Archiwa miesięczne: Maj 2021

To już jest koniec!

Może być zdjęciem przedstawiającym ulica, droga i ceglany mur

Na powyższym zdjęciu widać Sąd Rejonowy w moim mieście.

Notkę poniższą pisałam dawno temu i teraz ją publikuję i niech nikt do mnie nie dzwoni, abym ją usunęła!

Jest to mój blog i mam prawo do zamieszczania tutaj swoje treści!

W tym Sądzie toczyła się moja sprawa o zachowek po zmarłej matce.

Niby sprawa bardzo prosta, ale toczyła się 27 miesięcy i wszystko miałam pod górkę!

Najpierw rozchorował się Sędzia prowadzący, a potem przyszła pandemia, a do tego sędzia biegły pojechał na długie wakacje!

W końcu 5 maja 2021 roku zapadł wyrok, że mi się te pieniądze należą, choć nadal nie mam ich na koncie!

Cierpliwie więc czekam, a było to tak:

2 września 2020 roku zostałam wezwana do Sądu Rejonowego w sprawie zachowku!

Uważam, że każdy zeznający powinien przysięgać uroczyście, że będzie mówił prawdę i tylko prawdę, tak jak to się dzieje w sądach amerykańskich!

Sędzia wskazał miejsca, abyśmy usiedli i chciał z całych sił, aby sprawę zakończyć na tym jednym posiedzeniu, bo wiadomym jest, że zachowek mi się należy!

Błyskawicznie policzył ile tego zachowku mi się należy – dodając, dzieląc, odejmując i wyszła suma XXX złotych!

Poprosił byśmy wyszli na korytarz sądowy i dogadali się polubownie, ale do ugody nie doszło, co zakomunikował ich pełnomocnik!

Sędzia się wściekł, bo w czasie pandemii chciał się tej sprawy pozbyć i mieć ją z głowy!

Zawiódł się, a więc wezwał świadka mojej siostry, którym był jej mąż, a mój szwagier!

Spytał, co ja robiłam opiekując się matką, a szwagier, że właściwie nic, a kiedy on szedł do pracy, to ja przychodziłam tylko, aby mamie podgrzać zupę!

Sędzia więc zrobił się dociekliwy i ponownie spytał, co ja robiłam, kiedy szwagier pracował, a jego żona także była w pracy!

Odpowiedź taka sama, że przychodziłam dawać matce zupę, ale sędzia nie odpuszczał,  że co jeszcze, a szwagier przygnieciony do płotu, że nie wie!

Sędzia – a no właśnie świadek nie wie!

Kiedy świadek zeznawał, to moja siostra się dwa razy wtrącała w celu uzupełnienia, ale zapomniała, że nie przyszła na targ, a do sądu!

Sędzia ją upomniał w słowach – jeszcze raz się pani odezwie to…

W tym momencie Sędzia uchronił mnie przed wylewaniem pomyj na mnie!

Potem szwagier toczył swoją mowę, że oni robili wszelkie remonty u mamy, ale na szczęście ja też mam swojego pełnomocnika, który oświecił Sąd, że i owszem – remonty były robione, ale wszystkie z emerytury mojej matki!

Moja siostra dysponowała mamy emeryturą przez 3 lata, a emerytura była w kwocie 1.500 złotych miesięcznie!

Padło na sprawie wiele kłamstw, a ja nie odezwałam się ani słowem, by zachować się na tej sprawie z klasą!

Nie odezwałam się, że także zmieniałam mamie pampersy, że podawałam leki, że byłam z nią w nocy, kiedy oni balowali na Sylwestra, albo byli na wczasach!

Sędzia się zdziwił, że kiedy matka umierała – oni balowali!

Ostatecznie Sędzia ogłosił, że biegły oceni wartość mieszkania i w związku z pandemią na posiedzeniu niejawnym zostanie ustalone ile mi się tego zachowku należy!

Wiecie co?

Tu, że przeklnę kurwa – nie o kasę mi chodzi, ale o prawdę obiektywną dla moich potomnych, że byłam tam i nikt mi tych godzin nie odbierze, bo to była maja matka!

Piszę o tym dlatego, że w trakcie sprawy, kiedy pokiwałam z niedowierzaniem głową żałowałam, że w trakcie choroby matki nie pisałam pamiętnika, aby w razie ataku na mnie udowodnić, że to wstyd tak w sądzie kłamać!

Jednak kiedy emocje ze mnie zeszły przypomniałam sobie, że na blogu mam notki, o tym kiedy z matką byłam, a na specjalnej stronie na FB mam matki zdjęcia ze szpitala, w trakcie choroby, kiedy z nią przebywałam.

Najbardziej mnie rozśmieszyło, ale i zdziwiło, że na drugiego światka podali swoją synową, która mieszka w Hamburgu i do Polski przyjeżdża 2 razy do roku!

Co trzeba mieć w głowie, aby tylko zagarnąć wszystko i ukraść wszystko po matce!

Jedna z moich notek, że nie opierdzielałam się!

Byłam, opiekowałam się i do dziś zastanawiam się kim jako pierworodna byłam dla mojej matki, że muszę się procesować?

Notka napisana 8 września 2017 roku!

„Wieczór jest dla mnie, kiedy mogę coś skrobnąć na blogu, bo mam chwilę dla siebie i dla swoich myśli.

Piszę na blogu, że codziennie poświęcam trochę czasu dla mojej, chorej na raka Mamie. 

Mój codzienny dzień się przewartościował i od rana myślę, co by tu Mamie ugotować i zanieść ciepłe i świeże.

To jest burza mózgu, bo zależy mi na tym, że kiedy po szpitalu odzyskała apetyt, to powinna jeść zdrowo.

Był czas, że jej organizm niczego nie przyswajał, a więc to była droga przez mękę.

Kiedy się tak patrzyło, że się okropnie męczy, to był ogromny stres dla mnie!

Po szpitalu powoli stan się poprawia i dziś Mama mnie zaskoczyła.

Nie wiem skąd Ona czerpie siłę, że mimo boleści i strasznie mocnych leków, potrafi się sama z siebie śmiać.

Śmieje się z tego, że zrobiła się laska, bo waży tyle, ile ważyła jako panienka.

Śmieje się z tego, że przerzedziły się jej włosy, ale nie ma ani jednego „siwulca”, mimo 86 lat – to ewenement.

Śmieje się z tego, że dupka zrobiła się taka malutka i nie ma po czym poklepać.

Słuchając Jej w obliczu choroby jestem zaskoczona ogromną  siłą, aby przeżyć dzień i kolejne dni.

Wciąż sobie zadaję pytanie – skąd bierze taką radość życia w sobie?

Ale, ale –  dziś to mnie zaskoczyła ogromnie.

Nigdy nie śpiewała, nam Dzieciom piosenki, którą pamięta ze swoich młodych lat, a kiedy zaśpiewała, to stwierdziłam, że to perełka w Jej głowie, którą się z nami nigdy nie podzieliła.

Zapamiętałam słowo – rogaliki i zaczęłam szperać w sieci. Znalazłam cudną piosenkę z lat młodości mojej Mamy.

„Nie wiem, nie wiem
Jak to wytłumaczyć mam
Przecież, przecież
Ledwie parę godzin cię znam
Pewnie, pewnie
Moje słowa zdziwią cię
Może śmieszne
Trochę są zmartwienia me, bo chcę…

Rogaliki na śniadanie z tobą jeść
Wspólną szafę na ubranie z tobą mieć
Pantofle ranne dawać ci przed snem
I wychodzić na dwór z naszym psem
Razem głośno śmiać się w kinie – ja i ty
Razem łykać aspirynę w mokre dni
Mieć z tobą wspólny sufit, wspólny piec
Czego więcej można chcieć?

I, doprawdy, aż się boję
To taki dziwny fakt
Starczyło tylko raz popatrzeć w oczy twoje
A już marzę tak…

Rogaliki na śniadanie z tobą jeść
Wspólną szafę na ubranie z tobą mieć
W radościach i kłopotach razem być
I już więcej nie chcę nic
I już więcej nie chcę nic

I, doprawdy, aż się boję
To taki dziwny fakt
Starczyło tylko raz popatrzeć w oczy twoje
A już marzę tak…

Rogaliki na śniadanie z tobą jeść
Wspólną szafę na ubranie z tobą mieć
W radościach i kłopotach razem być
I już więcej nie chcę nic
I już więcej nie chcę nic”

Z tego wszystkiego wynika, że to już jest koniec tej sprawy!

Po tych przejściach wiem, że można sobie z rodziną zrobić zdjęcie, ale trzeba stanąć tak, aby móc się odciąć!

Idąc na grób matki patrzę na zdjęcie i pytam – dlaczego i za co?

Z tej całej, przykrej sytuacji wiem jak się przekupuje ludzi starszych, ale ja nigdy bym się do tego nie posunęła!

Tylko tyle!

Zachowek – co powinieneś wiedzieć – Nasz Senior

Piosenka dla ćpunów!

Objawy uzależnienia od narkotyków – po czym poznać narkomana? |  Przebudzenie Wrocław

Kiedy słucham piosenki zespołu „Bajm” pt. „Szklanka wody”, którą śpiewa Beata Kozidrak, to zawsze płaczę!

Kozidrak napisała słowa do tej piosenki i tak w ogóle uwielbiam jej całą twórczość, bo jest o czymś, ale ta trafia w mój czuły punkt.

Piosenka nawołuje do człowieka uzależnionego od substancji narkotykowych, aby po prostu przestać brać, bo to jest strasznie złudne uzależnienie.

Najpierw jest to bardzo przyjemne, bo daje odlot od codziennego, często trudnego życia, a potem dzieje się tak, że bez tego trudno jest później żyć!

W sieci przeczytałam takie słowa narkomanów:


„Przez cały czas, gdy braliśmy, mówiliśmy sobie: „W każdej chwili mogę przestać”. Nawet jeżeli na początku rzeczywiście tak było, teraz jest inaczej. Narkotyki nami manipulowały. Żyliśmy po to, by brać, braliśmy po to, by żyć”

Ja nie byłam uzależniona od narkotyków, bo nigdy ich nie spróbowałam.

Byłam uzależniona od leków na uspokojenie, a dlaczego?

Moje życie nie było usłane różami i zawsze w nim działo się wiele złego, a ja raczej psychicznie zawsze byłam bardzo słaba.

Leki mnie napędzały do życia i byłam po nich mocniejsza tak, że mogłabym przenosić góry i ze wszystkimi problemami sobie radziłam, a przynajmniej tak mi się wydawało!

Po tych lekach czułam się silna i odporna nawet na mobbing jaki spotkał mnie w pracy, a także odporna na życiowe kłopoty, które co rusz waliły mi się na głowę, a wszystko musiałam pokonywać zupełnie sama!

Długi czas żarło cudnie i czułam się mocna, silna, odporna, elokwentna, ciekawa świata, zabawna, ale pewnego dnia dobra passa się skończyła.

Poczułam, że dzieje się ze mną coś bardzo złego i musiałam iść do szpitala na detoks!

Trafiłam do szczecińskiej kliniki na siedem tygodni i tam przeżyłam w swojej głowie trzęsienie ziemi, kiedy odstawili mi te, moje cudowne tabletki!

W głowie działy się dziwne rzeczy, bo tak jakby ktoś przestawiał w moim mózgu ze zgrzytem meble, a także walił mi się sufit na głowę.

Pamiętam to uczucie do dzisiaj, a odtruwanie było bez żadnych wspomagaczy, bez kroplówek, bez rozmowy z psychologiem i znowu ze wszystkim musiałam sobie radzić sama.

Piszę to dlatego, że branie czegokolwiek jest na początku świetnym rozwiązaniem, a potem następuje katastrofa.

Po wyjściu ze szpitala jeszcze wiele miesięcy czułam skutki odstawienia, a lekarze pierwszego kontaktu wiedzieli, że już nigdy nie mogą mi przepisać takich tabletek i nie ma na to już żadnych szans!

Teraz jestem wolna od uspokajaczy, ale i moje życie na emeryturze się wyciszyło, choć dwa lata temu zdarzyło się coś, że znajoma przysłała mi taki lek!

Z całego opakowania wzięłam tylko dwie tabletki i odrzuciłam to w cholerę!

Od sześciu lat żyjemy w kraju strasznie katolickim, bo młodzież w szkołach będzie miała nauki o polskim Papieżu JPII, a ja się pytam dlaczego nie uczy się młodzieży, że narkotyki, to jest samo zło!

Nie słyszę w mediach dyskusji na ten temat, a wiem z obserwacji, że młodzi ludzie jeśli chcą się naćpać, to znajdą drogę do narkotyków!

Jak świat światem ludzie się zawsze odurzali różnymi świństwami, bo one płyną statkami choćby Kolumbii i innych krajów, gdzie kartele narkotykowe zbijają na tym miliardy dolarów!

Młodzi ludzie dają sobie w żyłę na skłotach, albo pod mostem i tam często umierają, ale jaką mają pomoc ze strony państwa, a i ksiądz w kościele nie podaje żadnej pomocnej dłoni i nie ostrzega!

Pamiętam, że w Polsce działała Fundacja „Monar” pod patronatem Marka Kotańskiego (ur. 11 marca 1942 w Warszawie, zm. 19 sierpnia 2002 tamże) – polski psycholog, terapeuta, organizator wielu przedsięwzięć mających na celu zwalczanie patologii społecznej i pomaganie osobom uzależnionym od alkoholunarkotyków, zakażonym wirusem HIV, byłym więźniom czy osobom bezdomnym. Twórca m.in. Monaru i Markotu. Zainteresował się ludźmi cierpiącymi na chorobę Alzheimera. Dla nich powstało hospicjum w Wandzinie.

Teraz w tej katolickiej Polsce nie słyszałam o podobnej akcji, a jeśli się mylę, to mnie uzupełnijcie!

Znacie w swoim otoczeniu ćpuna, który jest tak uzależniony, ale uważa, że ma wszystko pod kontrolą?

Szklanka wody

Bajm

Szklanka wody
Nim przestaniesz brać
Obiecałeś sobie
To był ostatni raz

Spojrzysz matce w oczy
Całkiem wolny tak
Ołowianą chmurę
Pokonałeś sam

Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie,

nie obchodzi mnie
Jak na imię masz

Nie obiecam Ci, że lepszy będzie świat
Ważny jest
Oczu Twoich blask
Nie obiecam Ci, że czas ukoi ból
Ważne, że
Jesteś tu

Słuchasz kiedy śpiewam
Jesteś blisko mnie
Gdy Ci podam rękę
Musisz wiedzieć, że
Nic już nie jest ważne
Nic już nie jest snem
Spróbuj mi uwierzyć
Życie piękne jest

Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie,

nie obchodzi mnie
Jak na imię masz!

Było i minęło!

Awers

Mamy wyjątkowo zimny maj w tym roku, a więc siadłam dziś do albumów ze zdjęciami, aby sobie to i owo powspominać, a zdjęć mam bardzo dużo

Zdjęcia są z różnych okresów mojego życia i życia mojej rodziny!

Lubię sobie tak od czasu do czasu powspominać i pochylić się chwilę nad każdym zdjęciem, bo wówczas włączają się wspomnienia z życia, które już nie wróci.

Dzisiaj wygrzebałam zdjęcie, kiedy to pracowałam w Wojskowej Służbie Kontrwywiadu i kurde wcale się tego nie wstydzę!

Na tym zdjęciu wręczono mi medal – ha ha – Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny!

Byłam tam pracownikiem cywilnym i pracowałam w kancelarii tajnej, a do moich zadań należało przyjmowanie i wysyłanie korespondencji wojskowej, a także jej ewidencjonowanie.

Pamiętam, że tajną korespondencję przeszywałam specjalnym sznurkiem i lakowałam, a potem oznaczałam specjalną pieczęcią!

Lak trzymało się nad świeczką i tak skapywał na oznaczone miejsce.

Przepisywałam także na maszynie wszelkie doniesienia Tajnych Współpracowników zwanych „TW”

Przyjmując tę pracę myślałam, że to będzie praca spokojna, ale taka nie była wcale.

W wydziale panowała bardzo nerwowa atmosfera i mogę z czystym sumieniem napisać, że był mobbing i może nie w stosunku do mojej osoby, ale do towarzyszącego mi podoficera w kancelarii!

Oficerowie pełniący w wydziale służbę, także byli nerwowi, gdyż byli zmuszani do pozyskiwania jak najwięcej „TW”, a przez wydział przewijali się różni ludzie i naprawdę niektórych znałam i często po charakterze pisma wiedziałam kto jest kto!

Działo się tak, że kolega donosił na kolegę za bzdury często, że ktoś sobie z magazynu przywłaszczył zwykłą śrubkę, czy śrubokręt!

Praca ta nauczyła mnie jednego, że nigdy nie wiemy z kim rozmawiamy i komu się zwierzamy, bo jesteśmy w pewnych sytuacjach obserwowani, a potem zdradzeni!

Gdybym miała od początku zaczynać swoją karierę zawodową, to nigdy więcej nie podjęłabym pracy w tym resorcie!

Mój kolega z kancelarii tak został zajeżdżony, że umarł na zawał, a był to młody człowiek, bo po 30-tce!

Po tym wszystkim zwolniłam się z tej pracy, bo nerwowo nie wytrzymałam, ale dlaczego, to nie chcę napisać, bo działy się dziwne rzeczy, które nie pasowały mi etycznie!

Mimo wszystko wspomnienia zostały i na Facebooku znalazłam tylko jednego oficera, który będąc na emeryturze wyjechał na głuchą wieś i zajmuje się pszczelarstwem – odpoczywa!

Ot takie są moje wspomnienia z mojego życia i ciekawa jestem kiedy przeglądając zdjęcia włączy mi się następne!

Wiem jedno, że na szczytach władzy ludzie wciąż na siebie donoszą dla różnych korzyści i tak też jest w polityce, gdy ludzie mają na siebie haki i to się nie zmieniło i nie zmieni!

Latami nie wiedziałam, że trafiłam na Listę Wildsteina, który rozpracowywał ludzi groźnych dla Polski ha ha.

Dowiedziałam się zupełnie przypadkowo!

Może być zdjęciem przedstawiającym 3 osoby i ludzie stoją

Moje miasto na plus!

Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i pomnik

Pandemia tak jakby dobiega końca, choć ja wciąż jestem sceptyczna, bo kto wie jak będzie jesienią!

Coś się jednak ruszyło w moim mieście i dzisiaj Burmistrz miasta podał nam – mieszkańcom przyjemną wiadomość, bo przeczytałam na FB:

„Właśnie ogłaszamy przetarg na opracowanie koncepcji architektonicznej placu przy fontannie. 🙂👉 W planach jest: zmiana układu komunikacyjnego, budowa fontanny, nowej nawierzchni, zadaszonej sceny, dwóch budynków handlowych, ulicznych zdrojów, oświetlenia i monitoring. Wcześniej zamierzaliśmy zrealizować to zdanie z Narodowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, ale już po raz drugi z rzędu nie otrzymaliśmy stamtąd ani złotówki. Mam świadomość, że to miejsce, zawsze było jedną z wizytówek miasta, więc cieszę się, że już niebawem nabierze zupełnie innego wymiaru”

Zawsze lubię, kiedy w moim mieście zachodzą jakieś zmiany w celu upiększenia miasta, aby nam się tu żyło przyjemnie.

Już raz pisałam na blogu, że nasz samorząd nie dostaje ani złotówki z Funduszu Lokalnego, bo my tutaj PiS-u nie lubimy, a więc dostajemy po kieszeni!

Nasza fontanna usytuowana jest w samym centrum miasta – tuż przy kościele.

Kiedy było gorące lato, to dawała mieszkańcom orzeźwienie, bo można było posiedzieć na ławeczkach i się napawać i ochłodzić!

Poniższy filmik kręciłam w 2015 roku i fontanna była czynna, ale po latach popadła w ruinę i zaczęła tylko straszyć!

Wiem, że przyjezdni do naszego miasta chwalą je za schludność i za to, że jest to miasto zadbane, ale jednak ta fontanna faktycznie nadawała się albo do remontu, albo do innego projektu i tak się stanie, co mnie bardzo cieszy!

PiS nam pieniędzy nie daje, ale władze dają radę sobie innymi kanałami!

Lubicie kiedy coś się zmienia na lepsze w Waszych małych Ojczyznach?

Opowiadanie!

Plakat Matka całuje swoje dziecko, pojedyncze grafiki symbolem • Pixers® -  Żyjemy by zmieniać

Teresa zawsze chciała mieć dzieci i rok po ślubie urodziła się córeczka, a po trzech latach przyszedł na świat syn!

Bardzo się cieszyła, że dzieci urodziły się zdrowe i kochała oboje nad życie, dając z siebie wszystko.

Wychowanie dzieci spadło jedynie na nią, gdyż mąż pracował dużo, aby zapewnić im byt.

Kiedy dzieci podrosły prowadzała je do przedszkola, a sama biegła do pracy i tak było codziennie.

Po pracy często nie wiedziała gdzie wsadzić ręce i nadrabiała wszelkie roboty w domu!

Było jej ciężko, ale dawała radę, bo była młoda i zdrowa, a więc dzieci rosły i była z nich bardzo dumna.

Były chwalone w szkołach przez nauczycieli i ani razu nie miała powodu, aby się za nie wstydzić, a wręcz odwrotnie – rozpierała ją duma!

Obcy ludzie często Teresie gratulowali tak dobrych i zdolnych dzieci, gdyż nie potrafiły przejść obojętnie obok cudzej krzywdy, a Teresa rosła i rosła!

Czas szybko leciał i Teresa się nawet nie obejrzała, kiedy dzieci jej skończyły studia, a potem się zakochały i córka wyszła za maż, a syn się ożenił dwa lata później.

Dzieci Teresy wyprowadziły się z domu, a Teresa trzy lata dochodziła do siebie z powodu pustego gniazda, ale z czasem się z tym pogodziła!

Gdzieś tam w środku modliła się, aby oboje żyli w szczęśliwych i udanych związkach i czekała na pojawienie się wnucząt.

Przyszedł ten czas, że stała się babcią, a jej mąż dziadkiem i oboje pokochali swoje wnuki może jeszcze bardziej jak swoje dzieci.

Wychowywała oboje tak samo – wpajając im te same wartości i myślała długo, że się jej to udało!

Syn wyjechał do innego miasta wraz z rodziną, a córka mieszkała w tym samym mieście, w którym mieszkała Teresa z mężem.

Jednak coś poszło nie tak i o ile syn wciąż się kontaktował z rodzicami i często dzwonił oraz pisał na komunikatorach o tyle z córką Teresy po latach stało się coś dziwnego!

Często Teresa broniła ją przed mężem, który uważał, że ma lekceważący stosunek do swojej rodziny, choć w mieście miała setki znajomych, którzy ją na każdym kroku podziwiali.

Nigdy sama z siebie nie zadzwoniła do Teresy, a także jej nie odwiedzała, a jeśli to się zdarzyło dwa razy w roku, choć mieszkała dwie przecznice dalej.

Teresa zauważyła wielką zmianę swojej córki, ale starała się nie wisieć na telefonie z pretensjami, bo wiedziała, że córka jest zatyrana i bierze udział w wyścigu szczurów.

Dlatego zawsze ją rozgrzeszała i z tego powodu dochodziło do kłótni z mężem, który uważał, że jeśli chce się odwiedzić rodziców, to czas powinien się znaleźć!

Nagle dotarło do Teresy, że jej córka nienawidzi starości, a ona z mężem się starzała i zrozumiała, że dlatego ich córka ich nie odwiedza.

Przyszedł Dzień Matki i Teresa wiedziała, że w końcu doczeka się odwiedzin swojej utęsknionej córki.

Przygotowała się i upiekła ciasto z rabarbarem i kruszonką w oczekiwaniu na wizytę!

Ktoś już wieczorem zapukał do drzwi i uradowana Teresa pobiegła je otworzyć!

W drzwiach stała jej córka z kwiatami, a więc szybko zaprosiła ją do pokoju z myślą, że zjedzą ciasto, napiją się herbaty i sobie prozmawiają.

Nic z tego!

Córka wręczyła kwiaty Teresie i nawet nie usiadła w fotelu, bo oznajmiła Teresie, że jest śmiertelnie zmęczona i leci do domu, a wizyta trwała aż dwie minuty!

Zszokowana Teresa podziękowała za kwiaty i po wyjściu córki usiadła w fotelu nie myśląc nawet o tym, że te kwiaty trzeba wstawić do wazonu!

Zakryła dłońmi twarz i się rozpłakała i płakała tak długo!

Kiedy doszła do siebie, to pomyślała sobie, że kiedy ona odejdzie z tego świata, to może jej ukochane dziecko zrozumie jaką jej wyrządziła krzywdę!

Teresa z tym się przespała, a na drugi dzień spojrzała z niechęcią na te kwiaty dane od niechcenia!

Doskonale sobie zdała sprawę z tego, że na kolejną wizytę córki u niej, będzie musiała poczekać kolejne pół roku jeśli dożyje!

Droga do szkoły!

Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej

Zdjęcia nie są mojego autorstwa, a znalazłam je na Facebooku!

To był 1974 rok, kiedy ktoś te zdjęcia zdobił, a mnie one zainspirowały do tej notki!

Włączyły się od razu wspomnienia, bo to była moja młodość!

Szkołę średnią zaczynałam w 1972 roku i codziennie jechałam takim pociągiem do szkoły z Choszczna do Stargardu Szczecińskiego.

Wolne wówczas wszyscy mieliśmy tylko niedziele, bo zajęcia szkolne odbywały się także w soboty!

W moim mieście było tylko Liceum Ogólnokształcące, a ja chciałam po szkole średniej zdobyć zawód, aby odciążyć matkę!

Dlatego pojechałam na wstępne egzaminy w Liceum Ekonomicznym w Stargardzie Szczecińskim.

Moja droga do szkoły nie była usłana różami, gdyż do dworca kolejowego miałam kilometr drogi na nogach, a potem prawie godzina jazdy pociągiem, kiedy następnie miałam 4 kilometry na piechotę do szkoły i tak codziennie!

Do domu ta sama droga i na miejscu byłam około godziny 17 i trzeba było siadać do odrabiania lekcji!

Był taki smutny czas, że trzeba było uciekać z domu, bo ojciec szalał, a więc droga do dworca wydłużyła mi się o następne dwa kilometry.

Nie wiem jak ja dawałam radę, choć wiadomo, że ludzie w czasie wojny mieli gorzej i też wielu dało sobie radę!

Nie pamiętam dokładnie, o której wstawałam, ale chyba o piątej rano, aby zdążyć na pociąg.

Lokomotywa dymiła i sapała, ale w sumie jechało się fajnie z rówieśnikami na drewnianych ławkach!

Często po prostu nadrabialiśmy zaległości szkolne w pociągu właśnie!

Życie później zweryfikowało nasze wykształcenie po maturze, bo nie wszyscy zdobyli pracę zgodnie z nim!

Ja także nie pracowałam w zawodzie, a gdzieś zupełnie obok i w zasadzie trzeba było zdobywać nowe umiejętności zgodne ze stanowiskiem pracy!

Do dzisiaj się zastanawiam, kiedy przyda mi się cosinus i sinus, oraz funkcje, a także równania z dwoma niewiadomymi!

Czasy się wcale nie zmieniły, bo jakże często ludzie po studiach nie mogą znaleźć pracy zgodnie z zawodem i siedzą na zmywaku w Anglii, albo pracują na kasie, lub w korporacjach!

Znajomości z pociągu się rozleciały i nie mam już z nikim kontaktu!

Pamiętam, że w tamtych czasach wielu ludzi dorosłych – codziennie jechało do pracy w Stargardzie, albo do Szczecina, bo w małym miasteczku pracy było jak na lekarstwo.

Pamiętam doskonale, że Szkoła Podstawowa bardzo dobrze przygotowała mnie do egzaminów wstępnych do szkoły średniej i byłam prymuską.

Szkoła średnia nie dała mi nic, bo do dziś nie przydała mi się ekonomia przedsiębiorstw przemysłowych, bo wszystko w Polsce ekonomicznie się pozmieniało i nastały zupełnie inne czasy – czas transformacji!

Maturę obroniłam w maju 1975 roku, a pierwszą pracę podjęłam po znajomości w Wojskowym Węźle Łączności gdzie przyjmowałam i pisałam wojskowe telegramy pod klauzulą tajne/poufne!

Praca zmianowa, ale wspominam ją bardzo mile!

Jak Wy wspominacie swoją drogę do szkoły – opiszcie!

Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej
Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej
Może być zdjęciem przedstawiającym pociąg i kolej

Nasze sny!

Może być zdjęciem przedstawiającym pomnik, na świeżym powietrzu i tekst

Mój śp. Ojciec odszedł od nas w 1998 roku i przez te lata nie śnił mi się ani razu – po prostu zero!

Inaczej jest z Matką, która odeszła ponad dwa lata temu!

Bardzo często mi się śni, ale w ani jednym śnie nie była dla mnie dobra!

Zawsze tylko fucha na mnie i nigdy nie jest ze mnie zadowolona, albo przed nosem zamyka mi drzwi!

Jednak w niedzielę miałam inny sen, bo bardzo dziwny, który zostanie ze mną na zawsze.

Przyśniło mi się, że ktoś do mnie zadzwonił, a kiedy odebrałam telefon, to w słuchawce usłyszałam słowo – pomocy!

Dzwoniła do mnie mama i ja wybiegłam przed budynek, a na chodniku leżała moja mama już nie żywa!

Zbiegło się wiele ludzi, a ja ją wzięłam na ręce, a była lekka jak piórko!

Spojrzałam na gapiów i spytałam tylko – co ja teraz mam robić i się obudziłam ze strachem i bijącym sercem!

Nie sprawdzam w sennikach znaczenia snów, bo czasem te tłumaczenia są groźniejsze od samych snów – koszmarów!

Jednak jakoś tak czuję, że tam gdzieś mojej matce nie jest dobrze i dlatego woła o to, by ją odwiedzić na cmentarzu!

Poszłam dzisiaj, choć Dzień Matki obchodzimy jutro.

Kupiłam Jej czerwone róże – sztuczne, bo świeże kwiaty trzeba podlewać, a moje wyglądają jak żywe.

Zapaliłam znicz i tak sobie podumałam nad grobem i może ona może się uspokoi, a ja odzyskam spokojne noce bez koszmarów.

Miałam kiedyś taką fazę, że szukałam swojego miejsca na ziemi i wciąż się przeprowadzałam.

Robiłam remonty, malowałam ściany z myślą, że w końcu będzie to mój nowy dom!

Naukowcy nie zbadali jeszcze dlaczego nam się coś śni i jakie są tego przyczyny!

Ja myślę, że wszystko zapisane jest w naszym mózgu i w podświadomości i jeśli jakaś sfera naszego życia zostaje zakłócona, albo do czegoś tęsknimy i o czymś marzymy, to to pojawia się w snach!

Pokaże Wam moją drogę na cmentarz w moim mieście!

Tymi ścieżkami zawsze kroczę!

U mnie dziś padało trochę, ale wstrzeliłam się w cudowną pogodę, bo słoneczną!

Kiedy wróciłam do domu – znowu zaczęło padać!

Wierzycie w sny – macie je często i jakie macie o nich zdanie?

Może być zdjęciem przedstawiającym trawa, przyroda i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym trawa, przyroda i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo, trawa i przyroda
Może być zdjęciem przedstawiającym pomnik i na świeżym powietrzu
Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i pomnik
Może być zdjęciem przedstawiającym pomnik i na świeżym powietrzu
Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu, pomnik i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo i na świeżym powietrzu
Może być zdjęciem przedstawiającym pomnik i na świeżym powietrzu
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo i na świeżym powietrzu
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo i trawa
Może być zdjęciem przedstawiającym trawa, drzewo i przyroda

Potrzebna jest rewolucja!

Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i pomnik

Światem rządzą bandyci i mafiozy!

Weźmy takiego Łukaszenkę, który rozrabia jak zając w kapuście i nie liczy się absolutnie ze swoim narodem.

Weźmy takiego Erdogana, z którym spotkał się nasz Adrian, a Erdogan ma krew na rękach i tysiące więźniów politycznych!

Weźmy w końcu Putina, który także ma krew na rękach i nie ma takiej mocy, aby go usunąć i odpowiednio ukarać za ludobójstwa!

Weźmy Orbana i w końcu Kaczyńskiego, który śmieje się nam w oczy, kiedy policja tłucze pałami nas – Polaków, a wszystkie służby i instytucje podporządkował sobie i nie ma w tym kraju już żadnej sprawiedliwości!

Łukaszenka zmusił do lądowania samolot lecący z Aten do Wilna, którym leciał Piotr Protasiewicz – białoruski blogier, który na swoich kanałach informował swoich rodaków, co w kraju się dzieje.

Gdyby samolot nie wylądował w Mińsku, to z pewnością zostałby zestrzelony, a na pokładzie leciało 150 osób!

Nie można nic zrobić z tym bandytą, bo tylko nałożyć sankcje i nie ważne, że ten drań jest zdolny do wywołania agresji zbrojnej i już każda miejscowość w Polsce może czuć się zagrożona, bo Łukaszenka nienawidzi Polski!

Wszystko to dzieje się blisko naszych granic, a Polska ma takie zdolności wojskowe, że mogłaby się bronić zaledwie przez 5 dni, ale Kaczyńskiego, to nie obchodzi, bo on ma ochronę przez 24 godziny i ma nas w tyle gdyż tylko władza się liczy!

Czytam sobie wypowiedzi wyznawców Kaczyńskiego i PiS-u tu i ówdzie i stwierdzam, że ci ludzie byliby doskonałymi kapo i gdyby nas przeciwników tego nierządu zaczęto aresztować, to ci wyznawcy lali by nas jak mokre żyto.

Oni są zdolni wybaczyć PiS-owi każdą podłość, każde draństwo, a to my jesteśmy wrogami narodu polskiego!

Zauważam, że dyktatorom znudziło się spokojne życie na ziemi i nagle zapragnęli krwi, bo białoruski bloger jest właśnie katowany i prawdopodobnie nie wyjdzie z tego żywy!

Nie mogę tego zrozumieć, bo przyroda w Europie buchnęła majem i zrobiło się tak pięknie, że to jest pora zachwytu, a nie zabijania!

Wciąż moje miasto!

Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo i przyroda

Może być zdjęciem przedstawiającym łabędź, zbiornik wodny i przyroda
Może być zdjęciem przedstawiającym ptak i przyroda
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda, zbiornik wodny i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym kwiat, drzewo i przyroda
Może być zdjęciem przedstawiającym trawa

Przeżyłam bardzo miły dzień!

Może być zdjęciem przedstawiającym kwiat i w budynku

Dzień pełen wrażeń, gdyż dziś szykowaliśmy się do wyjazdu!

Dziś odbyła się ostatnia Komunia Święta moich wnuków!

Od rana więc były przygotowania do wyjazdu, gdyż Córka wynajęła salę na przyjęcie w oddalonej od nas miejscowości o ponad 20 kilometrów!

Od rana nie było pogody, a więc ubraliśmy się ciepło, ale potem rozstąpiły się chmury i wyjrzało upragnione słońce.

Teren wokół był bardzo rozległy i zielony, a więc dzieci, a było ich dużo miały używanie i praktycznie więcej były na podwórku, aniżeli na sali!

W końcu mogliśmy zdjąć maseczki i spotkaliśmy się po roku czasu od wybuchu pandemii!

Jaka radość, a do tego w końcu poznałam moją półroczną Wnusię – Natalię i o dziwo nie płakała na mój widok, a ślicznie się uśmiechała.

Mam jej masę zdjęć, ale dopiero dziś – tak na żywo zakochałam się w Niej i tak mi zostanie do końca mego żywota.

Przez ten czas starsze Wnuki wystrzeliły w górę, aż miło było zauważyć jak urosły!

Było nas dużo i jak policzyłam, to cztery rodziny i wszystkie z dziećmi, a nas seniorów była trójka, a więc dwie babcie i jeden dziadek.

Zrobiłam masę zdjęć na pamiątkę, które wyszły mi i będzie to pamiątka z tego jakże przemiłego dnia, bo atmosfera była świetna, a i pogoda się zlitowała.

Napiszę, co zauważyłam!

Po tych miesiącach w pandemii wszyscy byliśmy siebie spragnieni i każdy się cieszył, że w końcu mogliśmy się spotkać i sobą nacieszyć.

Naprawdę było głośno i wesoło, a rozmowom w grupach nie było końca i to też tak pozytywnie na mnie i na Męża wpłynęło!

Wracaliśmy w pięknych okolicznościach przyrody i jakże się zachwycałam widokami z za szyby samochodu!

Kwitnące rzepaki oraz ta soczysta zieleń i naprawdę świat jest piękny!

Bardzo bym chciała, aby nie było już kolejnej fali pandemii – abyśmy mogli spotykać się rodzinnie już bez tego, ogromnego strachu!

Dziś nawet nie wiem, co tam panie w polityce!

Może być zdjęciem przedstawiającym trawa i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym trawa, drzewo i przyroda
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo, przyroda, niebo i trawa
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda i chmura
Może być zdjęciem przedstawiającym zwierzę, trawa i przyroda
Może być zdjęciem przedstawiającym zwierzę, trawa i przyroda
Może być zdjęciem przedstawiającym zwierzę i na świeżym powietrzu
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda i chmura
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda, chmura, trawa i drzewo

Nowy Ład śmiechu wart!

Co uruchomi Nowy Ład? PiS między młotem a kowadłem - Polityka - rp.pl

Nowy ład, o którym nam się nie śniło.

Poniżenie, przemoc, upodlenie całych grup społecznych, koniec demokracji – rządzić będzie kasta pokroju Obajtka. Ziobro zaplanuje Twoje bezpieczeństwo w celi, a Kaczyński na nowo napisze historię?

Jaki problem, że fałszywą?

Pasować będzie do mitu o wielkim Przywódcy.

Obiecanki cacanki – a głupiemu radość.

Po 6 latach PiS obiecuje Polakom socjalizm pełną gębą.

Gdy Ziobro mówi o bezpieczeństwie plus, to myśli pewnie o celi dla każdego.

Kaczyński uczący Nas historii Polski i świata, to już abstrakcja trudna do wyobrażenia:

Solidarność bez Wałęsy, prokurator stanu wojennego tworzący prawo, nieposłuszni nobliści do wykreślenia ze świadomości Polaków.

PiS chce zniszczyć klasę średnią, karać wszystkich wykazujących się pomysłami, inicjatywą i najbardziej pracowitych.

Dla pamiętających PRL „nowy ład” wygląda całkiem znajomo.

Nikt nie pyta, gdzie 100 tys. obiecanych nowych mieszkań?

Gdzie miliony samochodów elektrycznych?

Czy w każdej szkole działa już gabinet lekarski i stomatologiczny, a co z krótszymi kolejkami do lekarza?

Sprawy sądowe trwają krócej?

Nic bardziej mylnego!

Inflacja najwyższa od dziesięcioleci, wzrastające bezrobocie, umieralność Polaków porównywalna tylko do okresu II Wojny Światowej i przewlekające się sprawy sądowe na skutek rozwalenia całego systemu przez Ziobrę.

To Polska PiS w pełnej krasie po 6 latach rządów. Szykujcie się, że będzie gorzej, dużo gorzej!

A teraz zapraszam na spacer po moim mieście – tak dla relaksu!

Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i pomnik
Może być zdjęciem przedstawiającym przyroda i drzewo
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo, ulica, niebo i droga
Może być zdjęciem przedstawiającym niebo
Może być zdjęciem przedstawiającym drzewo, ulica i niebo
Może być zdjęciem przedstawiającym ulica, zmierzch i niebo
Może być zdjęciem przedstawiającym niebo
Może być zdjęciem przedstawiającym na świeżym powietrzu i drzewo

https://www.facebook.com/groups/1074833959220695/user/100002002512577/