Archiwa tagu: procedury

Nie dzieje się nic!

psychopato

To wszystko, co dzieje się w Polsce już przestaje być śmieszne, bo nasz kraj tonie w lawinie absurdów, afer i krętactw.

Polska od 7 lat jest z kartonu i to dzieje się na każdym kroku i każdego dnia.

Do dnia dzisiejszego nikt nie został ukarany za to, że dopuszczono hakerów rosyjskich do rozmowy z głową państwa, że niby rozmowa odbywała się z prezydentem Francji – Macronem.

Gdzie w tym kraju są procedury, że zdarza się takie coś, już po raz drugi.

Pisze o tym cały świat i ryje ze śmiechu, że nasze służby siedzą przy Pegasusie i podsłuchują normalnych ludzi, a Anżej jest skazany na śmieszność, bo nikt go nie chroni.

Inna bulwersująca sprawa, to, że posłanka Lewicy Katarzyna Kotula powiedziała mediom, iż była molestowana jako dziewczynka przez Prezesa Związku Tenisistów i co? NICO!

Minister Sportu Bortniczuk milczy jak zaklęty, bo ów prezes jest nietykalny i w sumie jest przyzwolenie w Polsce na molestowanie, mobbing, pedofilię – tak jest i z tego wszystkiego wynika.

Żadna posłanka z PiS nie wyraziła się negatywnie o drapieżczy seksualnym, bo dla jednej z nich ważniejsze są gwałcone kobiety w Ukrainie, a ten temat jej zwisa i powiewa jak w zaklętym kręgu.

Kobiety w PiS-e to kanalie bez dwóch zdań, bo chcą być lojalne wobec swojego szefa z Nowogrodzkiej.

Jest alarm i nie wiem dlaczego ten Naród tego nie słyszy.

Kaczyński zapowiada zmianę w ordynacji wyborczej, co oznacza, że szykuje się do sfałszowania wyborów,  a my milczymy!

Skąd on weźmie 70 tysięcy ludzi do pilnowania wyborów?

Jak to skąd jeśli nie z policji i wojska, a do tego zapowiada zmianę liczenia głosów, a więc możemy się szykować na sfałszowane wybory i temu przyklaskuje Anżej.

Anżej wbrew Konstytucji podpisał ustawę, o przesunięcie wyborów samorządowych o pół roku i tym podpisem sprawił, że nie wolno wierzyć PiS-owi w żadne, dobre intencje, bo oni „szyją” w Polsce wybory!

Polityka ogólnie to taka polityczna dziwka, i my jako Obywatele praktycznie nie mamy swoich praw, bo głosowanie przy urnie, to za mało.

Robią z nami od 7 lat, co tylko im się podoba i po prostu my cierpimy, a powinno być tak, iż powinny być zaprzysiężone Sądy Obywatelskie i to my powinniśmy rozliczać polityków – na bieżąco.

Wiem, że to utopia, ale już nie mogę patrzeć na draństwo jakie nam zafundował „Papug”

i tu zapraszam do przeczytanie felietonu o „Papugu” z Nowogrodzkiej.

Podłe obwoźne ptaszysko
Za wieloma morzami, za wieloma górami, lasami i rzekami, żyło sobie potulne ptactwo rządzone przez podłego „Papuga”.
W latach 80. minionego wieku, w Związku Radzieckim popularny był pewien dowcip. Jego akcja toczy się w Moskwie, w nie do końca legalnym, ale tolerowanym przez władze miejscu handlu zwierzętami domowymi zwanym przez moskwian „Pticzym rynkiem”. Do jednego ze sprzedających podchodzi mieszkaniec stolicy Kraju Rad i dobrodusznie pyta:
– Oj, ile kosztuje ta piękna papuga?
– 70 rubli – odpowiada sprzedawca. (Suma ta była wówczas równowartością miesięcznej pensji).
– Dlaczego tak drogo? – dziwi się potencjalny kupiec.
– Bo ma pióra żółte, zielone i niebieskie, a poza tym, potrafi przeklinać po rosyjsku, angielsku i niemiecku.
– A ta papuga obok?
– 150 rubli.
– Dlaczego tak dużo?
– Bo ma pióra zielone, niebieskie, białe, żółte i czerwone, a poza tym przeklina po rosyjsku, niemiecku, francusku, angielsku, hiszpańsku i włosku – wyjaśnia sprzedawca.
– O, jaka mądra. A ile ta trzecia? Taka jakby stara, zakurzona, bez kolorowych piórek…
– 400 rubli.
– Ojej! To pewnie jest bardzo mądra i zna z 10 języków?
– Nie, ale te dwie mówią do niej „szefie”.
Ilekroć przypominam sobie ten dowcip, a ostatnimi czasy dzieje się to często, myślę o innym „szefie”. Jest podstarzały, mocno zszarzały, nienawidzi jakichkolwiek żywych barw. W ojczystym języku mówi głupio lecz płynnie; za to mlaska we wszystkich obcych. Jest symbolem zacofania, nienawiści i pogardy szczególnie do przedstawicieli innej niż jego płci. Przez większość ludzi z mojego otoczenia odbierany jest jako, zgorzkniały, zakompleksiony i niezrównoważony emocjonalnie stary „krypto gej”. Problem żyjących pod panowaniem tego indywiduum polega na tym, że inne otaczające go indywidua (trochę ładniejsze i znacznie sprytniejsze) zwracają się do niego „szefie”. Przyznam – stopniem podłości zasłużył sobie na to miano.
Szary „Papug” o którym myślę jest oderwany od rzeczywistości i obstawiam, że jest niezdolny do samodzielnego życia. Nie prowadzi samochodu, nie umie jeździć na rowerze. Nie zna obsługi bankomatu, nie potrafi zrobić przelewu, gubi się w obsłudze telefonu. Nie umiałby pewnie opłacić rachunków za prąd, wodę i gaz, bo samodzielnie nie potrafi nawet dobrać sobie skarpetek (na papuże nogi), porządnie zawiązać butów, nie mówiąc już o ich wyszczotkowaniu. Nie zna wartości pieniądza, ale pewnie umiałbym zrobić zakupy. Rzecz w tym, że nie poszedłby na nie ze strachu, bo od lat nie rusza się nigdzie bez obstawy. Młodsze papugi dbają o niego – leczą go, karmią, chronią i obłudnie przekonują o jego wielkości i wyjątkowości. Bez nich byłby już trupem.
Zdarzało mi się widywać ludzi oderwanych od „mojej” rzeczywistości. Na dalekim wschodzie Rosji spotkałem kiedyś bardzo samodzielnego autochtona, który nigdy nie widział skarpetek. Słyszał, że takie są, ale ich nie widział… Na Kaukazie mieszkałem w wiosce bez prądu, dla której przesympatycznych mieszkańców byłem pierwszym cudzoziemcem jakiego widzieli. W afrykańskiej dżungli (40 st. C. w cieniu) natknąłem się na tubylca ubranego w szczelny, ciepły kombinezon narciarski, bo chciał być elegancki; jak na zdjęciach, które oglądał w Internecie. Rzecz w tym, że nikt z ludzi o których wspominam nie miał ambicji rządzenia społecznością w której żył. A „Papug” o którym piszę ma!
Mój znajomy z Afryki pewnie nie potrafiłby zdefiniować pojęcia „Internet”, ale potrafił się nim posługiwać. „Papug” przeciwnie – wie co to jest, ale brzydzi się Internetem, bo, jak wyćwierkał, widział kiedyś internautów: pili piwo i ponoć oglądali pornografię. (Choć równie dobrze mógł być to film przyrodniczy, bo nie wiadomo co go podnieca…).
Zdecydowaną większość życia przemieszkał z mamą. Przestał z nią mieszkać nie dlatego, że się wyprowadził, tylko dlatego, że zmarła. Nie założył rodziny (zapewne konwencjonalna go brzydzi, a takiej „od serca” bał się zakładać, bo ‘co ptaki powiedzą…”). Nie ma dzieci, bo…., no bo nie ma. Nie wie co to znaczy własna rodzina i troska o nią. Ale ma ambicje być dla innych autorytetem.
Uczy więc, co jest dobre, a co złe. Mówi kiedy i jak powinno się rodzić dzieci, kim są samice tego nie robiące. Określa nawet jak ma przebiegać ciąża (wysiadywanie). Decyduje czego powinny uczyć się ptasie dzieci w szkołach. Pcha je też w łapy szamanów powszechnie uznawanych za zboczeńców by wyrosły na jego podobieństwo i były tym szamanom uległe. Aby wróżbici wspierali go „mocą” swoich czarów dba o ich dobrobyt. Nie byłoby w tym tragedii, gdyby robił to wszystko w swojej chorej wyobraźni i niechby nawet wykrzykiwał hasła w jakimś szczelnie zamkniętym miejscu. Jest jednak problem, bo nie tylko to mówi, lecz wciela w życie decydując o losie milionów zależnych od jego wyobraźni.
„Papug” żyje w swoistej bańce. Nie chce znać otaczającego go świata, bo go nie rozumie, przez co się go boi. Decyduje więc o przeznaczeniu setek miliardów bez opuszczania swej intelektualnej bańki. Przesądza tym samym o losie pokoleń, które będą spłacać jego zobowiązania. Ba!, tkwiąc w tym nienaturalnym środowisku prowadzi jak najbardziej prawdziwą wojnę.
Nie widzę innego wytłumaczenia funkcjonowania „Papuga” prócz tego, że jest on swoistym spoiwem dla innych, głodnych pieniędzy papug ze swojego otoczenia. Chcąc go nieco przewietrzyć, wożą go ostatnio po przedziwnych spotkaniach, gdzie ma czarować innych, podobnych sobie nienawistników. Szmaci się na nich, kompromituje, ale sprawia mu to frajdę. Przed 20 laty, opublikowaliśmy w „NIE” wymowne zdjęcie ówczesnego papieża i krótki tekst „Obwoźne sado-maso”. Jakoś nie mogę się uwolnić od refleksji nad podobieństwem tych sytuacji…
Połowa ptaków w kraju rządzonym przez papugi nie chodzi na głosowania. Z tych, którzy chodzą, „Papuga” popiera nie więcej niż co trzeci. Oznacza to, że rządzi wbrew woli 83 proc. mieszkańców swojej ptaszarni. Co z tego jeszcze wynika? Myślę, że większym problemem od starego sfiksowanego ptaszyska nazywanego „szefem” jest problem z tymi, którzy godzą się na życie w tak wynaturzonej rzeczywistości.

To tylko łoś, tak mówisz – Tylko łoś. A ja Ci powiem, że łoś to czasem więcej jest niż człowiek

Wszyscy krzyczą z plakatów i bilbordów wyborczych – „Wybierz mnie, to ja sprawię, że będzie się wam lepiej żyło, bo mam program wyborczy doskonały. Wybierz mnie i koniecznie postaw krzyżyk przy moim nazwisku, bo jak czarodziejską różczką sprawię, że Polska, albo powiat, czy też gmina zamieni się w krainę mlekiem i miodem płynącą”.

Aż tu nagle samochód potrąca łosia, a sprawca ucieka i nie powiadamia nikogo o wypadku. Zbiega z miejsca i udaje, że nic się nie stało i całkiem spokojnie sobie śpi. Ten człowiek nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności i zostawia ranne zwierzę na poboczu.

Łoś resztkami sił doczłapał się do lasu, ale ten las to teren prywatny i tam pada, zaklinowując się między drzewami przez 4 dni i tu zaczyna się polska „spychologia”, bo nagle nikt nie poczuwa się, aby zwierzęciu pomóc i zaczyna się odbijanie piłeczki od starosty do burmistrza. Nagle obserwujemy niemoc urzędniczą, bo tu chodzi o kasę, której nie mają, aby zwierzaka przetransportować w celu ratowania mu życia.

Nie ma pieniędzy, a chodziło o kwotę 2 tys. Nie ma pieniędzy, bo muszą być w urzędach na najlepszą kawę i ciasteczka dla urzędasów podczas sesji i innych posiedzeń. Muszą być pieniądze na wielkie wiązanki kwiatów z okazji imienin i urodzin, a może i nawet dla miejscowego księdza, który zjawia się, by poświęcić nową inwestycję. Musi być kasa na nowe mebelki i najlepsze komputery, aby urzędnikowi w biurze było ciepło i przyjemnie.

Tak to wygląda drodzy Państwo – niestety i dopiero kiedy wkracza zwykły, szary Obywatel, który nie ma serca w de…, to jest ratunek, że ranny łoś z tego wyjdzie i stanie na nogi.

Pan Franciszek, który zaopiekował się rannym zwierzakiem stał się dla mnie „miernikiem” polskiej bezduszności urzędniczej i z tego wynika, że sloganami wyborczymi możemy podetrzeć sobie de…

Jakie to smutne!