Ponownie wspomnienia!
Pamiętam, że jakieś 25 lat temu Mąż wypożyczył przyczepię kampingową i na dwa tygodnie pojechaliśmy do lasu w Głusku – woj. zachodniopomorskie.
Przyczepę ustawiliśmy na podwórku znajomego, który w tym lesie miał swój dom.
Pojechaliśmy na grzyby i aby wypocząć i to była taka nasza przygoda.
Sami sobie gotowaliśmy posiłki na butli gazowej, a spaliśmy w tej przyczepie właśnie.
Pamiętam, że największym zbieraczem grzybów byłam ja i wiedziałam drogą prób i błędów gdzie ich jest najwięcej.
Miałam dwa, duże kosze i skoro nastał świt – wyruszałam do lasu.
Grzyby suszyliśmy u znajomego na piecu opalanym drzewem na dużych, metalowych sitach.
Ususzonych mieliśmy ponad 2 kilogramy – pamiętam.
Grzybów było tak dużo, że je sprzedawałam w skupie.
Przyjeżdżał samochód pod sklepik spożywczy i tam te grzyby sprzedawałam i nawet nieźle zarobiłam.
Ludzie mówili, że te grzyby pojadą do Niemiec, bo podobno Niemcy wcale grzybów nie zbierają!
Całe życie swoje uwielbiałam wypady do lasu i zbieranie grzybów sprawiało mi przyjemność, a także był to wypoczynek od wszystkiego.
Dzisiaj Mąż z kolegą wybrali się w nasze stare miejsca i póki co, w lesie nie ma grzybów.
Niby jest wilgoć i jest ciepło, ale to chyba jeszcze nie ta pora!
Nazbierał parę kurek i jutro będą do jajecznicy!
Następnym razem pojadę z Mężem do lasu i choć być może nic nie nazbieram, to porobię sobie zdjęcia i pooddycham świeżym powietrzem w ramach relaksu!
Lubicie zbierać grzyby i może macie swoje sukcesy, bo na przykład nazbieraliście 100 borowików? 🙂