Archiwa tagu: miasteczka

Małe miasteczka mają swój urok

Muszę przyznać, że długo nie lubiłam mojego miejsca zamieszkania. Jest to niewielka miejscowość, w której żyje jakieś 15 tys. mieszkańców. Może dlatego nie lubiłam, bo bardzo wiele lat przebiegałam przez moje miasto jak petarda. Z domu do pracy i z powrotem i nie miałam czasu posmakować tego miasta i poczuć jego klimat. 

Może tylko latem czułam dobrodziejstwo jeziora i plaży w środku mojego miasteczka, gdzie po gonitwie można było się zresetować i złapać dystans do wszystkiego. Biję się w piersi, że nie byłam długo pełnokrwistą obywatelką tej społeczności i jakoś obojętnym mi było, co dzieje się w tym mieście, bo rodzina była dla mnie najważniejsza. Owszem, cieszyłam się, że coś tam nowego zbudowano, czy poprawiono gdzieś tam chodnik. Cieszyłam się, że plaża miejska pięknieje i jest w mieście coraz ładniej i na korzyść, lecz to był zachwyt z powodu, że moje dzieci żyją w coraz bardziej cywilizowanym miejscu, ale to się z czasem zmieniło.

Zmieniło się, kiedy wyszłam z aparatem w miasto i zaczęłam nagle dostrzegać coraz więcej i łapię w aparat ciekawe kadry. Cieszę się, że mogę uchwycić w sekundę, jak miasto się zmienia i dostrzegam w spokoju wędrując,  ile w mieście jest zieleni i fakt, że miasto zielenią oddycha. Gdziekolwiek nie obróci się głową, tam jest zieleń, która zmienia się wraz ze zmieniającymi się porami roku i wiecie co?

Nigdy bym nie chciała już mieszkać w dużym mieście, gdzie jest tak dużo hałasu pędzących aut. Gdzie trzeba pokonywać dziesiątki schodów pod przejściami, albo słuchać co parę minut pod oknem, jak zgrzyta tramwaj, a szyby od tego drżą. 

Dobrze mi się tu żyje. Spokojnie mi się tu żyje i nie zamieniłabym mojego miasteczka na żadną metropolię, a może to wynika już z mojego wieku, że spokój ponad wszystko?

Moje jezioro w jesiennej krasie – zapraszam na małą wycieczkę.

 

Wieczorny spacer po mieście z aparatem

Małe miasteczka żyją swoim życiem i o ile w dzień jest dość tłoczno i na ulicy głównej porusza się masę mieszkańców i samochodów, gdyż ulica główna jest podstawowym traktem komunikacyjnym, a ważniejsze sklepy też mieszczą się przy głównej. Wieczorem się wyludnia i panuje zupełnie inny nastrój. Wzięłam aparat, aby oddać klimat mojego miasteczka i nie wiem, czy mi się udało. Przy fontannie siedziało kilka osób, chłodzących się w mżawce wody lecącej z fontanny. Ludzie wychodzili z ostatniej mszy w kościele, a na jezdni już resztki samochodów. Wiem, bo tu mieszkam, że noc będzie w zasadzie cicha i spokojna, no może gdzieś tam w jakimś mieszkaniu będzie burda i awantura, to policja będzie miała coś do roboty. W miasteczku już prawie nie ma dyskotek, a może tylko w jednym miejscu, ale oczywiście tego nie wiem, gdyż nie ten rocznik 😀

Kiedyś była taka dyskoteka o nazwie „Jola” i tam się działo. Wiara wracała pod moimi oknami i nie jeden raz nas młodzież, wesoła obudziła. Teraz jest cisza jak makiem zasiał i nawet nie budzą nas dostawcy pieczywa, którzy pod moimi oknami o 6 rano zachowywali się dość głośno. Te czasy minęły, bo mam teraz pod nosem aptekę – jak znalazł na stare lata.

Mogłabym tak pisać i pisać o moim miasteczku, ale zostawię sobie do następnego spaceru,

Dobrej nocy 🙂