W roku 1979 – 12 grudnia urodziłam swoje drugie Dziecko, a miałam 23 lata.
To była zima stulecia i było naprawdę bardzo zimno i śnieżnie.
Dziś moja Córka ma urodziny i kończy – o bogowie 39 lat i sama się siebie pytam, kiedy ten czas tak szybko uleciał, że oto zdałam sobie sprawę z tego, że nie młodnieję i ja!
Pracowałam do końca ciąży i nie oszczędzałam się, a biegałam do pracy po 4 kilometry codziennie, ciągnąc za sobą pierwszą Córkę do przedszkola.
Takie były czasy, że lekarze niechętnie proponowali zwolnienia ze względu na ciążę, a więc skoro czułam się dobrze, to nie kwękałam i do pracy chodziłam.
Wszystkie kobiety w tamtym czasie pamiętają jak wyglądały wizyty u lekarza prowadzącego ciążę, bo żadna z nich nie dowiedziała się do końca jakiej płci będzie dziecko, bo nie było usg.
Lekarz za zwyczaj mierzył obwód brzucha, posłuchał trąbką, popukał, sprawdził wyniki i to wszystko.
Pierwsze bóle poczułam 12 grudnia o 6 rano, a o 12.20 moje Dziecko było już na świecie, a więc bardzo szybko, ale stało się coś – czego nigdy nie zapomnę.
Otóż urodziłam i pielęgniarka zabrała moją Córkę, a mnie przetrzymano na sali porodowej przy nieszczelnym oknie, w krótkiej koszulinie, pod prześcieradłem, na metalowej nerce do godziny 17, czyli 5 godzin po porodzie.
Pielęgniarki obchodziły jakieś imieniny i nie miały czasu, aby mnie zabrać do ciepłej sali, a gdy pytałam dlaczego tu leżę tyle godzin – nie miały sensownego wytłumaczenia.
Pamiętam to do dziś, bo czułam się wówczas jak mnie sponiewierały i po prostu olały.
Gdybym miała wówczas ten rozum, co teraz, to bym je podała do sądu, ale stało się!
Mimo przykrych wspomnień w czasach PRL-u, to wynagrodziła mi je wspaniała Córka, która wyrosła na dobrą Mamę dla swoich Dzieci, a moich Wnuków – troskliwa, kochająca, empatyczna, wrażliwa i w tym dniu życzę Jej przede wszystkim zdrowia, bo kiedy jest zdrowie, to można pokonać wszystkie trudności życiowe.
Dałam Jej na imię Lidia, bo w tamtych czasach, to imię nie było popularne, a więc wymyśliłam dla Niej imię nieszablonowe, unikalne i to była świetna decyzja.
Moje Córki mieszkają od siebie oddalone i Starsza posłała Młodszej Pocztę Kwiatową, bo mnie ogromnie cieszy, że o sobie pamiętają i tym gestem są sobie bliskie, a dla mnie jako matki nie ma lepszej nagrody jeśli moje Córki o sobie pamiętają mimo odległości!