Kiedy byliśmy młodzi, to często wyjeżdżaliśmy na biwaki.
Mieliśmy swoje ukochane miejsca i same przygotowanie wszystkiego, to była nie lada robota.
Zabieraliśmy namioty, materace, łóżka polowe, garnki i naczynia, ale najważniejsza była butla gazowa, bo jeść coś trzeba było.
W tamtych czasach Mąż miał w posiadaniu wojskowy samochód Gaz-69 i do niego pakowaliśmy wszystko, a potem przerzucaliśmy to do łodzi i płyneliśmy kanałami na nasze trzecie jezioro – na naszą ukochaną wyspę.
Panowie zabierali ze sobą wędki, a więc ryb mieliśmy dostatek, a panie pitrasiły z tych ryb pyszne kotlety rybne.
Oczywiście braliśmy ze sobą nasze dzieci, które będąc cały dzień na świeżym powietrzu – padały jak kawki wieczorową porą.
Nie wiem jak to się działo, ale komarów było jakby mniej w tamtych czasach, a także nikt nie został ugodzony kleszczem i nie trzeba było robić żadnych zabiegów medycznych.
Braliśmy zawsze ze sobą szybkowary i robiliśmy w nich dania jednogarkowe, a więc kroiło się kapustę, kalafory, marchew i inne warzywa z dodatkiem mięsa i wychodziło z tego jedno, syte danie.
Gotowanie takie jest zdrowe i szybkie, bo w ciągu pół godziny było gotowe do spożycia.
Moje dzieci do dzisiaj pamiętają jakie to było smaczne.
Dwa dni temu z Mężem wspominaliśmy tamte czasy i postanowiliśmy odtworzyć smak dania z szybkowara – pycha w dalszym ciągu!
Zostało w lodówce trochę świeżych warzyw i postanowiłam, że się nie zmarnują!
Ugotowałam zupę krem, taką w smaku, jaką jadłam we Francji!
- pół kalafiora.
- jedna marchew
- dwie cebule
- trochę kapusty białej
- cały seler naciowy
- jedna pierś z kurczaka
- dwa korzenie pietruszki
- jedna czerwona papryka
- warzywko, pieprz i słoda, sproszkowana papryka
Wszystko podsmażyłam na oleju, a potem podlałam wrzątkiem w ilości 1,5 litra, a kiedy wszystko miękkie było – zmiksowałam na zupę krem.
Do tego koniecznie pieczywo pokrojone w kostkę, usmażone na suchej patelni i mamy szczęście na talerzu!
Kochani, a jak Wy spędzialiście wakacjne urlopy z rodziną – jestem ciekawa!