Archiwa tagu: telefon

Ja matka!

Szantaż emocjonalny rodziców dorosłych dzieci

Po przeczytaniu poniższego artykułu w Gazecie Polskiej zastanowiłam się jako matka dwóch Córek – jaką ja jestem matką!

Moje Córki opuściły dom rodzinny ponad 10 lat temu – (kiedy to minęło)?

Wyszły za mąż, urodziły dzieci, zbudowały swój dom i wiem jedno, że mają bardzo zabiegane życie!

Kocham je całym sercem – obie tak samo, choć są tak bardzo różne, ale nigdy nie zadzwoniłam do nich z pretensjami, że mnie ignorują i zaniedbują!

Starsza ma nastolatkę w domu, męża, dwie działki, zwierzaki w tym króliki, odpowiedzialną pracę i jak ja ją mam bombardować i prosić o uwagę?

Młodsza ma trójkę dzieci, jedno bardzo malutkie przy piersi, a także musi się skupić na dzieciach starszych, ugotować, posprzątać i tu bardzo dziękuję mojemu Zięciowi, że tak bardzo pomaga i jak ja mogłabym prosić o więcej uwagi?

Nie mam w sobie tego, że wymagam większej atencji i nie zasypuję je telefonami z uwagami, iż nie mają dla mnie czasu!

Trzeba mieć sumienia i wczuć się w ich zabiegane życie!

Nie wpędzam je w poczucie winy, bo wiem, że jestem w ich sercach i one pamiętają o matce!

Komunikujemy się prawie codziennie na Facebooku, bo jako seniorka umiem się poruszać w Internecie, a także sprawnie obsługuję smartfona.

Nasza wymiana wiadomości wygląda tak, że dzielimy się wiadomościami, ustaleniami, uzgodnieniami i to mi całkowicie wystarcza.

Teraz w dobie pandemii ten kontakt przez Internet jest dla mnie bardzo cenny, bo spływają filmiki mojej najmłodszej Wnusi i zdjęcia tych starszych, a więc jestem ze wszystkim na bieżąco i czuję się niepominięta, nie zaopiekowana!

Nie wiem, bo może z wiekiem mi się to zmieni, bo mogę zachorować na demencję i zacznę świrować, ale póki, co jest dobrze!

Znacie może takie przypadki roszczeniowych rodziców?

„Co z tego, że zablokuję sobie dzwoniącą matkę w telefonie, skoro będzie mi ciągle w głowie ‚dzwonić’ poczucie winy?”

„Ja tyle dla ciebie poświęciłam, a ty starej matki nie możesz częściej odwiedzać”. Zarzucanie niewdzięczności, manipulacja, wpędzanie w poczucie winy, obarczanie swoimi problemami. Rodzice stosują szantaż emocjonalny, grają na delikatnych strunach, psują relacje. Skąd to się bierze i kto jest temu winien? – Szantaż działa tylko wtedy, gdy jest kogo szantażować – mówi Barbara Ratajska, psycholog, terapeuta, mediator rodzinny NVC.

Rodzic oczekuje od zabieganego dorosłego dziecka częstszych odwiedzin, więcej uwagi. A jeśli nie dostaje jej tyle, ile chce, mówi: „jesteś niewdzięczny”, „umrę tu sama”, „już w ogóle się dla ciebie nie liczę”. Może niekoniecznie ma złe intencje, uciekając się do szantażu emocjonalnego, tylko nie umie inaczej?

Taki szantaż to nic innego, jak nieumiejętne powiedzenie swojemu dziecku, czego się potrzebuje jako rodzic. Na przykład: „Tęsknię za tobą, potrzebuję z tobą pobyć”.

To są pozytywne emocje.

Ale przekazane w taki, a nie inny sposób. Nasi rodzice zostali nauczeni przez swoich rodziców, że w ten sposób należy się komunikować – z pretensją i wyrzutem: „Jak mogłaś do mnie nie zadzwonić!”. W dodatku to świetnie działa!

Działa, bo wpędza w poczucie winy. Czy rodzic nie powinien być mądrzejszy?

Rodzic, jako ten starszy i bardziej doświadczony, powinien się zastanowić, czy to, czego oczekuje, jest w zakresie możliwości jego dorosłego dziecka. Trzeba mieć w sobie mądrość bycia matką czy ojcem, żeby nie chcieć od swojego dziecka zbyt wiele. Bo ono zrobi dla rodzica to, czego ten wymaga, ale na przykład kosztem siebie: swoich dzieci, swojego małżeństwa czy swojej pracy.

Lub zrobi z musu, co da się wyczuć.

Albo, co gorsza, nie zrobi i zostanie z poczuciem winy.

Bo dziecko ma poczucie, że powinno spełniać prośby i oczekiwania rodzica. Wyniosło to z dzieciństwa. Choć i tak się sporo zmieniło na przestrzeni ostatnich stu lat – kiedyś to się pana ojca w rękę całowało.

O, nie musimy się cofać aż sto lat! Taki zwyczaj funkcjonował wcale nie tak dawno, dwa pokolenia wstecz.
Więcej: https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24804441,co-z-tego-ze-zablokuje-sobie-dzwoniaca-matke-w-telefonie.html#s=amtpc_FB_Gazeta

 

Senior i technologia!

 

Obraz może zawierać: telefon

Przez dwa dni otrzymywałam niechciane sms-y, z których się dowiedziałam jakim, złym człowiekiem jestem.

Nie miałam możliwości na starym telefonie zablokować tego numeru, z którego w sms-ach popłynęło na mnie szambo.

Jest taka piosenka, że, „Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
Lecz kiedy jej nima  – samotnyś jak pies.”

U mnie się to nie sprawdza! Nie jestem samotna, bo mam Męża i mam swoje Dzieci!

Mąż się zdenerwował i kupił mi nówkę telefon, na którym mogę zablokować każdego, kto mnie nęka.

Jestem w dość dobrej sytuacji, że umiem obsługiwać komputer i dlatego chyba z łatwością poradzę sobie z telefonem, który ma tyle opcji, że uczę się go już drugi dzień.

Powolutku konfigurują go do swoich potrzeb i jestem z siebie dumna, że jako Seniorka daję sobie sama radę.

W zasadzie telefon mi był potrzebny tylko do dzwonienia i odbierania telefonów, ale taka zabawka mi się przyda i jest to sprawdzian dla Seniorki, że ogarniam temat!

Wielu Seniorów boi się komputerów, laptopów i nowoczesnej technologii i nie zdają sobie sprawy z tego, że nie ma czego się bać, a technologia nowoczesna jest takim okienkiem na świat i gimnastykuje mózg, a ta gimnastyka w starszym wieku jest bardzo potrzebna.

W starszym wieku, aby gimnastykować mózg trzeba rozwiązywać choćby krzyżówki, aby oddalić straszną  chorobę jaką jest – Alzheimer.

Chcę napisać także, że w moim mieście odbyła się I Sesja Rady Miasta po wyborach samorządowych i na Facebooku, na moim fan-page życzę im owocnej pracy i dobrych decyzji dla mojego miasta, choć lekko nie będzie!

 

A po wyborach – czas do pracy!
Żeby się żyło, żeby się wiodło, żeby się chciało i żeby się mogło! 

Mój Burmistrz Miasta ubrał się stosownie do sytuacji i nie miał łupieżu na marynarce  – odwrotnie do człowieka, który pojawił się dziś w Sądzie na sprawie wytoczonej Lechowi Wałęsie i garnitur Kaczyńskiego wygląda tak, jak obecnie wygląda Polska pod jego rządami – zasyfiona!

Obraz może zawierać: 2 osoby, w budynku

Obraz może zawierać: 1 osoba

 

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba

Przepraszam za niecenzuralne słowa :)

Dobry wieczór. 🙂

Dziś dzień zajęty, a więc mój wpis będzie trochę na skróty, ale napiszę dlaczego taki będzie. Otóż obserwowałam dziś dzieciaki na placu zabaw, a ściślej na resztkach placu zabaw, gdyż sypie się strasznie i z roku na rok wygląda to coraz bardziej żałośnie. Władze nie mają pieniędzy widocznie i dlatego jest to już obraz nędzy i rozpaczy.

Obserwowałam więc te dzieci, które siedziały na huśtawce, ale się nie bujały, a gapiły  w telefony i prawie ze sobą nie rozmawiały. Jedna dziewczynka miała nawet ze sobą tablet i tylko od czasu, do czasu coś tam innym pokazywała, ale nie wybuchały żadne salwy śmiechu, tylko coś tam, coś tam sobie powiedzieli i wszyscy wracali do swoich magicznych komórek.

Widok przykry, a mnie się przypomniały nasze dawne powiedzonka, z podwórka i z domu oczywiście, które każdy miał je w głowie i w odpowiednim momencie się je używało, albo używali je nasi rodzice i choć nie wszystkie były ładne, to jednak były w obiegu.

Już dzieci nie bawią się w berka, ani w pięć cegiełek, a dziewczyny nie grają w klasy, albo gumę, Tamte czasy nie wrócą, bo technologia wszystko na tym świecie zmieniła.

A więc – pamiętacie?

***

Moja ciocia z Ameryki
Ma samochód na guziki
Jeździ na nim jak na krowie
I udaje pogotowie

***

Pan Pierdołka spadł ze stołka
Złamał nogę o podłogę
Przyszedł lew, wypił krew
Pan Pierdołka zdechł

***

Dwaj murzyni na pustyni
Złapali grubasa
Nie wiedzieli co z nim zrobić
Obcięli kutasa

***

Poszedł żuczek za chałupkę
Zdjął majteczki zrobił kupkę
I przygląda się tej kupce
Jaki ciężar nosił w dupce
Żuczku, żuczku, coś ty zrobił
Gównem chatkę przyozdobił

***

O, o, o
Pękło szkło
Zawinęło się w papierek
I udaje, że cukierek

***

Coś pod dębem stuknęło
Coś pod dębem huknęło
A to komar z dębu spadł
I połamał w dupie gnat

***

Cholera jasna
Spódnica ciasna
A pod spódnicą
Majteczki wiszą

***

Wlazł kotek na płotek po żerdzi
Najadł się kapusty i pierdzi

***

Wlazł kotek na płotek po słupie
Podarł se futerko na dupie

***

Po wodzie pływa
Babcia nieżywa
I robaczki też pływają
Babci pięty podgryzają
Ropka z noska babci leci
Śmierdzi, cuchnie, moje dzieci
(Gdy będziemy wodę pili
Babci rączki, nóżki wypijemy)

***

Gdzieś daleko w Himalajach
Słoń powiesił się na jajach
Teraz wisi se na trąbie
I jajami drzewo rąbie

***

Jacek, pedał, gacie sprzedał
Kupił nowe, papierowe
Papierowe nic nie warte
Ledwie pierdnął już podarte

***

Panie pilocie
Dziura w samolocie
Drzwi się otwierają
Goście wypadają

***

Siedzi Turek po turecku
Pije kawę po niemiecku

***

Idzie sobie Hakelbery
A tuż za nim Pixi Dixi
Co się kąpie w proszku Ixi

***

Tańcowały dwa Michały
Jeden duży, drugi mały
Jak ten mały zaczął pierdzieć
To ten duży zaczął śmierdzieć

***

Szły pchły koło wody
Pchła pchłę pchła do wody
Potem pchła płakała
Że ją tamta pchła popchała

***

To nie sztuka zabić kruka
Ale sztuka całkiem świeża
Goła dupą
Siąść na jeża

PIOSENKI

Alternatywne teksty do znanych melodii.

***

Titina, ach, Titina
To była cud dziewczyna
Siedziała tuż pod płotkiem
Klepała gówno młotkiem

Tekst śpiewany na melodię z filmu Chaplina.

***

Miś Colargol wielki cham
Miał pół litra wypił sam
Teraz sobie smacznie śpi
I pół litra mu się śni
Misio o-o-o
Kaca, kaca, kaca ma
I do do-o-mu
Miś Colargol nie-e wraca

Śpiewane na melodię z Misia Colargola

***

Szedł Hitler na front
Pierdolnął go prąd
Aż jaja mu posiwiały

Na melodię piosenki „Teraz jest wojna”.

ODZYWKI

 

***

Kto na kogo się przezywa,
Ten tak samo się nazywa

***

– Co?
– Pstro! Gówno drogą szło!

***

Srutu tutu kłębek drutu!

***

Dajcie trumnę
Bo ja umrę!

***

Srali muchy będzie wiosna
Będzie lepiej trawa rosła

Trzy powyższe teksty, to reakcja, gdy ktoś opowiadał głupoty.

***

Trzech na jednego
To banda łysego

***

„Daj” to chiński sprzedawca jaj
Wzięli go na nosze
I powstało słowo „proszę”

***

– Która godzina?
– Pękła sprężyna! Dla takich smarków nie ma zegarków!

***

Jutro będzie futro.
A pojutrze dziura w futrze.

***

– Źle ci?
– Źle!
– To rzygnij se!
– Ja nie cham, rzygnij sam!
– To nadstaw kieszeń!

***

– Pokaż
– Ja nie tokarz. Ja marynarz. Jak cię kopnę. Nie wytrzymasz

***

– Szufla… Tam na składzie węgiel kładzie

Przy słowie „szufla” podawało się komuś rękę. Gdy on też wyciągał dłoń, zabierało się swoją z kolejnym tekstem.

***

Nie pokazuj języka,
Bo ci krowa nasika

***

Otwórz paszczę,
To ci naszczę

***

Nie dłub w nosie,
Boś nie prosię

***

Palec nie górnik
Nos nie kopalnia

***

– Co się gapisz?
– Bo mam oczy!
– To niech ci żaba wskoczy!
– A tobie żmija do ryja

***

– Nie mogę
– To przez nogę. I dalej mogę

***

Skarżypyta bez kopyta
Język lata jak łopata
Na języku czarna szmata

***

Jesteś głupi i masz wszy.
Ja mam jedną, a ty trzy.

***

Życzę tobie szczęścia, zdrowia
I karetki pogotowia.

***

Mam.
Krzywe nogi jak sram.

***

Cztery oczy jedna szyja
Okularnik dostał w ryja

***

Beksa lala pojechała do szpitala
A w szpitalu powiedzieli
Takiej beksy nie widzieli

***

Zakochana para
Jacek i Barbara

We wczesnych latach szkolnych zadawanie się z płcią przeciwną było obciachem i piętnowano je np. powyższym wierszykiem.

***

Chory.
Na wory.

Powątpiewanie w czyjąś chorobę.

***

– Chcesz cukierka?
– Chcę.
– To idź do Gierka. Gierek ma, to ci da.

***

Metr wzrostu
Dwa zarostu

***

Nie do ładu, nie do sensu
Wyjmij gówno spod kredensu

***

Proszę wsiadać
Nic nie gadać

***

W prawo, w lewo
Prosto w drzewo

WYLICZANKI

***

Misia Asia, misia Fela,
Misia Kasia, konfacela
Misia A, misia Be,
Misia Kasia, kon fa ce

***

Ene, due, like, fake
Torba, borba, kusme, smake
Deus, deus kosmateus
I morele bęc

***

Ele, mele, dutki
Gospodarz malutki
Gospodyni jeszcze mniejsza
Ale za to rozumniejsza

lub

Gospodyni garbata
I do tego smarkata

Teraz młodzież i dzieci posługują się językiem skrótowym, acz bardziej dobitnym, niż to robiliśmy MY.

Strach o bliskich!

Dobry wieczór. 🙂

Normalna niedziela, taka jaką lubię. Od rana w okno świeciło słońce, a więc powolnym krokiem – kierunek kuchnia, by zrobić sobie poranną kawę jak każdego dnia.

Potem się zachmurzyło i niedziela trochę przybladła, bo zaczął padać deszcz. Na szczęście moje rejony na razie są wolne od silnego wiatru i ulewy, tak jak to dzieje się w innych miejscach w Polsce. Na razie nic groźnego nad nami nie wisi, ale ja dziś przeżyłam osobistą chwilę grozy.

Codziennie dzwonię do Mamy, czy czegoś jej nie trzeba, czy może coś kupić do jedzenia i tak ogólnie spytać się o zdrowie.

Dzwonię więc z samego rana, a Mama nie odbiera telefonu. Dzwonię do upadłego, a Ona nie odbiera!

Dałam sobie czas, bo może się kąpie i dlatego nie słyszy, ale…

Dzwonię drugi i trzeci i czwarty, a jednak nie odbiera.

Wskakuję w buty i pędzę, zabierając ze sobą klucz od mieszkania Mamy i  lecę już roztrzęsiona.

Naciskam na domofon, a moja Mama mi nie otwiera, choć domofon głośno ryczy, ale Mama mi nie otwiera!

Drżącą ręką pakuję klucz w zamek i czym prędzej biegnę po schodach, a myśli krążą z szybkością karabinu maszynowego.

Nawet zadyszki nie poczułam!

Otwieram drzwi i słyszę, że telewizor jest włączony. Szybkim okiem patrzę, że torebka jest na swoim miejscu i buty też. Działam błyskawicznie i uf – siedziała sobie na balkonie i kompletnie niczego nie słyszała, a ja?

Usiadłam z wielką ulgą i dopiero poczułam, że wbiegłam po tych schodach jak nastolatka, ale chwilę mi zajęło złapanie oddechu.

Poczułam ulgę.

Dobrze się rozmawia przez telefon w samochodzie, aż tu nagle grube drzewo!

Wczoraj o 17 godzinie dzwoni telefon. Na wyraźnym wyświetlaczu czytam, że to moje dziecię dzwoni do matki.

– Mamo, co tam u ciebie, bo wiesz, że nie mam czasu, ponieważ to koniec roku i trzeba wszystko w szkole zapiąć na ostatni guzik, ale kocham cię.

– Dziękuję, że pamiętasz o starej matce, ale zdaje się, że jedziesz samochodem.

– Tak mamo, jadę na wywiad do takiej biednej rodziny i muszę z tego zrobić notatki, bo tam źle się dzieje, ale chciałam ci powiedzieć, że mijam takie cudne pola, gdzie są same czerwone maki i niech tata cię tu podwiezie, a zrobisz cudne zdjęcia.

– Chcesz mi powiedzieć, że jedziesz samochodem i do mnie dzwonisz prowadząc samochód – wrzasnęłam do słuchawki, bo nagle zobaczyłam w wyobraźni, że jej samochód wpada w poślizg, bo go prowadzi jedną ręką.

– Tak mamo gadam prowadząc i nagle nastała w telefonie cisza!

Zrozumiała więc!

Jestem uczulona na ludzką nieodpowiedzialność i niezależnie, czy to mój mąż, czy moje dziecko, które dzwoni do mnie w dobrej wierze. Nie toleruję takiego zachowania i zawsze będę się stawiała i opieprzała, bo tak nie wolno, by narażać siebie na wypadek, a także innych użytkowników ruchu. Koniec i basta i ze mną żadne tam maki na polu widziane z za szyby samochodu,choć propozycja kusząca i może jutro męża namówię na sesję. 🙂

Byłam za ostra do swojego dziecka, które zaraz skończy 39 lat, ale dla mnie to jest zawsze dziecko i mam prawo je wciąż wychowywać jeśli się zapomina, ale z drugiej strony, by być uczciwą wobec siebie i ja często dzwonię do męża, który dużo podróżuje samochodem i nie wiem, czy jest w trakcie jazdy, bo czasami naprawdę nie wiem i też mogę być potencjalnym powodem do wypadku. 

Mąż ma te wszystkie bajery, aby je podłączyć w samochodzie i bezpiecznie rozmawiać, ale taki z niego pędziwiatr, że te wszystkie bajery leżą w domu i jak to zmienić, aby nie zapominał mimo, że wciąż się spieszy.

Ludzi dopiero uczy fakt, że można było zapobiec nieszczęściu, ale często jest już za późno i apeluję, aby przyjrzeć się swoim bliskim jak korzystają w samochodach z tego dobrodziejstwa, jakim jest telefon komórkowy, bo na obcych wpływu nie mamy. 

„Przepis zabraniający rozmawiania w aucie przez telefon „wymagający trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku” znalazł się w kodeksie drogowym już w 1997 roku, a zaczął obowiązywać od 1 stycznia 1998 r.

 

Od początku wzbudzał wiele kontrowersji. Jednak badania przeprowadzane na całym świecie nie pozostawiają wątpliwości: zachowania kierowcy rozmawiającego przez telefon komórkowy są zbliżone do reakcji osoby znajdującej się pod wpływem alkoholu. Jak wykazały testy wykonane na Uniwersytecie Utah w USA, w obydwu tych sytuacjach występuje efekt widzenia tunelowego. Kierowca skupia się jedynie na tym, co widzi na drodze przed sobą. Badania przeprowadzone już w 1996 roku w Wielkiej Brytanii oraz USA jednoznacznie dowiodły, Fot. M.Pobocha: Używanie telefonu komórkowego podczas prowadzenia samochodu jest zabronione. Mandat wynosi 200 zł i 2 punkty karne.że kierując samochodem i jednocześnie rozmawiając przez trzymany w ręku telefon, zwiększamy ryzyko wypadku aż o 40 proc.

 

Mandat

 

Nic zatem dziwnego, że właściwie w całej Europie, Ameryce Północnej i wielu innych miejscach na świecie rozmawianie przez telefon bez zestawów „hands free” jest zabronione.

 

W Polsce kierowca przyłapany z telefonem przy uchu musi zapłacić mandat w wysokości 200 zł i dodatkowo otrzymuje 2 punkty karne. Łamanie tego przepisu jest więc nie tylko niebezpieczne, ale i nieopłacalne – za 200 zł bez trudu kupimy dobrej klasy zestaw słuchawkowy bądź jeden z tanich zestawów głośnomówiących.”

Rozmowa w samochodzie przez komórkę

Malwersacja w białych rękawiczkach w małym miasteczku

Moje miasteczko jest urocze i ludzie tutaj żyją nieśpiesznie. Nie spieszą się, bo jest to miasteczko emerytów i rencistów, którzy wiodą tutaj swoje życie bardzo spokojnie.

Największy ruch jest o poranku, kiedy ludzie idą do pracy, a są to przeważnie urzędy takie jak Urząd Miejski,  Urząd Skarbowy, czy też Starostwo. Idą do pracy pielęgniarki, bo mamy swój szpital. Idą do pracy do Sądu Rejonowego i oczywiście wszyscy ci, którzy mają swoje maleńkie biznesy, a więc wynajmują maleńkie lokale użytkowe, czy też handlują swoim asortymentem na rynku, albo też targowisku rozmaitości. Idą do szkół zaspane dzieciaki, pochylone od wciąż za ciężkich tornistrów.

Idą oczywiście do pracy policjanci, strażacy i nauczyciele, a potem miasteczko się wyludnia i nastaje błoga cisza i tylko widać ludzi robiących zakupy, którzy szukają tanich towarów po zbyt dużej ilości marketów, liczący każdą zaoszczędzoną złotówkę.

Kiedy wybija godzina 15 znowu robi się w miasteczku ruch, bo wszyscy wracają do domów i robią po drodze zakupy, a potem znikają z przestrzeni publicznej i tak od lat i tak codziennie nasze miasteczko wygląda. Piękne i ciche nie wadzące nikomu, choć bym skłamała, że nic się w nim nie dzieje i jest to martwa enklawa. Od czasu do czasu miasto żyje tym, że oddano nową komendę policji, czy też stację ratowniczą, albo Burmistrz zadbał o mola widokowe na piękne jezioro. Ludzie spacerujący mają dodatkową atrakcję, bo może usiąść na molo na ławeczce i sobie w czasie pięknej pogody poczytać, albo oddać się kontemplacji. Jest cudnie wręcz i ja osobiście kocham to miasteczko za to, że tone w zieleni i jest wiele miejsc, by usiąść, czy też pospacerować brzegiem jeziora po utwardzonej i wygodnej ścieżce, pośród dorodnych drzew, a więc ludzie spacerują, jeżdżą na rowerach, albo wędrują z kijkami. Raj po prostu raj jest w tym moim cichym miasteczku, ale!

Proszę sobie nie myśleć, że w takim małym miasteczku nikt nie bije się o władzę. Co cztery lata miasteczko budzi się i ostro dyskutuje na kogo by tu zagłosować, aby żyło się nam jeszcze lepiej i komu tu zaufać, aby nie zadłużył naszej gminy tak, że miasteczko będzie ledwo oddychało, że nawet zielone płuca nam nie pomogą. Jest ostra walka o pierwsze miejsce w mieście, a urzędnicy trzęsą portkami, czy nowa władza nie wymiecie  skutecznie i nie dobierze sobie załogi lojalnej i pracowitej. Oczywiście ten blady strach dotyczy najbardziej urzędników, którzy boją się o swoje posady, choć pracowali dobrze i byli swojej pracy oddani. Bywa tak, że ktoś dobrze pracujący musi odejść, bo nowa miotła ma na oku swojego faworyta, czy też faworytów i tu zaczynają się ludzkie dramaty, ale taka jest rzeczywistość, że nowa miotła zamiata i wymiata i tak też się stało z panią, nazwijmy ją Kasią,  aby nie przynudzać o pięknie mojego miasteczka.

Otóż pani Kasia podczas jednych z wyborów została zwolniona z pewnego urzędu i została pozbawiona miana naczelnika pewnego oddziału. Siedziała w domu cztery lata, ale nie zasypała gruszek w popiele, bo kiedy nastąpiły wybory, to ona na nowo wskoczyła na to samo stanowisko i z dumą nosiła swoje lico po głównej ulicy naszego cichego miasteczka. Ona też wymiotła kogo nie chciała i przygarnęła swoje jakieś koleżanki dawne i nowsze.

Zawsze nieskazitelnie ubrana w sukienki jak spod igły, buty z wysokiej półki i oczywiście nienaganna fryzura, a wszystko dopełniała apaszka z najlepszych materiałów. Naprawdę codziennie prezentowała się bardzo szykownie i musiała mieć w swojej szafie nieskończoną ilość sukienek, żakietów i takich tam babskich słabości.

Ja nie muszę chodzić po mieście, aby się czegoś dowiedzieć, bo pewnego dnia zadzwonił do mnie telefon i usłyszałam pytanie – A wiesz najnowszą wiadomość jaka zelektryzowała społeczność naszego miasta? – Jeśli nie to usiądź, jeśli stoisz?

– Ale, że co się stało, spytałam?

– No to słuchaj. Twoja dawna szefowa okazała się złodziejką i okradła urząd na 265 tysięcy złotych, czujesz to?

– Jak to okradła, jakim sposobem – dopytywałam, bo mimo, że z Kaśką nie miałam najlepszych relacji, to jakoś nie dochodziło do mnie, że mogła okraść urząd, jeśli przez cztery lata marzyła o tym, by wrócić na dawne stanowisko pracy.

– Posłuchaj, usłyszałam. Było tak od 2011 r., że skanowała fikcyjne faktury, na prawdziwe firmy, że zakupiła od nich to i owo. Podrabiała podpisy i przedkładała opisane faktury w kasie i tak jej się nabiło tyle pieniędzy. Czujesz to, usłyszałam, a ja?

Weszłam na forum naszego cichego miasteczka i przeczytałam, że pani Kasia faktycznie nas, jako społeczeństwo okradła. Z kicia wyszła za kaucją, ale mieszkańcy tego jej nie darują, bo mamy bardzo ambitne społeczeństwo i jeśli pani Kasia pojawi się w mieście, to odbiorą jej markową torebkę, albo płaszczyk i tak będą odbierać swoje pieniądze, a więc pani Kasia jest spalona w naszym cichym miasteczku, a społeczeństwo po cichu gada, że nie może się jej upiec. Tacy jesteśmy solidarni w tym małym i cichym miasteczku.

Ps. Czy ja się cieszę z tego telefonu? Ależ oczywiście, bo to zła kobieta była. 😀

Niechciane wiadomości w telefonie!

 

Liliana, tak miała pięknie na imię, całkowicie poświęciła swoje życie mężowi. On dobry adwokat w dużym mieście bardzo dużo pracował, ale pieniądze z tego były nie małe.

Ona, nie dokończyła studiów medycznych, bo tak się zakochała, że postanowiła oddać swoje życie w ręce swojego ukochanego mężczyzny, a on nie wymagał od niej skończenia studiów. Zaproponował, że to on będzie pracował na dom.  Pewnego dnia zabrał ją na Mazury, gdzie wykupił działkę nad jeziorem i pragnął  jej ją pokazać. Chciał na tej działce zbudować okazały dom, dom jego marzeń z widokiem na jezioro, a w oddali mazurskie lasy. Postanowili w końcu, aby zamieszkała w wynajętym pokoiku u mazurskiej rodziny i pilnowała budowlanych prac. Mąż jej, a było na imię mu  Marek, załatwił bardzo solidną firmę budowlaną i sterował telefonicznie dostawę materiałów, a Liliana była w swoim żywiole, bo prace budowlane szybko postępowały i ani się obejrzeli, kiedy zawisła wiecha i pozostały już tylko prace wykończeniowe.

Liliana była z siebie dumna, bo Marek zlecił jej urządzenie wnętrz, wcale nie małych, a ona siedziała w komputerze i co rusz firmy przywoziły najpiękniejsze meble do salonu, sypialni i niesamowitej, przestrzennej kuchni. To jej zaufał i od czasu do czasu przyjeżdżał, aby sprawdzić jak Liliana sobie radzi  i zawsze był zachwycony.

Kiedy dom był już gotowy, Liliana zabrała się za zagospodarowanie ogrodu, a więc przy pomocy firmy ogrodniczej, nasadziła przepiękne krzewy i kwiaty wieloletnie, a na tarasie postawiła meble ratanowe, aby o poranku mogła z mężem w weekend, wypić poranną kawę i zjeść śniadanie, gapiąc się  na lazur pobliskiego jeziora. Była taka szczęśliwa, że dała radę, a Marek był taki dumny z niej.

Liliana trochę narzekała, że jest tak mało z mężem i pewnego razu on jej oznajmił, że przeniesie swoją kancelarię bliżej domu i będą mogli tym sposobem więcej czasu spędzać ze sobą. Liliana była wniebowzięta, bo wreszcie będzie miała męża dla siebie. Dwa lata takiej rozłąki dały się jej we znaki i bardzo za nim tęskniła. Chciała się codziennie budzić przy nim i robić mu śniadanie, ale coraz częściej myślała o powiększeniu rodziny. Dobiegała już pod trzydziestkę, a więc to ostatni moment – myślała.

Marek postawił nową kancelarię na nogi. Zdobywał w nowym miejscu uznanie i się świetnie rozwijał, a Liliana zaszła całkiem niespodziewanie w ciążę. Cieszyli się jak wariaci. Zabierał ją na spacery w wolnych chwilach i rozpieszczał, a ona coraz bardziej była w nim zakochana.

Urodziła bliźniaki – chłopca i dziewczynkę i byli do siebie podobni jak dwie krople wody, a Liliana oddała się im całkowicie. Wstawała w nocy, przewijała, dbała i sprawdzała, czy prawidłowo rosną, a kiedy dzieci chorowały, zawsze czym prędzej zgłaszała się do lekarza, a więc dmuchała na swoje dzieci i była pełna poświęcenia.

Zawsze, mimo wielu obowiązków była zadbana. Zawsze na stole był obiad i zawsze zadbane były dzieci, dom i ogród. Była nieprzeciętnie zorganizowana i pełna życiowej werwy, a Marek kochał ją i wciąż chwalił. Przepraszał, że tak dużo musi pracować, ale to dla niej i dla dzieci i Liliana to wiedziała i rozumiała. Wierzyła mu bezgranicznie i nie czuła się cyborgiem, bo była szczęśliwa, że wszystko się tak wspaniale układa i jest taka kochana.

Od czasu do czasu Marek zabierał ją na dłuższe wakacje z ich dziećmi i często baraszkowali wspólnie w morzu Śródziemnym, gdzie ciepło i promienie słońca otulały ich ciała, a dzieciaki rozwijały się i rosły cudownie.

Jak to bywa, nie obejrzała się kiedy dzieci wybrały się na studia, a ona się lekko postarzała, ale starzała się pięknie. Dbała o siebie i dużo biegała o poranku i przede wszystkim dobrze się odżywiała. Przyszedł czas, kiedy mogła wreszcie pomyśleć o sobie i chodziła z innymi kobietami na fitness i zawarła sporo świeżych znajomości. Nie chciała już być tylko panią domu, ale nie zaniedbywała swojego męża – adwokata. Ubierała się gustownie i wciąż gotowała dla Marka najlepiej ja umiała i jak zawsze chciała być najlepsza i niepowtarzalna.

Ale zaczęło się zdarzać, że Marek się spóźniał i często nie przychodził do domu na noc. Wyła z rozpaczy, bo czuła, że coś się dzieje i w jego życiu jest inna kobieta.

Nie myliła się, bo na jej telefon, zaczęły przychodzić dziwne smsy o treści, że jest już stara i niech przestanie się łudzić, że Marek z nią będzie do końca życia.

Marek tłumaczył jej, że to jakaś psychopatka, która się mści, że ją zgnębił w sądzie, ale na tym nie był koniec, bo Liliana, dostała na Facebooka adres kobiety, z którą się jej mąż spotykał i zaczęła śledzić ten adres. Faktycznie tam wchodził jej mąż i długo z tego domu nie wychodził, a ona wiła się psychicznie z rozpaczy, że oto na stare lata on znalazł sobie lepszy model.

Nie chciała go demaskować, a obserwowała jego zachowanie i stek kłamstw jakimi ją obdarzał. Zawsze była mocną kobietą i nie piła z tego powodu, że sypie się jej życie, ale kiedy jego kochanka zaczęła jej przysyłać smsy o treści, że była do niczego w łóżku, bo ona daje mu lepiej, a także opisywała dokładnie wszystkie pozycje i stara baba już jest na straconej pozycji, bo nie zaspokaja swojego chłopa – nie wytrzymała!

Uzbroiła się w kij bejsbolowy i walnęła z całej siły poniżej brzucha i nie dlatego, że poderwała jej męża, a dlatego, że katowała ją opowieściami jak wałkowała się z nim w lesie, na polu, w samochodzie, w hotelach i pisała ile dał jej orgazmów. To kochanka sprawiła, że w jednej chwili przestała kochać męża, ponieważ zadał się z taką kobietą bez klasy i za te wszystkie podłości postanowiła ją ukarać i niech zabiera sobie jej męża na zawsze, bo ona nie chce go już znać,

Ktoś wezwał policję i Lilianę zabrali na komisariat, ale po wysłuchaniu opowieści zrozpaczonej kobiety i przeczytaniu tych świństw w jej telefonie, odwieziono ją do domu i kazali się uspokoić. Policja doskonale wiedziała, że wzięty adwokat ma romans i to z kobietą, która mogłaby być jego córką.

Liliana przeleżała wiele dni, odwrócona do świata na kanapie i płakała z żalu, że jej mąż okazał się takim draniem. Nie chciała rozmawiać z dziećmi, bo wstydziła się swojego, obecnego życia. Piła w samotności, ale pewnego ranka się obudziła i powiedziała, że się gnojowi nie da.Podniosła się i przeprowadziła bardzo szybki rozwód, a potem powiadomiła swoje dzieci, że zamierza wyjechać z miejscowości, w której spotkało ją tak wiele zła.

Sprzedała ich dom, bo jej zostawił i za te pieniądze wyjechała do Włoch i tam odwiedzają ją teraz dzieci. Siedzą często nad morzem, wszyscy razem, a ona dorabia w malutkiej kawiarence podając najwspanialszą kawę włoskim turystom, ale nie szuka już miłości.

Telefon do Matki – jestem lekko rozedrgana :)

Dzwoni telefon. Widzę kto dzwoni, bo na smatfonie mam duże czcionki. Dzwoni moje dziecię, te najstarsze. Słyszę w słuchawce głos zdyszany. Kurcze, co Ona znów taka zdyszana.

– Mamo, jak się czujesz? – W miarę moja Córko się czuję, a co Ty taka zdyszana jesteś?

– Mamo, mam chwilę wolnego, a więc biegnę na około jeziora, bo muszę nabrać dystansu do tego wszystkiego i odświeżyć umysł, bo w pracy jest tyle roboty i nie mam zupełnie czasu dla siebie, a właśnie wróciłam ze Szczecina z dwóch szkoleń i jestem padnięta, a mój mąż też siedzi w pracy i wykorzystałam moment, że moja córka bawi się z kuzynem, a więc poszłam na trasę, aby nabrać do tego wszystkiego dystansu. – Wiesz, na tym szkoleniu pewna psycholożka mnie pochwaliła, że mam dużą wiedzę i powinnam zająć się szkoleniami innych, ale ja nie mogę jeszcze, bo Luizka jest jeszcze taka mała i mnie potrzebuje. – Może zajmę się zmianą zawodu po 40- tce, kiedy ona podrośnie, choć już mnie kusi, bo jestem zmęczona pracą w gimnazjum.

– Tak, podzielam tę myśl, ale pamiętaj, że świata nie uzdrowisz, a więc podejdź do tego z dystansem, bo się wypalisz, ale znam Ciebie, że inaczej nie potrafisz i bierzesz wszystko tak bardzo poważnie, a dzieciaki w gimnazjum mają coraz więcej problemów i jeszcze do tego ta cholerna biurokracja.

– Wiem mamo, że radziłaś mi bardziej luzackie podejście do pracy, ale ja inaczej nie umiem i z tego powodu często nie sypiam, a do tego Luiza ma jakiś skok rozwojowy i zasypia dopiero po północy.

– Mamo, dzwoniłam do Babci Halinki i ona kompletnie już nie słyszy, co ja do niej mówię, a więc jest z nią coraz gorzej.

– Wiem, ale jak ze mną rozmawia, to się strasznie pilnuje i nie powtarza się, a więc nie chce mnie martwić i jest bardzo zdyscyplinowana, a więc uważam, że nie jest z nią tak bardzo źle. Wiem, że udaje, ale to jest jakaś forma ćwiczenia mózgu!

– Mamo, wpadnę do Ciebie, ale teraz jestem tak cholernie zajęta, a więc mam za chwilę szkolenie, a potem muszę zrobić sprawozdanie, a potem jakoś ogarnąć dom, bo go zaniedbałam i jeszcze teście, coraz gorzej się czują. Wybacz, że tak rzadko jestem u Ciebie.

– Córko, a czy Ty myślisz, że ja tego nie czuję i dlatego z byle pierdołą do Ciebie nie dzwonię, bo wiem, że nie wiesz gdzie palcem i tak dalej…

Wiem, że współczesny świat pędzi i moje dzieci też. Wiem, że nas kochają, ale to nie moja wina, że ja już ten pęd mam za sobą, a wyścig szczurów wciąż trwa i co ja na to mogę?

Mogę się rozedrgać i kochać i wspierać ich – tyle mogę z mężem, a w naszym domu ja klikam bloga, a mąż ogląda swoje programy, a tam gdzieś świat pędzi jak oszalały i wchłonął nasze dzieci. Koniec, ale może jeszcze nie!

– Mamo strasznie Cię kocham i tylko jeśli znajdę chwilę czasu, to wpadnę do Ciebie na pogaduchy i dobrą kawę. Kocham i pamiętaj, że zawsze o Tobie myślę.

A ja po takim telefonie płonę z radości, a jednak drżę, bo coś mi się przypomina, że sama tak pędziłam przez życie i wiele po drodze pogubiłam, ale na starość chcę to wszystko naprawić i powiedzieć im, że bardzo ich wszystkim kocham, aż po śmierć.

Niech te słowa zostaną na moim blogu, bo może ktoś, kiedy mnie już nie będzie, zrozumie, że odczuwałam i czułam historię naszych relacji, ale hello, jeszcze żyję.

Ps. Ja już przepłynęłam Ocen Życia i została mi do przepłynięcia malutka zatoczka i gdzieś tam jest przystań z motto, że oto już jest koniec, a moje dzieci wciąż płyną po morzach i oceanach, zahaczając o drobne wysepki i tak mnie to cieszy, że wciąż walczą. 🙂

Niektóre kobiety nigdy nie zmądrzeją!

Zauważyliście, że  Internet opanował jakiś dziwny trend pod kryptonimem „taka sytuacja”? Z początku kiedy czytałam notki na FB, czy TT z tym stwierdzeniem, pod którym pojawia się  zdjęcie z wakacji, czy też obojętnie czego sytuacja dotyczyła, myślałam, że to jest jednostkowe i autor wpisu nie chcąc się rozpisywać, opatrzył swój wpis „taką sytuacją”

Niestety, ale jest to chyba nowa moda i wiele osób podaje coś od siebie i zawiera w wiadomości  te dwa słowa, co nie za bardzo mi się to podoba, ale i postanowiłam pierwszy i ostatni raz opisać taką sytuację 😀

Jest głęboka noc i śpimy z mężem sobie w najlepsze, a sen po północy podobno jest najlepszy i najwartościowszy, a tu ni z tego, ni z owego ktoś dzwoni na telefon mojego męża.

Po drugiej stronie telefonu  odzywa się bełkoczący, kobiecy głos, zachęcający mojego męża do nocnych pogawędek. Oczywiście mąż szybko pozbył się tej rozmowy i jasno i wyraźnie oświadczył, że to nie jest najlepsza chyba pora na nocnych Polaków rozmowy.

Dzwoniła z Irlandii dawna nasza znajoma, która wyjechała z Polski, a z którą zerwaliśmy kontakty ładne parę lat temu z powodu jej alkoholizmu, z którego jak widać nie wyszła i pije nadal. Ja wiem, że może czuć się nieszczęśliwa, bo mąż jej zginął jakieś 15 lat temu w wypadku, a syn powiesił się w więzieniu. Ja czuję, że ona jest nieszczęśliwa i topi swoje smutki w alkoholu i nie wyciągnęła dotąd żadnych wniosków, że jako, zawsze pijana matka i żona nie zdołała uratować swojego życia i pogrążała się w nałogu i pogrąża. Ja czuję, że tęskni za krajem i jestem w stanie ją zrozumieć, ale nie zrozumiem tego, że skoro wyjechała z kraju po lepsze życie i pieniądze – pije nadal.

Po tym telefonie na nowo przyłożyliśmy się do snu i zasnęliśmy, zapominając o tej sytuacji, tłumacząc sobie, że po pijaku człowiek jest zdolny do różnych zachowań.

Ale dzisiaj rano, parę minut po 8, kiedy jeszcze smacznie spaliśmy, odezwał się telefon z tego samego numeru, a więc akcja nawiązania pogawędki nie została odpuszczona mojemu mężowi, bo skoro nie chciał rozmawiać w nocy, to może skusi się rozmawiać o świeżym poranku?

Mąż odebrał, a tam o tak wczesnej porze znów odzywa się bełkoczący i w amoku głos – no kurza twarz – sobie pomyślałam. Co to znaczy, że po prawie dziesięciu latach nieutrzymywania kontaktu, ta kobieta sobie coś ubzdurała, a więc trzeba wkroczyć i ją wyprostować, bo mąż sobie tego nie życzy, a nie wie jak postąpić, by się delikatnie mówiąc – odchrzaniła, gdyż nie widzi sensu, aby ona traciła pieniądze dzwoniąc z zagranicy pod wpływem alkoholowego impulsu.

Dzwonię ja, aby uzmysłowić pijanej kobiecie, że sobie nie życzę, aby nagabywała mojego męża telefonami, a rozmowa wyglądała tak: 😀

– Czy to pani xxxx? – Tak – słyszę bełkot i przedstawiam się.

– Dlaczego wydzwaniasz po nocach do mojego męża – pytam stanowczo.

– Ja! – pada odpowiedź. – Chyba się coś ci pomyliło – zaprzecza stanowczo.

– No to jak myślisz, skąd mam twój numer? – zapytałam.

– No nie wiem! – konsternacja i jest zdziwiona.

– Słuchaj, ja jeszcze żyję i nie wysilaj się, ponieważ powtarzam, że sobie nie życzę, abyś budziła nas w nocy!

– Ale XXXXX jest moim przyjacielem – mięknie i przyznaje się, że jednak dzwoniła.

Słyszę, że ma dobrze w czubie o ósmej rano!

– I ty też jesteś moją przyjaciółką – zaczyna mi po latach wyznawać.

– Nie jestem twoją przyjaciółką i zaprzestań, bo powtarzam, że nie życzymy sobie twoich nocnych telefonów – cześć i zakończyłam rozmowę, ale za chwilę pijana kobieta ponownie dzwoni, ale już do mnie.

Nie odebrałam, uważając rozmowę z pijaną kobietą za zakończoną, choć głowy nie dam sobie obciąć, że telefonów już nie będzie i tylko szkoda mi, że po traumatycznych przejściach w swoim życiu, ta kobieta niczego w nim nie zrozumiała, a wciąż brnie po równi pochyłej, ku upadkowi, bo tak to się skończy!

Taka sytuacja!

Skąd biorą się tacy ludzie?

Oglądam namiętnie „Szkło Kontaktowe”, ponieważ odpowiada mi ta forma rozmów o polityce i tym, co dzieje się w kraju i na świecie. Nie szkodzi, że niektórzy ludzie wyśmiewają ten program, a odbiorców szkła nazywają oszołomami i lemingami. Mnie to nie uwłacza w żadnym razie, bo oglądaczy programów takich jak „Dlaczego ja”, „Trudne sprawy”, czy też „Ukrytej prawdy”, także uważają za idiotów, choć sami oglądają te denne programy, bo skąd by wiedzieli, że są to programy ogłupiające. W kwestii wyboru, co oglądają inni ludzie, mnie to nic nie obchodzi, bo tak jak o gustach się nie dyskutuje. Każdy ma prawo wyboru, tak więc moją wieczorną rozrywką przed snem jest „Szkło Kontaktowe” i nikomu nic do tego.

Mam swoje ulubione pary prowadzących ten program, ale mniejsza o to. bo mnie interesują także telefony do tego programu od odbiorców tej satyrycznej pozycji, chyba najlepszej pod kątem rozmów o polityce, bo z lekką nutką humoru i sarkazmu w wykonaniu inteligentnych prowadzących. Ale do rzeczy…

Dzwoni telefon, bodajże przed wczoraj od Pani, ale imienia nie pamiętam i skąd dzwoniła jedna z słuchaczek.

– Dobry wieczór,  tak się cieszę, że się dodzwoniłam – zaczyna owa pani rozmowę, czyli euforia, bo trudno do szkła się dodzwonić. Kiedyś sama próbowałam, bez efektu.

– Pani Mario, życzę pani wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

Tak, zgadza się Pani Maria Czubaszek urodziła się w tym samym miesiącu, co ja, czyli jest sierpniowa. 🙂

– Dziękuję za życzenia, odpowiada wzruszona Pani Maria.

– Pani Mario, ale ja jeszcze spytam, czy nie było by Pani miło, gdyby otrzymała teraz Pani życzenia od dzieci, które Pani usunęła, chyba było ich dwoje? Tak sobie myślę, że byłaby Pani szczęśliwa, że pamiętają – prawda? 

Ja zapadam się pod ziemię i razem z mężem wpadamy w konsternację, by za chwilę przedyskutować ten telefon, choć nie szło nam to najlepiej. Powstało zasadnicze pytanie – skąd biorą się tak nietaktowni ludzie? Nic więcej nam nie przyszło do głowy, a Pani Maria po tym telefonie, na początku słodkim i uprzejmym, a za chwilę z wbitym nożem w brzuch, szybko się pozbierała, aby włączyć się w dalszy ciąg programu.

Ten telefon utkwił mi w pamięci, gdyż sobie pomyślałam, że osoby publiczne powinny mieć swoje tajemnice, z którymi nie powinni latać po mediach i opowiadać o najskrytszych sprawach ze swojego życia i tu Pani Maria Czubaszek popełniła życiowy błąd i w zasadzie zbiera tego teraz żniwo. Powinno to być przestrogą dla każdego człowieka, nie koniecznie medialnego. Nie wszystko jest na sprzedaż, bo nigdy nie wiadomo na jaką kanalię się natrafi.

Uważam, że w dobie Internetu wszelkie pretensje i uwagi do cudzego życia można załatwić drogą korespondencji, a nie wywlekać to na wizji, by zdyskredytować cudze, życiowe decyzje. Ten telefon był dla mnie wyjątkowo nietaktowny i perfidny i należy trzy razy się zastanowić, czy warto upodlić inną osobę, a więc najpierw myśl, a potem mów – to taki apel na moim blogu.