Dzień dobry.
Pada śnieg, pada śnieg, a więc pobieliło dość mocno.
Dla Seniorów, to nie jest dobry czas, bo łatwo się poślizgnąć i coś złamać, a więc siedzę w ciepłym domu i coś tam, coś tam robię.
Zajrzałam do kuchni i sprawdziłam, co mi po świętach zostało, co można jeszcze przetworzyć, by się nie zepsuło.
Na szczęście nie wiele zostało, ale zostało mi osiem ziemniaków, dwie, duże marchewki, boczek wędzony, dwa pętka kiełbasy, dwie cebule i natka zielonej pietruszki.
Coś mi się w głowie pojawiło, że nigdy nie gotowałam zupy ziemniaczanej i postanowiłam więc popróbować swoich sił.
To, co wydaje się proste, to dla mnie jest trudne, a więc hop do sieci, aby zaczerpnąć porady.
I tak:
– Wszystkie składniki pokroiłam w kostkę, czyli kiełbasę, boczek, ziemniaki, cebulę i czosnek .
– Wszystkie pokrojone składniki podsmażyłam osobno na patelni, łącznie z ziemniakami i startą marchewką.
– Kiedy miałam już wszystko podsmażone, to wrzuciłam do wcześniej przygotowanego bulionu, w którym był liść laurowy, ziele angielskie i łyżka jarzynki.
– Wstawiłam do gotowania i tak pitrasiłam około pół godziny i na koniec dodałam zieloną pietruszkę i mielony pieprz.
Wyszło smacznie i rozgrzewająco, jak na zimową porę. Kto lubi, to może dodać łyżkę śmietany i już!