Archiwa miesięczne: Lipiec 2014

Tak bardzo chciała być szczęśliwa

Byli młodymi ludźmi i zaraz i za niedługo się pobrali. On był trochę starszy od niej, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Podobało się jej, że ma dobrą pracę i jest zaradnym człowiekiem, który potrafi zaoszczędzić i wydaje pieniądze rozsądnie i bez szaleństw. Zakochała się bez umiaru i wszystko jej się w nim podobało, a najbardziej jego poczucie humoru.

Szybko dostali mieszkanie, a ona pomagała w urządzaniu tego wspólnego gniazdka, bo w końcu też pracowała i pragnęła pokazać mu, że zależy jej, aby ich miejsce do miłości było bardzo przytulne i takie, do którego chce się wracać, a więc ich miłość kwitła i cieszyli się z każdej zakupionej rzeczy.

Po roku urodziła się im śliczna córeczka, która rosła zdrowo, a ona będąc na macierzyńskim oddała się małej bez reszty. Była szczęśliwa, tym bardziej, że zarobki męża były coraz wyższe, ale pracował naprawdę wiele godzin – ponad normę.

Czekała na niego z gorącą kolacją – zawsze i starała się ile sił, aby był z niej dumny. Pewnego razu przyszedł z pracy skonany i zarzucił jej, że ta kolacja jest na odpieprz i odsunął talerz od siebie ostentacyjnie. Wyszedł i zostawił ją w konsternacji, a przecież się tak bardzo starała. Nie dało jej to nic do myślenia i zastanawiała się chwilę, że być może słabo się postarała, a rano, po nocy usłyszała z kuchni dlaczego nie zrobiła mu śniadania do pracy, kiedy on tak ciężko pracuje. Pomyślała sobie, że faktycznie, bo niepotrzebnie zaspała, ale córka w nocy marudziła, bo zachorowała na zapalenie ucha i całą noc ją tuliła i uspokajała. Wstała i zrobiła mężowi śniadanie, zawijając, aby miał co jeść.

Przyszło na świat drugie dziecko i wszystkie zajęcia były razy dwa. Córeczka była zazdrosna o braciszka i wybuchała co rusz płaczem z zazdrości i ona musiała to wszystko pogodzić. Sama do lekarzy i sama ogarniała dom, aby mąż po pracy nie miał żadnych pretensji, ale nie raz jej wypomniał, że nie wie, co ona robi, ale wszystko w domu jest nie tak. Chodził po domu i sprawdzał, czy czyste są podłogi, a kurze starte z mebli. Zawsze znalazł coś, co jej wypomniał. Zdarzało się, że krzyczał i pokazywał palec pełen kurzu i machał nieświeżym ręcznikiem, według niego.

Kiedy dzieci podrosły wróciła do pracy i była bardzo szczęśliwa, że oderwie się od domowej rutyny. Zaczęła się bać swojego męża, ale w pracy była zawsze uśmiechnięta i nikt niczego się nie domyślał, ale ona biegła z pracy do domu, aby szybko przygotować mu posiłek i ogarnąć dzieci, które musiały być bardzo cicho, kiedy ich ojciec wracał zmęczony z pracy. Jej życie zamieniło się w koszmar, bo mąż nigdy nie był zadowolony i potrafił ostro to wykrzyczeć.

Przestała dobrze sypiać i obwiniała się za taki stan rzeczy. Myślała, że jest do niczego, skoro mąż jest wiecznie niezadowolony. Wpadła w paranoję sprzątania, wycierania i układania. Gotowała z wyprzedzeniem, ale on nigdy sobie nie zagrzał gotowego obiadu, bo – czekał, aż poda mu się pod nos. Nie nadążała i wciąż myślała co dalej i ile jeszcze wytrzyma.

Wytrzymała do czasu, kiedy dzieci poszły na swoje i w pewnym momencie spakowała się i bez słowa odeszła. Wynajęła sobie pokój u starszej pani i pełna obaw myślała, że mimo skromnych środków da radę. Napisała pozew o rozwód, bo nie chciała wrócić nigdy więcej do tego piekła. Nie było łatwo w sądzie, ale rozwód otrzymała i odetchnęła z ulgą, że teraz zajmie się tylko pracą i swoimi dziećmi, które też odczuły terror domowy. Kiedy na świat przyszły wnuki, zajęła się nimi w miarę wolnego czasu.

Zatęskniła za miłością, ale taką prawdziwą. Miłością szczerą i pragnęła poznać człowieka, który ją doceni i zaakceptuje taką jaką jest. Jej były mąż zupełnie sobie nie radził z życiem, ale jej już to nic nie obchodziło. Nie miała dla niego odrobiny litości i zamknęła za sobą ten rozdział.

Pewnego dnia na spotkaniu klasowym, po 30 latach, jedna z koleżanek zapoznała ją z Jurkiem. Jurek był na emeryturze i dobrze mu z oczu patrzyło. Pierwszy taniec i tak do rana dużo ze sobą rozmawiali, oboje poranieni.

Wyszła za mąż za Jurka, zakochana po uszy. 60 latka czuła, że to jest ten mężczyzna, który bierze ją jaka jest. Nie krytykował, a kochał, obsypując kwiatami, zabierał na wczasy i wypady.  Była tak bardzo wreszcie szczęśliwa. Była wreszcie sobą.

Pewnego dnia, miesiąc po ślubie ktoś do niej zadzwonił ze szpitala i poinformował, że Jurek upadł na ulicy i zmarł na zawał!

Zrobiła mu wspaniały pogrzeb, na który przybyło pół miasta, a potem długo chorowała, ale postanowiła żyć – wciąż dla dzieci.

Trzeba rozmawiać ze sobą

– Mamo przyjechałam na te wakacje i nie mam czasu z Tobą porozmawiać. Dzieci ponad wszystko, a więc wiele robię, aby zapełnić im czas. Plaża i tego najbardziej im brakowało, bo u nas trzeba daleko jechać, aby uświadczyć kawałek zieleni, skrawka piasku i czystej wody. Zostawiłam dzieci u prababci, na chwileczkę i chcę z Tobą pogadać, tak o wszystkim, bo się trochę nazbierało. Sama wiesz, że przy dzieciach nie da się tak porozmawiać, bo wciąż coś!

– Siadaj córko – kawa, czy herbata? – Nic mamo, bo taki upał, a kupiłam sobie zimną colę, żeby się odrobinę schłodzić. – Masz ochotę?

– Nalej odrobinkę, bo upał daje się w znaki,  ale mów, co Ci na sercu leży.

– Mamo, mam taki dylemat, że czasami bardzo się boję, bo nie wiadomo, w jakim momencie, coś złego może się wydarzyć, bo niby wszystko jest jak w bajce, a za chwilę może się coś niespodziewanego zadziać, bo na przykład jakaś choroba w rodzinie, no wiesz!

– Kochanie, życie nie składa się tylko z samych przyjemności i jesteśmy powołani na ten świat, aby umieć zmierzyć się ze wszystkim, tak z radością, jak i ze smutkiem. Nigdy nie wiemy, co się zdarzy, bo życie to jedna wielka niewiadoma i podam Ci przykład jaki mi teraz przychodzi do głowy. Nasza, polska aktorka, Grażyna Kolska właśnie jechała z córką samochodem i stała się rzecz straszna, bo miały wypadek. Aktorka jest ranna i przeżyła, a jej córka zginęła w tym wypadku i zobacz, jak w jednej chwili zawala się komuś świat. W każdym aspekcie naszego życia musimy był bardzo ostrożni i uważni, choć niczego nie da się przewidzieć na zapas, bo gdybyśmy wiedzieli, że upadniemy, to byśmy najpierw usiedli, aby zapobiec upadkowi.

– Mamo, mamy kryzysy z mężem, bo kiedy nadchodzi weekend, nie potrafimy po tej gonitwie się odnaleźć. Jesteśmy nerwowi, bo tyle jest do zrobienia, a chcemy z dziećmi gdzieś wyjść. Spieszymy się i wkurzamy, że to wszystko tak wolno idzie i nie nadążamy, a czas ucieka.

– Kochanie, taka jest rola rodziców i musicie być cierpliwi, bo małe dzieci i roboty w bród, ale pomyśl sobie, że za chwilę urosną i będą na tyle mądre, że zostaną w domu same, a wy wyjdziecie na romantyczny spacer, ale póki co, jesteście im potrzebni i musicie swoje pragnienia zachować na potem. Dzieci to jest największa wartość w rodzinie i one są priorytetem, a więc cierpliwości.

– Mamo jestem tak zmęczona czasami, że te chwile sama na sam są drugim planie. Po całym dniu, zaganianym i zapędzonym, usypiam jak tylko przyłożę się do poduszki i mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Jak to wszystko pogodzić

– Kochanie, wiem wiem, bo sama tak miałam, ale pamiętaj aby zrobić taki dzień, tylko dla was. Taki dzień, kiedy już nabierzesz sił, a dzieci będą spały, bądź wyjątkowa dla swojego męża. To od ciebie  najbardziej zależy, bo jesteś kobietą, aby podsycać ten ogień i nie dać mu nigdy zgasnąć. Pamiętaj, że Twój mąż jest tego wart. To wyjątkowy człowiek, który nie pije, nie szlaja się, a kocha wasze dzieci i Ciebie bez reszty, a więc wiem, że masz dla kogo się starać, bo masz wyjątkowe szczęście, że trafiłaś na takiego faceta, który jest opiekuńczy, kochający, zaradny, oszczędny i do tego przystojny.

– Mamo, smutno wspominam swoje dzieciństwo, bo tak ciągle się coś działo w naszym domu. Wiecznie byłaś zdenerwowana, bo ojca nie było w domu, a wszystko spoczywało na twojej głowie. Wiecznie o niego walczyłaś i byłaś rozdwojona między nami,  naszym wychowaniem. Wiem, że było ci ciężko.

– Kochana, zawsze mi zależało, aby rodzina była w kupie. Zależało mi, aby wasz ojciec kochał Was, jak ja, a nie jakąś tam córkę z przypadku, spłodzoną w alkoholowym amoku. To wy byłyście jego dziećmi, spłodzonymi w miłosnym uścisku, a nie z tą kobietą rozwiązłą, nic nie wartą, walczącą o niego z powodów finansowych, bo akurat ledwo dyszała, a do tego wydawało się jej, że jest zakochana – ha ha w trzecim facecie swojego życia, który ją odtrącił, bo nie była nic warta i ja to wiedziałam i wiesz co?

To ja kochałam Twojego ojca bezinteresownie i to ja miałam z nim Was z pełną odpowiedzialnością i to ja chciałam uratować naszą rodzinę, a jeśli z tego powodu cierpiałaś, to ja cholernie Cię przepraszam i wiesz co? Teraz, po latach jest normalnie i teraz naprawdę się kochamy, a więc walczyłam o słuszną sprawę i tyko żałuję, że czasami Waszym kosztem.

– Wiem Mamo i coraz więcej rozumiem z tego wszystkiego i wiem, że muszę być silna i cierpliwa. 

– Mamo, która godzina – oj, już późno. Lecę po dzieci, a tę rozmowę dokończymy. – Pa całuski, do jutra.

– Leć do dzieci córko – jutro też jest dzień.

Warzywko nadziane warzywkiem

Hej, afrykańskie upały nadal królują w Polsce, przynajmniej u mnie, uf… jak gorąco, a więc jeść nie chce się za bardzo, ale pić, to i owszem. Kuchnia zastawiona butelkami w wodą, lekko gazowaną, gdyż tylko taką lubimy.

Ale ja nie o tym chciałam. Dostałam parę młodziutkich kabaczków, a ponieważ leczo dopiero było, postanowiłam je nadziać. 😀

Mięsa mielonego niet, a więc zrobiłam przegląd lodówki i co tam było, przydało się do sporządzenia potrawy własnego pomysłu, a więc:

– Pokroiłam drobno dwie pieczarki, bo tyle się ostało, potem dużą cebulę, a następnie dwa, spore pomidory i ciapnęłam to na patelnię, aby się podsmażyło leciutko, od razu przyprawiłam solą i pieprzem.

– Przekroiłam kabaczki i wyjęłam gniazda nasienne, a następnie nałożyłam do środka przysmażone z patelni. Polałam keczupem i na wierch położyłam plasterki żółtego sera, a potem to na patelnię i podlałam  wodą z małą ilością oleju.

Za 15 minutek miałam na talerzu i już zjadłam ze smakiem, a więc nakłaniam, aby w takie upały dogadzać sobie warzywkami. Takich przepisów w sieci jest masa, a mój był spontaniczny ha ha. Drugi kabaczek, czeka na męża, bo ten w pracy jak zwykle. 😀

Miłego dnia kochani 🙂

Lato przytulmy, ale bądź czujna i czujny!

Cały rok ludziska zbierają na te wymarzone wakacje. Ciułają, aby niczego im przez te dwa tygodnie nie brakowało. Kiedy nadchodzą miesiące cieplutkie, choć w naszym klimacie to totolotek z tą pogoda – ludziska pakują się i jadą. Jadą w góry, na Mazury, czy też nad nasze, polskie morze.

Jadą w tym roku z przeszkodami, bo na autostradach postawili bramki i korki ciągną się kilometrami, a w samochodzie wrzeszczące i zmęczone dzieci. Ale za to kiedy dojadą już na miejsce każdy chce odpocząć i zostawić wszystko za sobą. Ludzie pragną czerpać z tych chwil wszystko, co najlepsze, a więc oddają się totalnemu szaleństwu, albo lenistwu, ale gorzej jest, kiedy ma się pod opieką malutkie dzieci, którym trzeba zapewnić rozrywkę, bo w pewnym momencie zaczyna się im nudzić, ale po to pojechała szlakiem nadmorskich miejscowości z akcją „Przytulmy lato” nasza kochana Super Niania, czyli Dorota Zawadzka, aby temu zaradzić, ale czy tylko po to?

Już ona ma wszystko na oku i uwaga, bo może wynurzyć się w każdej chwili i pogrozić rodzicowi, że źle odnosi się taki rodzic do swojego dziecka i zaraz napisze o tym na swojej osi czasu, poddając to pod ogólnopolską dyskusję!

Super Niania ma nad tym morze oczy i uszy dookoła głowy i nic  nie umknie jej uwadze. Zorganizowała sobie tą akcję „Przytulmy lato” i jeżdżąc tak w te i we wte, nadsłuchuje, ocenia, a potem przelewa na na swojego bloga. Z jej obserwacji wynika, że jesteśmy narodem, a zwłaszcza rodzice – do niczego! Siedzą w tych rodzicach same szatany, które podpowiadają, że należy wychowywać dziecko źle, bo z blogów D.Z. wynika, iż polscy rodzice, to kupa nieuków i nie wyedukowanych baranów, którzy nie wiedzą, że na wakacjach to, czy tamto powinno się wiedzieć i wakacje nie zwalniają nikogo od drobnych potknięć i wychowawczych norm, tak jak piszą o tym w książkach.

Super Niania chodzi brzegiem morza z kijkami, a na brzegu bawią się dzieci, a więc zdąży oczywiście zauważyć, że jakiś maluch lata sobie bez majteczek, a więc matka tego dziecka, to głupia z pewnością jest, bo pedofile tylko się czają!

Uważam, że takie napędzanie złych emocji, więcej szkodzi, niż robi dobrego, bo uświadamia ludziom, że są obserwowani i oceniani, a więc nie mogą pozwolić sobie na chwilę luzu i relaksu. Nie da się wychowywać swoich pociech książkowo, ale tej pani, to jest bardzo trudno zrozumieć, bo z tego wiecznego ględzenia i niezadowolenia na rodziców i Polaków przecież żyje, a i na benzynę zarobić trzeba, bo dwa miesiące nad morzem i codziennie w innym domu wczasowym, czy hotelu, przemierzając setki kilometrów – to przecież kosztuje.

Dziś na blogu napisała prawie, że Polacy żrą na tych wczasach jak istne świnie. Nakładają i nakładają na te talerze ze stołu szwedzkiego, aż do porzygania, bo skoro zapłacili, to im się należy wszystkiego, aż nosem będzie wychodzić. Tylko ja się pytam, kto dał prawo tej niedyskretnej pani zaglądać Polakom w talerze? Kto dał prawo jej wyliczać ile powinni jeść na śniadanie, bo pisze o śniadaniowej orgii właśnie. Czujnym okiem wylicza Polakom kalorie, a sama narzeka, że w miejscowościach wczasowych jest bardzo drogo, a więc jej może być drogo, a komuś, kto opłacił dużo pieniędzy za wyżywienie w hotelu, każe jeść jak w domu, czyli kanapkę z plasterkiem szynki i wsio! Strach się bać i kochani rodzice, wypoczywający nad morzem – uważajcie, czy owa pani nie robi wam zdjęcia, jak się nie zdrowo opychacie na śniadanie, bo możecie wylądować na Facebooku. Oglądajcie się do tyłu, czy owa pani nie podsłuchuje waszych rozmów z dziećmi, luźnych i tych bardziej poważnych, bo wszystko podlega obróbce i mam propozycję, aby pani Niania na drugi rok wyjechała sobie na bezludną wyspę, to może wreszcie odpocznie i wy też odpoczniecie i poczujecie się swobodnie 😀

Nie tak wychowywałam swoją córkę!

Kiedy minęło 25 lat pożycia małżeńskiego Danuta dowiedziała się, że nie jest jedyna. Nie domyślała się niczego, bo w ferworze obowiązków zawodowych i domowych niczego nie zauważyła. Dzień składał się z wielu obowiązków i nic nie wskazywało, że jej małżeństwo dobiegło końca. Mieli dwoje dzieci, już dorosłych, a kiedy wyjechały na dalsze nauki do dużego miasta, myślała, że wreszcie trochę odpocznie i ponownie zbliżą się do siebie.

Zaplanowała romantyczny wyjazd w zimowe góry, co załatwiła w szybkim tempie przez Internet – na cały tydzień!  Chciała, aby to była niespodzianka i kiedy zakomunikowała o tym mężowi, to on się nawet ucieszył.

Ośrodek był wyposażony w okazały basen i nie brakowało innych atrakcji takich jak rozluźniające masaże i kąpiele i miała nadzieję, iż odpoczną wspólnie i nabiorą ochoty na seks, taki jak na początku!

Dojechali w południe, a więc rozpakowała bagaże i szykowali się do romantycznej kolacji, oczywiście przy świecach i góralskiej muzyce.

Po pierwszym posiłku, wzniosła toast za nich i ich wspólne chwile, ale on ją zatrzymał i wyrzekł:

– Zakochałem się w innej i chciałem ci o tym powiedzieć w stosownej chwili, ale zawsze brakowało mi odwagi, a jestem z nią już ponad rok! Wybacz, że teraz!

– Co ty do mnie mówisz, spytała, a jej twarz natychmiast zmieniła się nie do poznania. – Teraz mi to mówisz? Teraz! Kąciki ust jej natychmiast opadły, a w oczach pojawiły się łzy. Odstawiła kieliszek z szampanem i odeszła od stolika i skierowała się do pokoju hotelowego, zostawiając go i nie obchodziło jej, kto zapłaci za tę kolację.

Zjawił się w pokoju i z płaczem w oczach tłumaczył, że to jest silniejsze od niego i nic z tym się już zrobić nie da. Szanuje ją jako kobietę i matkę ich dzieci, ale już jej nie kocha i wyprowadzi się z domu do swojej nowej miłości, która jest młodsza, ale nie to zaważyło, iż się w niej zakochał. Wydukał, że ich małżeństwo się wypaliło i już nie ma siły o nie walczyć, a z tamtą czuje się, jakby ubyło mu 20 lat!

– Wyjeżdżaj więc i kiedy wrócę, ma nie być cię już  w domu – tak sobie zażyczyła i tak się stało.

Kiedy wróciła, po głębokich przemyśleniach, jego faktycznie już w domu nie było. Zostawił po sobie puste półki w szafach i łazience, a ona nie wiedziała jak ma dalej żyć. Zawsze była mocną kobietą, a więc żadne tam tabletki i absolutnie ani grama alkoholu. Wytłumaczyła sobie, że nic na siłę i wstanie na nogi szybciej niż komukolwiek się wydawało.

Ruszyła w miasto, na fitness, na basen, do przyjaciół, na spotkania, do galerii sztuki. Wszędzie było jej pełno. Nikt nie zarzucił jej, że obnosi się ze swoją rozpaczą, bo nie dawała ku temu żadnych powodów. Fryzjer, kosmetyczka i kawa z koleżankami, rozmowy o wszystkim, tylko nie o swoim nieszczęściu. Wszyscy ją podziwiali, a dzieci wspierały szczególnie i wspierały swoją mamę za to, że się odnalazła w nowym życiu.

Dowiedziała się pokątnie, że tamta urodziła jej ex, bo rozwód przebiegł bez problemów – dwojaczki i przyjęła to bardzo spokojnie. W końcu poukładała sobie świat i to, co działo się u jej ex niewiele ją już obchodziło.

Pewnego dnia, siedząc przy komputerze odebrała wiadomość na pocztę, że jej 20 letnia córka jest w związku z żonatym facetem, Pewnego dnia, ktoś zapukał do jej drzwi i kiedy otworzyła, stała na wycieraczce zapłakana kobieta prosząca o spotkanie.

Wpuściła ją do domu i zrobiła mocną kawę, aby w tym czasie kobieta ochłonęła. Okazało się, że jej córka zabrała męża kobiecie i jej dwojga dzieciom w wieku szkolnym. Okazało się, że ta biedna żona przechwyciła rozmowy swojego męża i jej córki, a on pisał, że nie kocha swojej żony, że wcale nie śpią ze sobą i wszystko zrobi, aby być z jej córką i ta kobieta jej wszystko wytłumaczyła, iż jest to wierutne kłamstwo, bo jej w łóżku po każdym seksie mówi, że jest jedyną w jego życiu i wie, że to całe pisanie podyktowane jest chęcią przeżycia tylko przygody. Powiedziała, że chce ratować ten związek i prosi o pomoc, aby odsunęła swoją córkę, by powiedziała jej, że nie sięga się po nie swoje!

Kiedy się pożegnały, szukała w pamięci, co zrobiła źle, wychowując córkę i przypominała sobie, że pewnego dnia jej malutka córka przyniosła do domu kredki należące do koleżanki z ławki i tłumaczyła jej, że ma je oddać, bo nie bierze się niczego, co do nas nie należy i zawsze tak tłumaczyła swoim dzieciom, że lepiej mieć swoją godność, niż sięgać po cudze, a więc chyba błędu wychowawczego nie popełniła.

Przyechała córka, a więc od razu napadła na nią, że tak się nie godzi, że tam są dzieci maleńke i robi kolosalny błąd, a córka tylko wyrzekła, że nie ma prawa wtrącać się w tą miłość.

– Jeśli tak myślisz, że masz prawo rozwalać inną rodzinę, to wyjdź z mojego domu i pamiętaj, że nie jesteś już moim dzieckiem, bo ja nie będę tolerowała twojej głupoty i bezmyślności i buduj swoje szczęście na nieszczęściu innej kobiety!

Nie widziały się 5 lat i pewnego dnia zadzwoniła do niej córka, że on znalazł sobie młodszy model i ma z nim dziecko!

Boi się Putin i boję się ja!

Upalny dzień, a u Was?

Dziś przejrzałam blogi, które mam w zakładkach i tak sobie pomyślałam, że to jest wielka niewiadoma, co napisze kolejnego dnia blogierka, czy blogier. Ile umysłów tyle nowych i odmiennych tematycznie wpisów i to jest ekscytujące, że czytamy myśli innych ludzi, bądź poszczególne zdarzenia z ich życia. Nagle jestem wpuszczona w ich często intymne zwierzenia, albo zaproszona na wypoczynek z blogierką, która właśnie gdzieś sobie tam odpoczywa wakacyjnie. To miłe uczucie móc zjednać się z kimś – tam, na drugim krańcu Polski, zupełnie mi nie znanym i dzięki temu mogę zajrzeć w zakątek, którego z pewnością już nie poznam.

Jestem zaproszona do czytania głębokich refleksji nad życiem, a także wszelkich jego podsumowań. Czytam wpisy wesołe, okraszone dużą dawką humoru, albo zupełnie odwrotne, bo dotykające choroby, czy też walki z nią. Czytam zawsze z uwagą, choć może nie zawsze pozostawiam za sobą ślad, bo czasami jakby brakuje słów, by kogoś podnieść na duchu, czy też wesprzeć, co naprawdę jest czasami  trudne zadanie i słów się nie znajduje i lepiej przemilczeć, niż klepać trzy po trzy.

Dlaczego piszę o tym, bo mnie chodzi dziś po głowie i tu zdradzę niebyt wesołe moje myśli, podyktowane artykułem o Putinie. Okazuje się, że Putin się boi! Boi się zjeść cokolwiek bez testera żywności, a skoro taki polityk się boi, to boję się i ja! Oznacza to, że wszędzie czai się zło, bo nawet w rezydencjach polityków, nie koniecznie wielkich, bo osobiście uważam Putina za człowieka pełnego kompleksów, bojącego się własnych ludzi.

Jeśli on się boi, to ten strach przenosi się i na mnie, bo to oznacza, że nic w naszych czasach nie jest pewne i w każdej chwili jakiś czubek może wysadzić ten świat w powietrze – jednym guzikiem. 

Ten strach coraz potężniej rozlewa się po Europie, choć nikt głośno o tym nie mówi, a może dlatego, by nie siać paniki, ale mnie martwi, że właściwie możni tego świata nie są pewni, co ten człowiek jest w stanie jeszcze wymyślić, aby pokazać ludzkości, kto tu rządzi.

Nikt z moich rządzących nie może mnie zapewnić na 100%, że jesteśmy bezpieczni, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy może runąć domek z kart.

Ludzie pilnie śledzący niebo, czasami słyszą warkot ciężkich transportowców, które być może na pokładzie mają najgorszą broń i nigdy nie wiadomo, dla kogo jest przeznaczona i w czyje łapy się dostanie. Tak, tak, nic nie gwarantuje nam, że pewnego dnia nie zostaniemy zmieceni z powierzchni ziemi, na podobieństwo malezyjskiego samolotu z niewinnymi dziećmi na pokładzie i to przeraża mnie coraz bardziej i to budzi we mnie lęk.

Ludzie wypoczywają sobie beztrosko nad naszymi wodami. Piją nad wodą piwo, a potem się topią w odmętach akwenów, nie dbając, że zostawią swoich bliskich w rozpaczy, ale to jest zupełnie inny rodzaj śmierci – na własne życzenie, ale nikt nie chciałby zginąć od kuli bandyckiego separatysty uzbrojonego po zęby.

Przepraszam za tak pesymistyczny wpis, ale uważam, że Putinowi przewróciło się w głowie, a jak wiadomo szaleństwo jest bardzo niebezpieczne.

Miłego wypoczynku, bo lato mamy piękne tego roku.

Na ratunek matce!

Siedemnastoletnia Oleńka wybiegła ze szkoły bardzo szczęśliwa i koniecznie chciała się komuś tym pochwalić, a więc wbiegła do domu niczym wiatr i rzuciwszy plecak w kąt, od progu zawołała – mamo, mamo, gdzie jesteś, jestem taka szczęśliwa bo zdałam ten angielski i wiesz, że dostałam piątkę. Mówiłam ci, że zdam, prawda, że mówiłam!

Jednak nikt jej nie odpowiedział, choć wiedziała, że jej ukochana mama, która tak ją wspierała jest w domu.

Weszła do kuchni, a tam nikogo, a więc zahaczyła o sypialnię rodziców, a tam też pusty pokój, a więc zajrzała do salonu i tam… Tam na skórzanej kanapie leżała jej mama, niedbale przykryta pledem. Jej głowa oparta była na zagłówku i usłyszała, lekkie chrapanie.

Pewnie zmęczona, pomyślała sobie i poprawiła zwisający pled, aby przykryć mamie nogi, ale coś ją zaniepokoiło, bo w salonie unosił się nieznany w ich domu  zapach, tak jakby alkoholowe opary. Wiedziała jak pachnie alkohol, bo nie raz czuła go od swojego wujka, który lubił sobie wypić.

Zamknęła cicho drzwi i otworzyła w swoim pokoju komputer i zauważyła, że ukochany jej tata, pracujący na innym kontynencie chciał się z nią spotkać w sieci.

Chciała połączyć się z ojcem i on od razu podjął rozmowę, pytając, co u nich słychać, a więc powiedziała, że wszystko jest dobrze, a mamusia śpi, bo jest zmęczona. Pochwaliła się, że egzamin zdała na piątkę, z czego ojciec strasznie się ucieszył i obiecał, że jak wróci będzie miał dla niej prezent, specjalny na tę okazję.

Kiedy skończyła rozmowę z ojcem,  z salonu usłyszała, aby poszła do sklepu po piwo, bo matka umiera i koniecznie musi wypić to piwo, aby stanąć na nogi.

Oleńka założyła pierwsze lepsze buty i wzięła pieniądze z torebki matki. Za niedługo postawiła przed mamą wymarzone piwo, które postawiło mamę  faktycznie na nogi. Nagle mama stała się rozmowna i zainteresowała się tym nieszczęsnym egzaminem. Ucieszyła się i ją przytuliła, choć w sercu miała niepokój.

– Mamo, co z tobą się dziś stało, spytała? – Wybacz mi moja maleńka, ale to się więcej nie zdarzy, ot po prostu miałam zły dzień, tłumaczyła się jej ukochana mama.

Nic się więc nie stało, pomyślała Oleńka i zabrała się za odrabianie lekcji. Postanowiła, że tym razem będzie systematyczna w nauce, aby nie mieć problemów w szkole i aby rodzice byli z niej dumni. Chciała być dla nich dumą. Mama jej wzięła prysznic i z powrotem się położyła, ale już w sypialni.

Kiedy rano się obudziła, jej mamy nie było już. Zdziwiła się, bo w kuchni znalazła karteczkę, aby zrobiła sobie kanapki do szkoły, gdyż musi pilnie wyjść, aby coś załatwić.

Spoko, pomyślała sobie, choć trochę dziwnym się jej wydało, bo mama zawsze szykowała jej śniadanie,

Kiedy wróciła ze szkoły, nadal mamy nie było w domu, co ją niezmiernie zdziwiło. Zaczęła wydzwaniać, ale każde połączenie było nie odebrane. To się nigdy nie zdarzało, a więc postanowiła na nią  czekać.

Nastał bardzo późny wieczór, a mamy w domu nadal nie było, a więc zaczęła się bardzo denerwować, kiedy nagle ktoś zadzwonił do drzwi i kiedy je otworzyła, jej ukochana mama wpadła do domu chwiejąc się na nogach i bełkocząc jakieś tam przeprosiny. Zaciągnęła ją do sypialni i nie rozbierając pchnęła na łóżko, nakrywając kołdrą, aby nie widzieć tego wieczora już tego żałosnego widoku. Kiedy obudziła się rano – matki znowu nie było w domu, choć przez sen słyszała jak rozmawia z jej ojcem.

Mijały tygodnie i kiedy jej tata rozmawiał z nią przez komputer, zapewniała go, że w domu wszystko w porządku i nie powiedziała mu, że lodówka jest pusta, a ona musi sama sobie radzić, a więc sprzątać, robić zakupy, gotować i prać, bo jej matka woli towarzystwo szemranych ludzi, gdzie upija się z nimi i zupełnie o niej zapomniała. Spytała tatę, kiedy wróci do domu, bo tęskni.

Usłyszała, że może za pół roku, bo jego wieża wiertnicza ma bardzo dobre wyniki i w konsekwencji zarobi kolosalne pieniążki dla nich, bo dla nich to wszytko robi, a więc niech będą cierpliwe. Spytał jeszcze dlaczego mama jest taka milcząca, bo on dzwoni, a ona nie podejmuje połączeń i się martwi.

Wyjaśniła, a raczej skłamała, że mama bardzo tęskni, ale podjęła pracę w salonie fryzjerskim i ciężko pracuje, ale kocha to co robi i oddała się całą sobą, a także w ten sposób niweluje swoją samotność. Zmyślała i kryła matkę, choć ona leżała w domu zazwyczaj nie przytomna. Kiedy rano trzeźwiała, sama dzwoniła do męża upewniając go, że wszystko jest pod kontrolą, a więc ma się o nie martwić.

Czasami Oleńce udało matkę połączyć z mężem przez komputer, kiedy była w miarę trzeźwa, aby jej tata nie czuł się taki samotny. Nawet podpowiadała mamie, co ma mówić, choć ta była zazwyczaj trzeźwiejąca, ale Oleńka dbała, żeby matka miała makijaż, który miał zakryć, to czego jej tata widzieć nie powinien.

Pewnego razu dwóch dryblasów wciągnęło jej mamę do domu, bełkoczącą coś o samotności i, że więcej tego nie wytrzyma i ze sobą skończy. Oleńka długo po tym płakała, samotnie w pokoju i był to ostatni dzwonek. Na drugi dzień, wybrała się do miejscowego psychiatry i opowiedziała wszystko jak jest, że je matka stała się pijaczką, chorą kobietą, która chyba nie radzi sobie z rozstaniem. Prawie natychmiast w domu był lekarz, aby sprawdzić, czy faktycznie tak jest!

Lekarz podał sprawę do sądu, który zadecydował o przymusowym leczeniu, dając wiarę dziecku, które jest bezsilne, a jednak silne, aby pomagać matce wstać z kolan.

Leczenie trwało pół roku i kiedy jej tata wrócił do domu, jego żona czekała na niego z domowym obiadem i ciastem najsmaczniejszym w świecie. Była szczęśliwa, że wreszcie się zobaczą, ale jej tata nie dowiedział się, że Oleńka korzysta z poradni psychologicznej.

Złe słowo

Hej, hej – jesteście?

Zamilkłam na jeden dzień, bo chyba wykończył mnie ten upał. Nagle zabrakło mi weny do pisania, a może był mi potrzebny taki dzień, co nie oznacza, że główka przestała pracować, bo co to nie. 😀 Obejrzałam pewien film i głęboko zastanawiałam się nad jego treścią, gdyż wielce mnie poruszył. 

Film duński pod tytułem „Polowanie”, nominowany do Oscara. obnaża bardzo mocno ludzką psychikę, gdyż pokazał jacy potrafimy być, gdy w małej i hermetycznej miejscowości ktoś puści w obieg pewne oskarżenie, które toczy się jak śniegowa lawina, zahaczając i pukając do wszystkich mieszkańców. Jeszcze gorzej to wygląda, kiedy złe słowa wypowie malutkie dziecko, a dzieci przecież nie kłamią – prawda? Dzieci są szczere do bólu i dzieciom się wierzy na tysiąc procent, a więc nie zmyślają nic i nie potrafią fantazjować na temat molestowania seksualnego, bo przecież nie wiedzą z czym to się je i co oznacza. Otóż jednak zdarzyło się i dopadło nic nie winnego wychowawcę przedszkolnego, oddanego dzieciom.

Malutka dziewczynka była epatowana tematem przez swoich braci, którzy siedzieli w sieci, oglądając te brzydkie rzeczy. Nie oszczędzili swojej malutkiej siostrzyczki, która ni z tego, ni z owego oskarżyła o niecne czyny swojego wychowawcę i było, nie było zrujnowała mu życie. Opowiedziała o tym jak kazał się tam dotykać, a resztę dopowiedzieli mieszkańcy i pozostała kadra wychowawcza. Była policja, był przeogromny ostracyzm i była wielka niechęć, łącznie z brutalnymi pobiciami. Ludzie w mieście uwierzyli dziewczynce, bo dziecko przecież nie kłamie, a co dalej wydarzyło się, to zachęcam do obejrzenia tego, jakże skłaniającego do refleksji filmu. Warto się zastanowić, jak ja bym się zachowała, czy zachował, nie mając właściwie żadnych dowodów i czy fantazja małego dziecka, byłaby skłonna zasiać we mnie ziarno podejrzliwości i nieufności do szanowanego do tej pory człowieka – niewinnego.

Ogromnie lubię takie filmy, z którymi zostaję na dłużej, po ich obejrzeniu, bo to oznacza, że mają swoje, specjalne przesłanie dla ludzkości.

Dzień z wnukami, to dzień inny niż wszystkie :)

„Ludzie na starość dziecinnieją, by mogli znaleźć wspólny język z wnukami”  – Andrzej Majewski 🙂
Dziś dzień z wnukami, a więc świat zewnętrzny dla mnie nie istniał. Takie dni są potrzebne ogromnie, kiedy można wyłączyć się z mediów i nic do człowieka nie dociera, bo telewizor choć jest włączony, to tylko na – Bajki! Najlepiej na dużo bajek, jak sobie życzą te małe człowieczki, ale nie samymi bajkami się żyje kochane wnuki i trzeba je Wam dawkować, abyście miały czas na inne, też ciekawe zajęcia i oczywiście na jedzenie obiadu. Babcia wie, że gorąco, że skwar z nieba się leje, ale u Babci nie ma to tamto – obiad zjeść trzeba, choć marudzicie nad talerzem. Uf, jakoś się udało i Babcia jest zadowolona, a Wy macie więcej siły na zabawę, a więc z Babcią w tej kwestii się nie dyskutuje he he 😀
Tak to prawda, że Babcia trochę przy Was dziecinnieje i wygaduje głupotki, aby się z Wami zbratać i aby wesoło było. Taka jest potrzeba chwili i myślę, że kiedyś z Babci śmiać się nie będziecie, bo Babcia chce widzieć uśmiech na Waszych twarzyczkach i dlatego nagina się do Waszego języka. 
Chociaż Babcia zauważyła, że są momenty, że już można rozmawiać z Wami jak z dorosłymi. Ciekawość Wasza coraz większa i Babcia musi odpowiadać już na bardzo poważne pytania i stara się odpowiadać szczerze. Stajecie się coraz doroślejsi i ciekawi świata i to Babcie bardzo cieszy, tylko Babcia łapie się za głowę, że tak szybko rośniecie, a Babci też latka lecą, ale póki co Babcia kocha swoje wnuki i jest szczęśliwa, że są zdrowe i mądre. 
Babcia jest ciekawa, jak będzie wyglądał czas, kiedy będziecie już dużymi ludźmi i czy Babcia z Dziakiem tego doczekają, hm…
Andrzej Majewski

Z lekką nutką żalu – do siebie

Obserwuję w sieci, że powstają jak grzyby po deszczu tzw. blogi  parentingowe. Nazwa dla mnie niestety dziwna, bo ja bym inaczej to nazwała, ale widać jestem starej daty. Taką mamy teraz manierę, że czerpiemy nazwy z języka angielskiego i musiałam zajrzeć do Wikipedii, aby zapoznać się z tym terminem i już wiem z czym to się je. Oznacza to mniej więcej mądre rodzicielstwo, a resztę zostawiam wnikliwym. 🙂

Fajna sprawa, móc dzielić się z innymi rodzicami swoimi sukcesami i porażkami rodzicielskimi, a najważniejsze, to mieć aparat fotograficzny zawsze ze sobą, aby uwiecznić ciekawe momenty swojego dziecka, od narodzin do dorosłości i fajne jest opisywanie rozwoju ukochanej pociechy. Od pierwszego oddechu, do pierwszego, samodzielnie postawionego kroku, a następnie to pierwszego słowa „mama”, czy też” tata”

Taki blog to ogromna kopalnia wiedzy, bo gdy dochodzi do tego wymiana komentarzy pod notką i uczenie się na cudzych, wychowawczych błędach, to stanowi niezłą robotę, ale najważniejsze jest, że jest to pamiątka i włożony trud oraz ciężka harówka wykonana dla swojego dziecka – kiedyś tam. Na tych blogach są śmieszne momenty związane z dzieckiem i wszelkie inne sytuacje i można się czytając fajnie rozerwać, a i popłakać, bo blogierki, młode mamy piszą o wszystkim, choć zdarzają się też tatusiowe opisujący swój wkład włożony w wychowanie maluszka. Popieram te blogi, choć nie jestem tam częstym uczestnikiem, wszak ta rola już za mną. Troszeczkę śledzę blog pod nazwą „Matka jest tylko jedna” i muszę stwierdzić, że prowadzony jest z głową i miłością do synka o imieniu Kosmyk. Blog jest okraszony super zdjęciami i bije z niego takie ciepełko, stworzone przez właścicielkę forum. 

Wiem, że blogi o rodzicielstwie rywalizują ze sobą i dochodzi do ostrych spięć, ale ta wiedza niewiele mi jest do czegoś potrzebna, bo jak powstał Internet, tak powstała rywalizacja w sieci i panie prą jak burza, aby  osiągnąć jakiś tam sukces, a ja?

Ja bardzo żałuję, że żyłam, kiedy matką młodą byłam, bez możliwości takiej, aby to wszystko zapisywać na klawiaturze i mam do siebie żal, że nie prowadziłam jakiegoś tam, osobistego pamiętnika, jak zwał, tak zwał. Mam dużo zdjęć moich dzieci z różnych okresów ich życia, ale wszelkich zapisków niestety jest brak. Czemu ja o tym nie pomyślałam, ale jak wiadomo, na starość człowiek nabiera mądrości i dobrze, że mam teraz bloga, to aby naprawić swoją reputację, dokumentuję ważniejsze sprawy od ponad roku i lepiej późno, niż wcale 🙂

I ponownie pobiegałam po albumach, aby sobie przypomnieć chwile, kiedy nasz dom szczebiotał dziecięcymi głosami. Jak widać i ja wkładam sporo pracy, aby wgrać stare zdjęcia na bloga i lekko je odświeżyć. To jest uwierzcie trochę z tym roboty.

Pierwszy spacer z pierworodną 🙂

Moje dwie, malutkie jeszcze i na ścianie modna kiedyś słomianka 🙂

Wszystkie prawie dzieci w mojej rodzinie, bo siostry córeczka i synek 🙂

A tutaj już są wszystkie. Święta i pod choinką nasze szkraby 🙂

Moja córcia się uczyła pilnie 🙂

Wychodziliśmy na spacery o każdej porze roku 🙂

Mama ze swoimi pociechami i kiedy ten czas uciekł? 🙂