Na moim osiedlu
wydeptała sobie ścieżkę
i kosi bez skrupułów.
Nie patrzy na wiek,
ani na wyznanie
i kosi jak oszalała
– stara wariatka.
Skosiła Panią Bożenkę,
która sprzedawała mi bułki latami,
a potem skosiła panią Marię,
która dzieciom zastrzyki dawała.
One już wiekowe były,
ale dlaczego skosiła
młodego człowieka?
Bezlitośnie puka do drzwi,
a często nie puka
i wchodzi bezszelestnie,
aby kolejną duszę skosić,
bo ma taką zachciankę.
Wciąż jest nienasycona
i wciąż jest głodna
i zdarza się jej skosić
Matkę Dziecku, albo Ojca.
Wredna jest i nie przekupna
i nie przyjmuje modlitwy.
Ona kosi i kosić będzie
i tylko jednym daje
więcej czasu
na pożegnania,
a drugich zabiera
nocą,
albo z samego rana.
I tu ludzkość zadaje sobie pytanie,
kiedy przyjdzie
i, o której godzinie
i ja też się pytam
– często, coraz częściej!