoim szczęściem, to jest to miłość.

Wędrownej Mrówki Dziennik

Komu w drogę temu sznurowadło!

Tamnadole.wordpress.com Intymne historie ludzi odwiedząjących sklepy dla dorosłych. Bez tabu. Sklep erotyczny od środka, prawdziwe historie, fetysze, seksoholizm, bdsm, przyjemność, erotyka, seks i miłość

Ja – incognito w sklepie dla dorosłych, dopytuje o intymne sprawy kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych. W kraju bez edukacji seksualnej. W kraju gdzie zaglądanie do łóżka jest krajową rozrywką. Tamnadole.wordpress.com to blog poświęcony seksualnym historią kobiet i mężczyzn, które zgromadziłam pracując pod przykrywką w sklepach erotycznych w Polsce. Opowieści pozytywne, intymne, ale i pełne traum czy uprzedzeń i stereotypów. Bohaterkami są one – od tych wycofanych przez nazywane rozwiązłymi, aż po te bardzo świadome swojego ciała. W końcu udało mi się zauważyć pewną sekwencję. Z czym zmagają się kobiety w zaciszu swojej sypialni? Tamnadole to przestrzeń dla opowieści i dyskusji. Czy życie seksualne Polaków jest pełne perwersji czy granic?

ogryzekzycia

Nauczyć się być radosnym, kiedy serce płacze... Nauczyć się płakać, kiedy serce się cieszy... Nauczyć się dawać, nie dając... Nauczyć się brać, nie biorąc... Nauczyć się żyć, nie czując życia.. Nauczyć się ....miłości nie kochając... Nauka jest sztuką!!!!

saania2806.wordpress.com/

Philosophy is all about being curious, asking basic questions. And it can be fun!

skowron pisze / skowron writes

mała cząstka mnie / little part of me

Travel N Write

Travel, Poetry & Short Stories

Szufladkowe poezje

Wiersze, poezja, skryte myśli. Jestem słowem.

Piotrek

Zdrada - tak to można określić, chciałbym się wygadać o swoich zdradach, uzależnieniu od kobiet, etc.

U stóp Benbulbena

pocztówki z Irlandii

Roma Carlos

I'm not sure what I did last time

Wiedźmowisko

Dzień po dniu

welcome to my blog

blogging, travel, advertising, christianity, google, life, blog,

ulotnechwile

Kiedyś malowałam pędzlem, teraz słowem, nigdy nie byłam w tym dobra, tak jak w okazywaniu uczuć. Jednak dobry jest każdy sposób żeby je z siebie wyrzucić. Zanim cię uduszą.

Blog Caffe

Mój punkt widzenia / My point of view

Sport News

Blood Sport

Free gold bird

No one let you down, we can move the mounds/mount

Alek Skarga Poems

Poezja w słowach i obrazach

ZLEPEK KLEPEK CZYLI BECZKA ŚMIECHU

BLOG TADEUSZA HAFTANIUKA

Platekrozy

Hej witaj na mojej stronie z wierszami ;-) /zostaw cos po sobie jak juz tu jestes ;)

Walcz zawsze do końca

Osobiste zapiski z mojego życia

Życie jest piękne , uśmiech dodaje mu blasku :)

Rozważ , jak trudno jest zmienić siebie , a zrozumiesz , jak znikome masz szanse zmienić innych. "(Wolter)