
Oj, oj coś z tym Sylwestrem Marzeń nowemu szefowi TVPPiS nie pykło.
Górale wściekli, bo oto przyjechała hołota i zaśmieciła im Krupówki, że z koszy wylewały się śmieci.
Górale dzwonili na policję, bo był hałas ze sceny nie do wytrzymania, a ludzie brodzili w błocie dosłownie.
Było głośno i radośnie, ale Górale powiedzieli dość i nakazują spieprzać hołocie.
I jeszcze te opaski tęczowe u gości, którzy za promocję LGBT dostali 4,5 miliona.
Nie napiszę jak poseł Kowalski z SP się wściekł na TVP i dołączył do tego Ziobro i Warchoł.
Oto jest to zdrada narodowa i nie cichną głosy, że TVP dała dupy!
Ale to już było i oto przeżyliśmy pierwszy dzień Nowego 2023 roku.
Jednak trzeba wrócić do wybuchu w Komendzie Głównej, która wyleciała w powietrze po części, bo debil odpalił granatnik otrzymany w prezencie od Ukraińca.
Ukrainiec został ukarany, a Szef Policji ma się świetnie i ja ciekawa jestem kto sfinansuje naprawę szkód, kiedy ten granatnik odpalił za przyczyną generała.
Wiecie dlaczego go nie zdymisjonowanao?
Ano dlatego, że typ się przyda kiedy w tym roku Polacy mogą wyjść na ulicę z powodu biedy, drożyzny i inflacji, a i kobiety mogą wyjść na ulicę.
Kaczyński chroni drania, bo to on wystawi sto radiowozów pod jego domem i opatrzy w 400 policjantów, bo jak wiemy – Kaczyński jest tchórzem.
Druga sprawa, to nikt nie chce w tym kraju być Komendantem Głównym, bo nie będzie się podkładał pod polityczne rozkazy.
Kiedy zmieni się władza, a się zmieni, to taki Szymczyk będzie rozliczony i zdymisjonowany.
Udostępniam tekst znaleziony na FB i autor prosi, by go udostępniać gdzie się da i dlatego znalazł się na moim blogu!
Ja wiem, że tekst jest długi, ale bardzo ważny, bo w innym, demokratycznym kraju taki zbir jak Szymczyk byłby już na ławie oskarżonych, ale takie cuda dzieją się tylko w Polsce.
PIERWSZY POLICJANT „PAŃSTWA PIS”…
Cyrk wokół Komendanta Głównego Policji Szymczyka i kilkakrotnego złamania przez niego prawa (czyli popełnienia przestępstwa) trwa w najlepsze. Okazuje się, że nielegalny przewóz przez szefa Policji broni przez granicę – to drobiazg. Nielegalne wniesienie tej broni do „kwatery głównej” Policji – mało istotny incydent. Sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia kilkuset funkcjonariuszy – ot, wypadek przy pracy. A te trzy zdemolowane kondygnacje budynku od dawna prosiły się o remont, więc chwała Komendantowi Szymczykowi, że sam dokonał ich „rozbiórki”. Za każdy z tych czynów zwykły „Kowalski” stanąłby w ciągu 24 h przed prokuratorem i nie skończyłoby się na pogrożeniu mu palcem lub pouczeniu. W chwili eksplozji życie takiego zwykłego „Kowalskiego” zostałoby przewrócone do góry nogami, straciłby pracę, straciłby masę pieniędzy i zdrowie, a pewnie straciłby także na jakiś czas wolność. I nie pomogłyby żadne tłumaczenia, iż myślał, że wwozi do kraju dwie rury kanalizacyjne PCV lub elementy rynny dachowej. Gdyby takie tłumaczenia były przez organa ścigania uznawane za wystarczające usprawiedliwienie, to każdy schwytany z bronią w ręku bandzior twierdziłby, że myślał, iż to atrapa, bo przecież kupił ją na stoisku z dziecięcymi zabawkami.
Ale Komendant Szymczyk to nie jest zwykły „Kowalski”. Szymczyk to, w stworzonym przez PIS policyjnym systemie władzy duża „szycha”, która nie raz już ratowała dupę partii rządzącej. Można się w tej chwili zastanawiać, za które bezprawne lub skandaliczne działania podległej sobie Policji odpowiada osobiście, a na które „tyko” nie reagował. A przez ostatnie lata zebrało się tego całkiem sporo… W przypadku Szymczyka, podobnie jak w przypadku tysięcy funkcjonariuszy, urzędników, ale także np. dziennikarzy, można zastosować specyficzne kryterium uczciwości – jeśli piastował swoje stanowisko długo, to znaczy, że dobrze spełniał zadania, jakie postawiła przed nim „partia”, był posłuszny, wierny i oddany „dobrej zmianie”. Także wtedy, gdy interes społeczny, oczekiwania milionów Polaków, godność służby i wizerunek Policji pozostawały w oczywistym konflikcie z interesem rządzących. To nie Szymczyk podjął polityczne decyzje o pozostawianiu kobiet z dziećmi w lesie, by w nim (z dala od wścibskich dziennikarzy) zamarzali lub zdychali z głodu. To nie Szymczyk zadecydował o siłowym przekazywaniu uchodźców stronie białoruskiej. Ale to Szymczyk wydał swoim podwładnym takie rozkazy i tym samym wziął na siebie pełną odpowiedzialność za te haniebne działania.
Zapewne to nie Szymczyk wymyślił, by oddziały Policji (w tym także antyterrorystyczne) bestialsko atakowały bezbronne kobiety podczas ulicznych protestów. Ale to on wydał taki rozkaz. To on umożliwił łamanie ludziom rąk i bezprawne zatrzymywanie ich na komisariatach. To Szymczyk wydał polecenie stosowania surowych represji w stosunku do dziesiątek tysięcy osób, które nie stosowały się do zarządzeń epidemiologicznych. I to ten sam Szymczyk zabronił interweniować funkcjonariuszom, gdy w kwietniu 2020 r. całe stado czołowych PIS-owców z Kaczyńskim na czele te zarządzenia ostentacyjnie łamało na placu pod pomnikiem. To Szymczyk (i ta szmata Ciarka) uciekali się potem do prawdziwej ekwilibrystyki słownej, by wytłumaczyć, dlaczego zwykli Polacy są ścigani i karani za brak maseczki lub udział w kilkuosobowym „zgromadzeniu”, a Prezes Kaczyński, Witek, Terlecki lub Błaszczak nie tylko nie są karani, ale przeciwnie, są ochraniani przez oddziały prewencji Policji!
To nie Szymczak wysyłał 700 funkcjonariuszy do ochrony willi (z kotem w środku) na Żoliborzu. Rozkaz taki wydał Komendant Stołeczny Policji Dobrodziej, zastępca Szymczyka. Ale Szymczyk mu na to pozwolił. To nie Szymczyk wysyła każdorazowo po kilkuset policjantów do ochraniania spotkań Kaczyńskiego ze swoim partyjnym aktywem i sympatykami PIS. Robią to komendanci wojewódzcy Policji. Ale robią to dlatego, bo politycy Nowogrodzkiej wydali takie polecenie Szymczykowi, a Szymczyk wydał je wszystkim podległym sobie komendantom. Gdyby nie zgoda Szymczyka nie byłoby sypania z policyjnego śmigłowca confetti na głowę wiceszefa MSW Zielińskiego i żałosnego przebierania się policjantów za agentów „służb”. Gdyby nie Szymczyk nie byłoby prób zatajania faktów zabójstw na komisariatach Policji i w czasie ulicznych interwencji. Szymczyk nie wydał oczywiście polecenia mordowania bezbronnych ludzi. Ale Szymczyk stawał potem na głowie, by mordercy pozostali bezkarni. Policja to instytucja do bólu zhierarchizowana. W Policji nic nie dzieje się bez rozkazu. A wszystkie rozkazy muszą mieć co najmniej aprobatę Komendanta Głównego. Tak więc to Szymczyk musiał przyzwolić na totalne upolitycznienie swojej formacji, na jej niezgodne z przeznaczeniem działania, łamanie prawa i utratę społecznego zaufania.
A teraz mamy do czynienia z taką typową „wisienką na torcie”. Komendant Główny Policji sam wysadził w powietrze Komendę Główną Policji. Jak to się świetnie wkomponowuje w obraz 7 lat „dobrej zmiany”… To takie podsumowanie rządów Kaczyńskiego i organizacji przestępczej o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Świetnie w ten obraz „dobrej zmiany” wkomponowuje się także zachowanie Szymczyka po całym zdarzeniu. Ponad 80% Polaków uważa, że powinien on natychmiast podać się do dymisji. Problem jednak w tym, że sam Szymczyk jest innego zdania i on powodu do dymisji nie widzi żadnego. Nie widzą go także jego przełożeni z Nowogrodzkiej. Jakby tego było mało Szymczyk uważa siebie za ofiarę, a nie sprawce! I tylko patrzeć, jak wystąpi o odszkodowanie za uszkodzenia ciała, jakie odniósł, gdy już sobie wygarnął z tego granatnika RGW-90. A i jakiś dodatek do przyszłej emerytury, za narażanie życia na służbie, by się przydał…
Wydawać by się mogło, że cała ta sprawa jest tak oczywista i jednoznacznie kompromitująca dla Szymczyka, że już bardziej kompromitująca być nie może… I że, aby uciąć wszelkie spekulacje, położyć kres szerzącym się plotkom, wyciszyć całą aferę i zapobiec dalszemu ośmieszaniu się Policji, Szymczyk poda się do dymisji jeszcze gdy lizał rany w szpitalu. Że dla dobra całej Policji, odbudowy jej autorytetu i powagi, nie będzie się kurczowo trzymać stanowiska i koryta. Ale po raz kolejny nie doceniliśmy PIS-dzieców. Choć po 7 latach „dobrej zmiany” i kilkuset aferach z udziałem polityków Nowogrodzkiej powinniśmy w końcu przyzwyczaić się, że żadne przestępstwo, żaden błąd i żadna niekompetencja nie są wystarczającym powodem, by pozbawić PIS-dzielca stanowiska. Nawet PIS-dzielca, który ukradnie setki milionów zł, sprzeda za bezcen rafinerię, uśmierci miliony ryb w wielkiej rzece, doprowadzi na skraj bankructwa świetnie prosperująca spółkę SP lub wysadzi w powietrze trzy piętra gmachu komendy Policji. PIS-dzielca po prostu nie można, ot tak, zdymisjonować! Bo byłoby to wysłanie jasnego sygnału, że ci, którzy PIS-dzielca na to stanowisko powołali, popełnili kardynalny błąd lub działali z PIS-dzielcem w zmowie. Tak jak ściganie i karanie pedofilów w sutannach jest uznawane przez władzę PIS za atak na kościół katolicki w Polsce, tak potwierdzenie winy jakiegoś prominentnego PIS-dzielca byłoby równoznaczne z przyznaniem, że Prezes Kaczyński i jego najbliższe polityczne otoczenie popełnili błąd… I także powinni za to ponieść odpowiedzialność.
To, że Szymczyk uważa się za niewinnego i najbardziej poszkodowanego (!), specjalnie więc nie dziwi. Dziwne byłoby, gdyby się uderzył w pierś i powiedział publicznie, że jest winny i że przeprasza za cały incydent. Ale do takiego zachowania trzeba być oficerem i przyzwoitym człowiekiem, a takich w „wierchuszce” Policji dziś można szukać miesiącami i ani jednego się nie znajdzie. Wszyscy oni bliźniaczo upodobnili się do swoich kolejnych PIS-owskich przełożonych z MSW: Błaszczaka, Brudzińskiego, Zielińskiego, Kamińskiego, Wąsika…
A ponieważ Szymczyk winny nie jest, więc trzeba na gwałt znaleźć jakiegoś winnego. Gdyby te granatniki były prezentem od niemieckiej Policji, sprawa byłaby prosta, a nawet ze wszech miar dla Nowogrodzkiej korzystna. Bo Niemce to Niemce, wiadomo, pogrobowcy Wehrmachtu i SS, rewizjoniści godzący w naszą suwerenność, nienawidzący wszystkiego, co polskie, a już szczególnie Prezesa Kaczyńskiego i rządu Prawa i Sprawiedliwości… A ponieważ to także „przyjaciele i mocodawcy Tuska”, więc PIS i „kurwizja” upiekłyby dwie pieczenie na jednym ogniu. Błyskawicznie oskarżono by znienawidzonych Niemców o to, że właśnie w zmowie z Tuskiem postanowili zamordować naszego PPPP (Pierwszego Policjanta Państwa PIS). A przy okazji dostałoby się także Tuskowi…
No ale to nie wredne Niemce ofiarowały Komendantowi Szymczykowi śmiercionośną broń i to nie z Berlina trafiła ona do Komendy Głównej Policji. Darczyńcami byli wysocy funkcjonariusze bratniej, ukraińskiej służby policyjnej, których o dybanie na życie i zdrowie PPPP oskarżyć przecież nie sposób. Tego jeszcze brakowało, by rząd, prokuratura i Policja PIS-u zaczęły zarzucać Ukraińcom skrytobójcze działania i godzenie w bezpieczeństwo Polaków… Toż przecież to samo od wielu miesięcy krzyczy propaganda Kremla! Zaczęło się więc gorączkowe kombinowanie, jak by tu Szymczyka wybielić, a jego winy przerzucić na kogoś, kogo PIS bardzo nie lubi. Nie chodziło już zresztą o samego Szymczyka, ale także o przełożonych, którzy od początku stali po jego stronie. I tak kombinowali przez 3 dni, aż w końcu wykombinowali, że jak już się nie da nic sensownego wymyślić, to najlepiej wskazać na wroga wielokrotnie już sprawdzonego i niezawodnego. Czyli Kreml.
No i pan Komendant Szymczyk, niby po głębokim namyśle i rozważeniu wszystkich okoliczności „za” i „przeciw”, doznał swoistego olśnienia… Stwierdził mianowicie, że choć on nie chce nic sugerować, to jednak „ma duże wątpliwości, czy była to czyjaś pomyłka”. I szybciutko zaznaczył, że po inwazji na Ukrainę bardzo naraził się Rosjanom, bo np. wnioskował o możliwość wykluczenia ich z Interpolu i głośno mówił o rosyjskich zbrodniach w Ukrainie. „Jesteśmy członkiem międzynarodowego zespołu śledczego w zakresie zbrodni ludobójstwa dokonywanego przez żołnierzy rosyjskich w Ukrainie, szkolimy policjantów mołdawskich, ochraniamy opozycjonistów białoruskich. Jest wiele powodów, dla których ktoś mógł chcieć albo zdyskredytować mnie, albo zrobić mi krzywdę, lub zniszczyć relacje służb polsko-ukraińskich. Te fakty dużo mówią…”.
Jakbym słyszał pana Prezesa Kaczyńskiego. On też w niemal każdym swoim publicznym wystąpieniu zawiera jakieś niedomówienia, ukryte oskarżenia lub sugestie w rodzaju: „wszystko wskazuje na…”, „wszyscy wiemy, o kogo chodzi”, „wiadomo, komu zamach był na rękę”, „nie jest tajemnicą, kto źle życzy Polsce”, „wiadomo, kto rządzi w Unii”, „wszyscy pamiętamy, z kim Putin się spotykał”, „wszyscy wiedzą, która partia reprezentuje interesy Niemiec” itp. Szymczyk też, niby mimochodem, wskazał, komu mogło zależeć na uśmierceniu go, zasiał ziarenko podejrzeń i niech ono sobie kiełkuje. A nuż coś z niego wyrośnie… Polacy, a już szczególnie prymitywny elektorat PIS, uwielbiają teorie spiskowe, atmosferę podejrzeń i wizje zbrodniczych knowań. A ponieważ Polacy w zdecydowanej większości nienawidzą Putina i są tradycyjnie antyrosyjscy, więc Nowogrodzka próbuje już tym razem upiec aż trzy pieczenie za jednym zamachem. Oddalić zarzuty od Szymczyka, pokazać, jak bardzo zły, zbrodniczy Kreml nienawidzi dobrego PIS-u, no i wprowadzić atmosferę zagrożenia dla spokoju, stabilności oraz bezpieczeństwa państwa. A że to się kompletnie kupy nie trzyma?! „Religia smoleńska”, teorie o mgle, helu, trotylu na pokładzie i dobijaniu rannych też się nie trzymały, ale dla wyborców PIS wystarczyły w zupełności.
Rozpierd*lenie kilku kondygnacji Komendy Policji to jedno. To zaś, co się po tym rozpierd*leniu budynku działo, to już inna bajka. Znów mieliśmy do czynienia z tym, co stało się już wizytówka rządów „dobrej zmiany”: kłamstwami, oszustwami, zatajaniem, utajnianiem, brakiem transparentności, manipulowaniem… I nie miało dla PIS-owców żadnego znaczenia, że te kłamstwa i manipulacje są dla wszystkich widoczne i stają się dodatkową kompromitację zarówno dla Policji, jak i polityków PIS sprawujących nad nią nadzór. Usłyszeliśmy np. że natychmiast po eksplozji wezwane zostały na miejsce służby medyczne i Straż Pożarna oraz zawiadomiono prokuraturę. A potem okazało się, że wręcz przeciwnie, bardzo długo ich o niczym nie informowano i to na wyraźne polecenie „góry”! Każdy, kto choć trochę zna realia „państwa PIS”, wie doskonale, że gdzie jak gdzie, ale do willi na Żoliborzu, siedziby partii na Nowogrodzkiej i do Komendy Głównej Policji wszelkie służby ratunkowe przyjechałyby już kilka minut po wezwaniu. Może się sfajczyć przedszkole z maluchami w środku, dom starców albo jakiś szpital razem z setką pacjentów, ale nie Komenda Główna „bijącego serca partii”!
Skoro więc służby nie przyjechały, to znaczy, że „ktoś” wydał zakaz ich wzywania i to w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia wielu funkcjonariuszy. Przecież tych „samoczynnie strzelających granatników” mogło tam być więcej, niż dwa. Albo mogły się zawalić stropy… Czy chodziło więc o zupełnie niedorzeczną próbę zatajenia w ogóle tego zdarzenia, kompromitującego całe „państwo PIS”? Czy może o usunięcie jakichś śladów? A może chodziło o czas na znalezienie jakiegoś wytłumaczenia? Policja, która o kolizji na autostradzie lub napadzie na kantor w jakimś Pacankowie Małym informuje 20 minut po zdarzeniu, tu potrzebowała aż 30 godzin na zredagowanie pierwszego oficjalnego komunikatu! Jak to powiedział Komendant Szymczyk „te fakty dużo mówią”…
https://www.facebook.com/Polityczne-wariacje-109421898220556
Dziękuję za uwagę.
I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da…
Jacek Nikodem vel Jacek Awarski