Archiwa tagu: opieka

Starość idzie i nie ma na to rady!

Zdjęcie zrobiłam dzisiaj i jest lekko poruszone, gdyż biegłam po aparat do drugiego pokoju i spieszyłam się, by je zrobić mając pomysł na wpis.

Kiedy jest ładna pogoda, a póki co mamy piękne dni, to sporo czasu przebywam na balkonie i tak sobie ten mój świat obserwuję.

Codziennie podczas ładnej pogody widzę, jak córka idzie na spacer ze swoją już wiekową mamą.

Mama chwyta córkę pod pachę i pomału z nią idzie podpierając się laseczką.

Ten widok mnie rozczula, ale i niepokoi, bo przecież ja, sama nie młodnieję, ale o tym potem.

Mamy w rodzinie seniorkę, a jest to Mama mojego Męża, która liczy sobie ponad 80 lat.

Zawsze taka żywotna, bo bardzo uwielbiała uprawianie działkę, a potem przerabiała swoje zbiory na zimę.

Zawsze uwielbiała szydełkować i robiła prześliczne rzeczy na drutach, bo nawet dla moich Córek, ale potem dla prawnuków, ale do czasu.

Teraz zrobiła się taka krucha, malutka, której trzeba już pomagać w codziennych czynnościach, ale zrobiła się także bardzo złośliwa i podejrzliwa.

Mąż opłaca opiekunkę, która się nią zajmuje, ale Teściowa jest dla niej strasznie surowa i potrafi nawet na nią krzyczeć.

Mąż wciąż pracuje i dzieli swój czas między pracą, a dochodzeniem do swojej Mamy i często Jej proponuje właśnie spacer, ale propozycje są odrzucane.

Wiemy, że ciężko już jej się chodzi, a fuka na propozycję spaceru na wózku, gdyż twierdzi, że nikt nie będzie jej oglądał Jej na tym wózku!

Sytuacja jest więc patowa, a ja się obawiam wizyty u Niej, gdyż potrafi posądzić niektóre osoby o kradzież czegoś tam, a potem jest opowiadanie na telefon, że ktoś Jej coś ukradł.

Ograniczam się więc do tego, że gotuję obiady i zawsze mam dla Niej coś ciepłego, bo wiem, że już zaprzestała dla siebie gotować!

Wracam więc do tego, że każdego z nas czeka starość i często sobie wyobrażam jaka ona będzie dla mnie i mojego Męża, bo jesteśmy równolatkami.

Póki co nie jest źle, bo jeszcze jest bardzo dobrze, ale lata lecą i każdy dzień nas do tej starości przybliża.

Jeszcze o tym nie rozmawiamy, ale zdarza się, że coś tam w rozmowach się pojawia.

Ja mam wyobraźnię i sobie wyobrażam, że będę leżała w wyrku jako roślina, albo jeśli Mąż nie da rady, to znajdę się w jakim domu starości!

Wyobrażam sobie, że może będą musiały nasze Dzieci chodzić koło mnie, a może i koło Męża i to mnie strasznie przygniata, bo tak bym nie chciała być ciężarem dla nikogo.

Pochodzę z rodziny samobójców, bo członkowie mojej rodziny nie zgadzali się na starość.

Ojciec mojej Mamy się powiesił, a Matka mojego Ojca utopiła wmawiając sobie, że ma raka, a nie miała.

Mój Ojciec też popełniła samobójstwo, bo także bał się starości, a jak będzie ze mną?

W moim małżeństwie podczas rozmowy o starości padło, że jeśli oboje będziemy schorowani, to wsiądziemy w samochód i się na drzewie z impetem rozwalimy!

Wspomnienie!

Brak dostępnego opisu zdjęcia.

Kiedy przeglądam swojego Facebooka i zanim sprawdzę, co się dzieje na świecie i w kraju – włączam swoje wspomnienia zapisane danego dnia z tamtego roku i wcześniej!
18 stycznia 2019 roku, to był piękny słoneczny dzień, co widać jest na powyższym zdjęciu!
W tym dniu miałam dyżur z chorą Matką, która naprawdę już nie czuła się najlepiej i zapisałam sobie:
„Dyżur z chorą Mamą.
Podsypia, postękuje, cierpi!” 🙁
Kiedy z Nią byłam, to oczywiście doglądałam Ją i zwracałam uwagę na każdy Jej gest, mimikę na twarzy, potrzeby!
Obok łóżka Mamy miałam włączony komputer, bo kiedy spała, to śledziłam, co dzieje się na świecie, by po prostu zająć się czymkolwiek i wydaje mi się to naturalne, ale byłam zawsze blisko Niej!
Już wiedziałam, że to jest końcówka Jej życia, ale Ona tak bardzo nie chciała odchodzić i walczyła o każdy, swój oddech i była w tej chorobie bardzo dzielna!

 

Lubiła, kiedy był włączony telewizor, a więc był włączony, choć na 15 dni przed odejściem już naprawdę niewiele do Niej docierało!

1 lutego odeszła, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że jestem ostatnia z tego rodu, bo mam tylko na ten czas Męża, moje, dwie Córki i Wnuki!

Nie żyją bracia mojego śp. Ojca, ani prawdopodobnie ich żony!

Nigdy nie poznałam swoich kuzynów, mieszkających gdzieś tam w Polsce, bo nikt nie dbał o rodzinne więzi!

Teraz kolej na mnie!

Myślę o wykupieniu miejsca na cmentarzu i chcę być na tamtym świecie blisko swojego Męża, a nie blisko rodziców, którzy mnie skrzywdzili!

Obraz może zawierać: 1 osoba

Szlachetne zdrowie!

To był lipiec 2019 roku – strasznie gorący!

Ludzie siedzieli w domach, bo na zewnątrz było nie do zniesienia.

Siedziałam z Mamą na swoim dyżurze i nagle poczułam się strasznie źle!

Serce chciało mi wyskoczyć z piersi i kołatało we wszystkie strony.

Wystraszyłam się bo miałam już za sobą epizod ukrytego zawału serca, co stwierdził u mnie kardiolog na wizycie prywatnej.

Zrobił mi bardzo dużo badań i w końcu powiedział, że chyba nawet nie wiem, ale moje serce doznało ukrytego zawału.

Taki zawał serca często zdarza się właśnie kobietom.

Przepisał leki i jakoś funkcjonowałam, ale ostrzegł mnie, że muszę unikać koniecznie stresu!

W lipcu 2019 roku podczas morderczego gorąca poszłam do mojej rodzinnej i ta zleciła mi EKG, a kiedy je odczytała, to kazała mi się pakować do szpitala, a ja byłam przerażona, bo nigdy nie leżałam w szpitalu prócz porodów.

Ale w szpitalu zostałam potraktowana jak stara baba, której nie warto leczyć i podano mi tylko kroplówkę.

Lekarka na mnie nakrzyczała, że nie potrafię opisać objawów, a ja się spytałam dlaczego tak na mnie wrzeszczy?

Po podaniu mi kroplówki przyszła na salę po odczytaniu wyników i chciała mnie zostawić w szpitalu, ale tak potraktowana – odmówiłam!

Wobec tego zmieniła mi leki i taka jest sympatia młodych lekarzy do starości!

Na drugi dzień poszłam do rodzinnej, by wpisała do karty mój nowy lek na serce, a przy okazji ją spytałam o coś, co mnie nurtowało!

Rodzinna jest  mnie bardzo bliska, bo znamy się od szkoły podstawowej.

Spytałam ją, czy osoba chora na serce, na cukrzycę, depresję  może otrzymać zaświadczenie, że nie może opiekować się druga osobą wymagającą stałej opieki – leżącą.

Niestety, ale nasz system zdrowotny nie przewiduje takiego rozwiązania i choćbyś padał na pysk, to musisz nawet kosztem zgonu.

W sieci jest bardzo dużo świadectw starszych ludzi, którzy piszą wprost, że włożony wysiłek w pomocy i opiece może ich zabić, bo zwyczajnie ich organizm odmawia posłuszeństwa i boją się, że chora osoba ich przeżyje!

Apeluję, że jeśli będą chcieli Was zatrudnić do opieki nad nieuleczalnie chorym – krzyczcie o swoim stanie zdrowia, gdyż innej drogi nie ma!

Cd. niżej!

Znalezione obrazy dla zapytania: kroplówka

Na świecie szaleje koronawirus i poparzcie co dzieje się w Chinach, co zostaje ukryte przed światem.

Nie trzeba wojny byśmy zeszli z tego świata!

Chiny najwidoczniej pracowali nad bronią biologiczną i coś się wymknęło z pod kontroli!

Tam jest dramat, bo ludzie padają jak muchy, a trupy pali się w krematorium!

 

Dużo empatii dla starości proszę!

Natknęłam się na poniższy artykuł, w którym pokazane jest zdjęcie jak wnuk trzyma na kolanach swoją, chorą babcię!

Bardzo mnie wzruszyło  zdjęcie dołączone i od razu pokazałam je  mojemu Mężowi, a ten po chwili ze łzą w oku mi powiedział:

  • I teraz sama widzisz, że muszę w ciągu dnia odwiedzać moją Mamę i nie mogę zostawić jej bez zainteresowania.

Moja Teściowa zaczyna gubić pamięć i dlatego Mąż i Jego Brat interesują się  swoją Matką.

Interesuje się Nią także moje Dziecko, które przywozi Jej obiady wykupione w szkole, w której pracuje.

Interesuję się i ja i jeśli jest potrzeba, to pakuję w słoik gorącą zupę, by nie była głodna, bo sama już sobie mało gotuje.

Synowie rozkładają jej leki, z którymi Ona czasami oszukuje i sprawia kłopot, bo nie wiadomo, co z nimi zrobiła!

Nie jest lekko, ale chłopaki się starają i dbają o swoją Matkę najlepiej jak potrafią.

Mąż wieczorami, kiedy natężenie spalin jest niższe, wychodzi z Mamą na spacer, a bywa i tak, że Mama go tak zdenerwuje kłócąc się, że podnosi Mężowi ciśnienie.

Ludzie starsi potrafią być złośliwi, ale to trzeba przeżyć i mimo wszystko Mąż się nie zraża i wciąż powtarza, że to jest Jego Matka.

Wszyscy się starzejemy i my 60-latkowie także i sami nie wiemy jakimi starcami się staniemy, bo może być przecież różnie.

Jeden morał, że musimy się opiekować swoimi rodzicami, bo za chwilę nasze dzieci przejmą pałeczkę w opiece nad nami!

Proszę przeczytać manifest młodego człowieka, który trzyma na kolanach swoją, chorą babcię!

„Kiedyś to ty trzymałaś mnie na kolanach, dziś ja trzymam ciebie”. To emocjonujące zdjęcie poruszyło świat

28 letni Włoch Giancarlo Murisciano opublikował w Sylwestra na swoim profilu na Facebooku niezwykle wzruszające zdjęcie. Trzyma na nim swoją 87-letnią babcię Antonię. Kobieta cierpi na chorobę Alzheimera. Fotografia szybko podbiła serca internautów i od tego czasu zyskała ponad 4600 000 polubień!

Oto moja miłość. 31 grudnia nie jest najlepszym dniem w moim życiu, chociaż jest jego częścią. Kiedyś to Ty babciu trzymałaś mnie na kolanach… Dziś robię to samo dla Ciebie, bez wstydu i bez jakichkolwiek obaw.

Przypominam wszystkim, że w życiu trzeba walczyć. Prosto jest tak napisać na Facebooku lub w innym miejscu, ale w życiu… nie jest tak łatwo. Słowa te muszą być obecne z nami zawsze. To jest moje jedyne życzenie na nadchodzący rok! Każdy powinien mieć obok siebie kogoś bliskiego, kto zapewni mu komfort i ochronę, kogoś, kto przyniesie mu szczęście.

Babcia jest w bardzo złym stanie, Giancarlo się jednak nie poddaje i walczy o jej zdrowie. Kobieta go praktycznie nie rozpoznaje, mimo to zawsze jest przy niej. Chce, aby czułą obecność kogoś bliskiego.

W wywiadzie dla Corriere della Sera przyznał, że wychował się w domu swoich dziadków i wiele im zawdzięcza. Nie mógł zatem postąpić inaczej…

1

https://www.jestpozytywnie.pl/wnuk-trzyma-na-kolanach-babcie/?fbclid=IwAR2Gl8oicSOXj0JyWlW4mg8RfKt-4MaD_PXW8tXCUTrMQJXYRWaSnJarUgw

Wnuki i uroda!

 

Obraz może zawierać: co najmniej jedna osoba, ludzie siedzą, chmura, niebo, na zewnątrz, przyroda i woda

Przyjechały na trochę Wnuki do nas i do drugiej Babci i Dziadka.

Dzielimy się więc opieką na tę końcówkę wakacji, bo Rodzice wrócili do pracy.

Wnukom trzeba jakoś urozmaicić czas, aby się nie nudziły, a więc robimy, co możemy.

Na szczęście wciąż mamy na zachodzie piękną pogodę, choć już nie ma takiego skwaru jaki w lipcu przeżyliśmy,

Wiele razy pisałam, że w moim mieście, w samym jego środku mamy cudne jezioro i plażę miejską  – zdjęcie poniżej.

Niestety, ale sielanka z przebywaniem nad jeziorem i kąpielą skończyła się 29 lipca, kiedy to 5 letni chłopiec wszedł do wody i został raptownie poparzony jakąś chemiczną substancją.

Od razu chłopca przewieziono do szpitala, a odpowiednie służby zamknęły plażę.

Na szczęście chłopcu nic strasznego się nie stało, ale postanowiono, że plaża będzie nieczynna i nie wolno korzystać z kąpieli, gdyż śledztwo ciągle trwa.

Podobno ktoś zakopał w dnie jeziora jakieś puszki, które wybuchają niebezpieczną substancją chemiczną powodując  oparzenia po zetknięciu się z wodą!

Ja już wiem kto za tym stoi i będzie miał postawione zarzuty o spowodowanie ataku terrorystycznego, a więc kara będzie sroga.

Nie mogę pisać więcej dla dobra śledztwa więc.

Dlatego dziś Mąż zapakował nasze Wnuki i zawiózł je nad jezioro bezpieczne o czystym piasku z krystaliczną wodą.

Jezioro jest oddalone o kilka kilometrów, ale najważniejsze jest bezpieczeństwo dzieci.

Przypadkiem w moim mieście zajęła się nawet telewizja TVN24, a więc staliśmy się niechlubnie sławni.

Z tej całej sytuacji można wywnioskować, że człowiek – człowiekowi wilkiem!

A teraz drugi temat i chciałabym się dowiedzieć od kobiet, czy tolerują swoje siwe włosy?

Ja zaczęłam siwieć dość późno, bo w wieku 50 lat i od tej pory farbuję włosy, bo choć mam ładną, srebrną siwiznę jak mi powiedziała fryzjerka, to nie znoszę swojej siwizny, bo czuję się dużo starsza.

Może wypowiedzą się panowie – bo jakie nas wolicie?

A tymczasem:

„Pantene w nowej reklamie o pięknie i sile siwych włosów (wideo) Marka kosmetyków do pielęgnacji włosów Pantene (Procter&Gamble) rozpoczęła kampanię #PowerOfGrey, w której zachęca kobiety, by zaakceptowały swoje siwe włosy. Za jej realizację odpowiadają Grey London, Publicis Media i Ketchum London.”

Czytaj więcej na: https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/pantene-powerofgrey-o-pieknie-i-sile-siwych-wlosow-wideo?fbclid=IwAR34H9nBOXlvdA-aqo_bUzXVxFq8gWHznZT793Wmq7HlPl-XEYiRwOKB4ZY

Obraz może zawierać: chmura, niebo, na zewnątrz, przyroda i woda

Obraz może zawierać: niebo, chmura, ocean, na zewnątrz, woda i przyroda

Starość w Polsce!

Domestic violence

Wielu z nas, a może nawet wszyscy z mojego pokolenia nie mieliśmy łatwo.

Po skończeniu szkół najczęściej zaczynaliśmy pracę zawodową, a między wierszami zakładaliśmy rodziny i rodziły się nasze dzieci.

Biegliśmy więc przez życie z wywieszonym ozorem, ledwo żywi, zmęczeni, ale bardzo ambitni, bo przecież tak trzeba było – pracować dla Polski i aby utrzymać swoje rodziny.

Walczyliśmy o mieszkania, miejsca pracy, miejsca w żłobkach i przedszkolach dla dzieci.

W końcu przpracowaliśmy po 40 lat w jednym miejscu, a czasami w kilku, ale praca, to była taką naszą ambicją, że jeśli pracujemy, to jesteśmy coś warci i zostanie nam to wynagrodzone!

Wynagrodzone przez ustrój w państwie, przez zakład pracy i ubezpieczenia, a stało się tak, że w każdym systemie Senior  był i jest niczym i na stare lata dostaje od państwa torbę i kij.

Przeliczenie emerytury i od razu wielki zawód, bo dlaczego tak mało i na co ma to nam starczyć?

Jakże często polski emeryt musi wybierać między kupnem chleba, a zrealizowaniem recepty w aptece.

Jakże często starość w Polsce, to izolacja przez wychowane przez siebie dzieci, które na starość swoich rodziców wywalają ze swojego życia jak zdarte bambosze.

Jakże często rodzice są w chorobie i w  starości  poniżani, szturchani, wyśmiewani przez bliskich, a tylko dlatego, że są kłopotem i zawadą.

Z dnia na dzień zbliżam się do takiej starości i bardzo bym nie chciała, abym jako warzywo była obsługiwana przez własne dzieci!

Wolałabym umrzeć na własne życzenie, ale w tym kraju jest to niemożliwe, ale za to jest możlwie otwieranie kolejnych domów dla seniora, których państwo nie kontroluje i nie ma  opracowanych żadnych procedur i przepisów.

Te domy robią ze straością co chcą i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności i dlatego starość w Polsce jest śmierdząca i bezdusznie traktowana.

Starość w Polsce jest kłopotem i opieka nad starym człowiekiem jest go poniżająca, uwłaczająca godności schorowanego człowieka, a oni z trybun w Sejmie ryczą, że te nagrody im się należą!

Bardzo często już myślę o swojej starości i o tym jak skrócić swoją mękę, by nie być kłopotem!

„Poniżani, izolowani, leżący w kale. Dlaczego dziadkowie i babcie tak często są ofiarami przemocy?

Starzy, słabi, bezradni – idealne ofiary przemocy. Nikomu się nie poskarżą. Nawet, jeśli będą mieć kupę w majtkach, świerzb i odleżyny.

– Wegetują. Wyciągani z łóżek na siłę, sadzani na krzesłach, jak za karę. Posiedzą, zjedzą i znów do łóżka – mówi Bartosz Kitowski, redaktor naczelny portalu Kartuzy.info. Od ubiegłego roku dopomina się o prawa osób leżących w podkartuskim domu seniora.
Ten dom – jak opowiadały dziennikarzom opiekunki – bardziej przypomina ciężki obóz, niż miejsce spokojnej starości. Nie chce staruszek pić? Musi. Nie chce jeść? Musi (jak komuś podawały papkę przez sondę, to tak, że aż sonda się zapychała). Kąpanie? Rzadko, raz na dwa tygodnie. Każdy szorowany tą samą gąbką. Pampersów mało – dwa na dzień. Jak zabrakło, to trudno, muszą leżeć w kale i moczu.
Wśród leżących: pani pisarka, pani prawniczka, były nauczyciel wuefu, były wojskowy… Patent na to, żeby nie śmierdzieli: spryskać ich K2 – odświeżaczem do samochodu o zapachu cytrynowym. W sumie, na 25, a czasami 28 pensjonariuszy, były dwie opiekunki (w dzień) i jedna (w nocy). Nie wyrabiały. Powiedziały dziennikarzom szczerze, jak jest w takim domu i przy takim obłożeniu: karmi się jedną łyżką trzy osoby. W jednych rękawiczkach (bo trzeba oszczędzać) podaje jedzenie, sprząta fekalia, przeciera pęknięte wrzody. Opatrunki na odleżyny (też z oszczędności) robi się z podpasek. Żeby nie było widać, że paznokcie od nóg są aż pozawijane od nieobcinania, i że tam się już rozwinęła grzybica, to się nakłada wszystkim skarpety. Najgorsze, że u niektórych były już trudne do wygojenia wrzody i chyba już u wszystkich świerzb. W każdym razie wszyscy się drapali, wielu aż do krwi. Jednak był zakaz mówienia, że to świerzb. Trzeba było mówić, że alergia.

15 czerwca, to Światowy Dzień Świadomości Znęcania się nad Osobami Starszymi.

Przypadek spod Kartuz pokazuje, jak kiepsko jest u nas z tą świadomością.

– Nie ma wielkiego zainteresowania tym, co się dzieje w tym domu. Co prawda urzędnicy wojewódzcy przeprowadzili kontrole, w sumie trzy. Potwierdziły, że jest źle. Jednak trzeba było aż roku, żeby jakoś ukarać właścicielkę. Musiała zapłacić 5,5 tys. zł. To wszystko. Dom wciąż działa, tyle że zmienił nazwę – mówi Bartosz Kitowski.

Liczył na to, że będzie postępowanie prokuratorskie. Tymczasem prokuratura sprawę umorzyła. – Gdyby chodziło o dzieci, to zapewne reakcje byłyby inne. Wszyscy by się oburzali, bo nie ma społecznego przyzwolenia na to, by dzieci były krzywdzone i zaniedbywane. Ale jeśli rzecz dotyczy osób starych, które są przecież tak samo bezbronne, to już mało kogo obchodzi. Miałem nadzieję, że państwo stanie po ich stronie, będzie te osoby chroniło. Niestety, widać, że w takich sytuacjach państwo zawodzi – mówi Kitowski. Denerwuje go, że nie ma systemowych rozwiązań: dobrego nadzoru, właściwych procedur, jasnych wymagań dotyczących organizacji opieki.

Justyna Smolińska (publikuje na portalu strajk.eu) dostała kiedyś karę za niezapłaconą grzywnę: popracować trochę w warszawskim zakładzie opiekuńczo–leczniczym, sprzątała na oddziale zamkniętym. Było tam 65 kobiet, na ogół z demencją, miażdżycą, niektóre z Alzheimerem. Pierwsze, co ją uderzyło, to zapach: taniej stołówki, brudnych ubrań, niemytych ciał i fekaliów. Drugie: przerażający smutek, bezradność i samotność. A trzecia rzecz, której nie sposób było nie zauważyć, zbyt mała liczba pielęgniarek i salowych. Pieluchy zmieniano hurtowo, wszystkim po kolei, a nie wtedy, gdy była potrzeba. Jak któraś z pacjentek nie mogła się doczekać zmiany, wytrząsała zawartość pieluchy na podłogę. Ktoś kupę schował pod paprotką. Nawet te, które czuły się na siłach, żeby skorzystać z toalety, to już po wszystkim nie mogły skorzystać z papieru toaletowego (bo brak). Nie mogły umyć rąk mydłem (bo brak). Ani nawet opłukać wodą pod kranem (bo brak kranu).

Reżyser Andrzej Saramonowicz zamieścił wiosną na swoim profilu na Facebooku wstrząsający list przyjaciela, prof. Witolda Jacórzyńskiego, którego mama trafiła do jednego z podwarszawskich zakładów opiekuńczych. Prof. Jacórzyński, badacz kultur indiańskich, mieszka w Meksyku. Gdy przyjechał odwiedzić mamę, załamał się. Choć z zewnątrz dom ładny, w stylu szlacheckiego dworku, to jednak już w drzwiach uderzył go odór uryny. Rażący był też język personelu. Polecenia, nakazy, nigdy prośby. Pielęgniarka mówiąca o matce, że „chuda chociaż je”. I że podejrzewa u niej „jakiś nowotwór”, ale „my tu nie mamy diagnostyki.” Stan szybko się pogarszał. Gdy mama była już umierająca i syn chciał być przy niej, usłyszał, że regulamin zabrania wizyt po godzinie szóstej. Kazano mu wyjść, straszono, że wezwą policję i zostanie wyniesiony w kajdankach.

Sam, już wcześniej, podjechał na policję, złożyć skargę, powiedzieli: Mamy już na nich kilka skarg. Był więc ktoś jeszcze, kogo raziło to, co się dzieje w tym ładnym domku w stylu szlacheckiego dworku. Większość jednak nadal chciała trzymać tam swoją mamę. Albo ojca. Albo ciocię.

Gdy Bartosz Kitowski opisał na portalu warunki w podkartuskim domu, zaczął odbierać telefony od oburzonych rodzin: po co było to wszystko pisać? Nie chcieli albo wygodniej im było nie wierzyć w to, że ich bliscy mają złą opiekę, jedzenie nędznej jakości, leki podawane bez umiaru, byleby byli spokojni. – Tylko kilka rodzin zabrało stamtąd swoich bliskich. Reszta zostawiła. Jedni być może dlatego, że im wszystko jedno i pomyśleli, że jakby mieli zabrać, to dokąd? Drudzy wolą myśleć, że to dobre miejsce. Nie trzeba mieć wtedy wyrzutów sumienia – mówi Kitowski.

Gdy naukowcy z Instytutu Psychologii PAN kilka lat temu badali zachowania Polaków wobec osób starszych okazało się, że najbardziej popularna jest izolacja, zamykanie.

I to nie musi być zamknięcie w domu opieki. W rodzinnym domu też się udaje.

Ratownik medyczny (pracuje w Małopolsce, jeździ w karetce od 10 lat) mówi, że jeśli jest wezwanie do starszej, leżącej osoby, to raczej pewne, że leżeć będzie w najdalszym kącie domu. Jeśli dom piętrowy, to na górze, a nie na dole, gdzie toczy się życie rodziny. – Wolą tego leżącego nie widzieć, nie słyszeć. Przed świętami wypychają do szpitala. Bardzo często też wypychają, gdy chcą wyjechać na wakacje. Nie dają mu pić, wzywają nas, mówią: zobaczcie, odwodnił się.

Stefania Chabowska z Legnicy (w pogotowiu pracuje 14 lat) najbardziej ze wszystkich przykrych przypadków pamięta wezwanie do 90–letniej kobiety, która była przyklejona do wersalki tym wszystkim, co z siebie wydaliła. Syn jej nie przewijał, nie zmieniał pościeli.

Z badań dotyczących traktowania starszych wynika, że są nie tylko zaniedbywani. Często też poszturchiwani, szarpani, popychani (40 proc. Polaków twierdzi, że dostrzega ten problem w innych rodzinach, ale w swojej rodzinie, oczywiście dużo rzadziej). To samo jest z przemocą psychiczną czy ekonomiczną. Wielu przyznaje, że starsi są wyzywani, ośmieszani, często im się grozi, zabiera pieniądze (ale oczywiście te skandaliczne zachowania częściej widzi się w obcych rodzinach, niż w swojej).

Wybielamy się. Nie przyznajemy do stosowania przemocy.

– Mówi się, że to podziemie. Wiadomo, że jest, ale nikt nie wie, jak duże. Trudno szacować skalę choćby dlatego, że osoby starsze mają ograniczone możliwości szukania pomocy. To często ludzie uwięzieni w domu. Nawet jeśli się poruszają, to nie na tyle, żeby zejść z czwartego piętra. Niektórzy nie korzystają z telefonu, a jeśli potrafią, to nie wiedzą, gdzie zadzwonić, żeby zgłosić, że jest im źle. Poza tym sprawcami przemocy najczęściej są ich opiekunowie. Trudno skarżyć się na kogoś, od kogo tak bardzo się zależy – mówi Tomasz Majewski, psycholog, członek Stowarzyszenia na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie Niebieska Linia.

Przez rok pracował w specjalistycznym zespole, który zajmował się właśnie sytuacją tej grupy.

– Chodziliśmy do domów, w których – jak wynikało z docierających do nas sygnałów – krzywdzone były osoby starsze i niepełnosprawne. To, co rzucało się w oczy zaraz po wejściu, to wielka ich zależność od opiekunów – mówi Tomasz Majewski.

To uzależnienie, ta ogromna nierównowaga sił, potwornie blokuje ofiary. Raczej nie żalą się, nie skarżą. Dobrze wiedzą, że gdyby powiedziały coś złego o swoich opiekunach, to by się później obróciło przeciw nim.

Na ich bezradność patrzymy inaczej, niż na bezradność dzieci zależnych od rodziców. Nawet jeśli są wyraźne sygnały, że dzieje im się krzywda, jakoś mniej się tym przejmujemy.

– Wynika to z wielu czynników, także ze stereotypów związanych ze starością. O starszych mówi się, że są nieznośni, marudzą, stwarzają problemy. I że ze starości już im się miesza w   głowie, więc nawet jeśli się skarżą, to nie bierze się tego serio, przymyka się oko – tłumaczy Majewski.”

https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/osoby-starsze-dlaczego-dziadkowie-i-babcie-tak-czesto-sa-ofiarami-przemocy/84jgt1p?fbclid=IwAR0ZLji-BQsj4OrY5G4Zwl6xoKwDerolmxVyW_j7cgBrgaUpYXfs0_AGEsU

Matkę się ma tylko jedną!

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, stoi, drzewo, na zewnątrz i przyroda

Na zdjęciu jest moja Teściowa, czyli Mama mojego Męża.

Szczuplutka kobieta w wieku po 80-tce, którą opiekują się Jej Synowie, bo od kilkunastu lat jest wdową.

Często jest tak, że śpimy, a tu w nocy telefon od Teściowej, bo nagle skoczyło Jej ciśnienie.

Mój Mąż wówczas się ubiera, aby z Nią pobyć do chwili, kiedy leki zaczynają działać, a często zasypia u Mamy i zjawia się w domu o poranku.

Ma dwóch synów i każdy w miarę możliwości i wolnego czasu Matką się interesują, bo czują taką potrzebę, bo to w końcu jest ich Matka.

Bardzo często wożą Ją na badania do Szczecina, aby była pod opieką fachowych lekarzy, bo często prywatnie.

Teściowa choruje na serce, a więc te wizyty są dość częste i Teściowa może liczyć na swoje 60 – letnie dzieci.

Jeden z nich pilnuje, aby brała regularnie leki, a drugi wyciąga Matkę na spacery, kiedy tylko pogoda dopisuje.

Najczęściej spacerują wieczorem, kiedy na ulicach nie ma już ruchu samochodowego i powietrze się oczyszcza.

Mąż zabiera Ją także do lasu, aby sobie pospacerowała i oddychała świeżym, leśnym powietrzem.

Kiedy tylko może, to dzwoni i pyta jakie zrobić Jej zakupy, a także wozi na bazarek, by sobie sama kupiła warzywa i inne produkty.

Ja sama kiedy tylko mogę i jest taka potrzeba, pakuję dla Niej świeżą zupę, aby nie stała przy garach.

To samo robi moja Córka, która także przywozi Babci obiady ze szkoły, a wszystko dlatego, że Babcia nie ma już tyle siły, by gotować dla siebie.

Piszę to dlatego, że jestem dumna z mojego Męża, że dba o swoją rodzicielkę i jest Ona mu bardzo droga.

Jakże często jest tak, że rodzice są zostawieni sami sobie i nikt się nimi nie interesuje, a oni w swoich czterech ścianach są często samotni i bezradni.

Moja Teściowa ma wykupione mieszkanie, a w akcie notarialnym synowie mają zapisane po połowie, a więc nie będą musieli się włóczyć po Sądach – tak jak ja!

Moja Teściowa zostawi po sobie ład i porządek, kiedy moja Mama pozostawiła po sobie bałagan i mogę nie dożyć sprawy w Sądzie o zachwek, bo to trwa bardzo długo.

Mam czasami wrażenie, że byłam podrzutkiem, którego trzeba było wychować, ale na koniec odrzucić, bo chyba Mama miała tylko jedno dziecko!

Nie żyje się z taką myślą komfortowo, a żyje się jak zbity pies!

Znalezione obrazy dla zapytania matka

Warto być przyzwoitym!

Znalezione obrazy dla zapytania spadek

Pani Julia kiedy jej mama została wdową, to sprowadziła ją do swojego miasta i wzięła pod swój  dach.

Mama pani Julii przystała na taki układ, gdyż bała się samotności i chętnie się spakowała i zamieszkała u córki.

Była pełna werwy, a więc szykowała rodzinne obiady, kiedy pani Julia i jej mąż byli w pracy.

Dom był duży, a więc mama miała swój, osobisty pokój, gdzie mogła wypoczywać, oglądać telewizor, czy też poczytać.

Pani Julia z mężem pracowali bardzo ciężko i do późnych godzin, a więc dom ogarniała mama, ale nigdy się nie skarżyła i w domu nie było nigdy żadnych zatargów, a i mąż pani Julii nigdy nie wszedł w konflkt z teściową.

Mama pani Julii lubiła też latem pogrzebać w przydomowym ogródku, a także czuwała nad dziećmi pani Julii, które babcię bardzo szanowały i kochały.

Żyli w takiej symbioze ładne, parę lat i wszystko do siebie pasowało i się układało.

Mama pani Julii miała jeszcze dwie córki, mieszkające w innych miastach, ale to była zgrana rodzina i spotykali się na wspólne świętowanie i celebrację rodzinnch stosunków.

Ta rodzina stanowiła przykład dla innych, że można żyć w rodzinie zgodnie i się nie sprzeczać i nie drzeć pierza.

Minęło parę lat i nagle mama pani Julii zaczęła chorować.

Pakowali ją do samochodu i jeździli z nią po lekarzach, a także pilowali, aby brała systematycznie leki, ale niestety było coraz gorzej i w końcu mama pani Julii wylądowała w łóżku, nie mogąc pokonać swojej choroby.

Pani Julia zrezygnowała z pracy i opiekowała się swoją, chorą mamą, a więc wykonywała wszystkie zabiegi niezbęde przy chorym jak mycie, karmienie, pilnowanie higieny, a także towarzyszenie matce prawie przez 24 h.

Nie była w tym sama, bo w opiekę włączył się też mąż pani Julii i jej już dorosłe dzieci.

Mama w końcu odeszła otoczona troskliwymi i kochającymi bliskimi.

Na pogrzeb przyjechali wszyscy i okryci żałobą, po stypie – usiedli do wspólnego stołu i między sobą podzielili wszystko, co po mamie zostało – sprawiedliwie!

Mama pani Julii nigdy nie napisała żadnego testamentu, bo wiedziała, że jej córki są przyzwoitymi ludźmi i żadna z nich się nie wyłamie, a podział majątku odbędzie się w spokoju i zgodzie.

Nikt nie musiał się awanturować, że komuś się więcej należy, a także nie musiał iść się sądzić o spadek, bo po prostu warto być przyzwoitym.

Znam jeszcze drugą, bardzo podobną historię, że po śmierci mamy wszystkie dzieci po pogrzebie podzieliły spadek po matce tak, że z narady wyprosiły swoich małżonków i tylko we wspólnym gronie – jako dzieci rozdysponowały wszystko między sobą – sprawiedliwie.

Warto być przyzwoitym, tak, aby do końca życia móc sobie spojrzeć w lustro.

Jeśli rodzina się rozpada, to najczęściej przez wiarę, politykę i pieniądze!

To nie jest kraj dla starych ludzi!

Mojej Mamy nie ma już z nami dwa tygodnie, a będzie, to jutro – 14 lutego.

Wszyscy jesteśmy w żałobie i zdaje się, że każde z nas wciąż ma przed oczami tą jej wielką walkę o życie, choć miała w ciągu dwóch lat parę kryzysów, że chcała odejść, bo tak bardzo była umęczona swoją chorobą.

Wszyscy dochodzimy do siebie, bo to była karołomna robota, aby tylko nie cierpiała i czuła się zaopiekowana i tak było do samego końca.

Łapię się na tym, że już nie zaniosę jej rosołu, sałatki, albo innego dania, a posprzątałam kuchnię ze słoików, pojemników, bo są już zbędne.

Starzeję się na potęgę, bo moja głowa zajęta jest tematem odchodzenia i wyobrażam sobie jak to może być ze mną i czy stanę się ciężarem dla swoich Dzieci, Wnuków, Męża.

Niedawno kroiłam cebulę w drobną kostkę i tak się starałam, że się nożykiem skaleczyłam w palec i zobaczyłam kropelkę krwi swojej.

Przeraziłam się, przestałam prawie oddychać i zrobiło mi się tak mdlejąco, a to tylko była kropla krwi.

Nie mam wysokego progu na ból, na widok krwi i nie cierpę lekarzy, których omijam szerokim łukiem i wiem, że robię sobie sama krzywdę.

Zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy bym nie wytrzymała takiego odchodzenia jak moja Mama i chciałabym, aby w Polsce była legalna eutanazja i wiem, że wielu starszych ludzi tak myśli i tu nie ma nic do rzeczy wiara.

Widziałam kiedyś taki domument jak to  kobieta umęczona życiem – umęczona, ale nie chora poprosiła o eutanazję w Holandii.

Pozałatwiała wszystkie swoje sprawy i pożegnała się z jedyną przyjaciołką, bo rodziny nie miała.

Przyznano jej takie prawo i poinformowano, że tego dnia i o takej godzinie zostanie jej podane lekarstwo. Umarła, a raczej zasnęła spokojnie we własnym łóżku – w ciągu 5 minut.

Obciążanie starszych już dzieci opieką nad chorym rodzicem, którzy często jeszcze pracują jest niechumanitarne, a państwo nie pomaga w niczym, a więc niektórzy pozbywają się chorych rodziców i umieszczają ich najczęściej w szpitalach, w których za tego rządu ma coraz mniej łóżek na geriatrii.

Skoro teraz państwo jest stać na 500+, często dla rodzin patologicznych, to dlaczego nie ma pieniędzy na to, aby dofinasować rodziny, by mogły oddać rodzica do domu starości, albo do hospicjum! To nie jest kraj dla starych ludzi!

Jakże często nie stać jest rodziny, aby staruszka umieścić w domach starości, bo to jest bardzo kosztowne.

Tak się zastanawiam, po co ludziom tyle pieniędzy, że tak gonią za kasą, a politykom, po co tyle władzy, kiedy wszyscy jesteśmy śmiertelni i możemy skończyć w łóżkach, żyjąc jak warzywa, bo śmierć nikogo nie oszczędzi i o tym dziś napisała Krystyna Janda, która ma w szpitalu chorą Mamę, ale zaobserwowała , co dzieje się w polskiej służbie zdrowia – felieton poniżej!

Panie Kaczyński – po co panu te wieże i po co pani Szydło ten mandat do Brukselii, której pani nienawidzi, a politykom, po co te ogromne premie – ta chciwość się  zemści, tylko wy nie macie wyobraźni i myślicie, że jesteście wieczni!

Jakże wiele czytam w sieci kłótni na forach, gdzie starsi ludzie klepią w klawiaturę obelgi wobec inaczej myślących, o odmiennych poglądach i tak się zastanawiam po co?

Żyję tak, aby nikogo nie ranić i mam zamiar cieszyć się z każdego, danego mi dnia, bo nigdy nie wiadomo, kiedy bym chciała, aby poddać mnie eutanazji!

Po tym felietonie Krystyny Jandy –  jestem 3 x na tak – za eutanazją!

Gabuniu wybacz!

 

„Ludzie! Nie macie pojęcia, że tuż obok, niedaleko, jest taki straszny świat [FELIETON]
Ludzie! Moi Ludzie! Tak los zrządził, że spędziłam ponad tydzień, wiele godzin każdego dnia, na oddziale geriatrycznym jednego ze szpitali. Co się tam dzieje! Ludzie! Chodzicie ulicami, kąpiecie dzieci, robicie zakupy, gotujecie obiady, zjadacie kolacje, pracujecie, odprowadzacie dzieci do szkół i przedszkoli, całujecie się i kochacie nocami, i nie macie pojęcia, że tuż obok, niedaleko, jest taki straszny świat, takie coś, taki czas ostateczny! A może wiecie?
Krystyna Janda, fot. Adam KłosińskiFoto: Materiały prasowe
Krystyna Janda, fot. Adam Kłosiński

Może niektórzy z Was wiedzą, inni przeczuwają, ale nie myślą o tym, jeszcze inni potrafią sobie wyobrazić, ale bezpośrednio ich to nie dotyczy, nie muszą się z tym mierzyć. Może ty, młody mężczyzno, wyskakujący w biegu z tramwaju, czy ty, dziewczyno bez czapki, z sinymi kolanami z zimna w mini spódniczce, nie wiesz, że cię to czeka. Prawdopodobnie.

Ja od kilku dni jestem w szoku, chodzę w depresji, nie mogę o tym wszystkim na co patrzę i czego słucham zapomnieć. Wracam tam jak bumerang, jak uzależniona, jak do swojego miejsca, najważniejszego teraz dla mnie, paradoksalnie mi najbliższego. Lekarze! Pielęgniarki, salowe, sanitariusze, kierowcy, opiekunowie medyczni… Wy tam całe życie! Jesteście chyba z żelaza!

Już przy wejściu do szpitala wita wszystkich wielka plansza: SZPITAL TO NIE PRZECHOWALNIA!  Napis, którego zupełnie nie rozumiałam na początku wydał mi się nietaktowny, zbyt obcesowy, nieuprzejmy. Dziś go rozumiem, a raczej rozumiem akt rozpaczy, który kazał go napisać i wywiesić.

Trafiłam tam nocą z piątku na sobotę, dwa tygodnie temu, po zagraniu wesołej „Shirley Valentine”, poszukując przywiezionej przez pogotowie ratunkowe mojej mamy. Przeszłam nocny SOR z tłumem nieszczęśliwców, od dzieci poczynając na staruszkach kończąc. Mając wrażenie, że wszyscy ci ludzie, za wszelką cenę chcą się dostać na górę, na odziały, do łóżek z białą pościelą, na badania, pod opiekę, bo na parterze, a co nie daj Boże w domu, czy na ulicy, czyha niebezpieczeństwo śmierci lub wielkiego bólu. Ale to nie takie proste. Selekcja jest bezwzględna. Łóżek na górze wolnych nie ma, personelu nie ma, lekarzy mało. Upragniony wjazd windą do nieba czyli na oddział szpitalny przysługuje tylko ciężkim stanom. My byliśmy w śpiączce cukrzycowej, cukier 700, 40 stopni temperatury, więc wyboru nie było.

Druga w nocy, nikt nie śpi, pielęgniarki biegają. Zza półuchylonych drzwi słyszę krzyczącą kobietę: „Ja chcę do domu! Zróbcie coś, żeby mnie nie bolało! Pić! Wody! Ratunku!” I tak na przemian. Przerażona chcę biec z pomocą, zatrzymują mnie. To pomylona staruszka, krzyczy, żeby zwrócić na siebie uwagę, jest tutaj sama od miesiąca, nie ma gdzie jej odwieźć, żaden zakład nie chce przyjąć, emeryturę ma za małą na dom opieki, a w domu nie ma się kto nią zająć, dzieci za granicą. „Ludzie, ludzieeeee! Ja chcę do domu! Wody!” Na pokrzykiwania staruszki reaguje staruszek w malignie, z drugiego końca innej sali, którego coś dręczy, jakiś koszmar.

Po korytarzach, w neonowym świetle snują się bezsennie babcie i dziadkowie w beznadziei, inni leżą w łóżkach nieprzytomni z pootwieranymi ustami, bezzębnymi dziąsłami coś żują, świszcząc. Jęki, kaszel, co jakiś czas wyrwie się komuś „Boże! Boże! O Boże!” Powykręcana kobieta z wywróconymi oczami piszczy, co jakiś czas jak kotek. Prawie wszyscy w pieluchach, wielu monitorowanych różnymi urządzeniami, wymuszanie wypróżnień, bo jelita nie pracują – wlewka na szóstkę! Pojenie, nawadnianie kroplówkami, kaszel chorych na zapalenie płuc, jak diabelskie organy. „Pani odkaszlnie, tu, niech pani wypluje! No niech pani kaszlnie!” Krew do badania, wenflony, bilans płynów, rzężenie.

Niekochani. Samotni. Nikt ich nie chce, nikt się nimi nie opiekuje, pobyt na tym oddziale w szpitalu to święto. Rano do niektórych przychodzą dzieci, siwi mężczyźni i kobiety, też ledwo chodzą, czasem wnuk, wnuczka, sąsiadka, znajoma. Do nielicznych.

– Cieszy się pani, że idzie pani do domu? – pytam uroczą panią z siniakami na szyi. – Tak – uśmiecha się. Syn pomoże i dam radę. Kładą ją w piżamie, w czapce, obejmującą dużego żółtego pluszowego misia, na noszach do transportu. – Tak, do domu – mówi z uśmiechem. Sanitariusz pochyla się do mnie – A skąd! Ja ją wiozę do domu opieki, rodzina jej nie zabiera. Wraca do domu opieki. Oszukali ją. Kamienieję.

„Oj pani Krysiu, posiedzi tu pani jeszcze z nami trochę, to zrozumie pani jaki świat jest zły, jacy ludzie okrutni” – uśmiecha się do mnie pielęgniarka. „Dzieci bez serca, inne powyjeżdżały za granicę, a nikt obcy nie pomoże. Jeszcze jak mają jaką taką emeryturę, to na dom opieki starczy, ale tak… sąsiedzi tylko po pogotowie umieją zadzwonić i tyle. Pani patrzy na tę kobietę, to był taaaaki lekarz! Tysiące ludzi uratowała, leczyła najcięższe przypadki, nikomu nigdy nie odmówiła, niech pani patrzy jak umiera! Ludziom życie oddała! Oj, to życie!”

„Wody! Wody! Wody!” – krzyczy ta z izolatki. Zrywam się. „Niech pani nie przeżywa, ona ma wodę, poimy ją, ona tak miesiąc ciągle krzyczy, żeby ktoś do niej wszedł. Wie pani teraz ich dużo, bo ferie, ludzie chcą wyjechać, to pogotowie wzywają i ich tu zostawiają. Przechowalnia. Przecież oni nie do wyleczenia.”

Chodzą studenci, młodzi lekarze, rezydenci. Jedna dziewczyna bardziej empatyczna od innych, podnosi, oklepuje, poi, zwilża usta, sprawdza pieluchy, smaruje kremem. Potem po południu, widzę jak płacze w kącie. – Coś się stało? – pytam. Kiwa kłową zaprzeczając, oczy ma spuchnięte i czerwone.

– Czegoś trzeba? – pyta salowa? Jak nie, to idę. Mamy zgon na jedynce. Tu leżą tacy ludzie! Żeby pani wiedziała, o z tą panią, z tą co nieprzytomna, pracowałam na noworodkach – pokazuje mi zwiniętą w kłębek łysą kupkę nieszczęścia. Obok, przy sąsiednim łóżku, stoi młody chłopak, pyta leżącą na nim panią: „Babciu, mama pytała czy trzeba ci czegoś? Przynieść ci coś?” Staruszka odpowiada coś szeptem, patrząc na niego z miłością. „Co? Co chcesz?” Nie rozumie. Pielęgniarka pomaga mu, pyta krzycząc: „Czego pani chce!? Wnuk pyta!” Pada odpowiedź: „Pogłaskać.” Chłopak uśmiecha się, myśli, że to żart. Nie wie, co ma zrobić. Wychodzi z sali, wstydzi się. Po jakimś czasie widzę, jak stoi nad łóżkiem i jakby nie swoją ręką głaszcze babcię po włosach, rozglądając się ukradkiem, czy ktoś to widzi. Ta uśmiecha się z zamkniętymi oczami. Wchodzi pielęgniarka: „Pan wyjdzie, bo będę zmienić babci pampers.”

Przechodzę korytarzem.

– Chodź no tu! – woła do mnie kobieta z łóżka w innej sali.

– Kupisz mi paluszki z sezamem w kiosku?

– Tak. Zaraz pani przyniosę.

– Ale ja nie mam pieniędzy!

– Nie szkodzi – odpowiadam.

– Ja cię znam z Ogrodowej. Kojarzę cię. Pamiętasz księdza Krzysztofa? Tego, co był taki nerwus?

– Nie, bo ja nie jestem z Ogrodowej.

– Wiesz, ludzie mu mówili, niech ksiądz nie będzie taki nerwowy i go przenieśli. Oj, ile ja mu pieniędzy nadawałam, prawie całą emeryturę, a go teraz podobno przenieśli. Podobał mi się. Pamiętasz go? Ładnie śpiewał. Ale ksiądz nie może być taki nerwowy. A jutro mi przynieś gazetę.

„Czy pani wie, że jest coraz więcej stulatków, a wszyscy oni potrzebują opieki? A opiekunów profesjonalnych nie ma, mało.” Wchodzę z ciekawości do Internetu – kurs na opiekuna medycznego osób starszych, niesamodzielnych, niepełnosprawnych. Kurs umożliwia podjęcie pracy w domach opieki społecznej, hospicjach, placówkach opieki paliatywnej, domach samopomocy, także umożliwia sprawowanie indywidualnej opieki w domach prywatnych w Polsce i za granicą – cena od 699 zł. Dyplom. Uprawnienia. Kurs 80 godzin. 200 godzin. Praktyki. Reklama. Agencja opiekunek osób starszych. Dzwonię. „Za godzinę osoba z praktyką 30 złotych” – mówią. Ukrainki 80 złotych za dobę, Polki 120, 130 złotych za dobę. Także opieka nad ludźmi w śpiączce.

Starsza pani bije pielęgniarkę po rękach: „Boli! Ty świnio! Wynoś się!” Ta odpowiada: „Muszę podłączyć kroplówkę. Basia, uspokój się!” Basia bije słabo nie ma siły, potem płacze.

Moja mama leży cichutko, wybudzona, pod kroplówkami.

– Jak się pani czuje? – pyta lekarz. –

Bardzo dobrze – odpowiada z uśmiechem.

39 stopni temperatury, nie ma siły podnieść ręki, ale grzecznie odpowiada, że bardzo dobrze się czuje.

– Coś panią boli?

– Nic nie boli – uśmiecha się.

– Jak ma pani na imię?

– Zosia – odpowiada mama bez namysłu.

– Mamo, przecież ty nie masz na imię Zosia – mówię zdumiona.

– Mama jest splątana – mówi do mnie lekarz. Ale już jest prawie w kontakcie.

– Czy wie pani, gdzie pani jest? – pyta znów. Mama patrzy na mnie.

– W domu – odpowiada.

– Nie, jest pani w szpitalu – mówi lekarz.

– A czy wie pani, co to szpital?

Mama długo milczy, po czym mówi z uśmiechem:

– Magiczne Miejsce.”

https://kobieta.onet.pl/ludzie-nie-macie-pojecia-ze-tuz-obok-niedaleko-jest-taki-straszny-swiat-felieton/v3hfht8?fbclid=IwAR3hd_BBpGodkr8t2d8DGHqMUB8HlNzvrrUaXgUJqOaFw7AYE27if5jl6N0

Wirujące myśli

Poezje i zmyślone historie.

𝓛𝓾𝓼𝓽𝓻𝓸 𝓬𝓸𝓭𝔃𝓲𝓮𝓷𝓷𝓸ś𝓬𝓲 - 𝓴𝓪𝓵𝓲𝓷𝓪𝔁𝔂

𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝒷𝓎ł𝒶𝓂 𝐸𝓌ą 𝒯𝑜 𝓃𝒾𝑒 𝒿𝒶 𝓈𝓀𝓇𝒶𝒹ł𝒶𝓂 𝓃𝒾𝑒𝒷𝑜 𝒞𝒽𝑜𝒸𝒾𝒶ż 𝒹𝑜𝓈𝓎ć 𝓂𝒶𝓂 ł𝑒𝓏 𝑀𝑜𝒾𝒸𝒽 ł𝑒𝓏, 𝓉𝓎𝓁𝓊 ł𝑒𝓏 𝒥𝑒𝓈𝓉𝑒𝓂 𝓅𝑜 𝓉𝑜, 𝒷𝓎 𝓀𝑜𝒸𝒽𝒶ć 𝓂𝓃𝒾𝑒

Kuchnia w kolorach lata

Kontynuacja bloga Czerwień i błękit

365 dni w obiektywie LG/Samsunga

365 days a lens LG/Samsung

FacetKA

... bo ktoś musi nosić spodnie!

artystkowo

wszystko co piękne ; rękodzięło,antyki z pchlich targów,ręcznie wytwarzana biżuteria,ozdoby do domu ,postarzanie mebli ,ozdoby z recyklingu,opisy ciekawych miejsc.

Słowna kawiarka

Love, stories & passions #2017

Mysza

w sieci

BEATA GOŁEMBIOWSKA www.bgbooks.com.pl

Felietony, reminiscencje, spostrzeżenia

Burgundowy Kangur

Zawiłości codzienności

Nauka dla Przyrody

Nauka dla Przyrody: polscy naukowcy komentują działania polityków i organizacji pozarządowych dotyczące ochrony przyrody - zawsze merytorycznie, zawsze w oparciu o aktualne dane naukowe.

Agata nie gotuje

o wszystkim, byle nie o gotowaniu

Wiecznie Niezadowolona Kacha

Kino, bez względu na to czy chce być bajką, czy ambicją jest przede wszystkim magią i według tego trzeba je oceniać - Zygmunt Kałużyński

Kazimierz Wóycicki

In Web scribis

sudeckie klimaty

hills and valleys of grassroot creativity

Burza-W-Glowie

~Myślodsiewnia~ Ten blog jest dla ludzi, którzy lubią zastanawiać się nad tym, co w dzisiejszym materialnym i sceptycznym świecie jest łatwo zapominane i odchodzi w cień. Sny, miłość, honor, wzajemny szacunek i ciekawość świata- o tym jest ten blog.

emlodamama

Kiedy czyjeś szczęście staje się Twoim szczęściem, to jest to miłość.

Wędrownej Mrówki Dziennik

Komu w drogę temu sznurowadło!

Tamnadole.wordpress.com Intymne historie ludzi odwiedząjących sklepy dla dorosłych. Bez tabu. Sklep erotyczny od środka, prawdziwe historie, fetysze, seksoholizm, bdsm, przyjemność, erotyka, seks i miłość

Ja – incognito w sklepie dla dorosłych, dopytuje o intymne sprawy kobiet, mężczyzn, osób niebinarnych. W kraju bez edukacji seksualnej. W kraju gdzie zaglądanie do łóżka jest krajową rozrywką. Tamnadole.wordpress.com to blog poświęcony seksualnym historią kobiet i mężczyzn, które zgromadziłam pracując pod przykrywką w sklepach erotycznych w Polsce. Opowieści pozytywne, intymne, ale i pełne traum czy uprzedzeń i stereotypów. Bohaterkami są one – od tych wycofanych przez nazywane rozwiązłymi, aż po te bardzo świadome swojego ciała. W końcu udało mi się zauważyć pewną sekwencję. Z czym zmagają się kobiety w zaciszu swojej sypialni? Tamnadole to przestrzeń dla opowieści i dyskusji. Czy życie seksualne Polaków jest pełne perwersji czy granic?

ogryzekzycia

Nauczyć się być radosnym, kiedy serce płacze... Nauczyć się płakać, kiedy serce się cieszy... Nauczyć się dawać, nie dając... Nauczyć się brać, nie biorąc... Nauczyć się żyć, nie czując życia.. Nauczyć się ....miłości nie kochając... Nauka jest sztuką!!!!

saania2806.wordpress.com/

Philosophy is all about being curious, asking basic questions. And it can be fun!

skowron pisze / skowron writes

mała cząstka mnie / little part of me

Travel N Write

Travel, Poetry & Short Stories

Szufladkowe poezje

Wiersze, poezja, skryte myśli. Jestem słowem.

Piotrek

Zdrada - tak to można określić, chciałbym się wygadać o swoich zdradach, uzależnieniu od kobiet, etc.

U stóp Benbulbena

pocztówki z Irlandii

Roma Carlos

I'm not sure what I did last time

Wiedźmowisko

Dzień po dniu

welcome to my blog

blogging, travel, advertising, christianity, google, life, blog,

ulotnechwile

Kiedyś malowałam pędzlem, teraz słowem, nigdy nie byłam w tym dobra, tak jak w okazywaniu uczuć. Jednak dobry jest każdy sposób żeby je z siebie wyrzucić. Zanim cię uduszą.

Blog Caffe

Mój punkt widzenia / My point of view

Sport News

Blood Sport

Free gold bird

No one let you down, we can move the mounds/mount

Alek Skarga Poems

Poezja w słowach i obrazach

ZLEPEK KLEPEK CZYLI BECZKA ŚMIECHU

BLOG TADEUSZA HAFTANIUKA

Platekrozy

Hej witaj na mojej stronie z wierszami ;-) /zostaw cos po sobie jak juz tu jestes ;)

Walcz zawsze do końca

Osobiste zapiski z mojego życia

Życie jest piękne , uśmiech dodaje mu blasku :)

Rozważ , jak trudno jest zmienić siebie , a zrozumiesz , jak znikome masz szanse zmienić innych. "(Wolter)