Archiwa tagu: wiersze

Coś osobistego!

Znalezione obrazy dla zapytania pisanie
Los nie dał mi talentu do pisania wierszy, ale czasami mam jakieś przebłyski i przelewam na klawiaturę coś tam, coś tam.
Mam dziś melancholijny dzień i napisałam list do Męża, którego pewnie nie przeczyta, ale może kiedyś zdradzę mu swoje myśli spod klawiatury, a w realu staram się dla Niego, a On dla mnie!

Za chwilę będzie razem 43!

Podobny obraz
O betonowy chodnik rozbiłam swój żal,
jak nie potrzebny bibelot wdeptałam,
a za chwilę wystawiłam swą twarz
w stronę słońca i wieczorem do gwiazd.
Ulga zagościła w pani w kapeluszu.
Podobny obraz
Pada deszcz
i obmywa mnie z dawności.
Niech pada,
jestem coraz czystsza.
Podobny obraz
Umyłam okna i lśniły jak gwiazdy,
a świat stał się bardzo wyrazisty.
Weszłam na stołek, a nie jest mi łatwo.
Dziś  krople deszczu  zmyły mój trud – trudno.
Podobny obraz
Poeci nie zawsze rymują, bo często białe wiersze piszą
i taki ja chcę napisać o nas, choć nie jestem poetą!
Jesteśmy w tym mieście tylko we dwoje, skazani na siebie!
Gdzieś w świecie mamy nasze dzieci, ale one w zakamarkach
mają schowane swoje marzenia i nie będziemy im przeszkadzać.
Teraz jest ich czas – niech się realizują.
Budzę się jeszcze obok Ciebie i niech tak zostanie na długo,
bo to daje mi siłę.
Pytam rano niepotrzebnie, czy idziesz do pracy, choć wiem, że nie możesz
bez pracy żyć.
Pytam, co dzisiaj na obiad, a Ty czasami masz specjalną zachciankę,
którą z całej mocy chcę  spełnić, bo to sprawia mi przyjemność.
Czasami się złoszczę, że tak dużo pracujesz i zostawiasz mnie samą,
ale za chwilę uświadamiam sobie, że muszę dać Ci przestrzeń.
Pokornie czekam, aż wrócisz i podzielimy się tym – jak minął dzień.
Mówisz mi, że musisz pracować, gdyż trzeba do domu kupić coś nowego.
Dziś kupiłeś mi nową kanapę, na której siadam z laptopem i piszę ten wiersz.
Jesteśmy tacy sami, ale cieszymy się, że mamy siebie wciąż.
Kiedy wieczór przychodzi z satysfakcją zasypiamy obok siebie wsłuchując się w nasze oddechy.
Czasami tylko jeszcze przed snem wtrącę, że taki spokój jest w mieście,
kiedy z otwartym oknem wsłuchujemy się w odgłosy miasta.
Wtedy jest cisza. Samochody na parkingach, a my kochamy tę ciszę
po całym dniu. Wtulamy się w swoje poduchy i jest bezpiecznie.
Jutro rano znowu Cię spytam, czy idziesz do pracy i co mam ugotować na obiad.
Lubię tę naszą konwersację bez sensu, a może z sensem i walkę o każdy wspólny dzień razem.
I jeszcze taka drobnostka!
My się wciąż kochamy, choć sami jesteśmy w tym mieście.
Podobny obraz
Patrzę na niebo
i ono zawsze wisi
nad moimi rzęsami.
Patrzę na drzewo
i ono odradza się
z wiosną zielonymi listeczkami.
Patrzę na trawę świeżą
oplecioną mleczami.
Patrzę na nas
i nie wiadomym jest czy ona
zabierze ciebie pierwszego,
czy pierwszą mnie – na zawsze, 
bez możliwości odrodzenia!
Podobny obraz

Na moim osiedlu

wydeptała sobie ścieżkę

i kosi bez skrupułów.

Nie patrzy na wiek,

ani na wyznanie

i kosi jak oszalała

– stara wariatka.

Skosiła Panią Bożenkę,

która sprzedawała mi bułki latami,

a potem skosiła panią Marię,

która dzieciom zastrzyki dawała.

 One już wiekowe były,

ale dlaczego skosiła

młodego człowieka?

Bezlitośnie puka do drzwi,

a często nie puka

i wchodzi bezszelestnie,

aby kolejną duszę skosić,

bo ma taką zachciankę.

Wciąż jest nienasycona

i wciąż jest głodna

i zdarza się jej skosić

Matkę Dziecku, albo Ojca.

Wredna jest i nie przekupna

i nie przyjmuje modlitwy.

Ona kosi i kosić będzie

i tylko jednym daje

więcej czasu

na pożegnania,

a drugich zabiera

nocą,

albo z samego rana.

I tu ludzkość zadaje sobie pytanie,

kiedy przyjdzie

i, o której godzinie

i ja też się pytam

– często, coraz częściej!

Podobny obraz

Mocno oświetlam lustro
i przed nim staję.
Przyglądam się i wcale się nie dziwię.
Na mej twarzy są zmarszczki do zniesienia i są ładne.

Palcami grzebię we włosach szukając siwizny.
Jest na skroniach jeszcze nie pomalowana,
ale farba czeka na użycie.
Patrzę na szyję i widzę, że nie jest już łabędzia,
ale nie spędza mi to z oczu snu.
Poleciały te lata szalone i czas zrobił swoje,
co nie znaczy, że tam głęboko w duszy
nie mam wciąż osiemnastu lat.
Nie dziwcie się, że moje serce i dusza
się nie zestarzały, choć dziwię się sama i ja.

Wybaczcie mi dzieci i wybacz mężu, że nie jestem

nobliwą matroną, ale może się taką stanę, gdy

umierać przyjdzie mi.

 

Podobny obraz

Wszystko się zmienia,
moje marzenia
i spojrzenia moje też.
Nagle zauważam, że
ostatni listek
z drzewa spadł.
Widzę to teraz
bo też się zmieniam
i na drobne się
nie rozmieniam,
bo przyszedł czas
na wzruszenia.
Nagle zauważam
i nagle widzę
jak drzewa
poszarpał wiatr
i ostatni listek
z drzewa spadł.

 

Podobny obraz

Krawcowa kiedy szyje sukienkę,
a nici na szpulce się kończą,
zakłada nową, by skończyć dzieło.
Nasze życie też jest taką szpulką,
ale jakże rzadko możemy skorzystać
z zapasu nici, gdyż ostatni ich centymetr
nie pozwala już skończyć życia dzieła!

Podobny obraz

Nie mów nic kochany,
w naszym wieku słowa są zbędne.
Zamy się lat tyle, że wystarczy spojrzenie,
a wiemy nagle, co wpół drogi chcemy sobie przekazać.
Oszczędzajmy na słowach,
a zyskujemy na czasie, z powodu
trafnych odgadnięć i bez zaskoczenia,
bo znamy się jak łyse konie
i to jest nasza wielka miłość i siła na dalsze lata.

Podobny obraz

Frywolitka, utkana ze starej nici,
ma nadzieję na dalszy swój żywot,
ale stara nić już się strzępi,
więc trafiła na dno szuflady,
jako pamiątkowy, lecz nie potrzebny
już śmieć.
Tak z kobietą jest podobnie
i nie mówcie, że to kłamstwo
bo tylko młoda nić jest podziwiana,
a kiedy się strzępi
staje się jak ten pamiątkowy
i nie potrzebny śmieć?

Podobny obraz
Jeannie Ebner
Wiersz o małżeństwie
Z tych wszystkich listów do ciebie —
żadnego nie otrzymałeś,
bo nie wysłałam ich nigdy,
nawet ich nie napisałam,
i tylko moje oczy przyrzekały,
zdradzały miłość,
tylko moja skóra dawała sygnały,
moje włosy wszeptywały tobie w ucho.
I wystarczało nam, co nasze ciała
miały sobie do powiedzenia.
Wypowiadały słowa-zaklęcia:
Ufność.
Połączenie.
Miłość.
A więc czy było trzeba,
Bym listy do ciebie pisała?
tłum. Krystyna Kamińska
A jednak napiszę list do Ciebie Mężu, bo to zdjęcie, do którego mi tak śmiesznie i zabawnie pozowałeś, dało mi wiele do przemyślenia, że wciąż mamy siebie.
Napiszę ten list, choć nie wiem, czy dam Ci go do przeczytania? Wiesz, że piszę bloga i popierasz to moje dziwne hobby, choć kompletnie nie wnikasz w treści tu zamieszczane. Wiesz tylko, że mnie to sprawia przyjemność i w związku z tym pogodziłeś się, że są takie chwile, że myślami jestem gdzie indziej i pochłania mnie klawiatura, przy pomocy, której przelewam swoje myśli. Istnieje jednak możliwość, że dam Ci do przeczytania ten list, którego nigdy nie wyślę, ale będzie on tu zamieszczony na wieki.
Wczoraj się na mnie wkurzyłeś, bo coś wspomniałam  o umieraniu i może to ja pierwsza opuszczę ten padół i zostawię Ciebie samego. Zganiłeś mnie, a wieczorem się przytuliłeś i powiedziałeś, że masz mnie teraz tylko jedną. Nasze córki już wiodą swoje życie gdzieś tam w świecie. Pracują i mają swoje obowiązki i rodziny. Ja Ci dziękuję, że dałeś mi tak wspaniałe dzieci, za które ani razu nie musieliśmy się wstydzić. Nasze dzieci, to nasz wielki kapitał i kiedy z domu odchodziły, każde z nas cierpiało na swój sposób.
Nagle w domu zrobiło się tak cholernie cicho. Cisza ta była bardzo nieprzyjemna, bo musieliśmy oboje się pogodzić, że oto nadeszła taka kolej w naszym życiu, że nagle zostajemy tylko we dwoje.
Nie udawało się to na początku. Ja się zamknęłam ze swoją tęsknotą, a Ty uciekłeś w pracę. Widywaliśmy się tylko o poranku i wieczorem, bo praca pomagała Ci uporać się z nieuchronnym i przemijaniem, a ja ze swoim bólem i syndromem pustego gniazda musiałam uporać się sama. Bywały dni, że nie chciało mi się wstawać z łóżka, bo ogarnął mnie bezsens tego wszystkiego, ale mnie motywowałeś i udało się. Obydwoje zrozumieliśmy, że inaczej już nie będzie i musimy wspierać nasze dzieci już na odległość i to przywróciło mi wiarę, że nie zostawiłeś mnie z tym wszystkim samą. 
Pamiętasz nasze młode lata, kiedy tuż po ślubie pojechałeś na dwa lata do wojska, a ja zajęłam się wychowaniem naszego pierwszego dziecka? Pisałeś do mnie listy, że tęsknisz, a list wówczas szedł z cztery dni. Ja przyjechałam do Ciebie na przysięgę wojskową i byłeś w tym mundurze taki piękny, bo bardzo Ci on pasował. Byłam dumna z Ciebie, ale liczyłam dni do Twojego powrotu.
A pamiętasz nasze randki, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że jesteśmy sobie przeznaczeni? Ja pamiętam, że chodziliśmy na nie – nad jezioro i tam mieliśmy swoją ławeczkę, której już teraz nie ma. Pamiętam nasz pierwszy, niewinny pocałunek i ja nie zapomnę go do końca życia? Miałam Ciebie i czułam podświadomie, że jesteś tym jedynym i inni chłopcy mnie absolutnie nie interesowali. Zakochałam się szaleńczo w Tobie i tak mnie do dzisiaj trzyma.
Jak każde małżeństwo, mieliśmy swoje wzloty i upadki. Dochodziło czasami do bardzo ostrych spięć. Jak w każdym małżeństwie padało do straszne słowo – rozwód! Jak każde małżeństwo, mieliśmy ciche dni, których ja nie znosiłam, a wiem, że i Ty także, a więc czym szybciej się godziliśmy i dalej pchaliśmy ten wózek pod nazwą – rodzina.
Oj, nasze dzieci z pewnością mają w pamięci te nasze spienione burze i huragany. Wiem, że pamiętają, bo zdarza się w bezpośredniej rozmowie, po latach, że wspominają, iż czasami jako rodzicie przedobrzyliśmy. Jednak w każdej takiej rozmowie wspominkowej, ogromnie je przepraszam, że coś nam w życiu nie wyszło.
Najważniejsze, że przeszliśmy przez to wszyscy razem i wciąż jesteśmy wszyscy razem. Nasze dzieci realizują się zawodowo i są szczęśliwe. Mam nadzieję, że nie popełniają błędów swoich szalonych i ekspresyjnych rodziców. Mam nadzieję, że potrafią nam przebaczyć nasze błędy popełnione i widzę, że Tobie też na tym zależy, bo jesteś na każde ich zawołanie, kiedy proszą o cokolwiek. Potrafisz wszystko rzucić i pędzisz do nich, co mnie wciąż ogromnie cieszy.
Jesteśmy wciąż razem kochany i póki zdrowie jeszcze jako tako nam dopisuje, potrafimy się sobą cieszyć na nowo. Zmądrzeliśmy na starość i oboje wiemy, że będziemy ze sobą do momentu nieuniknionego. Nikt z nas nie wie, jak to się skończy i oboje boimy się, że coś się nam złego wydarzyć może, ale nie rozmawiamy o tym zbyt często, choć wiem, że masz też swoje przemyślenia. Jesteś bardzo skryty ze swoimi myślami i mało wylewny, ale ja Ciebie znam i wiem, kiedy na chwilę się zatrzymujesz i rozmyślasz. Ja to wszystko widzę i po tylu latach rozumiemy się już bez słów.
Chciałabym Ci podziękować, że jesteś dla mnie tak bardzo dobry. Tyle dobrego dla mnie teraz robisz, że nawet wyprzedzasz moje niewypowiedziane prośby, a choćby, że wiesz, że w domu kończy się chleb i trzeba dokupić proszek do prania, czego ja nie zauważyłam. Ile razy mnie prosisz, abyśmy gdzieś dalej sobie pojechali, choćby na zakupy do większego miasta. Ile razy robisz mi drobne prezenty, ot tak bez powodu.
Ja też staram się dbać o Ciebie. Lubię Ci ugotować coś smacznego i lubię patrzeć, kiedy po dobrym obiedzie robisz sobie 15 minutową drzemkę. Cieszę się, kiedy dostrzegasz moje starania, aby w domu było czysto. Pomagasz mi nawet w drobnych pracach domowych, a do tego potrafisz sam wszystko naprawić, że nie musimy wzywać żadnych fachowców.
Cieszę się, że Twoja praca daje Ci satysfakcję i w niej nadal się realizujesz. Pragnę, abyś robił, to co lubisz jak najdłużej, bo praca daje Ci ogromnego kopa do życia. Wiem, że bez pracy szybko byś zwiądł i się załamał, a więc wspieram Cię w tym, najlepiej jak potrafię.
A na koniec kochany mężu muszę Ci napisać, że jestem bardzo z Tobą szczęśliwa, a wiem, że i dla Ciebie ja jestem ważna. Dopiero teraz oboje zdajemy sobie sprawę, że los nie na darmo nas sobie przedstawił 39 lat temu.
Może kiedyś napiszę jeszcze inny list. Może przypomni mi się wiele innych szczegółów i zapragnę o tym napisać, a tymczasem się powtórzę – kocham Cię bardzo, bardzo. 🙂 Wiem, że Ty mnie też, bo nawet dziś mi o tym powiedziałeś. 🙂

Nie zawsze prozą!

Długie te nasze jesienie

Pora coś tam ogrodzić, usmażyć,
wynagrodzić, utulić, pomarzyć,
pora wrócić do własnych żon
czernieje klon…

Pora wrócić do dawnych rachunków
tych z gazownią i tych z Panem Bogiem,
pora wrócić do starych frasunków
już mrozy za progiem…

Oj, długie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje, spokoje…

Czas wyciągnąć obrączki z szuflady,
być gotowym na ważne narady,
pora zioła zaparzyć przed snem
pogwarzyć z psem…

Pora dziecku powiedzieć, że tata
zaprowadzi je znowu do szkoły
wierz mi synku, ty będziesz miał brata
tak mówią Anioły…

Oj, długie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje , spokoje…

Do spiżarni już pora coś wrzucić
żal wyżalić i smutki wysmucić
na sylwestra wykupić bon
dla żon, dla żon…

A gdy nazbyt zaboli to wszystko,
gdy zapłonie i skromność i pycha,
no to w końcu…do wiosny już blisko
już blisko, do licha…!

oj, krótkie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje, spokoje…

Agnieszka Osiecka

Tylko ze strachu


Kochają się przytulają się
Tylko ze strachu
Boją się samotności
Drżą jedno o drugie
Tylko ze strachu
Boją się śmiertelnie
Czarnych cmentarzy uczuć
Nie kłamią tylko wtedy gdy opowiadają sny
Bo snów nie trzeba wybaczać

Między obłudą kobiet a zazdrością mężczyzn
Szukają czego nie ma: miłości

Tylko ze strachu
Tylko ze strachu przed samotnością
Przepędzają od siebie jak psa
Obojętność
Która by ich uleczyła jak sen

Oto jest cała miłość naszego pięknego wieku
Po śmierci Tristana i Izoldy
Romea i Julii
Laury i Petrarki
Beatrycze i Danta
I tych wszystkich nudnych kochanków
I nadzianych uczuciem gołębic
Bez których bardzo często jest źle na świecie
Poetom
I niepoetom także

Tylko ze strachu przed samotnością
Ta dziewczyna słodka w szorstkiej łupinie
Pomarańczowego swetra
Leci ku miłości jak ćma do świecy
Zdmuchnij chłopcze ten obłudny płomyk
Nie funduj jej karuzeli lodów kina
Mając zamknięte serce nie otwieraj jej ciała
Jak różowego owocu: tylko ze strachu
Tylko ze strachu przed samotnością
Która przyjdzie i tak do ciebie
Zagubionego w tłumie jak ziarnko maku ślepe

Nauczmy się samotności
Aby siebie nawzajem nie krzywdzić

Nasza czułość zabija nas
Nasz cynizm zabija innych

Nie wypełniajmy sobą pustki
Którą przeczuwamy w rzece
Nie zastępujmy liścia na gałęzi
Który rośnie bez nas

Nauczmy się samotności
Nie bójmy się samotności

Nauczmy się samotności

Tadeusz Kubiak 

Wolność, to diament do oszlifowania, a barbarzyńcy roztrzaskali go młotem!

„Modlitwa o wschodzie słońca”:

„Każdy Twój wyrok przyjmę twardy/
Przed mocą Twoją się ukorzę/
Ale chroń mnie Panie od pogardy/
Przed nienawiścią strzeż mnie, Boże/
Wszak Tyś jest niezmierzone dobro/
Którego nie wyrażą słowa/
Więc mnie od nienawiści obroń/
I od pogardy mnie zachowaj/
Co postanowisz niech się ziści/
Niechaj się wola Twoja stanie/
Ale zbaw mnie od nienawiści/
I ocal mnie od pogardy Panie

(autor: Natan Tennenbaum)

 

Miejcie Drodzy Polacy świadomość, że żyją obok Was  jakby Polacy z innej planety – obłąkani, albo jakby im ktoś płacił za hejtowanie wszystkich protestów w kraju.

Protestów w obronie demokracji i niezawiłych sądów w Polsce.

Wiecie, co oni piszą na portalach społecznościowych, bo się nauczyli Facebooka i Twittera?

Przytoczę przykład dlatego, abyście zdali sobie sprawę, że nawet przemiły sąsiad może okazać się barbarzyńcą!

A więc:

Nie idźcie pod dom Kaczyńskiego. Jeden kamień rzucony przez prowokatora i się zacznie. Zostawmy w spokoju ich i ich domy. Mamy ulice.

 

  1. W odpowiedzi do @lis_tomasz

    To ja już rozumiem dlaczego Pan Błaszczak się tak z wami cacka. Jeszcze. Wy chorzy kretyni.

Ta wymiana zdań na Twitterze jasno obrazuje do czego dążą fanatycy tej zbrodniczej partii.

Oni chcą rozlewu krwi i czekają na to, aby ONR razem z kibolami zwalczali legalne protesty przeciwko łamaniu prawa w Polsce! Chcą, aby rozwalali nam czaszki.

Następuje czas strachu, że nie wiadomo z kim rozmawiać i trzeba bardzo uważać o czym się rozmawia.

Nie wiem jak można zagrzewać patologię do ruszenia z bejsbolem na Polaka, który inaczej myśli.

W Polsce nie gaśnie łańcuch świateł i w całej Polsce wychodzą na ulicę. Wychodzą też w stolicach innych państw!

Nie mam pojęcia, czy „Prezydent” podpisze ustawę o sądownictwie, która przerodzi się w przyszłości przeciw nim.  Kiedy przegrają wybory, to będzie instrument do tego, by robić im szybkie wyroki i stawianie przed Trybunałem Stanu i to jest dobra zmiana – tak na przyszłość, bo kręcą bat na siebie!

Bójcie się Polacy, gdyż dziś przeczytałam na Facebooku rozmowę dyżurnego Policji z funkcjonariuszem patrolującym miasto:

Dyżurny – ilu ich tam jest pod tym sądem?

– Prewencja – jakiś tam xxxx osób.

– Dyżurny – jakieś gadżety, transparenty?

– Prewencja – tyle i tyle!

– Dyżurny – a tak z ciekawości, to kto przemawia?

Prewencyjny – na razie nie znam gościa!

Czujesz się bezpieczny Polaku?

Jednak jest w tym wszystkim doba wiadomość.

Pamiętacie jakie utwory artystyczne powstały w czasach komunizmu, kiedy walczyliśmy o wolność?

Starsi pamiętają, bo Mury, mury śpiewaliśmy wszyscy.

Tak sobie myślę, że teraz kiedy Polska znów jest uciśniona, to w podziemiu już powstają songi, wiersze i kabarety, a pisarze mają pełne ręce roboty.

Wracamy do korzeni, kiedy piosenki Grechuty wciąż wzruszają.

Będą takie podobne dla naszych Dzieci i Wnuków.

Tyle dobrego kochani!

https://www.youtube.com/watch?v=jhaIV1yjVe0

 

https://www.youtube.com/watch?v=7TVubx3fcZA

 

https://www.youtube.com/watch?v=fcz7klh-qdI

 

https://www.youtube.com/watch?v=eXzn0vjRJM4

Polska muzyka w walce z komunizmem.

Bajm

Słynny przebój tej grupy pt. „Józek, nie daruję ci tej nocy” był protest songiem. Wbrew powszechnym, kosmatym skojarzeniom, noc, o której śpiewała Beata Kozidrak, nie była upojną nocą siedmiokrotnego grzechu przeciw szóstemu przykazaniu. Jeśli już – chodziło raczej o przykazanie poprzednie. Artystka, najwyraźniej rozgoryczona tak płytkim odbiorem swojego utworu, w programie „Szymon Majewski Show” z czerwca 2007 roku przedstawiła widzom polityczne kulisy swoich poetyckich inspiracji: „Kiedy pisałam ten tekst, Polska była innym krajem. Trzeba było przemycać to, co się naprawdę chciało napisać (…) Chodziło o noc 13 grudnia.”

Walka z systemem totalitarnym toczyła się więc na poziomie niezwykle subtelnych, choć morderczych w swej celności aluzji, rzadko jasnych dla mało rozgarniętych cenzorów. Równie niedoceniony jak Bajm jest w tej materii zespół…

Kombi

Podczas koncertu, który odbył się 30. sierpnia w Nowym Dworze Gdańskim Sławomir Łosowski, dawny lider tego zespołu, dziś występujący solo, wyjawił swoim fanom, że hit „Słodkiego miłego życia” był tak naprawdę utworem antykomunistycznym. Nikogo nie mogło to właściwie zdziwić, a już na pewno nie tych, którzy pamiętają inną zaangażowaną piosenkę Kombi – „Nietykalni”. Ten brawurowy literacko utwór powstał w 1988 roku, a rok później w TV pojawił się nakręcony do niego odważny, rozrachunkowy teledysk. Ktoś małoduszny mógłby co prawda powiedzieć, że w 1989 roku na krytykę wypaczeń systemu było już trochę za późno, ale z dzisiejszej perspektywy wiemy już, że wszystko mogło się wtedy wydarzyć, zwłaszcza, że w Polsce wciąż stacjonowali Rosjanie, a rodzimi komuniści trzymali się nad wyraz nieźle.

We wczesnych latach osiemdziesiątych trzymali się jednak zdecydowanie lepiej, więc – mimo wszystko i z całym szacunkiem dla opozycyjnego dorobku Łosowskiego i spółki – na większe uznanie zasługuje zespół…

Turbo

I to nie tylko dzięki piosence. Gorzki tekst „Dorosłych dzieci” musiał z pewnością mocno zatrząść posadami ustroju, ale zdecydowanie lepszy numer nieulękli muzycy wykręcili komunistom za pomocą okładki swojego debiutanckiego albumu. Otóż perkusista miał na niej pałeczki ułożone w charakterystyczny znak „V”, a jeden z gitarzystów w podobny sposób rozwarł górne kończyny, trzymając w nich – wypasioną swoją drogą – gitarę. Turbo przebiło więc i Bajm, i Kombi, zamiast aluzji literackich, stosując graficzne symbole sprzeciwu. Niestety – reżim w ogóle się w tym nie zorientował. O przysługujący grupie splendor musiał się więc upomnieć Wojciech Hoffman. Muzyk Turbo w koncercie „Przeboje z przebojami”, który przed trzema laty odbył się w ramach Festiwalu Jedynki w Sopocie, szczegółowo opisał całe wydarzenie. Owacja publiczności, która po tym nastąpiła, była zapewne dla niego miłą – choć ewidentnie spóźnioną – nagrodą.

Warta większego podziwu jest jednak postawa innego popularnego w tamtym czasie zespołu. To oczywiście…

Maanam

Utwór „Nocny patrol” – co rozumie dziś każdy, ale, o dziwo, cenzura jakoś się wtedy nie połapała – opisywał stan wojenny widziany oczami dziecka. Kontestacyjna aura piosenki Maanamu niknie jednak w obliczu odważnego gestu, na jaki zdobyła się ta kapela, kiedy w 1984 roku poproszoną ją o występ na zjeździe przywódców partii komunistycznych państw bloku wschodniego. Zespół dzielnie odmówił. I dostał zakaz funkcjonowania. Policzek PZPR wymierzył również Marek Niedźwiecki, który w miejsce zabronionego na liście Trójki utworu „Simple Story”, puszczał werbel z piosenki „To tylko tango”. W rytm tego werbla drżała potęga partii. Komuniści, zatrwożeni tak jednoznacznie wrogą reakcją, w końcu ulegli silnemu głosowi rozdrażnionego społeczeństwa. Decyzja została cofnięta. Maanam wrócił na estradę, do radia i TV. Wg niektórych źródeł gehenna zespołu trwała kilka miesięcy. Są jednak i takie, które wspominają o jedynie 6 tygodniach. Tzn. aż 6 tygodniach.

O ile jednak Maanam raz na jakiś czas musi przypomnieć fanom o chlubnych kartach w swojej bio- i dyskografii, takich problemów nie ma na szczęście zespół…

Lombard

Grupa Grzegorza Stróżniaka (Małgorzata Ostrowska od dawna już z Lombardem nie występuje) jest ikoną solidarnościowej opozycji. W 2006 roku wielokrotnie gościła na fetach z okazji 25-lecia powstania związku. „»Śmierć dyskotece«!, »Taniec pingwina na szkle«, »Kto mi zapłaci za łzy« – to wszystko są politykujące teksty” – mówił Grzegorz Stróżniak w jednym z wywiadów. – „Nawet »Szklana pogoda« w jakiś sposób oddaje atmosferę tamtych dni. »Przeżyj to sam« nawet nie potrzebowało przenośni…”

Klarowny obraz Lombardu jako czołowego bandu otwarcie antysystemowej, cichej, lecz jakże w gruncie rzeczy perfidnie podstępnej rewolty, mącą jednak pewne wątpliwości, które, miejmy nadzieję, z czasem zostaną ostatecznie rozwiane. Słowa znanego krytyka Grzegorza Brzozowicza, pomieszczone niegdyś w „Tygodniku Powszechnym”, wynikają zapewne wyłącznie z zawiści: „Lombard w niezłej piosence »Przeżyj to sam« wykrzykiwał »milczenia dość!«, by jako pierwszy dawać koncerty w jednostkach wojskowych po wprowadzeniu stanu wojennego.”

Z kalumniami takiego kalibru trzeba się będzie jakoś uporać. Podobne oskarżenia padły pod adresem innej, na pewno nie mniej – a z kolejności wynika, że wręcz bardziej zasłużonej formacji. Mowa oczywiście o…

Lady Pank

Jeden z największych zespołów w historii polskiego rocka i jeden z najzagorzalszych przeciwników ustroju socjalistycznego został niecałe dwa lata temu brutalnie zaatakowany przez Tomasza Budzyńskiego, lidera Armii. Poszło o śmiały tekst do hitu „Strach się bać”. Budzyński na łamach „Dziennika” sączył jad następująco: „Z utworu przeziera tęsknota za czasami PRL, w których byli megagwiazdami. Ale jak sobie przypominam, to w tamtych czasach zespołowi Lady Pank do głowy nie przyszło buntować się przeciwko komunistycznej, totalitarnej władzy. Za to było ich pełno w reżimowych mediach i na różnych Opolach.” Atak godnie odparli sami muzycy: „Tomasz Budzyński nie był na listach przebojów, bo po prostu nagrywał niezbyt interesujące piosenki” – mówił na gorąco Janusz Panasewicz w wywiadzie dla tej samej gazety. W rozmowie z dziennikarzem miesięcznika „Teraz Rock” odniósł się jednak do zarzutów w bardziej merytoryczny sposób: „Przypomnij sobie, jak zabili Grzegorza Przemyka, a my wystartowaliśmy z takim numerem jak »Mniej niż zero«. Przecież to był ewidentny komentarz do tego, co się działo. Tak jak »Du Du«, »Fabryka małp« czy »Zamki na piasku«. To tak naprawdę były teksty polityczne.”

Aż tak niesprawiedliwego ataku na swój dysydencki dorobek nie doświadczył na szczęście absolutny lider w naszej klasyfikacji. Kto taki? Rzecz jasna…

Perfect

O antyreżimowych działaniach zespołu Zbigniewa Hołdysa można by napisać książkę. Na użytek tego tekstu przypomnijmy tylko największe dokonania tej kapeli: „Autobiografia” (wiadomo – „wujek Józek zmarł” wypadło, ale „wiatr odnowy” też nie w kij dmuchał), „Chcemy być sobą” (jasna sprawa – bić, nie „być”, nie „sobą”, ale ZOMO, publiczność tego typu sugestie chwytała w lot), „Nie bój się tego wszystkiego” (czyli, oczywiście, „Nie bój się tego Jaruzelskiego” – uświadomionym politycznie fanom Perfectu niczego nie trzeba było tłumaczyć). Do tego jeszcze „Objazdowe nieme kino” – czytelna, choć wyjątkowo dobrze zakamuflowana aluzja do wydarzeń w kopalni „Wujek”, numer w stylu Turbo, czyli słynna sprawa tytułu płyty „UNU” (Hołdys wmówił naiwnemu cenzorowi, że chodzi o staroegipskiego ptaka, boga wolności, gdy tymczasem były to literki z wojskowych tablic rejestracyjnych) oraz ulotki z tekstem „Hołdysowi zabroniono mówić”, rozrzucane wśród publiczności, gdy lider Perfectu dostał zakaz odzywania się ze sceny. „Nasze występy w tamtym czasie to właściwie nie były koncerty tylko manifestacje, spektakle wolności” – mówił Grzegorz Markowski we wrześniowym wywiadzie dla dziennika „Polska”.

Nie ma najmniejszego powodu, żeby nie wierzyć w to, że Markowski rzeczywiście tak myśli.

Chór zawistników wciąż jednak jątrzy, nie zważając na kontestatorski dorobek tak nieprzejednanych tekściarzy jak Kozidrak, Tkaczyk, Sobczak, Olewicz, Hołdys, Mogielnicki czy Dutkiewicz. W wiarygodność artystów wątpi bowiem nie tylko Budzyński. Wątpią w nią także rzesze rodaków, którzy – nie wiedzieć czemu i wbrew temu, co cierpliwie eksplikują sami muzycy – mają z tamtego okresu zupełnie inne wspomnienia. Są nawet tacy, którzy z życiorysów naszych walecznych herosów gitary i mikrofonu otwarcie się wyśmiewają. To bardzo nieładnie. Miejmy więc nadzieję, że w ostatecznej wersji dziejów polskiej piosenki zaangażowanej, do której nieśmiałym przyczynkiem jest także ten – siłą rzeczy – skrótowy tekst, prawdziwi bohaterowie zmagań z reżimem znajdą zasłużenie poczesne miejsce.

Autor:

Przemek Jurek

Samotności są różne

Dobry wieczór. 🙂

Dziś trochę o samotności, która chyba jest wpisana w nasze życie i tak trudno się od niej opędzić, bo dopada każdego z nas na tym ziemskim padole.

Niedawno obserwowałam pewną, młodą parę w restauracji. Oboje mieli na oko po trzydzieści lat. Podeszła do nich kelnerka i przyjęła zamówienie i to były jedyne ich wspólnie wypowiedziane słowa, bo on zamówił do posiłku piwo, a ona lampkę, czerwonego wina.

Siedzieli naprzeciw siebie i ona wbiła wzrok w drzwi wejściowe do restauracji, a on patrzył w okno.

Jedli, ale bez słowa i wyglądali na bardzo nieszczęśliwych ludzi, ponieważ nie było między nimi żadnej komunikacji.

Wyglądało to tak, że przyszli do restauracji coś wspólnie zjeść, może się pogodzić, a może coś uczcić, ale nie było między nimi żadnych emocji. Byli niemi! Byli niby razem, a jednak oboje wyglądali na bardzo samotnych ludzi.

Znam starsze małżeństwo, które przeżyło ze sobą 50 lat, ale oboje, na starość są w tym małżeństwie okrutnie samotni.

Jeśli rozmawiają, to na zasadzie kłótni, bo on jest cholerykiem i ze wszystkiego robi problem, a ona, by nie wysłuchiwać, to przestała się do niego odzywać. Samotni, starzy na własne życzenie, a jest to widok bardzo smutny, bo oboje zamiast cieszyć się, że coś im się w życiu udało, nie potrafią tego docenić, a wychowali trzech, fajnych synów.

Myślę sobie, że ludzie nie potrafią docenić tych chwil, kiedy są razem. Nie potrafią cieszyć się z tego, że są razem. Nie zdają sobie sprawy z tego, że to razem może się szybko skończyć. Kiedy w oczy im zajrzy ta najgorsza samotność i wyłonią się wyrzuty sumienia, że nie doceniali tego, że mogli być razem, a jednak gdzieś się zagubili i nie rozmawiali ze  sobą.

Ileż na tym świecie jest samotnych ludzi. Wystarczy wyjść z domu, by  ich zauważyć. Samotne starsze panie w parku i samotni panowie. Może kiedyś kogoś mieli. Może się zawiedli i w końcu kogoś stracili na zawsze.

Ileż ludzi samotnych jest w domach opieki społecznej, o których wszyscy zapomnieli. Ileż ludzi samotnych jest w naszych rodzinach, których nikt nie odwiedza, bo zapędzeni młodzi o nich na co dzień nie pamiętają.

Samotności są różne, bo z wyboru też takie bywają i są miedzy nami tacy, którzy wspaniale sobie z samotnością radzą i godzą się na nią, ale z reguły pragniemy mieć kogoś bliskiego, bo człowiek jest ssakiem stadnym.

Jednak jakże często będąc w tłumie i tak czujemy się samotni.

Weźmy na przykład wielkiego artystę, który po trasie koncertowej, przy pełnych salach idoli nagle ją kończy i zostaje zupełnie sam.

Jakże często taki artysta nie radzi sobie ze swoją samotnością i z rozpaczy sięga po narkotyki, alkohol, aby przedłużyć stan euforii. Ileż jest na to przykładów!

Do pewnego momentu wydawało mi się, że lubię swoją samotność, bo czasami jestem sama, kiedy mąż wyjeżdża służbowo i zdradzę, że jest mi okej dwa dni. Potem nie chce mi się przygotować tylko dla siebie posiłku, bo brakuje mi motywacji, a więc z tego jest taki wniosek, że nie akceptuję samotności na dłużej.

Boję się więc samotności!

 

Ulice

Po latach znów jestem
na ulicach tego miasta które
z dnia na dzień pięknieje
idę porzucony i
odnajduję w pamięci
szare odrapane mury starych
brudnych kamienic między
którymi kwitła młodość
krążyły pierwsze pocałunki
erotyczne pieszczoty
kochałem marzyłem i śniłem
w beztroskim śnie bez samotnej
przyszłości

Przystaję pod słupem
ogłoszeniowym studiuję nekrologi
z nieruchomego milczącego tłumu
starców nieuleczalnie chorych
ofiar wypadków drogowych
i pospolitych zbrodni
wyławiam
znajomych i rówieśników

Stoję na jaśniejącej wiosennym słońcem
ulicy wciąż tętniącej życiem tyle że
nie moim

Ryszard Mierzejewski

 

Sam ze smutkiem

           samotny wieczór
przytulił się do mnie
– czego pan chce, panie wieczorze?
– zapomnieć

Tadeusz Żurawek

 

ks. Jan Twardowski

Przyszła

Znowu przyszła do mnie samotność
choć myślałem że przycichła w niebie
Mówię do niej:
– Co chcesz jeszcze, idiotko?
A ona:
– Kocham ciebie

 

Stanisław Misakowski

Dramat

Ludzie
którzy mnie otaczają
są mi obcy

ludzie
którzy do mnie mówią
są niemi

ludzie
którzy mnie dotykają
nie są ludźmi

rozgrywa się dramat
mojej obecności
w tłumie

 

Fotografia

Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:

czyjeś ciało i ziemię całą,

a zostanie tylko fotografia,

to – to jest bardzo mało…

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

 

Roberto Juarroz

* * *

Jedna samotność w środku,
a druga samotność na zewnątrz.

Są chwile,
gdy obie samotności
nie mogą się zetknąć.
Człowiek pozostaje wtedy pośrodku
jak drzwi
nieoczekiwanie otwarte.

Jedna samotność w środku.
Druga samotność na zewnątrz.
A drzwi dudnią od uderzeń.

Największa samotność
jest w drzwiach.

tłum. Marta Eloy Cichocka

 

Maria Wine

Gdy się jest samotnym

Gdy się jest samotnym
tęskni się, aby być we dwoje
ale gdy się jest we dwoje
jest się zawsze w troje:
ten trzeci to ów samotny
który nadal jest samotny

tłum. ze szwedzkiego Zygmunt Łanowski

 

Magda Czapińska

Dokąd przed nią wciąż uciekasz?

Dokąd przed nią wciąż uciekasz?
I czemu myślisz,
Że to twój serdeczny wróg?
Ona, jak wierny pies,
Za progiem domu czeka,
Byś do niej wracał
Z najdalszych dróg.

Niekochana, niepotrzebna…
Tak łatwo może ją
Zastąpić byle kto.
Lecz kiedy lęk nie daje zasnąć,
Ona jedna
Czuwa przy tobie w bezsenną noc.

To ona,
Siostra łagodna,
Twój Anioł Ciszy,
Twój cień,
Spokojna przystań
I otchłań…
Jest lustrem,
Źródłem i snem

To ona,
Twoja samotność,
Jej adres ty jeden znasz.
Zostanie z tobą do końca
Jest wszystkim,
Wszystkim co masz.

W labiryncie tego świata,
W jego szaleństwie,
I okrutnych z nami grach,
Łatwo się zgubić,
Łatwo sprzedać diabłu duszę,
Za każdym rogiem
Czai się strach

Czego szukasz w zgiełku, w tłumie?

Kto cię wysłucha, poda rękę
W chwili złej?
Kto cię pocieszy, kto rozgrzeszy,
Kto zrozumie?
Tylko samotność.
Zaufaj jej.

To ona
Bliższa niż myślisz,
Jej adres ty jeden znasz
Zostanie z tobą
Do końca.
Jest wszystkim,
Wszystkim co masz.

To bez niej
Jesteś wędrowcem,
Co zgubił sie w gąszczu dróg,
Na końcu świata cię znajdzie,
Byś wrócić
Do siebie mógł.

To ona,
Twoja samotność,
Twój Anioł Ciszy,
Twój cień,
Spokojna przystań
I otchłań.
Jest lustrem,
Źródłem i snem.

Muzyka: Wojciech Trzciński, wykonanie: Michał Bajor

 

Jadwiga Zgliszewska

Niczyja róża

Moje serce
jest samotną
i usychającą różą
której płatki opadły
kolców – ciągle dużo

no bo to co złe – zostaje
a dobre przemija
po co komu kwiat
bez płatków?

ja – róża niczyja…

 

Krzysztof Karasek

Studium samotności

Człowiek jest samotny
z innymi.
Człowiek nie jest samotny
kiedy jest sam.
Góry mówią,
rzeki płoną,
mury płaczą,
chmury toną,
rozum tańczy.
Co tańczy?
Taniec trzech pomarańczy.

Człowiek jest sam
kiedy jest sam,
inni
to inni.

Moje wybrane wiersze o życiu

Smutki

 

Gdy dzień staje się już ciemny
króciutki
przychodzą do mnie smutki.
Mają wielkie wielkie oczy
pełne łez
i sierść miękką
jak puszysty szary pies.
Lubią żeby gładzić je pomalutku.
Szeptać:
,,Smutku
dobry mój smutku!”
Czasem trzeba je wziąć na ręce
nie bronić się przed nimi nie złościć.
Wtedy już się nie smucą więcej.
Układają się przy mnie do snu.
A nazajutrz
potulnie
rozpływają się w dniu
pełnym radości.


Joanna Kulmowa

 

Zachęta


Czegóż pragnąć w ziemskim życiu?
Czy jest lepiej cicho siedzieć
I zostawać wciąż w ukryciu,
Czy też się po świecie biedzić?
Czy zbudować chatkę małą
Albo żyć pod namiotami,
Czy też mocnym ufać skałom?
Lecz i skały drżą czasami.

Jedno wszystkim nie przystoi,
Każdy inne ma zadanie.
Niech nie pada ten, kto stoi,
A kto upadł niech powstanie!

Johann Wolfgang Goethe
(przekład: Hugo Zathey)

Życie nas mija i patrzy ze śmiechem
Jak nad zagadką stoimy bezradnie

Jak złotą piłką bawimy się grzechem
Czas przeklinając, co sny nasze kradnie
Stanisław Ignacy Witkiewicz  (Witkacy)
Wybaczcie mi to…

Nie odpowiadam, na wasze listy telefony.
Porzucam przyjaźnie.
Wybaczcie mi to…
Coraz bardziej przywiązuję się do siebie,
Wycofuję się w głąb.
Nie zadziwia mnie naród.
Nie zadziwia mnie tłum.
Zwycięstwa i klęski łączą się w jedno.
Zyski i straty łączą się w jedno.
Na wrzosowiskach podziwiam motyla.
Nocami karmię nietoperze.
Z wierzchołka góry
obserwuję
zachodząca ostrygę słońca.Wybaczcie mi to…

Ewa Lipska

*** gdybym miała tyle istnień

gdybym miała tyle istnień
ile kolorowych baloników
trzyma na uwięzi ten pan
byłabym rozrzutna
rozrzuciłabym je po niebie
pozwoliłabym im się wplątać
w wiatr i w chmury
i w ptasie skrzydłosobie
zostawiłabym jedno
zielone
jak liście
jak źdźbła traw
i jak oczy twoje – z bliska
Halina Poświatowska

Dwa Marsze w poezji!

„To nie są ludzie, którzy mają sprawne głowy. To nie są ludzie, którzy myślą. Tu są ludzie, którzy myślą – mówił Kaczyński”

 

Dobry wieczór.

https://www.youtube.com/watch?v=vGXTkcVVNwk 

Czas podsumować dwa Marsze. Pierwszy, wesoły Marsz w Obronie Demokracji i drugi Masz mający na celu nie obchody 34 rocznicy Stanu Wojennego, a pokazanie siły partii Jarosława Kaczyńskiego – jedynego, wielkiego, nieomylnego przywódcy naszego kraju – Polski.

Najlepiej nadaje się do tego poezja, aby oddać charakter obu Marszów, bo w sobotę szyli uśmiechnięci ludzie w obronie zagrożonej demokracji i oddaję atmosferę tego Marszu tak:

Lubmy się trochę

Nim się sny poetów ziszczą,
nim się wina dzban utoczy,
zanim szczęściem nam zabłyszczą
umęczone nasze oczy,
nim nas głupcy brać przestaną
na wypranych słów taniochę,
ludzie, gdy wstaniemy rano,
lubmy się trochę!

Nim na czoła włożym wieńce,
zanim przejrzą ślepe kuchnie,
nim weźmiemy się za ręce,
nim dokoła radość buchnie,
nim mentora nadętego
zajmą kalambury płoche,
ludzie, w środku dnia szarego
lubmy się trochę!

Nim w dziecinną się grzechotkę
zmieni kpiarski kaduceusz,
nim się zrobi miny słodkie
na kolejny jubileusz,
nim szarlotkę się upiecze
i zaprosi pannę Zochę,
ludzie, w swojski nasz odwieczerz

Pocieszajmy tym lubieniem
skołowane nasze główki,
nie próbujmy go zamieniać
na zaszczyty czy złotówki,
ty nas, drogo życia, prowadź,
a my, twym pokryci prochem,
aby idąc, nie zwariować –
lubmy się trochę!

Wojciech Młynarski

W drugim Marszu zostaliśmy maksymalnie obrażeni, a więc:

„My Polacy sortu najgorszego
My złodzieje majątku polskiego
Łże elity i opcje niemieckie
Kondominium germańsko sowieckie
My agenci, zdrajcy genetyczni
Mainstrimowcy, alfonsi uliczni
Szmaty unii, o których wiadomo
Że są dzisiaj tam gdzie stało zomo
My żydowskie pachołki zachodu
Bolszewicy i zdrajcy narodu
My wrogowie kościoła, rodziny
Genderowcy, zboczone gadziny
Interesom obcym zaprzedani
Merkelowej i Putina fani
My folksdojcze, resortowe dzieci
Dzieci Moskwy i brukselskie śmieci
Kiedy wyzwisk takich wciąż słuchamy
Pustym śmiechem dzisiaj wybuchamy
Śmiech nasz wielkim odbije się echem
Aż głupotę zabijemy śmiechem”

Krzysztof Luft

Panie Prezesie, po co te krzyki, bo strzelę w Pana kolorowe guziki. 😀 😀 😀

 

A kiedy to szata nie zdobi człowieka, a to, co w sercu się nosi

Pani Ania siedziała samotnie na ławce  każdego dnia, kiedy tylko pogoda sprzyjała wyjściu z domu. Siedziała zawsze na tej samej ławeczce, która nie wiadomo czemu nie była uczęszczana przez innych ludzi i zawsze stała tak, jakby czekała na nią. Może dlatego, że była ukryta w zaroślach i z tej ławeczki nie wiele było widać.

Pewnego razu mijały ją trzy panie, które każdego dnia umawiały się na spacer z kijkami i w ten sposób spędzały swoją emeryturę. Szły sobie i gawędziły o tym i o tamtym, dość głośno i zachowywały się jak nastolatki. Opowiadały sobie w marszu jakie to zakupy poczyniły i co tam dziergają na drutach i szydełku. Jak to starsze panie miały sobie wiele do powiedzenia, a więc Anna tylko z za książki czasami na nie spojrzała i zaraz wracała do czytania, bo czytanie to jej wielka namiętność i właśnie na tej ławeczce czytało się jej najlepiej.

Pewnego razu usłyszała niespodziewanie, że panie wędrujące skrytykowały ją, że dziwacznie i bez gustu się ubiera i usłyszała, że z pewnością ubiera się w lumpeksie, bo to od razu rzuca się to w oczy. Reszty rozmowy już nie słyszała, ale zrobiło się jej strasznie przykro. Należała do samotnic i nie chciała, a może uważała, że nie umie zawierać znajomości i pokochała swoją samotność. Jednak przeniosła się z czytaniem na inną ławeczkę, aby te panie już nigdy jej na swojej drodze nie widziały.

Ania często rozmyślała o swoim życiu i chciała coś w nim zmienić. Brakowało jej ludzi i rozmów z nimi, ale była nową mieszkanką małego miasteczka, do którego przybyła z przyczyn osobistych. Miała malutkie mieszkanko, kupione za dość niską cenę i starała się nikomu nie zawadzać i nie przeszkadzać. Lubiła kwiaty, a więc od wiosny sadziła je na swoim balkonie i tam też, kiedy tylko pogoda pozwalała, coś tam w zeszycie pisała. Nikt nie wiedział o niej nic, a ona przemykała po osiedlu i siadywała na swojej wybranej ławeczce.

Kiedyś zauważyła wywieszone ogłoszenie, że Biblioteka Miejska zaprasza Seniorów, aby zgłosili swoją chęć czytania poezji, jeśli takową uprawiają amatorsko.

Pomyślała sobie więc, że dlaczego by nie. Poszła i zapisała się na listę, przezwyciężając swoją nieśmiałość, ale może to będzie dobry sposób, aby kogoś ciekawego poznać i zaistnieć w miejskiej społeczności.

Kiedy przyszedł ten dzień, to okazało się, że jest jedyną, która ma chęć czytać swoje wiersze. To była niewielka salka, gdzie zapalono świece, aby stworzyć dobry nastrój. Po krótkim wstępie, zaproszono ją i wręczono mikrofon, a na sali siedziały także trzy wędrowniczki z parku.

Zaczęła czytać swoje wiersze, ale jakie to były wiersze? Pełne miłości do męża, którego już nie ma i tęsknoty do dzieci, które umarły zaraz po porodzie, Wiersze o spleceniu się przyrody z ludzkimi tęsknotami i wiersze opowiadające o tęsknocie do ludzkich serc. Było w nich tyle bólu i tyle piękna, bez patosu, a wszystko ubrane w przepiękny, polski język, pełen metafor i niedopowiedzeń.

Słyszała, że ktoś tam na końcu zaszlochał i widziała łzy w oczach tych pań, którym nie podobał się jej ubiór i uznały ją za dziwaczkę.

Kiedy przyszedł czas na ostatni wiersz, Ania wstała, poprawiła swoją spódnicę z lumpeksu i głośnym i pewnym głosem przeczytała swój wiersz, coś w rodzaju, że nie szata zdobi człowieka, ale to, co jest ukryte we wrażliwym sercu.

Kiedy na salce rozbrzmiewały oklaski pełne podziwu, nikt nie wiedział do kogo kierowany jest ten ostatni wiersz, a panie wędrowniczki skuliły się ze wstydu.

Próbowały Anię przeprosić i Ania przeprosiny przyjęła, ale jednak wolała wrócić na swoją ławeczkę, tę pierwszą – już bez wstydu, a od dyrekcji biblioteki dostała zaproszenie, by organizowała dla miasta wieczorki autorskie i przy okazji prezentowała swoje, wspaniałe wiersze. 🙂