Archiwum dnia: 13 listopada, 2014

Czy dzieci teraz są szczęśliwe?

Moje wnuczęta w liczbie dwie dziewczynki i jeden chłopiec nie chodzą jeszcze do szkoły, ale intensywnie uczęszczają do przedszkola, prowadzone każdego ranka przez rodziców, którzy zaraz pędzą do swojej pracy, z której mają chleb.

Moje wnuki mają koleżanki i kolegów w przedszkolu, których lubią bardziej, lub mniej, bo to jest tak jak w dorosłym życiu, że trzeba poczuć chemię, aby się polubić, lub omijać, choć małe dzieci nie potrafią tego dokładnie sprecyzować, co najwyżej, że Michał zabiera mi zabawki, a Kasia mnie bije.

Moje wnuki mieszkają w wysokiej kamienicy, gdzie nie ma ani jednego dziecka, bo to jest kamienica, gdzie mieszkają nobliwi Seniorzy i moje wnuki nie odwiedzają małych sąsiadów, bo ich po prostu nie ma.

Kamienica wysoka, a na podwórku rząd garaży i ani jednego przyjaznego miejsca, gdzie można byłoby zejść i zawiesić się na trzepaku, czy zrobić babki w czystej piaskownicy. Jest nierówny bruk, że nawet rowerem nie da się przejechać, a plac zabaw jest trochę dalej, na placu należącym do przedszkola.

Rodzice dwoją się i troją, aby dzieciaki się dobrze rozwijały. Pędzą do domu, szybko coś zjedzą i prowadzą swoje pociechy, a moje wnuki na zajęcia poza przedszkolne. Moje wnuki pływają więc w basenie, albo uczą się gry na skrzypcach, a po zajęciach ponownie są w domu bez kontaktu z rówieśnikami, bo idzie wieczór i muszą iść spać, aby na drugi dzień zacząć wszystko od nowa.

Nie znają jeszcze, co to jest klucz na szyi i pewnie nie doświadczą tego nigdy, ponieważ już są ostrzegane, że trzeba uważać na dziwnych panów i o tym, że nie wolno nikomu ufać i brać cukierka od przypadkowego pana!

Jak napisałam, moje wnuczęta są jeszcze małe, ale kiedy trochę dorosną,czy będą wiedziały jak bawić się w pochody, albo grać w klasy? Czy będą biegały beztrosko po parku, albo zawisną w śmiesznych pozach na drzewie? Czy pobiegną z rówieśnikami na boisko, aby pokopać piłkę, albo zrobić sobie zawody sportowe, czy też porzucać nożem w państwa – miasta? Czy będą próbowały przeskoczyć beztrosko płot i porwą na nim nowe spodnie, albo zjedzą ukradzioną, niedojrzałą śliwkę, czy też ulęgałkę. Wątpię szczerze i ubolewam, że dzieci teraz żyją w tak bardzo hermetycznie zamkniętym świecie. Wydaje mi się, że coś je bardzo ważnego omija, ponieważ świat i realia tak bardzo zmieniły ich rodziców, którzy na każdym kroku drżą o swoje potomstwo, bo tyle na nie czyha zagrożeń.

Stało się coś bardzo dziwnego w świecie dzieciństwa i już tu pisałam parę razy, że mam pod oknem plac zabaw, który kiedyś by tętnił życiem. Kiedy byłam dzieckiem z pewnością bym z paczką dzieciaków okupowała ten plac zabaw i było by głośno i ciekawie, bo mieliśmy masę pomysłów na nasze, dziecięce zabawy, a teraz?

Teraz rzadko na tym placu widać dzieci, a jak są, to ja staję na balkonie i chwilę je obserwuję, aby dowiedzieć się, czy te dzieci potrafią nadal się bawić, tak jak my kiedyś i ze smutkiem stwierdzam, że dzieci teraz są właśnie smutne i jeśli się pojawiają, to siedzą z telefonem i coś w nim tam grzebią i tak wygląda współczesne dzieciństwo. Mało jest tych dzieci na podwórkach i nie słychać ich, a żadna mama już nie woła z okna, że już jest obiad!

Jakie to smutne wszystko się zrobiło i dokąd to wszystko zmierza?