Archiwum dnia: 7 stycznia, 2018

Słowo na niedzielę!

Życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć.

Budzimy się o poranku i mamy nadzieję na dobry dzień, ale jakże często spotyka nas coś, co ten dzień nam rozwala i powoduje wielkie zmartwienie.

Nagle się dowiadujemy, że ktoś nas zdradził nie tylko mentalnie, ale i fizycznie.

Nagle się dowiadujemy, że zostaliśmy poddani ostrej krytyce w pracy, czy w życiu osobistym i zrobiła to najbliższa rodzina.

Nagle dowiadujemy się, że musimy z siebie wykrzesać 100 procent normy w opiece nad chorym rodzicem, chociaż sami jesteśmy chorzy i musimy codziennie walczyć ze swoimi ułomnościami. Wiemy, że możemy pomóc tylko na 50 procent, gdyż nasze zdrowie jest w rozsypce.

Nagle ktoś z tego powodu wbija nas w poczucie winy i odbiera człowieczeństwo – osądzając, że jesteśmy leniwi, nie współczujący, oddaleni, źli i nie kochający.

Nagle stajemy się obiektem plotek, pomówień i niechęci.

Oskarża się nas o to, że się wywijamy  od obowiązków, choć prawo nie określa tego prawnie, że chory nie może zajmować się chorym w 100 procentach, bo po prostu nie ma na to siły.

Jeśli się nie skarżysz na swój stan zdrowia, że cierpisz na cukrzycę, depresję, nadwagę, przebyty zawał serca, bezsenność, bolące biodra i na to, że musisz brać leki do końca życia, to wszyscy uważają ciebie za zdrowego, któremu można kołki w de…. łamać.

Skarż się i obwieść, że nie należysz do ludzi zdrowych i sam potrzebujesz pomocy lekarskiej i, że się leczysz!

Nie wstydź się swoich ułomności, bo wiecznie będziesz słyszał słowa – dasz radę!

Wiem, że codziennie żałujesz, że posypało ci się zdrowie i oddajesz pokłony temu, który wypełnia opiekę nad chorym rodzicem w pozostałych procentach!

Aby się bronić mądrze – postępuj mądrze i chroń siebie w te słowa za Reginą Brett zapisane w książce pt. „Kochaj”.

„Nie wstydź się krytyków, którzy  chcą, żebyś był zażenowany swoimi słowami, swoją twórczością, grą aktorską, swoimi metodami wychowawczymi, swoją cerą, fryzurą, swoim wyglądem i całą osobą.

Nie pozwól, żeby ich wstyd zagracił twoją duszę.

Wymieć z niej kurz.

Pozbądź się bzdurnych opinii innych ludzi.

Uwolnij się od nich wszystkich.

Uwolnij się od Kościoła, który wmawia ci, że nie jesteś godny kontaktu z Bogiem.

Uwolnij się od rodziców, którzy nie potrafili kochać, zadawali ci rany, uciekali w pracę lub w alkohol albo porzucili dla innej rodziny.

Uwolnij się od partnera, przez którego uwierzyłeś, że coś z tobą jest nie w porządku.

Uwolnij się od nieznajomego, który cię skrzywdził.

Uwolnij się od krytyka w swojej głowie, który obrzuca ciebie wyzwiskami.

Uwolnij się od najdrobniejszych śladów wstydu, który cię ogranicza, przyćmiewa twój blask, wmawia ci, że do niczego się nie nadajesz i zmienia twoje życie w niekończącą się listę warunków do spełnienia: „Zasłużę na szczęście, kiedy wezmę ślub… rozwiodę się…znajdę pracę…wydam książkę”.

Już teraz jesteś warty całego dobra, jakie ma do zaoferowania życie.

To prawo przysługuje nam od urodzenia”.