Przychodzimy, odchodzimy, leciuteńko, na paluszkach!

Nie na darmo się mówi, że starość się Panu Bogu nie udała!

Moja Mama 19 miesiąc leży w łóżku nie mająca na nic siły.

Mocne serce nie daje Jej odejść na wieczny odpoczynek, a wszyscy są zmęczeni do granic możliwości.

Tak trudno patrzeć, że  choroba uwięziła Mamę we własnym ciele, a odchodzenia nie widać.

Zmęczona jest Ona i zmęczona jest rodzina i chyba każdy z nas, gdzieś tam w głowie ma, aby w końcu ten dramat się skończył!

19 miesięcy, to dużo i dla Niej i dla nas, bo wszyscy padają na pysk – dosłownie.

Starość i do tego nieuleczalna choroba, to jest najgorsza mieszanka tego nieszczęsnego bycia na tej ziemi.

Jest taka dzielna w tej swojej chorobie, że takiej dzielności życzę wszystkim, którzy muszą się opiekować schorowanym rodzicem, mężem, żoną, czy też swoim dzieckiem.

Taka opieka wysysa z opiekuna także siły i obniża odporność psychiczną, bo trzeba być z chorym przy łóżku i zerkać, czy aby nie nadchodzi ta ostatnia godzina, ostatni oddech, a to niszczy najbardziej.

Patrzę w telewizji i w realu na ludzi, których choroba nie złożyła do łóżka i  gdzieś tam w miarę funkcjonują z laseczką,  czy z balkonikiem, a mojej Mamie to zostało zabrane przez wstrętnego raka.

Taka była radosna, dzielna jeszcze 19 miesięcy temu i tak bardzo lubiła o własnych siłach spacerować, porozmawiać z ludźmi na ławeczce, a tu ni z tego, ni z owego stała się warzywem, ale ma wciąż sprawną psychikę i to jest ewenement na skalę światową!

Taka notoryczna opieka ograbia z własnego życia. Trzeba obyć się od przyzwyczajeń, spędzania czasu, a także od czasu na odpoczynek. Wycieńcza i dołuje!

Wiem, że nie grzeszę tym, iż chciałabym, aby Mama już odeszła i nie dla odpoczynku dla nas wszystkich, a dla Jej skrócenia męki żywota!

Bo gdyby starość wyglądała tak jak w poniższym wierszu, to byłoby cudnie i nawet wesoło, ale  starość nie dla wszystkich jest łaskawa.

 

 

 

Znalezione obrazy dla zapytania staruszek w parku

SMUTKI I RADOŚCI OBJAWÓW STAROŚCI !

Idę ulicą – ktoś mi się kłania.
Oddaję ukłon – znam przecież drania:
ta twarz, ten uśmiech i ten błysk w oku …
To miły facet, znam go od roku.
Jakże u diabła on się nazywa?
… Dziura, w pamięci. Czasem tak bywa.
Wtedy myśl smutna w głowie się rodzi:
Nic nie poradzisz – starość nadchodzi.

Z trzeciego piętra schodzę radośnie,
bo w kalendarzu ma się ku wiośnie,
no i spaceru gna mnie potrzeba
zwłaszcza, że słońce i błękit nieba…
Gdy już po parku idę alei
nagle pot zimny koszulę klei,
bowiem pytanie w głowie mi tkwi:
czy aby kluczem zamknąłem drzwi?
W śpiesznym powrocie znów myśl się rodzi:
Nic nie poradzisz – starość nadchodzi.

Siedzę i czytam. Nagle myśl żywa
jakimś pragnieniem z fotela zrywa.
Robię trzy kroki, staję przy szafie
i jak to cielę na nią się gapię …
Pojęcia nie mam, po co ja wstałem?
Czego tak bardzo i nagle chciałem?
Oj, coraz bardziej mi to już szkodzi,
że ta nieszczęsna starość nadchodzi.

Jadę na urlop – prasuję spodnie.
żeby wśród ludzi wyglądać godnie.
Biorę walizkę, pędzę nad morze …
Lecz tam zamiast śledzić dziewczyny hoże,
zamiast podziwiać plażowe akty …
…Czy wyłączyłem wtyczkę z kontaktu?
Może dom spłonął? Strach we mnie godzi …
Tak to jest kiedy starość nadchodzi.

Żeby nie znaleźć się kiedyś w nędzy
zaoszczędziłem trochę pieniędzy.
W dużej kopercie, zamkniętej klejem,
dobrze ukryłem je przed złodziejem.
I teraz … już od paru miesięcy
nie mogę znaleźć moich tysięcy.
Ech, nie pojmiecie tego wy młodzi
jak miło żyć gdy starość nadchodzi.

Pomimo moich najlepszych chęci
nie zawsze mogę ufać pamięci.
Więc by jej pomóc, a przez nią sobie,
czasem na chustce węzełki robię.
A potem jeden Bóg wiedzieć raczy
co który węzeł ma dla mnie znaczyć?
Choć mi się nawet nieźle powodzi,
wciąż mam kłopoty. Starość nadchodzi.

Dwa razy dziennie – raz przy śniadaniu,
a potem w obiad, po drugim daniu
zażywam leki, tabletki białe:
cztery połówki i cztery całe.
Często się pieklę /bom nie aniołem/,
gdy w obiad nie wiem czy rano wziąłem?
Tę gorycz klęski wątpliwie słodzi
wiedza, że oto starość nadchodzi.

Żuję kolację – w niej polędwica
me podniebienie smakiem zachwyca.
Pogodnie dumam o tej starości …
Czy ona musi stale nas złościć?
Przecież jest piękna. Masz sporo czasu …

Chcesz iść nad wodę, albo do lasu,
to sobie idziesz – nikt ci nie broni.
Z łóżka zbyt wcześnie też nikt nie goni,
bowiem nie musisz pędzić do pracy
jak wszyscy twoi młodsi rodacy.
Co prawda wigor z wolna przekwita,
lecz po co wigor u emeryta?
Podwyżki pensji już nie wyprosisz,
należną gażę poczta przynosi …

Spokojnie patrzysz jak świat się zmienia,
gdyż wiek ci daje m ą d r o ś ć spojrzenia …
Więc wiwat starość! Niechaj nam służy,
nawet gdy trochę chwilami nuży.
Bowiem – jak sądzę – w tym jest rzecz cała,
by jak najdłużej ta starość trwała …

Wiersz Reinera Kerna „Das Alter kommt auf seine Weise” spolszczył /i uzupełnił/ Tadeusz Rejniak

9 myśli na temat “Przychodzimy, odchodzimy, leciuteńko, na paluszkach!

  1. Też nieraz takie myśli miałam, i moja ciotka, kiedy babcia odchodziła…Żadna z nas nie była potworem. To chyba taki moment, kiedy traci się nadzieję, że może być cokolwiek lepiej.
    Trzymaj się.

    Polubienie

  2. Życie bowiem, wierzę w to głęboko, nie jest po to by męczyć. Cierpienie nie uszlachetnia, po prostu wysysa radość życia i nuży.
    Wytrwaj.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do sagula Anuluj pisanie odpowiedzi