Archiwum dnia: 17 lutego, 2019

Wspomnień czar!

Gdybym była młodsza, gdybym była, to też bym się wybrała z Mężem na pierwszego grilla – w tym roku!

U mnie dziś w zachodniej Polsce był piękny, słoneczny, optymistyczny dzień.

Mąż z kolegami postanowili więc rozpocząć sezon grillowy i pojechali na działkę, którą mamy na spółkę z naszym bardzo zaprzyjaźnionym sąsiadem.

Ja wolałam zostać w domu, gdyż wciąż jestem smutna,  w kontemplacji po śmierci Mamy i nie miałam ochoty opuszczać domu, choć może robię sobie tym krzywdę, gdyż życie toczy się dalej.

Codziennie widzę moją Mamę w trumnie i przypominam sobie, to Jej wielkie cierpienie, ale wiem, że kiedyś to minie, zatrze się trochę.

Mąż pielęgnuje swoje przyjaźnie z kolegami, bo z roku na rok jest ich coraz mniej, a pod koniec zeszłego roku pożegnał dwóch, swoich znajomych, co bardzo przeżył.

Pamiętam czasy, że jeździliśmy bardzo dużo za miasto, nawet kiedy były ostatnie śniegi.

Rozpalaliśmy ognisko i piekliśmy kiełbaski , a ja robiłam danie jednogarnkowe, kiedy tylko zaświeciło wiosenne słońce.

Bardzo lubiłam te wypady z dziećmi i znajomymi, bo usmażona kiełbasa i ciepłe danie z szybkowara smakowały wybornie na świeżym powietrzu z pierwszymi promieniami słońca.

Dwa lata temu całą rodziną bliższą i dalszą się umówiliśmy nad jeziorem w Drawnie i tam rozpaliliśmy pokażne ognisko, a ja się bardzo cieszyłam, że my dorośli pokazaliśmy naszym Wnukom jak można pięknie spędzić czas na świeżym powietrzu.

Mam wiele wspomnień z wyjazdami na biwaki, ale jeden mi utkwił na zawsze w pamięci.

Zebraliśmy sprzęt, a więc namioty, łóżka polowe, materace, koce, kuchenki gazowe i gary i pojechalśmy na naszą wyspę nad jeziorem i tam byliśmy przez dwa tygodnie.

Wędkowaliśmy, a ze złowionych ryb robiliśmy rybne, pyszne kotlety, a małe okonki marnowaliśmy w occie i z cebulą i to była pycha nie mówiąc o wędzonych węgorzach.

Dzieci nie wychodziły z wody i kąpaliśmy je w ciepłej, jeziornej wodzie przy cudownych zachodach słońca.

Jak dobrze mieć takie wspomnienia i ja wiem, że każdy człowiek chwali swoje miejsce do życia i ja chwalę się moją ziemią, gdzie jest masę jezior, do morza bardzo blisko.

Chwalę się, że mamy gdzie zbierać grzyby, bo lasy dookoła i gdzie można popływać kajakiem i też wędkować.

Zawsze sobie ceniłam takie wypady, gdzie wieczorem, przy rozpalonym ognisku można było pośpiewać i wpatrzyć się w płomienie i po prostu się wyciszyć.

Za tydzień jadę z Mężem na taki rekonesans po znajomych miejscach, aby sobie przypomnieć stare, dobre czasy.

A były to czasy, że Maż wyremontował Gaza – 69, który nas wszędzie dowoził i był bardzo pakowny – to były piękne w swoje prostocie czasy bez Internetu i telefonów komórkowych.

 

Obraz może zawierać: ogień, noc i jedzenie

 

Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, stoi i na zewnątrz

A teraz aby nie było tak ckliwie i pięknie przeczytajcie manifest ku Polsce jaką teraz jest!

Wkurwiłem się widząc tę bordową plamę w środku Europy (mapę skasował mi facebook!). To wyspa ciemnoty, zacofania, głupoty. Jesteśmy narodem ciemniaków, który nie ma pojęcia o problemach współczesnego świata, takich jak demografia, migracja, medycyna.

Polacy dają pieniądze na msze o deszcz, o zdrowie, o życie wieczne. Święcą samochody, maszyny, budynki, jedzenie. Pielgrzymują do cudownych obrazów. Jeżdżą, chodzą pieszo, a nawet na kolanach. Wymachują krzyżami i feretronami. Opasują granice państwa różańcem. Wnoszą do kościołów faszystowskie sztandary. Wypisują i wykrzykują obelgi pod adresem tych, co myślą inaczej niż oni. Modlą się do Boga, żeby ich pozostawił takimi, jakimi ich stworzył: bez rozumu, bez wiedzy, bez świadomości, jaką daje współczesna nauka. Modlą się o to, by ich kraj pozostał skansenem przeszłości, aby był taki, jak w dziewiętnastym wieku, a może i w średniowieczu. Zupełnie jak niszczący własne państwa islamscy fundamentaliści.

Wkurwiłem się czytając europejski raport o dostępie do antykoncepcji. Najniższy poziom w Europie! W państwach rozwiniętych dostęp do antykoncepcji oceniany jest na poziomie 90 i 80 procent, w Polsce na poziomie trzydziestu kilku. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, w którym ten wskaźnik nie osiąga poziomu 40 procent, a 30 przekracza ledwo ledwo.

Ale o co chodzi? – pytają niektórzy. Przecież prezerwatywy leżą przy kasie w każdym supermarkecie i na każdej stacji benzynowej. To prawda, ale antykoncepcja to nie tylko prezerwatywy, to przede wszystkim wiedza, uświadomienie dzieci i młodzieży, świadome planowanie przez dorosłych życia własnego i życia własnej rodziny. To klimat, w jakim rozmawia się na ten temat. Nie tylko prywatnie, w rodzinie. Chodzi o klimat, w jakim przebiega debata publiczna, a ta w kwestii etyki seksualnej i kształtowania rodziny zdominowana jest u nas przez Kościół.

Polacy pozwalają, żeby ksiądz czy biskup pouczał ich, jak mają żyć i myśleć. Nie naukowiec, nie światły polityk jest ich przywódcą, nie odważny artysta, tylko konserwatywny, niewykształcony klecha. Zupełnie jak w islamskich republikach.

Wkurwiłem się patrząc na tę mapę Europy i uświadamiając sobie po raz kolejny, że Polska jest wyspą ciemnoty, zacofania, głupoty.

Popatrzcie tylko na mapę. Na bordowo: Polska, na samym końcu. Następnie przez jedenaście i pół procenta nic i dopiero potem Rosja, Białoruś, Węgry, Bośnia i Hercegowina, Bułgaria i Słowacja. Rzeczywiście, przewodnictwo w Europie Wschodniej od morza do morza, a właściwie w Trójmorzu, jak chciał Kaczyński.

Polacy na każdym kroku dowodzą, że są narodem ciemniaków.

Wybrali faszystów do władzy. Wierzą, że są kimś lepszym niż reszta świata. Paw narodów i papuga. Gdyby nie Unia, nadal by wylewali ścieki wprost do rzek, śmieci wywoziliby do lasu, a srać chodzili za chałupę.

Gardzą swoimi najlepszymi bohaterami, twórcami, politykami, jeśli ci nie popierają ich faszystowskiej władzy lub kiedykolwiek ośmielili się krytykować jej idee, nawet przed dziesiątkami, przed setkami lat. Usuwają ich z historii. W mediach i w szkole. Poeci, na których wierszach ich dzieci uczą się języka, ponoć zażydzają ich wspaniałą mowę. Mowę, którą się słyszy na ulicy. Same przekleństwa na H, na K, na P. Te słowa zna już cały świat.

Mówią o sobie, że bronią Europy przed islamizacją, a tymczasem doprowadzili swój własny kraj do niespotykanej na naszym kontynencie klerykalizacji: w państwie, w szkołach, w szpitalach, w urzędach, w telewizji, w sztuce. Gdzie nie spojrzysz, tam ksiądz. W Polsce ksiądz jest głównym bohaterem co najmniej dwóch telewizyjnych oper mydlanych! Tylko Iran i Afganistan posunęły się dalej.

Pozwalają, by nauczyciele i pielęgniarki byli pariasami pracującymi za grosze. Żądają tego także i od lekarzy i od sędziów. Za karę, bo ich środowiska ośmieliły się przeciwstawić faszystowskiej władzy. Wierzą, że dobrobyt nie jest efektem pracy, przedsiębiorczości, pilności w szkole, wiedzy i wykształcenia, lecz że zależy od przyznawanych przez możnowładców hojną ręką zasiłków.

Doją Unię, dostają miliardy na autostrady, drogi, oczyszczalnie ścieków, uczelnie, szkoły i urzędy, na szkolenia, na rozwój zacofanych regionów, na dopłaty do rolnictwa, a mówią, że okradają ich brukselskie elity. Przed transformacją, którą nazywają zdradą elit i przed wejściem do Unii Europejskiej, które postrzegają jako utratę suwerenności, jeździli furmankami po dziurawych drogach, stali w kolejkach po ochłap mięsa, po cukier, papier toaletowy, meble. Po wszystko. Po trzydzieści lat czekali na przydział mieszkania w blokowisku z wielkiej płyty, a jak zdecydowali się sami zbudować dom, kradli z zakładów pracy cement, w teczkach wynosili cegły i gwoździe, na lewo kupowali piach, dachówki, pustaki, armaturę, a po znajomości – pralki i lodówki.

Kraj ich kwitnie co najmniej od piętnastu, dwudziestu lat, co widać na każdym kroku: w każdej wsi, miasteczku i metropolii, a oni powtarzają za demagogami, że Polska pogrąża się w ruinie.

Cały świat nas sobie wytyka palcami. Kiedyś byłem dumny z tego, że jestem Polakiem, dziś coraz częściej się tego wstydzę, musząc tłumaczyć swoim przyjaciołom z zagranicy, że nie wszyscy upadliśmy na głowę, a tylko połowa tego narodu.

Ale Polska to wciąż mój kraj. Jedyny! Nie dam więc sobie wmówić, że wierząc w naukę, w rozum, w pracę i wykształcenie, w nowoczesność i Europę, a protestując przeciwko rządom faszystów i cwaniaków, przeciwko kłamstwom i manipulacjom propagandy, przeciwko panoszeniu się religii i Kościoła, które w cywilizowanym świecie są już tylko reliktem przeszłości, jestem zdrajcą, jak oni by chcieli.

Zresztą, jeśli ktoś mi wmawia, że zdradzam swój naród, ponieważ wyznaję wartości racjonalistyczne, liberalne, prodemokratyczne i proeuropejskie, to w oczywisty sposób demaskuje sam siebie jako wroga tych wartości, czyli demonstruje, że jest ciemniakiem, który pragnie by jego kraj stał się zupełnym ciemnogrodem.

Nie dam sobie wmówić, że ja czy ktokolwiek z moich przyjaciół, nie jest prawdziwym Polakiem, z tego powodu, że jego dziadkowie czy pradziadkowie nosili żydowskie, niemieckie czy litewskie nazwisko.

Wierzę, że wkrótce bielmo ciemnoty i propagandy spadnie z oczu moim rodakom i że znów będziemy liderem rozsądku, pracowitości, wolności i demokracji. Że znów będziemy oddychać pełna piersią i mówić jak dawniej, że tutaj aż chce się żyć.

JERZY KRUK